Idź do strony : Previous  1, 2
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czw 28 Gru 2017, 15:37
First topic message reminder :

Salon

Urządzony kropka w kropkę z katalogu za pieniądze doktora Iordanou, żeby córka (i wnuczątko) miały dobrze, meble są ładne, lecz zupełnie bez wyrazu, a właścicielka nie zrobiła z wnętrzem nic, by nadać mu nieco charakteru. Na jej zamówienie wstawiono tylko w miejsce w meblościance dość duży telewizor, który przez cały czas jest włączony na stacji z informacjami.

Olena Iordanou
Olena Iordanou
Salon - Page 2 Ooa8sKr
Mariupol, Ukraina
30 lat
brudna
neutralny
w zawieszeniu
https://petersburg.forum.st/t1362-olena-iordanou#6214https://petersburg.forum.st/t1425-olena-iordanouhttps://petersburg.forum.st/t1363-w-dzisiejszym-programie#6222https://petersburg.forum.st/t1426-listy-oleny

Wto 13 Lis 2018, 22:53
Przyłapałam się na próbie wyobrażenia sobie tego chłopaka. W biały dzień, w środku miasta otrzeć się o śmierć, znosić potworny ból, usłyszeć, że nie ma ratunku. Nie wiem, czy wysłuchałabym tej historii wprost od niego. Przyzwyczaiłam się do rozmów o głupotach, do świata, w którym największą tragedią jest kolejny rozwód, a problemy innej natury zamiata się pod dywan, by nie zaszkodzić zanadto wizerunkowi.
- To straszne. – tak, wiem, co to znaczy. Bardzo dużo można usłyszeć o tym, co czeka takiego nieszczęśnika, wystarczy kilka artykulików, szum wokół tego szlacheckiego wesela, plotki powtarzane w sklepach. Nie udało mi się ich uniknąć, pamiętam barwne opisy wszystkiego, co dzieje się z takimi ranami, jak się to wszystko kończy. Wszyscy, którzy powtarzają, że powinnam bardziej uważać, mają pewnie rację. Nie wiem, czy wmawiam coś sobie, czy to naprawdę powód do obaw, ale od jakiegoś czasu nie czuję się zbyt swobodnie nawet wokół własnego domu. Wychodzę po mleko i bułki, udaję się do Hotynki, czasem widuję z Albertem gdzieś w mieście i niemal za każdym razem czuję na sobie czyjś wzrok, czuję, że powinnam się odwrócić i sprawdzić, czy ktoś za mną nie idzie. Kretyńskie myśli, wiem, dlatego ich nie uzewnętrzniam. Ja też nie chcę cię martwić, bo po co? Pewnie wymyślam głupoty.
- Przykro mi. – dodaję niepewnie, pod wpływem impulsu podejmując decyzję, by przysunąć się do ciebie i przytulić. Nie chciałabym, żebyś widział takie rzeczy, jesteś na nie za dobry. Na tym polega twoja praca, musisz często sięgać w brudy, w nagrodę czasem nie otrzymując nic prócz poczucia spełnionego obowiązku. Od tego świata jeszcze stwardnieje ci skóra, zmienisz się. Ale ja pamiętam cię z chłopięcym błyskiem w oku i ideałami, które chyba jeszcze warto chronić. Będziesz w końcu ojcem chrzestnym, musisz przekazać temu dziecku jakieś wartości. Całuję cię w czoło, to chyba pierwszy tak matczyny z moich gestów. I wzdycham ciężko zaraz potem, niechętnie zbierając w myślach słowa, które muszę powtórzyć po raz kolejny. Pocieszam się, że tobie przynajmniej w zupełności się należą.
- Kiedy dowiedziałam się o ciąży, wysłałam mu list. Przyszedł, nie powiedział nic konkretnego i wyszedł. – z czasem przekonuję się, że chyba jednak miałam oczekiwania pisząc do niego. Może to dopiero dociera do mnie powoli, jak ciężko będzie mi zaopiekować się tym dzieckiem w pojedynkę. Mogę wrócić do domu, liczyć na rodzinę, jak ciągle powtarza mi ojciec i, chociaż nie sądziłam, że tak będzie, coraz częściej o tym myślę. – Czasami się widujemy, ale właściwie nie wiem, po co. Nie chce go wychowywać. – mówiąc to tobie, zmuszam także siebie samą do zrozumienia tego faktu. Mogę spotykać się z Albertem, mogę prowokować go, by powtarzał swoje piękne zapewnienia, że mnie wesprze, ale „nie mogę”, które padło z jego ust tylko ten jeden raz przeważyło już szalę. Wszystko poza nim to złudzenie, którego powinnam się pozbyć.
Dionisie Caragiale
Dionisie Caragiale
Salon - Page 2 Drw8AEh
Bukareszt, Rumunia
25 lat
czysta
neutralny
dziennikarz w Novyim Mirze
https://petersburg.forum.st/t1256-dionisie-caragiale#5009https://petersburg.forum.st/t1257-dionisie-caragiale#5025https://petersburg.forum.st/t1259-dionisie-caragiale#5029https://petersburg.forum.st/t1258-mircea#5027

Wto 13 Lis 2018, 23:40
- To straszne – potwierdzam zgodnie z prawdą. Mógłbym z tym polecieć do redakcji i powiedzieć wszystkim, co się stało. Założę się, że naczelny byłby zachwycony, że byłem uczestnikiem takiej sytuacji, ale dla bezpieczeństwa wolałem zachować to dla siebie. Przecież nie zależało mi na takim rozgłosie; nie chciałem też na łamach prasy demaskować Bryusova, chociaż w zasadzie nie był dla mnie nikim ważnym. Co najwyżej dla mojej siostry – dlatego też postanowiłem zatrzymać tę wiadomość dla siebie. To on musiał jej o wszystkim powiedzieć, nie zamierzałem go w tym wyręczać, co nie zmienia faktu, że przykro było mi na to wszystko patrzeć. Yevgeny był młodym chłopakiem, który mógłby jeszcze w życiu dużo osiągnąć, a teraz nawet nie ma pewności, czy uda mu się przeżyć chociaż kilka miesięcy. Oby tylko udało im się jak najszybciej znaleźć lekarstwo na jarchuki – nie jest w końcu ich pierwszą ofiarą. Wcześniej nie było akurat takiej potrzeby, zwłaszcza że w świecie magicznym nie występowały zbyt często podobne przypadki. Hodowla tych niebezpiecznych stworzeń była zakazana nie bez powodu: nawet najmniejsze ugryzienie kończyło się dla czarodzieja bolesną i powolną śmiercią. – Miałem cholerne szczęście. Niewiele brakowało, bym to właśnie ja znalazł się na jego miejscu. Współczuję mu, bo w końcu nie wiadomo, czy uda się jeszcze coś z tym zrobić. – Na wszystko znajdzie się rozwiązanie, niemniej jednak w tym przypadku może być zwyczajnie za późno. Oby tylko nie zabrakło mu czasu. Bryusov zdecydowanie nie zasługiwał na taki los.
- Nieważne. Jestem cały – postanawiam ostatecznie skończyć ten nieszczęsny temat, po czym ze wzajemnością przytulam się do Oleny. Pod wpływem jej ciepła od razu robię się spokojniejszy i czuję się znacznie lepiej niż jeszcze przed chwilą – zwłaszcza że do mojej głowy niemal od razu powróciły myśli na temat tego, co się stało w zeszłym miesiącu. Wsłuchując się w to, co ma do powiedzenia Iordanou, wzdycham ciężko pod nosem i nie wiem, co w tym momencie powinienem powiedzieć. Dupek – ciśnie mi się tylko na usta, aż w końcu zdecydowałem się powiedzieć to na głos. Zrobiło mi się jej żal, bo moja najdroższa Olena zdecydowania nie zasługiwała na taki los. Los samotnej matki. – Poradzimy sobie bez niego. Bez tego, jak mu tam… Albina. – Zamierzam przecież ją wspomóc bez względu na to, czy ten facet ostatecznie zdecyduje się być ojcem dziecka, czy też nie. Należało to do moich obowiązków, poniekąd dlatego też że – chociaż w dalszym ciągu nieoficjalnie – czułem się już ojcem chrzestnym. Nie mogłaby przecież zdecydować w tej kwestii inaczej. – Dupek. Po prostu dupek. – Wbrew pozorom stać mnie na lepsze obelgi, ale z trudem staram się powstrzymywać. – Nie rozumiem, jak można być tak nieodpowiedzialnym człowiekiem. Może to nie jest dobry pomysł, byś się z nim widywała, skoro jego odpowiedź to nie? Niestety, istnieje małe prawdopodobieństwo na to, że zmieni jakoś zdanie. Niby mówią o tym, by poczekać chociaż do narodzin, ale… – Nie marnuj na niego czasu i nerwów, Oleno. Nie warto.
Olena Iordanou
Olena Iordanou
Salon - Page 2 Ooa8sKr
Mariupol, Ukraina
30 lat
brudna
neutralny
w zawieszeniu
https://petersburg.forum.st/t1362-olena-iordanou#6214https://petersburg.forum.st/t1425-olena-iordanouhttps://petersburg.forum.st/t1363-w-dzisiejszym-programie#6222https://petersburg.forum.st/t1426-listy-oleny

Wto 20 Lis 2018, 19:52
- Biedny chłopak. – wymyka mi się w westchnieniu, kiedy trzymam cię przy sobie, jak gdybym mogła tym zaczarować cię na przyszłość; im bliżej będziesz, tym lepiej będę w stanie zapewnić ci bezpieczeństwo, osłonić choćby własnym ciałem. Poczekaj tylko, gdy wrócisz do domu, Viorica z pewnością zrobi to samo. Masz rację, że to najważniejsze – jesteś cały, jesteś tutaj. Bardzo trudno po prostu powstrzymać odruch, który powstaje na myśl o tej przerażającej prawie-stracie kogoś bliskiego.
Milknę na jakiś czas, zamknięte usta opierając o czubek twojej głowy. Wzbiera we mnie i wrze przedziwna mieszanka wzruszenia i poczucia winy. Przecież nie mogę ci na to pozwolić, żadne „poradzimy sobie”, nie może zaistnieć żadne „my”, ani na chwilę. Mam już trzydzieści lat i czy tego chcę, czy nie, muszę umieć jakoś żyć. Muszę dać sobie radę sama, bo najwyższy na to czas. A ty? Masz pięć lat mniej, karierę do rozwijania, życie z dala od ojczyzny. Wkroczyliśmy na różne szlaki, które może i krzyżują się czasem na krótką chwilę, niekiedy zdarza się im biec równolegle, ale prowadzą nas do różnych celów. Nie mogę ci pozwolić, byś ugrzązł w tym czymś, co mnie już złapało. Nie musisz niczego dla mnie poświęcać, nawet tej odrobiny czasu ponad to, co dotąd spędzaliśmy razem. Mam świadomość, że powinnam ci podziękować za chęć wsparcia, za to, że świadomie i nie bez znaczenia właśnie tu i teraz stajesz w opozycji do nieobecnego ojca, deklarujesz się z wielką pewnością. Taka postawa bardzo imponuje, zwłaszcza kobiecie, zwłaszcza – powiedzmy to wprost – w potrzebie.
- Dupek? – powtarzam, uśmiechając się pod nosem. – Takie ostre słowa, Dio, wstydź się. – i jak mam nie myśleć o tobie jak o grzecznym chłopcu, który jeszcze nie do końca wszystko wie, kiedy uparcie wciąż przychodzisz do mnie przebrany w złotą zbroję, jako uosobienie cech, o których równie dobrze świat mógłby zapomnieć?
Pewnie to nieprawda, a zbroja to tylko kawałek folii aluminiowej, który przykleił ci się do koszuli – resztę roboty odwaliły moje nieadekwatne wyobrażenia o świecie – czy robi to ze mną telewizja, nadchodzące macierzyństwo, czy po prostu nie mogę mieć już wymówek i czas przyznać się przed sobą, że są jeszcze we mnie resztki naiwnego idealizmu, to raczej nie ma znaczenia. To jedno z moich ulubionych usprawiedliwień na małe błędy – nie ma znaczenia. Tak, wiem jak to się skończy, więc chyba nie ma znaczenia, czy zobaczę się z Albertem w międzyczasie, czy nie. Nie ma znaczenia, czy i kiedy rzuciłabym pracę, równie dobrze więc było zrobić to jak najprędzej. Pora przyzwyczaić się do ciągłego przesiadywania w domu, do innego rodzaju ciszy niż ta, przy której odpoczywałam dotychczas.
Powtarzam do znudzenia, że to nieważne, ale przez moment czuję się po twoich słowach upokorzona, tak paskudnie żałosna, że aż mam ochotę odepchnąć cię od siebie, kto wie, czy nie wygonić z domu. Tylko dlatego, że obnażyłeś przede mną trudną do przełknięcia prawdę.
- Oszukuję się, co?
Dionisie Caragiale
Dionisie Caragiale
Salon - Page 2 Drw8AEh
Bukareszt, Rumunia
25 lat
czysta
neutralny
dziennikarz w Novyim Mirze
https://petersburg.forum.st/t1256-dionisie-caragiale#5009https://petersburg.forum.st/t1257-dionisie-caragiale#5025https://petersburg.forum.st/t1259-dionisie-caragiale#5029https://petersburg.forum.st/t1258-mircea#5027

Wto 20 Lis 2018, 22:24
- Musisz więc mi obiecać, że będziesz ostrożna. – Teraz szczególnie, Oleno. Nastały niepewne czasy, które od wszystkich wymagają nieustannej czujności. Nie wiem też, dlaczego nie mogłoby zaistnieć żadne „my”, choć nie w takim kontekście, który przychodzi zazwyczaj jako pierwszy do głowy. Przyzwyczaiłem się już do tego, że potrafię poświęcać się dla ludzi i nie boję się konsekwencji; dla Viorici czy choćby Oleny byłbym w stanie zrobić wszystko. Tak zwyczajnie, bez większego zastanowienia i długu wdzięczności. Traktowałem je jak moje siostry – z tą różnicą, że ta pierwsza była nią naprawdę, a druga – nieoficjalnie przyszywaną. Olena była w tym momencie osamotniona, sama musiała zmierzyć się z macierzyństwem i łatką porzuconej matki, dlatego tym bardziej chciałem ją wspomóc w miarę swoich możliwości. Kariera nie była dla mnie tak ważna jak ludzie, mimo że poniekąd zdawałem sobie sprawę, że pewnego dnia może mnie to zwyczajnie zgubić, ale też nie uważałem, bym akurat musiał ją teraz poświęcać. W wieku dwadzieścia pięciu lat byłem zaledwie na początku swojej drogi zawodowej i jeszcze wszystko mogło się zmienić. Owszem, chciałem być dziennikarzem, którego w przyszłości ludzie będą podziwiać, ale nie po trupach do celu – w tym momencie choćby ważniejszym dla mnie celem było utrzymanie naszej dwuosobowej rodziny odkąd odciął się od nas nasz ojciec. Nie chciałem już więcej korzystać z pomocy od strony dziadków mojej matki, jednak moja pensja, choć wcale nie była jakoś najgorsza, jeszcze nie pozwalała nam na godne życie.
- Dupek, Ola, dupek. Znam jeszcze wiele obraźliwych słów, ale nie chcę ich teraz mówić. – Brzmią one co najwyżej dziwnie w moich ustach, gdyż nie lubię na co dzień ich używać, jednak w takiej sytuacji nie miałem innego wyjścia, jak tylko dobitnie podkreślić to, co o nim sądzę. Nigdy nie przeszłoby mi przez myśl, aby tak się zachować; gdybym to ja był na jego miejscu, to z pewnością postąpiłbym inaczej. Nikt nie mówi przecież o ślubnym kobiercu w trybie natychmiastowym, lecz dojrzałości i odpowiedzialności, której bez wątpienia mu brakuje. – Wiem, ciężko zaakceptować rzeczywistość i przepraszam, że to akurat ja muszę ci to mówić wprost, ale… – Biorę głęboki oddech, po czym kiwam twierdząco głową na słowa Oleny. Pora powiedzieć prawdę na głos niż niepotrzebnie się łudzić. – Przykro mi z tego powodu, jednak nie chcę, żebyś się oszukiwała. Nie zasługujesz na to. – Atmosfera w salonie zrobiła się cięższa, ale Iordanou musiała to jakoś przełknąć; przytuliłem ją więc nieco mocniej i pocałowałem po przyjacielsku w czoło. W końcu postanowiliśmy zakończyć ten przykry temat, choć coś przeczuwałem, że to wcale tak łatwo się nie zakończy. Niemniej jednak resztę dnia woleliśmy spędzić na oglądaniu – a raczej nieustannym przełączaniu – filmów w telewizji, ciesząc się wolną chwilą i zajadając się słodkościami. Należało się nam.

Dionisie i Olena z tematu
Sponsored content


Skocz do: