Kostya Chesnokov
Gość

Sro 25 Lip 2018, 19:10
Меня зовут
Kostya Vladikovich Chesnokov



DATA URODZENIA: 19.06.1967 / NAZWISKO MATKI: Chesnokova / WIEK: 32
MIEJSCE ZAMIESZKANIA: Równoświat, Moskwa / STATUS KRWI: półkrwi
STAN MAJĄTKOWY: przeciętny / ZAWÓD: uzdrowiciel, strateg / KORGORUSZ: ryś


ALCHEMIA: 10 / FAUNA I FLORA: 16 / LECZNICTWO: 28 / MAGIA KREATYWNA: 5
MAGIA ZAKAZANA: 0 / OKULTYZM: 12 / SIŁA: 12 / TRANSFIGURACJA: 9
WIEDZA MAGICZNA: 11 / ZAKLĘCIA I UROKI: 25 / SZCZĘŚCIE: 1 / TALENT: 7


Było upalne gorące lato, kiedy mieszkająca po sąsiedzku czarnowłosa Jula pokazała Kostyi swoje karty do wróżenia i zapytała, czy chciałby poznać swoją przyszłość. Kostya uprzejmie odpowiedział, że przyszłość ukształtuje sobie sam, nie potrzebuje do tego wiedzy z zaczarowanych kart. Jedynie wrodzona ciekawość kazała mu zapytać, co oznaczają kolorowe obrazki narysowane na kartach. Jula dokładnie objaśniła mu znaczenie każdego obrazka i chociaż Kostya nie zapowiadał się na wróżbitę, grzecznie wysłuchał jej wykładu. Jula wiedziała, o czym mówi. Od małego przejawiała talent do wróżb. Talent oraz ciemne włosy i oczy Vasilchenków. Z tych to powodów złe języki nawijały na okrągło, że Jula nie była córką Arkadiego, tylko przystojnego Vasilchenki, co to jedenaście lat temu kręcił się przy arkadiowej żonie. Ile było w tym prawdy, bogowie raczą widzieć. Kostya nie przejmował się ludzkim gadaniem ani tym, czyją córką miałaby być Jula. Przyjaźnił się z nią, bo ją lubił. Nigdy nie poprosił jej o rozłożenie dla siebie kart, za to zapamiętał do dzisiaj, co opowiedziała mu o nich tamtego upalnego lata. Tarot nie służy wyłącznie do przepowiadania przyszłości. Karty określają także przeszłość i teraźniejszość człowieka. Gdyby tak dorosły już Kostya zdecydował się teraz wyciągnąć z talii karty, które miałaby go scharakteryzować, byłyby to:

VI - Kochankowie
Szósta karta Wielkich Arkanów symbolizuje miłość i zakochanych w sobie ludzi, ale oznacza także konieczność pogodzenia dwóch odmiennych stanowisk, łączenie przeciwieństw. Wewnętrzny konflikt.
 
Polina Chesnokova była uzdolnioną czarownicą. Tak mówili jej rodzice, nauczyciele, koleżanki i koledzy. Niechętnie przyznawały to osoby, które za Liną nie przepadały, zazdrościły talentów oraz wielkiego powodzenia u chłopców. Spodziewano się, że po ukończeniu Koldovstoretz nadal będzie rozwijać swoje magiczne zdolności i podejmie się ambitniejszej pracy - któż wie, czy nawet nie w samym Ministerstwie Magii? Tymczasem Polina zrobiła coś zupełnie innego. Na zabój zakochała się we Vladiku Melnikovie. Zaraz koleżanki zrobiły straszną awanturę i usiłowały wybić jej tę miłość z głowy. Bo jak to mogło tak być, że czarownica czystej krwi kocha się w głupim mugolu? Dla głupiego mugolaka porzuca obiecująca karierę? Normalnie nie do pomyślenia! Czarownica i mugol to jak dwa odmienne gatunki stworzeń, które żyją w różnych środowiskach. Czy orzeł i łosoś mogą żyć razem? Tworzyć związek? Nie mogą. Dla wszystkich było to jasne, tylko nie dla Poliny. Uparcie szykowała sobie białą ślubną suknię i rozsyłała zaproszenia na wesele. Wreszcie koleżanki i rodzice machnęli ręką. Chce wychodzić za niego za mąż, niech wychodzi. Siłą nie będą odrywać od ołtarza.
Uszczęśliwiona Polina wyszła za mąż za swojego Vladika i została panią Melnikovą. Zaledwie rok przeminął, a na świecie pojawił się mały Kostya. Byłoby dobrze, byłoby wspaniale w rodzinie Melnikovów, gdyby Polina wcześniej poważnie sobie pewne rzeczy przemyślała i zawczasu poinformowała ukochanego, że nie jest zwyczajną kobietą, lecz władającą magią czarownicą. Zamiast być szczerą, trzymała wszystko w tajemnicy aż do narodzin dziecka. Pewnie myślała, że przy udanym małżeństwie nie będzie miało to większego znaczenia. Srogo się przeliczyła w swoich kalkulacjach. Gdy Vladik dowiedział się kim naprawdę była jego żona, to jakby piorun w niego trzasnął. Kostya był za mały, by pamiętać, jak ojciec wyzywa jego i matkę od piekielnych pomiotów, dziwolągów i czarowników. Miłość od razu wywietrzała mu z głowy. Zgarnął manatki i zwiał jak najdalej od przeklętej wiedźmy.
Polinie nie pozostało nic innego, jak wrócić do rodziny z podkulonym ogonem. Co złośliwsi sąsiedzi zaraz zaczęli szeptać i śmiać po cichu z Poliny. Nie dość, że dała się omotać mugolowi, to została sama z dzieciakiem, bez żadnych perspektyw i zawodu. Chesnokovie wzięli ją z powrotem, bo jakże tak członka rodziny porzucić. Nie mogli w nieskończoność utrzymać jej i Kostyi, dlatego ojciec rodziny wziął Polinę na bok i poradził, aby szła szukać pracy u Romanovów. Chesnokovie znali się wiele lat z Romanovami. Owa znajomość sięga zamierzchłych czasów sprzed mugolskiej rewolucji bolszewickiej. Był to znacznie lepszy okres dla obu rodzin. Wówczas Romanovie rządzili krajem z carskiego tronu, zaś Chesnokovie byli bogatą rodziną czystokrwistych czarodziejów, która gorąco popierała carat. W wyniku gwałtownych zmian spowodowanych przez rewolucję Romanovie utracili władzę. Z dnia na dzień stali się wrogami mugolskiej części kraju. Rodzina Chesnokovów nie przestraszyła się możliwości bycia oskarżonymi o zdradę i pozostała wierna carskiej rodzinie. Za tą wierność zapłacili wysoką cenę, gdyż sami stracili z czasem większą część swojego bogactwa. Przyjęli propozycję nestora rodu Romanovów i zgodzili się przyjąć u nich pracę - jako zarządcy topniejącego majątku tejże rodziny. Zaopiekowali się siedzibą dynastii w Petersburgu, a że byli całkiem przedsiębiorczy, dom pozostawał w dobrym stanie. W ciągu tych wszystkich lat między obiema rodzinami nawiązała się bliższa relacja, którą można było nazwać przyjaźnią. Polina nawet uczyła się w Koldovstoretz z córkami Romanovowa.
Nie byli więc takimi szlachcicami, co porzucają przyjaciół w biedzie. W rzeczy samej. Romanovowie przygarnęli i pocieszyli Polinę. Nie czepiali się, że została żoną mugola. Kostya od samego początku był przez nich traktowany, jak normalne dziecko, a nie ktoś, kogo należałoby się wstydzić. Wiadomo, że Romanovowie od dawien dawna traktowali mugoli i czarodziejów o mało czystej krwi z życzliwością. Kostya korzystał i rósł na tej życzliwości. Szlachecka rodzina wychowywała go jak swoje własne dzieci. Wraz z młodymi Romanovami uczył się dobrych manier, kaligrafii, szermierki i obcych języków. Nie dano mu poznać, że jest od reszty błękitnokrwistych czarodziejów w jakiś sposób gorszy. Były to dla niego więc spokojne, beztroskie czasy. Za ojcem nie zatęsknił ani razu. Już raczej traktował nestora rodu jak swojego przyszywanego ojca. Polina zresztą prędko wróciła do panieńskiego nazwiska i swoje nazwisko dała synowi. Nie wspominała Vladika. Tak jakby postanowiła całkowicie zapomnieć o swoim niefortunnym wyborze i złamanym sercu. Jedynym dobrem, które pozostało z tamtego okresu był Kostya - dziecko dwóch światów. Tego magicznego i niemagicznego.


V - Arcykapłan
Piąta karta Wielkich Arkanów symbolizuje człowieka z autorytetem. Wiąże się z nauką, wierzeniami i tradycją. Zachowywaniem niezależności i zasad w poznawaniu życia.

Jak odwieczna tradycja nakazuje, po skończeniu dziesięciu lat Kostya trafił do Akademii Koldovstoretz. Była to dla niego nowa i nieznana sytuacja. Nic to przyjemnego nagle znaleźć się tak daleko od bliskich osób i bezpiecznego domu. Pierwsze tygodnie w Akademii upłynęły mu na tęsknocie za matką i domowymi kątami. W końcu przyzwyczaił się do szkoły. Przekonał się, że nie ma się czego obawiać. Szkoła jak szkoła. Pełna dzieciaków, nauczycieli, dużych sal lekcyjnych i tajemniczych zakątków czekających na odkrycie. Szybko przekonał się też, że Koldovstoretz dzieliło się na trzy obozy. Uprzywilejowany obóz uczniów wywodzących się ze szlacheckich rodów, barwny obóz uczniów, którzy nie mieli aż tak dobrze w szkole i szczerze zazdrościli albo nie cierpieli swoich błękitnokrwistych kolegów, wreszcie zwyczajny obóz, w którym zgromadzili się ci, którzy nie pasowali do żadnego z dwóch powyższych obozów. Kostya przylgnął właśnie do tego ostatniego. Nie płynęła w nim szlachecka krew i nie czuł potrzeby brania udziału w otwartej wojnie przeciw szkolnym elitom. Gdzie indziej miałby znaleźć sobie miejsce? Wychowując się od małego wśród Romanovów zdążył nasiąknąć tą głoszoną przez nich niebezpieczną ideologią, w której czystość krwi nie miała większego znaczenia przy spełnianiu życiowych ambicji czarodzieja. Romanovowie wierzyli w talent i siłę charakteru, nie w czyjeś pochodzenie i nazwisko. Pomimo, że miał głowę wypchaną nietypowymi pomysłami, Kostya nie chciał być buntownikiem walczącym ze szkolnymi tradycjami. Przyglądał się z boku sprzeczkom obu obozów, poświęcił się nauce i przestrzeganiu szkolnych zasad. Był takim grzecznym chłopcem, z którym nijak szło wyrządzić jakąś psotę albo urwać z lekcji. Błędem było zaliczanie go do szarych, nudnych dzieciaków, o których szybko zapominało się po opuszczeniu murów Akademii. Kostya był nietypowy w swoim akceptowaniu zastałego stanu rzeczy. Nie negował uprzywilejowanej pozycji błękitnokrwistych uczniów, ale nie podporządkowywał się regułom głoszącym, że szlachta stoi wyżej niż pospólstwo. Najzwyczajniej w świecie traktował swoich szlacheckich i nieszlacheckich kolegów w podobny sposób. Podchodził do nich indywidualnie. Jak do ludzi, z których każdy ma swój zestaw cech charakteru, umiejętności i doświadczeń. Tytuły, nazwiska albo status społeczny niewiele dla niego znaczyły. Bez względu na pochodzenie ludzie mieli prawo do szacunku i wolności.
Wierzył, że tak należy postępować. Tak postępowali Romanovowie. Niestety nie wszyscy podzielali te poglądy. Spora część kolegów brała go za dziwaka. Niedopasowanego społecznie dzieciaka, który był nazbyt naiwny i nieogarnięty. Nie zdolnego pojąć dlaczego szlachta i pospólstwo darzy się aż taką niechęcią. Momentami przypominało to błędne koło. Koledzy ze zwykłych czarodziejskich rodzin widząc Kostyę spouchwalającego się z arystokratycznymi uczniami, zaraz podejrzewali, że usiłuje jedynie podlizywać się szkolnej elicie. Z kolei młoda arystokracja nieraz z zazdrością i antypatią spogląda na Kostyę, kiedy znacznie lepiej niż im wychodziło mu zaklęcie albo wygrywał pojedynki podczas ćwiczeń szermierki. Smutne, nieprawdaż? Na szczęście Kostya nie przejmował zbyt często tym, że mają go za lizusa, dziwaka, naiwniaka. Z zapałem poświęcał się poznawaniu magii. Uwielbiał czarodziejskie szachy i inne gry wymagające myślenia oraz taktyki. Interesował go również świat mugoli. Stworzona przez nich kultura i technologia. Kiedy trafiała mu się okazja do poznania czegoś nowego na temat mugoli, korzystał z niej z nie mniejszym zapałem od tego, jaki towarzyszył mu przy odkrywaniu magii. Wciąż był dzieckiem dwóch światów. Nie stracił optymizmu i energii nawet wówczas, gdy poważnie rozchorowała się mu matka. Kostya był wtedy w czwartej klasie i to w czwartej klasie na poważnie zainteresował się medycyną, magią leczniczą. Nie myślał jeszcze o karierze magomedyka, po prostu chciał znaleźć sposób, wskazówkę na uleczenie matki.

XIII - Śmierć
Trzynasta karta Wielkich Arkanów symbolizuje transformację. Zakończenie starych spraw i zmianę zmierzającą ku czemuś nowemu. Jest końcem i początkiem.

Minęło parę lat. Kostya ukończył Koldovstoretz. Od razu wiedział, co chce robić w życiu. Zdecydował się poświęcić leczeniu ludzi. Z czego wynikała owa decyzja? Z paru czynników zapewne. Kostyi znakomicie szło poznawanie leczniczej magii, ciekawiło go funkcjonowanie i sekrety ludzkiego ciała. Pragnął pomagać chorym. Ratować przed śmiercią. Matkę pochował, gdy był jeszcze w siódmej klasie, znał więc ból związany z bezradnym przyglądaniem się, jak najbliższa osoba powoli gaśnie. Nie chciał być dłużej zupełnie bezradny. Po cichu wierzył, że intensywna praca i badania pozwolą mu znaleźć lek na którąś z poważnych chorób nawiedzających czarodziejów. Wspaniale byłoby móc skutecznie leczyć Chorzycę albo Zmorzycę. Gdyby nic z tego nie wyszło miał jeszcze drugie, skromniejsze marzenie. Mianowicie chciał usprawnić i upowszechnić działanie szpitali. Żeby nie tylko bogaci czarodzieje mieli dostęp do drogich medykamentów, lecz również ci biedniejsi. Pieniądze są ważne, jednak zdrowie ważniejsze. Taki był z młodego Chesnokova idealista.
Zabrał się za naukę z typowym dla siebie zapałem. Opanowywanie kolejnych zaklęć leczniczych wymagało cierpliwości i nie mniejszej precyzji niż przy posługiwaniu się szablą albo rysowaniu map. Dobrze się czuł w tej perfekcyjności i cierpliwości. Lubił medycynę. Poznał również ludzi, którzy tak jak on dzielili pasję do magii leczniczej i chcieli pomagać chorym. Szybko znalazł z nimi wspólny język i nawiązał koleżeńskie relacje. Po pewnym czasie podjął nawet studencką praktykę w Hotynce. Życie zaczęło mu się układać.
Tymczasem nad głowami bliskich mu osób zebrały się czarne chmury. Poparcie dla Romanovów w Radzie Czarodziejów zaczęło drastycznie spadać.
W ostateczności podstępny napad na ród Romanovów zmusił jego poszczególnych członków do ucieczki i ukrywania się w Moskwie. Ofensywa przeciw hegemonii Starszyzny została zepchnięta w podziemie, ale nie złamana. Romanovowie zamierzali działać dalej z ukrycia. Kostyi niby to nie dotyczyło. W oczach Starszyzny był jedynie protegowanym, jeśli nie sługą Romanovów. Kimś kto po odejściu Romanovów znajdzie sobie nowego pana albo zacznie żyć na własną rękę. Kostya był niemal pewien, że nikt ze Starszyzny nie czepiałby się go o lojalność wobec Romanovów. Zwyczajnie nie stanowił dla Kuraginów, Aristovów i całej  reszty większego zagrożenia. Nadal mógł prowadzić normalne życie, jak gdyby nigdy nic. Wystarczyło, żeby zbytnio się nie wychylał. Nie zapominał o swoim miejscu w szeregu. Jednak Kostya był lojalny wobec Romanovów. Ta lojalność doprowadziła go do wniosków, że nie potrafiłby siedzieć cicho i udawać, że nic się nie dzieje. Ta sama lojalność, która pozwoliła mu wysnuć powyższe wnioski, skłoniła go także do dobrowolnego udania się z Romanovami do Równoświata. Sam podjął taką decyzję. Nikt go do niczego nie zmuszał. Wiedział co ta decyzja oznaczała dla jego przyszłości. Pożegnanie z planami na podjęcie pracy uzdrowiciela w Hotynce i marzeniami o szukaniu lekarstwa na nieuleczalne choroby. W zamian czekał go niepewny los. Rola wygnańca i rebelianta. Coś się kończyło, coś się zaczynało.

VIII - Ósemka Pucharów
Ósma karta Małych Arkanów w zestawie Pucharów symbolizuje poszukiwanie. Oznacza szukanie głębszego sensu. Odkrywanie nowych miejsc i doświadczeń. Poznawanie nowych ludzi.

Równoświat wyglądał inaczej niż wyobrażał go sobie Kostya. Zakładał, że przyjdzie mu żyć w ciasnym, cichym miejscu całkowicie odizolowanym od czarodziejskiej społeczności. Rzeczywistość go zaskoczyła. Równoświat był azylem wyrzutków, wygnańców, indywidualistów buntowników, którzy nie chcieli albo nie mogli żyć według narzucanych im przez Starszyznę reguł. W swoim nowym domu stworzyli własną społeczność rządzącą się własnymi zasadami. Społeczności, w której nie żywiono do nikogo uprzedzeń, w której szanowano się wzajemnie i doceniano za charakter i osiągnięcia, a nie za posiadane nazwisko. Mieszkańcy Równoświata byli życzliwi i pomocni. Rozumieli czym było poczucie straty zrodzone z porzucenia dawnego życia. Kostyi łatwiej było przyzwyczaić się do tego miejsca, po tym jak odkrył, że może wykorzystywać w nim umiejętności uzdrowiciela do niesienia pomocy. Rozpoczął pracę w Magicznej Lecznicy i pod okiem tamtejszych uzdrowicieli zdobywał doświadczenie. Odwiedzające lecznicę osoby czasami potrzebowały nie tylko leczniczych zaklęć, ale kogoś, kto zechce wysłuchać ich historii. Kostya zajmował się leczeniem, uśmiechał się ciepło i słuchał o niesprawiedliwościach wyrządzonych przez Starszyznę, o biedzie, uprzedzeniach, życiowych trudnościach i innych problemach, które skłoniły pacjentów do szukania schronienia w Równoświecie. Dzięki tym rozmowom zaczynał lepiej rozumieć sens istnienia takiego azylu dla odrzuconych. Zmotywował się, by pójść do członków rodziny Romanovów i zaproponować im dodatkową pomoc. Dodatkowej pomocy nigdy za wiele, jak się okazało. Było mnóstwo roboty z organizowaniem, reorganizowaniem i planowaniem działań grupy znanej jako Raskolnicy. Potrzebowali jakichś strategii, planów i koncepcji przeciw Starszyźnie. Kostya, który niegdyś tak lubił czarodziejskie szachy, posiadał niezły strategiczny zmysł. Chętnie pomagał i doradzał Romanovom w układaniu planów Raskolników oraz w zarządzaniu całą organizacją. Jak przystało na lojalistę został ich bardzo bliskim współpracownikiem. Wciąż był uzdrowicielem, ale stał się też żołnierzem. Pełnoprawnym rebeliantem. Raskolnikiem.
Zaczął dzielić swój czas między Lecznicę a Kastę. Cieszył go ten nadmiar pracy. Im więcej pracował, tym mniej czasu pozostawało mu na zastanawianie się nad tym, co pozostawił w Petersburgu.

Dalszy ciąg tej historii można opowiadać bez pomocy kart. Upłynęło trochę lat. Równoświat stale się rozrasta. Organizacja Raskolników tak samo. Przybywa osób, które uciekają przed Starszyzną. Które buntują się przeciw Starszyźnie i chcą uzdrawiać kraj. Kostya bardziej skupia się na leczeniu połamanych gnatów i przypieczonej bojowymi zaklęciami skóry. Gdy trzeba zostawia lecznicę i rolę uzdrowiciela i wciela się w rolę raskolnikowego stratega. Zdarza się, że zainteresuje się różnymi nowinkami ze świata mugoli. Nie jest aż tak zgorzkniały, jak poniektórzy jego towarzysze. Nawet po tylu latach pozostaje optymistą. Wierzy, że uda się zmienić świat bez krwawej wojny. Na pewno istnieje sposób, by pogodzić ze sobą szlachtę i zwykłych obywateli, trzeba go tylko znaleźć. Możliwe, że pewnego dnia taka zmiana się dokona. Czarodzieje różnego pochodzenia wspólnie zbudują lepsze, sprawiedliwsze społeczeństwo i rząd. Wówczas Kostya będzie mógł porzucić całe to wojowanie i w pełni poświęcić się pracy uzdrowiciela. Nadal jest dość młody. Może zdąży jeszcze wrócić do swoich zaniedbanych badań nad nowym lekiem dla poważnie chorych i coś osiągnąć. A kiedy znowu spotka Julę, będzie mógł powtórzyć to, co powiedział jej wcześniej. Przyszłość kształtujemy sobie sami.


Ostatnio zmieniony przez Kostya Chesnokov dnia Czw 09 Sie 2018, 13:46, w całości zmieniany 5 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czw 09 Sie 2018, 16:04
Здравствуйте!

No i co Ci przyszło z tego kształtowania sobie samemu przyszłości? Odnoszę dziwne wrażenie, że zamknąłeś się tym samym na przeszłość i teraźniejszość i że wcale nie jesteś lepszy od tych wszystkich szlachciców, z którymi tak chcesz walczyć. Może, gdybyś nie skupiał się na nich, ale na tym, jak dotrzeć do mugoli i próbował uświadamiać ich, że magia nie jest zła, mniej było rodzin rozbitych, jak Twoja? Ale przecież nic jeszcze straconego; nie, kiedy nad światem magii wzeszło Czarne Słońce.

Bonusy za kartę postaci

+5
Talent
+3
Lecznictwo

Jaki byłby z Ciebie uzdrowiciel, gdybyś nie posiadał własnej torby lekarskiej? Jest bardzo obszerna i wykonana z porządnej jakości smoczej skóry, dlatego nie dość, że pomieści wszelkie, niezbędne do badania akcesoria i medykamenty oraz eliksiry (posiadasz w nim po dwie sztuki eliksiru poronnego, srebrianki, wywaru tojadowego oraz wywaru zrastania kości), to niestraszne są jej najbardziej ekstremalne warunki, w jakich musiałbyś pracować. Ponadto posiadasz również kociołek cynowy, jeszcze z czasów nauki w Koldovstoretz. Nie jest wyjątkowy, ale dla Ciebie niezawodny podczas warzenia eliksirów.

Na zakończenie

Stworzona przez Ciebie karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz na start 800 punktów fabularnych do wykorzystania w punkcie Mistrza Gry. Możesz już bez przeszkód zacząć rozgrywkę na forum, lecz przed rozpoczęciem fabularnych przygód Twojej postaci prosimy o skrupulatne uzupełnienie pól w profilu. Warto również wnikliwie zapoznać się z tematami zamieszczonymi w dziale fabularnym. W razie jakichkolwiek wątpliwości, problemów lub sugestii odnośnie rozwoju naszej magicznej społeczności, zachęcamy do kontaktowania się z administracją forum. Życzymy wielu ciekawych rozgrywek w grze i przyjemnego spędzania z nami czasu!

Skocz do: