Jezioro Poviedniki
Idź do strony : 1, 2  Next
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Wto 13 Lut 2018, 21:12
Jezioro Poviedniki

Niedaleko Moskwy mieści się niewielka wioska Poviedniki, która w większości zamieszkiwana jest przez czarodziejów. Najsłynniejszym jednak miejscem w całej okolicy jest jezioro zamieszkiwane przez morskie stworzenia – poczynając od rzadkich gatunków ryb po króle wężów, trytony czy nawet rusałki. Mówi się jednocześnie, że to jeden z najgłębszych zbiorników wodnych w okolicy. Na samym środku znajduje się wyspa z mauzoleum, które rzekomo należy do jednego z Romanovów. Nikomu jednak do tej pory nie udało dostać się do środka, gdyż chronią je silne zaklęcia.

Weles
Weles

Sro 22 Sie 2018, 20:59
WAŻNE! Postacie, które w tym czasie wciąż przebywają na Balu Maskowym albo weselu Cecila i Jadwigi Yaxleyów nie mogą uczestniczyć w Pogrzebie, dopóki nie zakończą wcześniejszych rozgrywek.

30.06.1999

Ach, pogrzeb Jarowita! Dotychczas to święto kojarzyło się z radością i całonocnym świętowaniem. Jednakże wraz z ostatnimi wydarzeniami i zmianami planów co do dzisiejszego wieczora większości osób zostało po wszystkich przygotowaniach wrócić do domów wraz z bliskimi. Ci, co zostaną pilnować ognia, zapewne zostaną odesłani do siebie jeszcze przed wschodem słońca ze względów bezpieczeństwa.
Dziewczęta na znak szamana zaczęły śpiewać tradycyjne rosyjskie pieśni, pilnując by żadnej nie spadł z głowy wianek. W końcu nadszedł czas pożegnania jednego z ważniejszych bogów, nie można sobie pozwolić na taką nieuwagę, jak gubienie części stroju czy fałszowanie w chórku. Co uważniejsi mogli zauważyć w tutejszym jeziorze przemykające trytony oraz rusałki, zaciekawione rozpoczętym wydarzeniem. Mieszkańcy wioski wraz z wołchwem przygotowali już mniejsze, poświęcone ogniska, które służyły jedynie do brania ognia, aby podpalić kukły przedstawiającej bóstwo wiosny. Ustawiono przy nich drewniane ławy oraz kamienie pozwalające usiąść i ogrzać się, jeśli mimo letnich miesięcy ktoś marzł albo po prostu chciał pozwolić odpocząć nogom. Natomiast jeżeli zdarzyło się, że ktoś przed obchodami zapomniał wrzucić coś na ząb albo wziąć coś do picia, z powodzeniem mógł podejść do jednej z niewielu budek rozstawionych w najbliższej okolicy przez bardziej przedsiębiorczych mieszkańców Poviedników. Mieli oni jednak zamknąć interes, gdy szaman da znak do rozpalenia głównego ogniska z kukłą.
Niektórych mogło dziwić, że wciąż tego nie zrobił. Przedłużanie rozpoczęcia tak istotnego rytuału nigdy wcześniej nie miało miejsca, a wokół zaczynało robić się coraz ciemniej. Teoretycznie spora liczba gwardzistów kręcących się przy dziwnej, prowizorycznej drewnianej scenie, powinna sprawić, że każdy, kto zdecydował się wziąć udział w świecie mógł czuć się nieco bardziej bezpieczny. Teoria jednak od kilku dni mało miała wspólnego z praktyką, a zaniepokojenie wśród zebranych zaczynało dawać się we znaki coraz większej ilości osób. Wśród grupek ludzi zebranych przy jeziorze i wokół ognisk dało się wychwycić rozmowy o nieprzyjemnym, oskarżycielskim i ponaglającym tonie. Niedługo wszystko powinno się zacząć!
Dunja Yaneva
Dunja Yaneva
Jezioro Poviedniki Tumblr_inline_odt8ogzB3P1rifr4k_500
Belgrad, Federalna Republika Jugosławii
47 lat
czysta
za Starszyzną
zastępczyni komendanta Białej Gwardii
https://petersburg.forum.st/t667-dunja-yanevahttps://petersburg.forum.st/t681-dunja-yaneva#1360https://petersburg.forum.st/t683-pani-kosto-tfu-yanevahttps://petersburg.forum.st/t682-rokita

Czw 23 Sie 2018, 18:03
Słysząc rozpoczęte śpiewy Dunja przypomniała sobie, jak kiedyś sama śpiewała w takim chórku. Miała wtedy mniej niż dwadzieścia lat i jeszcze uczyła się w Koldovstoretz ciesząc faktem, że jeszcze nie ma większych trosk. Potem też jej się zdarzyło, jednakże po dwudziestych urodzinach nie znalazła na taką rolę czasu. A szkoda, bo takowa jest przecież bardzo reprezentacyjna i pozwala się pokazać z dobrej strony. Dzisiaj, ubrana w mundur, ze znajomą rudą kitką zrobioną z włosów nie nadawałaby się do stania w szeregu z tymi dziewczątkami w wiankach. Ciekawe jak je wybierali? Czy tak jak ją, patrząc na umiejętności wokalne i pochodzenie czy też już nie patrząc na to drugie?
Z chórku przekierowała wzrok na majaczącą w ciemności wyspę z romanovym mauzoleum. Słyszała o nim legendy, których nikomu nigdy nie udało się sprawdzić. Ona sama do szukania przygód się nie nadawała, ale chętnie wysłuchałaby opowieści śmiałka, który zobaczył wnętrze. Yaneva wystarczająco dużo ryzykowała w pracy, żeby woleć sobie odpuścić ryzyko po niej. I to do tego z reguły nielegalne, bo mało kto prosił o zgodę. Ale to nic dziwnego, większość osób chciała zachować znalezione skarby dla siebie. Egoiści.
Kobieta napiła się wody i rozejrzała wokół opierając o prowizoryczną, drewnianą scenę. Wyglądało na to, że póki co jest bezpiecznie, a ona zdążyła trochę zgłodnieć. Upewniając się, że większość jej podwładnych nie wzięło przerwy, a jest na posterunku dała znać, że idzie coś zjeść i robi sobie przerwę. Wiedząc, że nikt nie może jej zatrzymać dziarskim krokiem ruszyła w stronę niewielu otwartych straganów licząc, że mieszkańcy tej wioski nie będą sprzedawać jedynie krakersów czy magicznych fasolek.
Jaryna Butko
Jaryna Butko
Jezioro Poviedniki Tumblr_inline_mhzxnq93Zw1ql2gms
Różanka, Białoruś
26 lat
brudna
za Raskolnikami
urzędnik w Prikazie Edukacji i Nauki
https://petersburg.forum.st/t1941-jaryna-fedimovna-butko#10083https://petersburg.forum.st/t1943-jaryna-f-butko#10172https://petersburg.forum.st/t1944-chodz-ze-mna-do-muzeum#10173https://petersburg.forum.st/t1942-bozatko#10171

Sob 25 Sie 2018, 18:31
Wystroiła się na to święto jak rzadko kiedy wierząc, że na każdy pogrzeb należy odpowiednio dostosować strój. Może i nie miała tak pięknej szaty jak dziewczyny z chórku, ale jednak mogłaby się jako tako wpasować w nie. Takim wiankiem na przykład w ogóle nie odstawała - złożony z obecnie kwitnących, polnych kwiatów jak choćby chabry, gerbery czy jaskry prezentował się lepiej niż sądziła. Pamiętając z dzieciństwa jak upleść takowy zrobiła go własnoręcznie i tylko dzisiejszy strój musiała kupić - poprzedni zniszczył się podczas Nocy Kupały.
Nigdy wcześniej nie była w Poviednikach, chociaż mieszkała niedaleko, bo w Moskwie. Z okazji święta postanowiła przybyć więc wcześniej na miejsce i trochę pozwiedzać. Trochę się zawiodła, kiedy okazało się, że nie ma tu tak naprawdę niczego ciekawego, a wyspa z mauzoleum nie jest nawet udostępniona do zwiedzania prawdopodobnie przez klątwy, ale poczuła się lepiej, kiedy udało jej się co nieco pomóc w przygotowywaniu święta. Mocno ją też zastanowił fakt, dlaczego została przygotowana jakaś tajemnicza scena, a nie plan zabawy na całą noc, ale uznała, że nie ma co nad tym rozmyślać, bo wszystko z czasem się wyjaśni.
Wraz z rozpoczęciem pieśni przez dziewczęta sama zaczęła nucić pod nosem. Nie sądziła, by jej umiejętności wokalne były wystarczające, aby samej z siebie słusznie było dołączać do chórku. Jeszcze by ją szaman uciszył, to byłby wstyd!
Zamiast więc się kompromitować przy brzegu jeziora zostawiała dary dla trytonów i rusałek w postaci chleba i świeżych owoców - na mleko nie miała odpowiedniego pojemnika. Miała nadzieję, że je tym obłaskawi i nawet jeśli w niczym jej nigdy nie pomogą to jednak przynajmniej nie zaszkodzą obrzędom. Potem zaryzykowała zamoczenie stóp u brzegu. Nie wiedziała jednak, że głębokość tak szybko się zmienia, więc sama nie wiedząc kiedy zamoczyła sobie sukienkę do połowy ud. Gratulując sobie w myślach głupoty usiadła więc przy jednym z mniejszych ognisk aby się wysuszyć i jadła kupioną kromkę posmarowaną smalcem.
Oby reszta nocy była lepsza!
Matvei Onegin
Matvei Onegin
Jezioro Poviedniki Tumblr_pbkjzqHERH1ufzk7po1_500
Jekaterynburg, Rosja
61 lat
błękitna
za Starszyzną
sędzia Magicznego Sądu / wykładowca na PUMie
https://petersburg.forum.st/t1069-matvei-onegin#3926https://petersburg.forum.st/t1936-matvei-onegin#10029https://petersburg.forum.st/t1937-sprawiedliwosc-wymierzamy-sami#10030https://petersburg.forum.st/t1935-orzel-onegina#10028

Nie 26 Sie 2018, 18:30
Do końca miesiąca Matvei Onegin zdecydowanie poczuł się lepiej. Owszem, dalej był osłabiony, owszem, dalej magomedycy zakazywali mu się przemęczać, ale jak na swoje lata czuł się całkiem dobrze. Wspierająca go w troskach Persefona również miała pozytywny wpływ na jego obecną sytuację ze zdrowiem, ale to nie powinno nikogo zaskakiwać - w końcu wspierają się już jakieś trzydzieści lat i prawdopodobnie przekraczali pod tym względem normę. Przynajmniej ktoś podwyższał statystyki w tej kwestii.
Wiedząc, że teleportacja w najgorszym przypadku może go przerosnąć ze względu na doleczanie problemów zdrowotnych załatwił sobie i żonie przybycie na miejsce dzięki psim zaprzęgom. Za tę usługę musieli zapłacić zdecydowanie więcej (brak śniegu utrudniał mocno ciągnącym zwierzętom sprawę) jednakże dzięki temu uniknęli używania do przemieszczania się niewygodnej sieci Błysk. Niby można było założyć, że tylko on z niej skorzysta, dawał jednak głowę, że nie chcąc go tak zostawiać jego ukochana również z niej skorzysta.
Podróż takowym zaprzęgiem była ciekawą alternatywą, dość wygodną, choć oczywiściej zjadała więcej czasu niż pospolita teleportacja. Jadąc jednak wspólnie, z wynajętym człowiekiem do powożenia mieli czas dla siebie i na rozmowy o błahostkach (poważnych rzeczy w końcu nie należy omawiać przy obcych. Matvei dałby sobie rękę uciąć, że z tego trudnego dla magicznego okresu ta przejażdżka z Persefoną będzie należała do jego ulubionych wspomnieć.
Po dojechaniu otrzepali się i trzymając za ręce ruszyli w stronę ognisk szukając miejsca dla siebie. Niestety na takich świętach szlachta miała zaskakująco mało przywilejów, tak jak wiekowi ludzie, więc nie mieli za bardzo gdzie się usadowić. Oneginowi jednak to nie przeszkadzało, mogli się poczuć jak za lat młodości.
- Pamiętasz nasz pierwszy, wspólny pogrzeb Jarowita? - spytał żonę, gdy patrząc na to całe zbiegowisko wspomnienia zaczęły mu się wręcz wpychać przed oczy.
Choć cenił sobie mądrość, którą miał teraz to czasem brakowało mu tego, co było.
Gavriil Yanev
Gavriil Yanev
Jezioro Poviedniki JaggedImaginativeHypsilophodon-small
Petersburg, Rosja
26 lat
medium
czysta
za Raskolnikami
obrońca sądowy
https://petersburg.forum.st/t1052-gavriil-yanevhttps://petersburg.forum.st/t1074-gavriil-yanev#3941https://petersburg.forum.st/t1075-pan-adwokat#3942https://petersburg.forum.st/t1073-nevra#3940

Pon 27 Sie 2018, 16:51
Jego przybycie na to wydarzenie stało pod znakiem zapytania. Do samego końca nie wiedział czy się pojawi, czy postanowi zaszyć się w zaciszu swojego mieszkania. Dokładnie, tak aby nic nie stało na przeszkodzie jego zszarganym myślom i głosom. Czy był to tylko i wyłącznie jego głos, który przybierał inne formy i barwy... Nie wiedział. Ostatnio bardzo wielu rzeczy nie był pewien... Nawet własnego odbicia w lustrze unikał, jakby to co mógł zobaczyć było czymś, przed czym za wszelką cenę chciał uciec. Wiedział co zobaczymy. Wiedział, że pustka wypisana w jasnych oczach będzie nazbyt wydzierała dziurę w jego wnętrzu.
Poprawił mankiety koszuli i poprawił kołnierz płaszcza, a choć było na niego zdecydowanie za ciepło, jego ciało odczuwało chłód.
Przybrał najlepsze odbicie Gavriila na twarz i wyszedł, pozostawiając mieszkanie w samotności.
Nie pamiętał kiedy ostatnim razem uczestniczył w tym święcie. Było to może rok temu? Czemu wydaje się to wiecznością? Jakby jedno mrugnięcie okiem przesunęła go o kilka miesięcy do przodu. To czas płynął zbyt szybko, a może to on postanowił się zatrzymać. Jeszcze nie wiedział.
Poczuł dreszcz przechodzący po kręgosłupie wraz z kolejno płynącymi słowami. Wywoływało to w nim mieszane uczucia. Wzrokiem dostrzegł matkę, która powoli oddaliła się od swojego miejsca i udała do jednego ze straganów. Musiał do niej podejść, wiedział, że jej bystre spojrzenie dojrzy jego postać, nieważne jak usilnie starałby się przed nią ukryć. Ukryć? Czemu miałbyś to robić.
Stanął obok niej, w tej samej wyprostowanej i pewnej postaci, którą tak dobrze znała. -Nie wiedziałem, że jesteś fanką tego rodzaju kuchni.-Powiedział spokojnie z pewną wątpliwością obserwując potrawy jakie serwowali w straganie. Nie spodziewał się wyrafinowanych dań, w końcu nie po to ludzie przychodzą na tę uroczystość... Wątpił jedynie w to, że zasmakują jego matce. Utkwił w niej swoje uważne spojrzenie, tak odmienne od tego, które świat widział przez ostatnie tygodnie.
Agathe Zakharenko
Agathe Zakharenko
Czysta wódka ani honoru, ani munduru nie plami.
Odessa, Ukraina
28 lat
błękitna
za Starszyzną
łowca Batalionu Specjalnego Białej Gwardii, sierżant
https://petersburg.forum.st/t1954-echo-zakharenkohttps://petersburg.forum.st/t1956-zakharenko-ehttps://petersburg.forum.st/t1957-agathehttps://petersburg.forum.st/t1958-tsipouro

Pon 27 Sie 2018, 21:52
Za mundurem panny sznurem, co doskonale wyjaśnia dlaczego panny na scenie, a wokół Agathe pusto. Panów też nie ma. Munduru nie ma. Niczego nie ma. Zwolnienie lekarskie ma. Własnoręcznie przez ordynatora podpisane, do siedziby Gwardii dostarczone, pokwitowane komendanta kiwnięciem, nie ma ale papa!
Papa ma przecież głowę na karku, wie doskonale, że taka zmęczona na nic mu się przyda. Zatem wypoczywa.
Tylko, że taki wypoczynek to o dupę rozbić, kiedy siedzi na kamieniu nagrzanym, spode łba całą scenę obserwuje i dręczą ją myśli.
Wszystko jest nie tak, a kusza w skrzyni w pokoju leży. Obserwuje tych gwardzistów, oczy mruży, żeby jej dym z papierosa przypadkiem boleśnie nie wślizgnął się pod powiekę, wolałaby sama teraz na ostatni guzik kołnierz mieć zapięty, w ciężkich butach stać, na ziemi solidnie, obserwować śmiertelników, niż głową w chmurach burzowych, bo wszystkie te informacje, którymi ją papa uraczył, żadnego innego zjawiska nie przypominają, jak tylko burzę okropną, jak sztorm najgorszy. Sztorm na wodzie.
Kątem oka na jezioro zerka, kiedy już przestaje całą przestrzeń przed sobą i wszystkich ludzi, którzy nie zwracają na nią uwagi, zabijać wzrokiem, spogląda na te trytonie ogony i gdzieś czupryny rusałcze co rusz się wyłaniające. Dłoń z papierosem z ust unosi.
- Ugh. – Odmieńcy, zasrańcy. Głowę zawiesza na chwilę, wszystkie jej włosy spływają w dół, koronę wokół tworząc, zasłaniając jej widok na wszystko, tylko ziemię jałową widzi, swoje jasne adidasy i nogawki białych jeansów.
Dziwnie się w nich czuje, po dwóch latach nie noszenia niczego, co sztywno w brzuch uwiera, w zasadzie po roku, na to wychodzi, bo po roku mniej więcej wpadli w taką pętlę, że kontaktu ze światem magicznym nie było. Nie było też już spodni z munduru, tylko jakuckie szmaty. Nie było adidasów. Ani koszulek polo.
Za to był tytoń, tytoń jest wszędzie.
No, dalej, palcie tę kukłę.
Ktoś przeszedł nieopodal, mrucząc, że ile to trwać będzie, Agathe jedną dłoń we włosach zatopiła, żeby je odgarnąć i spojrzeć na przechodnia, który trochę jej się jawił idiotą, trochę go rozumiała. Pochylona nadal do przodu, z łokciami opartymi na kolanach, odprowadziła jegomościa wzrokiem, który poszedł częstować się delikatesami. Niby nikt go na siłę tu nie trzymał. Z drugiej strony to chyba te stałe punkty w życiu, znajome rozrywki trzymały ludzi przy zmysłach w świetle ostatnich wydarzeń.
Chociaż. Niezmienienie formy pogrzebu lub nieodwołanie obchodów święta po prostu jawiło jej się jako całkiem niezłe faux pas. Ale może przez dwa lata mentalność ludzi zdążyła się zmienić. Albo co bardziej prawdopodobne – jej.
Marek Habel
Marek Habel
Praga, Czechy
29 lat
półkrwi
neutralny
łowca czarownic i magicznych stworzeń
https://petersburg.forum.st/t721-marek-habelhttps://petersburg.forum.st/t723-marek-habelhttps://petersburg.forum.st/t725-nie-ma-swietych-bez-grzesznikow#1559https://petersburg.forum.st/t724-bez#1558

Sro 29 Sie 2018, 07:07
Coś kojącego jest w okolicy, w jakiej zlokalizowane są Poviedniki. Nie chodzi jedynie o teren, o te niezliczone połacie lasu porastające pagórkowate ziemie, nie o odizolowane od ludzkiego, miejskiego roju jezioro, nawet nie o ciszę, tę typową dla takich miejsc, pozbawioną miejskiego jazgotu, ale obfitującą w nieznośne dźwięki przyrody. To coś więcej, co wydaje się być istotne tylko dla ciebie; co sięga w głąb twoich wspomnień i wydobywa te, które próbujesz chować przed samym sobą – nie dlatego, że są bolesne (te starasz się pielęgnować, by czuć, że wciąż jeszcze żyjesz), ale dlatego, że zwyczajnie cię zawstydzają. To coś, co bezlitośnie przypomina ci o tym, kim miałeś być i kim wciąż możesz się stać. Wystarczy, że nie będziesz tak zapamiętale próbował utrzymać dwóch lin, które starają się rozerwać cię na pół; wystarczy, że zwrócisz się jedynie ku jednej z nich, by przypomnieć sobie, jak smakuje wolność, którą sam sobie odbierasz, jak głupiec zamykając się w klatce, wiążąc okowami wyimaginowanych zobowiązań.
Przeciągasz dłonią po twarzy, wciągając w płuca przesiąknięte zapachem rozmokłego igliwia i ognisk powietrze tak gwałtownie, że aż zaczyna cię piec w klatce. Długo wzbraniasz się przed podejściem w okolicę jeziora i rozpalonych wokół niego niewielkich stosów, krążąc leniwie i w znaczniej odległości od pierwszych grupek czarodziejów zebranych naokoło wody. Uważnie obserwujesz wszystkich gromadzących się na czas świętowania (chociaż w obliczu wydarzeń, jakie miały miejsce na przestrzeni ostatnich dni, słowo to wydaje się bardzo nie na miejscu), mimo że wzrokiem powinieneś przeczesywać leśne ostępy i sprawdzać każdy szmer, jaki dotrze do twoich uszu. Wiesz jednak, że między drzewami nie będzie się dzisiaj czaiło żadne zło, żadna bestia nie wyskoczy na celebrujących odejście Jarowita czarodziejów. Nie będzie jarchuków, nie będzie biesów, nie pojawią się nawet dzicy ludzie, których mogłyby wypłoszyć śpiewy i niecodzienne hałasy. Zagrożenie znajduje się pomiędzy nimi, nie dosłownie, bo nie pozwoliłoby sobie na spoufalanie się z podludźmi, ale tak jak ty, znajduje się na tyle blisko, by cieszyć oko każdym detalem. Prześlizgujesz spojrzeniem po sylwetce Franco równie niechętnie, co po smukłych kształtach najbliżej rosnących świerków, mechanicznie obracając na palcu sygnet Welesa. Pierścień wygląda niepozornie, nawet ktoś taki, jak doświadczeni łowcy z Meksyku, nie byłby w stanie rozpoznać w nim magicznego wyrobu. Ale przecież nie o to chodzi. Nie bardzo przejmujesz się tym, co jeszcze o tobie pomyślą – tobie, wynaturzeniu, nieśmiesznym żarcie natury, pomyłce, która powinna zostać usunięta szybciej niż cała rzesza kręcących się coraz bliżej ciebie ludzi.
Szybkim ruchem dłoni dajesz znak, że zamierzasz podejść bliżej, mijając po drodze zastępcę komendanta rozmawiającą ze swoim synem, później samą córkę komendanta, z każdym z nich krótko witając się zdawkowym kiwnięciem głową. Tak samo ciepło, jak witałeś się z Dolores.


Ostatnio zmieniony przez Marek Habel dnia Pon 03 Wrz 2018, 18:39, w całości zmieniany 1 raz
Lotta Kuragina
Lotta Kuragina
Jezioro Poviedniki 8dc0f7792884bc81e3fa03344f1f4d89
Petersburg, Rosja
23 lata
błękitna
za Starszyzną
kochająca matka, początkująca pisarka
https://petersburg.forum.st/t1471-lotta-kuragina#7340https://petersburg.forum.st/t1472-lotta-kuraginahttps://petersburg.forum.st/t1473-lotta-kuragina#7357https://petersburg.forum.st/t1481-cyryl#7480

Sro 29 Sie 2018, 23:53
Nad jeziorem zaczęły się śpiewy.
Czerwiec się kończy. Podział roku na miesiące, podstawa funkcjonowania społeczeństw, jest w moim życiu paradoksalnie drugorzędny – ja dzielę czas na ten, w którym jesteś i resztę, w której cię nie ma. Tylko szczególne wydarzenia, święta religijne, urodziny dzieci, porządkują jakoś potok dni swą powtarzalnością. Jest tak co wiosnę – a jednak tym razem zdarzył się jakiś cud, bo stoisz obok mnie.
Nieobecność jest przywilejem, z którego korzystasz nader często, podczas gdy ja nie mogę sobie na to pozwolić. Nawet dzisiejsza nieobecność w domu, brak dziecięcych sylwetek uwieszonych na moich ramionach, jest bardziej obowiązkiem niż chwilą wytchnienia. Nie chciałam, by tu z nami przychodzili. To niebezpieczne, wiele złego stało się w ostatnich dniach, zbyt wiele, by udało się utrzymać choć pozór atmosfery święta. Chciałabym ich wszystkich stąd przepędzić, i tych w mundurach, i tych z pieniędzmi, rozstawionych bezczelnie przy jedzeniu i piciu. To wciąż pogrzeb, do jasnej cholery. Pamiętam słowa tych pieśni, a przeciągane w jęk nikomu nie powinny pozostawić wątpliwości – nie ma się tu z czego cieszyć. Okropnie niewrażliwy wydaje mi się ten spęd i masa ludzi, ku której zmierzamy. Nie jest to jeszcze tłok środka miasta (zupełnie już chyba odzwyczaiłam się od niego, zostawiona w centrum Petersburga stałabym jak wryta, spanikowanym wzrokiem wodząc od jednego rozbłysku życia do drugiego), ale jest już w tym zbiorowisku coś niewłaściwego, coś co bardzo mi nie odpowiada. Przyprowadziła mnie tu jednak jakaś powinność, szacunek, który trudno mi wyjaśnić, chociaż – być może tylko dlatego, że tym razem jesteś tu ze mną – tym razem coś mi podpowiada, że to dzięki tobie (przez ciebie?) się go w ogóle nauczyłam. Żeby w ciągłym braku ciebie, przycupnięta na ostrej granicy strachu o twój powrót, moją samotność i o dzieci, o te małe istotki, którymi sama nie dam rady się zająć, przechylać się w stronę tego, co pewne, szukać sobie miejsca w powtarzalnych od pierwszego dnia istnienia świata cyklach przyrody. Patrzeć, jak zmieniają się pory roku i za wszelką cenę iść do przodu razem z nimi. Niedługo już lato rozbucha się w pełni; słońce dotychczas łagodne i życiodajne wysuszy, nadpali pola i połacie traw, a gdy spadnie na nie pierwszy deszcz jesienny, nie będzie już w co tchnąć życia z powrotem – resztki zbrązowieją, poddadzą się starości, a słodycz zostawionym nam na pociechę letnich owoców nie zda się na wiele.
W kompletnej ciszy, zasłuchana w żałobną pieśń, pierwszy zwiastun budzącej się ze snu jesieni, do której jeszcze daleko, łapię cię za rękę.
Dolores Franco
Dolores Franco
Jezioro Poviedniki Tumblr_pafml9tB5K1xoyw8po1_400
Ciudad Juárez, Meksyk
30 lat
mugol
archeolog, CEO Salida del Sol
https://petersburg.forum.st/t1891-dolores-franco#9461

Czw 30 Sie 2018, 20:27
Stała na uboczu, prezentując się jak raczej skromna, może wstydliwa osoba niechętna żywiołowemu uczestnictwu w wydarzeniu - w rzeczywistości po prostu nie chciała zbytnio zbliżać się do tych osób w obawie, że ktoś mógłby jej dotknąć albo nie daj boże próbował nawiązać rozmowę. Uśmiechała się jednak ze swobodą, jakby zrelaksowana przyglądając ogniskom i słuchając żałobnych lamentów chóru. To niemal jak święto wyprawione na jej własną cześć, jej i Ricarda. Piękne stosy, żałobne śpiewy, szkoda, że zamiast kukieł nie palą swoich - no nie wiem, może dzieci? Przez myśl przeszła jej krótka analiza rozmiaru ewentualnego stosu, szczegóły ważna rzecz, kiedy będą palić dzieci powinni wraz z pozostałymi członkami czarnego słońca zbudować mniejsze stosiki. W rozmiarze dziecięcym. Na takim dużym nie będzie dobrze widać ofiary, a prezencja była w jej opinii bardzo ważna jeśli nie najważniejsza.
Czuła pewien dyskomfort nie mając ze sobą psów, nie mając medalionu, nie mając Ricarda ani pomagierów, mimo to sama uparła się, że chce zobaczyć to chore środowisko od wewnątrz. Habel nie wydawał się być jej towarzystwem uszczęśliwiony, ale co zrobić, był tylko biednym, czeskim idiotą, poza tym widziała w jego oczach, że generalnie trudno go uszczęśliwić jako człowieka i prawdopodobnie jest smutny permanentnie co zupełnie rozwiewało wszelką możliwość pojawienia się w niej wyrzutów sumienia spowodowanych uporem co do swojej na tej imprezie obecności.
- To całkiem... zabawne. - powiedziała, kiedy Marek zrównał się z nią w jej punkcie obserwacyjnym. Po twarzy przemknął jej wyraz figlarnego rozbawienia, kiedy przyglądała się celebrującym festyn osobom, które z taką niecierpliwością czekały na spalenie kukieł. Tylko wprawny obserwator albo osoba stojąca tuż obok mógłby dostrzec, że nie było w jej pozie cienia relaksu, była napięta jak struna zaciskając palce skrzyżowanych ramion na rękawach dżinsowej kurtki. Jak podniecone zwierzę ostatkiem sił próbujące powstrzymać żądze. Drżały jej płatki nosa, a szeroko rozwarte powieki zdawały się niemal wcale nie mrugać i choć piękny, dziewczęcy uśmiech mógłby zmylić niejednego rozmówce - w głowie sprawnie maszerował korowód myśli. Zapamiętywała szczegóły, twarze, gesty, zachowania. Z trudnym do ukrycia obrzydzeniem unikała spoglądania w stronę jeziora, trytony, syreny, rusałki, wynaturzenia przyprawiające o gęsią skórkę i włos jeżący się na karku tak swobodnie kręcące się w pobliżu ludzi. Niedorzeczność. Wyłapać wszystkie, wsadzić w akwaria, pozamykać w cyrkach ewentualnie oddać uniwersytetom w celach naukowych, a nie jeszcze się im przyglądać jak tam, tam, pluskają się z taką swobodą i wolnością.
- Chce mi się pić. - nieprawda, nie chce. Za to chce zobaczyć co jedzą te osoby. Prawdopodobnie prędzej zwiędłaby na suchoty i umarła z głodu, gdyby miała zjeść lub wypić to co oni. Rozplotła skrzyżowane na piersi ramiona, jej dłoń jak wypielęgnowana, pachnąca kremem nawilżającym z lawendą żmija wślizgnęła się Markowi pod ramię.- Potowarzyszysz mi?


Ostatnio zmieniony przez Dolores Franco dnia Pią 31 Sie 2018, 11:17, w całości zmieniany 1 raz
Dunja Yaneva
Dunja Yaneva
Jezioro Poviedniki Tumblr_inline_odt8ogzB3P1rifr4k_500
Belgrad, Federalna Republika Jugosławii
47 lat
czysta
za Starszyzną
zastępczyni komendanta Białej Gwardii
https://petersburg.forum.st/t667-dunja-yanevahttps://petersburg.forum.st/t681-dunja-yaneva#1360https://petersburg.forum.st/t683-pani-kosto-tfu-yanevahttps://petersburg.forum.st/t682-rokita

Pią 31 Sie 2018, 01:00
Nie miała pojęcia co dręczy jego syna. Bo i skąd miała to wiedzieć? Zataił przed nią swoje umiejętności w rozmowie ze zmarłymi dzięki sugestii dziadka i kobieta nigdy nie miała możliwości w jakikolwiek sposób mu pomóc albo znaleźć sposób na wyciszenie jego genetyki. Zapewne by jej nie rozumiała, może na początku nawet nie uwierzyła (w rodzinie Kostoviciów nikt się nie wyróżniał takimi mocami), ale co by nie mówić kochała Gavriila i kochała swoje wszystkie córki. Po prostu ciężko to okazać, kiedy oczekiwania i nadzieje rozjeżdżają się tak bardzo w konfrontacji z rzeczywistością.
Nie naciskała ani na pierworodnego, ani na Zorę, Gorankę czy Sofiję, aby pojawiły się na dzisiejszym wydarzeniu, co zdarzało się nader rzadko. Nie chciała jednak narażać ich na ewentualne niebezpieczeństwo. Ona sama swoim życiem szachowała bardzo często, jednak dla swoich dzieci chciała coś lepszego niż śmierć w służbie jakiejś instytucji.
Nadchodziły trudne czasy i miała cichą nadzieję, że dożyje wesela chociaż jednej ze swych dziatek. O ujrzeniu wnuków nawet już nie myślała, choć Zora znajdując sobie kogoś wzbudziła w niej nadzieję, że komuś jednak zależy na tym samym co jej.
Kupując jakąś kanapkę z wiejską, wędzoną szynką i biorąc jej gryz nie zdążyła się przywitać z synem, kiedy ten nagle się odezwał. Zdziwił ją jego komentarz, ale uznała, że może on ma gorszy dzień albo naprawdę od dawna nie widział jej w pracy.
- Na służbie nie zawsze mam czas na jakieś lepsze obiady - powiedziała. Przyjrzała mu się uważnie. Odniosła wrażenie, że był strasznie blady.
- Wszystko w porządku? - spytała mając wątpliwości. Może i byłą na służbie, ale dla pierworodnego zawsze starała się znaleźć czas jeśli dał znać, że jej potrzebował.
Arseniy Kuragin
Arseniy Kuragin
Jezioro Poviedniki C51589e8ed217
Archangielsk, Rosja
27 lat
błękitna
za Starszyzną
urzędnik w Prikazie Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej
https://petersburg.forum.st/t801-arseniy-kuraginhttps://petersburg.forum.st/t802-arseniy-kuragin#2128https://petersburg.forum.st/t804-arseniy-kuragin#2145https://petersburg.forum.st/t803-erwin#2130

Nie 02 Wrz 2018, 19:03
Pojawiasz się na tym wydarzeniu, bo nie mogłoby cię zabraknąć. Dać się zastraszyć to najgorsze, co można zrobić. Świat magiczny niespodziewanie stanął w ogniu, który trzeba jak najszybciej ugasić nim stanie się za późno. Długo rozmawiałeś z ojcem o ostatnich wydarzeniach, które miały miejsce w tym miesiącu, więc mogłeś się spodziewać, jak będzie wyglądało jego ostateczne przemówienie na pogrzebie Jarowita. Uważałeś jego pomysły za właściwie uzasadnione, choć akurat niekoniecznie zgodne z twoimi osobistymi poglądami, co było czymś u was normalnym; niemniej jednak w tym momencie zdawało się, że nie ma już innego wyjścia. Niewiele było innych opcji, które można by zastosować. Ataki jarchuków były czymś, co sparaliżowało społeczeństwo, dlatego należało jak najszybciej rozwikłać tę tajemniczą sprawę z Czarnym Słońcem, które próbowało was zniszczyć. Do gry wszedł niespodziewanie kolejny zawodnik, dlatego konflikt przestał być już tylko walką między Raskolnikami a Starszyzną. Jesteś świadomy, że jeśli ojcu w najbliższym czasie nie uda się zapanować nad sytuacją w kraju, to szybko może skończyć się to sromotną porażką w najbliższych wyborach na Ministra Magii. A nie chciałbyś, aby Kuraginowie ze spuszczoną głową zeszli z piedestału i stracili poparcie ludu. Pogrzeb Jarowita był więc okazją do przekonania czarodziejów o tym, że Starszyzna robi wszystko, co w jej mocy i próbuje uporać się ze wszystkimi problemami, z którymi przyszło im się ostatnio zmierzyć. Zastosowanie środków prewencyjnych było jednak w tym przypadku wręcz niezbędne.
- Agathe? – pytasz sam siebie z nutką niepewności w głosie, zauważając jej smukłą sylwetkę w tłumie ludzi. Czy to na pewno ona? Wróciła? Nie widziałeś Agathe od dwóch lat, odkąd ostatecznie postanowiłeś się z nią rozstać ze względu na postępującą chorobę, przez co nie sądziłeś, że ją tutaj spotkasz. Bo przecież niemal wszystko w twoim życiu się sypie jak na zawołanie – brakowało ci tylko powrotu byłej narzeczonej, do której wciąż tak naprawdę żywiłeś jakiś dziwny sentyment. Nie bez powodu serce podeszło ci do gardła na jej widok. Mógłbyś ją po prostu zignorować, odwrócić się i bez słowa udać się w swoim kierunku, ale za późno. Agathe cię zobaczyła. Byłbyś tchórzem, gdybyś udawał, że jej nie widzisz. Nie jesteś w tej chwili gotowy na rozmowę, nie wiesz, co nawet mógłbyś jej powiedzieć po tak długim czasie, jednak postanowiłeś do niej podejść i zagadać nim rozpocznie się pogrzeb Jarowita. – Dobrze cię widzieć w całości – mówisz na przywitanie, kiedy jesteś już wystarczająco blisko, choć jednocześnie zachowujesz należyty dystans. Niby wiedziałeś o tym, że wyjechała na specjalną misję, łatwiej dzięki temu było ci o niej nie myśleć, gdyż nigdzie się na nią nie napotykałeś, ale nie wiedziałeś o tym, że już wróciła. Po ostatnich wydarzeniach, zwłaszcza tych związanych z weselem Yaxleyów, dla własnego dobra więcej spędzałeś czasu w Archangielsku niż w Petersburgu, przez co nie byłeś na bieżąco z informacjami. – Dawno wróciłaś? – Czy to jest takie ważne?
Marek Habel
Marek Habel
Praga, Czechy
29 lat
półkrwi
neutralny
łowca czarownic i magicznych stworzeń
https://petersburg.forum.st/t721-marek-habelhttps://petersburg.forum.st/t723-marek-habelhttps://petersburg.forum.st/t725-nie-ma-swietych-bez-grzesznikow#1559https://petersburg.forum.st/t724-bez#1558

Pon 03 Wrz 2018, 18:38
- Co jest zabawne? – Unosisz pytająco brew.
Nigdy nie miałeś problemów z tym, by traktować większość swoich obecnych obowiązków jako czynności sprawiające ci autentyczną przyjemność. Polowałeś przecież od zawsze i od zawsze byłeś w tym naprawdę dobry, bo we wczesnych latach życia, przed rozpoczęciem nauki w Koldovstoretz, nie czułeś się do polowań przymuszany. Mogłeś narzekać na niekończące się codzienne treningi i szkolenia, mogłeś być nimi wyczerpany, ale efekty, jakie twoja praca przynosiła podczas polowań, rekompensowały ci cały ten trud. Wiedziałeś, gdzie przynależysz i do czego jesteś przyuczany, bo nikt nie zatajał przed tobą prawdziwej natury misji, w której miałeś stanowić kluczowe ogniwo. Garnąłeś się do zadania, jakie ci powierzono i frustracją napełniały cię myśli, że wszystko to oficjalnie rozpocznie się dopiero, kiedy ukończysz magiczną edukację. Plan twojego dziadka i ojca wydawał się nie mieć żadnych wad – ludzie napędzani nienawiścią i uprzedzeniami rzadko kiedy są zdolni przyjrzeć się swoim genialnym pomysłom z szerszej perspektywy. Zapomnieli, że nie jesteś robotem; że wciąż jesteś dzieckiem, zaledwie dziesięcioletnim, który na dziewięć kluczowych dla rozwoju młodego człowieka lat wkracza do jaskini lwa. Nikt nie powinien się dziwić, że to, co miało być jedynie przystosowaniem wreszcie zaczęło zmieniać się w przyzwyczajenie. W przyzwyczajenie do świata, kultury i ludzi, których powinieneś nienawidzić tak samo gorąco, jak oni i jak sam nienawidziłeś ich niemal dwadzieścia lat wcześniej, a który stał ci się zwyczajnie obojętny. Przeciętny. Tak jak rzeczywistość znana niemagicznym. Mało jest obecnie rzeczy, które po tej drugiej stronie potrafią jeszcze wywołać w tobie efekt prawdziwego zaskoczenia. Widziałeś już tak wiele, że nie potrafisz przejść nieobojętnie nad taplającymi się w jeziorach rusałkami, nad potężną sylwetką leszego posilającego się na skalistej polanie w środku lasu, nawet nad stadami smoków. To polowania na te i całą resztę magicznych stworzeń wyrobiły w tobie odporność na dziwy i nauczyły przyjmować bez mrugnięcia okiem większość poleceń.
Nie potrafisz jednak nie skrzywić się na propozycję Dolores. To obowiązek towarzyszenia jej podczas tego, pożal się boże,  niezobowiązującego wypadu traktujesz jako przykrą konieczność. Karę. Następstwo swojego samowolnego trybu życia i dość oczywistego odcięcia się od tradycji łowczych spotkań. Bywasz na nich, również z obowiązku, jedynie raz do roku, chociaż doskonale wiesz, że organizowane są niemal co miesiąc. Wiesz również, że list od ojca nie był jedynie przypomnieniem, ale naganą i obietnicą, że, nieważne jak daleko byś nie uciekł i jak długo milczał, rodzina o tobie nie zapomni. Ty też nie powinieneś.
- Nie mam wielkiego wyboru. – Nie bawisz się w uprzejmości, dość wymownie zerkając na wsuniętą pod twoje ramię dłoń Dolores. Nie zamierzasz udawać, że jej towarzystwo jest ci na rękę, ale przecież nie będziesz robił scen. Żeby wasze plany przedwcześnie nie wyszły na jaw i żeby nikt nie podważał twojej lojalności, musisz zdobyć się na kilka kompromisów. Jak na przykład zaprezentowanie najważniejszych okazów czarodziejskiego inwentarza zebranego nad jeziorem Poviedniki. – Ten siwy po prawej i towarzysząca mu blondyna to Matvei i Persefona Oneginowie. On jest nestorem i sędzią, ona… Po prostu jego żoną. Ta dwójka tutaj… – Wskazujesz na mijanych właśnie Agathe i Arseniya. – To Agathe Zakharenko i Arseniy Kuragin. Ona jest córką komendanta Białej Gwardii i nowego nestora Zakharenków, on natomiast synem czarodziejskiego Dumy. A ta ruda, w której stronę zmierzamy jest zastępczynią komendanta. – Mimo że nie widujesz Dunji Yanevy na co dzień, tych kilka osobistych spotkań z nią wystarczyło, byś wszędzie poznał intensywny odcień jej włosów i charakterystyczne upięcie w kitkę. Dziwisz się też sam sobie, że mimo minimalnej styczności z magiczną prasą, jesteś w stanie rozpoznać tak wiele osób.
Agathe Zakharenko
Agathe Zakharenko
Czysta wódka ani honoru, ani munduru nie plami.
Odessa, Ukraina
28 lat
błękitna
za Starszyzną
łowca Batalionu Specjalnego Białej Gwardii, sierżant
https://petersburg.forum.st/t1954-echo-zakharenkohttps://petersburg.forum.st/t1956-zakharenko-ehttps://petersburg.forum.st/t1957-agathehttps://petersburg.forum.st/t1958-tsipouro

Wto 04 Wrz 2018, 21:32
Oczywiście, że musiał się pojawić na wydarzeniu. Nie śmiałaby przypuszczać inaczej, tylko, że chyba nawet o tym nie myślała. Nie, że usilnie. Po prostu zebrała się, wstała, mnóstwo ludzi minęła, mnóstwo tak jak ona przyszło ot na święto, jak co roku, jak zawsze, czemu i ich miałoby zabraknąć.
Kiwnięcia głowy z osobami, które lepiej lub gorzej znała, których być może teraz nie powinna już pamiętać, ale głowę miała pojemną, wypełnioną istotnymi informacjami. Dane i twarze poszczególnych osób do takich należały.
Oko zmrużyła, jak stary marynarz siedząc na beczce drewnianej pełnej śledzi, tak wyglądała, tylko jej brakowało połatanej białej czapki. Odkiwnęła. No masz panie łowco, przecież cię pamięta. Ale tej obok to już nie. Przygląda się chwilę, wzrokiem wodzi za kobietą nieznaną. Kobieta jak kobieta, bardziej wzrok na niej zatrzymała, bo nie było na czym innym, to sposób, na trwonienie czasu, dopóki się nieznana sylwetka nie ulotniła z osi wzroku, a na jej miejsce przyszedł on.
Ani drgnęła kiedy w jej stronę zmierzał, skoro się już zdecydował. Powinna mu chyba na dzień dobry, aby było spektakularnie, tego papierosa pod nogi rzucić i czubkiem buta dobić do ziemi, zgasić symbolicznie, ale po co.
A po drugie, jeszcze go ćmiła.
Dobrze cię widzieć w całości.
Ugh.
- Taak? – Szczerzy się w odpowiedzi i przygląda panu Kuraginowi, co to ją dwa lata nie widział, ale dobrze jest mu widzieć ją w całości. A to ci nowina. A to ci rozpoczęcie rozmowy.
Trzyma tego papierosa swojego, jedną rękę o kolano oparła i głowę zadziera, żeby byłego narzeczonego móc spokojnie wzrokiem zlustrować, nie śpieszy jej się z pociągnięciem rozmowy. Zresztą co, ciężko, żeby na dzień dobry zaczął choćby temat jej braciszka, a tak jej jakoś przez głowę, przez ułamek sekundy przeszło, gdy tak w jej stronę Arseni szedł, że może by zechciał trochę jej podokuczać. Ale jednak nie. Wręcz się jej wydał… smutny? Może tylko wydał. Już dawno minął czas, jak jej się zdawało, kiedy mogła z niego czytać jak z księgi.
- Nie, niedawno. – Zaciągnęła się po raz ostatni, rzucając w końcu tego peta, ale pod swoje, nie jego nogi i wstając. Niedawno, bez daty. Przełknęła myśl, że powinien przecież wiedzieć kiedy dokładnie. Skoro jej taki prezent sprawił.
No i co teraz? Stoją tak, niby jest o czym rozmawiać, ale wcale nie tak łatwo. Już się nie uśmiecha Agathe, przygląda się Arseniyemu, na chwilę wzrok odwraca, gdzieś w lewo spoglądając, na jakieś dziecko, które akurat przebiega, wspaniała wymówka, że niby krzykiem odwróciło jej uwagę.
I znów na niego spogląda. I nie wie co powiedzieć. Chyba nigdy nie miała problemu z niezręcznymi rozmowami, a teraz dodatkowo zdołała zapomnieć, że takie mogą istnieć. Na misjach nie ma miejsca na tabu. Ani niezaplanowane przywitania z byłymi.
Dolores Franco
Dolores Franco
Jezioro Poviedniki Tumblr_pafml9tB5K1xoyw8po1_400
Ciudad Juárez, Meksyk
30 lat
mugol
archeolog, CEO Salida del Sol
https://petersburg.forum.st/t1891-dolores-franco#9461

Sro 05 Wrz 2018, 00:45
Na to pytanie śmieje się cicho, całkiem dziewczęco, taka z tej Dolci kobietka młoda i sympatyczna, koleżanka z zagranicy - tak przynajmniej wydawało jej się, że mógłby ją przedstawić, gdyby ktoś z tamtych go zapytał kim była. Śmieszek przysłoniła dłonią, palcami zakrywając usta, nie wypada, damusia, jednak kurwik w oczach skoczył.
- To święto. Na prawdę świętują paleniem na stosie? Absurd jest ponad moją miarę rozumowania. Minęło dziesięć dni, a oni robią fieste? - parsknęła niemal bezgłośnie. Ruszyli we dwójkę w głąb polany, Franco ostrożnie manewrując coby żadne dziecko na nią nie wpadło ani żaden hojnie upojony nie zakołysał się im na trasę. Noc niby młoda, a impreza zdaje się trwa i to bynajmniej w żałobnym klimacie skoro tu śpiewy, jadło i napitki. Na Habelowe nieuprzejme stwierdzenie jedynie skinęła głową, taka prawda, oczywiście gdy zaproponowała ten wypad miał prawo odmówić, mógł posilić się nawet na kilka rozsądnych argumentów za tym, dlaczego to nie jest dobry pomysł, by zaczęła poznawanie słabości wroga od pojawienia się na takim wydarzeniu. Mogła snuć domysły dlaczego Czech się zgodził, mogła obserwować tę sieć słowiańskich relacji i zobowiązań, zgadywać niczym angielski detektyw z książek Doyle'a, które lubiła czytać w młodości co kim powodzi i jakimi krętymi ścieżkami podążają ludzkie zachowania, popychane zobowiązaniami i na siłę prezentowaną, biedną kurtuazją. Możliwe, że przyjdzie czas, kiedy ją to zaciekawi - na dzień dzisiejszy był niewiele wyżej od reszty plączących się nad jeziorem psów, tylko dlatego, że był synem Beneša. A to bardzo mały kredycik zaufania. Bardzo niewielki.
Z niekłamanym, może nieco niezdrowym zainteresowaniem przyglądała się każdej z wymienionych przez Marka osób. Pozostawiona samą sobie nie byłaby w stanie wyłowić z tłumu tych najważniejszych, grubych ryb bo i wszyscy wydawali jej się boleśnie tacy sami. Społeczeństwo podzielone na dwoje, umysłową i materialną biedę oraz potomków starszyzny, dynastie, które mimo równie bolesnego ubóstwa intelektualno-moralnego uważały, że mając nazwisko i pieniądze znaczą cokolwiek więcej.
Chyba, kurwa, w ich chorych snach.
Nestor, zdążyła nauczyć się, że to termin określający kogoś istotnego i kiedyś nawet zaplanowała porozmawiać z Ricardem o polowaniu na nestorów. Szesnaście stosów, szykownych, byłoby najlepszym preludium nadchodzących zmian. Szesnaście zresztą, to bardzo ładna liczba. Parzysta. A ona lubiła parzystość. Postarała się zapamiętać profil brodatego dziadka, uprzejmie ignorując blondynę, bo zawód "żona" w oczach takiej emancypantki był gorzej niż poniżający. Gdyby kiedykolwiek w życiu, nawet za jej plecami, ktoś określił ją takim mianem, umarłaby z goryczy i wstydu. Dalej Zakharenko, kobieta, która spojrzała jej prosto w oczy na co Franco jedynie zmarszczyła lekko nos, co to, wyzwanie? Ale ale, Zakharenko, córka komendanta? Odwróciła lekko głowę jak mała dziewczynka, próbująca ukryć uśmieszek, po czym rozciągnęła usta w szerokim uśmiechu wracając wzrokiem w stronę Agathy, na moment przed tym nim straciła ją z oczu.
- Zakharenko..? - znała jednego Zakharenkę, wypadałoby poinformować kiedyś Habla o tym, że zaginiony syn-przestępca komendanta jest niewolnikiem Czarnego Słońca. Dodała to do notatnika w pamięci, skoroszytu planów i przymiarek, wielkim ogromem wiedzy i odpowiedzialności była skłonna się z Markiem podzielić, opierając swoje domniemania w sumie jedynie na tym, czego dowiedziała się o słowiańskich łowcach. Czech był jednak w rzeczywistości zupełnie inny niż go sobie wyobrażała po rozmowach z Benešem, w związku z czym cały plan znacznie zwolnił obroty. Musiała znacznie ostrożniej przyglądać się trybikom konstruowanej przez nią i jej brata maszyny, zdawało się bowiem, że wszyscy członkowie słowiańskiego społeczeństwa byli naznaczeni dziwną chorobą, cuchnęli czymś, czego jeszcze nie umiała nazwać.
- Kuragin... - powtórzyła w zamyśleniu.- Syn... Dumy..? - po ustach znów prześlizgnęło się jej rozbawienie, a i trudno było nie usłyszeć zniesmaczenia z jakim wybrzmiało to słowo. Czarodziejski Duma. Cóż za patos, co za żenada. I na niego przyjdzie pora, syn Dumy jednak, och synów to bardzo chciała kolekcjonować. Miała już dwóch, w tym syna nestora. Syn Dumy noszący znamię Czarnego Słońca to wizja, która mogłaby kołysać ją do snu i budzić czule z rana. Kuragin. I jemu poświęciła chwilę, badając twarz, posturę, prezencję.
- Ugh. - szybko jednak rozproszona przez młodą czarownicę oferującą obecnym napitki z lewitującej nieopodal czary. Pochyliła się bliżej swojego towarzysza, obejmując go drugim ramieniem i niemal zanurzając usta w jego uchu w geście niemal czułym, romantycznym, a jednocześnie tak bardzo inwazyjnym i pozbawionym subtelności jak gwałciciel - Powiedz mi, Marku, zastępczyni komendanta, komendant, gwardia sama w sobie... w skali od jednego do dziesięciu, jak bardzo są kompetentni..? - szepnęła bardzo cicho.


Ostatnio zmieniony przez Dolores Franco dnia Sro 05 Wrz 2018, 14:11, w całości zmieniany 1 raz
Arseniy Kuragin
Arseniy Kuragin
Jezioro Poviedniki C51589e8ed217
Archangielsk, Rosja
27 lat
błękitna
za Starszyzną
urzędnik w Prikazie Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej
https://petersburg.forum.st/t801-arseniy-kuraginhttps://petersburg.forum.st/t802-arseniy-kuragin#2128https://petersburg.forum.st/t804-arseniy-kuragin#2145https://petersburg.forum.st/t803-erwin#2130

Sro 05 Wrz 2018, 13:21
- No tak – odpowiadasz krótko, krzyżując ręce na klatce piersiowej i odwracając na moment wzrok w przeciwną stronę, zwracając tym samym uwagę na krzyczące dziecko. Niewiele brakowało, by doprowadziło cię do szału. – Słyszałem, że byłaś na Syberii. – O tym dowiedziałeś się na samym początku jeszcze od Savasa, z którym w rzeczywistości przecież miałeś całkiem dobre relacje. Przynajmniej do momentu spotkania Starszyzny i Raskolników. Nagle nastała niezręczna cisza, po której mógłbyś się tylko odwrócić i odejść w swoją stronę, ale głupio jest ci to teraz zrobić, skoro dopiero co zdecydowałeś się do niej podejść i w nieudolny sposób zagaić. Nie byłeś absolutnie przygotowany na rozmowę z nią, starałeś się przecież o niej zapomnieć i łatwiej było ci to robić pod jej nieobecność, a teraz masz nieodparte wrażenie, jakby wszystko wróciło, przez co czujesz się skonfundowany i sam już nie potrafisz stwierdzić, co masz o tym myśleć. Ostatnio w końcu nie jesteś sobą, sypiesz się, wcale nie wyglądasz dobrze, zachowujesz się jak nie ty, nie wspominając przy okazji o tym, że każdy pojawiający się problem starasz się rozwiązać alkoholem, który ostatecznie nie przynosi ci żadnego ukojenia, tylko co najwyżej wstyd, upokorzenie i pierwsze strony w „Avosce”. Bo źle ci jest samemu ze sobą, już dawno zdążyłeś się w tym wszystkim pogubić i ciężko ci wrócić do normalności, zwłaszcza że co chwilę coś się dzieje. Dodatkowo martwisz się niezmiennie o Varvarę, która – choć pięknie i zaskakująco skutecznie zakłamuje rzeczywistość – również nie jest w najlepszym stanie.  
- Niedawno – powtarzasz cicho, w rzeczywistości bardziej do siebie niż do niej, wzdychając ledwo słyszalnie pod nosem. Najwyraźniej nie zdążyłeś tego faktu zarejestrować, zbyt wiele ostatnimi czasy się działo, byś mógł o wszystkim wiedzieć. – Przykro mi z powodu twojego brata. – Czy aby na pewno? Czy aby na pewno jest ci przykro po tym, co wyrządził Varvarze? Potraktował ją jak nic niewartą zabawkę, wplątując w swoje niebezpieczne intrygi, których do tej pory nie potrafiłeś zrozumieć. Gdybyś tylko mógł, sam wymierzyłbyś mu sprawiedliwość, choć dobrze wiesz, że tak naprawdę nie jesteś jedyną osobą, która chciałaby to zrobić. Sava w dalszym ciągu był poszukiwany. Nikt nie wiedział, gdzie mógł się zaszyć, choć – biorąc pod uwagę jego niecodzienne umiejętności – nie było to wcale takie trudne. Jak to się stało, że nie potrafiłeś uchronić przed nim Varvary? – Nieciekawie nastały czasy – stwierdzasz bez ogródek i zgodnie z prawdą, spoglądając na moment w kierunku jeziora Poviedniki i przypadkowych ludzi. Za kilka chwil powinna rozpocząć się cała uroczystość pogrzebu Jarowita, której najważniejszym punktem miało być przemówienie twojego ojca. Oby wszystko poszło zgodnie z planem i obyło się bez żadnych niespodzianek. Dawno nie widziałeś też tylu gwardzistów, dlatego byłeś dobrej myśli odnośnie jego wystąpienia i zaproponowanych przez niego zmian.
Agathe Zakharenko
Agathe Zakharenko
Czysta wódka ani honoru, ani munduru nie plami.
Odessa, Ukraina
28 lat
błękitna
za Starszyzną
łowca Batalionu Specjalnego Białej Gwardii, sierżant
https://petersburg.forum.st/t1954-echo-zakharenkohttps://petersburg.forum.st/t1956-zakharenko-ehttps://petersburg.forum.st/t1957-agathehttps://petersburg.forum.st/t1958-tsipouro

Sro 05 Wrz 2018, 18:39
Gdyby się tak zdarzyło, że ktoś ich z boku obserwuje, a pewnie się niejeden taki znalazł, bo jednak mogłoby takie spotkanie w pewnym kręgach być powodem do plotek, to spokojnie mógłby z mowy ciała wyczytać, jak niezręcznie się oboje czują. Jak od siebie odgradzają rękami na klatce piersiowej splecionymi, nie trzeba nawet podsłuchiwać tej rozmowy-trawy. Jej spojrzenie w bok, jego w bok i co teraz?
- Zgadza się. – Mniej więcej, ale Syberia jest dobrym podsumowaniem, nie pytał przecież po to, aby zaczęła się rozwodzić szczegółowo nad trasą, którą jej przyszło przejść przez dwa lata.
Ale znasz ją Arseniy, zapomniałeś już, że czasami jej niewiele trzeba, jedno słowo za dużo, żeby cała machina w ruch poszła, żeby się zaczęła miotać jak osa w słoiku zamknięta. I może by się ta rozmowa jakoś rozeszła jak dym w powietrzu, a wy każde w swoją stronę, ale jednak wspomniał o bracie. A jednak, jednak. Dlatego nagle zmiana u Agaty postawy, wyprostowała się, parę centymetrów w górę poszło, ramiona skrzyżowane.
- Dlaczego? – Głowę przechyla, nie to, że nie rozumie dlaczego komuś może być z tego powodu przykro, nie rozumie bardziej dlaczego Arseniemu. Przyjaźń z Savą chyba dawno przestała mieć znaczenie w obliczu wszystkie co zrobił? Nie powinien bardziej chcieć, jak reszta kraju, upierdolić jej bratu nóg, rąk i wszystkiego innego?
- Nie wykorzystał ci przypadkiem siostry? – Dlaczego w tę stronę brnąć postanowiła – cholera wie. Tylko Agathe wie. A z niej jest cholera właśnie, wszystko się zgadza.
Nie spuszczała wzroku z niego, a świadkowie na pewno w przyszłości mogliby poświadczyć, że się nagle ciemno zrobiło, im nad głowami i w oczach chyba, a najciemniej w sercu. Co prawda to prawda, takie rozmowy nigdy nie przebiegają bez cienia niezręczności, ale Agathe to chyba wystartowała teraz w maratonie do rychłej kłótni. W sam raz na przemowę Dumy. Mógłby zacząć, nim się tutaj ta parka rozkręci.
Powietrze wciąga jakoś ciężej, ale ignoruje komentarz o czasach, w bok spoglądając wymownie, wargi oblizując, nieciekawe czasy, Arsze, były od kilku lat, tylko, że wy byliście w sytuacjach dosyć komfortowych, aby się tym w ogóle przejmować.
I gniew ją taki ogarnął, że rozdmuchał te zalążki rozbawienia, które już miały na nią spłynąć i może gdyby to z kimś innym była rozmowa (nie może, a na pewno) to wcale by się tak nie zaczęła gotować, ale to on. Wychodzi na to, że nieważne, co by powiedział i tak by go zaczęła prowokować. Nie bez powodu przegnało ją do Jakucji.
Weles
Weles

Sro 05 Wrz 2018, 20:26
Grigory Kuragin był dziwnie poddenerwowany, mimo że przemówienie na tę okazję ćwiczył już od kilku dni. Przede wszystkim z równowagi wytrącił go artykuł w Novyim Mirze, po którym zaczynały do niego samego spływać pełne poruszenia i obawy głosy na temat tego najbardziej radyklanego rozwiązania, które zaproponowali redaktorzy, a które jemu – Dumie – jawiło się jako najlepsze wyjście z sytuacji, w jakiej znaleźli się czarodzieje. W przeciągu zaledwie dwóch dni od mniej lub bardziej istotnych członków Starszyzny słyszał, by pod żadnym warunkiem nie rozpatrywał nawet możliwości wprowadzenia godziny milicyjnej, która odbije się na niemal każdym aspekcie gospodarczym i społecznym Magicznej Federacji Rosyjskiej. Głosy sprzeciwu napływały do niego również od własnej rodziny. Dwójka bliskich Grigoriyowi kuzynów pofatygowała się osobiście do jego gabinetu, by przekazać mu wyrazy wsparcia i podpowiedzieć, aby nie brał sobie do serca takich pismaków.
Inną sprawą było to, że odkąd zjawił się w Poviednikach, nigdzie nie dostrzegł sylwetki Mefodiya Karamazova. Czuł się co najmniej zakłopotany, ponieważ nie wiedział, jak odczytywać milczenie zastępcy dyrektora Prikazu Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej: czy odczytał jego list, ale postanowił go nie komentować, czy ten w ogóle do niego dotarł, czy może liczyć na jego poparcie, czy też nestor Karamazovów znów zacznie przekładać własne uprzedzenia nad interesy obywateli. Jedynym pokrzepieniem wydawała się w tym momencie obecność Dunji Yanevy i sporego zastępu gwardzistów, którzy mieli zaprowadzić porządek w przypadku wyjątkowo złego przyjęcia nowego prawa przez zebranych na uroczystości czarodziejów.
Dalsze czekanie było zbyteczne, toteż Duma porozumiewawczo skinął głową w stronę wołchwa. Robiło się coraz później, musieli wreszcie zacząć. Dziewczęce pieśni ucichły, kiedy szaman wszedł na scenę.
- Dobry wieczór! Niech Jarowit ostatni raz w tym roku otoczy nas swoją opieką i łaskami! Niech nasze dary dla niego sprawią, że będzie nam przychylniejszy, szczególnie teraz, kiedy tak wielu z nas odczuło na własnej skórze grozę ostatnich dni. – Głos mężczyzny, wzmocniony czarami, poniósł się ponad jeziorem, sprawiając że wszelkie rozmowy i nieliczne śmiechy zaczęły milknąć, a zebrani wokół ognisk czarodzieje zwrócili się w stronę szamana. – Nim przystąpimy do ofiarnego spalenia podobizny Jarowita, głos zabierze Duma, Grigory Kuragin – dodał bardzo lakonicznie, usuwając się w głąb sceny, by zrobić miejsce nestorowi Kuraginów.
- Witajcie drodzy czarodzieje! W pierwszej kolejności chciałbym złożyć najszczersze kondolencje na ręce tych, którzy stracili najbliższych na skutek ostatnich, okropnych ataków, jakie zostały przypuszczone na naszą społeczność. Można by pomyśleć, że niechybnie zbliża się koniec świata. Nie! – zagrzmiał Duma z przerażająco poważnym wyrazem twarzy, spojrzeniem powoli omiatając zebranych pod sceną ludzi. – Nie dajcie się zwieść ulicznym demagogom żerującym na waszym strachu. Wypełzli na ulice Niedźwiedziego Ryku i Eufrozyny Wielkiej, na Aleję Zwycięstwa i uliczki Ostatnich Smoków teraz, kiedy zwietrzyli okazję do rozłamu naszego społeczeństwa i wmówienia wszystkim, że zaczyna się koniec naszej ery. Nie wierzcie w te brednie, moi drodzy. To nie koniec, to jedynie kryzys, któremu razem musimy zaradzić. Który razem przezwyciężymy! – podkreślił z mocą, chociaż można było dostrzec, że nieznacznie pobladł na twarzy. – Dlatego zwracam się do Raskolników, którzy na początku tego miesiąca tak hojnie oferowali swoją pomoc, by zaprzestali siedzenia w ukryciu i wspomogli was, obywateli, o prawa i życie których tak zaciekle walczą. – Grigory o podjęciu tego kroku nie poinformował już nikogo, nawet najbliższej rodziny, żadnych doradców i zaufanych ludzi w Pałacu Sprawiedliwości. Podświadomie obawiał się, że to może jednak oni stoją za każdą masakrą, o jakiej ostatnio poinformowały gazety. Podzielenie się z kimkolwiek pomysłem, by sprawdzić, jak zareagują na zawarcie tymczasowego sojuszu mogło wykluczyć element zaskoczenia, gdyby informacja ta wyszła dalej. – Jeśli wciąż wam zależy, stawmy razem czoła temu załamaniu. Drzwi Pałacu Sprawiedliwości będą stały dla was otworem, a Biała Gwardia ani pozostałe służby specjalne nie będą was niepokoić. Tymczasem, by nie przedłużać rozpoczęcia obrzędów, mam dla was wszystkich ostatnie na dziś obwieszczenie – zawiesił na dłuższą chwilę głos, wymownie spoglądając w stronę Dunji Yanevy i stojących najbliżej gwardzistów. – Aby zapewnić każdemu obywatelowi bezpieczeństwo oraz zagwarantować warunki do ochrony ładu i porządku społecznego, od dnia pierwszego lipca bieżącego roku zabrania się zwoływania i odbywania zgromadzeń publicznych oraz wprowadza godzinę milicyjną między godziną dwudziestą drugą a szóstą na terenie Federacji Rosyjskiej.
Nie podziękował, nie życzył spokojnego świętowania, nawet się nie ukłonił. Po wypowiedzeniu ostatnich słów odwrócił się, by natychmiast zejść ze sceny, a następnie teleportować się do studia MagiTV, gdzie również miał udzielić podobnego obwieszczenia, by wiadomość o wprowadzanych zmianach czym prędzej dotarła do jak największej ilości czarodziejów. Wyglądało też na to, że przemowa Dumy tak zaskoczyła mającego poprowadzić ceremonię szamana, że zapomniał o swoich obowiązkach, tępo wpatrując się w miejsce, w którym zniknął Kuragin.
Dragan Bregović
Dragan Bregović
Jezioro Poviedniki Giphy
Belgrad, Serbia
28 lat
błękitna
za Starszyzną
gwardzista / Batalion Specjalny
https://petersburg.forum.st/t617-dragan-bregovichttps://petersburg.forum.st/t643-dragan-bregovic#1190https://petersburg.forum.st/t644-dragan#1193

Sro 05 Wrz 2018, 21:52
Wiosna kojarzyła się z odrodzeniem, radością, plonami, ciepłem i nową nadzieją. Wówczas drzewa pięknie się zielenią, rozkwitają kwiaty, przylatują rozćwierkane ptaki. Wszędzie pachnie roślinnością i świeżością.
Ludzie radowali się co roku z przyjścia cieplejszej pory roku. Z powodu tych obsypanych kwieciem drzew i młodej trawy. Z powodu słońca i jasnego nieba. Cieszyli się, ponieważ nawet przyzwyczajonym do chłodu mieszkańcom Petersburga zimno potrafiło dać się we znaki, zaś śnieg i mróz wymęczyć. Wiosna przynosiła ze sobą zmianę. Pozwalała oddychać pełną piersią świeżym, pachnącym kwieciem powietrzem. Jednakże tegoroczna wiosna była szczególna. Trochę inna od pozostałych. Wraz z zielenią i słońcem miasto nawiedziła seria przykrych wydarzeń. Zamach w Magicznym Muzeum. Skandal podczas spotkania dyplomatycznego z Raskolnikami. Ataki wściekłych zwierząt rozpoznanych jako jarchuki. Makabryczna zbrodnia na Placu Dumy. Nieszczęście spadało za nieszczęściem. Co przesądniejsi zaczynali już gadać, że bogowie w ten sposób chcą ukarać bezbożnych czarodziejów, w szczególności arogancką Starszyznę, która odwróciła się od swoich bóstw. Nie sposób powiedzieć, ile w tym było prawdy. Dragan nigdy nie był nazbyt gorliwy w modlitwach i oddawaniu czci bogom. To niezaprzeczalny fakt dotyczący jego życia. Należał do tej grupy osób, która nie zwykła zawracać głowy bogom każdym swoim problemem. Bogowie i bez tego mieli sporo zajęć. Większość kłopotów powinno się załatwiać zwyczajnymi ludzkimi metodami, bez udziału sił wyższych.  Ale znał całkiem dużo błękitnokrwistych czarodziejów, którzy chętnie zwracali się do bogów i powoływali na nich przy usprawiedliwianiu swoich różnych, nie zawsze w pełni moralnych czynów. Twierdzenie, że Starszyzna była bezbożna uchodziło tu za grubą przesadę.
Pomimo tragedii, jakie dotknęły miasto, ludzie nie podupadli kompletnie na duchu. Nadal potrafili się bawić i świętować. Dowodem na to były liczne tłumy, które przybyły na uroczystość odbywającą się ostatniego dnia czerwca. Pogrzeb Jarowita symbolizował ostateczne przejście wiosny w lato. W ciągu następnych tygodni na gałęziach drzew i krzewów dojrzeją owoce. Dni staną się jeszcze dłuższe. Dzieciaki będą cieszyć się zasłużonymi wakacjami, zaś dorośli urlopami. Dragan sam poważnie zastanawiał się, czy samemu nie wziąć sobie wolnego. Pojechałby na tydzień albo dwa do Belgradu, spędził więcej czasu z rodziną. Praktycznie nie odwiedzał rodzinnego domu od początków marca. Słał listy, no ale listy to co innego niż przebywanie  z członkami rodziny, co nie?. Przydałoby się mu to zdecydowanie. Opuścić na parę dni Petersburg i odpocząć od tego całego bagna.
Na razie jednak miał sporo roboty na obchodach święta. Nie było nic dziwnego w tym, że Gwardię skierowano do pilnowania porządku i bezpieczeństwa. Ktoś musiał pracować, żeby ktoś inny mógł się bawić. Obecność Gwardzistów zmniejszała poczucie zagrożenia, w przeciwnym wypadku być może nie przyszłoby, aż tylu ludzi. Prawdopodobnie gdzieś w tłumie kręcili się też specjaliści od sprawiedliwości i ochrony narodowej, zwarci i gotowi służyć wsparciem, w razie najgorszego. Jeśli coś mogło dziwić, to tym czymś było wysłanie na imprezę Batalionu Specjalnego. Batalion przeważnie nie zajmował się pilnowaniem porządku podczas świąt. Rzadko patrolował zaciszne okolice jeziora. Przysłanie Batalionu na Pogrzeb Jarowita mogło oznaczać, że kogoś ogarnia paranoja albo spodziewa się czegoś niespodziewanego, czegoś niedobrego. Bez względu na to jaki był powód, oddział był przygotowany. Zawsze był przygotowany. W pełni umundurowany i uzbrojony. Oprócz niezawodnych różdżek miał do dyspozycji tradycyjną broń. Gwardziście z Batalionu nie powinna przeszkadzała noszona u boku szabla. Zawsze to dla niego większy wybór - czarować czy ścinać łby. A szaszka była naprawdę porządną, popularną w Rosji szablą. Cięła szybko i sprawnie, zabijała bez trudu. Zabójcze, agresywne ostrze zdolne ciąć wroga już podczas wyciągania z pochwy. Dragan podejrzewał, że jego saszka nie będzie miała dzisiaj wiele zajęć. Widok przechadzających się między ogniskami uzbrojonych Gwardzistów o przenikliwym spojrzeniu w zupełności wystarczał, by zapanować nad bardziej skorymi do awantur czarodziejami.
Ponadto nie działo się nic nadzwyczajnego. W trakcie swojego patrolu Dragan zdążył odciągnąć psotne dzieciaki od brzegu jeziora, żeby nie dokuczały rusałkom i trytonom. Skarcił imprezowiczów, którzy zdążyli sobie nieco podpić. W międzyczasie mignął mu tłumie znajomy mundur. Doskonale, znaczy, że jego koledzy także nie próżnowali. Dokładali wysiłków, by uroczystość przebiegła spokojnie i bezpiecznie.  
Powoli zapadał zmrok. Czy to aby nie pora na rozpoczęcie rytuału? Spojrzał w kierunku szamana, któremu, o dziwo wciąż nigdzie nie się nie śpieszyło, chociaż dookoła narastały zniecierpliwione szepty. Panujący dotąd spokój rozpływał się w nicości, na twarzach wielu biesiadników zadowolenie poczęło ustępować rozdrażnieniu. Dlaczego jeszcze się nie zaczęło? Dragan skupił uwagę na dziwnej, prowizoryczną scenę przy której tkwiła część jego kolegów z Gwardii. Postanowił, że zanim do nich dołączy, przejdzie się wzdłuż budek z jedzeniem, aby upewnić się, że wszystko było w porządku. Zbliżając się do stoisk czuł coraz intensywniejszy zapach pieczonego mięsa i warzyw, przypraw i świeżego chleba.
Sprzedawcy zajmowali się usługiwaniem klientom, głodni klienci grzecznie stali w kolejce. Bregović lekko skinął głową z aprobatą. No, dobre i to. Byle obyło się bez awantur. Spostrzegł, że przy jednej budce Zastępcę Komendanta pogrążoną w rozmowie z synem. Gavrill Yanew musiał mieć coś bardzo ważnego do powiedzenia, inaczej nie przeszkadzałby matce na służbie, a ona nie traciłaby czasu na pogaduszki o swoich prywatnych sprawach. Nie zamierzał przeszkadzać. Odwrócił się z zamiarem powrotu na ogniskową trasę. O! Akurat w czas i porę. Tamci dwaj żywo gestykulujący i rzucający niewybrednymi słowami zapaleńcy zaraz wezmą się za łby. Jakiś chłopak, który mógł być ich kompanem próbował przemówić im do rozsądku, ale został dość brutalnie odepchnięty na bok. Widać potrzebne były mocniejsze argumenty. Bregović ruszył w tamtym kierunku. Ludzie schodzili mu z drogi, dzięki czemu szybko dotarł na miejsce zdarzenia. Nawet nie musiał wysilać się na upomnienie. Na widok munduru chuligan przeszła ochota do bitki. Dragan nie musiał się wysilać, ale chciał. Nie zaszkodzi przypomnieć im gdzie się znajdowali i co odbywało się w miejscu, w którym się znajdowali. Szacunek do tradycji, smarkacze! Niedoszli awanturnicy pokornie przyjęli ostre słowa i pośpiesznie oddalili. Dragan mógł przysiądź, że w oczach tego trzeciego -  pacyfisty  mignęła ulga, zanim pobiegł za kolegami.
Nie ma za co. Biała Gwardia zawsze do usług.
W milczeniu rozejrzał się po twarzach najbliżej stojących ludzi. Ktoś jeszcze chciał się bić? Ktoś jeszcze potrzebował pomocy?
Biała Gwardia zawsze do usług.

***
Trzymający się na uboczu szaman, przypomniał sobie o obowiązkach i wlazł na platformę. Zaskoczył część publiki, zapowiadając przemówienie nikogo innego jak, Dumy - Grigoryego Kuragina. Dragan usłyszał jak ktoś wzdycha ze zdumieniem, jak ktoś szepcze do kogoś gorączkowo, jak ktoś z ciekawością wyciąga szyję. A to był dopiero początek.
Duma przemówił i bynajmniej nie było to krótkie, banalne przemówienie, w którym składa się życzenia z okazji kolejnych obchodów Pogrzebu Jarowita, rzuca kilka pustych obietnic w imieniu rządu i ładnie uśmiecha do zgromadzonych.
Prośba? Prośba skierowana do Raskolników o wsparcie? Dragan mimowolnie, nie będąc tego do końca świadomym, położył dłoń na rękojeści szabli. Czy to oznaczało, że Gwardia miała teraz współpracować z Raskolnikami w kwestiach ochrony zwykłych obywateli? Miała pozwalać wchodzić im do Pałacu Sprawiedliwości? Niewiarygodne! Wbrew pozorom, Dragan nie był zaciekłym, zaślepionym nienawiścią wrogiem opozycji. Po wnikliwszej analizie stanu współczesnego społeczeństwa, byłby nawet przyznać, że mają nieco racji w swojej walce o poprawę bytu zwykłych obywateli. Ale zapraszać ich do Pałacu Sprawiedliwości? Bregović był zdumiony, zbity z tropu.
Pomysł z wprowadzeniem godziny milicyjnej nie wzbudził w nim entuzjazmu. Zło konieczne.W praktyce oznaczała wprowadzenie stanu wyjątkowego w mieście. Jasne, że czyniono to dla bezpieczeństwa, jednak takie rozwiązanie narzucało pewne ograniczenia na tych porządnych mieszkańców. Mało prawdopodobne, żeby ucieszyli się oni z tego powodu. Znalazłoby się zapewne parę innych utrudnień związanych z wprowadzeniem godziny milicyjnej, ale nie myślmy teraz o tym.
Marek Habel
Marek Habel
Praga, Czechy
29 lat
półkrwi
neutralny
łowca czarownic i magicznych stworzeń
https://petersburg.forum.st/t721-marek-habelhttps://petersburg.forum.st/t723-marek-habelhttps://petersburg.forum.st/t725-nie-ma-swietych-bez-grzesznikow#1559https://petersburg.forum.st/t724-bez#1558

Czw 06 Wrz 2018, 20:43
To wydawało się takie proste, tak bardzo nieskomplikowane – odmówić. Bez mrugnięcia okiem, bez zważania na konsekwencje rzucić krótkie, jednoznacznie wskazujące na ucięcie dyskusji nie. Nim przesłałeś Dolores Franco potwierdzenie odbycia waszej wycieczki poza teren Moskwy, snułeś rozważania, w jaką formę najlepiej ubrać odmowę, bo w pierwszym odruchu po usłyszeniu jej propozycji jasnym było dla ciebie, że to się przecież nie może udać. Ze zgrozą uświadamiałeś sobie jednak, że każdy powód, by miało jej tu nie być, był również uzasadnieniem, aby przybyła na Pogrzeb Jarowita. Zupełnie inną sprawą było to, że gospodarzowi zwyczajnie nie wypadało odmawiać gościom ich fanaberii. Jeśli Dolores miała życzenie pojawić się na jednym ze świąt tych osób, nie wypadało mu jej tego zabraniać. Dopóki sama się nie sparzy, nie będzie wiedziała, że wyborów powinna dokonywać ostrożniej. Nie w twojej gestii leży jednak pouczanie kogokolwiek, szczególnie starszych od ciebie.
- Tradycja – podsumowujesz krótko, bo to jedyne, co tłumaczy nie odwołanie tegorocznych obchodów Pogrzebu Jarowita; co tłumaczy większość tych absurdalnych zachowań nie tylko czarodziejów, ale ludzi w ogóle. – Te wszystkie święta, które obchodzą są dla nich obłędnie istotne. To prawie jak z waszym Día de Muertos. Gdyby na kilka dni przed tym splądrowano cmentarze, Meksykanie nie uczcili by swoich zmarłych? – pytasz na poły z ciekawości, na poły prowokacyjnie.
Trochę też, żeby utrzymać pozory swobodnej konwersacji. Choćbyś bardzo chciał, nawet w takim tłumie nie możesz uchodzić za przypadkowego, bezimiennego obserwatora. Imponująca ilość wmieszanych w tłum gwardzistów, których część kojarzysz ze szkoleń (i musisz zakładać, że tak samo wielu z nich kojarzy ciebie), z uwagą obserwuje każdego, starając się wychwycić w zachowaniu czarodziejów jakiekolwiek nieprawidłowości: nienaturalne spięcie, zbyt dużą pewność siebie, mechaniczny sposób poruszania się czy przesadną apatię, mimo wszystko nie pasującą do sytuacji, z jaką zmaga się ich społeczeństwo. Nie możesz pozwolić, by prywatne animozje odbiły się na powodzeniu zadania Czarnego Słońca i reszty łowców. Na waszym zadaniu. Twoim. Ostatecznie przecież nigdy nawet przez głowę nie przeszło ci, by wyprzeć się swojego dziedzictwa (chociaż w pewnym okresie życia zacząłeś zastanawiać się, o które dokładnie chodzi), postanowiłeś jedynie działać na własnych warunkach.
Nie spieszysz się z podawaniem Dolores kolejnych nazwisk i krótkim wyjaśnianiem, kim są wskazane przez ciebie osoby, niespecjalnie słuchasz jednak jej lakonicznych komentarzy, zapewne stanowiących część obszernych notatek, które prowadzi w myślach, więc dopiero w ostatniej chwili orientujesz się, że kiedy zaczyna mówić o Białej Gwardii, zwraca się już bezpośrednio do ciebie. Przystajesz, przeciągając dłonią po włosach.
- To nieco bardziej złożona kwestia i ocena różniłaby się w zależności od zakresu obowiązków, ale jeśli patrzeć ogólnie… Sześć z tendencją spadkową – przyznajesz po nieco zbyt rozbudowanym wstępie. Wbrew pozorom, jak prawdopodobnie każdemu czarodziejowi, zależałoby ci, aby gwardia była skuteczniejsza – nie dlatego, że chciałbyś poczuć się bezpieczniejszy, ale żeby twoja robota okazywała się chociaż trochę większym wyzwaniem.
Chcesz dodać coś jeszcze na ten temat, lecz twoje słowa zostają zagłuszone niosącym się po całej okolicy głosem szamana, a potem samego Dumy, co wyraźnie cię zaskakuje, dlatego zerkasz jednoznacznie na Meksykankę. Dobrze wiesz, że Pogrzeb Jarowita to jedno z istotniejszych świąt dla czarodziejów, ale ostatnim czego się spodziewałeś, to obecność na uroczystościach Ministra Magii. W jeszcze większe zdumienie wprawiają cię jego słowa. Do tej pory nic nie wskazywało, że Starszyzna w jakikolwiek sposób przejęła się atakami. Może i na ulicach magicznych dzielnic pojawiło się nieco więcej patroli, ale odnosiłeś wrażenie, że ma to stanowić coś na kształt wsparcia moralnego obywateli. Natomiast wprowadzane właśnie przez Dumę zmiany… Cóż, w pewnym stopniu cię śmieszą.
- Rychło w czas – kwitujesz z kpiącym uśmiechem. – Nie chce ci się pić bardziej?
Irka Odrowąż
Irka Odrowąż
Jezioro Poviedniki Ytc0My2
Kraków, Polska
27 lat
czysta
za Raskolnikami
współwłaścicielka Piwnicy Bazyliszka
https://petersburg.forum.st/t878-irena-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t963-irena-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t879-podobne-wzywa-podobnehttps://petersburg.forum.st/t948-bazylia

Sob 08 Wrz 2018, 19:32
Nie lubię, kiedy na ostatnią chwilę, tuż przed wyjściem, przed przyjściem gości czy po prostu przed zakończeniem czegokolwiek i rozpoczęciem czegoś innego, wypadają mi rzeczy, które należy zrobić właśnie w tym konkretnym momencie, ponieważ kiedy indziej zwyczajnie nie będzie na to czasu lub okazji. To wytrąca mnie z rytmu, w jaki wpadam w ciągu dnia. Mimo że dla większości osób mogę wydawać się chaotyczna i beztroska, lubię mieć wszystko poukładane, bo tylko wtedy mogę sobie na tę charakterystyczną dla mnie beztroskę pozwolić. W nieporządku trudno mi się odnaleźć i jeszcze trudniej skupić, a to tylko niepotrzebnie męczy.
Dlatego na terenie Poviedników zjawiam się raczej mało szczęśliwa i zdecydowanie spóźniona na spotkanie z Jaryną – ponieważ Twardowski postanowił nieoczekiwanie sprawdzić, jak smakuje wolność poza znanym mu już niemal na pamięć terenem dziedzińca Pasternaka. Chyba do tej pory nie bardzo byłam świadoma, jak piekielnie cwane potrafią być fenki, kiedy postanawiają ukryć się przed człowiekiem, jednocześnie próbując poznawać nową okolicę, bo znalezienie tego potwora zajęło mi przeszło półtorej godziny, a i tak ostatecznie musiałam uciec się do zaklęcia namierzającego, kiedy zdałam sobie sprawę, jak bardzo jestem już spóźniona. Potem jeszcze błyskawiczna wycieczka do magizoo i tym oto sposobem przez łączkę nad jeziorem w Poviednikach mogę spacerować bez stresu z Twardowskim na smyczy. Na pierwszy rzut oka trudno mi ustalić, gdzie mogłabym Jarynę znaleźć, więc żeby chociaż trochę podnieść samą siebie na duchu, najpierw kieruję się w stronę stoisk z jedzeniem, by spróbować tutejszych specjałów. Dopiero z paczuszką malutkich pączków obficie obtoczonych w kwiatach bzu czarnego ruszam w drogę pomiędzy ludzi. Sylwetkę Butko dostrzegam w tłumie szybciej niż się spodziewałam – zajmując newralgiczne miejsce przy ognisku, z rozświetloną blaskiem płomieni skórą, z wypiekami na twarzy od ciepła i fantastycznym wiankiem wsuniętym na głowę, przywodzi na myśl opiekuńczego ducha ognia. W jakiś sposób rozczula mnie ten widok, szybko jednak biorę się w garść, przypominając jak bardzo zawaliłam sprawę z przybyciem tutaj.
- Mam dla ciebie przeprośnego pączka – zaczynam ostrożnie, przysiadając się do niej i zachęcająco prezentując papierową torebeczkę ze słodkościami. – I przyprowadziłam sprawcę mojego spóźnienia – dodaję, przyciągając bliżej fenka, który w tym tłumie zaczyna robić się nieswój i niebezpiecznie stroszy sierść. Nie zamierzam jednak przejmować się w tym momencie brakiem jego komfortu. Zachciało mu się spacerów, to zapewniam mu właśnie przygodę życia. – Wiesz może, po co ta scena? Ma się odbyć jakiś… Koncert? – pytam z powątpiewaniem, zerkając w stronę sporych rozmiarów podestu, który zauważyłam jeszcze w trakcie drogi do stoisk z jedzeniem.
Na odpowiedź jednak nie muszę długo czekać – i to nawet nie z ust Jaryny – bo na konstrukcję właśnie wchodzi szaman zapowiadający Dumę. Słuchając tego wszystkiego, najpierw z powątpiewaniem, a później jawnym przerażeniem spoglądam kątem oka na znajomą. I zwyczajnie nie wiem, co o tym myśleć, więc tylko sięgam po kolejnego pączka. Jedzenie zwykle rozwiązuje większość problemów i kłopotów.
Jaryna Butko
Jaryna Butko
Jezioro Poviedniki Tumblr_inline_mhzxnq93Zw1ql2gms
Różanka, Białoruś
26 lat
brudna
za Raskolnikami
urzędnik w Prikazie Edukacji i Nauki
https://petersburg.forum.st/t1941-jaryna-fedimovna-butko#10083https://petersburg.forum.st/t1943-jaryna-f-butko#10172https://petersburg.forum.st/t1944-chodz-ze-mna-do-muzeum#10173https://petersburg.forum.st/t1942-bozatko#10171

Nie 09 Wrz 2018, 13:23
Przed przyjściem Ireny Jaryna zdążyła zarówno się posilić, jak i w większości wyschnąć, dzięki czemu była gotowa na dalszy rozwój wydarzeń na pogrzebie Jarowita. Żywiła nadzieję, że chociaż dzisiejszy dzień będzie w miarę wesoły - ostatnie wydarzenia pokazywały, że ostatnimi czasy świat stał się bardziej smutnym i niebezpiecznym miejscem niż choćby jeszcze rok temu. A najgorsze było to, że nie miała pomysłu, co mogłaby na to poradzić.
Chyba zostało jej się modlić i składać ofiary.
Butko zaczęła się obawiać, że z powodu niepewności jutra jej znajomi postanowili koniec końców w ogóle nie pojawiać się na dzisiejszych obchodach święta, przez co zostanie jej pilnować świętego ognia samej. Na szczęście niezawodna Odrowąż nie zawiodła i choć spóźniona, to podeszła do niej zarówno z jedzeniem, jak i swoim pustynnym towarzyszem na stylowej smyczy. To był bardzo uroczy widok i dziewczyna aż nie mogła się nie uśmiechnąć.
- Nie trzeba było, ale chętnie spróbuję - powiedziała sięgając po jednego. - Z czym są? - dopytała nie będąc pewną jakiego kwiatu to są płatki. Ciemności, nawet rozpraszane ogniem mimo wszystko trochę zniekształcały obraz. - A ten sprawca to widzę, że ma uroczą mordkę - rzekła próbując pogłaskać małego drapieżnika. Nie robiła tego na siłę widząc, że ten wręcz groźnie stroszy sierść, jakby chciał ugryźć. - W ogóle ładnie się z nim prezentujesz - rzuciła szczerze.
Sama niepewnie popatrzyła na scenę. W tym roku niczego nie można było być pewnym na pewno.
- Nikt nic nie mówił - westchnęła. - To jakaś dziwna sprawa - powiedziała oceniając, że scena jest raczej za mała na koncert.
Już za chwilę dowiedziały się jednak o co chodziło. Słuchając w milczeniu wypowiedzi Dumy zwącego się Grigory Kuragin przeżywały całą wypowiedź raczej wewnątrz siebie. Jaryna patrzyła tępym, wręcz niewidzącym wzrokiem za scenę rozważając, co to oznacza dla wszystkich, w tym zwykłych zjadaczy chleba takich jak ona czy Irka.
Z pewnością nic dobrego, choć przecież to niby jest robione dla bezpieczeństwa wszystkich.
Butko przez głowę przeleciały miliony myśli co się stanie ze spektaklami teatralnymi czy innymi wydarzeniami kulturalnymi, rozwojowymi, koncertami. Czyż teraz Starszyzna nie będzie mogła kontrolować, które z nich mają rację bytu, a które należy ocenzurować, zakazać, nie dopuścić do ukazania światu?
Jedyna pociecha w tym, że Równoświat mógł się temu oprzeć. W końcu niepowołani nie wiedzieli o jego istnieniu.
Niepewnie wzięła kolejnego pączka od koleżanki i kiedy Kuragin teleportował się po zejściu ze sceny stwierdziła:
- To nie wygląda dobrze.
Atena Onegina
Atena Onegina
Jekaterynburg, Rosja
26 lat
wieszczy
błękitna
za Starszyzną
Obrońca Magicznego Sądu, adiunkt na wydziale historii magii PUM-y
https://petersburg.forum.st/t1987-atena-oneginahttps://petersburg.forum.st/t1991-atena-oneginahttps://petersburg.forum.st/t1990-atena-oneginahttps://petersburg.forum.st/t1989-arachne

Nie 09 Wrz 2018, 15:30
Jarowit. Często zastanawiała się dlaczego jego siłę i waleczność utożsamiano z czymś dobrym. Urodzaj mógł sprzyjać, owszem, ale wojna? Tylko ta sprawiedliwa mogła nieść ze sobą korzyści dla społeczności. Oczywiście, nie twierdziła nigdy, że sama parała się jedynie taką walką. Zdarzało się i to wielokrotnie jej użyć technik, którym daleko było do wzorowej moralności, a wszystko to w imię postawionego celu. Atena Onegina dzierżyła pałeczkę mistrzostwa w jego osiąganiu. Nie inaczej sprawa wyglądała gdy ponosiła porażkę, wtedy nawet gorliwiej przystępowała do prób nakarmienia własnej dumy i uporu.
Dokładnie to samo tyczyło się pracy, dzisiaj znów przeciągała przybycie nad Poviedniki do granic możliwości. Zajęła się zalegającymi dokumentami, spisała sprawozdanie i przeglądnęła notatki z oczekujących spraw. Dopiero potem zabrała się za zmienianie garniturowego kostiumu w strój wizytowy jakiego oczekiwali po niej rodzice. Atenie daleko było to duszy towarzystwa, a mimo to aż za często zdarzało się jej zwracać uwagę otoczenia. Tym razem nie miało jednak chodzić o jej charakter, plotki które szerzyły się szczególnie szybko pośród członków rodów, obawiała się zupełnie czegoś innego. Biała koszula i spodnie o delikatnie rozkloszowanym kroju prezentowały się, w jej mniemaniu, wystarczająco elegancko. Mam nadzieję, że Matka podzieli tą opinię. Dawno już nie widziała się z rodzicami, chociaż Ojca wielokrotnie spotykała na korytarzach sądu. Zawsze kończyli na wymianie porozumiewawczych spojrzeń, ewentualnie kiwnięć głową, raczej unikali zwracania na siebie niechcianego zainteresowania. Pewnie dlatego, chociaż nie przyzna się do tego przed samą sobą, brakowało jej rozmowy z najbliższymi. Często, przechadzając się uliczkami Petersburga, dosięgało ją niespodziewane pragnienie powrotu do rodzinnego domu, spokojnego obiadu przy kamiennym stole i docinkom jakie wymieniała z rodzeństwem. Kiedyś nawet nie zwróciłaby uwagi na takie drobnostki. Wiele zmieniło ciągłe pisanie z Przyjacielem, ale też poznanie kilku tych bardziej wartościowych ludzi w mieście. Nie było ich zbyt wiele i nie do końca mogła rozwinąć skrzydła podczas rozmowy, ale cóż... Lepsze to niż nic, a od ciągłego siedzenia w samotności, momentami nawet własny orzeł miał jej dosyć.
W każdym razie przygotowała się do podróży aż nadto drobiazgowo, w pełni świadoma iż spóźni się na część świętowania. Nie martwiła ją droga powrotna, zapewne rodzice zaproponują wspólną rozmowę, toteż może i do Petersburga wrócą razem.
Zdążyła idealnie na kilka ostatnich zdań Dumy, które wywołały w zgromadzonych największe wzburzenie. Postanowiła chwilę poczekać przy linii drzew, zanim ktoś ją przyuważy. Minęło sporo czasu odkąd miała „przyjemność” towarzyskich spotkań, a już dostrzegła pierwsze znajome twarze. Wyłączając rodzinę, nikogo jednak z kim wiązałaby ją głębsza relacja niż grzecznościowe układy z innych tego rodzaju styp. Przejechała palcami po złotym wisiorze, bezpiecznie spoczywającym na szyi czarownicy. Eudoksja była w pobliżu, z łatwością mogła wyczuć obecność sowy gdzieś w koronach drzew. Kobieta zmarszczyła brwi, ponownie czując niepokojące wrażenie, iż przemówienie nie było jedyną niespodzianką podczas obchodów. Mimo tego, przybrawszy typową dla siebie, zdystansowaną minę, ruszyła w stronę Matveia i Persefony, przemykając pośród tłumów. Dopiero gdy dotarła do Oneginów pozwoliła sobie na delikatny uśmiech, zauważalny tylko dla nich.
- Ojcze, matko. Wyglądasz znacznie lepiej niż ostatnim razem gdy się widzieliśmy. – Skinęła głową do obojga, po czym zwróciła się w stronę Matveia, kładąc mu dłoń na ramieniu. Nawet nie zawracała sobie głowy patrzeniem za siebie, ale poświęciła chwilę uwagi by spojrzeć na scenę i sąsiadujący z nią chór. Całkiem spora liczba gwardzistów stanowiła komiczny wręcz kontrast dla młodych dziewczyn stojących w chórze. Kiedyś sama w takim śpiewała, za namową matki. Dzięki dobremu słuchowi nie szło jej najgorzej, ale znacznie bardziej miłowała grę na instrumentach niż używanie własnego głosu. Wydawał się Atenie zbyt spokojny i jednostajny jak na śpiewanie. Prędzej działałby na zmysły słuchającego uspokajająco niż pobudzająco.
- A więc Grigory naprawdę zaprosił Raskolników do wspólnego stołu... – Przechyliła z zaciekawieniem głowę oczekując ich reakcji.


Ostatnio zmieniony przez Atena Onegina dnia Sro 19 Wrz 2018, 21:47, w całości zmieniany 2 razy
Arseniy Kuragin
Arseniy Kuragin
Jezioro Poviedniki C51589e8ed217
Archangielsk, Rosja
27 lat
błękitna
za Starszyzną
urzędnik w Prikazie Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej
https://petersburg.forum.st/t801-arseniy-kuraginhttps://petersburg.forum.st/t802-arseniy-kuragin#2128https://petersburg.forum.st/t804-arseniy-kuragin#2145https://petersburg.forum.st/t803-erwin#2130

Nie 09 Wrz 2018, 16:00
Zaraz pewnie pojawią się plotki, że oto Arseniy Kuragin i Agathe Zakharenko byli na pogrzebie Jarowita i zamienili ze sobą kilka słów po dwóch latach od rozłąki. Czy jeszcze do siebie wrócą? Czy Arseniy wybaczy jego siostrze to, jak postąpił z Varvarą? Co się wydarzyło tak naprawdę między nimi, to już nikogo nie obchodzi, „Avoska” przecież nie słynie z rzetelnych informacji, więc zapewne bez wahania włożą im kilka nieprawdziwych słów w usta i będzie gorący temat na następny tydzień, a może nawet i dłużej – w końcu jako syn Ministra Magii rzadko kiedy dawałeś im powody do jakichkolwiek plotek. Starasz się jednak tym nie przejmować, nie możesz przecież się denerwować, dlatego próbujesz się uspokoić, choć już słowa Echo sprawiają, że krew w tobie buzuje jak oszalała, przez co powoli zaczynasz żałować tego przypadkowego spotkania. Nie sądziłeś, że tak szybko doprowadzi cię do skrajności. Czyżby rany, które w końcu są twoją winą i konsekwencją podjętych przez ciebie decyzji, dalej się nie zagoiły? W normalnej sytuacji potrafiłbyś zachować spokój, a teraz coś ci nie wychodzi. Nie zamierzasz jej odpuścić tak łatwo, skoro w tym kierunku popchnęła rozmowę. Nie tego się spodziewałeś, jednak skoro właśnie tak miała wyglądać wasza pierwsza rozmowa po tak długim czasie… Nie miałeś już innego wyjścia, jak pójść w tym samym kierunku i powiedzieć kilka słów za dużo za ten złośliwy komentarz odnośnie Varvary, który przed chwilą niespodziewanie usłyszałeś od Agathe.
- Nie zrozum mnie źle – odpowiadasz powoli, wracając do niej spojrzeniem tak ostrym, jakbyś chciał ją przebić na wylot. Za co, Arseniy? Lepiej się uspokój. – Wstyd byłoby mi się pokazywać w miejscach publicznych po czymś takim na twoim miejscu, wiedząc że ktoś z mojej rodziny chciał wywrócić świat magiczny do góry nogami i dopuścił się w tak krótkim czasie tylu obrzydliwych czynów. To jest przykre, bo to on powinien spłonąć na tych stosach na Placu Dumy. Zasłużył na to. – Nie słychać w twojej wypowiedzi ani krztyny zawahania. Przecież sam wymierzyłbyś mu karę za wszystko, co zrobił. Nieważne są dla ciebie jego osobiste pobudki; to, że wysadził Muzeum Sztuki Magicznej i wtrącił swojego wujka do psychiatryka, lecz to, co uczynił Varvarze. Z twoją rodziną się w końcu nie zadziera, a najwyraźniej Zakharenko zdążył o tym wtedy zapomnieć. – Dopilnuję wraz z ojcem, by cała wasza rodzina stała w pierwszym rzędzie przy jego egzekucji. O to nie musisz się martwić, jestem w stanie ci to zagwarantować – mówisz impertynencko, pozwalając sobie nawet na lekki uśmiech w kierunku Agathe. To tylko kwestia kilku tygodni, nim Sava zostanie osądzony. W międzyczasie zaczął się pogrzeb Jarowita, a Grigory Kuragin przemówił, ale nie powiedział niczego, o czymś wcześniej byś nie wiedział. Oprócz Raskolników. Niemniej jednak nie jesteś zaskoczony w przeciwieństwie do innych ludzi, których poruszyła jego wiadomość.
Agathe Zakharenko
Agathe Zakharenko
Czysta wódka ani honoru, ani munduru nie plami.
Odessa, Ukraina
28 lat
błękitna
za Starszyzną
łowca Batalionu Specjalnego Białej Gwardii, sierżant
https://petersburg.forum.st/t1954-echo-zakharenkohttps://petersburg.forum.st/t1956-zakharenko-ehttps://petersburg.forum.st/t1957-agathehttps://petersburg.forum.st/t1958-tsipouro

Nie 09 Wrz 2018, 20:52
Varvara Varvarą, pytanie, czy Arseniy wybaczył sobie to, jak postąpił z siostrą Savy. W zamierzchłych czasach lub wieku nastoletnim powinni dać sobie jeszcze w twarz i byliby kwita. Mniej więcej. Ale o swoich grzeszkach chyba zdążył zapomnieć złoty książę, zresztą znając go – nic dziwnego.
Niech sobie gapie czy hieny dziennikarskie przypisują swoje teorie, na pewno każde z nich przeczyta ze smakiem do śniadania, może trochę, minimalnie żałując, że się nie może z tą drugą osobą podzielić lawiną śmiechu.
Nie zrozum mnie źle. Arseniy. Agathe już dawno przestała twierdzić, że rozumiała go kiedykolwiek, nic dziwnego zresztą, bo kiedy dwa lata temu zerwał zaręczyny cały pogląd na jego sylwetkę zawalił się niespodziewanie, jak zabytek architektury, pod wpływem wybuchu.
Proszę, przebij ją tym wzrokiem na wylot, może jeszcze coś z niej wypłynie.
Uśmiechnęła się szeroko słysząc jego wywód, no proszę, przecież o to chodziło, prawdziwa opinia nadchodzi, a nie srelemorele przykro mi. O to chodzi.
- Lapochka. – Wzruszyła ramionami i rozejrzała się, jakby właśnie bohater tej rozmowy miał spod ziemi wyskoczyć.  - Przetrzyj oczy, wyglądam ci na Save? Mam się wstydzić czynów od których dzieliły mnie tysiące kilometrów?
Czy to nie on przypadkiem się z nim przyjaźnił i był na miejscu?
Krok do przodu zrobiła, nachyliła się nawet, dłonie do twarzy unosząc, patrz Arseniy, z kim masz do czynienia, bo może zapomniał przez te lata dwa, może to tylko gra idiotyczna i tak się łapią tego Savasa, żeby się mieć o co pokłócić.
-Ja mam być z czego dumna. – Prawda. Chociaż to nie tak do końca było, jak brzmiało, że spływał po niej ten brat i jego działania, przecież odkąd tylko dowiedziała się wszystkiego taka otchłań ją wessała, że spędziła dwa dni w maminej garderobie. Przecież już zbudowała w myślach mapę, już maszyna w ruch poszła, już wie, że tam zrobi to, a tam pójdzie tamto sprawdzić, że kolana sobie zedrze i zęby zje jeśli trzeba będzie, nim dopuści faktycznie do publicznej egzekucji. Albo jakiejkolwiek.
- A ty dalej jesteś chujem, lapochka. - Odsunęła się zerkając w stronę sceny, na której w końcu zapowiedziano Dumę.
- Oczywiście, wraz z ojcem, bo sam takiemu błahemu zadaniu nie podołasz. Dupę też podcierasz z ojcem? – Mruknęła już bez cienia uśmiechu wytężając wzrok i robiąc pół kroku w prawo, kiedy przechodzący obok jegomość zahaczył koszulą o jej łokieć. Ugh, tłumy.
Słuchała z początku jakby słuchała przemówienia dyrektora na początek roku szkolnego, spodziewając się tych samych wiadomości co zwykle, może tylko z dodatkiem kondolencji. Zdecydowanie nie informacji o Raskolnikach. Zmrużyła brwi. Dlaczego nikt jej o tym nie poinformował? Czy po prostu jeszcze nikt jej o tym nie powiedział? A papa? Czemu on nie? I na co miała się godzić, na przymykanie oka na idiotyczne grafitti opozycji? Tylko dlatego, że kraj płonął? Poważnie, czy Starszyzna była w oczach Dumy aż tak słaba?
Rozejrzała się niecierpliwie, znowu wpadając w tryb osy, jakby wskoczyła nagle na zjeżdżalnię wodną, prędkości nabierając z każdą sekundą. W dół, w dół, w dół.
I nagle do wody z pluskiem, z piskiem, w zasadzie to z parsknięciem i uderzeniem dłonią otwartą w udo. Godzina milicyjna! Dobre.
Obróciła się w prawo, w lewo, za siebie, ciesząc się jak wariat, patologicznie płynnie przechodząc ze stanu irytacji w rozbawienie. Z kieszonki jasnych spodni wyjęła kolejnego papieroska, zamykając go w dłoni i nachylając się, a w zasadzie na palcach trochę stając, w kierunku lapochki chuja, aby się z nim szeptem na uszko podzielić przemyśleniami.
- Spójrz na nich, jak im się cegiełki świata zaczęły burzyć. Już im się włosy na karku jeżą, jak czują nadchodzące oddechy gwardzistów. – A tak jej się zdawało, że umrze z nudów po tej Jakucji. Na chwilę nawet zapomniała o tych mapach co to je w głowie buduje, podekscytowana nagłą falą niepokoju. Nawet tych Raskolników gdzieś upchnęła.
Bogowie, puste ulice. I płonące stosy. Niech się dzieje.
Odsuwa się, papierosa w usta wtyka i zapala, włosy odgarnia na jedną stronę.
Bardzo jej ta perspektywa miasta bez gapiów nocą jest na rękę.
Ręce uniosła w geście pożegnania i chciała nawet powiedzieć, że gdyby eskorty potrzebował nocą, to wie gdzie jej szukać, ale przecież wcale to nie ma znaczenia, pewnie już miał swoją złotą lektykę z miękkimi ściankami.
- Arrivederci!

Agatka z tematu.
Sponsored content


Skocz do: