Shoshana Aristova - budowa
Shoshana Aristova
Shoshana Aristova
Shoshana Aristova - budowa YiKHzZa
Petersburg, Rosja
26 lat
błękitna
za Starszyzną
uzdrowiciel
https://petersburg.forum.st/t569-shoshana-aristovahttps://petersburg.forum.st/t1272-zuzanka-aristova#5145https://petersburg.forum.st/t1273-zuzanna#5147https://petersburg.forum.st/t1274-licho-zuzanny#5149

Czw 13 Cze 2019, 23:24
Меня зовут
Shoshana Fiodorowna Aristova



DATA URODZENIA: 4.04.1973 / NAZWISKO MATKI: Vasilchenko / WIEK: 26
MIEJSCE ZAMIESZKANIA: tereny zielone za Petersburgiem, tuż przy Zatoce Fińskiej / STATUS KRWI: błękitna STAN MAJĄTKOWY: majętna / ZAWÓD: lichwiarka / KORGORUSZ: kruk


ALCHEMIA: 10 / FAUNA I FLORA: 5 / LECZNICTWO: 10 / MAGIA KREATYWNA: 5
MAGIA ZAKAZANA: 10 / OKULTYZM: 15 / SIŁA: 5 / TRANSFIGURACJA: 5
WIEDZA MAGICZNA: 15 / ZAKLĘCIA I UROKI: 20 / SZCZĘŚCIE: 5 / TALENT: 5


Urodziła się podczas burzy.
Była zaledwie dzieckiem, gdy przyjmowała kolejne razy za potargane warkocze. Nie miała nawet pięciu lat gdy dostawała kary za źle zawiązane buty. Jest młodszą sióstr, jednak wiek wcale nie uchronił jej przed tyranią ojca. Oznaczone spartańskim, twardym wychowaniem, niczym bydło metalowym, rozżarzonym znakiem, każdego dnia czuły piekący ból bezradności. Jak tresowane psy, obie wstawały, siadały, wyrównywały krok na krótkie polecenie. Przy ojcu na rozkaz dawały głos. W oczy ojcu patrzeć nie było wolno, lecz ona na przekór, musiała - wzrok podnosiła by spojrzeniem się z nim wymienić. Rajstopki ze dwa razy celowo podarła, poplamiła sukienkę i kołnierzyk; szybko nauczyła się, że tak nie wolno. Fiodor wzbudzał w nich strach. Skryty w mroku gabinetu, za rzadkimi czarnomagicznymi księgami miał swoje własne, wynaturzone wyobrażenie rodziny. Jego spojrzenie wzbudzało niepokój lub poczucie wstydu. Nie wiedziała jak wygląda normalne życie. Domowe zimne ściany, kary i wyrzeczenia były tym co znała. Spotykały ją za każdym razem gdy wracała do domu z ubrudzonymi rękami. Nie raz siadać musiała na twardym, niewygodnym krześle, chwytać za zaczarowane pióro; Nie będę więcej tłuc wazonów, pisała na zwoju pergaminu po to, by po chwili to samo koślawe, dziecięce pismo pojawiało się cienko wyryte na jej skórze. Nie będę więcej podsłuchiwać. Nie będę więcej drzeć sukienek. Nie będę więcej grymasić przy stole. Nie będę więcej...

Nie garb się, Zuzanno.
Inaczej trzymaj widelec, Zuzanno.
Nie biegaj.
Nie skacz.
Nie oddychaj.
Nie żyj.


Przyszedł wreszcie czas, że została sama. Siostra została posłana do szkoły, a Zuzanna pozostała w domu; sama, z milczącą matką i zasądzającym kolejne kary ojcem. Pozbawiona siostrzanego, czułego ramienia wypłakiwała oczy w poduszkę za każdym razem gdy dostała kolejne lanie, aż w końcu przestała ronić łzy. Wreszcie ogarnął Zuzannę gniew. Została sama czując się tak, jakby ktoś oderwał część jej samej. Siostra poznała jak wygląda inne życie. Wróciła na wakacje, odmieniona. Gniew wrył się w duszę Shoshany tak mocno, jak mocno zakorzeniony był w niej strach. Pragnęła zniknąć z domu na długie miesiące, jak Boyana. Szkoła poczęła się jawić więc dziewczynce jako niesamowite sanktuarium obrośnięte legendami, które sama sobie wymyślała. W dniu swoich dziesiątych urodzin, podczas obiadu zaczęła krzyczeć. Długo, głosem dziecięcym, piskliwym, wżynającym się boleśnie w uszy. Krzyczała tak długo, aż popękały szklanki na stole. Zdradziła w końcu swoje zdolności magiczne, w których istnienie Fiodor począł poważnie wątpić. Ogromnym wstydem byłoby mieć w rodzinie charłaka, co ojciec nie raz dawał jej dobitnie do zrozumienia. Rok później i ona poznać mogła inne życie. Z dala od ojca i jego kar oraz wiecznie milczącej matki poczuła spokój.
Czas mijał, tak jak i mijały lata nauki w szkole. Kolejni ludzie, kolejne twarze. Kolejne doświadczenia, zrywy wolności, pierwsze samodzielne wybory i pomniejsze przyjaźnie. Jeszcze bardziej potargane włosy i podarte rajstopy. Kolejne koleżanki, z którymi szarpała się za włosy i obrzucała złośliwymi urokami.

Kapryśna robić się zaczęła już w szkole gdy zobaczyła jakie różnice klasowe istnieją pomiędzy nią, a częścią pozostałych uczniów akademii. Już wtedy zaczęto odbierać Zuzannę jako osobę próżną i nieprzyjemną. Posiadała jednak krąg znajomych, pośród których się obracała. Wszyscy mieli sakwy wypchane brzęczącymi dźwięcznie rublami. To jednak starsza Boyana cieszyła się większą sympatią w szkole. Uprzejma, zdecydowanie częściej uśmiechnięta była przeciwieństwem młodszej siostry. Ta drobnostka wystarczyła by zasiać w Zuzannie zazdrość i niechęć w stosunku do niej. Z dnia na dzień nie znosiła jej coraz bardziej. Żółć zaczęła krążyć w jej żyłach; wreszcie i uznała, że nawet ojciec patrzy na Boyanę przychylniejszym okiem. Szybciej zaczęła przecież pokazywać talenty magiczne, w nauce też odnosiła większe sukcesy. Zazdrośnie spoglądała na jej serdeczne rozmowy z Miranem, który to nie raz odwiedzał z ojcem dwór Aristowych w wakacje. Mając kilkanaście lat zadurzona była w ciemnookim i ciemnowłosym chłopaku po uszy. Bez wzajemności, toteż ogarnęła ją kolejna złość. Gorycz odrzuconego, młodzieńczego uczucia, z którego Draculestu może nawet nie zdawał sobie sprawy odbiła się na ich dalszej relacji. Była przekonana, że wolał tę drugą. Krew Aristowej po dziś dzień ma posmak kwaśnego, gadziego jadu.

W międzyczasie ojciec podupadł na zdrowiu, którego na dłużej podreperować nie był w stanie żaden leczniczy eliksir. Czarna magia, którą się parał zostawiła w nim po sobie ślad. Stało się jasnym, że jego dni są policzone. Jesienią 1992 roku zmarł, pozostawiając córkom, ku ich zaskoczeniu, wszystko co posiadał. Po śmierci ojca Zuzanna coraz częściej spełniała swoje zachcianki, na które nigdy wcześniej pozwolić sobie nie mogła. Spodobała jej się lalka? Kupowała ją, choć już dawno z lalek wyrosła. Buty, świecidełka, koronki, niepotrzebne bibeloty. Bywała próżna. Wraz z odejściem ojca poczuła się wolna. Gabinet Fiodora wypełniony był czarnomagicznymi i okultystycznymi księgami, do których nikt z bliższej rodziny nie miał do tej pory dostępu. Choć zaczęła edukować się w kierunku magicznej medycyny, nie zaprzestała jednak zaglądania do starych, okultystycznych ksiąg. Zaszywała się w jego gabinecie, obok którego kiedyś samo przejście wzbudzało w niej paniczny strach. Starszej siostry nie było już w domu, została wcześniej wydana za mąż. Nie kryła radości z tym związanej. To ona była teraz panią w włościach, z dodatku kontakt Boyany i Mirana stał się ograniczony.  Przejęła Zuzanna po ojcu to, czym tak skrupulatnie się zajmował na boku, jak z resztą co drugi Aristov. Lichwą. Wykorzystała zaklęcia opracowane przez Fiodora by stworzyć opierające się na magii krwi weksle, wiążące z nią na dobre pożyczkobiorców. Czy ktoś pojawiał się w progu by poprosić o pieniądze? Pożyczała, ale nie za darmo. Oczywisty procent to było jedno. Można go było jednak zastąpić obietnicą. Można pożyczkę zmniejszyć o przysługę. Zuzanna zbierała je wszystkie skrupulatnie, każdy weksel magiczny krwią był podpisywany.
- Rzecz nie zostanie zapomniana. Przysięga magią jest zawiązana. We właściwym czasie nasza rodzina zgłosi się po swą należność. Może jutro, może nie za twego żywota. Może dopiero wnuk mój zgłosi się do twojego. Ale wtedy to już nie twoje zmartwienie, prawda?
Zbierała martwe dusze.


Poniekąd wdała się w znienawidzonego ojca. Tak jak i on, spojrzenie miała Shoshana jak on, podobnie chód oraz pewną siebie i władczą postawę. Tak jak i on dumnie unosiła podbródek. Wyrosła na ładną kobietę, która dokładała wielu starań by na salonach wyglądać jak najlepiej. Nie wszystko w niej jest zasługą genów czy natury. Nocą, po balach czy przyjęciach siada przy toaletce w sypialni, wyciąga różdżkę i zdejmuje z siebie kolejne zaklęcia. Znika blada, gładka i piękna skóra, którą wszyscy jeszcze kilka godzin wcześniej mogli podziwiać. Tak samo i cera, jakiej niejedna kobieta mogłaby zazdrościć. Pojawiają się za to podkrążone oczy i jaśniejące, cienkie blizny. Nie będę biegać po korytarzu. Nie będę grymasić. Nie będę się spóźniać. Kolejny sekret, który wolałaby zataić przed światem; prawdę.





Skocz do: