Annika Lehtinen
Annika Lehtinen
Annika Lehtinen
Enontekiö, Finlandia
32 lata
medium
brudna
neutralny
zielarka, właścicielka "Czterech Liści"
https://petersburg.forum.st/t2192-annika-lehtinen#12410

Sob 23 Lut 2019, 21:53
Меня зовут
Annika Tille Lehtinen



DATA URODZENIA: 23 II 1967 r. / NAZWISKO MATKI: Huotari / WIEK: 32 lata
MIEJSCE ZAMIESZKANIA: Petersburg, Rosja / STATUS KRWI: brudna
STAN MAJĄTKOWY: przeciętny / ZAWÓD: zielarka, właścicielka Czterech Liści / KORGORUSZ: lis polarny


ALCHEMIA: 15 / FAUNA I FLORA: 20 LECZNICTWO: 20 / MAGIA KREATYWNA: 5
MAGIA ZAKAZANA: 0 / OKULTYZM: 35 / SIŁA: 5 / TRANSFIGURACJA: 5
WIEDZA MAGICZNA: 5 / ZAKLĘCIA I UROKI: 5 / SZCZĘŚCIE: 10 / TALENT: 10


Odkąd umarł, dziadek Olle zrobił się niezwykle gadatliwy.
Annika nie pamiętała, by kiedykolwiek opowiadał jej tyle i z takim zaangażowaniem jak wtedy, gdy spoczął już w zimnej, fińskiej ziemi, rozpoczynając swą ostatnią podróż ku wolności. Sama Lehtinen zawsze sądziła, że ten moment - to, gdy stajesz na początku długiej, wydeptanej przez renifery ścieżki, mającej doprowadzić cię do ostatecznego wyzwolenia - że to na tyle angażujące, by zwyczajnie nie być w stanie nawiązywać kontaktów z kimkolwiek, nawet gdyby się chciało. Dziadek Olle zburzył jednak to wyobrażenie, bo w chwili, w której po raz ostatni westchnęła nad jego świeżą mogiłą, rozpoczął swój entuzjastyczny monolog i nie milkł jeszcze przez wiele kolejnych lat.
Mówił dużo, czasem zupełnie bez przerw. Opisywał jej, co widzi i jak inaczej wygląda świat z tej nowej perspektywy, którą teraz przyjął. Niewiele pozostało w nim z tego kochanego, jednak na co dzień mrukliwego i zdystansowanego dziadka, którego pamiętała ze swego dorastania i przy którego ognisku zwykła przesiadywać. Nie, teraz w jego głosie brzmiała młodzieńcza energia, a przez wszystko, co mówił, przebijała się niemal dziecięca fascynacja.
Dziadek Olle umarł, ale w rzeczywistości jakby narodził się na nowo.
Gdy wreszcie wtrąciła się w jego monolog, poprosiła go, by opowiedział jej wszystko od początku - i dziadek to zrobił.
Zaczął od jej narodzin, ale zatrzymała go, poprosiła, by cofnął się jeszcze bardziej, by powiedział jej o rodzicach, o czasach, kiedy jej nie było jeszcze nawet w planach. Uśmiechnął się wtedy - nie widziała tego, ale czuła, słyszała w brzmieniu jego głosu, że musiał to zrobić - i wspomniał więc o jej matce, Irji Huotari i ojcu, Hannu. Oboje byli młodzi i piękni, oboje byli nasi. Byli dziećmi naszego klanu. Ona zajmowała się dziećmi, uczyła je; on pasł renifery, pędząc je razem z braćmi i dbając, by niczego im nie zabrakło. Dobrzy byli z nich ludzie. Nie powinni umrzeć tak szybko. Zabrała ich zaraza, Annika pamiętała. Jakaś choroby, której nazwy nie znała wtedy - i nie pamiętała też teraz. Wspomnienia zatarły się - z lęku, z niechęci do poznania strasznej prawdy - i teraz, choć minęło tyle lat, nie chciały wrócić. Nie pamiętała rodziców, którzy zostawili ją, gdy miała cztery lata. Jej całym światem był dziadek Olle. Dziadek, który westchnął teraz cicho, pokiwał głową, powtórzył, jak byli dobrzy i jak bardzo ją kochali. To, że byłaś inna, nie przerażało ich. Wielu przed nimi bało się i nie umiało sprostać takiej przyszłości, obowiązkowi wychowywania samaani, ale nie oni. Oni byli dumni - i gotowi.
Samaani to przewodnik duchowy, ten, który prowadzi - i ten, który słyszy. Przed nią był nim Aapo, przedtem stary Heikki, jeszcze wcześniej Jaska i Kaarle. Każde pokolenie miało swojego samaani, swój głos. Swojego opiekuna. Dla swojego pokolenia była nim ona, Annika.
Nigdy nie zapomnieliśmy o Tradycji, to dlatego, mówił dziadek Olle, gdy późną nocą kuliła się pod futrem i, szepcząc do tańczących ogni, prosiła, by opowiadał dalej. Nie zapomnieliśmy. Tradycja jest ważna. I to dzięki tej pamięci bogowie o nas nie zapomnieli, kochanie. Pamiętaliśmy - i oni pamiętali o nas. Inaczej bylibyśmy zgubieni. Nie potrafilibyśmy znaleźć ścieżki, gdyby ktoś nas nie prowadził. Dla jej klanu samaani byli łaską. Gdy któryś się rodził, był to znak, że bogowie wciąż patrzą na nich przychylnie. Bo przecież przewodnicy byli po prostu dziećmi, którzy uczyli się od nich, od bóstw, potężnych duchów. Sami byli duchem przysłanym po to, by przekazywać słowa patronów i przodków, i wciąż wskazywać drogę. Nie do zbawienia, mówił dziadek, ale po prostu do dobrego życia.
Annika nigdy nie czuła się takim duchem. Próbowała to poczuć. Mając sześć lat, szesnaście i dwadzieścia sześć, wielokrotnie próbowała poczuć coś... Coś innego. Jakąś siłę. Coś specjalnego, coś innego niż czułaby jako człowiek. Nie było niczego takiego. Ona przynajmniej nie potrafiła nic podobnego znaleźć.
Po prostu ich słyszała - ale nie bogów. Przodków.
Dziadek Olle był pierwszym, ale po nim przyszli inni. Nikt jej nie uczył, jak z nimi rozmawiać - to znaczy, nikt poza dziadkiem. Nie było już ani Aapo, ani Heikkiego, ani Jaski, ani Kaarle gdy Annika zaczęła słyszeć - i, przede wszystkim, rozumieć. Była Tolje, która uczyła ją wspaniałej, fascynującej sztuki uzdrawiania, która dawała jej posmakować goryczy i słodyczy ziół, i która mówiła, w jakich proporcjach mieszać je dla pożądanego efektu. Był Hugo, który opowiedział jej tyle o reniferach, który pokazał, jak żyć nie obok stada, ale ze stadem, i jak patrzeć na nie jak na członków rodziny. Nie było jednak samaani i wszystkiego, co powinna wiedzieć, Annika musiała nauczyć się od dziadka, nieżyjącego od kilku lat Olle.
On sam za życia nie był samaani. Był starszym, opoką klanu - jedną z wielu, obok innych starszych - ale nie spotkał się z łaską bogów. Stał się jednak jej przewodnikiem, bo nie miała innego.
Najpierw przyprowadził Katri, swoją babkę. Mówiła o tym, jak trudno jest czekać, gdy nie ma nikogo, przez kogo można by mówić. Mówiła, jak boli bycie odciętym od klanu - to, że można patrzeć, ale nie ma nikogo, kto mógłby słyszeć.
Potem przyprowadził jej rodziców, Haanu i Irję. Byli dumni, widziała to, gdy stanęli przy jej ognisku, pod płomieniami polarnej zorzy. Trzymali się za ręce i patrzyli na nią, rozedrgani, utkani z zimnych mgieł. Nic nie mówili, ale wiedziała, że są szczęśliwi. Gdy odeszli, w jej sercu pozostało ciepło.
Na koniec przyprowadził starego Heikkiego i ten nauczył ją, co to znaczy być samaani. Pokazał jej, jak układać kamienie w kręgu, by samodzielnie otworzyć sobie ścieżki tu, do nich, do umarłych, i jak słuchać, żeby usłyszeć. Nauczył ją słów w starym języku, które lepiej niż inne pokonują mgielne mury między światami i szeptów, którymi mogła wyrwać się z własnego niematerialnego, ułomnego ciała, by podróżować dalej, daleko, tam, gdzie jej - ich klan nigdy nie dotrze.
A potem, gdy znów została sama, dziadek Olle powiedział, że czasami odejście od Tradycji nie jest do końca złe. Annika pamiętała, że spojrzała wtedy na niego nierozumiejącym spojrzeniem, że chciała zaprotestować, ale on nie dał jej dojść do słowa. Nie chcę, żebyś o nas zapomniała, tego nie możesz. Ale idź, kochanie. Nasza Ścieżka... Nie znajdziesz jej tutaj. Żaden samaani jej tu nie znalazł. Ona jest gdzieś dalej. Gdzieś indziej.
Więc poszła. Zostawiła renifery, zostawiła Tolje i Hugo, zostawiła futra i wszystko, co znała - i poszła. Najpierw do Rovaniemi, potem do Oulu, potem do Helsinek. Do Tallina i Rygi, a potem - do Petersburga. Znajdź naszą Ścieżkę, powiedział dziadek i ona szukała, podążając tam, gdzie prowadziły ją głosy lub intuicja.
Miała poprowadzić klan, ale nie wiedziała gdzie. Ale oni czekali, a ona bardzo starała się wykorzystać czas, by znaleźć im miejsce.
Tradycja nie umiera, powiedział dziadek Olle, ale też nie tkwi bez ruchu. Ewoluuje. Wielu z nas nie chce się temu poddać, ale teraz już chyba nikt nie pyta nas o zdanie. Prowadź nas, kochanie. Będziesz wiedziała jak.
Bardzo chciała wiedzieć.
Osiadła w Petersburgu, bo któregoś dnia obudziła się na poddaszu swoich Czterech Liści - herbaciarni i apteki, założonej w starym, dawno zapomnianym lokalu który kupiła i wyremontowała za pieniądze zarobione na handlu futrami i schowane przez dziadka na czarną godzinę lub specjalną okazję, jak mówił - i nie chciała go opuszczać. Bo zeszła na dół, do swojej suszarni, pachnącej teraz nagromadzonymi przez lata ziołami, i poczuła się tu jak w domu. Bo wyjrzała za oknem i tam, na szarej, zamokniętej deszczem ulicy, zobaczyła dziadka Olle spoglądającego na szyld jej lokalu z uśmiechem i kiwającego głową z uznaniem.
To nie była Ścieżka klanu, ale może to była jej Ścieżka.
Dziadek w końcu przestał przychodzić, przestał się odzywać. Im bardziej uczyła się tego świata - tak różnego przecież od jej rodzinnego, bardziej archaicznego, w znacznym stopniu odgraniczonego od nowoczesności i postępu - tym rzadziej jej towarzyszył, by wreszcie, gdy poczuła się całkiem swobodnie, ucałować ją w czoło po raz ostatni i odejść. Nigdy nie próbowała go odnaleźć. Odprawiała rytuały, których nauczył ją Heikki i wzywała wielu, ale nigdy dziadka Olle.
Zasłużył na spokój. Powinien odejść i odpocząć, nie chciała mu w tym przeszkadzać.


Ostatnio zmieniony przez Annika Lehtinen dnia Sob 02 Mar 2019, 21:00, w całości zmieniany 3 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Nie 03 Mar 2019, 20:30
Здравствуйте!

Na wstępie muszę przyznać, że masz za sobą kawałek niezwykle ciekawej historii, Anniko. Wyruszyłaś w poszukiwaniu Ścieżki, choć nie wiedziałaś, gdzie ostatecznie trafisz. Szukałaś jej wytrwale, aż w końcu udało Ci się dotrzeć do niedalekiej Rosji, w której szybko się zadomowiłaś. Tylko czy ma ono jakikolwiek związek z Twoim klanem? A może zupełnie odwrotnie? Tego jeszcze nie wiesz, ale masz czas, by to odkryć. Obyś tylko się nie zawiodła.

Bonusy za kartę postaci

+5
Okultyzm (genetyka)
+5
Fauna i flora

W prezencie chciałbym podarować Ci niepozornie wyglądający sztylet z poroża renifera, który dostałaś w prezencie od swojego dziadka Olle. Choć dawno go wokół Ciebie nie ma, to przypomina Ci zawsze o jego obecności. Co więcej, używanie go w rytuałach powoduje chwilowy wzrost twoich umiejętności okultystycznych o 3 punkty. Dodatkowo otrzymujesz ode mnie moździerz do ubijania ziół, który na co dzień przydaje Ci się w pracy. Możesz także używać go w innych celach, gdyż potrafi zgnieść wiele rzeczy.

Na zakończenie

Stworzona przez Ciebie karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz na start 800 punktów fabularnych do wykorzystania w punkcie Mistrza Gry. Możesz już bez przeszkód zacząć rozgrywkę na forum, lecz przed rozpoczęciem fabularnych przygód Twojej postaci prosimy o skrupulatne uzupełnienie pól w profilu. Warto również wnikliwie zapoznać się z tematami zamieszczonymi w dziale fabularnym. W razie jakichkolwiek wątpliwości, problemów lub sugestii odnośnie rozwoju naszej magicznej społeczności, zachęcamy do kontaktowania się z administracją forum. Życzymy ciekawych rozgrywek w grze i przyjemnego spędzania z nami czasu!


Skocz do: