Antykwariat „Czarny Kruk”
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pią 03 Lut 2017, 16:41
Antykwariat „Czarny Kruk”

Antykwariat „Czarny Kruk” nie cieszy się zbyt wielką sławą, mimo że oferuje wiele unikatowych przedmiotów o wartości historycznej czy materialnej. Umieszczony jest w dwupiętrowej kamienicy – na pierwszym piętrze znajduje się sklep z najistotniejszym asortymentem, a na drugim magazyn niedostępny dla zwykłej klienteli. Samo wnętrze lokalu jest przestrzenne, choć jednocześnie chaotyczne – czarodziej bez problemu może zgubić się w rzędach regałów, lecz sam właściciel, który prowadzi ten rodzinny interes od lat, zdaje się znać to miejsce na pamięć. Doskonale wie, co ma w swojej licznej kolekcji – poczynając od obrazów, rzeźb, książek a kończąc na rycinach czy innych wyrobach artystycznych. Można jednak odnieść wrażenie, że nie wszystko chce sprzedać – być może stąd ta mała popularność interesu. Nazwa antykwariatu wzięła się nie bez powodu – za ladą znajduje się duża klatka z czarnymi krukami, do których właściciel ma słabość.

Yelizaveta Dolohova
Yelizaveta Dolohova
Antykwariat „Czarny Kruk” Tumblr_ooifndvChq1up33koo3_250
Ufa, Rosja
25 lat
błękitna
neutralny
alchemiczka, nieoficjalnie trucicielka
https://petersburg.forum.st/t2038-yelizaveta-dolohovahttps://petersburg.forum.st/t2040-yelizaveta-dolohovahttps://petersburg.forum.st/t2039-trucizna-jest-bronia-kobiethttps://petersburg.forum.st/t2041-tiberius

Pon 12 Lis 2018, 20:40

19.07.1999

Antykwariat może nie cieszył się dużą popularnością wśród czarodziejów, szczególnie wśród tej wyższej warstwy czarodziejskiego społeczeństwa Federacji Rosyjskiej, jednakże Yelizaveta chętnie przystała na propozycje swojego drogiego przyjaciela jeszcze z czasów szkolnych - Dionisiego Caragiale. Dolohova miała nadzieję na znalezienie czegoś unikalnego, czegoś, co być może przyda jej się w pracach alchemicznych lub po prostu wzbudzi na tyle jej ciekawość, aby chciała to nabyć. Cieszyła się z tego spotkania jeszcze bardziej, jeżeli w perspektywie miała tak dobre towarzystwo. Owszem, mogła nie zgadzać się w wielu kwestiach ze swoim przyjacielem, ale to on był jej ostoją w szkole i to on zawsze potrafił sprawić, że jej blade oblicze jaśniało od szerokiego, radosnego i przede wszystkim szczerego uśmiechu. Jako arystokratka nauczyła się perfekcyjnie udawać emocje, chowając te prawdziwe uczucia za wąsko zaciśniętymi ustami i maską obojętności. Tymczasem przy Dionisie mogła czuć się zupełnie swobodnie. Chociaż nawet idąc z nim nie traciła tej gracji, z którą się poruszała. Miało się wrażenie, jakby jej stopy odziane w pantofle, w ogóle nie dotykały podłoża. Była ubrana mniej oficjalnie, chociaż nadal zgodnie z wytycznymi etykiety rodowej - nie mogła popełnić publicznie żadnego faux pas. Mimo to, jej włosy zamiast spięte, luźno powiewały na wietrze, dopiero teraz ukazując swoją długość. Na jej twarzy nie było ani krzty makijażu, który - na szczęście - nie był Lizie do niczego potrzebny. Od lat mogła cieszyć się nieskazitelną cerą, a zmorzycy zawdzięczała brak jakichkolwiek przebarwień oprócz delikatnych rumieńców na policzkach.
- Szukasz czegoś konkretnego? - zagadnęła, kiedy weszli do środka, a ona stanęła w zagraconym pomieszczeniu. Od natłoku zgromadzonych cudowności dostawała oczopląsu. Wzrokiem przeczesała uważniej pierwszą ścianę rupieci, czy, jak kto woli, antyków. Obejrzała się przez ramię na swego towarzysza.
Dionisie Caragiale
Dionisie Caragiale
Antykwariat „Czarny Kruk” Drw8AEh
Bukareszt, Rumunia
25 lat
czysta
neutralny
dziennikarz w Novyim Mirze
https://petersburg.forum.st/t1256-dionisie-caragiale#5009https://petersburg.forum.st/t1257-dionisie-caragiale#5025https://petersburg.forum.st/t1259-dionisie-caragiale#5029https://petersburg.forum.st/t1258-mircea#5027

Wto 13 Lis 2018, 21:23
Wizyty po antykwariatach stały się moją cotygodniową rutyną już dawno temu. W Bukareszcie miałem swój ulubiony – nazywał się „Gaudeamus” i znajdował się tuż przy Calea Victoriei, jednej z głównych ulic zapomnianego Paryża Wschodu. Prowadziła go kobieta w podeszłym wieku o imieniu Costina, zajęła się nim w spadku po przedwcześnie zmarłym mężu niemal trzydzieści lat temu. Przez resztę życia była już sama, choć ona za każdym razem  uparcie twierdziła, że przecież jest inaczej – otoczona dookoła cennymi (ale nie tylko, bibelotów tam nie brakowało) i gromadzonymi przez lata przedmiotami, czuła się spełniona. Zawsze służyła dobrą radą i mocną, turecką kawą; skora była zarówno do pogaduszek, jak i do nieocenionej pomocy przy znalezieniu unikatów w swoim antykwariacie. Czasem wpadałem tam tylko po to, aby zwyczajnie zamienić kilka słów czy na dzień dobry przynieść jej jeszcze ciepłe gogoși z ulubionej piekarni za rogiem. Przychodziłem w końcu do niej odkąd tylko pamiętam – z Vioricą mówimy do niej żartobliwie tanti Costi. W Petersburgu za to nie odkryłem jeszcze zbyt wielu miejsc podobnych do „Gaudeamusa” – jedynie „Czarny Kruk” na Niedźwiedzim Ryku był jednym z tych dobrze mi znanych od czasów szkolnych antykwariatów. Zdawał się być więc dziś idealnym miejscem na wyprawę z Yelizavetą, z którą właśnie przekroczyliśmy próg sklepu. Stary Vadim jak zwykle siedział za ladą, paląc papierosy i pijąc zapewne którąś już z rzędu kawę.
- Dzień dobry. – Przywitawszy się uprzednio z właścicielem, którego poznałem już kilka lat temu, od razu zwracam się do Yelizavety z lekkim uśmiechem na twarzy, aby po krótkim namyśle udzielić odpowiedzi na jej pytanie: – Nie wiem, czy chcę czegoś konkretnego, jeśli mam być szczery. Z jednej strony chciałbym znaleźć coś, co pomogłoby rozwikłać zagadkę związaną z Czarnym Słońcem, a z drugiej – nie pamiętam czy wspomniałem, ale pracuję od pewnego czasu nad artykułem związanym z Romanovami. Szukam czegoś, co po prostu wskazałoby mi jakiś trop. Dobrze wiesz, że w takich miejscach jak to można znaleźć wszystko. Czasem zupełnie przez przypadek. – Już sam nie wiem gdzie i w którym kierunku powinienem prowadzić poszukiwania. Nieustannie czuję, że zapędziłem się w kozi róg, a to coś, czego przecież nie lubi żaden z dziennikarzy. Antykwariat wydawał mi się więc odpowiednim miejscem, by spróbować wydostać się z zawodowego zastoju – pod warunkiem, że udałoby mi się natknąć na coś cennego. – Co o tym myślisz? – pytam z ciekawością w głosie, po czym bacznie zaczynam rozglądać się po pomieszczeniu. Nie chciałem wyciągać Oleny z domu, choć to z nią najchętniej bym tu przyszedł – niemniej jednak powinna odpoczywać, dbać o swoje dziecko i nie narażać się na żadne niebezpieczeństwa, dlatego ostatecznie postanowiłem umówić się z Dolohovą. Tak naprawdę ostatnio nie mieliśmy zbytnio okazji, by móc cieszyć się swoim towarzystwem, więc szczerze się ucieszyłem, gdy przystała na tę propozycję.
Yelizaveta Dolohova
Yelizaveta Dolohova
Antykwariat „Czarny Kruk” Tumblr_ooifndvChq1up33koo3_250
Ufa, Rosja
25 lat
błękitna
neutralny
alchemiczka, nieoficjalnie trucicielka
https://petersburg.forum.st/t2038-yelizaveta-dolohovahttps://petersburg.forum.st/t2040-yelizaveta-dolohovahttps://petersburg.forum.st/t2039-trucizna-jest-bronia-kobiethttps://petersburg.forum.st/t2041-tiberius

Wto 13 Lis 2018, 22:50
Można powiedzieć, że dzieciństwo i generalnie życie Dolohovej pod względem zwiedzania było nad wyraz nudne. Najodleglejsze miejsca w jakich była to Petersburg, gdzie odbywała kurs eliksirowarstwa, albo odwiedziny u swojej cioteczki Hekate w Odessie, gdzie mieszkała wraz ze swoim potomstwem i małżonkiem - obecnym nestorem rodu Zakharenko. Sama Yelizaveta z powodu problemów zdrowotnych zwiedzała jedynie wszelkie zakamarki rodowej posiadłości w Ufa, nie mając zbyt dużej sposobności nawet do dokładnego zbadania lasów, okalających rezydencję Dolohovów. Po cichu nad tym ubolewała, tęsknym wzrokiem zerkając na to co rozciągało się wokół przez okno w wysoko położonej komnacie. Jej życie towarzyskie było trochę bogatsze, kiedy przez krótki okres czasu zajmowała się alchemią w petersburskim szpitalu, co niejako zmuszało ją do przebywania między ludźmi i nawiązania kontaktów towarzyskich. Wbrew pozorom nie było to zadaniem karkołomnym, raczej długoterminowym. W tamtym jakże krótkim okresie zwiedziła kilka interesujących miejsc w Petersburgu, znajdując te, do których wracała bardzo chętnie. Jednakże nie miała przyjemności odwiedzić "Czarnego Kruka", chociaż mijała to miejsce, nigdy nie wyglądało na tyle zachęcająco, aby zaprosić arystokratkę do środka.
Przywitała się z właścicielem spokojnym dzień dobry i przeszła dalej. Delikatnie zmrużyła powieki, przyglądając się uważnie zabytkowym eksponatom, jak pewnie nazwałby je właściciel antykwariatu. Zwróciła swoją uwagę w stronę Caragialego. - Romanov? - zainteresowała się, o czym mógł świadczyć jej ton głosu, jak i nieznacznie uniesione brwi ku górze. - Nie wspominałeś, że interesujesz się historią dynastii - zagaiła zaczepnie, a na jej malinowe usta wygięły się w nieco zaczepny uśmiech. Cóż, może mogłaby mu w tym pomóc? Chociaż o Romanovach nie mówiło się wiele to może w obszernej bibliotece pośród starych zapisków i listów znalazłaby coś interesującego na temat tejże dynastii. Dionisie wiele razy wyciągnął do niej pomocną dłoń, być może przyszedł czas na częściową spłatę długów. - Całe szczęście, że zabrałeś ze sobą odpowiednią osobę do wyszukiwania wszystkiego, co może łączyć się z arystokracją - dodała po chwili, ruszając naprzód. Jej krok był płynny, mimo iż nie znajdowała się na salonach to poruszała się z iście salonową gracją. Chociaż nie przyznawała tego głośno, stęskniła się za nim. W czasie szkoły obdarzyła go sympatią i zaufaniem, co w przypadku Lizy było naprawdę wielkim wyczynem.
Dionisie Caragiale
Dionisie Caragiale
Antykwariat „Czarny Kruk” Drw8AEh
Bukareszt, Rumunia
25 lat
czysta
neutralny
dziennikarz w Novyim Mirze
https://petersburg.forum.st/t1256-dionisie-caragiale#5009https://petersburg.forum.st/t1257-dionisie-caragiale#5025https://petersburg.forum.st/t1259-dionisie-caragiale#5029https://petersburg.forum.st/t1258-mircea#5027

Sro 14 Lis 2018, 00:08
Dobrze wiem, że nasze życia różnią się diametralnie. Ja zawsze mogłem robić wszystko i być normalnym dzieciakiem, a potem i nastolatkiem – podczas gdy Yelizaveta była trzymana pod kloszem. Znamy się przecież już tyle lat, razem chodziliśmy do szkoły i rozumiemy się naprawdę dobrze w wielu sprawach. Niemniej jednak wciąż była dla mnie pewnego rodzaju tajemnicą; rozsiewała wokół siebie tę specyficzną aurę, której nigdy nie potrafiłem opisać słowami, choć jednocześnie czułem, że zachowywała się przy mnie swobodnie, co było dla mnie zupełnie sprzeczne. Nigdy nie dostąpiłem co prawda zaszczytu, by odwiedzić ją w rezydencji w Ufie, nie miałem też szans, aby pokazać jej Bukareszt, miejsce, w którym się urodziłem i spędziłem najlepsze lata swojego życia, dlatego też myślałem, by może w najbliższym czasie – jeśli uda mi się dostać wolne w pracy – zabrać ją tam choćby na dwa dni. Szczerze brakowało mi Yelizavety, gdyż ostatnimi czasy bardzo umiarkowanie była obecna w mojej codzienności, nie mówiąc o nieustannej tęsknocie do Bukaresztu. Nigdy nie lubię się usprawiedliwiać, lecz teraz wyjątkowo musiałem zrzucić to na karb pracy, która nie dawała mi spokoju i chwili wytchnienia. Codziennie działo się coś nowego i ważnego, przez co naczelny narzucił nam nieprawdopodobne tempo, by zwiększyć nakład naszej gazety i pobić rekord sprzed kilkunastu miesięcy. Nie wiem, czy to było jeszcze możliwe, ale wciąż niewiele miałem do gadania akurat w tej kwestii.
- Tak, Romanov – potwierdzam kiwnięciem głowy, przyglądając się kilku książkom na jednym z regałów. – Dalej uważam, że to wciąż temat, który nie został całkowicie wyczerpany. Ta cała masakra moim zdaniem została zbyt szybko zamieciona pod dywan. – Może zrobili to celowo i nie powinienem się w to mieszać. Jeśli zadajesz niewygodne pytania, to sam stajesz się kimś niewygodnym, ale taką przecież miałem pracę. Dotrzeć do prawdy to jedno z moich zadań. – A ty, co o tym osobiście sądzisz? Myślisz, że wszystko było już powiedziane? – Bez wątpienia interesuje mnie zdanie Yelizavety. Zapewne Dolohova wiedziała o wiele więcej na ten temat niż ja; obracała się w końcu na co dzień w towarzystwie Starszyzny, to było jej naturalne środowisko, a ja – pomimo częściowych związków z rodziną Drăculescu przez moją matkę – raczej świadomie trzymałem się na uboczu. Nie w głowie były mi salony. – Trafne spostrzeżenie. Widzisz, nic nie dzieje się przez przypadek – mówię z lekkim rozbawieniem w głowie, po czym figlarnie puszczam jej oczko i zabieram się za przeglądanie książek. Może powinienem poszukać czegoś związanego z symboliką i okultyzmem? Znak Czarnego Słońca był już powszechnie znany, choć wciąż nie wiadomo skąd pochodził.
Yelizaveta Dolohova
Yelizaveta Dolohova
Antykwariat „Czarny Kruk” Tumblr_ooifndvChq1up33koo3_250
Ufa, Rosja
25 lat
błękitna
neutralny
alchemiczka, nieoficjalnie trucicielka
https://petersburg.forum.st/t2038-yelizaveta-dolohovahttps://petersburg.forum.st/t2040-yelizaveta-dolohovahttps://petersburg.forum.st/t2039-trucizna-jest-bronia-kobiethttps://petersburg.forum.st/t2041-tiberius

Pią 16 Lis 2018, 00:44
Była niejako skazana na życie w wyjątkowo mrocznej klatce, jaką zdawała się być twierdza w Ufa. I trudno stwierdzić czy owa aura, którą Dolohova roztaczała wokół siebie była zakodowana w jej genach, przychodziła wraz z wychowaniem, czy po prostu wynikało to z jej charakteru. Zaskakującym faktem było to, że pomimo zażyłej przyjaźni i wielkiego zaufania, jakim darzyła Caragiale, nie złożyła mu nigdy propozycji odwiedzin w Ufa. Czasem wydawało jej się, że pomimo swobody, jaką odczuwała w jego obecności, stawała się inną osobą. Mury Ufa przesiąknięte były latami alchemicznych i często nielegalnych działań jej przodków, a od ukończenia kursu także i jej. Dionisie wydawał jej się za dobry na to, aby poznać ją właśnie taką - trucicielkę, która z kamienną twarzą i przerażającym skupieniem warzy kolejne eliksiry, które niosły za sobą cierpienie, a nawet śmierć. Przy nim była inna, jakby lepsza? Na chwilę zapominała o dziedzictwie Dolohovów, zapominała o jej życiu splamionym śmiercią już od samego poczęcia i potrafiła przywołać na bladą twarz coś więcej niżeli wyćwiczony przez lata uśmiech. To przy nim najczęściej decydowała się na spontaniczny, melodyjny śmiech. To przy nim jej niebieskie oczy, przypominające zachmurzone niebo, jaśniały słońcem na nowo. Nie chciała tego zmieniać, Ufa było zbyt mroczne dla kogoś takiego jak Dionisie. Wystarczyła jej świadomość, że gdzieś z tyłu głowy zapewne przywoływał wszystkie zasłyszane o Dolohovach historie.
Na jego stwierdzenie uśmiechnęła się tajemniczo, jakby w głowie urodziła się odpowiedź na jego stwierdzenie, ale w ostatniej chwili postanowiła ją zachować dla siebie. Podeszła do regału z książkami, wspinając się na palcach, aby dokładniej dojrzeć tytuły pozycji, przykrytych częściowo kurzem.
- Myślę, że nie. Chociaż Romanovów już nie ma, to temat pozostaje ciągle żywy - odparła, po długim namyśle, rozważając wszystkie za i przeciw podzielenia się z przyjacielem taką, a nie inną opinią. Po kolejnej dłuższej chwili zwróciła twarz w jego stronę, która na chwilę spoważniała, chociaż w jej oczach tańczyły te iskierki, które pojawiały się za każdym razem, gdy niewiarygodnie ambitna czarownica, jaką była Yelizaveta stawała przed nowym wyzwaniem. - Pomogę ci, spróbuję znaleźć coś w rodowej bibliotece, ale proszę cię już teraz. Jeżeli poproszę, abyś się nie wtrącał to usłuchaj, dobrze? - na spokojną twarz Lizy wpełzło zmartwienie. Ze wszystkich rzeczy, jego krzywdy bałaby się najmocniej. Sama nie wiedziała, dlaczego zdecydowała się na pomoc. Przecież jako zwolenniczka Starszyzny powinna stać na straży tego, co ewentualnie zostało ukryte. A z drugiej strony poczuła ekscytację. Powróciła do leniwego przeglądania ustawionych obok siebie książek.
Dionisie Caragiale
Dionisie Caragiale
Antykwariat „Czarny Kruk” Drw8AEh
Bukareszt, Rumunia
25 lat
czysta
neutralny
dziennikarz w Novyim Mirze
https://petersburg.forum.st/t1256-dionisie-caragiale#5009https://petersburg.forum.st/t1257-dionisie-caragiale#5025https://petersburg.forum.st/t1259-dionisie-caragiale#5029https://petersburg.forum.st/t1258-mircea#5027

Sob 17 Lis 2018, 00:16
- Będę wdzięczny – odpowiadam ze stonowanym uśmiechem na twarzy, pokazując dziewczynie jedną ze starych książek o historii świata magicznego. Każdy z rodów Starszyzny miał swoją opowieść. Uczyliśmy się o nich już we wczesnych latach szkolnych, choć ta związana z Dolohovami i ich zamkiem w Ufie zawsze wydawała mi się być pełna tajemnic. Zbyt wiele legend krążyło wokół jej nazwiska, ale nigdy nie pytałem, co jest prawdą, a co nie. Były między nami niewygodne tematy, których zwyczajnie nie poruszaliśmy, mimo że jestem człowiekiem, z którym można o wszystkim porozmawiać. Potrafiłem jednak całkowicie zrozumieć, że pewnych rodowych tajemnic Yelizaveta po prostu nie może mi wyjawić – z szacunku i lojalności dla rodziny. Nigdy co prawda nie pasowała mi do tego obrazka Dolohovów wykreowanego na przestrzeni wieków za pomocą licznych plotek czy haniebnych poczynań w polityce, choć pamiętam jeszcze z czasów szkolnych, jak niektórzy mnie przed nią wielokrotnie ostrzegali. Dlaczego? Wielokrotnie się nad tym zastanawiałem. Przecież tak naprawdę nigdy nie zrobiła mi nic złego, toteż nie wierzyłem absolutnie żadnym pogłoskom odnośnie Yelizavety, udowadniając tym samym, że to moje przekonania były słuszne. – Biblioteki rodowe mają to, czego nie znajdzie się w takim antykwariacie jak ten. Chciałbym kiedyś wybrać się do tej, która należy do Lazarevów. Założę się, że na pewno coś mają o Romanovach… Może nawet Czarnym Słońcu czy choćby… Agrafenie Obłąkanej. – Nie powinienem wypowiadać teraz jej imienia na głos. Wystarczyło, by usłyszał je ktoś niepożądany, a mógłbym mieć z tak błahego powodu problemy.
- Jasne, Liza. Znam granice i nie zamierzam ich przekraczać – potwierdzam bez zawahania słowa Dolohovej, choć w rzeczywistości wcale tak nie myślę. Ciężko będzie mi się powstrzymać, jeśli już dowiem się czegoś, co mogłoby jednoznacznie zmienić prawdę o historii świata magicznego. Dobrze znam siebie – potrafię być w takich kwestiach nieustępliwy. Wolałem jednak niepotrzebnie nie wzbudzać żadnych podejrzeń i na wszelki wypadek uspokoić Yelizavetę. Kiwam więc po chwili posłusznie głową, po czym zabieram się za wertowanie książek w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby mi pomóc w moich przyszłych artykułach. Długo jednak nie udawało mi się nic znaleźć, dlatego postanowiłem przenieść się w inną część antykwariatu. Mogliśmy tutaj spędzić cały dzień, choć zamierzałem jeszcze pójść z Lizą na krótki spacer. – Pójdę tam. – Wskazuję ręką Yelizavecie kierunek, a następnie wygodnie siadam na zimnej podłodze, przeglądając książki z najniższych półek przy literce R.
Yelizaveta Dolohova
Yelizaveta Dolohova
Antykwariat „Czarny Kruk” Tumblr_ooifndvChq1up33koo3_250
Ufa, Rosja
25 lat
błękitna
neutralny
alchemiczka, nieoficjalnie trucicielka
https://petersburg.forum.st/t2038-yelizaveta-dolohovahttps://petersburg.forum.st/t2040-yelizaveta-dolohovahttps://petersburg.forum.st/t2039-trucizna-jest-bronia-kobiethttps://petersburg.forum.st/t2041-tiberius

Sob 17 Lis 2018, 00:58
Wyraz jego wdzięczności skomentowała jedynie szczerym uśmiechem. Swoją drogą, ten gest był kwintesencją Lizavety. Kiedy nie miała nic mądrego do powiedzenia na dany temat, po prostu milczała. Dużo można było wyczytać, obserwując zmiany zachodzące na twarzy Dolohovej. Była posiadaczką różnorodnej gamy uśmiechów, które w zależności od sytuacji mogły opisać stan emocjonalny Yelizavety. Często nie wyrażała głośno swoich opinii bo po prostu nie wypadało. Mimo szalonego postępu cywilizacyjnego i społecznego, konserwatywna arystokracja nadal nie dopuszczała kobiet do większej władzy, chociaż przedstawicielki płci pięknej cieszyły się obecnie większą swobodą. Co zaś tyczy się jej rodziny - zdawała sobie sprawę z krążących po szkole plotek, związanych z jej nazwiskiem. Prawdopodobnie również przez nie nigdy nie została najbardziej lubianą uczennicą, o co na szczęście nigdy nie chciała zabiegać. Liza ceniła sobie prawdziwość w relacjach międzyludzkich. I to właśnie ceniła najbardziej w przyjaźni z Dionisie, szczerość i zaufanie, na których zbudowana była ich relacja; nie oceniał jej przez pryzmat plotek, które nie tylko były wymysłem bujnej wyobraźni uczniów, ale także przyjęły się na przestrzeni lat. Była mu wdzięczna za pomijanie tematów, w których kategorycznie mogli się nie zgadzać. Z powodu wychowania, mieli odmienny stosunek do czarodziejów o niższym statusie krwi, ale Yelizaveta nigdy nie była osobą przepełnioną nienawiścią to też swoją osobą nie wadziła owym czarodziejom. Po prostu poddawała swoje otoczenie dużo bardziej rygorystycznej selekcji. Co się tyczy tajemnic - te, które poznała musiała zabrać ze sobą do grobu, ale jest jeszcze wiele spraw, o których Liza nie miała bladego pojęcia i nigdy się nie dowie. - To tam znajdują się najpilniej strzeżone sekrety Starszyzny, często właśnie w bibliotekach zarchiwizowane są stare korespondencje. Trzeba tylko wiedzieć gdzie szukać - odparła. Na wzmiankę o słynnej Agrafenie, zareagowała jedynie niepozornym uśmiechem, który mimo wszystko przypominał ten, malujący się na twarzy chochlika. Spoważniała, w oczekiwaniu na jasną deklarację wycofania się. Uniosła brwi ku górze; za szybko się zgodził, pomyślała, ale nie chciała roztrząsać sprawy. - Mam nadzieję, drogi przyjacielu, mam nadzieję - odpowiedziała, dając sprawie spokój. Sama wiedziała jak to jest, gdy całym sobą oddasz się pewnej sprawie. Choćby miała skonać, a nogi miały odpaść samoistnie to nie odejdzie od kociołka. To jedyny moment, gdy jej strój jest wymięty i gdzie nie gdzie przybrudzony, a kosmyki niesfornych włosów wydostały się z praktycznego upięcia. Skinęła mu na tę wiadomość głową, sama udała się w nieco inny rejon antykwariatu; przeglądała pobieżnie rękopisy alchemiczne, szukając czegoś, czego nie znalazłaby w rodowej bibliotece. I faktycznie znalazła - wyświechtany dziennik. Kartki pożółkły już, a atrament był ledwo widoczny. Jednak nie było to przeszkodą. Z ów znaleziskiem ruszyła w kierunku, gdzie spodziewała się znaleźć swojego towarzysza.
- Jakieś ciekawe znalezisko? - zagadnęła, stając obok regału, jednocześnie nie kryjąc swojej zdobyczy.
Dionisie Caragiale
Dionisie Caragiale
Antykwariat „Czarny Kruk” Drw8AEh
Bukareszt, Rumunia
25 lat
czysta
neutralny
dziennikarz w Novyim Mirze
https://petersburg.forum.st/t1256-dionisie-caragiale#5009https://petersburg.forum.st/t1257-dionisie-caragiale#5025https://petersburg.forum.st/t1259-dionisie-caragiale#5029https://petersburg.forum.st/t1258-mircea#5027

Wto 20 Lis 2018, 23:52
- Wiem o tym. – Stara korespondencja to coś, co mogłoby się bez wątpienia przydać. Może udałoby się dzięki niej trafić na jakiś nowy trop bądź pomogło zrozumieć to, co tak naprawdę stało się z Romanovami? Przecież ktoś bez wątpienia musiał stać za tym tragedią; nie potrafiłem uwierzyć w winę Raskolników, zwłaszcza po tym, jak ostatnio niespodziewanie obnażono słabości i hipokryzję Starszyzny. – Znam jedną Lazarevę. Nie wiem czy kiedyś ci akurat o niej wspominałem, albo może kojarzysz ją nawet ze szkoły, ma na imię Alena. Myślisz, że mogłaby mi jakoś w tym pomóc? Zapytać chyba nie zaszkodzi, co? – zastanawiam się na głos, przypominając sobie jednocześnie, że tak właściwie była jedyną osobą, którą znałem z tego rodu w stopniu co najmniej dobrym. – Masz moje słowo. Nie musisz się martwić. Potrafię powiedzieć nie we właściwym momencie. – Uśmiecham się nieznacznie kącikami ust do Yelizavety, mając nadzieję, że tym razem mi uwierzyła na poważnie. Bez wątpienia było między nami wiele różnic, niemniej jednak to one sprawiły, że staliśmy się sobie bliscy. Niekiedy mówi się, że przeciwieństwa się przyciągają, co – jak widać w naszym przypadku – sprawdzało się idealnie. Nasze światy mogły nie różnić się tak bardzo, jednak nigdy nie czułem się związany z rodziną mojej matki, która jeszcze do niedawna wchodziła w skład Starszyzny. Wolałem prowadzić życie przeciętnego czarodzieja, przynajmniej na tyle, na ile było to możliwe.
- Ciężko powiedzieć, szczerze mówiąc. Zaraz ci pokażę – przyznaję z nutą powątpiewania w zachrypniętym głosie, przyglądając się przypadkowej książce o Romanovach. Z jednej strony mogłem uznać ją za całkowicie nieużyteczną i odłożyć z powrotem na półkę, a z drugiej – po wstępnych oględzinach, które ostatecznie zajęły mi kilka dobrych minut, zdawała się zawierać wiele bardzo ważnych informacji z przeszłości. Nie były to tylko suche fakty historyczne, które można było znaleźć niemal w każdej książce, lecz coś więcej, sądząc po licznych komentarzach autora. Kiedy tylko Yelizaveta do mnie podeszła, pokazałem jej kilka stron wraz z intrygującymi i na pierwszy rzut oka trudnymi do rozszyfrowania ilustracjami. – Wygląda na dość starą. A tobie? Udało ci się coś znaleźć? – Chciałem spojrzeć na rok wydania, lecz nie byłem w stanie znaleźć żadnej informacji na ten temat. – W każdym razie, chyba ją wezmę. Pewnie nie ma tam nic odkrywczego, ale może pozwoli spojrzeć mi na nich z innej perspektywy. – Wzruszam bezradnie ramionami, po czym kontynuuję swoją wypowiedź: – Poza tym, zastanawiałem się też, czy może w jakiejś książce związanej z okultyzmem lub symbolami, nie udałoby się znaleźć czegoś odnośnie Czarnego Słońca. Zajmiesz się tym? Ja jeszcze poszukam trochę w tym miejscu i do ciebie za moment dołączę. – Ten znak w końcu musi coś oznaczać. Na pewno nie został wybrany przez zwykły przypadek.
Tylko co?
Yelizaveta Dolohova
Yelizaveta Dolohova
Antykwariat „Czarny Kruk” Tumblr_ooifndvChq1up33koo3_250
Ufa, Rosja
25 lat
błękitna
neutralny
alchemiczka, nieoficjalnie trucicielka
https://petersburg.forum.st/t2038-yelizaveta-dolohovahttps://petersburg.forum.st/t2040-yelizaveta-dolohovahttps://petersburg.forum.st/t2039-trucizna-jest-bronia-kobiethttps://petersburg.forum.st/t2041-tiberius

Sob 12 Sty 2019, 15:47
- Kto pyta, nie błądzi. Myślę, że biblioteka rodowa Lazarevów kryje również wiele tajemnic - chociaż nie powinna wspierać przyjaciela w dążeniu do kopania w historii rosyjskiej szlachty, to sama była niezmiernie ciekawa rezultatów. Skąd mogła wiedzieć co było prawdą? Zapewne nawet wśród arystokracji temat wymordowanej rodziny Romanow był oznaczony jako temat tabu, a Yelizaveta z powodu swojego usposobienia i pozycji w hierarchii rodowej nie miała zamiaru wychylać nosa, dopytując o rzeczy dotychczas jej niepotrzebne. Jednakże ciekawość potrafiła być złośliwym i mało racjonalnym doradcą, przynajmniej tak twierdziła Liza. Spojrzała na niego jeszcze uważnie, z powagą wymalowaną na twarzy, która już chwilę później ustąpiła subtelnemu, naturalnemu uśmiechowi panny Dolohov. - Mam nadzieję, nie życzę sobie, aby mój przyjaciel pakował się w kłopoty - rzuciła w żartobliwym tonie, ale jej wiadomość była jak najbardziej prawdziwa i należało potraktować ją poważnie. Niech nawet nie myśli o tym, aby się narażać, bo wtedy wszystkie inne konsekwencje głupich decyzji zmaleją w konfrontacji z gniewem ze strony tej drobnej czarownicy. Chociaż nie lubiła się wychylać to dla najbliższych sobie osób była skłonna do największych poświęceń, a Dionise z pewnością znajdował się na liście tych, za których gotowa byłaby zabić. A z jej talentem alchemicznych do zakazanych mikstur nie byłoby to aż takie trudne. Owszem, w pewnym sensie się uzupełniali, oddając sobie swoje dobre cechy, dzięki czemu każde z nich mogło zakryć wady.
Ściągnęła brwi do środka, a jej gładkie, blade czoło pokryło się zmarszczkami, gdy w zastanowieniu przyglądała się znalezisku Dionise. - Interesujące - przyznała po chwili przyglądania się ilustracją, które mogły być wiadomością zaklętą w obraz. W alchemii spotykała się z tym bardzo często, przerzucając strony kolejnych manuskryptów. W alchemii, każda substancja miała swój graficzny symbol. Otrząsnęła się z zamyślenia wraz z zadaniem przez niego pytania. - Tak, dziennik, który być może kiedyś był własnością zdolnego, ale nieodkrytego alchemika - powiedziała, unosząc dłoń, w której dzierżyła notes. - Weź, nigdy nie wiadomo - podsumowała krótko, uśmiechając się do przyjaciela. - Z przyjemnością - odparła, doskonale wiedziała czego szukać, wszakże urodziła się w Ufa, rzeczy związane z okultyzmem wyczuwała na kilometr.
Dionisie Caragiale
Dionisie Caragiale
Antykwariat „Czarny Kruk” Drw8AEh
Bukareszt, Rumunia
25 lat
czysta
neutralny
dziennikarz w Novyim Mirze
https://petersburg.forum.st/t1256-dionisie-caragiale#5009https://petersburg.forum.st/t1257-dionisie-caragiale#5025https://petersburg.forum.st/t1259-dionisie-caragiale#5029https://petersburg.forum.st/t1258-mircea#5027

Pon 28 Sty 2019, 14:18
- W to akurat nie wątpię. Myślę, że też nie bez powodu odeszli ze Starszyzny. Wiedza potrafi być czasem uciążliwa i niewygodna – insynuuję na głos, uśmiechając się kącikami ust do Yelizavety, która na moment zniknęła między szerokimi regałami w poszukiwaniu skarbów. Nie da się ukryć, że ciągnie mnie jak magnes do tajemnic. Od zawsze przecież byłem ciekawski. Dobrze pamiętam, jak matka mi powtarzała, że kiedyś to mnie zgubi. Być może, ale do tej pory miałem szczęście – jeszcze nic takiego się nie wydarzyło, czego mógłbym żałować. Wiem jednak, jaka jest rzeczywistość; że dziennikarze łatwo nie mają, zwłaszcza jeśli stoją w opozycji do rządzących. Moje światopoglądy wciąż się kreowały, podobnie jak i inne opinie, ale już zaczynałem rozumieć, jak działa świat. Potrafiłem dostrzec więcej, niż mogłoby się tylko wydawać: lawirowałem w końcu między dwoma światami – Starszyzny i normalnych czarodziejów, przez co byłem w stanie spojrzeć na niego z różnych perspektyw. W tym całym konflikcie nie było w końcu jednej prawdy. – Koniec tematu – dodaję po chwili zastanowienia, aby skupić się na dalszych poszukiwaniach. Ja ze swoich na razie byłem zadowolony, nawet jeśli w najbliżśzym czasie okaże się, że niczego nie udało mi się odkryć. Zawsze jednak przyda mi się kilka nowych pozycji w mojej domowej biblioteczce, którą regularnie uzupełniamy z Vioricą.
- Dziennik? – Dzienniki bywały interesującym, choć często bardzo niedocenianym źródłem informacji. Sam przekonałem się o tym wielokrotnie. – To coś dla ciebie, w końcu znasz się na alchemii doskonale. – W przeciwieństwie do mnie. Nigdy nie miałem talentu do tej dziedziny, choć sam proces tworzenia eliksirów wydawał mi się w szkole zawsze czymś ciekawym, ale zdecydowanie zbyt pracochłonnym dla mnie. Byłem cierpliwy, jednak ostatecznie nie na tyle, by niekiedy czekać na efekt końcowy dłużej niż miesiąc. Już zbieranie rozmaitych materiałów do artykułów było dla mnie bardziej fascynujące, biorąc pod uwagę, że można po drodze odkryć wiele nowych rzeczy. Przy odrobinie szczęścia. – Chyba nic więcej nie znajdziemy – zwracam się do Yelizavety, oficjalnie kończąc nasze dzisiejsze poszukiwania, które wcale nie wypadły najgorzej. – Chociaż wezmę jeszcze to – dodaję szybko, po czym pokazuję jedną z książek o symbolice magicznej, którą przed momentem znalazłem na dolnej półce przy oknie. – Może na coś się natknę, ale nie mam zbyt wielkich oczekiwań. A teraz, co ty na to, abyśmy zjedli wspólny obiad? Zgłodniałem! – Dolohova nie protestowała, dlatego zaraz po tym, jak zapłaciliśmy właścicielowi za nasze książkowe zdobycze, postanowiliśmy udać się do naszej ulubionej restauracji na Eufrozyny Wielkiej, gdzie spędziliśmy niemal całe popołudnie.

Dionisie i Yelizaveta z tematu
Sponsored content


Skocz do: