Stres stopniał pod wpływem dotyku
jego szerokiej dłoni, którą rano w pierwszym – podyktowanym złością;
wciąż ten "Sputnik", Filipa? – odruchu odtrąciła od siebie niecierpliwie, żeby zaraz przysunąć się do mężczyzny, przylegając piersią do jego boku; chłonąc ciepło, rozpuszczając własne rozdrażnienie za pomocą jego warg i znajomego ciężaru ciała, które ledwie kilkadziesiąt minut później obstąpiła – szerząc chaos – z każdej strony, upewniając się, że Aristov wygląda (nie)przyzwoicie dobrze; kiedy on wśród jej zaaferowanych ponagleń próbował zlokalizować, specjalnie na tę okazję zakupione!, szpilki – wkopane w nocnym roztargnięciu pod łóżko.
Koniec końców skupiła się wtedy na krawacie; poprawiając nierówności, upewniając się, że wygląda idealnie, przygładzając kołnierzyk koszuli i niesforną grzywkę Igora, której przecież wcale, a wcale aż tak bardzo nie lubiła w tej ugładzonej wersji...
To tylko "Sputnik".Teraz przygładza nieistniejące zmarszczenie spódnicy, zaraz dostrzegając paproszek na rękawie czarnej – obrzydliwie nijakiej i prostej, można by rzec, że służbowej – koszuli; i strząsa go gwałtownym ruchem palców, zaraz podrywając ostre spojrzenie na Iskrę.
Nie, wcale nie ją chce mieć przy swoim boku.
Aleksei.
Fyodor.
Mefodiy, bo to przecież przy jego ramieniu chciałaby stać – idealna, bez choćby tego jednego,
brzydkiego pyłku na mankiecie.
Zamiast tego jest Iskra.
I pstro w głowie.
–
Jeżeli ci się podoba – wzrusza niewyraźnie ramionami, właściwie wcale nie spoglądając na drewnianą szkatułkę. –
Kup.Wydawaj kolejne ruble, przecież o to właśnie chodzi; żałoba?
Po kim?
Wiesz, nasz rodowy kwiatuszku?
Ciężkie powieki opadają, żeby zaraz unieść się z powrotem, odganiając szpitalne widmo, przed którym przy tej okazji nie potrafi się wzbraniać.
Bycie Karamazovą nie chroni od wszystkiego, Iskra.
A przede wszystkim nie od wścibskiej siostry.
–
Ten chłopiec, Iskra? – zahacza myślą, nie precyzując; pobieżnie zerka na informator i bursztynowe spinki do mankietów widniejące w nim. Nie przykuwają jednak jej uwagi na zbyt długo, bo zaraz nad ramieniem Iskry Filipa dostrzega lustro, co dekoncentruje ją na kilka kolejnych sekund upływających w milczeniu, którego zdaje się być nieświadoma.
–
Zaraz zaczną się pierwsze licytacje – dodaje, odwracając oczy od swojej lustrzanej bliźniaczki, zajętej przekręcaniem złotej bransolety na smukłym nadgarstku. –
Ten zaklęty welin wydaje się obiecujący... – stuka palcem w trzymany przez Iskrę informator, kierując jej uwagę na wcześniej wypatrzony, pożądany przedmiot. Jedyny, który dzisiaj wzbudza prawdziwe zainteresowanie Filipy. –
Jeśli mam go dostać, musisz mocniej wyciągać nogi.
/Iskra i Filipa z tematu