Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pią 03 Lut 2017, 15:05
Nowa Holandia

Nowa Holandia to sztuczna wyspa, która znajduje się w ścisłym centrum Petersburga. Wzięła swoją nazwę od dużej ilości kanałów oraz przystani portowych, które swoim kształtem przypominały kanały w Amsterdamie w Holandii. Z początku mieszkańcy przez ponad trzy wieki nie mieli na nią wstępu, gdyż była w wykorzystaniu przez najwyższe organy wojskowe. Nie dziwią więc na wyspie stare magazyny, składy drewna przeznaczonego niegdyś na budowę okrętów czy więzienie – dziś jednak wszystko jest opuszczone i zniszczone. Wstęp na wyspę oficjalnie jest zabroniony, ale to nie przeszkadza przychodzić tutaj młodym ludziom w celach rekreacyjnych. Dlatego właśnie Nowa Holandia jest także potocznie nazywana Zakazanym Miastem.

Tamara Aristova
Tamara Aristova
Nowa Holandia Tumblr_n3nbex2tTh1r1l1upo1_250
Petersburg, Rosja
33 lata
błękitna
neutralny
ikonograf
https://petersburg.forum.st/t586-tamara-aristova

Pią 07 Kwi 2017, 14:30

03.04.1999

W tym świetle wydają się srebrne, drobne, wilgotne ścieżki ciągnące się na wypukłych policzkach wsiąkają w błękitną watę cukrową, która opada i traci na objętości. Włosy ma już całe potargane przez wiatr, ale odgarnia ich wcale. Stoi i płacze i trzyma watę i garbi się delikatnie, ramiona trzęsą się jej rytmicznie, stopy przyklejone do ziemi. W końcu pojawia się ruch. Głowę zawiesza, na chwilę, na parę sekund, później odchyla, oczy przymyka, otwiera, a skryta dwadzieścia metrów dalej w cieniu bramy Tamara podąża za wzrokiem postaci. Ale na górze nie ma nic poza niebem, na którym nie widać ani jednej gwiazdy. Nie ma jednak żadnych wątpliwości, że tam są. Zawsze są.
W końcu dziewczę otwiera usta, bo szloch szuka ujścia i garbi się bardziej, kiedy dołącza do niej druga postać, łapiąc ją za ramiona. A więc to tak wygląda? Tak wygląda zdrada?
Ta, którą ty przeżyłaś, była zupełnie inna. Nienamacalna tak, jak to, co widzisz. Czy to dlatego zawsze obserwujesz innych ilekroć coś w ludziach przyciągnie twoją uwagę? Dlaczego zawsze gapisz się nie mogąc oderwać wzroku dopóki nie stracisz zainteresowania. Nie zimno ci? Cieplej jesteś ubrana od tamtej dziewczyny, przecież zawsze jesteś pod tym względem ostrożna, ale ją grzeją emocje, a ciebie? Odrywasz się od muru, ale bynajmniej nie od kłócącej się pary, przechodząc w bezpiecznej odległości, wciąż w cieniach skryta, odchodzisz kawałek dalej, pozostając wciąż jednak na jednej linii, jak orbita, docierając do zdezelowanego budynku. Stąd też dobrze widać, mogłabyś nawet przysiąść na pozostałościach murku, ale nie chcesz.
Przeprasza ją.
Płacze.
Nic nie słyszysz i zastanawiasz się, czy to bezpieczne. Dla takich ludzi krążyć w miejscach, w których dzieją się rzeczy, o których się młodym klerykom nie śniło. Może ty też nie powinnaś tu zostawać, skoro wszystko, co powinnaś była już załatwiłaś. Ale obrazek jest zbyt malarski, zbyt wciągający. To mugole? Tak są ubrani. Wata, ogrodniczki, mysie, długie włosy, kałuże, słabe światło w nich odbite, beton, beton, kilka cegieł.
Tupnęła.
Prawie ci przykro, przechylasz głowę, mrużąc oczy, starając się wywnioskować jaki dziewczę ma teraz nastrój, bo odwróciła się tyłem. Do ciebie i do ukochanego.
Wiatr chłodnym i czułym podmuchem otula ci kark, który odsłoniłaś tym gestem. Wracaj do domu, Tamaro, póki nie wpakujesz się w kolejne kłopoty.
Marek Habel
Marek Habel
Praga, Czechy
29 lat
półkrwi
neutralny
łowca czarownic i magicznych stworzeń
https://petersburg.forum.st/t721-marek-habelhttps://petersburg.forum.st/t723-marek-habelhttps://petersburg.forum.st/t725-nie-ma-swietych-bez-grzesznikow#1559https://petersburg.forum.st/t724-bez#1558

Pią 07 Kwi 2017, 22:32
Betonowy grobowiec. Ciemne dziury po oknach szczerzą kły powybijanych szyb. Pod nogami, mimo uważnego stawiania każdego kroku, chrzęści gruz i masz wrażenie, jakby w panującej tu ciszy najlżejszy nawet dźwięk urastał do rangi huku powodowanego wystrzałem. Wiatr hulający między pustostanami, świszcząc i zawodząc, zdaje się być nie na miejscu – wszak zaledwie dwieście metrów dalej miasto spowija wiosennowieczorny spokój, tutaj jednak, mimo zuchwale pnących się wysoko ponad ziemią chwastów i pospolitych ziół, zieleniących całą powierzchnię wysepki, krajobrazowi bliżej do krain wiecznej jesieni. Przez krótką chwilę w głowie łomoce ci nieprzyjemna myśl, że może właśnie wszedłeś w drogę Pochwiścielowi. I pomimo, że nie wierzysz w nic poza sobą samym, strach przed pradawnymi bogami, jakim karmili cię w Koldovstoretz, w chwilach podobnych do tej wypełza z najgłębszych zakamarków umysłu, w które zepchnąłeś go po opuszczeniu murów Akademii. Nie pamiętasz, czy, by przebłagać bóstwo wirów powietrznych, należy złożyć mu ofiarę z czegoś konkretnego; nie pamiętasz, czy to ma jakiekolwiek znaczenie. Może gdybyś za młodu nie był takim ignorantem, gdyby tak głośno nie odzywały się w tobie habelowe geny, mógłbyś teraz nie wyrzucać sobie braków w magicznej edukacji. Dla uspokojenia sumienia wyciągasz z kieszeni parę kopiejek, z pluskiem wrzucając je w kałużę. Prawie ci głupio, kiedy uświadamiasz sobie, że chciałbyś, by Pochwiściel zajął się choć przez chwilę wygrzebywaniem ich z wypełnioną brudną deszczówka niecki, jednak w tym samym momencie prędko przypominasz sobie, co cię tu sprowadziło. W końcu w tych samych kałużach czaić mają się biali ludzie. To ich wypłoszyć lub zwabić ma dźwięk obijającego się o siebie metalu.
Kucasz przed kałużą, spoglądając w mętną toń. Nie więcej niż dwa centymetry. Kontury monet drgają, niekształcone podmuchami wiatru wraz z którym dobiegają cię po jakimś czasie fragmenty rozmowy. Nie odwracasz się jednak, póki nie upewnisz się, że pod taflą wody nie kryją się jednak trupioblade główki. Dopiero wtedy sięgasz po przypiętą do paska sakiewkę – szczypta sproszkowanego goździka uniemożliwi tym kreaturom schowanie się przynajmniej tutaj. Nie chcesz nawet myśleć, ile jeszcze znajdziesz tu kałuż, szczególnie że w zasięgu wzroku już dostrzegasz trzy kolejne. I źródło wcześniej zasłyszanej rozmowy. To nie twój interes – nie od dziś wiadomo przecież, że Nowa Holandia kusi młodych niczym zakazany owoc. Gdybyś tak nie przepadał za drewnianymi elementami, zapewne sam zaglądałbyś tu co jakiś czas. Z dachu tamtego budynku musi rozpościerać się niesamowity widok, fantastyczny punkt obserwacyjny, świetne miejsce na podchody, idealne na polowanie. Równie dobre na niezobowiązujące szpiegostwo. Drobne kamyki nieustannie chrzęszczą ci pod nogami, gdy zbliżasz się do postaci stojącej nieco z boku centralnej scenki. Wraz z podmuchem wiatru dociera do ciebie kojąco-mdła woń, której nie potrafisz zidentyfikować.
- Chyba zgubiłaś? – Chyba ściemniasz.
Znalazłszy się odpowiednio blisko, by wiatr nie zagłuszał słów, wyciągasz dłoń, w której trzymasz srebrną zapalniczkę.
Tamara Aristova
Tamara Aristova
Nowa Holandia Tumblr_n3nbex2tTh1r1l1upo1_250
Petersburg, Rosja
33 lata
błękitna
neutralny
ikonograf
https://petersburg.forum.st/t586-tamara-aristova

Nie 09 Kwi 2017, 12:12
Kolejna nowa postać dramatu pojawia się na wilgotnej scenie i przyciąga twoją uwagę bo nie ma nic wspólnego z tamtą dwójką i chociaż trzyma się swojej roli jakoś doskonale współgra z całością. Jak różne wątki w książce, niezależnych od siebie postaci. Albo kwiaty, których zestawienie okazało się zaskakująco trafne.
Z rękami w kieszeniach obserwujesz mężczyznę kucającego przy kałuży i coś podpowiada ci (ktoś może? Dawna opatrzność? Raczej nie. Może nowi bogowie, których z coraz większą śmiałością podglądasz, duchy loa czające się w krzyżykach, szkatułkach z martwą myszką i nowych ikonach. Przecież nikt z panteonu słowiańskiego nie zainteresowałby się tobą, wszak od dziecka odpłacasz się im tym samym) żeby sięgnąć do swojej małej, czarnej torebki. Wszystko masz czarne. To chyba wasz charakterystyczny znak rodowy. Wyciągasz czarny welon i zakładasz go spokojnie na głowę, zapinając nad karkiem. Układasz go jeszcze, zarzucając na plecy, upewniając się, że czarne loki są pod nim schowane. Na wierzch wyciągasz spod sukienki drewniany krzyżyk na skromnym rzemyku, który nosisz cały czas, pomimo że do umiłowania cierpień chrześcijan już ci daleko. Maman Brigitte jednak strzeże wszystkich grobów z krzyżem na cmentarzach, więc dawno już obojętne ci symbole mogę znowu nabrać wartości.
Z pewnością nie znasz mężczyzny, stwierdzasz to już po pierwszym wejrzeniu na jego twarz. Nic ci nie mówi, nawet nie świta, jak to się czasami ma do spotykania ludzi, których gdzieś się już kiedyś widziało. Obcy. Przypadkowo? Wszystko jest możliwe, zawsze to wiedziałaś, ale teraz chyba przestałaś się tak bardzo obawiać nieprzewidzianych scenariuszy.
Zapalniczka, oczywiście, nie jest twoja, wiecie o tym oboje, ale co z tego. Robisz krok, wychodząc z cienia, pozwalając, by wątłe światło padło na twoją owiniętą zakonnym welonem twarz. Tym sposobem możesz pomóc mu upewnić się, że jesteś osobą, której szuka. Albo wręcz przeciwnie, wcale nie tą, na którą poluje. Starasz się przecież w sprawach biznesowych lawirować pomiędzy Tamarą a siostrą Tamarą, by poszczególne jednostki zmylić, a inne zmiękczyć. Są tacy, którzy zaufaliby zakonnicy z miejsca i tacy, którzy spaliliby każdą żywcem.
- Zachowaj ją, to podarunek. – Srebro. Przypadek? Niewykluczone. Nie masz pojęcia do jakiej części społeczności należy mężczyzna, czy nie jest zwyczajnie szaleńcem bez krzty magii we krwi. Przyglądasz się mężczyźnie spokojnie i czujnie i szybko jawi ci się jednak jako chłopiec, pomimo swojego wzrostu. Z drugiej strony nigdy nie byłaś najlepsza w zgadywaniu wieku innych. Nigdy nie byłaś też dobra w zachowywaniu się jak na twój wiek przystało, a im dalej tym gorzej, bo najwyraźniej u ciebie ten proces jest odwrócony. Będąc nastolatką sprawiałaś wrażenie staruszki zaklętej w młodym ciele. Teraz, gdy jesteś już dojrzała trochę się rozbrykałaś. Co by ci kiedyś twój Pan najdroższy powiedział na tę papierośnicę ukrytą w torebeczce? Mogłabyś skorzystać z okazji, odpalić tego grejfrutowego papierosa od srebrnej zapalniczki, ale nie dotknęłabyś jej, a już na pewno nie gołą dłonią. Doświadczenie nauczyło cię, by nie brać niczego od nieznajomych bez uprzedniego zbadania przedmiotu. Na szczęście masz te swoje cieniutkie rękawiczki. Czarne, oczywiście. W tym kolorze jest ci najlepiej.
Marek Habel
Marek Habel
Praga, Czechy
29 lat
półkrwi
neutralny
łowca czarownic i magicznych stworzeń
https://petersburg.forum.st/t721-marek-habelhttps://petersburg.forum.st/t723-marek-habelhttps://petersburg.forum.st/t725-nie-ma-swietych-bez-grzesznikow#1559https://petersburg.forum.st/t724-bez#1558

Sob 20 Maj 2017, 18:32
Oczywiście. Oczywiście, że się nie nabierze. Że nie pozwoli jasnej skórze zetknąć się z prawie-gładką, chłodną, metalową powierzchnią podsuniętego przedmiotu. Nawet niespecjalnie cię to dziwi (może poza brakiem jakiegokolwiek poruszenia, poza odpowiedzią, poza tonem głosu, poza welonem, którego wcześniej nie dostrzegłeś), przez ostrożność również nie sięgnąłbyś po coś, co nie należy do ciebie, a co inni chcieliby w ciebie wmusić. Przywołujesz na twarz przepraszający uśmiech, zaciskając palce na zapalniczce i pozwalając sobie na chwilę zawahania, nim chowasz ją z powrotem do kieszeni. Jakbyś nie był pewny, czy powinieneś przyjąć taki podarunek.
Niewiele czasu mija, nim zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo ciąży ci ten kawałek metalu; jak niemożebnie niewygodny się teraz wydaje. Do tej pory nigdy nie zastanawiałeś się, jak bolesne dla wilkołaka musi być oparzenie srebrem; jak potworny ból wampirom sprawiać muszą promienie słoneczne; jak nieprzyjemne muszą być wizje wieszczych po zażyciu jednego z nowych naparów przygotowanych przez ministerialnych alchemików. Jak wyniszczające dla magicznego ekosystemu są masowe likwidacje niebezpiecznych czy zwyczajnie nieużytecznych gatunków stworzeń i roślin. Jak głupio musisz wyglądać, udając zaskoczenie przed zakonnicą. Szansa na to, że stoi przed tobą ktoś, komu nieobce są sztuki magiczne wynosi pięćdziesiąt procent, dokładnie te mniejsze pięćdziesiąt procent. Nigdy nie należałeś do optymistów, a załatwianie spraw na zapas, jak próbował robić to twój ojciec, nie było po drodze z kodeksem moralnym, który udało ci się wyrobić przez tych kilkanaście lat życia pod ścisłym nadzorem Hablów.
- Mocne postanowienie poprawy? Prorocza wizja? Zwyczajnie bezbożne, nowe zasady, którym powinnaś się podporządkować? Czy może chodzi o nich? – Głową kiwasz na znajdującą się kawałek dalej parę, nadal pogrążoną w burzliwej wymianie zdań, jednocześnie starając się nadać pytaniu jak najbardziej neutralną, niemal obojętną tonację, by kobieta (siostra? Formalności sprawiają ci niemałą trudność, dlatego zapobiegawczo zawsze, bez względu na wiek, płeć, rasę, zajmowane stanowisko, przechodzisz na ty.) nie czuła przymusu tłumaczenia się. Wystarczy chwila, byś zapomniał o całym zajściu, byście rozeszli się w swoje strony, byście choć dzisiaj nie próbowali więcej wchodzić sobie w drogę.
Podchodzisz bliżej, zatrzymując się pół kroku za nią, ze wzrokiem skupionym na młodych, z sercem dudniącym w piersi tak głośno, iż ogarnia cię absurdalna obawa, że stojąca tuż obok nieznajoma dokładnie słyszy każde uderzenie. Może odlicza, ile jeszcze ich zostało. Może liczy jedynie czas do właściwego spotkania.
Może nie masz racji.
Tamara Aristova
Tamara Aristova
Nowa Holandia Tumblr_n3nbex2tTh1r1l1upo1_250
Petersburg, Rosja
33 lata
błękitna
neutralny
ikonograf
https://petersburg.forum.st/t586-tamara-aristova

Pon 29 Maj 2017, 22:26
Jakbyś się Marku zachował, gdyby jednak nie założyła czarnego welonu? Czarna madonna mruga powoli i bardzo rzadko, prawie nienaturalnie, ale nie da się tego wychwycić, jeśli nie śledzisz uważnie każdego jej ruchu. A to się rzadko zdarza, studiowanie obcych. Chyba jednak nie tobie co, chłopczyku? W twojej sytuacji i twoim zawodzie musisz wychwytywać najmniejsze geściki.
To tylko parę sekund a wy już ocieracie się o siebie jak metalowe kulki, nieprzyjemny zgrzyt gładkiej powierzchni, takiej samej, która teraz ciąży ci w kieszeni.
Zuchwały. Bezczelny.
Tamarowy kącik ust drga słysząc wszystkie te pytania, ale to cień autoironicznego uśmiechu, to ten typ, kiedy słyszymy obelgę na własny temat, która bawi nas z powodu słuszności i jednocześnie postawy wypowiadającego. Nie ważne jak bardzo neutralny ton przybierze i tak zrozumiałaś ukryte za słowami znaczenia. A może ich tam wcale nie ma? A może chłopiec nie wie nawet, że zawarł więcej, niż zamierzał? Z rękami w kieszeniach przyglądasz mu się chwilę, zupełnie tracąc zainteresowanie parą, która najpewniej i tak zaraz stąd ucieknie. Każda kłótnia musi co jakiś czas zmieniać otoczenie, aby utrzymać dynamikę dramatu.
Mocne postanowienie poprawy?
O tak, słodki, gdybyś tylko wiedział jak mocne.
Prorocza wizja?
Chyba Olgi.
Zwyczajnie bezbożne, nowe zasady, którym powinnaś się podporządkować?
Bardzo nieładnie sobie pogrywa.
To moment, w którym uśmiechasz się mimowolnie, wcale nie tak, jak powinna uśmiechać się zakonnica monastyru św. Magdaleny. Ani żadna inna, prawosławna czy nie. Możesz chyba już uznać, że twoja przykrywka religijna jest spalona, chyba, że chłopiec jest wyjątkowo głupi. W co wątpisz. Albo nie potrafi odczytywać emocji. To już bardziej prawdopodobne. Zdarzało ci się to dawno temu, kiedy byłaś jeszcze młodym dziewczątkiem biegającym w sukniach z grubego materiału.
Młodzi, a tak. Odwracasz się spoglądając na nich, ale wychodzi na to, że ominęła cię spora część dobrego materiału, bo teraz to dziewczę klęczy, jeansy na kolanach ma już mokre biedactwo, pewnie bolą ją kości, ale posuwa się na przód, a ty czujesz, jak mężczyzna staje za tobą.
Mężczyzna, już nie chłopiec, bo podszedł za blisko, chociaż oni wszyscy podobno mają mentalność nastolatków. Podobno, bo do tej pory nie miałaś okazji poznać kogoś, kto po bliższym spotkaniu zachowywałby się jak dziecko. Chyba, że siostra Eulalia, ale ona z podejrzaną pasją kolekcjonowała dziecięce szelki.
Nie masz racji, Marku, bo Tamara nie słyszy absolutnie bicia twojego serca, musiałbyś podejść jeszcze bliżej, ale na to ci już nie pozwoli. Ani ona, ani pewnie ty sam sobie. Chociaż cholerą cię wie, Hablu.
Właściwie, to dlaczego tak ci bije serce? Pierwszy raz nocą spotykasz zakonnicę? Czy boisz się tego podarunku?
Nie, tego spotkania? Bo wszystko zdaje się tu być pasującym elementem irracjonalnej układanki. Byliście wychowywani w zupełnie innych środowiskach, ale słyszałeś kiedyś o tym, że dusze wędruję między wiekami, by spotkać się w innym życiu? Może wy jesteście sobie pisani. Aby w tym momencie złamać razem prawo.
Albo utrzymać dziwnie różne tętno i rozejść się na wieki. (wieków amen)
Odwracasz się, zerkając przez ramię, ale może powinnaś się odsunąć, mógłby wbić ci bez problemy nóż w plecy.
Ojej, no trudno.
- Testujesz mnie? – To za dużo pytań naraz na jednego nieznajomego.
Marek Habel
Marek Habel
Praga, Czechy
29 lat
półkrwi
neutralny
łowca czarownic i magicznych stworzeń
https://petersburg.forum.st/t721-marek-habelhttps://petersburg.forum.st/t723-marek-habelhttps://petersburg.forum.st/t725-nie-ma-swietych-bez-grzesznikow#1559https://petersburg.forum.st/t724-bez#1558

Pią 28 Lip 2017, 21:20
Unosisz brew w wyrazie bezgranicznego zdumienia, absolutnie nie wiedząc, pod jakim kątem rozpatrywać pytanie, jakie właśnie zadała kobieta. To zaproszenie do flirtu czy wysublimowana groźna? Jedno nie wyklucza drugiego. I pasuje do niej jak pięść do nosa. A naprawdę już szykowałeś się, by uznać ją za zakonnicę. Tak byłoby łatwiej. Moglibyście zaraz rozejść się każde w swoją stronę albo iść tą samą drogą pogrążeni w uświęcającym milczeniu, kontemplując prowokacyjnie swoje towarzystwo aż do następnego skrzyżowania, gdzie ona dalej szłaby przed siebie, ty skręciłbyś w lewo. Moglibyście zapomnieć o sobie następnego dnia, trzy tygodnie później wpadając na siebie i nie rozpoznając swoich twarzy. Mógłbyś odwrócić wzrok teraz, utkwić go w czubkach własnych butów, w monstrualnych pustostanach, w blasku odbijanym przez kałuże. Tak naprawdę byłoby łatwiej, ale problem z tobą jest taki, że lubisz sam sobie kłody pod nogi rzucać, jeśli życie nie chce robić tego za ciebie. Dlatego nie spuszczasz z niej spojrzenia, nie cofasz się nawet, mimo że to nie byłoby głupie zachowanie. Rozwaga lubi cię jednak opuszczać w najmniej spodziewanych momentach (jak ten i jak każdy po nim), przywykłeś więc do zakładów z życiem, do ryzyka podążającego za tobą ufnie jak pies i do satysfakcji, jaka towarzyszy wykaraskaniu się bez szwanku z każdej sytuacji bez wyjścia.
- Jeśli się nie mylę, to zadanie leży wyłącznie w gestii Boga, a mi do niego bardzo daleko – odpowiadasz gładko, odszukując znów w kieszeni zapalniczkę i dla rozładowania kumulującego ci się w nerwach napięcia zaciskasz i rozluźniasz palce na jej gładkich, chłodnych krawędziach. Zabawne – tak rzadko zdajesz sobie sprawę z podobnych nawyków, jakich nabawiłeś się w trakcie pracy by umysł ciągle mieć jasny, by nie dać się zastraszyć, by nie panikować. Odkładasz te myśli w głowie jak najdalej się da od głównego toru, one jednak cyklicznie powracają, jakby chciały dać ci do zrozumienia, że nie zaznasz spokoju, póki się z nimi nie zmierzysz. Pomyślałeś kiedyś nawet, że może pozwoliłyby ci później bez jakiegokolwiek lęku stawać naprzeciw wilkołaków, zapuszczać się do kryjówek wuparów, mierzyć się z chmarą nocnic, nigdy jednak nie weryfikowałeś swoich przypuszczeń. Nie robisz tego również teraz, to niewłaściwe miejsce.
W oddali, ponad ramieniem kobiety dostrzegasz znikający w wodzie biały kształt – jeden drugi i trzeci – i przez ułamek sekundy nosisz się z nieodpartą ochotą zignorowania tego, co widzisz. Dłoń jednak mechanicznie zamiast na zapalniczce zaciska się teraz na woreczku ze sproszkowanym goździkiem. Mógłbyś ich tam tylko uwięzić, mógłbyś też schwytać – w obu przypadkach wykonałbyś zlecenie. Tyle że druga opcja umożliwiłaby handel na czarnym rynku i co najmniej podwojenie zysku. Robisz kilka nieznacznych kroków w kierunku azylu białych ludzi, trzymając się półcieni kryjących was przed wzrokiem szykujących się do opuszczenia wyspy (albo zaszycia w ustronniejszym miejscu) młodych.
- Wierzy siostra w cuda? – Grasz jej na nosie. I sobie też. Taka z niej siostra jak z ciebie pop.
Po krótkiej pogawędce postanowiliście udać się w inne miejsce.

Marek i Tamara z tematu
Sponsored content


Skocz do: