Idź do strony : 1, 2  Next
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pią 03 Lut 2017, 17:16
Sala przesłuchań

Pomieszczenie w kształcie sześcianu, ze stalowym stołem przytwierdzonym na stałe na samym środku oraz dwoma krzesłami po obu jego stronach. Po przekątnej od drzwi, pod ścianą, drzemie potworny król wężów, jeden z najpotężniejszych zwierząt, którego zadaniem jest pilnować podejrzanego w czasie, gdy milicjanci się nim nie zajmują. Do sali przesłuchań mogą wejść i wyjść tylko ci czarodzieje, którzy znają specjalne, choć stosunkowo łatwe zaklęcie otwierające, najczęściej jednak wypowiadane przez pracowników w myślach.

Weles
Weles

Czw 14 Wrz 2017, 11:58

01.05.1999

W Białej Gwardii wrzało.
Zdaje się, że dawno nie mieli tyle pracy. Z jednej strony szpital Hotynka chciał pomocy młodych gwardzistów z odnalezieniem epicentrum smoczej ospy, z drugiej – niespodziewany wiec na Placu Aleksandrowskim i wybuch w Muzeum Sztuki Magicznej przyczyniły się do zaognienia konfliktu między Radą Czarodziejów a Raskolnikami. Pomiędzy nimi była Biała Gwardia, której celem była ochrona magicznego społeczeństwa – z tego też powodu patrole na ulicach zostały zwiększone trzykrotnie. Podobny incydent nie mógł się po raz kolejny wydarzyć, a Raskolników z kolei należy za to zdemaskować i surowo ukarać, mimo że oficjalnie wciąż nie wiadomo, kto za tym wszystkim stoi. Spekulacjom nie ma końca, magiczne gazety przerzucają się odpowiedzialnością i nieustannie oskarżają się wzajemnie, dlatego też gwardziści w końcu musieli poznać prawdę. Paru świadków spisanych dnia poprzedniego zostało dzisiaj przyprowadzonych do kwatery Białej Gwardii, przez co kilku czarodziejów wyjątkowo nie mogło uczestniczyć w dzisiejszym spotkaniu walnym z komendantem Zakharenko. To właśnie Kosmas poprosił, by Dunja Yaneva wraz z Peerem Lagerlöfem zajęli się tą sprawą. Podobno jeden ze świadków ma istotne informacje na temat jednego z poszukiwanych Raskolników.
- Czeka na was w środku – mówi detektyw Semen Ovechkin, który przed chwilą wyszedł z sali przesłuchań. Wzdycha ciężko pod nosem, po czym przekazuje kobiecie jego akta i spogląda przy tym uważnie na Norwega. – Pankratiy Ostapyuk. Przejrzałem je pobieżnie. Kilka drobnych kradzieży w zeszłym roku i to by było na tyle, ale mówi, że wie coś o jednym z Raskolników. Wyciągnijcie od niego jak najwięcej – dodaje szybko, patrząc przez szybę na pana Ostapyuka, który siedzi na krześle przy niewielkim stole. To niewysoki, przerażająco chudy człowiek o długich, siwych włosach i dziwnie niepokojącym uśmiechu. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że jest dość młody, jednak wystarczy się przyjrzeć jego zmarszczkom na twarzy. Stuka nerwowo palcami w metalowy blat, choć po jego minie zdawać by się mogło, że jest w wyśmienitym humorze. – Zajrzę do was później. Ach, a to należy od niego, Lagerlöf. – Przekazuje mu różdżkę Ostapyuka, kiwa głową na odchodne, po czym znika.
Dunja Yaneva
Dunja Yaneva
Sala przesłuchań Tumblr_inline_odt8ogzB3P1rifr4k_500
Belgrad, Federalna Republika Jugosławii
47 lat
czysta
za Starszyzną
zastępczyni komendanta Białej Gwardii
https://petersburg.forum.st/t667-dunja-yanevahttps://petersburg.forum.st/t681-dunja-yaneva#1360https://petersburg.forum.st/t683-pani-kosto-tfu-yanevahttps://petersburg.forum.st/t682-rokita

Sob 16 Wrz 2017, 00:32
To nie był dobry czas.
Choć widziała, że robi się niespokojnie już w tamtym miesiącu w żadnym wypadku nie spodziewała się, że skończy się on zamachem. Dunja w duchu byłą pewna, że musiała to byś sprawka Raskolników, tych niebezpiecznych rewolucjonistów. Dla niej szczytem bezczelności był wiec na Placu Aleksandrowskim, co dopiero takie niebezpieczne i zatracające dziedzictwo kulturowe działania!
Wszystkie czyny łamiące prawo i zarejestrowane przez jej współpracowników jakby zebrały się na koniec kwietnia i początek maja powodując u kobiety bezsenność, a czasami i migreny. Jedyny plus był taki, że Marek Habel nie zaraził ani jej, ani większości jej podwładnych podczas szkolenia, dzięki czemu cała Biała Gwardia mogła pracować właściwie całą parą.
Dziś obudziła się z trochę lepszym samopoczuciem. Kto wie? Może to jej organizm po prostu przystosował się do wyższego poziomu stresu? Z jednej strony to by było bardzo smutne, z drugiej lepiej dla niej - mogła w końcu w stu procentach wykonywać swoją pracę w takim układzie.
Dlatego bez większych problemów i z uwagą wysłuchała Semena Ovechkina zastanawiając się w międzyczasie czemu do tak delikatnej misji (przesłuchiwanie świadków zawsze wymagało wyczucia!) przydzielili jej akurat Peera. Nie współpracowała z nim jeszcze, ale nasłuchała się o jego... żywiołowości. Na wszelki wypadek postanowiła podejść do niego ostrożnie licząc, że nie zrobi czegoś głupiego. Wpierw jednak przejrzała dokładnie akta świadka.
- Ostapyuk... - mruknęła mając wrażenie, że miała z nim jakiś kontakt. Równie dobrze jednak jego nazwisko mogło jej się pomylić z każdym jednym złodziejem Petersburga.
- Jaki masz pomysł na przesłuchanie? - zwróciła się bezpośrednio do Skandynawa chcąc go sprawdzić. Nie zamierzała wejść z nim do środka bez upewnienia się, że mężczyzna nie zrobi czegoś głupiego. - Tylko bez żadnej spontaniczności, błagam.
Peer Lagerlöf
Peer Lagerlöf
Sala przesłuchań 9CwWaak
Oslo, Norwegia
43 lata
nieznana
neutralny
gwardzista
https://petersburg.forum.st/t1008-peer-lagerlofhttps://petersburg.forum.st/t1014-peer-lagerlof#3441https://petersburg.forum.st/t1013-merlin#3440

Nie 17 Wrz 2017, 11:26
Gdyby Peer był komendantem, wszystko tu wyglądałoby zupełnie inaczej. Nikt nie chodziłby z kijem w dupę wciśniętym aż po sam koniec trzonka. Nikt nie srałby na myśl o tym, że na koniec dnia na biurku zostanie teczka (nie mówiąc o kilku!) z choćby niezaczętą sprawą. Nikt nie zamiatałby nosem podłogi, gdyby go mijał. Sypałyby się żółwiki, piątki, żarciki. Kwatera pełna byłaby kotów – tych płaskich, na plakatach, i całkiem żywych. I pewnie dlatego ktokolwiek pilnuje rozdzielania awansów, akta Lagerlöfa trzyma zawsze dobrze zamknięte w szufladzie, do której wieki temu zgubiono klucz. Szczęśliwy gwardzista to w końcu bardziej wydajniejszy gwardzista. A taki w krótkim czasie przestaje mieć co do roboty. To natomiast nie służyłoby interesom Starszyzny.
Peerowi nie podobało się, że rządzący obóz sprawuje również pieczę nad gwardią, właściwie z góry wyznaczając granicę między dobrem, a złem; między tymi, których należało uznawać za przestępców ze względu na prezentowane poglądy, a tymi, których koneksje ciasno wiązały z etykietą prawych obywateli. Niespecjalnie mógł jednak cokolwiek z zastanym stanem rzeczy zrobić, dlatego wciąż jak palant wykonywał najbardziej durne rozkazy i polecenia, mając jedynie nadzieję, że takimi zagraniami komendant i jego zastępca nie próbują jedynie trzymać go na dystans od centrum wydarzeń. Tak jak wysłanie na przesłuchanie klasycznego przypadku typa spod ciemnej gwiazdy. Aż dziw, że nie wpadli na to, by zrobić z Ostapyuka swojego informatora.
- Jestem człowiekiem o gołębim sercu! – zaperzył się, gdy Yaneva po pytaniu dorzuciła tak bezczelną uwagę. Brak wiary innych w jego możliwości doskwierał Lagerlöfowi od szczeniaka i choć w tym wieku łatwiej przychodzi mu maskowanie goryczy żartami na własny temat, czara nieustannie się napełnia i tylko kwestią czasu jest, kiedy wreszcie się przeleje. – Ale do rzeczy. Skoro koleś tu jest i mówi, że coś wie, to, z całym szacunkiem, nie było to jego wymówką, by móc się na panią napatrzeć. Więc zobaczymy, co ma nam do powiedzenia. Jeśli jednak nie będzie chciał nic powiedzieć to. Mogę? – Nie czekając na pozwolenie, sięgnął po akta Ostapyuka, wertując je pobieżnie. Po chwili z tryumfem dźgnął kartkę palcem. – O, proszę. Panna Wrońska to przypadkiem do tej pory nie odczuwa strat materialnych poniesionych w kradzieży z listopada? Kapelusze z sierści jaroszka to tak ekskluzywny towar. Może dodatkowy miesiąc w Chatandze odświeży mu pamięć i nauczy, by ręce trzymać przy sobie? Jeżeli to nie pomoże, wówczas proszę zdać się na moją spontaniczność – dodał z szerokim uśmiechem, oddając kobiecie akta świadka.
To jak? Wchodzicie? Dunju, cokolwiek się stanie, wszystko i tak z góry spisane jest na porażkę. Z takim partnerem nie może być inaczej.


Ostatnio zmieniony przez Peer Lagerlöf dnia Sob 02 Gru 2017, 14:35, w całości zmieniany 1 raz
Dunja Yaneva
Dunja Yaneva
Sala przesłuchań Tumblr_inline_odt8ogzB3P1rifr4k_500
Belgrad, Federalna Republika Jugosławii
47 lat
czysta
za Starszyzną
zastępczyni komendanta Białej Gwardii
https://petersburg.forum.st/t667-dunja-yanevahttps://petersburg.forum.st/t681-dunja-yaneva#1360https://petersburg.forum.st/t683-pani-kosto-tfu-yanevahttps://petersburg.forum.st/t682-rokita

Pon 18 Wrz 2017, 19:18
Gdyby Dunja została komendantem nic by się nie zmieniło.
Mogła mieć w sobie gorącą krew Serbów, jednak wraz z nazwiskiem przystosowała się do skostniałych poglądów tutejszej społeczności. Zarówno w społeczeństwie jak i Białej Gwardii istniała ścisła hierarchia. Kobieta wiedziała, że niektórych może demotywować, jednakże nie ją. Ona czuła się jak ryba w wodzie, gdy mogła próbować za wszelką cenę wydać swoje dzieci za szlacheckie potomstwo lub wspinać się po szczeblach kariery i pewnego dnia zostać zastępczynią komendanta.
Fakt, miała małe szanse na osiągnięcie szczytu, ale zdawała sobie sprawę, że i tak osiągnęła więcej niż większość niewiast.
Żadnych kotów też by na teren siedziby Białej Gwardii nie wpuściła. Nie dlatego, że nie lubiła kotów (w końcu miała ukochanego mrucka Borysa, a jej korgorusz też należał do rodziny kotowatych), ale dlatego, że uznawała te stworzenia za zbyt rozpraszające i za bardzo domagające się uwagi. Czy którykolwiek gwardzista mógłby skupić się na sprawie, gdyby jakiś kocur wpychał mu się na kolana?
Yaneva na pewno nie.
Nic dziwnego, że obecny układ tak jej pasował. Zasady były jasne, ona niemal czuła, jak ręką dotyka ostatniego szczebla drabiny społecznej, a do tego można powiedzieć, że mimo jej nieszlacheckiego powodzenia mogła liczyć na powszechny szacunek.
Kobieta spojrzała tylko na niego pełnym wątpliwości wzrokiem, gdy Peer rzucił uwagę o gołębim sercu. Co nieco o nim słyszała i choć była w stanie uwierzyć, że mężczyzna nigdy nie chciał czynić źle tak jego metody - wedle plotek i pewniejszych, sprawdzonych opinii - nie wyglądały na takie niewinne. Prędzej na gwałtowne i nieprzemyślane. Nic dziwnego, że wolała być ostrożna.
W końcu wyrywanie teczki przełożonej nie jest w żadnym przypadku nieodpowiednie, prawda?
- Straszenie Chatangą zostawiłabym na koniec, jakby wyglądało na to, że podaje nam fałszywe informacje dla zmylenia. Proponuję najpierw dać mu mówić, potem zadawać pytania, a ostrzejsze działania zostawić na koniec - powiedziała do niego pomijając opcję zostawiania sprawy w jego rękach, po czym z pomocą pomyślanego zaklęcia otworzyła im drzwi do sali.
- Witam. Jam zastępczyni komendanta Dunja Yaneva, a to mój partner Peer Lagerlöf - przedstawiła ich.  - Pamiętaj, że istnieje odpowiedzialność karna za składanie fałszywych zeznań. Możemy zacząć? - usiadła na wolnym krześle. - Jakie masz dla nas informacje?
Peer Lagerlöf
Peer Lagerlöf
Sala przesłuchań 9CwWaak
Oslo, Norwegia
43 lata
nieznana
neutralny
gwardzista
https://petersburg.forum.st/t1008-peer-lagerlofhttps://petersburg.forum.st/t1014-peer-lagerlof#3441https://petersburg.forum.st/t1013-merlin#3440

Pon 06 Lis 2017, 21:34
Bez spiny, Dunju. Totalnie absolutnie wszystko było pod kontrolą. Olśniewające uśmiechy, odpowiednia postawa, mundur w nienagannym stanie, teczka przekazywana z rąk do rąk (szybko, sprawnie, bez świadków) jedynie właściwym osobom, które mogły zgłębić tajniki jej treści. Czegóż chcieć więcej? Może tylko kubka kawy i talerza pełnego pączków, by wyglądać bardziej profesjonalnie, niczym stróże prawa zza wielkiej wody. W filmach to tak zawsze wyglądało, rzeczywistość nie może się więc specjalnie od fikcji różnić. W końcu nawet w Wielkiej Brytanii wymiar sprawiedliwości prezentował się dużo bardziej przystępnie niż to, co zaserwowała mu Mateczka Rosja. Warto więc podążyć z duchem czasu, wielu słowiańskich czarodziejów chciałoby przecież żyć, jak ich zachodni koledzy.  A tak poważne zmiany najlepiej zaczynać od najwyższych szczebli drabiny społecznej, może więc po całym ambarasie z przesłuchaniem wypadałoby pomyśleć nad zmyślną petycją i jeszcze zmyślniejszym sposobie podrzucenia jej na biurko komendanta.
- Jak życzysz, szefowo – odparł automatycznie, słuchając Yanevy jednym uchem, zaś więcej uwagi poświęcając planowaniu możliwych form bezinwazyjnej perswazji, które można by było zastosować na Ostapyuku, gdyby ten jednak nie zechciał współpracować z tak czarującymi przedstawicielami prawa.
Wsunął się za Dunją do pomieszczenia i stanął za nią ze skrzyżowanymi na piersi rękoma, uważnie przyglądając się świadkowi. Na pierwszy rzut oka nie wyglądał na złodziejaszka. Na drugi, na upartego można byłoby uznać, że mógłby stać gdzieś w pobliżu typów spod ciemnej gwiazdy. Potem Peerowi już się nie chciało na niego gapić. Tu kryminalistą mógł zostać pierwszy lepszy szary obywatel, bo śmiał pierdnąć w obecności arystokraty i wcale nie przeprosił za skandaliczne zachowanie. W Skandynawii oko musiał mieć na wszystkich tych, których krew czystsza była niż woda w górskim potoku. To nie była jego bajka. Więc gdy kobieta go przedstawiła, skinął tylko krótko głową, nie odzywając się ani słowem. Niech mówi najpierw ona, potem Pankratiy, jemu w udziale niech przypadnie rola straszaka – z takim ryjem nadaje się do tego zadania perfekcyjnie. Nie będzie się wszak pchał przed szereg, skoro rozkazy wyraźnie tego zabraniały.
Weles
Weles

Czw 07 Gru 2017, 20:46
Pankratiy Ostapyuk czekał niecierpliwie na gwardzistów, którzy lada moment mieli wejść do sali przesłuchań. Czas dłużył mu się niemiłosiernie, powoli zaczynał się nudzić, więc zdążył kilka razy okrążyć pomieszczenie zanim z powrotem usiadł na swoim miejscu. Nie przyszedł tutaj bez powodu, miał im do przekazania kilka niezwykle ważnych informacji w związku z wczorajszym wybuchem w Muzeum Sztuki Magicznej, które pochłonęło bardzo wiele przypadkowych ofiar. Ci Raskolnicy powoli przestawali mu się podobać, za to bardziej zaczęli mu działać na nerwy, zwłaszcza że paru z nich ostatnio zdążyło go oszukać. Nie miał całkowitej pewności, czy na pewno należał do tych rebeliantów, ale nawet ta wątpliwość nie powstrzymywała go przed tym, by pojawić się w Kwaterze Białej Gwardii. Jak z początku przemawiały do niego ich idee, tak szybko okazało się, że woli stary porządek, który podtrzymywała Starszyzna – przynajmniej w spokoju mógł robić interesy. Na widok gwardzistów Pankratiy ułożył kąciki ust w dziwnym uśmiechu, przypatrując się im przy tym bardzo uważnie, jakby chciał wyłapać jak najwięcej szczegółów. Potem przygładza swoje siwe włosy i postanawia w końcu się odezwać.
- Ach, całuję rączki, pani Dunju! – Podnosi się ze swojego miejsca, jak przystało na prawdziwego, choć w gruncie rzeczy szemranego dżentelmena, po czym patrzy na Lagerlöfa, któremu skinął głową na przywitanie. – Ja jestem Pankratiy Ostapychuk, ale mówią na mnie Panek – przedstawia się w tym samym momencie co oni, parodiując dworski ukłon. Tak chyba wypada zrobić przy tak ważnych osobistościach? Zapewne czekają, aż powie im wszystko, z tym że nie wszystko od razu. – Dobrze, dobrze, koniec z tymi formalnościami! Tylko wiecie… – Robi krótką przerwę na oddech, by zaraz zmarszczyć groźnie brzmi i spojrzeć poważnym wzrokiem na rudowłosą kobietę. – Owszem, mam informacje, które mogą wam się przydać, ale wszystko ma swoją cenę. – Ostapyuk, czy warto tak igrać z gwardzistami? Chyba nie chciałbyś, żeby obili ci tę szkaradną już mordkę? Z drugiej strony nie masz nic do stracenia, przydałoby się, żeby wleciało ci trochę rubli do kieszeni. Ostatnio nie najlepiej u ciebie.
Dunja Yaneva
Dunja Yaneva
Sala przesłuchań Tumblr_inline_odt8ogzB3P1rifr4k_500
Belgrad, Federalna Republika Jugosławii
47 lat
czysta
za Starszyzną
zastępczyni komendanta Białej Gwardii
https://petersburg.forum.st/t667-dunja-yanevahttps://petersburg.forum.st/t681-dunja-yaneva#1360https://petersburg.forum.st/t683-pani-kosto-tfu-yanevahttps://petersburg.forum.st/t682-rokita

Czw 14 Gru 2017, 12:00
Nim weszła zdążyła zauważyć, że pokręcił się trochę niespokojnie po sali nie bacząc na obecność drzemiącego króla wężów. Zarówno patrząc na jego kartotekę, jak i zachowanie naiwnością byłoby myśleć, że przebywa tutaj pierwszy raz. W końcu takie niewinne osoby, którymi stróże prawa nigdy się nie zainteresowali z reguły były raczej przestraszone tym wielkim gadem znajdującym się właściwie tuż obok. I to nawet, jeśli spał jak teraz. Pewnie parę sztuczek gwardzistów też zdążył już poznać...
Wysłuchała uważnie jego monologu, podczas którego sparodiował szlachecki ukłon. Yaneva mogłaby mu wskazać trzy podstawowe błędy, jakie podczas jego robienia popełnił, ale uznała, że nie ma co takiego szemranego dżentelmena pouczać. Podejrzewała, że jeszcze zdąży go strofować czy coś. Tacy nie lubią współpracować na oczywistych warunkach, wolą podawać własne.
Nie musiała na nie długo czekać. Chciał pieniędzy. Ewentualnie innych profitów. Kobieta jakby zdziwiona podniosła brwi i prychnęła. Z dość neutralnym uśmiechem i głosem niewyrażającym emocji (coby nie pokazać, jak to na nią zadziałało - a zadziałało źle, w końcu to absurd!) powiedziała:
- A więc, Panek... Toż to absurd. Czegoś ty możesz chcieć od Białej Gwardii? Przecież my jedyne co robimy to pilnowanie porządku w tym mieście - by go pewnie obśmiała albo nawet oddała sprawy w ręce Peera, aby się nie męczyć, ale stwierdziła, że takie rozwiązania zostawi na koniec. Wolała na razie z niego wyciągnąć co takiego może chcieć ten mężczyzna (a nuż to też będzie jakiś trop?) i w sumie czemu przyszedł tutaj zapewne mając wiedzę, że gwardziści nie płaca swoim informatorom. A przynajmniej nie takim, co przychodzą z ulicy i równie dobrze mogą być podstawionymi szpiegami.
Na wyciąganie informacji właściwych i pożądanych mają jeszcze chwilę. Tymczasem spojrzała z ciekawością na Peera. Liczyła, że nie zrobi nic głupiego. Słuchając go przed wejściem miała wrażenie, że ten podobno narwaniec najchętniej zacząłby od grożenia. Tymczasem jej się nie spieszyło, choć chyba przy tym nawale prac powinno.
Peer Lagerlöf
Peer Lagerlöf
Sala przesłuchań 9CwWaak
Oslo, Norwegia
43 lata
nieznana
neutralny
gwardzista
https://petersburg.forum.st/t1008-peer-lagerlofhttps://petersburg.forum.st/t1014-peer-lagerlof#3441https://petersburg.forum.st/t1013-merlin#3440

Wto 19 Gru 2017, 20:39
Dunji się nie spieszyło, a Peerowi wręcz przeciwnie. Miał dużo ciekawszych rzeczy do roboty niż tkwienie w jednym pomieszczeniu z gigantycznym gadem i człowiekiem, który najwyraźniej za punkt honoru wziął sobie wykiwanie wszystkich gwardzistów, jakich spotka na swojej drodze. Mógł na przykład dołączyć do trwającego w najlepsze zebrania z komendantem Zakharenko albo zrobić sobie kawę. Mógł udać się na patrol, wyręczając znudzonego rutynową pracą przypadkowego gwardzistę, albo skorzystać ze służbowej drukarki i wydrukować filmiki z kotami. Mógł zgarnąć Bregovicia i razem z nim sprawdzić miejsca możliwego pobytu Ivana Gorchevskiego albo zweryfikować, czy teren wokół wczorajszego miejsca wybuchu zabezpieczany jest przez odpowiednią ilość gwardzistów i czy przypadkiem nie udało im się znaleźć jakichkolwiek nowych tropów. Tymczasem odkąd weszli do pomieszczenia, sytuacja, którą miała mieć pod kontrolą Yaneva, z każdą chwilą coraz bardziej wymykała im się spod kontroli, a jedyną osobą, która nad tym wszystkim panowała był Ostapyuk. I tak naprawdę to było absurdem.
Lagerlöf, w czasie krótkiej wymiany zdań między Pankiem, a Dunją, ze splecionymi za plecami rękoma obszedł pokój, na moment zatrzymując się za Ostapyukiem, ostatecznie stając u boku zastępczyni komendanta i lekko nachylając się w jej stronę.
- Może jednak ja się tym zajmę, szefowo.
Nie czekając na pozwolenie, a tym bardziej na sprzeciw z jej strony, przysiadł na stole, uśmiechając się do przesłuchiwanego. Przede wszystkim należało rozluźnić atmosferę, którą zagęściła wzniosła deklaracja Yanevy o praworządności.
- Widzi pan, panie Ostapyuk, z kobietami tak właśnie jest. Jak wpadną w szał zakupów, to właściwie wszystko by chciały, ale kiedy przychodzi się ze swoich zachcianek rozliczyć to nagle jest płacz i zgrzytanie zębów i dlaczego one tego wszystkiego nie mogą mieć za darmo, tylko na ładne oczy – zaczął ostrożnie, kątem oka zerkając na swoją przełożoną, czy zaraz mu tu nie wybuchnie jak nigdy niespodziewany wyjec. – A z nami jest inaczej. Jesteśmy gotowi zapłacić każdą cenę za to, co nas interesuje, ale nigdy nie kupujemy kota w worku. Więc co to za informacje? Kapcie z nóg mi pospadają? – dopytał się, tym razem darując sobie wesołość. Nawet jeżeli Panek miał dla nich jakieś rewelacje, gwardziści powinni odpuścić sobie ekscytację z powodu jego informacji.
Weles
Weles

Sob 23 Gru 2017, 01:13
Pankratiy Ostapyuk nie był szczególnie zdziwiony obecnością króla weży na sali przesłuchań. Choć zdawał sobie sprawę z jego siły i historii, które krążyły wokół tego zwierzęcia, podchodził do nich z przymrużeniem oka. W swoim życiu miał okazję już zobaczyć gorsze rzeczy, jak na przykład to, co wyprawiał niejaki Miron, którego zamierzał dziś wydać Białej Gwardii. Słyszał o jego starym rodzie niepokojące rzeczy, a to, co wyprawiał w Petersburgu też było na swój sposób zdumiewające i niebezpieczne zarazem. Zanim jednak im o wszystkim dokładnie opowie, Pankratiy ostatecznie musi się upewnić, że dobrze trafił, a za jego słowa spotka go nagroda. Dunja, choć wpadła mu w oko i chętnie pokazałby jej potem małe co nieco po przesłuchaniu, nie bardzo był przekonany tym, co powiedziała. Przecież my jedyne, co robimy to pilnowanie porządku w tym mieście – zabrzmiało mu w głowie kilka razy. Stanowczo położył ręce na stole, po czym przybliżył się do nich, żeby zmniejszyć dystans. Mężczyzna uniósł krzaczaste brwi i z cwaniakowatym uśmieszkiem głośno zaśmiał się im prosto w twarz.
- A jaką mam mieć pewność, drogie władze, że mnie nie wychujacie? – Chyba Panek nikt cię nie nauczył, by ładnie się wypowiadać przy gwardzistach? Jeszcze przy okazji dostaniesz mandat, który będziesz musiał opłacić i tyle zostanie z twojej ewentualnej nagrody pieniężnej. Wzdycha tylko ciężko, z lekkim niezadowoleniem pociągając swoim nosem, po czym przenosi wzrok na Lagerlofa, który postanowił się odezwać. – No, przynajmniej pańskie słowa do mnie bardziej przemawiają, chociaż nie wiem, czy kapcie pospadają – stwierdza z nieco większym entuzjazmem w głosie niż na samym początku, oblizując lekko usta ze spojrzeniem wbitym w Dunję. I co, powiesz im coś, czy będziesz tak tylko głupio się uśmiechał i bawił się z nimi w te swoje gierki? – Ja wam mówię, on to jest dziwny człowiek – zaczyna w końcu, choć nie zamierza zdradzać jeszcze jego imienia i nazwiska. – Ale człowiek to za dużo powiedziane. Za dużo! Nie dlatego, że szuja i złodziej. Po prostu nie jest taki, jak my. – Pankratiy robi sobie przerwę na oddech i patrzy to na Peera, to na Dunję z powagą w oczach.
I co dalej?


Ostatnio zmieniony przez Weles dnia Nie 18 Mar 2018, 21:14, w całości zmieniany 1 raz
Dunja Yaneva
Dunja Yaneva
Sala przesłuchań Tumblr_inline_odt8ogzB3P1rifr4k_500
Belgrad, Federalna Republika Jugosławii
47 lat
czysta
za Starszyzną
zastępczyni komendanta Białej Gwardii
https://petersburg.forum.st/t667-dunja-yanevahttps://petersburg.forum.st/t681-dunja-yaneva#1360https://petersburg.forum.st/t683-pani-kosto-tfu-yanevahttps://petersburg.forum.st/t682-rokita

Wto 26 Gru 2017, 11:47
Nie podobał jej się. Pod żadnym względem jej się nie podobał. Wyglądał na kolejnego cwaniaczka, który za nic nie warte informacje będzie chciał nieprawdopodobnie wysokiej nagrody. Ewentualnie tak mu marnie szło w życiu, że był zdesperowany ugrać coś u władzy. Żałosne.
- A jaką mamy pewność, drogi Panku, że ty nas nie wychujasz? - odpowiedziała pytaniem na pytanie wbijając w niego wzrok tak, jakby chciała przewiercić go na wylot. - Nagroda będzie umniejszona o wartość mandatu wystawianego za przeklinanie w obecności funkcjonariusza teraz. I ewentualnie później jeśli się nie powstrzymasz od wulgarnego słownictwa - uznała, że nie ma co, chce pieniędzy to niech myśli, że je dostanie. Jeśli się okaże przydatny to rzeczywiście miał szansę zostać informatorem Białej Gwardii i otrzymywać jakieś profity. Yaneva jednak patrząc na niego raczej w to powątpiewała, chociaż wolała nie okazywać tego Ostapchykovi.
A niech tylko spróbuje zmarnować ich czas. Nie dość, że nagrody nie dostanie to jeszcze wlepi mu mandat, a jak ją zirytuje to i do celi wsadzi za utrudnianie śledztwa. Miała czas na takich, jeśli tylko nie zabierali jej życia niepotrzebnie. Gdyby nie fakt, że werediserium było drogie, a i nie było pewności, że Panek ma interesujące ich informacje to chyba by właśnie wyszła po "herbatkę". Wyciągać cokolwiek z takiego człowieka... Uch.
Załamała się wewnętrznie zachowaniem Peera. Bezczelność! Kiedy słyszała plotki o nim wolała nie dawać im wiary, teraz jednak uświadomiła sobie, że jest z nim gorzej niż ludzie gadali. Nie zważając na hierarchię zaczął się panoszyć i gdyby nie fakt, że miała opory przed ochrzanianiem ludzi publicznie (sama tego nie lubiła) właśnie teraz wybuchłaby jak ten wspomniany wyjec. Uznała więc, że zamiast tego upomni go po przesłuchaniu, obsmaruje w raporcie i pokombinuje jak najlepiej się wykaraskać ze wspólnych misji z nim tak, aby komendant się nie dowiedział. Wierzyła, że był w stanie specjalnie na złość dawać jej i Skandynawowi wspólne zadania. I co to w ogóle za seksistowski tekst? Gdyby chociaż był na temat!
Przynajmniej Pankratiy zaczął gadać. Nie chciał chyba jednak za bardzo rozplątywać swojego języka, bo ludzie sugerowali, że niejedna osoba jest czymś na kształt potwora, więc nie powiedział tak naprawdę nic nowego ani szczególnego. Zadała więc proste, raczej konkretne pytanie:
- Kto?
Peer Lagerlöf
Peer Lagerlöf
Sala przesłuchań 9CwWaak
Oslo, Norwegia
43 lata
nieznana
neutralny
gwardzista
https://petersburg.forum.st/t1008-peer-lagerlofhttps://petersburg.forum.st/t1014-peer-lagerlof#3441https://petersburg.forum.st/t1013-merlin#3440

Pią 29 Gru 2017, 22:40
Przeciągnął dłonią po twarzy, nie dlatego, by odpędzić zmęczenie, ale ukryć zażenowanie zachowaniem pani komendant. Kto to widział, żeby kobieta wyrażała się w taki sposób, w dodatku gwardzista i to przy przesłuchiwanym, którego chwilę później informuje o mandacie za wulgarne zwracanie się do władz. Skandal! To jest zwyczajnie, po prostu niepoważne, u nich w Skandynawii takie wyskoki natychmiast piętnowano utrzymując dyscyplinę na najwyższym poziomie, lecz wyglądało na to, że tutaj podobne ekscesy były na porządku dziennym. A przede wszystkim zdawały rezultaty, skoro tak charakterna kobieta znalazła się na stołku zastępcy komendanta. Mimo oburzającego go postępowania, nie mógł jednak odmówić Dunji trafienia w punkt z odbitą piłeczką. Bo o ile pierwsze wrażenie, jakie wywarł na Peerze Pankratiy Ostapyuk było względnie pozytywne, o tyle obecnie z każdą chwilą, z każdym jego gestem i wypowiedzianym słowem spadało na łeb, na szyję po równi pochyłej, gdzie na końcu tej drogi zdecydowanie nie czekało na nie miękkie lądowanie ani tym bardziej wygodna trampolina, dzięki której wróciłoby na poprzednią pozycję. No, zjebał ten Panek, trudno, każdemu się zdarza. Szczególnie jeśli istnieje niemałe prawdopodobieństwo, że jest się typem, który na prawo i lewo każdego ogrywa.
- Jak się tak będziesz ociągał to na pewno zdąży zaistnieć między nimi a moimi stopami perfekcyjna symbioza i spaść nie będą chciały. Dawaj, dawaj, miejmy te uprzejmości już za sobą i porozmawiajmy o konkretach – rzucił jeszcze, nim Ostapyuk zaczął mówić. A potem, wraz z dawkowanymi przez niego w mało emocjonujący sposób informacjami, brwi podjeżdżały mu coraz wyżej, by ostatecznie opaść tak samo, jak napięcie spowodowane brakiem ekscytującego finału.
Głowa zresztą też Peerowi opadła i wzrok wbił w podłogę wyłożoną wykładziną, jakby w chaotycznym wzorze drobinek mógł znaleźć brakujące elementy podanej im przez Pankratiya układanki. No bo, na mordę Ymira, tak się przecież nie robi. Już więcej finezji przy zdradzaniu szczegółów swoich kolejnych, nieudanych miłosnych podbojów miał Bjarni Korhonen, którego chwytających za serce historii Lagerlöf nie był w stanie słuchać na trzeźwo. Choć nigdy się przecież nie przyznał, że to wyciąganie przyjaciela na piwo mogło mieć jakikolwiek głębszy podtekst niż jedynie zalanie korhonenowskich smutków. Podniósł wreszcie wzrok na Ostapyuka, mając nadzieję, że Yanevie udało się krótkim pytaniem, jakie zadała, tajemnie zakląć tego gnoja.
Weles
Weles

Nie 07 Sty 2018, 01:10
- No ja? A po co tu przychodzę? – Panek, przecież nie przychodzisz tutaj po to, żeby sobie pogadać, skoro na co dzień wolisz się trzymać od stróżów prawa z daleka. Nie raz i nie dwa zdarzyło mu się wylądować w Kwaterze Białej Gwardii, jednak – oprócz drobnych przewinień w postaci kilku kradzieży – niewiele ostatecznie dało mu się udowodnić, choć miał za uszami o wiele więcej niż mogłoby się wydawać. Ostatecznie postanowił przejść do sedna sprawy i zdradzić im, o kogo chodzi: – Miron Twardowski. – Wiecie coś o nim? O rodzinie Twardowskich nietrudno słyszeć, w końcu byli znani w całej Polsce. On jednak, według osobistych informacji Pankratiya, nie był człowiekiem. Mimo że na co dzień Ostapyuk żył w świecie, w którym nielegalne interesy były codziennością, to nekromancja była czymś, co go zawsze przerażało. – Jak mówiłem, szuja i złodziej, ale człowiekiem to on nie jest. Demon! Śmierdzi od niego magią zakazaną na kilometr! – Nie wspominając już o tym, że przecież pracuje w zakładzie pogrzebowym. Pankratiy doskonale jednak wiedział, że to nic innego jak tylko kolejna przykrywka. Każdy z nich, jeśli chciał przeżyć w tym świecie, musiał się ukrywać. Z nim nie było inaczej.  
- Ja wam powiem coś… – Dla nieudolnego zwiększenia dramaturgii postanowił zrobić sobie krótką przerwę na oddech. Westchnął ciężko jeszcze pod nosem, skrzyżował ręce na klatce piersiowej i popatrzył na nich poważnym wzrokiem. – Mam taką teorię, którą od pewnego czasu staram się udowodnić. Widziałem tego, no, Twardowskiego wiele razy przy Muzeum Sztuki Magicznej. Odbierałem akurat towar, jak przechodził obok mojego sklepu. Nie wiem, co on tam znowu robił, ale to nie przypadek, że znalazł się tam tamtego dnia. Wiecie, rytuały i te sprawy. –  Ile w tym rzeczywiście jest prawdy, a ile kłamstw, by zemścić się na Twardowskim? Tego osobiście już od Pankratiya się nie dowiecie. Niemniej jego słowa, jakkolwiek mało konkretne i nieskładne, brzmiało dziwnie przekonywająco. – To wszystko musiało być zaplanowane. Słyszałem od różnych gości, że coś kombinuje i szuka konkretnych ludzi po mieście. Ofiar też! Jakichś ciał czy coś takiego… Do czego? Cóż, z takimi jak on nigdy nie wiadomo, dlatego maczał w tym palce na pewno! Są granice magii, których nie powinno się przekraczać, więc podejrzewam, że poszło coś nie tak i wybuchło.
No tam, w Muzeum Sztuki Magicznej.


Ostatnio zmieniony przez Weles dnia Nie 18 Mar 2018, 21:14, w całości zmieniany 1 raz
Dunja Yaneva
Dunja Yaneva
Sala przesłuchań Tumblr_inline_odt8ogzB3P1rifr4k_500
Belgrad, Federalna Republika Jugosławii
47 lat
czysta
za Starszyzną
zastępczyni komendanta Białej Gwardii
https://petersburg.forum.st/t667-dunja-yanevahttps://petersburg.forum.st/t681-dunja-yaneva#1360https://petersburg.forum.st/t683-pani-kosto-tfu-yanevahttps://petersburg.forum.st/t682-rokita

Nie 25 Lut 2018, 11:07
Nie zwróciła uwagi na Peera - jego niesubordynacja była dla niej wystarczającym powodem do tego, aby przestać się nim przejmować. Mógł sobie przeciągać dłonią po twarzy i zachowywać niczym młodziak z Koldovstoretz, jednak zdecydowanie tego pożałuje. W końcu to ona w hierarchii gwardzistów znajdowała się wyżej, choćby z tego względu miała spory wpływ na awanse, o innych kwestiach nie mówiąc.
Wzięła głęboki wdech. Spokojnie Dunja. Tylko spokój mógł ją uratować, nie może sobie w końcu pozwolić na choćby najmniejszy wybuch złości.
Na chyba retoryczne pytanie Panka nie odpowiedziała nic. Bo i co mogła rzucić? Że pewnie przychodzi po hajs? Albo że chce z zawiści komuś narobić kłopotów? Skoro już zaczął gadać lepiej było słuchać z nadzieją, że nawet jeśli nie będzie chciał to z rozgadania powie za dużo.
Twardowscy nie byli za dobrze znani Yanevie. Nawet w ogóle, można by rzec. Całe życie w końcu spędziła w Serbii i Rosji, a że w obu krajach Polacy stanowią raczej niewielki odsetek... Cóż, zdecydowanie mogła nie kojarzyć tej familii czy cokolwiek to było.
Pankratiy mówił na tyle przekonująco, mimo ogólnej nieudolności w przemawianiu, że kobieta postanowiła od wszelkiego sprawdzić tego całego Mirona Twardowskiego. W aktach oraz w terenie. I z kimś poważniejszym niż Lagerlöf. Nawet nie chciała myśleć co temu postrzeleńcowi mogłoby wpaść do głowy, gdyby go wzięła do tak delikatnej sprawy.  
Słysząc jednak, że Ostapyuk ma tylko teorię, której nie umie udowodnić czuła, że chodziło o jakąś niechęć do właściciela zakładu pogrzebowego i gdyby nie jakieś wewnętrzne przeczucie, pewnie by już mu podziękowała za współpracę.
Oby nie stracił zanadto jej czasu, bo osobiście coś na Panka znajdzie... I oby coś pozytywnego się zaczęło dziać w sprawie śledztwa związanego z zamachem. Mimo chęci do działania i wykazania się komendant potrafił ją odsuwać od co niektórych ważniejszych spraw. Ech.
- Skąd o tym wszystkim wiesz? - postanowiła dopytać. Zająknie się? Będzie miał przygotowaną wcześniej odpowiedź? Bardzo ją ciekawiło jak się zachowa.
Peer Lagerlöf
Peer Lagerlöf
Sala przesłuchań 9CwWaak
Oslo, Norwegia
43 lata
nieznana
neutralny
gwardzista
https://petersburg.forum.st/t1008-peer-lagerlofhttps://petersburg.forum.st/t1014-peer-lagerlof#3441https://petersburg.forum.st/t1013-merlin#3440

Nie 25 Lut 2018, 20:32
Nie było żadnych wątpliwości – boginie losu, jakkolwiek je nazywano, posiadały wyjątkowo poronione poczucie humoru, skoro tak wybornie dobrały ich do takiego przesłuchania.
Peerowi tym bardziej podane przez Panka nazwisko nic nie mówiło. Nie dość, że nie udało mu się do tej pory zapoznać ze wszystkimi dostępnymi aktami, a co za tym idzie, zapewne nadal wielu osobników godnych szczególnej uwagi gwardzistów mijał bez choćby mrugnięcia okiem, dając im tym samym swoje ciche – w pełni nieświadome – przyzwolenie na czynienie niegodziwości, które Biała Gwardia im przypisywała, to jeszcze nie miał wcześniej z Polską i Polakami żadnego kontaktu. Może jakiś zabłąkany cebulak kiedyś przewinął się przez skandynawski aurorat, może jakiś stary, polski imigrant sprzedawał na ulicach Oslo tradycyjne, krakowskie obwarzanki, bo w starej stolicy niespecjalnie szło mu ubijanie spożywczego interesu, ale w ten sposób trudno było mu o Twardowskich jakkolwiek usłyszeć.
Tym razem samemu popisując się brakiem kompetencji, wzruszył bezczelnie ramionami na te rewelacje. Zaraz po pytaniu pani komendant, postanowił też wtrącić swoje trzy grosze, bo jemu natomiast zaprezentowana przez Ostapyuka historia nie bardzo leżała.
- Skoro widziałeś Twardowskiego przy muzeum wiele razy, skąd pewność, że nie pracuje albo nie mieszka w pobliżu? Oczywiście bardzo dziękujemy ci za tyle fatygi w podzieleniu się z nami tymi informacjami, na pewno przyjrzymy się temu osobnikowi bliżej, ale przy tak poważnym oskarżeniu nie możemy wierzyć jedynie twojej nieudowodnionej teorii – oznajmił, a z każdym słowem ton jego głosu stawał się coraz bardziej beznamiętny, bardziej służbowy.
Gotów był nawet zaryzykować dodanie, że na podstawie podanych przez niego wiadomości, sami są w stanie wysnuć teorię o tym, że to Pankratiy zamieszany był w wybuch w muzeum, powstrzymał się jednak od podobnych insynuacji. W sali przesłuchań atmosfera zaczynała być tak gęsta, że dałoby radę w powietrzu zawiesić nóż. Lagerlöf uznał więc, że nierozważnie byłoby bardziej narażać się Yanevie, którą wyraźnie ubodło dość przypadkowe wjechanie jej na ambicję i – jak mniemał – naturalne przejęcie kierowania przesłuchaniem. Postanowił jednak, że po tej farsie będzie musiał z panią komendant zamienić słówko, by oczyścić atmosferę. Teraz było trzeba jedynie dociągnąć ten rozpadający się wózek do końca, finisz natomiast jawił im się już w zasięgu wzroku.
Weles
Weles

Nie 18 Mar 2018, 21:13
- Mogę podać nazwiska – mówi bez zawahania Ostapyuk, prosząc jednocześnie o kawałek kartki i coś do pisania, by mógł je zaraz wszystkie wymienić. Robi to bez większego zastanowienia, jakby naprawdę wiedział, co mówi. – Bo wiem, gdzie mieszka i pracuje. Nie jestem głupi – odpowiada wyraźnie niezadowolony z tego, że w ogóle śmią podważać jego teorię. Peer Lagerlöf miał pecha, podobnie jak i Dunja Yaneva, jeśli nie słyszeli o Twardowskich. Nie od dziś wiadomo, że to jedna z tych podejrzanych rodzin, która nieoficjalnie para się magią zakazaną i nie ma zbyt dobrej reputacji w społeczeństwie magicznym. Wieść o nich dotarła już dawno do Rosji, do Skandynawii najwyraźniej jeszcze nie. Pankratiy jest już zmęczony ich poczynaniami, dlatego ma nadzieję, że gwardziści jak najszybciej się z nimi rozprawią. – Sprawdźcie go. Ten Twardowski, ta szuja, macza palce w zakazanej magii. Czas wreszcie coś z tym zrobić. Jestem pewien, że ma coś wspólnego z tym zamachem! Widziałem go kilka, nie wiem, może nawet kilkanaście minut przed tym bum Sprawdziliście, czy nikt nie robił tam żadnych rytuałów? Wykluczyliście już każdą możliwość?! Jestem przekonany, że nie! – Uderza pięścią w stół, wierząc, że i Mirona w końcu dosięgnie wymiar sprawiedliwości.
Przesłuchanie Pankratiya Ostapyuka trwało jeszcze chwilę – udzielił im konkretnych informacji, opisał przy tym bardzo dokładnie gdzie i kiedy widział Mirona Twardowskiego, podając nawet jego rzekomy adres zamieszkania. Jak z początku nie bardzo chciał mówić, tak potem rozkręcił się aż za bardzo, przez co ciężko było go stąd wygonić, zwłaszcza że chciał za te wątpliwej jakości informacje dostać zapłatę, której ostatecznie nie otrzymał. Wyklął przy okazji Dunję i Peera, który bez zastanowienia wyrzucił Pankratiya na zbity pysk z Kwatery Białej Gwardii za niecenzuralne, choć nieprawdopodobnie kreatywne słownictwo. Lagerlöf z pewnością więc nauczył się dzisiaj kilku nowych, wulgarnych słówek. A co z tymi informacjami zrobią nasi zabiegani gwardziści? To już zależy od nich, w natłoku pracy, obowiązków i ostatnich wydarzeń muszą sami zdecydować co jest ważniejsze i zasługuje na uwagę teraz, a co może jeszcze poczekać. Bo co się stanie, jeśli prawdziwy sprawca przejdzie im przed nosem?

Dunja i Peer z tematu
Weles
Weles

Pon 21 Maj 2018, 11:31

09.06.1999

Chociaż Bakhtin, Jančić i Janashvili wraz z Mefodiyem Karamazovem zjawili się w Kwaterze Białej Gwardii niespełna dziesięć minut po wstrząsających słowach Savy, w budynku już wrzało. Tragiczne wieści miały to do siebie, że roznosiły się błyskawicznie, nawet jeżeli nie były transmitowane przez wszystkie możliwe media w kraju i za granicą. Nim więc z ust przybyłych gwardzistów padły jakiekolwiek polecenia, zdążyli dowiedzieć się, że komendanta Zakharenko nie ma w Kwaterze i że wiadomość, by stawił się w miejscu pracy najszybciej, jak będzie to możliwe, już została do niego wysłana. Nie było też mowy o tym, by ściągnąć Dunję Yanevę, która wciąż pozostawała na misji w miejskich kanałach. Gwardziści musieli więc zdać się na swoje doświadczenie, chociaż w nawet w niemal czterdziestoletniej karierze László Gárdonyia, najstarszego gwardzisty na czynnej służbie, nie trafił się choćby podobny przypadek. Wszyscy tu służyli Białej Gwardii, co było dla każdego równoznaczne ze służeniem Radzie Czarodziejów – nie przeciwko niej.
- Proszę za mną – polecił ostrożnym tonem Jančić, jedynie lekko odwracając się w stronę Karamazova, by sprawdzić, czy mężczyzna zamierza słuchać poleceń.
Nie był tak butny jak Lagerlöf – zapewne dlatego, że jego po prostu mogli wylać z roboty, a nie jedynie odesłać z powrotem do rodzimego auroratu – posiadał jednak odrobinę wiary w to, że prawo powinno obowiązywać każdego obywatela, a nie działać wybiórczo, przychylniej patrząc na tych, którzy podobno to prawo stanowili. Po cichu liczył też, że detektyw Ovechkin będzie miał poglądy podobne do jego.
Zaprowadził Mefodiya do sali przesłuchań, kazał mu zająć miejsce przy stole i poczekać na przyjście detektywa. Nie trwało to długo, chociaż Nestorowi Karamazovów mogło wydawać się, że czas zaczął płynąć wolniej mimo nieustannej krzątaniny za drzwiami pomieszczenia. Może było tak w rzeczywistości? Wszak kiedyś przez jego ręce przewinął się projekt nałożenia na sale przesłuchań zaklęć zaburzających czas, by szybciej wyprowadzić podejrzanego z równowagi. Taki zabieg podobno miał przyspieszać wyciąganie konkretnych zeznań.
- Witaj, Mefodiyu Pyotrevichu – przywitał się Semen Ovechkin, bezszelestnie wślizgując się do pokoiku i od razu zajmując miejsce naprzeciwko zastępcy dyrektora prikazu. – Mam nadzieję, że rozumiesz całą sytuację. Procedury – dodał z kwaśnym uśmiechem, otwierając akta sprawy wybuchu w Muzeum Sztuki Magicznej. Obok nich położył notes z samopiszącym piórem, które drgało teraz niecierpliwie, gotowe do notowania wszystkiego, co zostanie zaraz powiedziane. Semen Ovechkin doskonale znał się z Karamazovem – mężczyzna nieraz wzywał go, by osobiście zdawał sprawozdania z bardziej delikatnych misji. Semen Ochevkin słynął jednak również z tego, że ponad wszystko cenił sobie procedury, nawet jeśli miało to znaczyć, że musiał przesłuchać swojego dobrego znajomego. – Może na początku zaczniemy od tego, że opowiesz, co właściwie zdarzyło się – zerknął na zegarek, by nie skłamać, podając czas. – Niecałe dwadzieścia minut temu.
Mefodiy Karamazov
Mefodiy Karamazov
Samara, Rosja
54 lata
błękitna
za Starszyzną
Zastępca Dyrektora Prikazu Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej, Nestor Rodu Karamazov
https://petersburg.forum.st/t1051-mefodiy-karamazovhttps://petersburg.forum.st/t1066-mefodiy-karamazovhttps://petersburg.forum.st/t1065-nieslawny-pan-karamazov#3906https://petersburg.forum.st/t1067-smialy#3909

Pon 21 Maj 2018, 18:43
Eskortowany przez Gwardzistów Mefodiy Karamazov podążał w ponurym milczeniu korytarzami budynku. Nie powinno go tu być. A przynajmniej nie w takim położeniu i sytuacji. Arogancja stróża prawa doprowadziła do tego, że został zmuszony do udania się na komendę i złożenia zeznań. Bez właściwych procedur i pisemnych nakazów, bez odgórnego rozkazu Komendanta. Po prostu złożyć zeznania. Niczym zgarnięty z ulicy pospolity przestępca. To na pewno nie zostanie zapomniane.
W Kwaterze trwało zamieszanie. Chyba nikomu nawet nie śniło się, że dyplomatyczne spotkanie zakończy się aż tak wstrząsającym finałem. Między bogami a prawdą Mefodiy wcale się im nie dziwił. Wyznanie Savvasa zszokowało większość obywateli. Nieważne czy ze szlachty czy z gminu. Czy bogaci czy biedni. Obywatele byli zszokowani.
Mefodiy, chociaż sporo w swoim życiu przeżył i widział, był niemniej zdumiony spowiedzią Zakharenko, niż pozostali świadkowie zajścia w Arkaim. Z tą różnicą, że umiał ukryć zdumienie pod maską profesjonalizmu. Podobnie jak gniew.
A gdzie podział się profesjonalizm Białej Gwardii? Przyglądał się z dezaprobatą rozgorączkowanym funkcjonariuszom. Przeżyli wstrząs, ale to nie dawało im prawa do zachowywania się, jak gromadka podekscytowanych przekupek na targu. Gdyby to on dowodził Gwardią nigdy nie pozwoliłby na taki rażący brak służbowej dyscypliny i porządku. Karygodne było również to, że Komendant i Wicekomendant w takiej chwili przebywali gdzieś poza Kwaterą.  
Gwardzista Jančić grzecznie wprowadził do sali przesłuchań. Przynajmniej on jeden wiedział, co to szacunek. Jeśli nie do osoby Karamazova to przynajmniej do samej funkcji Zastępcy Dyrektora Prikazu Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej.
Zastępcy Dyrektora pozostało więc czekać. Wkrótce przekonał się, że sekundy i minuty dziwnie się przedłużają i plączą. Miał wrażenie, że siedzi w sali od dobrej godziny, choć mógłby przysiąść, że wszedł do niej niespełna pięciu minut temu. Czy odwrotnie? Siedział od godziny, ale zdawało mu się, że minęło dopiero pięć minut. Przez myśl przemknęła mu teczka z opisem projektu polegającego na wywieraniu dodatkowej presji na przesłuchiwanych poprzez zaburzanie ich poczucia czasu. Czyżby już zdążyli wprowadzić ten pomysł w życie? To wspaniale, że od razu się za to zabrali. Mefodiy doceniłby ten pośpiech, gdyby nie to, że zabawa z czasem w sali nie wpłynęła na poprawę jego i tak kiepskiego nastroju.
Drzwi wreszcie się otworzyły.
- Semen Ovechkin – powiedział na widok znajomej twarzy – Oczywiście. Procedury – dodał bezbarwnie chwilę potem.
Jego zdaniem procedury naruszono już w Arkaim, ale nie zamierzał się czepiać szczegółów. Im szybciej skończy się ta farsa tym lepiej.
- Akurat całe te rozmowy z Raskolnikami zeszły głównie na temat używania werediserium i prowadzenia śledztwa, kiedy nagle zjawił się Savvas Zakharenko albo osoba poddająca się za Savvasa Zakharenko po czym publicznie przyznał do bycia Cieniem i przeprowadzenia zamachu w Muzeum. A przy okazji do paru innych zbrodni. Śmierć Eliadesa Zakharenko. Podważenie poczytalności Artemiusa Zakharenko. Sabotaż  w Malhali. Podpalenia. Porwania. Morderstwo – oznajmił rozsiadając się wygodniej na krześle. Suchy ton jakim relacjonował dzisiejsze zajście upodobniał składanie zeznań do składania służbowego raportu przełożonemu - Po tym jakże szokującym wyznaniu młody Zakharenko użył bliżej niezidentyfikowanej mikstury do ucieczki. Prosto z miejsca, które zabezpieczono na czas dyplomatycznego spotkania. Najwyraźniej ktoś dopuścił się paru zaniechań, w przeciwnym wypadku Savvas Zakharenko nie miałby możliwości wnieść coś nieautoryzowanego na ten obszar. W zaistniałych okolicznościach uznałem, że istnieje prawdopodobieństwo ataku na Dumę i pozostałych uczestników spotkania. MOJE procedury nakazują przejście w defensywę na wypadek większego zagrożenia i dopilnowanie aby wszyscy udali się do bezpieczniejszego miejsca. Nie wiem jak sprawnie przebiegł cały proces, gdyż jeden z waszych ludzi zdążył w ciągu dwudziestu minut nie dość, że narazić dobre imię Gwardii, ale także zatrzymać mnie w celu przesłuchania.
Znał Semena Ovechkina wystarczająco długo, by wierzyć, że ma on więcej oleju w głowie niż wspomniany Gwardzista. Musiał zdawać sobie sprawę z niezręcznej sytuacji, w jakiej znalazła się Biała Gwardia. Tak, Biała Gwardia podlegała pod Radę Czarodziejów, ale jej nadrzędnym zadaniem było dbanie o postrzeganie prawa, spokój i bezpieczeństwo społeczeństwa czarodziejów. Co powie społeczeństwa teraz gdy Savvas Zakharenko, jeden z tych obrońców prawa i porządku zmienił się we wściekłego psa kąsającego każdego kto popadnie. Dochodziła jeszcze kwestia nieuzasadnionych (na razie!) podejrzeń wobec Komendanta Zakharenko. Każdy dowódca Gwardii, przynajmniej pozornie powinien stanowić wzór i przykład prawości, uczciwości, szlachetności. Łatwo domyślić się jak informacja o możliwych powiązaniach Komendanta z przestępczą działalnością jego syna wpłynie na morale w całej organizacji. Jak Gwardia upora się z tym delikatnym problemem?
Weles
Weles

Czw 24 Maj 2018, 18:05
Detektyw słuchał relacji Mefodiya z uwagą, więcej czasu poświęcając jednak na wnikliwą analizę zachowania nestora. Pióro sunęło po kartkach notatnika, raz po raz wydając ciche dźwięki, gdy unosiło się do nakreślenia kolejnego wyrazu. Semenovi nie umknął oficjalny, pozbawiony emocji ton głosu mężczyzny. Profesjonalizm profesjonalizmem, ale nawet nim wstrząsnęła ta sytuacja. Której, bądź co bądź, wcale nie poprawiał fakt, że w Kwaterze nie było komendanta i jakiekolwiek natychmiastowe próby skontaktowania się z nim i ściągnięcia Zakharenko do jego biura spełzały na niczym. W taki sposób nie zachowywali się ludzie, którzy nie mieli czegoś na sumieniu.
Ovechkin pokiwał ze zrozumieniem głową, kiedy usłyszał te obszerne wyjaśnienia, wyciągnął z kieszeni koszuli jeszcze jedno pióro i do notatek dołączył parę własnych spostrzeżeń i pytań, które wymagały natychmiastowej odpowiedzi.
- Kimkolwiek jest ten gwardzista, zapewniam że jeśli doszukamy się nieprawidłowości w jego postępowaniu, wyciągniemy wobec niego należyte konsekwencje – powiedział z przekonaniem Ovechkin, mimo że daleki był w tym momencie od martwienia się, który ze stróżów prawa nie spodobał się Karamazovowi. Bardziej zaniepokoiło go, że należało nakazać Nestorowi stawienie się w Kwaterze, kiedy jednemu z jego podwładnych zarzucono zamieszanie w tak głośną aferę. – Skąd przypuszczenie, że osoba, która przyznała się do dokonania wybuchu w muzeum może nie być Savvasem Zakharenko? – zapytał ostrożnie, darując sobie na razie podsuwanie Mefodiyowi możliwych opcji wskazujących na takie rozwiązanie. Chciał usłyszeć to, co on miał do powiedzenia, nie zaś potwierdzenie własnych przypuszczeń – przede wszystkim, że ktoś próbował wrobić i Savę, i Kosmasa. Odkąd Zakharenko piastował stołek komendanta Białe Gwardii, narobił sobie niemało wrogów, lecz zrzucenie winy na ukraiński ród odbiłoby się na całej Starszyźnie, co zresztą Sava-nieSava dobitnie zaznaczył w swoim przemówieniu. – Ponadto w relacjach ze spotkania zarzucano Białej Gwardii niekompetencję w prowadzeniu śledztwa i zbyt szybkie okrzyknięcie Raskolników winnymi, mimo nieposiadania niezbitych dowodów świadczących przeciwko nim. Czy jako jedna z osób na najwyższym stanowisku odpowiedzialnym za ochronę narodową, jesteś w stanie zapewnić, że dołożono wszelkich starań, by poznać tożsamość sprawców zamachu? – Z tyłu głowy kusząco dzwoniły Semenovi słowa o werediserium używanym do przeprowadzania przesłuchań, byłoby to jednak pójście na łatwiznę i zburzenie wzajemnego zaufania, jakie z Karamazovem od tylu lat budowali.
Mefodiy Karamazov
Mefodiy Karamazov
Samara, Rosja
54 lata
błękitna
za Starszyzną
Zastępca Dyrektora Prikazu Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej, Nestor Rodu Karamazov
https://petersburg.forum.st/t1051-mefodiy-karamazovhttps://petersburg.forum.st/t1066-mefodiy-karamazovhttps://petersburg.forum.st/t1065-nieslawny-pan-karamazov#3906https://petersburg.forum.st/t1067-smialy#3909

Pią 25 Maj 2018, 19:11
Detektyw Ovechkin. Znali się szmat czasu, mimo to Ovechkin nie wiedział o nim wielu istotnych rzeczy. To nie było tak, że nie ufał Ovechkinowi. Po prostu o pewnych rzeczach nie mówi się swoim współpracownikom. Swoim dzieciom. Swoim przyjaciołom. Pewne rzeczy zachowywało się dla siebie. Rozmawiało się o nich wyłącznie z ludźmi, z którymi wspólnie dźwigało się ciężar tajemnicy i tą wyjątkowo bliską osobą, z którą uczyniło się strażnika własnych sekretów. Detektywowi nie potrzebna była wiedza do czego to zdolny jest posunąć się jego stary druh Karamazov w osiąganiu celów. Że był gotów osiągać swoje cele, nawet jeśli ceną za to była stopniowa zmiana w potwora. Był gotów zapłacić tą cenę. Cel uświęca środki. Raskolnicy na pewno coś o tym wiedzieli.
Będąc Nestorem rodu nie da się nie ubrudzić sobie rąk. Także on, Karamazov miał brudne ręce, jednak niekoniecznie ubrudził je sobie przy tym o co mógłby gdzieś po cichu podejrzewać detektywa. Profesjonalny spokój Zastępcy Dyrektora wynikał jedynie z umiejętności panowania nad własnymi emocjami. Nawet w trudniejszych sytuacjach.
Ovechkin zapewniał go, że gwardzista poniesie konsekwencje swoich czynów. Jeśli doszukają się nieprawidłowości w jego postępowaniu. Brzmiało to trochę tak, jakby chciał go udobruchać niż był szczerze zainteresowany ukaraniem bezczelnego funkcjonariusza. Wataha zawsze trzymała się razem. Przypuszczalnie gwardziści będą bronić swojego kolegi przed przepisami, Komendantem i gniewem samego Karamazova.
- Bo samo wystąpienie było... co najmniej dziwne - odrzekł Semenowi zaciekawionemu skąd przypuszczenie, że Savvas mógł nie być Savvasem - Jedynym pewnikiem jest to, że mamy do czynienia z kimś, kto umie doskonale zmienić swój wygląd. Świadkowie mieli wrażenie, że sprawca zamieszania przybył na spotkanie pod zmienioną postacią i dopiero w kulminacyjnym momencie na ich oczach przybrał swój autentyczny wygląd. Tymczasem mogło być zupełnie odwrotnie. To nie Zakharenko ujawnił swoje prawdziwe oblicze, lecz ktoś ukrył się za twarzą Zakharenki. Należy zauważyć, że wypowiedziane przez niego słowa od razu przechyliły szalę na przeciwną stronę. Raskolnicy zmienili się z oskarżonych w oskarżycieli. Starszyzna i Biała Gwardia źle ich oceniła. Za zamachem stał członek Gwardii i syn znamienitego rodu, Saavas Zakharenko, który zadziwiająco szczęśliwym dla Raskolników trafem zdecydował się przyznać do zamachu właśnie dzisiaj, chociaż miał na to prawie półtora miesiąca czasu. A jednak wybrał dzień, w którym odbywało się ważne spotkanie dyplomatyczne - wpatrywał się intensywnie w detektywa. Przypadek? Zbieg okoliczności? Prawdopodobieństwo, że sprawca przypadkowo wybrał czas i miejsce na swoją spowiedź były bliskie zeru. Skrzywił się i od niechcenia splótł palce nad stołem - Ma się rozumieć to tylko moje skromne przypuszczenie. Nie wykluczam najgorszego z możliwych scenariuszy. Nie było żadnej próby celowego wywołania nowego zamętu w Starszyźnie poprzez skompromitowanie Komendanta i jego rodziny. Osoba, którą widzieliśmy w Arkaim to Savvas Zakharenko we własnej osobie. Chłopak oszalał i w przypływie obłędu dopuścił się niewybaczalnych czynów. Ten sam obłęd w końcu zmusił go do dzisiejszego wyznania. To wyjaśniałoby ten jego bełkot o przebudzeniu narodu, ułomnej władzy i opozycji - opowieści o szaleństwie wiszącym nad rodziną Zakharenków były znane chyba nie tylko członkom Starszyzny. Kolejny szalony Zakharenko to żadna nowina -  Albo pozwolił omotać się jakieś głupiej ideologii i stał zwykłym zdrajcą. Tego również nie wykluczam - dodał z namysłem - Możemy do woli tworzyć różne teorie i możliwości, fakt pozostanie taki, że jedynie Savvas Zakharenko zna odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Pod warunkiem, że bez względu czy naprawdę jest czy nie jest zamieszany w historię z zamachem uda się go odnaleźć i dokładnie przesłuchać.
Lekko uniósł brwi w wyrazie uprzejmego zdziwienia. Czy jako jedna z osób na najwyższym stanowisku odpowiedzialnym za ochronę narodową, jesteś w stanie zapewnić, że dołożono wszelkich starań, by poznać tożsamość sprawców zamachu? A skąd nagle takie pytanie? Do tej pory sądził, że przesłuchanie dotyczyło wydarzeń na spotkaniu dyplomatycznym. A tu ni stąd ni zowąd pytano się o jego kompetencję Zastępcy Dyrektora Prikazu. Przez myśl przemknęła mu twarz Gavrilla Yaneva. Jaki to szczeniak miał interes tak głośno szczekać o nierzetelnie prowadzonym śledztwie?
- Czy ty chcesz mi coś zarzucić, Semen? - zapytał, przerywając ciężką ciszę, która zapadła po tym pytaniu - Chyba wypadałoby, abyś zadał takie pytanie swojemu przełożonemu a nie mnie. To wam powierzono śledztwo w sprawie zamachu. Prikaz miał przyjmować od was raporty i wspierać w razie trudności. Otrzymaliście potrzebne wam wsparcie. Śledztwo było w toku. Przyznaję, zaskoczyło mnie, że tak szybko znaleźliście dowody przeciw Raskolnikom, mimo to byłem pewien, że Biała Gwardia wie co robi.
Czyżby popełnił błąd? Trzeba było od samego początku objąć śledztwo ścisłym nadzorem, jeśli nie żądać oficjalnego włączenia do niego Prikazu Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej. Razem z Dyrektorem postanowili pozostawić całość w rękach Komendanta. Niechby się wykazał. Jako dowódca Białej Gwardii i świeżo mianowany Nestor rodziny Zakharenków. Prikaz miał zresztą mnóstwo innej roboty związanej z uspokajaniem społeczeństwa, zabezpieczaniem dzielnicy po zamachu, kontrolą przepływu informacji.
Przyjmując wersję, że Savvas rzeczywiście stał się wrogiem społeczności czarodziejów, wychodziło na to, że tym razem zbyt prędko wyciągnął wnioski. Miał swoje lata i doświadczenie, nie powinno było do tego dojść. To wstyd i hańba dla Karamazova. Możliwe, że zaślepiła go nienawiść do Raskolników. W obecnej sytuacji czy też z braku konkretnych dowodów świadczących o niewinności Zakharenki będzie musiał przyznać, że Raskolnicy słusznie bronili się przed oskarżeniami. Powinien ich przeprosić? Hah. To dopiero byłoby przedstawienie. Mefodiy Pyotrevich Karamazov, nestor rodu Karamazovów, Zastępca Dyrektora Prikazu Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej przeprasza Raskolników za niesłuszne oskarżenia oraz wrogą postawę. I tak wygrali rundę w Arkaim. Oczyścili się z zarzutów i dostali czego chcieli. Przeprosiny sprawiłby, że to zwycięstwo byłoby jeszcze słodsze.
Weles
Weles

Nie 27 Maj 2018, 08:44
Ovechkin z minuty na minutę przyjmował coraz bardziej zagadkowy wyraz twarzy. Jak maska, wpatrująca się w Karamazova z niesłabnącą uwagą, jednak nie wyrażająca sobą nic, poza skupieniem. Na pracy detektywa i gwardzisty, a zarazem szefa swojego wydziału praktycznie zjadł już zęby i rzadko zdarzało mu się, żeby podczas rozmów takich jak ta, którą miała się okazać, zbyt pochopnie uznał za zwykłą, nic nie znaczącą rutynkę, ktoś go zaskoczył. Nestor nie wydawał się być ani skłonny dopinać procedur, ani chętny do szybkiego wyjścia z tej sali, biorąc pod uwagę jego potok słów, w związku z czym Semen na jakiś czas przestał zadawać pytania.
Czy był powód, przez który Karamazov zasypywał go teraz teoriami na temat sprawcy zdarzenia? Domyślał się, że Mefodiy zdawał sobie sprawę, że nie rozmawia z chłopcem, który ledwie skończył akademię, a człowiekiem, który na teoriach i sprzątaniu bałaganu starszyzny spał każdego dnia. Dlaczego więc zwracał się do niego w ten sposób? Czy Karamazov potrzebował wyprzeć się czegoś, odwrócić wszelkie podejrzenia od siebie, zamydlić staremu druhowi oczy, by ten nie dostrzegł luk w fasadzie jego beznamiętnej postaci?
Bez słowa notował wraz ze swoim piórem coraz gęstszym druczkiem bogowie raczą wiedzieć co.
- Dziwne – przytaknął w końcu, ale trudno stwierdzić, do której części wypowiedzi Mefodiya się to odnosiło. Pokiwał powoli głową zakreślając kilka linijek na pergaminie. – Wydaje mi się, że zdajesz sobie sprawę z tego, że sprawdzenie, czy obecny na spotkaniu czarodziej to Savvas Zakharenko, czy nie, jest dosyć proste. – Spojrzał na niego i mimo chęci uniesienia brwi, jego twarz pozostała plastikowa. – Chłopak, jak preferujesz go nazywać, ma w kartotece ponad dziesięć lat nienagannej służby... – mówił powoli. Mimo że informacje, którymi teraz operował nie były tajne, to i tak dało się wyczuć wpełzający z wolna na scenę aromat nieufności między dżentelmenami. – ...od tygodnia jest na urlopie. Przymusowym, dodam. Wystawionym przez komendanta Zakharenko. Jeżeli jest niewinny – stawi się na przesłuchanie. Wtedy będziesz mógł zawęzić swoją listę teorii. – Przez twarz przemknął mu jakby cień pobłażania, ale mógł to być jedynie omam. – Nie istnieje antidotum na weridaserum, a w tak daleko idących zarzutach, nie musimy się patyczkować. – Postukał palcem w swoje papiery, chcąc podkreślić, że na to też jest procedura.
Na wszystko istniały procedury, nawet na to spotkanie. Na zabezpieczenie pertraktacji. Na ilość gwardzistów będących na straży. Ovechkin zastanawiał się teraz, w którym momencie przygotowań zawiódł czynnik ludzki. Bo że zawiódł nie było wątpliwości, ale kto. Gdzieś z tyłu głowy zaczęły mu się pojawiać pewne elementy układanki związane z nazwiskiem Zakharenków, z osobą Savvasa, elementy, które jeszcze nie miały żadnego sensu ale wymagały od niego, gwardzisty-detektywa, przynajmniej szczypty uwagi.
Odepchnął je na bok przynajmniej na jakiś czas.
- Jeszcze niczego ci nie zarzucam – westchnął lekko. – Chyba dawno nie byłeś świadkiem przesłuchań. Mam ci przypominać, jak wygląda procedura? Miejmy to już za sobą, mam tyle roboty w związku z tym całym bałaganem, że nie wiem w co ręce włożyć. – żachnął się. – Zadaję ci pytania, ty odpowiadasz, dziękujemy sobie, ściskamy ręce i po sprawie. Jeśli zajdzie taka potrzeba, zadam pytania swojemu przełożonemu albo jakiejkolwiek innej osobie, która będzie wnosić coś do sprawy. – Patrzył Karamazovowi prosto w oczy. – To jest jednak zakres moich obowiązków, a nie twoich, więc, proszę, wróćmy do tematu. Czy możesz przyznać, że zrobiłeś co mogłeś w sprawie zamachu i nie uchybiłeś niczemu ani nikomu celowo?
Pióro przerwało swoje szalone skrobanie i zawisło w powietrzu.
Mefodiy Karamazov
Mefodiy Karamazov
Samara, Rosja
54 lata
błękitna
za Starszyzną
Zastępca Dyrektora Prikazu Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej, Nestor Rodu Karamazov
https://petersburg.forum.st/t1051-mefodiy-karamazovhttps://petersburg.forum.st/t1066-mefodiy-karamazovhttps://petersburg.forum.st/t1065-nieslawny-pan-karamazov#3906https://petersburg.forum.st/t1067-smialy#3909

Wto 29 Maj 2018, 14:15
Ależ Mefodiy doskonale pamiętał, że Ovechkin nie był żółtodziobem, który dopiero co zaczął pracę w Gwardii. Nie brakowało mu doświadczenia. Tak jak i umiejętności. Zdawało by się, że Ovechkin wie czemu Karamazov tak wiele powiedział na temat Zakharenko. Przecież dopiero co zapytał go skąd przypuszczenie, że Savvas widziany na spotkaniu nie był w rzeczywistości Savvasem. Mefodiy zwyczajnie podzielił się z nim swoimi spostrzeżeniami. Głośno myślał i starał poukładać sobie ostatnie wydarzenia w logiczny sens. Musiał jakoś poradzić sobie ze wstrząsem wywołanym oświadczeniem Zakharenki.
- Być może - odpowiedział zdawkowo na twierdzenie detektywa, że stawienie się podejrzanego na przesłuchaniu wyeliminuje większość teorii i domysłów  - Obyś miał rację co do Savvasa Zakharenki.
Inaczej będziemy mieli poważny problem.
Semen i reszta gwardzistów zapewne znali Savvasa dużo lepiej niż Mefodiy. Potrafili powiedzieć ile lat wzorowej, a ile nie wzorowej służby odbył. Jakim był funkcjonariuszem. Jakimi śledztwami się zajmował. A także zadecydować czy mogli sobie spokojnie czekać, aż Savvas łaskawie raczy wrócić z urlopu i stawi się na przesłuchaniu. Samo to, że wzorowy gwardzista organizuje zamach i dopuszcza się różnych zbrodni ocierało się o absurd. Dlaczego ktoś, kto przez lata służy w Gwardii, nagle się od niej odwraca. Zdradza przestrzegane przez Gwardię zasady i ideały. W dodatku zastanawiająca była informacja, że Kosmas wysłał syna na przymusowy urlop. Czyżby kłopoty ze zdrowiem?
- Nie jestem jednym z tych chłystków, których ganiacie po ulicach i ciągniecie na przesłuchania - głos Karamazova zabrzmiał ostrzej, gdzieś na jego dnie kryła się reprymenda. Właśnie. Nie był złodziejaszkiem, handlarzem nielegalnego towaru ani drobnym oszustem. Pouczanie zastraszanie i wywieranie presji nie robiło na nim takiego wrażenia, jakie mogło zrobić na wymienionych wcześniej złodziejaszkach i innych czarodziejach będących na bakier z prawem - Znam procedury i reguły nie gorzej od ciebie. A skoro obaj tak dobrze znamy procedury i regulacje, to obaj pewnie zgodzimy się, że to zatrzymanie i przesłuchanie ledwie da się nazwać zgodnymi z przepisami - zatrzymali wysokiej rangi urzędnika i co? Myśleli, że Ministerstwo się tym nie przejmie? Zwłaszcza, że Karamazov nie usiłował kogoś zabić czy coś w tym stylu, szybkie aresztowanie nie było więc konieczne.
Ciekawe, co Ovechkin wpisze w swoje papiery przy rubrykach przyczyna zatrzymania i cel przesłuchania. Jak wyjaśni przełożonemu to, że nikt zawczasu nie zwrócił się do niego z wnioskiem o zatrzymanie, a co ważniejsze żaden gwardzista nie poinformował go, że takie zatrzymanie miało miejsce. Mefodiy cenił sobie Ovechkina, ze względu na wieloletnią współpracę żywił do niego pewien sentyment, stąd też poszedł mu na rękę i grzecznie przystał na procedury. Sympatia i szacunek nie oznaczały, że detektyw Ovechin może się z nim do woli spouchwalać. Chociaż posiadał stopień starszego oficera, to pozostawał gwardzistą, jednym z trybików w wielkim mechanizmie prawa i sprawiedliwości. Zaś on, Mefodiy, bez względu na swoje obecne położenie, nadal był Zastępcą Dyrektora Prikazu. Pozwalał wybranym, cenionym współpracownikom na większą swobodę w swoim towarzystwie, ale nawet ta swoboda miała swoje granice. Lepiej żeby Ovechkin nie popełnił podobnego błędu, co Lagerlof. Uważaj, co mówisz.
Po kilkunastu sekundach czekania, mierzenia się wzrokiem i trwania w pełnej napięcia ciszy, Mefodiy westchnął. Wraz z tym westchnięciem tak jakby uleciała z niego część irytacji. Postawa Semena zirytowała go, ale na dobrą sprawę, nie było to warte osłabienia budowanych przez te lata relacji i zaufania. Wielu lat owocnej współpracy To nie z Semenem chciał drzeć koty. Dlatego był skłonny wspaniałomyślnie darować mu to zapomnienie się.
- Nieważne. Zakończmy to jak najszybciej i uściśnijmy sobie dłonie. Nie tylko ciebie goni robota - mruknął - Tak jak mówiłem, nie odpowiadam bezpośrednio za śledztwo. Jednak uwzględniając zakresem moich obowiązków i rolę, jaką pełnię przy tym dochodzeniu, mogę przyznać, że robiłem, co mogłem, żeby dojść do prawdy. Nikomu nie uchybiłem ani niczego nie ukrywałem. Przeciwnie, poleciłem sprawdzić każdą możliwą przyczynę eksplozji. Od nieszczęśliwego wypadku począwszy na zamierzonym ataku skończywszy. Wszystko odbyło się zgodnie z obowiązującymi procedurami.  
Weles
Weles

Sro 30 Maj 2018, 14:52
Myśl, że Semen mógł pomylić się co do osoby Savy, mierziła go niemiłosiernie. Na obecną chwilę jedynie natychmiastowe stawienie się w Kwaterze Kosmasa i Savvasa Zakharenków mogła uratować dobre imię Białej Gwardii – w innym przypadku należało uznać, że jakikolwiek brak chęci wyjaśnienia tego ambarasu oznaczał, że żadne z nich nie miało czystego sumienia. A wówczas obecność na miejscu Mefodiya Karamazova mogła w jakikolwiek sposób załagodzić zamęt, jaki zapanowałby wśród gwardzistów. Bo jeśli jeden z ich towarzyszy dopuścił się zdrady, czy wśród reszty nie ma innych renegatów?
Ale Mefodiy Pyotrevich zdawał się dostrzegać tylko jedną stronę medalu – tę najbardziej go krzywdzącą, jakby samo zatrzymanie oznaczało wyłącznie to, że należało wsadzić Nestora Karamazovów do jednego worka z przestępcami. Gdyby sytuacja była inna, taki obrót sprawy bawiłby detektywa, lecz teraz sprawiał jedynie, że mężczyzna coraz bardziej się niecierpliwił. To właśnie przez takie niedopowiedzenia większość śledztw była hamowana.
- Tak bardzo starasz się uchodzić za winnego, że jeszcze chwilę, za sam zacznę zastanawiać się, czy nie masz czegoś na sumieniu, Mefodiyu Pyotrevichu – podsumował bezwzględnie, dając mu do zrozumienia, że cierpliwość ma na wyczerpaniu. Karamazov może i był zastępcą dyrektora Prikazu Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej, ale nie znaczyło to, że był ponad prawem. Jeśli zajdzie taka potrzeba, Ovechkin przypomni mu o tym jeszcze dosadniej. – Zapominasz, że zatrzymania obejmują również istotnych dla dochodzeń świadków, którym, myślałem, jesteś. Proszę więc ostatni raz, żebyś nie wchodził w moje kompetencje.
To było jedyne, czego detektyw naprawdę nie znosił. Dotychczasowa współpraca z Ministerstwem Magii przebiegała pomyślnie wyłącznie dlatego, że nikt nikomu nie wchodził w drogę, zdając się na doświadczenie i właściwą ocenę sytuacji tych drugich. Kooperacja zawsze przebiegała harmonijnie, skutkując zachwycającymi rezultatami – może też dlatego, że do tej pory mało było zdarzeń, w których kluczowa role odgrywały tak ważne dla Starszyzny persony. Odetchnął cicho, kiedy przesłuchiwany postanowił mówić dalej. Nie wszystko było jeszcze stracone, nie zamierzał jednak przedwcześnie cieszyć się z trudem uzyskanego kompromisu.
- Rozumiem – stwierdził lakonicznie, unosząc głowę znad notatek. – Byłeś wiadomy, jak szybko postanowiono z przyczyn wybuchu wykluczyć wszelką ingerencję członków Rady Czarodziejów. Nie zdziwiło cię to?
Ovechkin sięgnął pamięcią do pierwszego maja tego roku, gdzie pierwsze strony najpoczytniejszych gazet usłane były zdjęciami sprzed zniszczonego budynku Muzeum Sztuki Magicznej, a w artykułach wiele razy przetaczało się choćby nazwisko Aristovych, które tuż przed wybuchem widziane były przez świadków na miejscu zdarzenia. Kilka dni później zapomniano całkiem o Shoshanie i Velice, winą zaczynając obarczać Raskolników i drobnych złodziejów dzieł sztuki.
Mefodiy Karamazov
Mefodiy Karamazov
Samara, Rosja
54 lata
błękitna
za Starszyzną
Zastępca Dyrektora Prikazu Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej, Nestor Rodu Karamazov
https://petersburg.forum.st/t1051-mefodiy-karamazovhttps://petersburg.forum.st/t1066-mefodiy-karamazovhttps://petersburg.forum.st/t1065-nieslawny-pan-karamazov#3906https://petersburg.forum.st/t1067-smialy#3909

Czw 31 Maj 2018, 09:17
Cóż, każdy dociera do takiego etapu życia, w którym coś lub ktoś go rozczarowuje. Zawód, rozczarowanie najczęściej prowadzi do niezbyt pozytywnych emocji - gniewu i niechęci. W takiej przełomowej chwili Mefodiy, choć na co dzień nie sposób nazywać go szczególnie empatycznym człowiekiem, byłby zdolny pojąć uczucia Semena po odkryciu przez niego, że Savvas nie był tą osobą, za którą go wcześniej uważał. Sam czułby się bardzo podobnie, gdyby dowiedział się, że którejś z jego dzieci nie było dokładnie takie, jakie by sobie życzył. Rozczarowanie naprawdę było czymś okropnym. Niech bogowie oszczędzą tej goryczy i jemu i Semenowi.  
- Twoim zdaniem powinienem cieszyć, że spośród wielu znanych osobistości obecnych na spotkaniu mi przypadł zaszczyt bycia przesłuchiwanym w charakterze waszego istotnego świadka - bardziej stwierdził niż spytał. Bez większej ironii. Czemu nie zgarnęli Kuragina albo Aristova? Tak samo zasłużyli sobie na statut "istotnego świadka". A jeśli już szło o zatrzymywanie ważnego świadka, nie odbywało się to dokładnie w taki sposób, w jaki zaprezentował to przed wszystkim Peer. Ktoś wreszcie musiał nauczyć go, że grubiaństwo rzadko bywało przydatne przy nawiązywaniu kontaktu z ważnym świadkiem. Nie mówiąc o tym, że pozostawiało one na świadku bardzo złe wrażenie. Bezczelność, stanowczość, oschłość przydawała się funkcjonariuszowi, ale tylko w określonych sytuacjach, powinien on wiedzieć, kiedy takie sytuacje następowały.
Tak swoją drogą, strasznie dzisiaj podejrzliwy ten Ovechkin. Karamazov, gdyby nie znał go tak dobrze jak znał, pomyślałby sobie, że detektyw nie darzył go szczerym zaufaniem. Albo Ovechkin bał się, że Mefodiy spróbuje podkraść mu nieco kompetencji. Bez obaw. Mefodiy nie zamierzał go z niczego okradać.
Nie podjął dalszego wątku o procedurach i regulacjach. Bo i po co? Kolejna dyskusja o kompetencjach i przepisach przedłużyłaby przesłuchanie. Chociaż i tak zrobił się łagodny, stanowczo zbyt łagodny dla współpracowników oraz podwładnych. Świetnym na to dowodem był tu Semen, który nadal próbował się odgryźć.
Może gwardziści i skorzystają z pobytu Mefodiyego w Kwaterze. Łagodzić, łagodziłby powstały wśród nich zamęt. Pomagał w zaprowadzaniu ładu i porządku, skoro dowódca z ważnego powodu nie był w stanie tego zrobić. Biała Gwardia była jednostką o długiej, chlubnej historii. W żadnym wypadku nie wolno było o tym zapominać ani tego zaprzepaszczać. Poradziła sobie z różnymi kryzysami w przeszłości, poradzi sobie i z tym kryzysem. Większy rygor i kontrola nad funkcjonariuszami pozwoli Gwardii odzyskać nadszarpnięte zaufanie społeczeństwa.  
- Nie bardzo - przyznał ze spokojem - Widziałeś, jakie napięcie ogarnęło miasto po zamachu. Wiadomość, że członkowie Starszyzny mogliby mieć coś wspólnego z wydarzeniami w muzeum wzbudziłaby jeszcze większy niepokój. Tego byśmy nie chcieli. Decyzja szybkiego wykluczenia podejrzeń wobec Rady Czarodziejów z oficjalnego śledztwa była słuszna i logiczna - położył szczególny nacisk na wykluczenie i oficjalne śledztwo, licząc, że Ovechkin domyśli się, co kryło się za podkreśleniem wybranych słów. Co Mefodiy usiłował przekazać mu między wierszami.
W Prikazie nie pracowały same głąby. Prikaz rozważał możliwość, że w zamachu mógł maczać palce ktoś ze Starszyzny. W porozumieniu z Dumą pracownicy Prikazu podjęli się dyskretnej obserwacji poszczególnych członków Rady. Głównie tych członków, którzy zyskaliby coś na spowodowaniu eksplozji w muzeum. Pod obserwacją znalazł się między innymi Kosmas Zakharenko. Detektyw Ovechkin nie musiał o wszystkim wiedzieć, gdyż Duma zażądał, by Prikazu objął swoje działania klauzulą tajności. Tak jak rzekł Mefodiy, nie potrzebowali społecznych niepokojów wywołanych informacją, że wśród Starszyzny mogą być sprawcy zamachu, aczkolwiek w świetle ostatnich wydarzeń, na niewiele zdały się te starania o zachowanie tajemnicy. Niemniej Mefodiy nie zamierzał paplać o tajnych śledztwach na oficjalnym przesłuchaniu. Biała Gwardia dowiedziałaby się o poczynaniach Prikazu, dopiero po dostrzeżeniu przez Prikaz jakiś powiązań członków Rady z zamachem. Wówczas Prikaz wskazałby Gwardii kogo ze Starszyzny warto wezwać na przesłuchanie i zacząć bliżej się przyglądać się jego poczynaniom. Rzecz w tym, że Prikaz nie odkrył niczego ważnego. Kosmas Zakharenko i reszta objętych obserwacją czarodziejów zachowywała się bez zarzutu. Alibi też mieli w porządku. Wkrótce potem Gwardia znalazła dowody na udział w Raskolników w zamachu i szukanie winnych wśród Starszyzny nie miało dalszego sensu. Prikaz wolał skupić się na zdobytych już przez Gwardię dowodach. Z prasą wynikła równie ciekawa historia. Początkowo Mefodiy brał te sensacyjne artykuły z początków maja za typowy element propagandy wymierzonej w Raskolników. Nic, czym należało się przejmować. Dla świętego spokoju zasugerował gwardzistom, by sprawdzili, skąd szanowni redaktorzy tak szybko dowiedzieli, że za zamachem stali Raskolnicy. Dziennikarze burzyli się podczas konfrontacji ze śledczymi i zasłaniali obowiązkiem chronienia swoich źródeł informacji, ale gdy zagroziło im się zarzutami o utrudnianie śledztwa, od razu zaczęli inaczej śpiewać. Zdaje się, że trop, który wskazali dziennikarze, doprowadził gwardzistów do następnego dowodu przeciwko Raskolom.
Weles
Weles

Nie 03 Cze 2018, 14:39
Czasami (choć bardzo rzadko) Semen zastanawiał się, dlaczego tak wiele najważniejszych stanowisk w Ministerstwie i innych istotnych dla funkcjonowania społeczności placówkach obejmują głównie członkowie Rady Czarodziejów. Czasami (trochę częściej niż wypadało) wyobrażał sobie, że któregoś razu dostępuje wreszcie zaszczytu przejęcia funkcji Komendanta Białej Gwardii. Albo zastępcy dyrektora Prikazu Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej. Głównie tej drugiej części zbyt wydumanej nazwy prikazu. Niektóre funkcje wymagały bowiem doświadczenia, którego, odnosił takie wrażenie, brakowało tym, którzy je piastowali. I na każdym kroku starali się w bardziej lub mniej uprzejmy sposób uświadomić swojego rozmówcę, jak bardzo się myli i że to ich racja jest tym jedynym, słusznym.
Detektyw uniósł wyczekująco brew w reakcji na kpinę w głosie Nestora, zastanawiając się, czy ten zamierza kontynuować swoje pouczanie, kogo i dlaczego powinno się w pierwszej kolejności przesłuchiwać i kto miałby być istotnym świadkiem. Nie doczekał się jednak kontynuacji, co przyjął z ulgą, ponieważ nerwy ostatecznie by mu wówczas puściły i rozmowa potoczyłaby się w zdecydowanie mniej koleżeńskiej atmosferze.
Brew uniosła mu się jeszcze wyżej, kiedy usłyszał kolejną wypowiedź Mefodiya. Na łaskę Czarnoboga! Czy on zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo nie na miejscu była gra w niedopowiedzenia?
- Chcesz przez to powiedzieć, że prowadziliście nieoficjalne śledztwo bez konsultacji z Gwardią i Batalionem Specjalnym? Na czyje polecenie? Aż do momentu spotkania, toczyło się ono dalej czy zostało przerwane, bo nie znaleziono niczego, lub przeciwnie, natknięto się na powiązania Starszyzny z wybuchem? – Z każdym kolejnym pytaniem, Ovechkin nachylał się nad stołem w kierunku Karamazova, uważnie przypatrując się jego mimice, czemuś, co zdradziłoby jego emocje. – Zakładając, że zostało zakończone, czy Prikaz zamierzał przedstawić opinii publicznej jego rezultaty, czy nadal nie chciał niepokoić społecze… – Drzwi sali przesłuchań uchyliły się lekko, a do środka zajrzał jeden z gwardzistów, którzy eskortowali Karamazova z Arkaim do Kwatery. Skinieniem głowy poprosił Ovechkina do siebie. – …ństwa? Przepraszam na moment – dokończył, zostawiając Mefodiya i swoje notatki, po czym wyszedł na korytarz.
Nieobecność nie była długa, detektywa nie było zaledwie trzy minuty, to był jednak wystarczający czas, by rzucić okiem na notowane przez niego uwagi. Mefodiy zorientował się już, że samopiszące pióro zapisywało wszystko to, co było wypowiadane na głos, ale Semen prowadził równie obszerne zapiski na osobnych kartkach. Jeśli Karamazov zdecydował się w nie zerknąć, mógł dowiedzieć się, że jego dobry znajomy nie wykluczał powiązania zastępcy dyrektora Prikazu Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej z nieobecnymi Kosmasem i Savą Zakharenko. Ponad tymi notatkami wyraźnie zakreślono słowo cień, od którego odbiegało kilka strzałek z kwestiami do wyjaśnienia: dokumentacją medyczną; rozmowami z rodziną; nagraniami. Obok tego wszystkiego kilkukrotnie pojawiły się procedury, między jedną z nich a tarczą postawiono znak równości i pytajnik. Jeśli Mefodiy zdecydował się przejrzeć notatki, nie miał możliwości, by zagłębić się w ich treść bardziej, jeżeli nie chciał zostać przyłapany. Niedługo później wrócił Ovechkin, zasiadając z powrotem przed przesłuchiwanym.
- Kontynuujmy, proszę – polecił, chociaż spojrzenia nie podniósł na Karamazova, lecz utkwił je w swoich zapiskach, z których skreślił kilka rzeczy.
Sponsored content


Skocz do: