Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pią 03 Lut 2017, 16:20
Sala nr 69

W sali znajduje się szereg łóżek zasłoniętych jasnymi kotarami oraz nocnych szafek z lampką. Wyraźnie widać starania pielęgniarek, które starają się dbać, by w pomieszczeniu panowała przytulna i przyjazna atmosfera. Na kafelkowanych ścianach znajdują się pojedyncze obrazy przedstawiające głównie krajobrazy oraz martwą naturę. Pokój jest utrzymany w białej kolorystyce, w powietrzu zaś unosi się zapach lekarstw i eliksirów.

Łukasz Odrowąż
Łukasz Odrowąż
Sala nr 69 Tumblr_inline_p9yn1jqXtF1rxlhrp_250
Kraków, Polska
23 lata
czysta
neutralny
student medycyny, asystent, stażysta
https://petersburg.forum.st/t1475-lukasz-odrowaz#7375https://petersburg.forum.st/t1489-lukasz-odrowaz#7579https://petersburg.forum.st/t1490-a-dajcie-mi-wszyscy-swiety-spokoj#7581https://petersburg.forum.st/t1488-odrzel#7577

Pią 07 Wrz 2018, 20:55
21.06.1999


Był już po dość ciężkiej operacji, podczas której z jego lewej ręki powyciągano odłamki szkła, które wbiły mu się głęboko sięgając bez problemu ścięgien. Na szczęście Odrowąż żył w czasach, kiedy eliksiry czyniły cuda i w ciągu dosłownie paru dni wszystko powinno mu się w kończynie zregenerować, jednak póki co leżał na szpitalnym łóżku z innymi pacjentami i miał bardziej niesprawną niż sprawną rękę.
Nie przeszkadzało mu to uczyć się do pozostałych egzaminów, z których nie zamierzał się zwalniać. W końcu był praworęczny, nie istniały więc większe przeszkody, aby w ogóle mógł podejść i zdać wszystkie testy pozwalające mu pójść na pełnoprawny staż, który miał już zagwarantowany. W końcu już od dłuższego czasu pomagał w Hotynce i choć niekoniecznie był lubiany (zapewne przez to, że starał się pomagać dając swoje dobre rady) to jednak ciężko było zaprzeczyć, że wiedzę miał jak mało który student, a nawet stażysta.
Łukasz miał nadzieję, że to nie tylko czcze gadanie. W końcu nie dążył do sukcesu w zakresie lecznictwa tylko po to, by na końcu drogi się okazało, że do niczego się nie nadaje. To by było strasznie smutne, a do tego niczym by się nie różnił od reszty rodziny dążącej do totalnych głupot.
Jedyne co go zastanawiało to w którym miejscu zgubił swoją notatkę na temat kupałki. Podejrzewał, że na weselu, ale każdy z pracowników restauracji zaprzeczył, że w ogóle takową widział. Chłopak westchnął przeciągle zdając sobie sprawę, że albo musi zmarnować czas na zrobienie nowej notatki, albo uznać, że na ten temat wie już wszystko i skupić się na reszcie pliczku ze skróconym spisem wiedzy z tych kilku lat nauki.
Póki co postanowił upewnić się, że wie na blaszkę to, co ma pod ręką. Potem się zajmie notatkami z zajęć, które leżały u niego w domu i wbrew jego woli zbierały kurz, zamiast się do czegoś przydać.
Pocieszało go jedynie, że leżąc w szpitalu zawsze mógł podpytać jakiegoś lekarza o taką czy inną chorobę upewniając się co do faktów z pierwszej ręki.
Irka Odrowąż
Irka Odrowąż
Sala nr 69 Ytc0My2
Kraków, Polska
27 lat
czysta
za Raskolnikami
współwłaścicielka Piwnicy Bazyliszka
https://petersburg.forum.st/t878-irena-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t963-irena-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t879-podobne-wzywa-podobnehttps://petersburg.forum.st/t948-bazylia

Pon 08 Paź 2018, 21:59
Nie wiem, co sprawiło, że nie zdecydowałam się spędzić tej nocy w szpitalu – czy wciąż był to skutek szoku i zdezorientowania po wypadku na weselu Yaxleyów, czy dar przekonywania Łukasza, który zaręczał, że nie potrzebuje niańki i że moja obecność będzie go jedynie rozpraszała, a przecież powinien teraz każdą wolną chwilę poświęcić na naukę. Nie oponowałam, mimo że w każdym innym przypadku kłóciłabym się o to, jak powinien obecnie swój wolny czas wykorzystać. Może winny wszystkiemu był magomedyk, który obiecywał, że mój brat będzie miał zapewnioną najlepszą opiekę? Cokolwiek nie wpłynęło na moją decyzję, poskutkowało tym, że do Hotynki zmierzałam z duszą na ramieniu i wyrzutami sumienia tak ciężkimi, że kiedy znajdowałam się coraz bliżej szpitala, czułam jak z każdą chwilą trudniej stawiać mi kolejne kroki. Jakby nogi chciały wrosnąć mi w ziemię. Jakby chciały odroczyć moment, kiedy stanę w drzwiach jego sali nie zastając go tam, tylko gładko zaścielone łóżko i szeroko otwarte okna.
Jednak na głównym placu przed szpitalem nie ujrzałam stosów; wokół nie kręciła się niepokojąco duża ilość gwardzistów i dziennikarzy; żaden skrawek terenu nie został odgrodzony. W rejestracji koszmarnie zmęczona pielęgniarka głosem robota poinformowała mnie, że Łukasz już jest po operacji i że nie powinnam zajmować mu wiele czasu, ponieważ musi odpoczywać i w żadnym wypadku nie przemęczać się. Na piętrze, na którym go ulokowano, jak zwykle panował chaos – jednak typowy dla tego rodzaju miejsc, bez niepotrzebnych napięć prowokujących kolejne szybsze uderzenia serca zamykające się w błędne około. Do sali 69 podchodzę więc już nieco bardziej spokojna, niemal zrelaksowana, o ile o relaksie można mówić dzień po konfrontacji z jarchukami i w dniu, w którym w magicznych dzielnicach zapłonęły niezidentyfikowane stosy.
I ręce mi opadają, kiedy widzę Łukasza z nosem w notatkach. Nie mam jednak serca, żeby wypominać mu o zaleceniach lekarza. Skoro sam już niedługo zamierza nim zostać, powinien zdawać sobie z nich sprawę – a potem nie mieć pretensji do swoich pacjentów, którzy nie będą stosować się do jego światłych rad, tylko też siedzieć w książkach, kiedy winni regenerować siły. Każdy kij ma dwa końce.
- Jak się czujesz? – pytam od progu na tyle głośno, by mnie usłyszał, jednak na tyle cicho, by nie obudzić dwóch śpiących w tym samym pokoju mężczyzn. – Pielęgniarka powiedziała mi, że już jesteś po operacji. – Podchodzę bliżej dopiero, kiedy zwraca na mnie uwagę, po czym siadam na skraju jego łóżka.
Łukasz Odrowąż
Łukasz Odrowąż
Sala nr 69 Tumblr_inline_p9yn1jqXtF1rxlhrp_250
Kraków, Polska
23 lata
czysta
neutralny
student medycyny, asystent, stażysta
https://petersburg.forum.st/t1475-lukasz-odrowaz#7375https://petersburg.forum.st/t1489-lukasz-odrowaz#7579https://petersburg.forum.st/t1490-a-dajcie-mi-wszyscy-swiety-spokoj#7581https://petersburg.forum.st/t1488-odrzel#7577

Sob 20 Paź 2018, 18:29
Jakby nie patrzeć nie istniał żaden powód, dla którego Irena miałaby nad nim ślęczeć, skoro był w bezpiecznym miejscu, a ona z pewnością miała co robić w "Bazyliszku". A nawet jeśli nie zawsze mogła znaleźć tę zapijaczoną mordę, którą była ich siostra i upewnić się, że ten jej kochaś nie okazał się żadnym wycinaczem nerek i innych ważnych organów. Nie mówiąc o setce innych możliwości w kwestii jego zawodu, które mogły się spełnić. No ale Odrowąż nie był od tego, by działać przeciwko przeciw temu pożal się Boże związkowi, a od tego, by się uczyć i osiągnąć sukces. Więc się uczył.
A co do wolnego czasu - dlaczego nie miałby go wykorzystywać po swojemu? Jednego relaksował telewizor czy sen, drugą dobra książka, trzeciego gotowanie, czwartą zmywanie, a on lubił spędzać spokojne chwile na zdobywaniu wiedzy. Czuł się przy tym niemal jak dziecko z nową zabawką, jak zły bohater filmu czy literatury zdobywający wiedzę o tym, jak zdobyć władzę, jak ktoś, kto czyta książkę o szachach by wielokrotnie zwiększyć swe szanse na zwycięstwo w turnieju. Nie wydawało mu się, żeby to było coś złego, choć wiedział, że większość ludzi patrzy na jego hobby jak na dziwactwo. Zależnie od człowieka to dziwactwo było różnie oceniane - od takiego całkiem przydatnego, przez bezsensowne, aż po niebezpieczne (w końcu ile można się uczyć?). Może Łukasz nawet by się nad tym zastanowił, ale miał wszystkie te opinie gdzieś.
Czytał właśnie o odmianach kameleonki, kiedy w odwiedziny przyszła do niego jedna ze starszych sióstr. Nie zauważył jej od razu skupiając się na sposobach leczenia i wczytując się dokładnie w kwestię rozpoznawania objawów (gdyby wiedział co się stanie wypisałby je sobie wszystkie!). Kiedy jednak w powietrzu zawisło pytanie spojrzał na Irkę odsuwając trochę nogi, aby miała miejsce do siądnięcia.
- Już lepiej. Lewa ręka dalej jest prawie niewładna, ale na eliksirach pewnie za maksymalnie dwa dni powinno być już wszystko w porządku, a mnie powinni wypuścić do domu - powiedział licząc w duchu, że wyjdzie już jutro. Nie miał ochoty tu przebywać, przez całe życie zdąży się naoglądać tego miejsca. - A jak z tobą? To wszystko potoczyło się tak szybko, że nawet nie miałem jak listu wysłać - przyznał. Tak po prawdzie niedawno się obudził i aż dziw brał, że nie czuł się jak nowonarodzony po tej narkozie, którą mu zaoferowano. W sumie czuł się jeszcze dość dziwnie, ale nie narzekał na swój stan.
Irka Odrowąż
Irka Odrowąż
Sala nr 69 Ytc0My2
Kraków, Polska
27 lat
czysta
za Raskolnikami
współwłaścicielka Piwnicy Bazyliszka
https://petersburg.forum.st/t878-irena-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t963-irena-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t879-podobne-wzywa-podobnehttps://petersburg.forum.st/t948-bazylia

Pią 07 Gru 2018, 20:54
Delikatnym, lecz jednocześnie stanowczym gestem wyciągam mu z dłoni książkę, zamykając ją bezceremonialnie, nawet nie wysilając się, by założyć czymś miejsce, w którym skończył czytać, i odkładam na stolik obok. Może się wściekać, może mieć mi za złe, że mu przeszkadzam i nie pozwalam się rozwijać w taki sposób, w jaki on uważa za stosowne, ale, na wszystkie cuda świata, absolutnie nie powinien odmawiać mi poświęcenia chociaż pięciu minut na rozmowę, podczas której nic innego nie będzie go rozpraszało. Zwyczajnie jest mi to winien. Jako brat; jako pacjent; jako człowiek.
Wzdycham z rezygnacją, na chwilę zamykając oczy w nadziei, że ten gest pomoże mi przerobić słowa Łukasza na bardziej znośne. Wcale się tak jednak nie dzieje, więc otwieram je ponownie i pełne litości spojrzenie zawieszam na bracie.
- Jesteś pojebany – mówię z przekonaniem, chwytając jego prawą rękę i zamykając ją w swoich obu dłoniach. – W dwa dni może i będą potrafili sprawić, że odzyskasz w niej czucie, ale na moje oko przydałaby ci się jeszcze krótka, może tygodniowa rehabilitacja, żebyś miał pewność, że nie wystąpią żadne komplikacje. – Nie jestem magomedykiem, nie kształciłam się pod kątem uzdrowicielstwa, ale, wbrew temu, co może myśleć o mnie Łukasz, nie jestem głupia. Całkiem nieźle znam podstawy lecznictwa – były mi potrzebne nie tylko w Chatandze, gdzie niemal zawsze brakowało rąk do pracy w oddziale szpitalnym, ale również wtedy, gdy uczestniczyłam w misjach ratunkowo-przemytniczych, kiedy zawsze przydawał się ktoś, kto potrafił coś więcej poza przyklejeniem plastra, zabandażowaniem rany czy podaniem właściwego eliksiru. I dlatego tak dziwi mnie i denerwuje bezmyślność Łukiego. Bo czy będzie dobrym magomedykiem, jeśli na własnej skórze nie zazna tego, co powinien przejść pacjent i jak powinien być traktowany? – Chyba że chcesz oblać rok, bo podczas egzaminów tak zacznie boleć cię ręka, że będziesz zwijał się z bólu. Nie żartuję! – dodaję ostrzegawczo, kiedy dostrzegam, że chce zacząć protestować. – W Chatandze mieliśmy taki przypadek. Skończył się na amputacji. W twoim przypadku to byłoby równoznaczne z pogrzebaniem kariery uzdrowicielskiej, prawda? – Unoszę brew, nie daję mu jednak odpowiedzieć na to pytanie, bo zaraz znów się odzywam. – Ja natomiast mam się względnie nieźle. Opatrzyli mnie jeszcze w restauracji i kazali przyjść za kilka dni na kontrolę, ale już dzisiaj widzę poprawę. – Milknę, przygryzając wargę. Tak naprawdę obrażenia fizyczne wcale nie są dla mnie tak istotne – prędzej czy później zniknie po nich jakikolwiek ślad. Dużo gorzej sprawa ma się z psychiką, a dzisiejsze poranne wydarzenia ani trochę nie poprawiły mojej kondycji. Nie mam tylko pojęcia, jak o tych rewelacjach powiedzieć Łukaszowi. Wszystkie słowa wydają się niewłaściwe.
Łukasz Odrowąż
Łukasz Odrowąż
Sala nr 69 Tumblr_inline_p9yn1jqXtF1rxlhrp_250
Kraków, Polska
23 lata
czysta
neutralny
student medycyny, asystent, stażysta
https://petersburg.forum.st/t1475-lukasz-odrowaz#7375https://petersburg.forum.st/t1489-lukasz-odrowaz#7579https://petersburg.forum.st/t1490-a-dajcie-mi-wszyscy-swiety-spokoj#7581https://petersburg.forum.st/t1488-odrzel#7577

Nie 30 Gru 2018, 16:15
Kiedy poczuł, że książka wysuwa mu się z rąk spojrzał zdziwiony na Irenę i oburzył się wewnętrznie i zewnętrznie na działania siostry, kiedy ta mu nawet nie zaznaczyła strony. Jak już musiała mu zabierać podręcznik mogła być na tyle uprzejma, by mu nie utrudniać życia i pozwolić potem wrócić do kwestii rodzajów kameleonki. Jak śmiała!
- Ej, mogłaś mi chociaż zaznaczyć. Powinno być ci wstyd, że utrudniasz choremu bratu życie - powiedział burkliwie po czym sięgnął po swój katalog wiedzy i zaczął szukać zagubionej strony. Nie zamierzał odłożyć książki dopóki nie zaznaczy sobie, na czym skończył.
Wysłuchał wypowiedzi Irki, choć nie był co do niej przekonany. Uznał, że jednak wszystko w tej sytuacji raczej lekarz powinien wiedzieć, także to czy rehabilitacja będzie mu potrzebna, czy jednak nie. No i to tylko lewa ręka, prawą mógł pisać na egzaminach, a potem zajmować się takimi rzeczami jak rehabilitacja.
- A wiesz, że magomedycyna miała nagły rozwój i jeśli stracisz kość to przez noc po odpowiednich eliksirach możesz ją odzyskać? - spytał z uspokajającym uśmiechem. Osobiście był zachwycony tym, jak ta dziedzina się pięknie rozwija. - Podejrzewam, że jeśli nawet kość można odtworzyć to czucie w ręce bez rehabilitacji też. A jeśli nie pewnie ktoś mi o tym powie, choćby mój lekarz prowadzący - wytłumaczył uznając, że po takiej informacji jego siostra powinna się uspokoić, odetchnąć i przestać przejmować jego ręką.
Przewrócił oczyma i westchnął zły na jej kolejne słowa. Wygadywała takie głupoty, że aż mu się słabo zrobiło.
- Nie pogrzebię swojej kariery i nie zawalę roku. Już nie bądź taka pewna tej katastrofy! - wkurzało go to, bo zachowywała się jak ich matka. A przecież od studiów Łukasz się zaharowywał na śmierć i dawał radę, czemu teraz miałby nie dać? - Jestem w szpitalu, doskonale wiem, że nie bez powodu i jednak nie wypisałem się tylko po to, by się uczyć. Zluzuj trochę, jak ręka zacznie mnie boleć to sam będę sobie winny i wtedy będziesz mogła mówić "a nie mówiłam".
Odechciało mu się wszystkiego.
- Zresztą co mam ciekawszego niby robić w szpitalu niż się uczyć do egzaminów, co? - liczył, że ta kwestia zakończy ten - jego zdaniem - bezsensowny temat. I dopiero kiedy uznał, że już nie ma co o tym mówić podjął temat samopoczucia własnej siostry.
- I co? Przyjdziesz na kontrolę? - spytał licząc na odpowiedź twierdzącą. - Niektóre urazy można zauważyć dopiero po jakimś czasie - pouczył ją.
Dawał głowę, że jak już zostanie pełnoprawnym lekarzem nagle cała rodzina go doceni i zacznie pisać listy z prośbą o poradę lekarską. Niedoczekanie ich.
Irka Odrowąż
Irka Odrowąż
Sala nr 69 Ytc0My2
Kraków, Polska
27 lat
czysta
za Raskolnikami
współwłaścicielka Piwnicy Bazyliszka
https://petersburg.forum.st/t878-irena-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t963-irena-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t879-podobne-wzywa-podobnehttps://petersburg.forum.st/t948-bazylia

Pon 31 Gru 2018, 13:59
Może to rozdrażnienie, może stres wywołany ostatnimi, nieprzyjemnymi wydarzeniami, kumulującymi się i nacierającymi na mnie (i całą resztę świata przy okazji) niczym lawina, ale nie mogę powstrzymać się od ściągnięcia ust w dziubek, w pełnym niezadowolenia grymasie, kiedy słyszę uwagę Łukasza. Naprawdę chciałabym pozostać tak samo wyrozumiała i cierpliwa w stosunku do niego, jak zazwyczaj staram się być; naprawdę chciałabym wierzyć, że leki, jakie otrzymuje, sprawiają że nie jest w pełni świadomy tego, co mówi i co dzieje się z osobami w jego otoczeniu. Naprawdę chciałabym w tej chwili tylko tyle, niczego więcej. I chyba jedynie dzięki boskiej interwencji jestem w stanie powstrzymać wymowne spojrzenie na własną rękę oraz ugryźć się w język, by nie wypomnieć mu, że również zostałam ranna, zaś moje obrażenia wcale nie były mniejsze od jego. Ostentacyjnie odwracając wzrok w stronę drzwi, czekam aż skończy szukać miejsca, w którym przerwał czytanie i jakkolwiek je sobie zaznaczy.
- Tobie powinno być wstyd, że po wypadku, w którym ktoś z naszej rodziny mógł stracić życie, ty wolisz siedzieć z nosem w książkach i przejmować się tym, że twoja niesamowita pamięć będzie musiała zostać nadwyrężona szukaniem fragmentu, na którym przerwałeś czytanie – wypominam mu, nawet nie próbując ukryć w głosie żalu. Tym większego, że nie opuszcza mnie świadomość, że prawdopodobnie znów moje słowa odbiją się jak groch od ściany. Może gdybym nie była z Łukaszem tak blisko spokrewniona, zachwycałoby mnie, jak szczelnym murem się otacza, nie pozwalając do siebie docierać większości uwag – zwłaszcza tych nieprzychylnych. – Wiem. Ale jeśli w swojej przyszłej karierze zamierzasz opierać się wyłącznie na dokonaniach magomedycyny, w życiu nie chciałabym zostać twoją pacjentką. Jako lekarz, powinieneś dbać o swoich podopiecznych w każdym możliwym aspekcie i na wszelkie możliwe sposoby. Jako pacjent, powinieneś wiedzieć, że ludzie są omylni i wypadałoby dopuszczać do siebie każde możliwe rozwiązanie. – Im więcej mówię, tym bardziej łagodnieje ton mojej wypowiedzi. Na Welesa, przecież nie chcę na niego krzyczeć; nie chcę wychodzić stąd w gniewie, w środku kłótni. Nie potrafię być na niego długo zła, szczególnie że Łuki również ma trochę racji – nie powinnam się tak spinać. Wszyscy jesteśmy dorośli i wiemy, co dla nas najlepsze. Żadne z nas nie ma prawa w tak inwazyjny sposób mieszać się w cudze życie. – Dobrze wiesz, że nie jestem tym typem osoby, który mówi: a nie mówiłam. Po prostu nie chcę, żebyś przez głupie niedopatrzenie zmarnował sobie lata ciężkiej pracy. To by cię zabiło – dodaję cicho, bardziej w swoje ramię niż do niego.
Nie odwracam od razu głowy. Czuję, że oczy zaczynają mnie nieprzyjemnie zdradziecko szczypać i nie chcę, by Łukasz znowu widział mnie w tak niepoukładanym stanie. Nawet odsuwam się od niego kawałek, obiema dłońmi przecierając twarz – niby próbując pozbyć się zmęczenia tą krótką, choć intensywną wymianą zdań, w rzeczywistości jednak starając się zamaskować zwilgotniałe oczy. I nawet na jego pytanie jedynie kiwam głową, nie bardzo ufając własnemu głosowi. Oczywiście, że przyjdę, nie jestem nieodpowiedzialna; nie jestem niesłowna. Obietnica, złożona choćby obcemu człowiekowi, jest dla mnie ważna w takim samym stopniu, jakbym składała ją bogom czy rodzinie.
Łukasz Odrowąż
Łukasz Odrowąż
Sala nr 69 Tumblr_inline_p9yn1jqXtF1rxlhrp_250
Kraków, Polska
23 lata
czysta
neutralny
student medycyny, asystent, stażysta
https://petersburg.forum.st/t1475-lukasz-odrowaz#7375https://petersburg.forum.st/t1489-lukasz-odrowaz#7579https://petersburg.forum.st/t1490-a-dajcie-mi-wszyscy-swiety-spokoj#7581https://petersburg.forum.st/t1488-odrzel#7577

Wto 22 Sty 2019, 18:33
Oboje musieli robić głupie miny podczas tej kłótni. A widząc ich na co dzień pomyślałby kto, że takowe nie są dla nich, że wyglądają zarazem dumnie i przyjaźnie, że nie są zdolni do takich ciągłych sprzeczek, przekomarzanek czy kłótni. To była ironia, że mając ze sobą chyba najwięcej kontaktu (wszak większość ich rodziny jednak została w Krakowie) zamiast się jakoś wspierać ciągle mieli ze sobą jakiś problem. Ale może to rodzinne, narodowe albo - co gorsza - to dowód na to, że wcale tak bardzo nie dorośli. W końcu ich sprzeczki przypominały kopanie się pod stołem podczas obiadu, tylko teraz Łukasz miał jakieś szanse na zwycięstwo, bo mimo że prawie najmłodszy jednak podrósł i zmądrzał. Przynajmniej w niektórych kwestiach, można się kłócić jakich.
Leki mogły mieć jakiś wpływ na jego zachowanie, ale prawda była taka, że przecież takie zachowanie było jego w stylu. A Odrowąż nawet się nie zastanawiał nad ich wpływem, bo też nie był pewien kiedy dokładnie Irena da radę go odwiedzić (i czy w ogóle to planuje, w końcu mówił jej, że niańki nie potrzebuje, mogła się więc obrazić). A rany swej siostry uznawał za mniejsze, bo skoro dała radę bez operacji, nocy w Hotynce, ma tylko przyjść na kontrolę... I nie nie uwzględniał urazów psychicznych. Ale to chyba nie było nic nowego, nawet on zdawał sobie sprawę, że na psychologa czy psychiatrę się nie nadaje.
- Ktoś z naszej rodziny stracił? Nie - zadał pytanie już dość zły tylko po to, by zaraz na nie odpowiedzieć i wskazać - w jego mniemaniu - błędne myślenie Irki. - Ktoś stracił? Chyba tylko świadkowa, ale jej nawet nie znałem, więc ciężko bym za nią płakał. A pamięć przez leki mam osłabioną i to mogłabyś wziąć pod uwagę, a nie się mnie czepiać, że nie płaczę za martwymi krewnymi, choć na dobrą sprawę wszyscy przeżyli - skrzyżował ramiona na ile mógł, w końcu z jego ręką jeszcze nie wszystko było w porządku. Na dobrą sprawę co by osiągnął, gdyby słuchał swojej rodziny? Pewnie nie miałby szansy na taką karierę jak teraz.
- A na czym mam się opierać jak nie na dokonaniach magomedycyny? - spytał prowokacyjnie w jego mniemaniu. Już widział miny tych uzdrowicieli, którym oświadczyłby, że te odkrycia to nie wszystko i należy się kierować sercem, uczuciem, przeczuciem czy cokolwiek jego siostra miała na myśli. Jakim cudem miałby zadbać o pacjentów nie kierując się przede wszystkim zdobytą dotychczas wiedzą? Obłęd. - Jak tak bardzo chcesz mogę skonsultować się jeszcze z jakimś innym lekarzem, pełno ich tutaj, ale jak dla mnie leczenie polega przede wszystkim na wykorzystywaniu wiedzy magomedycznej.
Przez chwilę zastanawiał się co zrobić. Wreszcie poklepał ją po ramieniu prawą ręką i łagodnym gosem zapewnił:
- Nie zmarnuję.
Spojrzał na jej dziwną reakcję i trochę się zaniepokoił. Może Irena powinna była jednak trafić na obserwację? Zanim jednak zaryzykował wybiegnięcie z łóżka czy wołanie po doktora spytał siostry:
- Wszystko w porządku? Nie wyglądasz najlepiej.
Irka Odrowąż
Irka Odrowąż
Sala nr 69 Ytc0My2
Kraków, Polska
27 lat
czysta
za Raskolnikami
współwłaścicielka Piwnicy Bazyliszka
https://petersburg.forum.st/t878-irena-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t963-irena-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t879-podobne-wzywa-podobnehttps://petersburg.forum.st/t948-bazylia

Sro 13 Mar 2019, 21:42
Niedowierzanie tak silnie odciska się na mojej twarzy, że mam wrażenie, jakby każde słowo wypowiedziane przez Łukasza było niczym więcej, jak kolejnym policzkiem wymierzonym (nie tyle, co w moją fizyczną skorupę, ale w rozrastające się we mnie idee) z taką precyzją, by każda cząstka mojego ciała przeszywana była niemożliwym do zniesienia bólem. Czuję jak pod ciężarem jego perory skwierczy we mnie każdy atom; czuję, że jeszcze chwila, a nic nie będzie już w stanie scalać mnie w jeden organizm – drobina po drobinie rozpadam się, jak zwęglone przerastającymi mnie oczekiwaniami truchło. By zapobiec własnej katastrofie, ze złością otwieram usta, lecz próba natychmiastowego sprzeciwu zagłuszona zostaje przez ponowną lawinę wypowiedzi mojego brata.
W wyrazie bezbrzeżnej bezradności zaciskam dłonie w pięści. Czuję, jak frustracja falami spływa mi do koniuszków palców – tak długo, że w pewnym momencie samoistnie się rozwierają. Już nie mam siły trzymać ich w niepewności gniewu.
- Może ze względu na twój wątpliwy stan zdrowia i umysłu, nikt nie przekazał ci, że Jadwinia została pogryziona przez jarchuka. Jeśli dobrze orientuję się w dokonaniach tej twojej cudownej magomedycyny, już w chwili obecnej możesz uznać ją za martwą – mówię dziwnie wypranym z emocji głosem. Prawie nie poznaję samej siebie; prawie czuję, jak serce fragment po fragmencie skuwa mi warstwa lodu: w środku i na zewnątrz, zamieniając w nieskazitelną, niewzruszoną na zaskakujące podrygi bryłę. To uczucie przyprawiające mnie o mdłości tym silniejsze, że przez pasma myśli przedziera się niepokojąca koncepcja, że Łukasz (nie)czuje się tak dzień w dzień. – Ale może nie robi to na tobie wrażenia, bo też prawie jej nie znałeś? Tak samo, jak Halszki, którą razem z Twardowskim uznano za zaginionych?
Wzburzenie kłębi się we mnie nieprzyjemnie; wzbiera goryczą, która przez wszystkie te lata odkładała się niepostrzeżenie na dnie mojego serca i teraz, wzruszona ostatnim, brakującym składnikiem, postanowiła doznać osobistego, osobliwego katharsis, wybuchając niczym uśpiony od wieków wulkan.
- Widzisz. Jest różnica między wyłącznie, a przede wszystkim, o której podświadomie wiesz. – Chwytam się tych dwóch słów, jak brzytwy, niewzruszona, że mogę tym jedynie bardziej rozpłatać już wystarczająco poszarpane i wykrwawiające się serce. – Bo przede wszystkim zostawia tę drobną lukę na zwyczajne, ludzkie odruchy, których najwyraźniej tobie zawsze będzie brakowało.
Powinnam udławić się własnymi słowami. Powinnam palić się ze wstydu swoją – może zbyt przesadzoną – reakcją. Pewnie powinnam też przeprosić – niekoniecznie Łukasza, ale jego tymczasowych współlokatorów, że byli cierpliwymi, cichymi świadkami tego rodzinnego dramatu. Ale mimo osiadającego mi na sercu ciężaru, czuję się dziwnie lekko. Jest mi z tym nieswojo – jakby ktoś niespodziewanie, odwróciwszy wcześniej moją uwagę, wygrzebał mi z brzucha wszystkie wnętrzności.
- Nie. – Nic nie jest w porządku. Nie daję mu jednak możliwości, by jakkolwiek bardziej przejął się tą lakoniczną odpowiedzią, bo już wstaję i bez słowa podchodzę do drzwi. – Odpoczywaj.
Nie: do widzenia; nie: na razie; nie: cześć. Nie jestem gotowa na pożegnanie w jakiejkolwiek formie. Nie w tym konkretnym czasie.

Irka i Łukasz z tematu
Sponsored content


Skocz do: