Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pią 03 Lut 2017, 17:18
Kantyna

Niewielki sklepik z wyrobami tytoniowymi, prasą, alkoholem, środkami czystości i napojami, połączony ze skromną kawiarnią, w której pracownicy mogą chwilę odpocząć nad filiżanką kawy, bądź czegoś mocniejszego, w chwili wolnej od pracy. Wystrój kantyny jest  skromny, choć może właśnie ta skromność daje odsapnąć ludziom, którzy w różnych warunkach spędzają większość swojego dnia. Drewniane krzesła z pikowanymi obiciami siedzeń, długie stoły i nisko wiszące żyrandole pełne nigdy niegasnących, magicznych świec. W tle najczęściej lecą najnowsze hity rosyjskiej opery, które to są wielką miłością wszystkim dobrze znanej Danuśki pracującej tu od lat.

Sava Zakharenko
Sava Zakharenko
Kantyna LrN4VRB
Odessa, Ukraina
31 lat
cień
błękitna
neutralny
zdrajca renegat
https://petersburg.forum.st/t1009-savvas-zkharenko#3365https://petersburg.forum.st/t1011-savvas-zkharenkohttps://petersburg.forum.st/t1012-sava-the-savage#3416https://petersburg.forum.st/t1010-ryszard

Wto 14 Lis 2017, 15:55

18.05.1999

Już z samego imienia i nazwiska Semen Ovechkin działał mu na nerwy. Zakharenko pracował na najwyższych obrotach, za przełożonego jednak mając człowieka, żyjącego najwyraźniej według zasady: „Skoro możesz zrobić tyle, to możesz też i więcej”, nigdy nie będącego w pełni zadowolonym z wyników niczyjej pracy. Wszedł do kantyny popołudniową porą w celu spotkania się z wyznaczonymi sobie wspólnikami i uchyliwszy okn,  wyciągnął z kieszeni papierosy. Połowa listu, który otrzymał od Semena była absurdalna, a druga połowa przyprawiała go o drżenie powiek - ostatni numer „Tylko Prawdy” wyprowadził go z równowagi jak dawno nic. Gdzie jest Biała Gwardia? - głosił tytuł artykułu i gdzieś w wersach można było znaleźć opieszałość Białej Gwardii i to, jaka była skandaliczna, jak autorowi z powodu tego absurdu jest niebywale smutno. Przeżuł i przełknął garść wulgaryzmów, kiedy do porannej kawy czytał najnowszy numer gazety, po czym bez słowa, ale i bez znanego sobie uśmieszku zadowolenia udał się do pracy. Ovechkin zapewne przymierzał się, by mu w pysk wetrzeć całą tę sprawę z morderstwami, miał już od dłuższego czasu przeczucie, że główny detektyw czyha tylko na okazję, by powinęła mu się noga, coby młokosowi pokazać, że za wysokie progi.
Przysunął do okna krzesło i kupiwszy kolejną dziś już kawę, usiadł na nim odpalając papierosa. Danusia zawsze marudziła na jego papierosy, ale od kiedy zaczął jej przynosić raz na jakiś czas nowy numer Avoski czy te importowane pudrowe landrynki, które tak bardzo lubiła podjadać, jej awersja do popalania przy oknie jakby zmalała. Zdawało się, że był pierwszym z grupy, czego w sumie się należało spodziewać - już sobie wyobrażał opierdol roku ze strony przełożonego, gdyby taki Bohuslav mu uprzejmie doniósł, że Zakharenko się spóźnił. Przetarł dłonią twarz i napił się kawy, po czym wyjrzał za okno ćmiąc peta. Zagadkowym nazwiskiem był dla niego łowca Lazarev i choć kojarzył go z twarzy, w końcu był synem Vladimira Lazareva, to nie wiedział, że dżentelmen para się łowiectwem i tym bardziej nie przyszłoby mu do głowy, że wybiorą go do sprawy tak niewygodnej jak zamachy na czarodziejów bronią niemagiczną. Czy Lazarevowie przypadkiem nie byli w dużej mierze nadętymi, neutralnymi bobkami zajmującymi się mediatorstwem pomiędzy silniejszymi i bardziej znaczącymi dynastiami magicznymi?
Uśmiechnął się do zerkającej na niego nieprzychylnie z drugiego końca kantyny Danuśki.
- Książę Igor? - zagaił głośniej. - Uwielbiam Borodina! - Uniósł w górę kciuk.
Wcale nie, ale nic go to kłamstwo nie kosztowało, a twarz kobiety zdawała się odrobinę mniej marszczyć w złości.


Ostatnio zmieniony przez Sava Zakharenko dnia Nie 03 Gru 2017, 18:29, w całości zmieniany 1 raz
Bohuš Kryll
Bohuš Kryll
Praga, Czechy
39 lat
brudna
neutralny
honorowy gwardzista
https://petersburg.forum.st/t1178-bohus-kryll#4647https://petersburg.forum.st/t1212-bohus-kryll#4802https://petersburg.forum.st/t1213-kartoteki-milicyjne#4804https://petersburg.forum.st/t1302-tolstoj

Sro 15 Lis 2017, 16:55
W końcu jakieś zadanie. Uśmiechnął się dziarsko pan Kryll, czytając list od nowego przełożonego. Wreszcie jakiś cel, tajemnica, zadanie, lubił patrole, chodzenie, to sprawiało mu przyjemność, bo można było pobiegać za jakimś złodziejem albo pomóc staruszce przejść przez ulicę. Była to dobra praca, jednak każdy dzień, po którym świat nie zdawał się być chociaż trochę lepszy niż na jego początku, zdawał się Czechowi być dniem straconym, dodatkowo było w tym coś z oszustwa, jakby w rzeczywistości dostawał pieniądze za nicnierobienie. W końcu jednak miał szansę to zmienić, zmierzyć się z prawdziwym zagrożeniem razem z panami Zakharenko i Lazarevem mieli zrobić coś, co naprawdę się liczyło.
Z większym niż zwykle uśmiechem na ustach, Bohuš wkroczył do komendy, a widząc wręcz bijący od niego dobry nastrój ludzie z przerażeniem odskakiwali na boki, jakby w obawie, że się czegoś od niego zarażą. Wchodząc do kantyny rozejrzał się dookoła, nie wiedział jak mieli wyglądać jego partnerzy, jednak sława pani Danusi dotarła nawet do niego, postanowił więc to ją poprosić o pomoc. Po kilku konwenansach związanych z ustaleniem, że maj jeszcze nigdy nie witał ich tak piękną pogodą, że w kręgosłupie trochę łupie, a w zasadzie nie jest tak źle; że wnuki ładnie się chowają, a najnowszy balet w Teatrze Maryjskim był wyśmienity, mimo drobnego potknięcia w czasie trzeciego aktu. Kiedy gąszcz społecznych konwenansów został przebrnięty, Bohuš zapytał się, czy widziała przypadkiem pana Savę Zakharenko i Skandera Lazareva. Z uśmiechem wskazała mu palacza stojącego przy oknie. Kryll podziękował jej skinieniem głowy, po czym podszedł do detektywa.
- Bohuš Kryll, honorowy gwardzista stawia się, przepraszam za spóźnienie, jeszcze nie do końca znam budynek. – Była to minuta, ale i tak wypadało przeprosić, nieznajomość trasy nie była żadnym usprawiedliwieniem.
Tetreau Paradé
Tetreau Paradé
Kantyna Tumblr_mc7tizJcup1rskg60o11_r1_250
Nicea, Francja
35 lat
¾
neutralny
publicysta, realizator w Płanieta FM
https://petersburg.forum.st/t1266-tetreau-paradehttps://petersburg.forum.st/t1269-parade-tetreau#5139https://petersburg.forum.st/t1268-tetro#5137https://petersburg.forum.st/t1271-lalique#5144

Nie 19 Lis 2017, 15:44
Tetreau się nie spóźnił. A przynajmniej nie do samego budynku Białej Gwardii. To, że na parterze zatrzymała go jakaś gwardzistka szukając najmniejszych pretekstów, żeby opóźnić jego pojawienie się w – jak się od niej dowiedział – kantynie to już inna sprawa. Wszystko spisała, wszystko. Łącznie z panieńskim nazwiskiem matki, co wydaje się zbędne, a chyba jednak wciąż jest wpisane w standardową procedurę. Na dzień dobry zmęczył się odpowiadaniem na pytania, aby gwardzistka wypełniła kwestionariusz, ale rozumiał to zupełnie, przecież byle Francuzika nie wpuszczą bez sprawdzenia. Jeszcze różdżkę sprawdzała dobre pięć minut, ale Tetreau zniósł to wszystko cierpliwie obserwując tylko kobietę z cieniem dezaprobaty, ile można obracać w dłoniach kawałek drewienka, jeśli sprawdziła już ostatnie zaklęcia.
(Caldura do porannej kawy, Vrakanye, żeby przywołać z szafy ten szary sweter i Blizo, aby zamknąć drzwi mieszkania, bo w jego wykonaniu nawet czarowanie jest bezpiecznie nudne.)
W kieszeni spodni miał złożony starannie list od detektywa Ovechkina, który chciał w pierwszym odruchu wyjąć, gdy w końcu dostał się na korytarz, ale zrezygnował. Kolejne przeczytanie listu lub gapienie się w podpis nie doprowadzi go do kantyny. Za to doprowadziła go tabliczka w formie strzałki z eleganckim grawerem, klasa sama w sobie, esencja wystroju tego typu placówek w latach dziewięćdziesiątych. Ściany takie piękne, a tu nagle wielki kalendarz z koniem na łące, papier zalaminowany, na górze i dole srebrne listewki, no cud. Oczywiście kalendarz na rok ubiegły, bo jest dopiero maj, nikomu się nie spieszy, żeby uaktualnić, niech wisi na korytarzu. Pani Danusi się na pewno ten koń w galopie podoba.
Zatrzymuje się na chwilę w progu. Do wyboru ma podbić do kobiety, która łypie na niego wzrokiem, który się Tetreau wcale nie podoba, albo do dwóch mundurowych. Sprawa jest jasna.
- Witam, przepraszam uprzejmie. Moje nazwisko Paradé. Szukam detektywa Ovechkina.
Weles
Weles

Sob 09 Gru 2017, 14:52
Semen Ovechkin miał dziś ciężki dzień. Jakby nie dość mu było problemów tworzonych przez Raskolników to jeszcze tyle spraw, którymi musiał się naraz zająć, że głowa mała. I gdyby jeszcze dało się je załatwiać w normalnych warunkach, ale nie! Jemu, głównemu detektywowi Białej Gwardii w tak paskudnej sprawie jak mordy z broni palnej, zostało ją omówić w kantynie. Kto to widział? Fakt, mieli ręce pełne roboty, bo ostatnio dużo się działo, ale nie mogło do niego dojść, czemu jakaś mniej paląca zagadka nie jest omawiana w takim miejscu jak to.
Do tego tak ciekawego mordercę musiał sobie odpuścić i oddać temu całemu Zakharenko. Jak myślisz, Sava, czy w takim natłoku spraw twój przełożony zdąży wyrazić swoje niezadowolenie?
- Jestem za panem, panie Paradé – powiedział to bezbarwnym, niewyrażającym niczego głosem. Nie czuł potrzeby przepraszać za swoje spóźnienie. I tak nie był ostatni. List od Skandara Lazareva sugerował, że ten prawdopodobnie dołączy do trójki przebywających w kantynie mężczyzn później. – Pan Lazarev napisał mi, że z powodu pilnej sprawy nie da rady niestety dołączyć do panów od razu. Nie chciałbym tego przekładać na później, więc omówmy najważniejsze sprawy. – Usiadł, po czym gestem pokazał, by stojący zrobili to samo, następnie poprosił panią Danusię, że lepiej aby wyszła z pomieszczenia. Ta już moment później była na korytarzu i nawet nie próbowała podsłuchiwać.
Już po chwili w kierunku Savvasa i Bohuša zostały popchnięte akta sprawy zawierające informacje o kilku morderstwach z broni palnej. Nie ma w nich właściwie żadnych informacji, które mogłyby wam ułatwić śledztwo –  chyba, że umiecie wyciągnąć coś z faktu, że czarodzieje są mordowani poprzez ładowanie im kulki w łeb, a ich śmierć nie zawsze jest dokonywana dla rabunku. Przy kilku ofiarach nawet nic nie ginęło, tylko rzeczy wokół nich były porozrzucane.
- W tych aktach macie podstawowe informacje o sprawie. Jak pewnie wiecie do tej pory ofiary były znajdowane na Mahala, ale ostatnio jak pan Tetreau nam zgłosił do mordu doszło na Niedźwiedzim Ryku. – Semen spojrzał z uwagą na jedynego dotychczas świadka. Jak się czujesz pod jego wzrokiem, Tetreau? – Dlatego w imieniu Białej Gwardii chciałem prosić, aby poszedł pan wraz z panami Savą Zakharenko i Bohušem Kryllem na miejsce przestępstwa, aby lepiej zobrazować, co zaszło. Miejsce zbrodni nie zostało jeszcze całkiem sprawdzone, możliwe więc, że wpadniecie na jakiś trop – zwrócił się tym razem do siedzących przed nim gwardzistów. – Jeśli będą mieli panowie jeszcze jakieś pytania, proszę wysłać mi orła. I w razie czego wysyłać mi informacje, gdzie ma do was dołączyć pan Lazarev. To wszystko – powiedział szybko, po czym wstał i bez pożegnania wyszedł z pomieszczenia.
Chyba najwyższy czas zająć się tą sprawą.

Bohuš, Sava i Tetreau z tematu
(dalsza część misji tutaj)
Elena Tyanikova
Elena Tyanikova
Kantyna R6lLiY1
Astrachań, Rosja
23 lata
czysta
neutralny
klątwołamacz do wynajęcia, kolekcjonerka artefaktów
https://petersburg.forum.st/t1636-elena-tyanikova-sie-buduje#8025https://petersburg.forum.st/t1645-elena-tyanikova#8106https://petersburg.forum.st/t1646-elena-tyanikova#8107https://petersburg.forum.st/t1647-mayavi#8108

Sob 14 Kwi 2018, 10:31

09.06.1999



Współpraca z Białą Gwardią nie była czymś, co uwzględniała w swoich planach na najbliższą przyszłość. Jako klątwołamacz, oczywiście, w każdej chwili powinna brać to pod uwagę - ot, specyfika profesji, że państwowe służby bezpieczeństwa mogły potrzebować jej usług - mimo tego większość argumentów w jej przypadku sprowadzała się raczej do wniosku, że z Gwardią jej nie po drodze. Bo umówmy się - nie była najlepsza w swym fachu. Zamierzała być, ale nawet przy wrodzonej arogancji miała dość rozsądku, by przyznać, że jeszcze trochę jej do tego brakuje. Tak, może i mogła zaoferować świeże spojrzenie, jak to zwykle określał Branicki, może i charakteryzowała się często nieszablonowym podejściem do klątw (które w wielu przypadkach były niczym innym, jak zagadkami o różnym stopniu złożoności), wreszcie - może jej brawura czasem okazywała się atutem, nie wadą, mimo tego w branży wielu było lepszych od niej. Bardziej doświadczonych. Takich, co to widzieli więcej. Z tej perspektywy musiała uznać, że albo Gwardia z jakiegoś powodu znalazła się pod ścianą i chwytała się jej jak tonący deski, albo też darzyła Branickiego tak wielkim szacunkiem, że wierzyła w każde (albo przynajmniej w większość) jego słowo.
Drugą problematyczną kwestią były też jednak same zainteresowania Eleny oraz, w szczególności, sposoby, po jakie sięgała w realizacji związanych z nimi zachcianek. Biorąc pod uwagę, jak lekko traktowała prawo w kontekście załatwiania niekoniecznie legalnych transakcji na niekoniecznie legalne artefakty, pojawianie się z własnej woli w Kwaterze było dla niej niczym wchodzenie w paszczę lwa. Jasne, nie afiszowała się ze swoimi praktykami, o pełnej skali jej działalności na czarnym rynku wiedział tak naprawdę tylko jej brat, Aleksander, oraz - jasna sprawa - współpracownicy, mimo tego nadal czuła się trochę jak samobójca. Albo przynajmniej masochistka. Wiedziała, że brat nigdy by jej nie wydał (a przynajmniej szczerze w to wierzyła), podobnie jak wszyscy podejrzani ludzie, z którymi przyszło jej w którymś momencie współpracować (w tym przypadku z kolei starała się zadawać jedynie z tymi o niezachwianej reputacji w środowisku, niesprzedającymi swych klientów), mimo tego w głowie pozostał pewien dyskomfort. Bo jakby to był podstęp, albo jakby wyszło coś przypadkiem, to podkładała się Gwardii pod nos, podana elegancko na talerzu.
Mimo tego umówionego dnia, o wskazanej godzinie, stanęła na progu kantyny służb, rozglądając się za tą, z którą miała rozmawiać. Kojarzyła jej zdjęcie z gazet, stąd przynajmniej nie zwracała na siebie uwagi zbyt długim wystawaniem jak sierota przed wejściem - dostrzegłszy błysk rudości ponad głowami nielicznych gwardzistów spożywających jeszcze śniadanie, bez wahania ruszyła ku niej. Szybkim krokiem - takim, który mówił, że ma pełne prawo tu przebywać - przemierzyła pół długości pomieszczenia, by wreszcie zatrzymać się przy stoliku pani komendant.
- Dzień dobry. Elena Tyanikova - przedstawiła się Dunji. - Byłyśmy umówione.
Jeśli nawet przez moment zastanawiała się, dlaczego spotykają się akurat tutaj, a nie w jednym z tych tak bardzo oficjalnych gabinetów, szybko wyciągnęła swoje własne, proste wnioski - decyzja o współpracy jeszcze tak całkiem nie zapadła, a Yaneva chciała ją najpierw zobaczyć. Ocenić. Sprawdzić na wszystkie te sposoby, które gwardziści trzymali w zanadrzu na podobne okazje.
Dunja Yaneva
Dunja Yaneva
Kantyna Tumblr_inline_odt8ogzB3P1rifr4k_500
Belgrad, Federalna Republika Jugosławii
47 lat
czysta
za Starszyzną
zastępczyni komendanta Białej Gwardii
https://petersburg.forum.st/t667-dunja-yanevahttps://petersburg.forum.st/t681-dunja-yaneva#1360https://petersburg.forum.st/t683-pani-kosto-tfu-yanevahttps://petersburg.forum.st/t682-rokita

Nie 15 Kwi 2018, 18:30
Tymczasem Yaneva była zdecydowana na współpracę z Tyanikovą. Jeszcze nie wiedziała czy tylko w kwestii zbadania kielicha, ale jednak. Wierzyła Branickiemu i jego radom wystarczająco mocno, by nie czuć potrzeby testowania Eleny.
Pułapki też na niej nie zastawiła - żeby robić tego typu obławy trzeba najpierw mieć chociaż cień podejrzenia, że ktoś właśnie łamie prawo.
Wybór miejsca też został podyktowany dość prostą przyczyną - Dunja musiała coś przekąsić. Pani Danusia z reguły miała smaczne przekąski, które najlepiej się sprzedawały, gdy na stołówce jeszcze nic nie podawano, a że czuła głód to postanowiła po takową zajść. Myślała, że zdąży i jednak spotka się z klątwołamaczką w swoim gabinecie, ale jak widać trochę się pomyliła.
- Dunja Yaneva - przedstawiła się otrzepując ręce przed uściśnięciem dłoni. - Pozwoli pani za mną. Nie chcę marnować czasu.
Kobieta zaprowadziła swego "gościa" do specjalnego pomieszczenia. Biała Gwardia nieraz miała kontakt z różnego rodzaju klątwami, nic dziwnego więc, że miała przygotowany pokój do badań nad nimi. Dunja gestem prosząc o chwilę cierpliwości otworzyła jedną z szafek walcząc wcześniej z zacinającym się zamkiem, po czym wyjęła zapakowany w zabezpieczające pudło kielich. Był praktycznie w takim stanie, w jakim Yaneva znalazła go w kanałach - kto by ryzykował jego mycie, skoro może być zaklęty?
- Znalazłam go podczas badania kanałów. Jak pewnie pani słyszała w niektórych obszarach miasta od dłuższego czasu na powierzchnię wychodzą wodniki i inne monstra. Znalazłam tam lulka, który ma właściwości halucynogenne, zarżniętego wodnika i ten kielich, do którego chyba była spuszczona jego krew. Oczywiście wszystko co mówię jest ściśle tajne - dodała takim tonem, aby nie było wątpliwości. - Niestety podejrzewam rytuały czarnomagiczne. Dlatego chciałabym, aby pani zbadała dla mnie ten kielich. Oczywiście otrzyma pani stosowne wynagrodzenie - zastępczyni komendanta przesunęła kielich w stronę Eleny od razu nastawiając się na obserwację jej pracy.
Od tego zależała dalsza współpraca.
Elena Tyanikova
Elena Tyanikova
Kantyna R6lLiY1
Astrachań, Rosja
23 lata
czysta
neutralny
klątwołamacz do wynajęcia, kolekcjonerka artefaktów
https://petersburg.forum.st/t1636-elena-tyanikova-sie-buduje#8025https://petersburg.forum.st/t1645-elena-tyanikova#8106https://petersburg.forum.st/t1646-elena-tyanikova#8107https://petersburg.forum.st/t1647-mayavi#8108

Nie 15 Kwi 2018, 20:09
Konkrety, to lubiła. Przebywanie w kantynie, w której normalnie nie powinna się w najbliższej przyszłości znaleźć mimo wszystko trochę ją... krępowało? Cóż, nie było to może najlepsze określenie, wciąż jednak dosyć bliskie prawdy. Elena czuła się wśród gwardzistów niekomfortowo. Nie niezręcznie, nie zawstydzona i nie przerażona, ale wciąż daleko jej było do odprężenia. To nie było jej naturalne środowisko. Nie była takim typem klątwołamacza. Wiecie, idealistą. Strażnikiem prawa, sprawiedliwości i pokoju na świecie. Nie była bohaterką i nie miała ambicji ratowania świata. Jej pobudki były niższe. Znacznie niższe - i przez to zupełnie odstające od atmosfery Kwatery.
Tym bardziej więc bardzo było jej na rękę przejście do rzeczy. Silnym, powitalnym uściskiem dłoni - silniejszym, niż należałoby się spodziewać po dziewczęciu w jej wieku i jej postury; znacznie bliższym męskiemu, stanowczemu, w jakiś sposób dominującemu - przełamując pierwsze lody, lekkim skinieniem głowy przyjęła tylko przejście do sedna i bez wahania ruszyła za Dunją. Chyba nie zamierzali jej zamknąć. Chyba nie stanie zaraz przed drzwiami celi. Czyli chyba może faktycznie mogą popracować.
Po drodze poprawiając zarzucony na ramię, lekko sfatygowany plecak, zdjęła go dopiero, gdy znalazły się w pomieszczeniu docelowym. W milczeniu spoglądając na poczynania Yanevy, zmarszczyła brwi lekko na uzyskany zarys sytuacji. Bo tak, to prawda, że słyszała o dziwnych wizytach wodników i im pokrewnych. Miała jako takie pojęcie o zamieszaniu i niepokojach, jakie to wywoływało. Mimo tego... Brzmiało to trochę dziwnie. Niestandardowo. Niezgodnie z szablonami, do których przyzwyczaiła się, pracując na własnym poletku.
Z drugiej strony, kultura Celtów była kulturą Celtów. Gdyby wszystko, co działo się na świecie, podlegało tym samym regułom, co ona, ludzie szybko by się znudzili. Elena szybko by się znudziła.
Uśmiechając się przelotnie na wzmiankę o wynagrodzeniu, ugryzła się w język, wyjątkowo powstrzymując od bezpośredniego komentarza w stylu no, mam nadzieję. Arkadiusz najwyraźniej przedstawił ją... Cóż, kompleksowo. Ewidentnie uświadomił Gwardię, że Tyanikova jest pełnokrwistym najemnikiem, który charytatywną pracą się nie para. To w jakiś sposób ją bawiło. Ale zastanawiało również.
Jak bardzo Gwardia była w dupie, że potrzebowała kogoś z zewnątrz, kogoś, kogo dodatkowo musiała opłacić?
Nie zamierzała się nad tym zastanawiać - nie teraz. Gdy kielich pojawił się w jej polu widzenia, wszystko stało się prostsze. Bo praca - jej praca - była prosta. Przynajmniej dla niej. I wcale nie chodziło o to, że Elena była chodzącą encyklopedią klątw i uroków - nie była. Wszystko sprowadzało się do pasji, z jaką Tyanikova podchodziła do rzeczy. Ona zwyczajnie swój fach lubiła, a to wiele, bardzo wiele ułatwiało.
- Zakładam, że nie zetknęliście się przedtem z niczym podobnym - rzuciła nie tyle z potrzeby zdobycia faktycznych informacji, co raczej po to, by nie siedziały w ciszy. Ela nie potrzebowała milczenia przy pracy, a wiecie, to zawsze trochę bardziej kulturalne, jak się zagaja rozmowę.
W międzyczasie ostrożnie pochyliła się nad zabezpieczonym kielichem, splatając przy tym ręce za plecami. Nie zamierzała dotykać artefaktu. Nie zamierzała w zasadzie w ogóle brać go do rąk - przynajmniej w najbliższym czasie. Pudełko, w którym był zamknięty, z pewnością uchroniłoby ją od przykrych konsekwencji, z jakimi mogłoby się wiązać obmacywanie kielicha osobiście, nie o to jednak chodziło. Praca nad czarnomagicznymi przedmiotami była systemem drobnych kroczków, dokładania kolejnych puzzli. Pośpiech nie popłacał, przeskakiwanie kolejnych etapów również nie.
Tyanikova zaczęła więc od tego, co zawsze, chwilowo nie zastanawiając się, ile tak naprawdę ma czasu. Yaneva chciała konsultacji? Dostanie ją, cierpliwość będzie jednak niezbędna. Elena nigdy się nie spieszyła. Nigdy nie robiła niczego na odwal.
- Verutavo. - Wyciągając różdżkę, machnęła nią lekko w kierunku kielicha. Niestandardowo? Być może. Nie było jednak nic gorszego, jak wytężać siły nad artefaktem, który finalnie okazywał się być tylko marną podróbką. Jeśli miała traktować przedmiot poważnie, od początku chciała mieć pewność, że jest tego wart. Nie lubiła, gdy ktoś zabawiał się jej kosztem.
W międzyczasie bez pośpiechu okrążyła też stolik, oglądając kielich ze wszystkich dostępnych w ten sposób stron. Pierwsze oględziny były ważne. Pozwalały stworzyć sobie ogólny obraz, model przedmiotu w głowie, a przy odrobinie szczęścia - zauważyć też punkt zaczepienia, którego można było się chwycić. Specyficzne symbole. Jakieś rysy, zdarty lakier czy farbę. Szczegóły, które mogły być jakąś podpowiedzią - lub odpowiedzią.
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Nie 15 Kwi 2018, 20:09
The member 'Elena Tyanikova' has done the following action : Kostki


'k6' : 4
Weles
Weles

Pon 16 Kwi 2018, 18:45
Dunja mogła czuć się dumna z tego, na kogo postanowiła postawić podczas zbadania kielicha. Elena do swojej pracy podchodziła nad wyraz poważnie, chociaż każdy, kto ją widział, oceniając dziewczynę na pierwszy rzut oka, mógł kręcić jedynie głową – kto tak młody, znałby się na łamaniu klątw lepiej niż klątwołamacze z Białej Gwardii? A jednak nowe spojrzenie nieraz okazywało się kluczem do sukcesu. Gdyby więc Dunja była podrzędnym gwardzistą, zapewne w tej chwili mogłaby liczyć na to, że po udanych oględzinach i zbadaniu przedmiotu, ciepło powitałoby ją widmo szybkiego awansu. Ale problemem ludzi będących u szczytu władzy było to, że jedynie samym sobie mogli gratulować.
Zaklęcie rzucone przez Elenę wyraźnie wskazało, że kobiety nie mają do czynienia z falsyfikatem. Kielich zdecydowanie był kielichem – nic nie zostało w niego transfigurowane, nie był też kopią naczynia, które mogło zostać zabrane przez kogoś, kto w kanalarz odprawiał rytuały, albo w ogóle zostało w jednym z podziemnych korytarzy. Czar nie odpowiedział jednak na najważniejsze pytanie, które nawet nie przyszło ani Dunji, ani Elenie do głowy – czy kielich w ogóle był zaklęty? Yaneva nie wspomniała przecież swojej towarzyszce, że przyniosła go do Kwatery bez żadnych skutków ubocznych, których działanie mogłaby odczuć z czasem. Czy znaczyło to, że miały do czynienia z przedmiotem obłożonym taką klątwą, której efekty były dostrzegalne dopiero po upływie dłuższego okresu czasu, czy tak naprawdę Gwardia postanowiła wydać pieniądze jedynie po to, aby dowiedzieć się, że nie ma żadnego zagrożenia? Należało w tym momencie naprawdę uważnie przyjrzeć się kielichowi i czym prędzej rozbroić tę tykającą bombę, o ile to możliwe i nie okaże się, że zadanie to przerosło nawet tak zdolną klątwołamaczkę.
Dunja Yaneva
Dunja Yaneva
Kantyna Tumblr_inline_odt8ogzB3P1rifr4k_500
Belgrad, Federalna Republika Jugosławii
47 lat
czysta
za Starszyzną
zastępczyni komendanta Białej Gwardii
https://petersburg.forum.st/t667-dunja-yanevahttps://petersburg.forum.st/t681-dunja-yaneva#1360https://petersburg.forum.st/t683-pani-kosto-tfu-yanevahttps://petersburg.forum.st/t682-rokita

Sob 21 Kwi 2018, 11:11
Sama Dunja też wolała konkrety. Kiedy do człowieka dochodziło ile czasu marnuje na ciągłe zmiany decyzji i niepewność w działaniu nagle łatwiej mu było wziąć się w garść i działać zdecydowanie - a przynajmniej w pewnym stopniu udawało się uniknąć różnych wahań.
Dla Dunji to było oczywiste, że musiała wyjaśnić jaka jest sytuacja. W końcu bez niej Elena zmuszona by była po omacku szukać w kielichu tego, co może być ważne, a przy okazji ominąć rzeczy, które - pozornie do pominięcia - mogą mieć diametralny wpływ na sprawę. A na kulturze Celtów się nie znała i w sumie nigdy nawet nią nie interesowała...
Dla odmiany nie zamierzała jednak wyjawiać kwestii, dla których postawiła na niezależnego klątwołamacza. Sprawy Gwardii zostawały w Gwardii, chyba że z jakichś ważnych powodów nie dało się inaczej. Ale to się zdarzało naprawdę rzadko.
- Ciężko mi powiedzieć. Nie znam się na łamaniu klątw, więc nie jestem w temacie - rzekła dość wymijająco, ale zaskakująco szczerze, choć mogło to zostać odebrane zupełnie inaczej. Czego jak czego, ale Yaneva nawet z takim doświadczeniem zawodowym nie śmiała udawać znawcy w sprawach, o których nie miała pojęcia. Zbyt wiele w tej pracy miała do stracenia, by ryzykować czcze przechwałki.
Kobieta w ciszy obserwowała działania Tyanikovej. Wolała nie przeszkadzać, bo kto wie jak to mogłoby się skończyć? W międzyczasie jednak postanowiła wspomnieć o niepokojącej jej kwestii licząc, że dość szybko sprawa będzie jasna.
- Najważniejsze kwestie, które dobrze byłoby zbadać to kwestia do czego kielich był używany oraz czy nie została na niego nałożona jakaś klątwa.
Poprawiła fryzurę na ile się dało bez lustra, aby włosy przestały jej wpadać do oczu i wygładziła mundur. Kiedy dziewczyna rzuciła zaklęcie z wyraźnym pytaniem spojrzała na Elenę licząc na jakąś konkretną odpowiedź. Przedmiot prawdziwy czy nie? Zaklęty? A może - o ironio - znalazł się w kanałach pod wodnikiem przypadkiem? Choć trzeba przyznać, że ta ostatnia kwestia wydawała się absurdalna.
Elena Tyanikova
Elena Tyanikova
Kantyna R6lLiY1
Astrachań, Rosja
23 lata
czysta
neutralny
klątwołamacz do wynajęcia, kolekcjonerka artefaktów
https://petersburg.forum.st/t1636-elena-tyanikova-sie-buduje#8025https://petersburg.forum.st/t1645-elena-tyanikova#8106https://petersburg.forum.st/t1646-elena-tyanikova#8107https://petersburg.forum.st/t1647-mayavi#8108

Nie 22 Kwi 2018, 19:04
Westchnęła cicho. Powinna się spodziewać, że współpraca z Gwardią może być... problematyczna. I to nawet po wykluczeniu problemów wspomnianej już wcześniej natury. Nawet, jeśli rzeczywiście gwardziści nie zamierzali - jeszcze - iść z Eleną na noże, jeśli rzeczywiście nie zdawali sobie sprawy, jakie grzeszki Tyanikova miała na sumieniu, jeśli istotnie chodziło wyłącznie o współpracę - to ta nadal nie musiała iść gładko. Bo służby bezpieczeństwa to mimo wszystko specyficzne środowisko i specyficzni ludzie. Nie mówiąc o tym, że kij oficjalności, regulaminów i zasad mają wsadzony tak głęboko w... No. Głęboko na tyle, że naprawdę trudno były podjąć z nimi jakąś sensowną - w ocenie Eleny - dyskusję.
- Rozumiem - podsumowała więc tylko zdawkowo odpowiedź Yanevy, nie ciągnąc wątku. Z jednej strony to było oczywiste, że Dunja nie zamierza opowiadać Tyanikovej o wszystkim, co ta ostatnia mogłaby chcieć usłyszeć - mimo to klątwołamaczka poczuła się w jakiś sposób zawiedziona. Rozczarowana tak, jak rozczarowany byłby kilkulatek, gdyby nie dano mu dokładnie tego, co miał w polu widzenia i czego by sobie zażyczył. Do pełni obrazka brakowało teraz tylko, by zaczęła tupać nóżką, drzeć się wniebogłosy i, opcjonalnie, tarzać po podłodze w histerii, ale z tego, zdaje się, już wyrosła.
- Cóż, wiemy przynajmniej, że... Co? - po zadziałaniu zaklęcia miała już oświadczyć, że nie mają do czynienia z żadną doskonałą podróbką, słowa Yanevy zatrzymały ją jednak w połowie. Na moment przerwała oględziny i spojrzała na gwardzistkę, marszcząc brwi nieznacznie.
- Czy nie została? - powtórzyła za kobietą pytająco. - Nie macie ofiar? Nie stało się nic niepokojącego? Żadnych sygnałów sugerujących, że rzeczywiście macie w tym klątwę?
Odetchnęła powoli. To trochę komplikowało sprawę. Ba! Sprawiało, że Tyanikova w duchu warczała cicho. Nie do końca takie zagadki lubiła. Wolała zmagać się z pytaniem z jaką klątwą mieli do czynienia, a nie czy w ogóle z jakąś.
No ale nic. Przyszła. Była tu. Kielich był na wyciągnięcie ręki. A więc po kolei, tak?
- To oryginał - dokończyła więc najpierw przerwaną wcześniej wypowiedź, powoli dobierając słowa. - Żadna transfiguracja, żadna kopia, surowy, realny artefakt.
Ponownie pochylając się nad kielichem, zamyśliła się na chwilę.
- Kiedy został znaleziony? - zapytała, nie spoglądając jednak na Dunję. Patrzyła na kielich. Nie zdecydowała się wziąć go w ręce, ale nos miała niemal przyklejony do ścianki zabezpieczającego pudła, w którym był zamknięty. Musiała coś zobaczyć. Musiała i koniec. Jej ambicji nie usatysfakcjonowałoby nic mniej. - Miała go pani w rękach? - Oczywistym było, że ktoś mieć go musiał, inaczej nie dałoby się zapakować go w pudło. Elena nie wiedziała, w jaki sposób Gwardia obeszła się ze znaleziskiem, wypadałoby jednak uzupełnić tę lukę. Nie mogła pracować nie mając pełni obrazu.
W międzyczasie coś przyszło jej do głowy.
- Swoją drogą, wie pani, że nie pracuję sama? - Odrywając na moment wzrok od kielicha, ponownie spojrzała na rudą. - Arkadiusz mógł o tym nie wspomnieć, ale mnie najmuje się w duecie. Z bratem.
Dunja Yaneva
Dunja Yaneva
Kantyna Tumblr_inline_odt8ogzB3P1rifr4k_500
Belgrad, Federalna Republika Jugosławii
47 lat
czysta
za Starszyzną
zastępczyni komendanta Białej Gwardii
https://petersburg.forum.st/t667-dunja-yanevahttps://petersburg.forum.st/t681-dunja-yaneva#1360https://petersburg.forum.st/t683-pani-kosto-tfu-yanevahttps://petersburg.forum.st/t682-rokita

Sro 25 Kwi 2018, 09:46
Zasady w takiej instytucji jak Biała Gwardia najzwyczajniej w świecie były konieczne. W końcu tak duża jednostka musi się trzymać określonych, raczej niezmiennych (a jak już to rzadko) zasad, aby funkcjonować poprawnie i bez zbędnych zastanowień w stylu "kiedy ostatnio zmieniał się regulamin czy inne procedury?". Przeciętny, szary mieszkaniec Petersburga mógł mieć jeszcze większy pakiet zasad albo żyć na wiecznym spontanie, ale jeśli gwardziści mieli skupić się na rozwiązywaniu problemów musieli utrzymywać porządek w aktach i procedury. Inaczej panowałby tu burdel.
Dunja nie zauważyła rozczarowania Eleny. A nawet jeśli by zauważyła zapewne nawet by się nim nie przejęła. Obie były dorosłe, więc było oczywiste, że jak coś nie może zostać powiedziane to powiedziane nie zostanie. Tylko dziecku trzeba wymyślać wymówki, by uczyć je takich wątpliwych mądrości jak "nie wolno kłamać", "wszyscy są równi" czy "zjedz mięsko, zostaw ziemniaczki".
Niezbyt zdziwiły ją pytania dziewczyny. Ostatnie wydarzenia w Petersburgu całkowicie rozwaliły organizację całej Gwardii. Przez badanie Muzeum, przygotowywanie miejsca na rozmowę Starszyzny i Raskolników oraz inne podejrzane rzeczy nikt tak naprawdę dobrze nie przebadał kielicha. Owszem, został zabezpieczony, upewniono się, że klątwa nie ujawni się lada moment, ale sprawa wodników i innych strzyg - mimo, że uciążliwa - została jednak zepchnięta gdzieś bardziej na dno. Aż do teraz, kiedy Dunja starała się wreszcie uporządkować zaległe sprawy, zanim dojdzie do jakiejś katastrofy.
- Póki co nie - powiedziała to wręcz beznamiętnie. Lata pracy w tym zawodzie robiły swoje. - Jak pisałam w liście prawdopodobnie jest nałożona, jednakże nie wiadomo czy na pewno.
Wysłuchała z uwagą tego, co Tyanikova miała jej po wstępnych oględzinach do powiedzenia. Szczerze powiedziawszy wolałaby usłyszeć, że to jakaś podróbka - to by oznaczało, że ktoś zapewne robi sobie żarty z całej tej sytuacji i zostało znaleźć źródło problemu, a potem co najwyżej ukarać dowcipnisia. Czarnomagiczne rytuały pogarszały sprawę.
- W maju. Sama go przyniosłam, ale dość szybko oddałam w ręce klątwołamacza, aby go zabezpieczył - konkrety, Yaneva nie zamierzała się rozgadywać. Szkoda czasu na słowa, gdy trzeba działać. - Niestety nie było możliwości, by go od razu zbadać - mówiła oczywiście o kielichu.
Próbowała sobie przypomnieć jakie informacje dostała od Branickiego. Coś w sumie wspominał o bracie...
- Oczywiście biorę to pod uwagę, jednakże uznałam, że do tego zadania wystarczy jedna osoba - nagięła fakty, a brew jej nawet nie drgnęła. Uznała, że niekoniecznie dobrym pomysłem mogłoby być przyznanie, że ten fakt jej najzwyczajniej w świecie umknął.
Elena Tyanikova
Elena Tyanikova
Kantyna R6lLiY1
Astrachań, Rosja
23 lata
czysta
neutralny
klątwołamacz do wynajęcia, kolekcjonerka artefaktów
https://petersburg.forum.st/t1636-elena-tyanikova-sie-buduje#8025https://petersburg.forum.st/t1645-elena-tyanikova#8106https://petersburg.forum.st/t1646-elena-tyanikova#8107https://petersburg.forum.st/t1647-mayavi#8108

Wto 01 Maj 2018, 19:31
Westchnęła cicho, gdy Yaneva potwierdziła... no, może nie najgorsze, ale na pewno mocno upierdliwe. Bo skoro nie było wiadomo, czy na kielich rzeczywiście nałożono klątwę, mogła zajmować się nim w zasadzie po nic. Gdyby tak się okazało, byłoby to niezmiernie frustrujące.
Z drugiej strony, tak czy inaczej by jej zapłacili.
Skoro jednak nie było pewności, czy ma się czym zajmować - w rozumieniu konkretnego uroku - najpierw trzeba było ustalić to. Sam kielich nie wydawał się być szczególnie pomocny. Oglądała go ze wszystkich stron, ostatecznie sięgnęła w końcu po pudełko, w którym był zamknięty, by obejrzeć go również z bliska - takiego, na jakie mogła sobie pozwolić - artefakt jednak milczał jak, hehe, zaklęty. Nie chciał współpracować i, szczerze mówiąc, Tyanikova wcale mu się nie dziwiła. Gdyby sama była potencjalnie przeklętym kielichem, też by nie była zbyt pomocna. Bo co to za biznes zdradzać swoje sekrety? No żaden.
Tak czy inaczej, odstawiła w końcu pudełko i przeniosła uważne spojrzenie na Dunję.
- I co? - zapytała, zaczynając niezbyt elegancko. - Nie zauważyła pani żadnych zmian? Nowych znamion, blizn niewyjaśnionego pochodzenia? Zmiany koloru choćby kosmyka włosów? - wymieniła potencjalne zajścia, które, zaobserwowane, mogłyby sugerować, że kielich być może faktycznie jest zaklęty. Jednocześnie odetchnęła bardzo powoli, szykując się do kolejnego oświadczenia. Oświadczenia, które gwardzistce zapewne się nie spodoba, ale... Była w końcu profesjonalistką, nie? Zresztą, może tak naprawdę będzie jej wszystko jedno.
- Będę musiała panią obejrzeć - stwierdziła więc prosto, takim tonem, by nie było wątpliwości, o jakim oglądaniu mówi. Od stóp do głów, każdy centymetr ciała bez utrudniających oględziny warstw materiału. I nie, to nie była zachcianka - chociaż Elena nigdy szczególnie nie ukrywała, że na kobiece ciało lubi patrzeć dokładnie tak samo, jak na męskie. Nie. Tym razem chodziło o to, że to naprawdę ważne. Klątwy potrafią zostawiać znaki. Nieuchwytne, niedostrzegalne na pozór uroki potrafią znaczyć zaklętego. Jakieś drobne zmianę, coś, co umyka niewprawnemu oku, dla niej mogło być swego rodzaju metką. Potwierdzeniem, że artefakt rzeczywiście był nim, a nie tylko elementem skradzionym z rodowej zastawy jakiegoś obrzydliwie bogatego czarodzieja.
Na wzmiankę o bracie uśmiechnęła się przelotnie, mając nadzieję, że to nadal uśmiech grzeczny, a nie rozbawiony. Nie miała wprawy w kontaktach ze służbami, ale mimo wszystko nie chciałaby czegoś zepsuć. Wiecie, to byłoby po prostu niewygodne.
- Być może by wystarczyła, ale to nie ma znaczenia - odpowiedziała więc. - Nie podejmuję się zleceń bez Aleksandra. - Nie dlatego, by nie była pewna siebie. Nie dlatego, by towarzystwo brata uważała za niezbędne, bo bez niego by sobie nie poradziła. Nie. Po prostu zawsze tak było. Zawsze pracowali razem. I tyle.
Dunja Yaneva
Dunja Yaneva
Kantyna Tumblr_inline_odt8ogzB3P1rifr4k_500
Belgrad, Federalna Republika Jugosławii
47 lat
czysta
za Starszyzną
zastępczyni komendanta Białej Gwardii
https://petersburg.forum.st/t667-dunja-yanevahttps://petersburg.forum.st/t681-dunja-yaneva#1360https://petersburg.forum.st/t683-pani-kosto-tfu-yanevahttps://petersburg.forum.st/t682-rokita

Sob 05 Maj 2018, 17:00
Żeby to tylko jedną z nich frustrowało... Yaneva po sobie nie pokazywała jak ją irytuje fakt, że ta sprawa (jak i wiele innych) w dalszym ciągu są niezakończone mimo wszelkich podjętych starań, do których i ona przyłożyła rękę. Nie miała pojęcia, czy chodziło o czasy, w których przyszło jej pracować, czy też po prostu coś złego stało się z wewnętrzną organizacją Białej Gwardii, ale mimo uspokajających uśmiechów wysyłanych do postronnych przed sobą samą przyznawała - jest źle.
Dunja patrzyła na dalsze badanie kielicha. Zastanawiała się czy może by nie zostawić Eleny tutaj samej, ale ani nie miała pewności, że coś jej nie strzeli do łba, ani nie uważała za słuszne zamykać ją tutaj tak na wypadek, a do tego jednak czasem dziewczyna zadawała jej najwyraźniej do czegoś potrzebne pytania. I choć kobieta wolałaby pójść dalej zajmować się swoimi obowiązkami to jednak została w pomieszczeniu starając się nie pokazać swą mową ciała, że chciałaby, aby cała sprawa szła szybciej.
Nie spodziewała się mimo wszystko takiego obrotu spraw. Jednakże czy przy takich opóźnieniach w jej rozwiązywaniu nie powinny jej dziwić wszelkie środki ostrożności. Choć musiała przyznać, że nie zauważyła nic podejrzanego. Nawet żaden kleszcz jeszcze jej w tym roku się nie uczepił.
- Szczerze powiedziawszy nic nie zauważyłam - starała się nie rozgadywać, w końcu nie były tu na popołudniowej herbatce. - Może jakiś włos mi osiwiał, no ale to raczej normalne dla mojego wieku... Choć może tego nie widać, ostatnio je farbowałam - kolor tym razem nie wyszedł szczególnie dobry, ale i tak zamierzała niedługo zrobić powtórkę u fryzjera. Tym razem bardziej kompetentnego.
Yaneva westchnęła chyba trochę za ciężko słysząc zalecenie, ale uznała, że skoro wynajęta klątwołamaczka już podejmuje ten temat no to sprawa może być poważna.
- Oczywiście - powiedziała szykując się do badania i rozpinając guziki munduru. W głębi duszy liczyła, że to całe badanie okaże się zbędne - naprawdę wolała nie myśleć ile może zająć zdejmowanie klątwy z niej samej.
Miała ochotę parsknąć śmiechem na stwierdzenie Eleny. W tej chwili obecność Aleksandra byłaby dość nieodpowiednia patrząc na to, że Tyanikova zdecydowała się szukać na jej ciele śladów klątwy. Ale nie widziała powodu, by jej brat nie dołączył do tego zadania później.
- Tego się pani podjęła - zauważyła. - Ale na dalszych etapach tej sprawy nie widzę powodów, aby i jego nie poprosić o pomoc. Oczywiście jeśli oboje wyrazicie chęć podjęcia się kolejnego zlecenia.
Elena Tyanikova
Elena Tyanikova
Kantyna R6lLiY1
Astrachań, Rosja
23 lata
czysta
neutralny
klątwołamacz do wynajęcia, kolekcjonerka artefaktów
https://petersburg.forum.st/t1636-elena-tyanikova-sie-buduje#8025https://petersburg.forum.st/t1645-elena-tyanikova#8106https://petersburg.forum.st/t1646-elena-tyanikova#8107https://petersburg.forum.st/t1647-mayavi#8108

Nie 06 Maj 2018, 18:15
Uśmiechnęła się przelotnie. Po jednym siwym włosie faktycznie ciężko byłoby cokolwiek wnioskować. Co innego, gdyby komendant Yanevej osiwiała cała grzywa - o, wtedy można by wdać się w bogatą dyskusję na temat potencjalnych przyczyn takiego stanu rzeczy. Na oko Tyanikovej jednak póki co nieszczególnie miały o czym rozmawiać, bo, przynajmniej na pierwszy rzut oka, Dunja nie prezentowała żadnych odstępstw.
Drugie i trzecie spojrzenie było jednak niezbędne, żeby Elena mogła stwierdzić, że niczego nie zaniedbała, że zrobiła wszystko, co powinna w danej sytuacji. Przyjemnym zas... nie, właściwie nie zaskoczeniem, po prostu przyjemnym faktem było też zrozumienie rudej w tej materii. Nie wdawała się w szczególne dyskusje, zamiast tego pozwalając młodej klątwołamaczce robić to, co uważała za stosowne. Tyanikova doceniała to bardziej niż w tej chwili było po niej widać. Pod maską arogancji i wyrośniętej pewności siebie miała przecież świadomość, że nie każdy tak po prostu uznałby, że pracuje z kimś, kto zna się na swym fachu, nie każdy uznałby w niej specjalistę. Oczywiście, niewątpliwie pomogły jej referencje od Branickiego, co nie zmieniało faktu, że wciąż była to miła odmiana - być traktowaną poważnie, a nie jako dodatek do mentora czy jej brata.
Oględzinom Dunji poddała się więc z zaangażowaniem na tyle dużym, by widać było jej faktyczne zainteresowanie tematem i uwagę, a jednocześnie na tyle ograniczonym, by nie pojawił się choćby cień oskarżeń o naruszanie przez nią zasad, przestrzeni osobistej czy czegokolwiek. Robiła swoje, szukając jakiegokolwiek znaku, który mógłby być podpowiedzią. Jakiejkolwiek wskazówki, której mogłaby się uchwycić.
- Bo to w zasadzie jeszcze nie jest zlecenie, a... czy ja wiem, konsultacja? - rzuciła w odpowiedzi, jednocześnie jednak przyznając w myślach punkt Dunji. Faktycznie, nie uzgadniała wizyty w Kwaterze z bratem, ba, szczerze mówiąc jakoś nawet nie wspomniała mu o otrzymanym od Yanevej liście. Byli w branży nierozłączną parą, nadal trzymała się tego twierdzenia, co nie zmieniało faktu, że czasem, tylko czasami, brakowało jej swobody. Umówmy się, bycie w cieniu brata - a tak było zazwyczaj, gdy pojawiali się razem, to właśnie ze starszym Aleksandrem woleli dyskutować ich potencjalni zleceniodawcy - nie wpływało dobrze na jej ego.
- Kolejnym etapem jest co? - zapytała później, gdy oględziny rudej uznała za zakończone. Cofając się o krok, wsparła się biodrami o brzeg stolika i założyła ręce na piersi. Po całej tej wizycie - oglądaniu kielicha, oglądaniu Dunji i zastanawianiu się, co w tym wszystkim powinna znaleźć - nie czuła się ani trochę mądrzejsza. Nie ulegało wątpliwości, że w takiej sytuacji sprawa musiała być kontynuowana, a za najbardziej prawdopodobną kontynuację nasuwała się... - Wycieczka do kanałów?
Weles
Weles

Nie 20 Maj 2018, 12:39
Nieporozumienie, jakie wyniknęło z niedogadania szczegółów sprawy już na samym początku, kosztowało obie kobiety sporo zmarnowanego czasu na niepotrzebne dyskusje i weryfikację stanu kielicha, która może i była niezbędna, jednak nie wniosła zupełnie nic, co przybliżyłoby Dunję Yanevę do rozwiązania zagadki wodników i strzyg. Nie stawiało to jej w dobrym świetle, szczególnie po incydencie sprzed trzech dni z udziałem wodników, które splądrowały sklep zoologiczny w mugolskiej części Petersburga i były widziane przez co najmniej dziesięciu niemagicznych.
Nieco inaczej prezentowała się sytuacja Eleny. Po swoich oględzinach zastępczyni komendanta, z ulgą i czymś, co mogło jednak wskazywać na niezadowolenie, odnotowała, że rudowłosej zdecydowanie nic nie dolega. To ostatecznie utwierdziło Tyanikovę w przekonaniu, że na przedmiot nie nałożono żadnej klątwy. Może i służył do odprawiania czarnomagicznych rytuałów, był jednak tak samo bezpieczny, jak kubek, z którego Dunja co rano piła kawę. Nie zmieniało to faktu, że coś jednak sprawiło, że nastroje kryjących się w kanałach istot uległy drastycznej przemianie i zmusiło je do zmiany dotychczasowych przyzwyczajeń. A to otwierało przed Eleną szansę na nieco poważniejsze zlecenie, nie wiadomo wszak, czy cos jeszcze nie zostało w kanałach, co stanowiło większe niebezpieczeństwo.
Yaneva przytaknęła na ostatnie pytanie klątwołamaczki, dziękując przy okazji za poświęcony czas na konsultacje i przebadanie wątpliwie bezpiecznego przedmiotu oraz osób mających z nim styczność, jak później napisała w sprawozdaniu. Dość stanowczo wyraziła też nadzieję, że Elena wraz z bratem będą chcieli podjąć się kontynuowania sprawy, w którą tak nieoczekiwanie zostali włączeni. Chociaż praca paliła jej się w rękach, rozumiała że mało prawdopodobne byłoby ściągnięcie Aleksandra Tyanikova natychmiast na misję, dlatego ustaliła z blondynką, że jeszcze wieczorem otrzyma od niej potwierdzenie, czy rodzeństwo da radę w komplecie uczestniczyć w przeszukiwaniach kanałów jutrzejszego dnia w godzinach porannych. Tyle czasu powinno wystarczyć im na przygotowanie się i zastanowienie, jak rozwiązać problem. Może wystarczyło jedynie ogień zwalczyć ogniem?

Dunja i Elena z tematu
ewentualna kontynuacja wątku następnego dnia fabularnego w podziemiach cerkwi (klik)
Sponsored content


Skocz do: