Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czw 26 Paź 2017, 18:15
Strumień

Znajdujący się nieopodal murów zamku po jego północnej stronie, okalający go niemal całkowicie niczym mroźna fosa, strumień wyczarowany przez samego Endara Sorokina na życzenie jego rozkapryszonej żony. Wypływa on bezpośrednio z litej skały, a kończy się głęboko w gęstwinie drzew Białych Ogrodów. Przez strumień, mniej więcej w połowie, przechodzi dość szeroki most bez poręczy zbudowany z desek drewna wyrzuconego na brzeg Bajkału.

Illyana Sorokina
Illyana Sorokina
Strumień C6jimhL
Irkuck, Rosja
29 lat
cień
błękitna
za Starszyzną
prikaz Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej, legislacja, specjalista prawa czarodziejskiego
https://petersburg.forum.st/t1414-illyana-osipovna-sorokina#6905https://petersburg.forum.st/t1418-illyana-sorokina#6944https://petersburg.forum.st/t1417-rumiana#6936https://petersburg.forum.st/t1416-illarion#6928

Nie 02 Wrz 2018, 21:50

23.06.1999



Tak rzadko bywasz w domu, Illyano. Całe życie poświęcasz się pracy. Tylko po to, żeby w kwiecie swojego wieku stwierdzić, że to wszystko, czemu oddałaś cały swój czas i energię, nie ma najmniejszego sensu. Kiedyś myślałaś, że pisana jest ci wielka kariera, a dziś, kiedy masz już wszystko – szanowane stanowisko, zdanie, które liczy się w twojej w pracy, swoje obowiązki i stabilny dochód, masz wrażenie, że brakuje ci czegoś najważniejszego. Ludzi. Całe życie zakładałaś, że wszystko robisz z jak największą korzyścią dla siebie. Myślałaś, że dobra posada ustabilizuje ci twoją przyszłość, ale nigdy nie czułaś się bardziej zagubiona niż teraz. Nie jesteś szczęśliwa. Nie jesteś nawet zadowolona. Nic nie daje ci żadnej satysfakcji, a oprócz tego czujesz się piekielnie samotna. Zakładałaś cały czas, że Tomas, który jako jedyny dawał ci poczucie sensu i bezpieczeństwa, zawsze będzie obok ciebie. Teraz, kiedy go nie ma, po tak długim czasie, w którym starasz się nie załamać, uczysz się, że przegrałaś w życie, bo część rzeczy brałaś za pewnik. Byłaś przekonana, że nie potrzebujesz nikogo. Odrzuciłaś potencjalną miłość w życiu, może nawet kilka miłości, a teraz jesteś sama. Obejmujesz się ramionami w rodzinnej posiadłości, pochylając twarz ku strumieniowi pod twoimi nogami. Nawet Endar znalazł swoją drugą połówkę. Jakże śmiesznie, bo myślałabyś, że jego serca nikt nie wzrusza. Jasna zapadła się pod ziemię. Nie pamiętasz, kiedy ostatni raz rozmawiałyście. Przed rodzicami nie możesz okazywać słabości, przed sobą też w normalnych okolicznościach nie umiesz… ale przychodzi taki dzień, jak dzisiaj, kiedy coś w tobie pęka. Łzy spływają po twoich policzkach bez twojej kontroli. Dopada cię przy tym emocjonalny paraliż. To dziwne uczucie. Jednocześnie pozbawione bólu i czucia i przerażające. Jedyne co potrafisz wydzielić ze swoich emocji to dojmujący strach i pustkę. Jesteś przerażona konkretnie tym, że nie umiesz określić, co dokładnie czujesz. Cokolwiek by to nie było, fakt, że nie potrafisz tego nazwać, upewnia cię, że to nie może być nic dobrego. Dławisz się, ale nie łzami, ale tą beznadziejnością twojej sytuacji. Nie masz pojęcia co ostatnio wyprawiasz wobec obcych osób. Nigdy nie byłaś tak zgorzkniała, żeby objeżdżać nieznajomych ani tak zdesperowana żebyś musiała szukać bliskości u tych, dla których wcale się nie liczysz, ani nigdy nie będziesz, bo jesteś dla nich obcą osobą. Z własnego wyboru, bo przecież całe życie odpychasz od siebie tych, których dziś, gdybyś postępowała inaczej, mogłabyś nazywać przyjaciółmi. Tymczasem, stojąc na granicy wody, chciałabyś się rzucić w jej odmęty. Otrzeźwieć. Co ty wyprawiasz ze swoim życiem, Illyano?
Przykładasz dłoń do mokrej twarzy, przysłaniając z rezygnacją oczy. Nie potrafisz sobie nawet współczuć, bo masz dokładnie to, na co sobie zapracowałaś. Zasłużyłaś. Zastanawiasz się, czy był kiedyś taki moment, w którym mogłaś się jeszcze wycofać z takiego życia? Teraz zdaje się, że jest już trochę za późno, żeby coś zmienić. Nie wydaje ci się, żeby istniała chociaż jedna osoba, która chciałaby cię poznać. Pocieszyć. Zrozumieć.
Poprzedniego dnia, przez chwilę dajesz się oszukać, że może Arseniy jest taką szansą. W przebłysku głupiej śmiałości – echa dawnej, pewnej siebie – wysyłasz mu nawet list, ale dziś budzisz się z myślą, że wcale nie chcesz znać jego odpowiedzi. Świat jest zbyt rozczarowujący, żebyś chciała czekać na kolejny zawód. Cień na twojej twarzy i pustka w spojrzeniu, wyraźnie wskazuje na to, że jesteś tego faktu zbyt mocno świadoma. Zaciskasz powieki i wargi i gdybyś miała teraz chociaż do kogo krzyczeć, krzyknęłabyś o pomoc, ale zbyt mocno zdajesz sobie sprawę, że nikt by nie słuchał…
Wzdychasz z rezygnacją, opuszczając jak dotąd napięte ramiona w dół. Odsłaniasz blade ramię, na którego skórze widnieje czerwony ślad po twoich własnych paznokciach. Powinnaś poczuć ból w miejscu, w którym kurczowo zaciskałaś palce, bo możesz być pewna, że jutro pozostanie w nim siny ślad, ale czułaś jedynie lekkie ukłucie. Znacznie mniej dotkliwe niż to, co ryje ci teraz umysł.
Samotność. Smutek. Bezsilność. Zobojętnienie.
Możesz wyjść. Nie musisz się czaić.
Twój głos wydaje ci się bardzo odległy i obcy. Bardzo suchy. Słyszysz za sobą czyjeś kroki. Nie masz nawet ochoty ukrywać łez. Nie masz do tego też siły. Nie wstydzisz się zresztą tego, że płaczesz. Wstydzisz się, że nie masz się tym z kim podzielić. W tej sytuacji, to, kto w tym stanie cię zobaczy, nie ma żadnego znaczenia. To i tak niczego nie zmieni.
Opuszczasz wzrok w dół, na strumień, w odbiciu wody dostrzegając twarz Endara. On nie ma pojęcia, jak bardzo zmęczona jesteś. A jako brat, powinien.
Endar Sorokin
Endar Sorokin
Strumień ArspnPM
Irkuck, Rosja
27 lat
błękitna
neutralny
adwokat
https://petersburg.forum.st/t1070-endar-sorokin#3929https://petersburg.forum.st/t1104-endar-sorokin#4105https://petersburg.forum.st/t1081-lew-polnocy#3983https://petersburg.forum.st/t1102-yana

Sro 19 Wrz 2018, 00:58
Najbardziej lubił Irkuck zimą. Mróz, w którym nie można oddychać, ziemię skutą lodem i trzask śniegu wtórujący każdemu z pewnych kroków. Brodził w nim po kostki i czuł się jak ostatni z ludzi nawet na skraju lasu, który doskonale znał. Po przebrnięciu przezeń aż do końca, z niektórych miejsc wciąż można dostrzec mury zamku. Wtedy czar pryska, a on wychodzi po prostu na dziwaka. Ale nadal, mimo wszystko, lubi tę niezmienność krajobrazu, nieruchome zimno i samotność, jaką mu zapewnia. Myśl, że kiedyś z własnej woli wyrzeknie się tego poczucia władzy i odosobnienia i zrobi krok w kierunku ostatecznego zaprzeczenia własnemu umiłowaniu samotności latami uparcie wkładał między bajki, a tymczasem przed upływem roku od ostatnich roztopów, przechadzał się już po włościach Sorokinów jako żonaty mężczyzna. Sam nie spodziewał się takiego obrotu wydarzeń, cóż dopiero mówić o jego rodzinie. Ani słowa nie powiedzieli o jego decyzji o małżeństwie, nikt, nawet Jasna, nie spróbował wpłynąć w jakiś sposób na jego myślenie, z góry uznając tę walkę za przegraną. Doskonale wiedział, że tak będzie, do takiego przebiegu spraw ich przyzwyczaił. Zawsze był ze swoim życiem zupełnie sam i chociaż świadom był, że z żoną będzie musiał podzielić się przynajmniej jego częścią, nie odczuł jeszcze, by wiele się zmieniło. Zdziwiła go być może jedynie łatwość, z jaką spełniał zachcianki Adeli, kiedy przyjechała wreszcie do Rosji. Tak bardzo przywykł do własnej nieustępliwości i braku poszanowania dla potrzeb innych domowników irkuckiej twierdzy, że kiedy bez chwili wahania wyczarował dla tej młodej, egzotycznej kobiety strumień biegnący przez sam środek ukochanych przez lata ziem, rozrywając je na pół, mimo wielu przemyśleń, nie potrafił wytłumaczyć tej decyzji.
Szczycił się przedtem własną racjonalnością. Najluźniejsze sploty faktów potrafił zacieśnić w poszukiwaniu klarownych odpowiedzi, motywacji ludzkiej. Ale co próbował osiągnąć ustępując swej młodej żonie – wciąż nie wiedział. Jego myśli podążyły mimowolnie w kierunku nierozwikłanej tajemnicy, gdy wyszedł na świeże wiosenne powietrze. Nawet w największych, całkiem pustych salach domostwa szybko zaczynał się dusić, sama świadomość, że piętro wyżej może snuć się Nikolai, a w kuchniach matka dyryguje służbą ze swym zwykłym grymasem niezadowolenia była przytłaczająca. Żadna z tych rzeczy nie byłaby ciosem wymierzonym bezpośrednio w niego. Codzienne życie najbliższych dla Endara osób było po prostu zapalnikiem dla kumulowanej w jego osobie goryczy, która przez lata stała mu się bardzo bliska. W końcu przestał nawet uznawać ją za wadę, postrzegając w zamian jako jeden z definiujących elementów jego osobowości. Taki po prostu był, a wszelka chęć zmiany wyparowała z czasem.
Po kilku krokach zobaczył, że Illyana stoi nad strumieniem i, chociaż od niej także chciał uciec wychodząc, postanowił podejść bliżej. Potem zobaczył, że płakała i natychmiast pożałował swojej decyzji. Stanął w niewielkim oddaleniu od siostry, świdrując badawczym spojrzeniem jej profil. Pobladły i poznaczony śladami łez, był bardziej ludzki niż oblicze, do którego przywykł. Bardziej kobiecy, stawiał wobec niego wymagania, którym Endar nie potrafił sprostać.
Nie lubił oglądać płaczu, wiedząc, że ten eksponuje największe z jego słabości, naraża nieczułość, którą nosił jak pancerz, na silny cios. Sorokinów nie wychowano na mazgajów, Osip nie pozwalał także córkom za bardzo się roztkliwiać. Endar pamiętał Illyanę płaczącą tylko jako dziecko. Jasnie zdarzało się to częściej, nawet, gdy już dorosła. Jej jednak wybaczał bez zastanowienia – nawet, gdy osiwieje, zostanie ich najmłodszą siostrzyczką i będzie jej wolno wszystko. Z Jasną potrafił się obchodzić, przy niej stawał się troskliwy, chwilami nawet serdeczny. Mając u boku Illyanę, mógł tylko milczeć.
- Co się stało? – gdy wreszcie przemówił, okazało się, że wybrał słowa wyjątkowo jak na siebie rozczarowujące. Zatrzymał się za Illyaną, ręce splatając za wyprostowanymi plecami i czekał na odpowiedź w przerażającym bezruchu, kościsty, cierpliwy i bezlitosny Tanatos, a współczucie nawet na chwilę nie zagościło w jego głosie i spojrzeniu. Niemal widać było cień rzucany na sylwetkę siostry przez upiorne skrzydła, a przecież nie było w tej scenie żadnej liryczności. Nie tak powinno być, rola obserwatora nie została napisana dla Endara. A mimo to w gęstniejącym z każdą chwilą powietrzu czuć było tylko obowiązek, gdzieś w oddali majaczyły linie przezeń wytyczone, a Endar poruszał się wzdłuż nich po omacku jak ślepiec. Powinien zawczasu przyzwyczajać się do tej ciemności. Biorąc Adelę za żonę, podpalił lont. Ogień trawił wijący się wokół niego sznur, odliczając dni do momentu, w którym będzie musiał zostać głową rodziny. Przyjmie zupełnie nową rolę, która zmusi go do ostatecznego porzucenia bezpiecznej samotności.
Illyana Sorokina
Illyana Sorokina
Strumień C6jimhL
Irkuck, Rosja
29 lat
cień
błękitna
za Starszyzną
prikaz Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej, legislacja, specjalista prawa czarodziejskiego
https://petersburg.forum.st/t1414-illyana-osipovna-sorokina#6905https://petersburg.forum.st/t1418-illyana-sorokina#6944https://petersburg.forum.st/t1417-rumiana#6936https://petersburg.forum.st/t1416-illarion#6928

Sro 14 Lis 2018, 00:51
Unosisz kącik ust do góry w chwili, w której zdajesz sobie sprawę, że twoje łzy nic nie znaczą nawet dla osób, które potencjalnie powinny być ci najbliższe ze wszystkich. Słaby, nieprzekonany uśmiech rozciąga twoje wargi. Zaśmiałabyś się, ale krztusisz się słonym smakiem w ustach i dobitną realnością chwili. Nie łudzisz się, że Endar mógłby Cię zrozumieć, nawet na moment nie dajesz sobie myśleć, że rzeczywiście się znacie, tak jak brat powinien znać siostrę, a siostra brata. Pomogłoby, gdybyś sama siebie rozumiała, ale nigdy nie byłaś tonęłaś w większej niewiedzy niż teraz. Przymykasz powieki, powstrzymując kolejne strugi łez. Towarzyszące ci prychnięcie powinno wyostrzyć twój wizerunek. Przywrócić chłodną, sorokinową naturę. Wydajesz się na to za słaba. Odwracając się przez ramię do Endara, chciałabyś skłamać, że nie szukasz w nim wsparcia. Podświadomie jednak liczysz na jego pomoc, której nie otrzymujesz. Dlatego twoja twarz tężeje, kiedy z rezygnacją i nienaturalną obojętnością wyrzucasz z siebie zimny szept.
Jesteś beznadziejnym bratem, Endar.
Nie słyszysz w jego głosie nawet najmniejszego cienia współczucia. Zamiast tego surowość i bezwzględność tonu, jaki postanowił wobec ciebie użyć w tej konkretnie sytuacji, sprawia, że wzdrygasz się na ciele. Chwilę potem kucasz przed strumykiem, zamaczając dłoń w wodzie. Jeśli przed chwilą nie czułaś nic, teraz ogarnia cię odrobina wstydu i bezradności. Nawet tymi emocjami nie potrafisz się z nim podzielić. Wzburzając taflę wody palcami, obserwujesz pękajacy na niej spokój i harmonię. Woda potrzebuje czasu, żeby ją odzyskać, a ty?
Gdybyś był tym chociaż odrobinę zainteresowany, wiedziałbyś… nie musiałbyś pytać. Ale nie jesteś Tomasem, prawda? Powinnam przestać cię do niego porównywać.
Przykładasz dłoń, wynurzoną z wody, do twarzy pozwalając żeby łzy wymieszały się z kroplami ze strumienia. Nie sądzisz, żeby przez to ból, jaki odczuwasz stał się dla ciebie mniejszy, ale na pewno mógł być mniej widoczny. Dla Endara. Przecież wyraźnie widzisz, że nie chce cię takiej oglądać. Nie sądziłabyś, że zrobisz coś dla niego. Dla siebie samej nie masz już nawet siły niczego ukrywać.
Potrzebuję pomocy, Endar. Nie twojej. Ty nie potrafisz mi pomóc. Ty nawet nie chcesz mnie wysłuchać. Tak naprawdę. Potrzebuję pomocy, Endar, ale nikt nie nauczył nas, jak o nią prosić i kogo.
Wstajesz. Odwracając się w jego stronę nie szukasz tak naprawdę jego spojrzenia. Wiesz, że nie znalazłabyś w nim niczego, czego teraz szukasz. Drobnej iskierki jakiegokolwiek ciepła, tolerancji i zrozumienia. Nie czujesz się częścią niczego. Odkąd poddałaś się swojej słabości, nie czujesz się już nawet częścią swojej rodziny. Dlatego jesteś apatyczna. Niezrozumiała. Pogubiona. Bezradna. Wyrzuta z jakiejkolwiek ekspresji.
Dziwne. Uczyliśmy się wielu rzeczy. Uczyliśmy się, jak wyzbyć się emocji, jak ukryć swoje słabości, jak wygrywać, ale nikt w życiu nie nauczył nas przegrywać i jak ponosić porażki. Jak ponosi się porażki, Endar?
Czy on kiedyś jakąś odniósł?
Endar Sorokin
Endar Sorokin
Strumień ArspnPM
Irkuck, Rosja
27 lat
błękitna
neutralny
adwokat
https://petersburg.forum.st/t1070-endar-sorokin#3929https://petersburg.forum.st/t1104-endar-sorokin#4105https://petersburg.forum.st/t1081-lew-polnocy#3983https://petersburg.forum.st/t1102-yana

Wto 20 Lis 2018, 20:23
- Ty za to jesteś wzorem siostrzanej miłości. – odgryzł się, nie zatrzymując się nawet, by przepuścić jedną myśl niosącą wątpliwość, czy właśnie teraz powinien ciągnąć słowne utarczki.
Nie potrafili się wspierać. Nie potrafili nawet szukać wsparcia, wyekwipowani w zamian w nader precyzyjną broń, którą razili się mniej lub bardziej zamierzenie ilekroć przydarzyło im się zbliżyć do siebie na odległość wyciągniętych ramion.
Nie jesteś Tomasem.
Wbrew pozorom, wciąż byli w stanie go dotknąć. Postronnemu obserwatorowi mogło zdawać się, że przez dwadzieścia siedem lat swojego życia Endar nie robił nic oprócz wnoszenia wokół siebie murów, odgradzania się od ojca, matki i rodzeństwa. Nie znali go, mógł stwierdzić to z całą pewnością. W chwilach, gdy chciał być złośliwy, dodawał jeszcze w myślach, że byli zwyczajnie zbyt głupi, by naprawdę się z nim porozumieć, zbyt małostkowi. A jednak wszyscy nauczyli się, po prostu żyjąc obok siebie, jak umiejętnie wrażać ostrza słów w miejsca, gdzie zaboli najbardziej.
Słuchanie, że czegoś nie potrafi, tak po prostu, kompletnie nie jest do czegoś zdolny, zaległo mu na żołądku palącym kwasem. Gniew zawrzał w nim przez chwilę, krótki moment zdominowany przez myśl, że powinien ukrócić jej gadaninę i udowodnić, że umiałby nawet to, czego nie spodziewał się po nim nikt. Nie zrobił tego jednak, nie wciągnął maski na twarz, a pozostając sobą, bezradnym i nieczułym, zrobił chyba najlepszą dla siostry rzecz, na jaką było go stać.
- Mnie nie pytaj. – odpowiedział w końcu, wzruszając ramionami. Wcisnął ręce do kieszeni i zgarbiwszy się brzydko (nie mógłby chyba stać przy nich swobodnie, wyprostowany do pełni swego wzrostu, już nie tak mizernego jak gdy w dzieciństwie porównywali się z braćmi), podszedł do niej bliżej. I milczał. Mnie nawet nie wolno się przyznać., pomyślał tylko, po raz pierwszy od dawna w pełni świadomie analizując, jak czuje się w położeniu syna nestora. Własne pomyłki musiał znosić nie zginając się ani trochę pod ich ciężarem, każdą jedną przyjdzie mu odpokutować. To, by nikt nie zobaczył jego porażki było zaledwie jedną z synowskich powinności, które ojciec egzekwował bezlitośnie. W ostatnim czasie Endarowi snu nie spędzały z powiek jego oczekiwania, ale nie było w jego życiu minuty, w której udało mu się o nich zapomnieć. Podporządkował wymaganiom rodziny swoje całe życie, tylko pozornie wzniecając małe płomyki buntu tam, gdzie zdołał uszczknąć nieco swobody. Studia, praca, małżeństwo, nawet ciągłe tkwienie w domu, w którym dusił się od bliskości toksycznych krewnych – wszystkie te rzeczy byłyby w opinii Endara sprzed paru lat, z dawnymi ambicjami i znacznie bardziej trującym jadem w żyłach, porażkami, które powinien kryć przed światem. Do tej pory nie był w stanie rozsądzić, który z nich – niepokorny z przeszłości, czy teraźniejszy ułożony – robił koszmarny błąd.
Snując z wolna swoje rozważania, milczał dalej, kierując tylko po chwili badawcze spojrzenie na profil Illyany. Minął już czas, w którym mogłaby obawiać się (albo żywić nadzieję), że odejdzie. On tymczasem wciąż czekał, zwyczajnie ciekaw, czy zdecyduje się przed nim otworzyć.
Jasna Sorokina
Jasna Sorokina
Strumień Tumblr_of96uwweAM1v4pixto1_540
Irkuck, Rosja
24 lata
błękitna
za Starszyzną
klątwołamacz, specjalizacja: magia rytualna
https://petersburg.forum.st/t1045-jasna-sorokinahttps://petersburg.forum.st/t1262-jasna-sorokina#5059https://petersburg.forum.st/t1068-jaszka#3913https://petersburg.forum.st/t1059-rave

Sro 21 Lis 2018, 17:17
Kalectwo emocjonalne było przekleństwem, piętnem wszystkich dzieci Sorokina. Każde upośledzone na swój sposób tak dobitnie, że wydawało się nie być już nadziei na ratunek dla ich pokręconych umysłów. I wcale nie było ku temu daleko Jasnej, która w odróżnieniu od dystyngowanej siostry i powściągliwego brata, przeklinała jak szewc, wdzięczyła się jak Calineczka i trzepotała rzęsami. I wcale to nie znaczyło, że było jej dobrze. Jasna, którą się stała w przeciągu ostatnich kilku lat była wykreowaną personą, sukienką w pawie na którą wszyscy zwracali uwagę bardziej niż na worek flaków i kości na który naciągnięto materiał. Im piękniej lśniły cekiny, im gorliwiej wirowała w piruetach tym mniej musiała się martwić tym, że ktoś rzeczywiście zainteresuje się jej samopoczuciem. Tam samo ułomna jak Endar i Ilyana była niezdolna do wyrażania swoich emocji otwarcie. Wkurwiona na irytującą pracę, chodziła do Ministrestwa z chochliczym uśmiechem na twarzy, zadzierając nosa, że jest przecież w tym najlepsza. Zdewastowana emocjonalnie nieudanymi zaręczynami śmiała się w głos, że to przecież jego strata! Coraz bardziej oddalając się od wszystkich otaczała wianuszkiem pseudo-znajomych i chwilowych przyjaciół zgrywając, jak bardzo czuje się zaopiekowana i jak jest jej najlepiej będąc w centrum zainteresowania.
Najciemniej przecież pod latarnią.
I tego wieczora wyślizgnęła się spod czujnego oka matki wystawiając jej język i tłumacząc, że idzie poćwiczyć machanie szabelką - po to tylko, żeby w rzeczywistości schować się gdzieś za węgłem, gdzieś w kącie zamku i patrzeć tępo w ścianę jak zwykły debil, którym przecież była.
Skryta płaszczykiem wieczornej szarówki, cicho jak kot przemykała wzdłuż zamkowych murów, z dala od alejek, z dala od ścieżek, ławek, chowając się po kątach i półcieniach jakby była dzwonnikiem z Notre Dame szukającym ciemnej dziury w której mógłby się schować.
Słysząc pierwszy urywek wypowiedzi znieruchomiała, tężejąc w miejscu jak dotknięta magicznym zaklęciem zamiany w kamień. Była doskonały myśliwym, znacznie lepszym niż czarownicą, znacznie lepszym niż ktokolwiek w jej domu. Obserwując nie tak dawno pojedynek Endara i Olgova chciało jej się przecież śmiać, bo to ona, ona była w szermierce najlepsza! Tylko ona, ona i jej sukienka w pawie i jej piruety i jej chochliczy uśmiech.
Przykucnęła lekko, mrużąc oczy na słowa Iliany. Jesteś beznadziejnym bratem, Endar. I choć była to szczera prawda, znała przecież relacje jaka między nimi kwitła paskudnymi kwiatami, piesek obronny w jej brzuchu zaraz zjeżył sierść. Nikt przecież nie ma prawa mówić o nim złego słowa! Ty nie potrafisz mi pomóc. Jak to on nie potrafi, on wszystko potrafi, on wszystko zrobi najlepiej. Złapała się na tym, że wstrzymuje oddech czekając na kolejne słowa, a zarazem gubiąc prawdziwy sens słów starszej siostry. Siostry, która potrzebowała pomocy, siostry, która gotowa była o nią prosić nawet najmniej lubianego członka rodziny, siostry, po której policzkach toczyły się drobne łezki. I wtedy dopiero zorientowała się, że nigdy nie widziała, by któreś z nich płakało. Jasna? Oczywiście, ta aktoreczka chlipała n zawołanie, wydymając usteczka i zadzierając brodę, ale przecież była tylko laleczką, tylko Calineczką, zabaweczką, nie figurą siły i władzy, czy też nieugiętym prawnikiem. Przełknęła bezgłośnie ślinę szukając w półmroku, między listowiem figury Endara i znów, jak głupia kuna zdenerwowała się słysząc Ty za to jesteś wzorem siostrzanej miłości.. Bo nikt, ale to absolutnie nikt nie będzie ubliżał Rumiance. Rumianka była najdoskonalsza. Najmądrzejsza. Najładniejsza. Naj...
Z przykucnięcia poddała się sile grawitacji, klapnęła bezsilnie na tyłek patrząc w pogięte gorzenie krzewu, wgryzające się w poszycie pokrywające ziemię nieopodal strumienia. Czasem, tak jak teraz, docierało do niej jak bardzo jest upośledzona, jak trudno jej zdecydować które z jej rodzeństwa było wspanialsze, które lepsze i mądrzejsze od niej, które piękniejsze, większe, silniejsze i którego gotowa bronić do ostatniej kropli krwi i potu tylko po to, by sobie samej przypomnieć jaką jest kupą niezdarnego i pozbawionego talentów gówna. Uśmiechnęła się słabo.
Szybko laleczko, wygładź sukienkę w pawie, bo zaraz Cię zauważą.
Illyana Sorokina
Illyana Sorokina
Strumień C6jimhL
Irkuck, Rosja
29 lat
cień
błękitna
za Starszyzną
prikaz Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej, legislacja, specjalista prawa czarodziejskiego
https://petersburg.forum.st/t1414-illyana-osipovna-sorokina#6905https://petersburg.forum.st/t1418-illyana-sorokina#6944https://petersburg.forum.st/t1417-rumiana#6936https://petersburg.forum.st/t1416-illarion#6928

Sro 21 Lis 2018, 19:22
Kręcisz głową ze zrezygnowaniem i prychasz pod nosem. Nawet nie ukrywasz swojego zawodu. Nie masz po co. Dzisiaj nie masz nic do stracenia. Dzisiaj jesteś wolna od masek i od usilnego trzymania się domeny Sorokinów. Dzisiaj nie czujesz się władna, żeby panować nad własnymi łzami, więc nie próbujesz panować nad niczym więcej. Poddajesz się. Nie wiesz, jak do niego dotrzeć. NIgdy nie wiedziałaś, ale wcześniej ci to nie przeszkadzało. Natomiast w tej chwili, nie wierzysz, że właśnie w tym kierunku idzie wasza rozmowa. Sama ją taką zaczęłaś, ale to Endar nie potrafił spuścić z tonu. On wszedł tu chłodny, niezdolny do pomocy, gotowy tylko pastwić się swoją obojętną figurą nad twoim losem. Kącik ust drga ci w słabym wyrazie, dalekim od uśmiechu. Chwilę temu byłaś gotowa zdradzić mu swój nastrój, przybliżyć powód upodlenia. Teraz wiesz, że nie miałabyś po co to robić.
Nie jestem. Nie muszę. Nigdy nie musiałam być. Dla Ciebie. Nie chciałeś.
Z Jasną było trochę inaczej. Dla Jasnej się starała. Jasna była jeszcze młoda. Jasną dało się jeszcze uchronić przed tą emocjonalną ułomnością. Jasna potrafiła wyrażać jakieś emocje. Robiła to na swój żywy, przerysowany, często nieprawdziwy sposób, ale Jasna nie przestawała przez to być dla nich nadzieją, że ona lepiej w życiu zawalczy o swoją wrażliwość. Oj, jakie to było najwine myślenie. Pełne niezrozumienia i niedoinformowania Illyany.
Mam cię nie pytać? Po tym, jak zadałeś pytanie: “co się stało?”... to, na Welesa, po co pytasz?!
Podnosisz głos tylko dlatego, że myślisz, że jesteście sami. Nie uważasz, że możecie się jeszcze tutaj porozumieć. Zrobiłabyś wszystko inaczej, gdybyś wiedziała, że Jasna was obserwuje. Dostrzegasz ją dopiero za ramieniem brata, kiedy z nikąd pojawia się Dusan. Przemyka wam między nogami i podchodzi do otrzepującej się z ziemi młodej Sorokiny. Trąca ją łbem po nogach, a ty patrzysz na nią jakby była zjawą. Nieobecnie i niedowierzająco, że wybuchasz przy niej. I jesteś zła nie na siebie, tylko na Endara, bo wybuchałaś na niego, a gdyby nie dał ci do tego powodu, wcale byś nie musiała.
Jasna — szepczesz do niego z rezygnacją. Wymownie. Jakby jej obecność miała wszystko zmienić. Nie opuszcza cię ani twoja bezsilność do siebie, ani do Endara, dlatego nie potrafisz znaleźć w sobie chęci, żeby momentalnie się z nim dogadać. Musisz zebrać do tego siły. Odwracasz się na pięcie, w stronę strumienia, tyłem do obojga. Przecierasz oczy, żeby Jasna takiej cię nie zobaczyła. Nie sądzisz, żeby Endar mógł zrobić coś dla ciebie, ale mógłby dla Jasnej. Odwrócić jej uwagę, skupić ją na sobie, kiedy ty będziesz oczyszczała wierzchem dłoni załzawione policzki i zwrócisz twarz ku sklepieniu nad wami, powstrzymując napływ kolejnych łez. Opierasz ręce na biodrach i chrząkasz niewyraźnie, w zastępstwie za pociągnięcie nosem. Odwracasz się dopiero kiedy jesteś pewna, że możesz się jej pokazać.
Kochana, Jasna — witasz ją głośno, wdzięczna Dusanowi, że zaczepiał ją, kiedy ty dochodziłaś do siebie, bo teraz stracił zainteresowanie i skierował swoje kroki wzdłuż strumienia. Jeszcze nie śpisz?, prawie o to pytasz, zapominając, że Jasna nie jest już małym dzieckiem. Żadne z was już nie jest. Szybko poprawiasz myśli i układasz je w słowa — Co ty tu robisz o tej porze?
Że Endar tu był to cię wcale nie dziwi. Ale Jasieńka?
Endar Sorokin
Endar Sorokin
Strumień ArspnPM
Irkuck, Rosja
27 lat
błękitna
neutralny
adwokat
https://petersburg.forum.st/t1070-endar-sorokin#3929https://petersburg.forum.st/t1104-endar-sorokin#4105https://petersburg.forum.st/t1081-lew-polnocy#3983https://petersburg.forum.st/t1102-yana

Sro 21 Lis 2018, 21:03
Jeśli Illyana chciała z niego zrobić gnoja, ostatnią kanalię, to cóż on mógł na to poradzić? Prawdą uniwersalną jest wszak, że Sorokinowie są uparci jak osły i prędzej kijem rzekę się zawróci niż ich nakłoni do zmiany raz powziętego zdania. A Endar, między Bogiem a prawdą, gnojem i kanalią zresztą z lubością bywał.
Illyana już wypowiadając swoją prośbę nie zamierzała najwyraźniej dopuścić go do siebie. A przecież wiedziała. Wiedziała, że jeśli tylko pomoc jej jest osiągnięciem możliwym dla śmiertelnika, zrobiłby to. Słuchając w milczeniu, drwiąc bezlitośnie z oznak słabości. Odszedłby, zapamiętawszy każde słowo i zachowując milczenie, wciąż to samo, irytujące milczenie, byłby skuteczny.
Gdyby tylko mu pozwoliła.
Nic nie powiedział, na początku łatwo było właśnie tak milczeć, jeszcze po rycersku. Przyjął rozgoryczenie siostry, samemu sobie także pozwalając na jeszcze jedną szczerą, pełną bólu myśl.
Nie umiałem. Nie umiałem nawet chcieć, byś była.
To wszystko, najstraszniejsza prawda, jaką można o nich powiedzieć. Wszyscy przegrali tę walkę jeszcze przed wejściem na arenę, na której teraz mogą już tylko zagryźć się jak psy.
Już obnażał zęby. Była na straconej pozycji, niezdolna w takim stanie do chłodnego osądu. Miał przygotowane słowa, mimikę, jeden oszczędny, ale wystarczająco teatralny gest, by jeszcze ją rozwścieczyć.
A wtedy usłyszał: Jasna.
W okamgnieniu wszystko się zmieniło. Wystarczyło to jedno słowo, by oboje zamilkli, odepchnęli własne problemy daleko za siebie, gotowi utopić je w tym płytkim strumyku, byle ona nie widziała z nich zbyt wiele. Jak to możliwe? Jaka siła zadziałała w ich kalekiej rodzinie, zdolna sprawić, że będąc od siebie tak daleko, jak tylko daleko być można, na zawołanie umieliby zjednoczyć się, by pochylić nad Jasną, związani mocno, niemal bezpowrotnie, miłością do najmłodszej siostry. Obrócił się na pięcie, chcąc wypatrzyć siostrę w ukryciu, trochę absurdalnie zły na siebie, że jako pierwszy nie wyczuł jej obecności. Zobaczył poruszający się kształt, szybko nabierający wszystkich cech Jasnej, które widział i rozpoznawał nawet z zamkniętymi oczami. Coś drgnęło w jego twarzy.
Do kotła, w którym warzono duszę Endara, jakaś niefrasobliwa, skąpa ręka wsypała dobrych uczuć ledwie po łyżeczce. Te drobiny uczciwości, wyrozumiałości, troski i czułości, jasno lśniące, gdy wyłożyć je na dłoni, tonęły beznadziejnie w bezmiarze skurwysyństwa, które Stwórcy musiało posłużyć za rozpuszczalnik, bazową nutę, której aura roztaczała się wokół panicza Sorokina niezależnie od jego upodobania.
Beznadziejny brat? Niech tylko patrzy, a ledwie wyschnięte łzy niech próbują ją jakoś wspomóc.
Spojrzenie, jakie skierował na młodszą siostrę było roześmiane w porównaniu do tego, jakim patrzył na Illyanę. Jasna była dla nich wszystkich, zawsze i wszędzie, już do końca świata, chochlikiem. Złotkiem, które nie pozostając dłużnym imieniu nadanemu dziewczynie, błyszczało nieprzerwanie, tak wytrwale, że nikt nie pomyślał nawet, by zadać pytanie – skąd bierzesz to światło, robaczku?
- Jasna. – powtórzył po siostrze, tak łagodnie, jakby dziecko układał do snu. Kpina była ukryta głęboko, na metr w ziemi, z której wybuchał kwiecisty, łaskawy braterski uśmiech. Zwiastun jego dobrej woli, niezmordowany świadek resztki dobrego serca Endara Sorokina.
Tylko do niej uśmiechał się szczerze. I nie dbał, że Illyana widzi, że płakała przy nim jeszcze chwilę temu, głos jeszcze nie otrząsnął się jej z bezsilnego wobec uczuć zachrypnięcia.
Jak gdyby od niechcenia rzuciwszy okiem na Illiyanę, zostawiając jej ostatni ułamek rozdrażnienia, przyjrzał się Jasnej. I powoli, z premedytacją, jak skurwiel, którym był choćby stroiła go w złote zbroje chlubnych przekonań o jego osobie, wyciągnął do niej rękę.
Niech wybiera.
Jasna Sorokina
Jasna Sorokina
Strumień Tumblr_of96uwweAM1v4pixto1_540
Irkuck, Rosja
24 lata
błękitna
za Starszyzną
klątwołamacz, specjalizacja: magia rytualna
https://petersburg.forum.st/t1045-jasna-sorokinahttps://petersburg.forum.st/t1262-jasna-sorokina#5059https://petersburg.forum.st/t1068-jaszka#3913https://petersburg.forum.st/t1059-rave

Sro 21 Lis 2018, 21:39
Przetarła dłonią twarz widząc Dusana, który chudym pyszczkiem trącał jej łydki. Trzy, dwa, jeden, wyskakuj na scenę, malutka. Podniosła się z ziemi otrzepując spodnie, jako jedna z niewielu dam w tym domu wciąż uparcie wolała bryczesy od sukienek i ciągając nogami po trawie wylazła z krzaków jak bardzo słaby szpieg. Bardzo nieuważny, gruby szczur, któremu nie udało się przemknąć po kuchennej podłodze niezauważenie. Mogła przecież dłużej tam siedzieć, dłużej słuchać, patrzeć, ale tyle wystarczyło jej zupełnie. Już nie chciała więcej. Problem ze zmianami jest taki, że trzeba ich spodziewać się chociaż troszkę, chcieć trochę, wypatrywać. Przy takiej sytuacji, niespodziewanym poznaniu zupełnie innych form i twarzy własnego rodzeństwa, zderzenie było niemal jak z granianem w pół pastwiska, szeroką klatką piersiową zwierzęcia, któremu człowiek nie stanowi przeszkody. Zdawała się wciąż czuć w głowie szum spowodowany kolizją.
Kolizją świata, jaki sobie wymyśliła i tej okropnej rzeczywistości od której uciekała całe życie.
Prostując się przed rodzeństwem założyła włosy za uszy i splotła ramiona na piersi wpierw wiercąc wzrokiem Ilyanie dziurę w plecach, z miną "Co ona próbuje ukryć, wszystko widziałam" po czym zupełnie rozklejając się przy kwitnącym uśmiechu Endara, uśmiechu, który był jej ulubionym reflektorem, w którego świetle najbardziej lubiła robić piruety w swojej pawiej sukience.
Każdy jeden element jej osobowości, każda składowa wykreowanej persony wysunęła się na przód niczym doskonale wyszkolona jednostka wojskowa, gotowa działać, twarz uśmiechać się, dołeczki w policzkach zapadać, oczka mrużyć chytrze, już jej podświadomość podsuwała głupie komentarze, jakie powinna rzucić, żeby rozładować atmosferę. Widząc wyciągniętą dłoń Endara bardziej niż wszytko na świecie chciała ją złapać, zacisnęła więc palce na materiale swetra pod pachami marszcząc przy tym brwi i nos, w najgłupszej minie oburzenia na jaką było ją stać.
Nie było możliwości wyboru. Między najlepszym a najlepszą. Między najdoskonalszą i najdoskonalszym. Nie mogła po prostu uznać, że któreś z nich ma lepiej, a któreś gorzej niż to drugie. Byli chodzącymi bożkami, doskonałymi w każdym calu. A ona, jak gremlin z bagien, przyłapała ich niecnie na pokazywaniu sobie takich twarzy, jakich ona nigdy nie miała okazji zobaczyć.
I nagle ogarnęła ją taka złość, taka wielka bezbrzeżna wściekłość, dlaczego?! Chciało jej się krzyczeć i tupać i płakać i szarpać się i podskakiwać, co zapewne zrobiłaby, bo przecież taka była jej w tym domu rola. Ekspresyjnej młodszej siostry.
- Co to za schadzka rodzinna beze mnie? - zadarła nosa, gotowa dalej grać, żartować, tańcować i docinać - Przyszłam popłakać nad strumieniem, ale widzę, że miejscówka zajęta. - uniosła brwi, nie kryjąc nuty pretensji w swoim głosie. Pretensji o co. O to, że Rumiana miała swoje smutki, które próbowała ukryć? Naiwna Jaszeńko, toż to hipokryzja. Co Ty teraz robisz, jak nie odwracasz kota ogonem, zakopując własne niepowodzenia i nieszczęścia po to tylko, by skupić się na cudzych. A Twoje paskudne smutki, zamknięte w piwnicy tylko żywią się tym co podpatrzysz u innych, zaniedbane, porzucone, zignorowane. Pęczniały w ciemności zakamarków Twojej głowy mutując się w brzydkie abominacje. Ale przecież nikt nie zagląda do Twojej piwnicy, przecież Ty masz wszystko super, Jaszeńka, Ty nie masz żadnych zmartwień.
Za słaba jednak, by tak sterczeć w nieskończoność chwyciła dłoń Endara zupełnie nagle, jak orzeł królika w locie i potrząsnęła całym jego ramieniem.
-Czemu.- potrząśnięcie - Jesteście. - kolejne - Tacy. - jeszcze jedno - Głupi.
Z gardła wyrwało się jej bezsilne warknięcie, kiedy podniosła wzrok do nieba.
- Mam udawać, że nie widziałam? - spojrzała na Rumianą, zaciskając palce na dłoni brata- Jak śmiesz nazywać go beznadziejnym? - zapytała mrużąc oczy- Endar jest wspaniały, doskonały, jest moim najlepszym bratem! - wypaliła, podnosząc głos, ale zanim jeszcze zdziwienie zdążyło zniknąć z twarzy Rumianej, walnęła młodego lwa Syberii w ramię - Co to za docinki? Ty myślisz, że jej jest łatwiej niż Tobie? Ani mi sie waż bagatelizować jej problemy, Rumiana jest najmądrzejsza więc jak ma jakieś, znaczy, że są poważne! - zmarszczyła groźnie brwi przenosząc wzrok z jednego na drugie.
Illyana Sorokina
Illyana Sorokina
Strumień C6jimhL
Irkuck, Rosja
29 lat
cień
błękitna
za Starszyzną
prikaz Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej, legislacja, specjalista prawa czarodziejskiego
https://petersburg.forum.st/t1414-illyana-osipovna-sorokina#6905https://petersburg.forum.st/t1418-illyana-sorokina#6944https://petersburg.forum.st/t1417-rumiana#6936https://petersburg.forum.st/t1416-illarion#6928

Sro 21 Lis 2018, 22:33
Wstrzymałaś powietrze w płucach. Bezradna i pozbawiona słów wobec gniewu Jaszeńki. Nigdy jej takiej nie widziałaś. Podobnie, jak Jasna was nie widziała takich. Jej ból był nieporównywalnie większy i dotkliwszy niż twój własny. Ból Jasnej potrafiłaś jeszcze odczuwać. Swój był dla ciebie ruiną, ale niósł ze sobą jedynie poczucie beznadziejności i zobojętnienia. Ból Jaszeńki był realny. Uderzał w twoje Rumiane serce i zaciskał się na nim stalową pięścią. Rozbudzał twoją siostrzaną miłość. Rozmiękczał cię, a w tym momencie także dociążał do ziemi swoją siłą. Słowa Jasnej niczym rapier przecięły dopływ powietrza. Dusiłaś się, bezpośredniością i prawdziwością jej słów. To źle, że Jasna zaczęła swój wybuch od ciebie, Sorokina. To źle, że chwyciła dłoń Endara. Źle nawet, że nim wstrząsnęła, bo powinna wstrząsnąć tobą. Chwilowo zepchnięta na margines, pominięta, odwracasz wzrok na bok. Obiecalas sobie, miesiace temu, nie nigdy nie pozwolisz Jaszeńce płakać. Dzisiaj, patrz. Stoisz tu, a Jasna placze wlasnie przez ciebie. Lzy jasnej sprawiaja ci niemal fizyczny bol. Jaszeńka kochana, proszę... . Przechodzi ci przez myśl, ale nie mówisz tego głośno. Zbyt długo próbujesz być dla niej przykładem, żeby teraz błagać ją o przebaczenie, przyznać jej rację, pokazywać swoje słabości. Przed wszystkimi. Przed Endarem, ale nie przed Jasną. Jasna musi mieć jasną przyszłość, świetlaną, jak jej uśmiech i wyrazistą, jak jej płacz. Jasna musi mieć silne wsparcie rodziny. Jasna jest waszym skarbem, dlatego nie możesz dać jej myśleć inaczej. Nie możesz też lekceważyć jej inteligencji. Dlatego z westchnieniem podchodzisz do niej.
Nie było czemu się przyglądać. To tylko chwila. Już minęła. To mój problem. Jasna…
Przytulasz się do jej boku, obcałowując jej ramię, opierając na nim głowę. Szukasz jej spojrzenia. Mimo wszystko, jej rozgrzeszenia twoich win. Twój głos dalej lekko drży, ale to nieważne. Wszystkie twoje problemy odchodzą, jak za jednym machnięciem ręki. jest twoja młodsza siostrzyczka, jej słono pachnąca twarz i gdzieś w oddali majaczy ci jeszcze cień Endara, jaki na was rzuca.
Nie ma o czym mówić. Rozwiążę go, nawet poważny. Tylko nie zaprzątaj sobie tym głowy.
Nie wiesz, jak masz do niej przemówić. Dopiero uczysz się z nią rozmawiać. Czujesz się przegrana w tej rozmowie, bo to Endar umie ją pokrzepić. On ją rozczula. On otacza ją opieką i jego troska do niej trafia. Jasna, błagam…
Wzdychasz w jej szyję. Chcesz być dla niej silna, ale nie potrafisz być nawet dla siebie. Ten jeden raz… przełykasz gorycz, patrzysz na brata. Zapominasz mu wszystkie grzechy i szukasz zjednoczenia. Chwilowego. Nie dla siebie. Dla waszego chochlika.
Endar, powiedz.
Co? Nie wiesz. On będzie wiedział.
Endar Sorokin
Endar Sorokin
Strumień ArspnPM
Irkuck, Rosja
27 lat
błękitna
neutralny
adwokat
https://petersburg.forum.st/t1070-endar-sorokin#3929https://petersburg.forum.st/t1104-endar-sorokin#4105https://petersburg.forum.st/t1081-lew-polnocy#3983https://petersburg.forum.st/t1102-yana

Sob 04 Maj 2019, 00:08
Czując, jak palce Jasny zaciskają się na jego ręce, Endar gotów był świętować zwycięstwo. Przedwcześnie, jak się okazało, gdy ze strony, z której nigdy nie spodziewał się ataku nadszedł zarzut wobec niego.
Nie był to jednak cios, przed którym nie mógł się obronić. Podejrzewał nawet, że zadając go Jasna nie chciała zrobić mu krzywdy, co Endara wzruszało, by nie powiedzieć wprost, że zdziwiony był niezmienną niewinnością intencji ich najmłodszej siostry. Słuchał, nie udając zawstydzonego przez jej moralizujące nauczki. Jasna miotała się wśród nich jak dziecko. Tylko trzy lata od niego młodsza; przewyższała wiekiem Adelę o dziewczęcych rysach, skorą do dziecinnych zagrań, a jednak czuł jakby nad strumień przyszła do nich Jasna sprzed dziesięciu albo i więcej lat.
Ani myślał zastanowić się, kto tak naprawdę w Irkuckiej posiadłości zachowywał się jak gówniarz. W końcu wszedł już w rolę starszego brata. Gdyby byli sami, zdobyłby się na zażyłość, do jakiej Jasna przywykła, choć on sam przywyknąć nie mógł. Gdy jednak obok wciąż stała Illyana i to ona jako pierwsza spróbowała przebłagać Jasnę, byle tylko wasz chochliczek nie wygiął ust w podkówkę i się nie rozpłakał, Endar cofnął się jak oparzony. Powoli, niechętnie puścił rękę siostry. Zamiast dołączyć do płaczliwie uspokajającej Jasnę najstarszej córki Sorokina, milczał, przyglądając się cierpliwie twarzy tej najmłodszej. Były do siebie bardziej podobne niż myślał, jak oni wszyscy zresztą. Stojąc jedno obok drugiego nie mogliby się siebie nawzajem wyprzeć, nie żeby coś podobnego miało im się kiedyś przytrafić. Zaskakujące, jak silny front potrafili stworzyć wszędzie z wyjątkiem bezpiecznej irkuckiej twierdzy. Tam, gdzie nie było potrzeby, by walczyć, oni wytaczali najcięższe działa, z braku innego przeciwnika kierując je przeciw sobie.
Rozejm, jeśli był możliwy, potrwa krótko.
Illyana skapitulowała jednak jeszcze zanim rozpoczęły się między nimi nieme pertraktacje. Wystarczyło tylko, że potaknął zdawkowo, uśmiechnął się uśmiechem, który pewien jest wszystkiego.
Endar, powiedz.
Nie zliczyłby, ile razy czekał tylko w napięciu jak kot szykujący się do skoku, aż pozwolą mu mówić. Zapadnie cisza, domownicy mniej lub bardziej niechętnie wysłuchają go, gdy spokojnie i cierpliwie przedstawi swoją rację. Krótko, ale pewnie, bo prędzej czy później zawsze okazywało się, że nie popełnił błędu.
Ale teraz nie wiedział, co mówić. Milczał tak długo, że Illyana w końcu poszła, wyplątawszy się niezdarnie z uścisku młodszej siostry. Ogień, gotów między nimi dwojgiem rozgorzeć do śmiercionośnego pożaru, wygasł żałośnie zaledwie od jednego zamglonego łzami spojrzenia Jasny.
Kiedy zostali sami, milczał nadal. Obliczał swoje szanse, obmyślał uczucia siostry. Ile z nich było wytworem przesady, ulubionej postaci uporu Jasny, a ile szczerze im okazywała? Każde z nich miało większe szanse naprawdę będąc z nią sam na sam. Cierpliwy jak zawsze Endar przeczekał, aż zwycięstwo, które tylko sobie wyobrażał czując w swej dłoni rękę siostry stało się faktem.
Zbliżył się do niej powoli, wciąż z rezerwą myśląc – czy może już postępować z nią jak zwykle. Zatrzymał się tuż przy siostrze na chwilę, potem podszedł do brzegu strumyka i zaraz cofnął się. Jeśli coś zdradzało, że wciąż czuje jakiś dyskomfort, to właśnie te nieprzemyślane ruchy.
- Nie zostawię jej. – obiecał w końcu, przeczuwając, że Jasna potrzebuje usłyszeć takie zapewnienie bardziej niż ta z sióstr, która naprawdę potrzebowała pomocy. Endar jednak wybrał, by mówić do tej, która zawsze chciała go słuchać.
A potem odprowadził siostrę z powrotem do domu, w ciszy, jaka się im nie zdarza, przestraszony jak rzadko, by nieostrożnym słowem nie naruszyć delikatnego spokoju Jasny.
Niech chociaż ona jedna się dziś wyśpi.

kończymy tutaj, mili państwo
Sponsored content


Skocz do: