Był wpadką. Kiedy po nawiązaniu romansu Aleksandra zaszła w ciążę oba rody, aby uniknąć skandalu, pomogły młodym zorganizować szybkie zaręczyny i ślub. Godność jego matki nie została naruszona, a sam Fyodor urodził się w pełnej i pozornie szczęśliwej rodzinie.
Jakiś czas trwało nim doczekał się rodzeństwa – najpierw środkowych bliźniąt, a potem najmłodszej, ukochanej Iskry, która od kiedy zaczęła chodzić w pewien sposób była jego oczkiem w głowie. Uwielbiał te momenty, w których dziewczynka śpiewała swoim słowiczym, choć jeszcze dziecięcym głosikiem. Kochał być jej bohaterem, który podczas wspólnych, tak rzadko odbywających się zabaw ratował ją niczym księżniczkę z wieży.
Mimo chęci, większość wolnego czasu spędzał jednak z ukochanym papą. Medofiy, choć surowy, miał jednak słabość do swojego pierworodnego i często był gotów machnąć ręką na jego wygłupy. W końcu chłopcy tacy są, że muszą się wyszumieć. Z matką nie miał tak dobrych kontaktów – to jednak nie dziwota, gdy zna się poglądy własnego ojca. W końcu to on zawsze mu powtarzał, że miłości szuka się poza małżeństwem, które jest tylko interesem. To, że u niego przez chwilę było uczucie nic nie oznaczało.
Fyodor przez dłuższy czas ignorował myśl, że jego ojciec miał – a może nadal ma? – kochanki. To przecież naturalna sprawa, że wysoko urodzeni szukają szczęścia także w ramionach innych kobiet. To rekompensata za ten cały stres, w końcu to Starszyzna dba o równowagę i szczęście w społeczeństwie.
Przez chwilę nawet rozważał czy nie odszukać jednej z panien uwiedzionych przez Medofiya – pewnego dnia ojciec, po paru kieliszkach wódki wyznał mu, że jedna z jego „prawdziwych” miłości zwała się Iskra, tak jak jego ukochana siostrzyczka. Jednakże nie wiedząc nic ponadto zrezygnował z tego zamiaru – bał się, że jeśli najmłodsza z latorośli dowie się, po kim ma imię źle to zniesie.
Szczęśliwy świat rodzeństwa Karamazovów zaczął się sypać, gdy umarła ich mama. Miał wielką ochotę na pogrzebie przytulić Iskierkę i zatkać jej uszy, gdy nieprzychylni ich rodzinie ludzie szeptali pomówienia, ale wiedział, że lepiej ojciec spojrzy na swe najmłodsze dziecko, gdy będzie stało samo i wyprostowane. Nigdy nie mógł zrozumieć, czemu jego ojciec tak bardzo strofuje młodsze rodzeństwo. Choć kto wie, może tylko tak mu się zdawało, że miał najlżej?
Młodzieniec od zawsze wykazywał naturalne dla swego rodu talenty w dziedzinie magii kreatywnej. Z nią też łączył swoją przyszłość, więc nie dziwota, że wybrał się na studia na związany z nią kierunek – kurs technologii użytkowej zaangażował go na tyle mocno, że wszędzie, gdzie zamieszkał czuł potrzebę przerobienia jednego z pokoi na swój mały warsztat. To właśnie na studiach odkrył, jak bardzo lubi tworzyć, choć niekoniecznie sztukę.
Zdziwiła go szybka decyzja ojca o kolejnym ożenku. Jeszcze bardziej zdziwił go wiek ojcowskiej wybranki – w końcu przyszła macocha okazała się być w jego wieku. Najbardziej go jednak zadziwiło, że rodzina wybranki bez oporów oddała młodą dziewczynę na żonę dla czterdziestolatka. Fyodor wolał jednak nie wnikać w małżeńskie sprawy ukochanego papy, więc wobec macochy był uprzejmy, ale nie angażował się z nią w jakieś głębsze relacje. Bo i po co?
Nauka szła mu świetnie – dostawał stypendia i ukończył PUM z wyróżnieniem. Wiedząc jednak, że jego wiedza jest ledwo
podstawowa poszedł na nauki do mistrzów fachu w magii kreatywnej – nie zamierzał się ograniczyć do tylko jednej dziedziny, która była z nią związana. Z niesłabnącym zaangażowaniem, nieraz hurtowo niczym robotnik w fabryce tworzył coraz bardziej skomplikowane i ozdobne, magiczne przedmioty – miotły, myślodsiewnie, fałszoskopy, kociołki… Z czasem też zaczął próbować z tworzeniem własnych zaklęć, początkowo hobbistycznie, potem z nadzieją na wydanie nowej książki z przydatnymi, użytkowymi czarami. Te bardziej „kontrowersyjne” planował zostawić dla siebie.
Wreszcie rok temu stwierdził, że wie już wystarczająco i - prawdopodobnie z pomocą znajomości ojca, który nie chciał zostawiać pierworodnego samemu sobie – zatrudnił się jako wykładowca na Petersburskim Uniwersytecie Magicznym. Fyodor miał w tym swój cel: po pierwsze ograniczenie ilości absolwentów mugolskiego pochodzenia, którzy jego zdaniem od zawsze byli zbyt chętnie przyjmowani na studia przez władze uczelni. A po drugie liczył na wyłapanie talentów w dziedzinie magii kreatywnej, z których pomocą w przyszłości będzie mógł założyć własną firmę produkującą magiczne przedmioty i tworzącą nowe, niezwykłe wynalazki. W końcu od dawna marzył mu się biznes na miarę sławnych rezerwatów familii Drăculescu czy wytworów różdżkarskich Wrońskich.
To nie jest jednak takie proste, gdy oblewanie na egzaminach mugolaków i tworzenie zaklęć próbuje się pogodzić z życiem rodzinnym – dziedzic Karamazovów starał się wspierać siostrę w jej artystycznej karierze od kiedy postanowiła nią iść, pomagać ojcu w rodowych sprawach, a prócz tego odkryć o co chodzi jego macosze. Kiedyś nieśmiała, obecnie najwyraźniej postanowiła się włączyć w międzyrodowe rozgrywki i w jednych momentach Fyodor boi się, że planuje go otruć, a w drugich ma wrażenie, że nie jest jej obojętny… Co – patrząc na to, że jest matką sporej części jego nieletniego rodzeństwa – jest bardzo niezręczne.
Na co dzień jednak o tym nie myśli. Przebywa w końcu w Petersburgu, daleko od rodzinnej rezydencji w Samarze, z ukochaną Iskierką, robiąc to, co kocha. W końcu komu łzy oblanych na zaliczeniu mugoli i udane stworzenie zaklęcia nie poprawiłoby humoru?