26.05.1999r
Magiczne Media
Magiczne Media

Wto 16 Sty 2018, 20:47

26.05.1999r 92pu7Wd

26.05.1999


Cykl: Ściany mają uszy

Kolejny dzień tygodnia, a Ty znów z wytęsknieniem szukasz mojej rubryki „Ściany mają uszy”, dopiero potem przeglądając resztę gazety, prawda? Mój Ty buntowniku z wyboru, niepokorny łasuchu głodny plotki. Jakie historie zdarzyły się w tym miesiącu? Kogo udało mi się wypatrzeć w miejscach, w których nie powinno mnie być? Wciąż wisi nad nami żałoba po zmarłych w wybuchu ofiarach w Muzeum Sztuki Magicznej, ale ileż można płakać. Znasz mnie, ja nie mam na to tyle czasu. Mnie martwi i sztywni nie interesują, a ciekawią Ci najżywsi. Dzisiaj wygrzebiemy kilka ploteczek z dni minionych i dodamy parę szczegółów.

Czy nie miewasz tak, że na widok zakochanych par robi Ci się słabo? Ja czasem miewam, torsje, dreszcze, trochę jak przy zatruciu lewym bimbrem, co go nie można dostać wcale spod lady w Piwnicy Bazyliszka. Nie dlatego, że mnie to mierzi – zazdrość mnie zżera, wiem, że też tak masz, inaczej nie czytałbyś mojej rubryki. Powiem Ci jednak, że jakiś czas temu wybrałam się na spacer na wystawę i nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że dwójka tak eleganckich ludzi będzie jak zwierzęta się rzucać na siebie. Pewna pani doktor, znana z korytarzy Hotynki, zjadała się wzajemnie z moim kolegą po fachu, prezenterem popularnego radia. Przez chwilę podglądałam ich w ukryciu, byli jednak tak sobą zajęci, że nie musiałam nawet specjalnie kucać za tymi krzakami. Różowych słoni by nie zauważyli. Nie jeden i nie dwóch chciało się do tych splotów przyłączyć, słodziutkie gołąbki jednak były zbyt zajęte sobą. Powiedz mi, najdroższy czytelniku, kiedy ostatnio miałeś tak gorący romans, że przechodniom występowały na twarz rumieńce? Całe zajście sprawiło, że zapragnęłam też pobyć lekarzem, może minęłam się z powołaniem, skoro to właśnie im zdarzają się romanse jak z książek. Częściej trzeba się na te wystawy wybierać, almy są nudne jak kluchy w tłuszczu, ale polecam tym z Was wyschniętym jak pustynia, jak nie dla sztuki, to opary erotyzmu chociażby powdychać.

Wiesz, są tacy mężczyźni, którzy nam wszystkim robią dobrze samą swoją postawą. Miękną kolana, oddech płytki, wargi drżą wilgotne… Z zazdrości można więc zielenieć, kiedy Wam powiem, że z tym cukiereczkiem, wschodzącą gwiazdą prawa, przyłapałam w Rosyjskiej Bibliotece Narodowej moją rudowłosą koleżankę z pracy! Wiesz, że właśnie mówię o Tobie, słodyczko, pozdrawiam serdecznie i gratuluję udanego polowania. Kolejnego udało Ci się oszukać na piękny uśmiech i bzdurną pracę? Choć jad zazdrości przemawia przez moje słowa, ale, czytelniku, gdybyś widział te pozory, które próbowali zachować, pochylając się ku sobie nad jednym ze stołów, te miny, kiedy ja widziałam wypieki na ich twarzach. Nie ukrywajcie się, piękni i młodzi. My chętnie zobaczymy, jak zareagują Wasi ojcowie i bracia, musicie wyjść tylko z tym uczuciem z ukrycia! Mówię Wam o tym dopiero teraz, ale przede mną nie ukryjecie prawdy, kilka dni temu słyszałam na własne uszy o nadchodzącym potomku. Nie sięgajcie jednak po Eliksir Poronny, koszty utrzymania nie będą takie wysokie, potrzebować za to będziecie trochę więcej niż szybkich spotkań w bibliotece, a i wychowania przez listy nie wydaje mi się, byście mogli dotrzymać.

Napisałabym Ci o tym weselu Polaczków, o którym wszyscy czarodzieje dalej mówią, ale ktoś ważniejszy i mądrzejszy poświęcił już i poświęci jeszcze zapewne nie raz i nie dwa temu rubryczkę. Coś jednak innego warte jest wspomnienia. Wiesz, co się odbywa przed weselem, prawda? Wieczór panieński i kawalerski. Francuzeczka schowała się gdzieś sprytnie przed moim wzrokiem, ale pana doktora szybko znalazłam, zaglądając w okno jednego z droższych lokali na Niedźwiedzim Ryku. Tacy jak my nawet nie wiedzą, że takie miejsca istnieją. Chciałabym oszczędzić bogatych opisów, ale trzech, zdawać by się mogło dżentelmenów, w klubie pod taką nazwą, doprowadzających się do stanu boleści alkoholem i zapewne innymi używkami… Kogo tam nie widziano, poza rzędami prostytutek, szemranymi handlarzami, którzy nie opuszczają Mahala, ale dla doktora wszystko, co najlepsze. Myślę, że równie dobrze mógłby z Hotynki wynieść co nieco na własny użytek. Taki tam rozgardiasz i bałagan po epidemii, że wzajemnie się narkotyzują i nikt tego nie pilnuje!

Jak zawsze zachęcam, wyślij mi, co widziałeś, co słyszałeś od sąsiadki wczoraj, pisz do mnie listy, bo tak tęsknię za tym, jak Ty za tą moją rubryką ukrytą na końcu gazety. Każde zdjęcie, pół słowa, każda literka krągła na pergaminie warta jest moich długich samotnych spacerów po cudzych ogrodach życia.
Przecież o tym wiesz.

Na zawsze Twoja,

Splenitsa


Skocz do: