Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pią 03 Lut 2017, 15:56
Cukiernia Baby Jagi

Kim jest Baba Jaga – wie każdy czarodziej. Miejsce, które przypomina bajkową, zaczarowaną chatę na kurzej łapce. Ściany ma z kolorowego piernika, dach z kremowych ciastek, a okna z cukru. Swym wyjątkowym, niecodziennym wystrojem codziennie ściąga sporą ilość klienteli, przez co do środka zwykle ustawiają się długie kolejki. Mimo wszystko, obsługa idzie bardzo sprawnie. Cukiernia Baby Jagi oferuje ogrom świeżych słodkości, poczynając od ciasteczek z kremem, babeczek z rozmaitymi nadzieniami, pieprznych diabełków, smoczych niespodzianek, szkieletowych słodyczy, fasolek wszystkich smaków, a kończąc na miodowych wężach, lukrecjowych niedźwiedziach czy eksplodujących cukierkach. Przed samym lokalem znajduje się także niewielki ogródek, gdzie można usiąść przy piernikowym stoliku.

Ernö Onegin
Ernö Onegin
Moskwa, Rosja
27 lat
błękitna
neutralny
emerytowany hokeista, celebryta
https://petersburg.forum.st/t604-ernest-oneginhttps://petersburg.forum.st/t704-onegin-ernest#1460https://petersburg.forum.st/t605-mordyhttps://petersburg.forum.st/t680-cep

Wto 22 Sie 2017, 16:01

24.04.1999

Na pytanie jakie słodycze lubię najbardziej odpowiem, że każde. Bo lubię wszystko, co jest jedzeniem, a słodyczy w zasadzie zawsze mi brakowało. Mało jest tortów w diecie sportowca, a kiedy można sobie już zrobić chwilę wolnego to zaczyna się ciąg picia.
Albo jest się na przykład ojcem dzieciaka, który uwielbia zdrowe jedzenie i nie można go zabrać na lody, bo preferuje brokuły. Ewentualnie kluski na parze z konfiturami (ale nie sklepowymi).
Tak naprawdę tydzień mi zajęło dotarcie do tego adresu. Bo po drodze musiałem zajmować się jeszcze swoimi sprawami. I czekać na jakieś informacje. A każdy ma jeszcze swoje inne obowiązki, co rodzi całą sieć pajęczą przeszkód drobnych, nietrudnych, ale jednak istniejących.
Mógłbym co prawda podać po prostu Katii ten adres, ale nie chciałem. Za to bardzo chciałem tak po prostu się z nią spotkać, chyba tego wymaga sytuacja, w końcu sprawa jest poważna.
Stała się też poważniejsza, skoro zaangażowana jest w to żywność, z pustymi rękami (poza adresem) przyjść mi nie wypadało. A że nie mam pojęcia, co się pije do deserów to skontaktowałem się z żoną menadżera. Menadżera oczywiście unikam, ale od żony szybko dowiedziałem się, że wina słodkie i likiery. I to też zależy od składnika w danym cieście, bo cytrusy do cytrusów i tak dalej. Wspaniale. Wina lekkie do sorbetów i lodów a czerwone i ciężkie do pierników. Zatem ostatecznie zabrałem ze sobą rodzynkową wódkę, koniec końców płynie we mnie krew słowiańska, nie bałkańska, więc wóda zawsze wygra z winem. Poza tym po winie boli głowa.
Chociaż Katia jest z Bułgarii. Może jednak trzeba było to wino.
A może ma ich już dosyć.
Wabi mnie zapach tych świeżych wypieków, więc wchodzę do cukierni jak do siebie i uśmiecham się szeroko do Katiuszy od progu. A może to do tych ciastek. A nie, jednak do niej.
Gość

Pią 25 Sie 2017, 00:26
Odpowiedź Ernesta na mój list nie była zbyt pomocna. „Każde” to nie dość precyzyjne gusta, kiedy rozchodzi się o słodycze; mam więc mały kłopot z wymyśleniem czegoś takiego, co zasmakuje bezpiecznym siedemdziesięciu pięciu procentom ludzi na świecie, ale jednak nie będzie takie oklepane i przez to miałkie. Rozwiązanie tego problemu nie zajmuje mi zbyt wiele czasu (kto nie lubi chrupiących ciasteczek z masłem orzechowym i kawałkami czekolady musi nie mieć serca, godności, czci i wiary), ale upieczenie w kuchni „Baby” podczas godzin pracy czegoś, co nie zostało zamówione jest już trochę trudniejsze. Gdy tylko ostatnia para klientów (chłopak i dziewczyna, obstawiam, że ledwo po Koldo, zamówili sernik na zimno), gonię szmatą krasnoludki z tymi ich czerwonymi czapeczkami do wyrek, a sama rzucam się do lodówki po składniki.
Wstawić do nagrzanego piekarnika i piec około piętnastu minut, aż na brzegach ciasteczka będą już wypieczone, ale w środku jeszcze delikatnie miękkie. Dopiero po ostudzeniu stwardnieją i zastygną.
Ciacha się pieką, ja latam ze ścierką między stolikami, aż nagle zamieram z przerażenia. Bo co, jak Onegin ma uczulenie na orzechy? To się często zdarza, na opakowaniach słodyczy zawsze piszą coś w stylu „uwaga, może zawierać…”, to jest poważne. No cholera, mogłam zapytać, czy ma na coś alergię, a teraz to pozamiatane.
Ale jakby miał, to by napisał, tak z drugiej strony.
Nie wiem, czemu się tak tym wszystkim przejmuję. Chyba uzyskanie adresu Vanyi sprawia, że robię się nerwowa. Od tygodnia męczy mnie myśl, że może nie powinnam go szukać na Mahala – mówił, że ma dużo pracy, że nas znajdzie. Narobię mu tylko kłopotów i jeszcze się dowiem czegoś, czego nie chcę. Lali ani półsłówkiem nie pisnęłam, że bawię się w detektywa. Nie chciałam jej w to wciągać w razie, gdyby coś poszło nie tak, a teraz dochodzę do wniosku, że powinnam siostrę powiadomić. Uspokoiłaby moje sumienie albo wybiła mi to z głowy gazetą.
A teraz pozamiatane – po raz drugi. Lawina zdarzeń już leci prosto na mnie, żeby uderzyć mnie ernestowym uczuleniem (mam nadzieję, że jednak nie, byłoby bardzo głupio).
Ernö pojawia się akurat, kiedy stawiam ostudzone ciasteczka na stolik. I ma wódkę. Bardzo dobrze, wina i tak rzadko piję, chociaż Bułgarką jestem.
Uśmiecham się do niego na powitanie, odwiązuję ten jaskraworóżowy, firmowy fartuch i kładę szybko gdzieś za ladę. Tam też są kieliszki, więc biorę dwa: takie z rżniętego kryształu, chyba jeszcze radzieckie, klasa. Stawiam je obok tacki z ciasteczkami.
Nie masz alergii na orzechy, nie? — upewniam się, trochę jednak zestresowana tym wszystkim.
Ernö Onegin
Ernö Onegin
Moskwa, Rosja
27 lat
błękitna
neutralny
emerytowany hokeista, celebryta
https://petersburg.forum.st/t604-ernest-oneginhttps://petersburg.forum.st/t704-onegin-ernest#1460https://petersburg.forum.st/t605-mordyhttps://petersburg.forum.st/t680-cep

Nie 10 Wrz 2017, 15:36
Mam tylko jedną alergię. Na byłą żonę. I całą jej rodzinę. To w zasadzie nie jest jedna alergia, tylko sporo mniejszych. Wątpię, żeby Katia kiedykolwiek kogoś z tej familii poznała a tym bardziej śladem demonicznego golibrody wykorzystała ich w swoich wypiekach. Co zdecydowanie byłoby chorym i interesującym obrotem spraw, bo zakładam, że w życiu z większą psychopatką niż z Iriną nie będę się już spotykał. Ale życie tak strasznie lubi mi rzucać kłody pod nogi, że cholera wie.
Stawiam butelkę na stół obok tych kieliszków (klasa, klasa, ta stara kutwa będąca moją babcią ma takie same) i opieram się o blat.
- Cóż... – Gdybym był lepszym aktorem mógłbym ją nabrać, ale po co. Nie lubię owijania w bawełnę, dlatego nigdy moja kariera znanej mordy nie rozszerzyła się o projekty fabularne, a kurwa, dostałem takie propozycje. Większość jednak wywoływała u mnie salwę śmiechu, szczególnie jeden serial o szpitalu w leśnym zakątku, gdzie lekarze żyły sobie wypruwają, żeby uratować pacjentów i oczywiście każdy przeżywa. Oprócz przypadków medycznych akcja toczy się też wokół prywatnego życia lekarzy i ich rozterek, głównie miłosnych, bo poświęcając życie pracy oddalają się od żon i mężów. Taka tam obyczajówka, ale przyznam szczerze, że w pierwszej chwili, gdy skontaktowała się ze mną żona menadżera i opowiedziała w skrócie o roli Doktora Stanislava Rypnina, to pomyślałem, że chodzi o porno. No bo, błagam, łysy anestezjolog (to też był dobry motyw) w pilotowym odcinku przyjmuje na oddział samotną studentkę ze skłonnościami samobójczymi.
Oczywiście w serialu, kto oglądał ten wie, tak jak obstawiałem Rypnin i Milana ruchnęli się ze sobą, no kurwa, nikt mi nie wmówi, że to nie brzmiało jako porno.
Także wszelkie propozycje kinematografii odrzucałem, dopóki się nie upomnieli o reality show. Co z jakiegoś powodu, zaślepiony Iriną uznałem za wspaniały pomysł.
- Nie mam. – Dodaję od razu z szerokim uśmiechem. Ale może lepiej, żebym miał, wtedy spotkanie potoczyłoby się szybko, dałbym jej adres i pojechał do szpitala, w końcu nie mam pojęcia jakie podejście ma Katia do naszego spotkania.
Ale upiekła dla mnie ciastka, więc sięgam po nie od razu łapą i pakuję sobie do ryja. Dobra, nie całe naraz, najpierw gryza, żeby jednak sprawdzić, czy mnie to nie zabije.
- Są pyszne. – Stwierdzam od razu i przecieram usta wierzchem dłoni, na wypadek, gdybym się już zdążył upierdolić okruszkami. Nie wiem, czy do takich ciastek wódka pasuje, czy nie mleko bardziej, ale i tak odkręcam korek i nalewam do kieliszków.
- Aha. I jeszcze... – W zasadzie najważniejsze. Wyciągam z kieszeni kartkę złożoną na cztery i przesuwam po blacie w stronę Katii. Co z tym adresem zrobi to już jej wybór.


Ostatnio zmieniony przez Ernö Onegin dnia Nie 05 Lis 2017, 14:39, w całości zmieniany 1 raz
Gość

Pią 22 Wrz 2017, 20:18
No, no, Erni, mówże, bo zawału dostanę na miejscu i wtedy dopiero będzie kłopot. A ty przecież nie miałeś być kardiologiem, tylko anestezjologiem (po wypadku oglądałam z pudełkiem lodów na kanapie, ale potem odeszła Sofiya Barsky, ta druga anestezjolog, blondynka, i pozamiatane, i dalszy seans stracił sens), więc nawet gdybyśmy grali teraz w jakiejś śmiesznej obyczajówce, to byś nie mógł mi pomóc. Szczerze, to cię nie widzę w roli Rypnina kompletnie. Ten aktor, co go teraz gra, brzydki jest i ta brzydota już jest wpisana w tę postać, a ty, Onegin, ty to całkiem ładny chłopak jesteś. Taki wesoły uśmiech masz, a mnie się to podoba. Od razu szczerzę się i ja, nie wiem, czy to bardziej w reakcji na informację, że cię nie potruję (kamień z serca!), czy to może dlatego, że ten twój grymas jest taki zaraźliwy.
Och, świetnie, bo się… — urywam, gdy mężczyzna sięga po ciastko. Trochę w cukierni siedzę i nauczyłam się, że klienci nie lubią, jeżeli patrzę, jak jedzą, więc wbijam spojrzenie w kryształowe kieliszki i czekam na werdykt. Jeszcze nie próbowałam tych ciastek, ale nie wyglądają źle. Chyba niczego nie pochrzaniłam. Ale by był wstyd, pracować w jednym z najpopularniejszych źródeł radości w Petersburgu i zepsuć zwykłe ciasteczka orzechowe, ale tyle razy wyciągnęłam z pieca zakalec (chociaż receptura była prosta!), że nic by mnie nie zdziwiło. Prędzej zezłościłabym się na siebie i upiekła choćby dwadzieścia blach, aż słodycze wyszłyby perfekcyjnie. Oczywiście, wypiekać należało z najszczerszą miłością, ale czasami ciasto potrzebowało trochę czystego, bałkańskiego gniewu!
Dobre, dobre, Katiusza, nie spinaj się już tak, pyszne nawet.
Siadam rozweselona swoimi dwoma małymi sukcesami i zachęcam gestem Onegina, by zrobił to samo. Może nie chciał się rozsiadać, ale skoro już wódkę przyniósł… Nie będziemy pili na stojąco.
Och — wyrywa mi się. Szybko biorę kartkę i już, niecierpliwa, rozkładam ją. Wpatruję się w zapisaną drobno cyrylicę, jakby miała mi powiedzieć, co mam teraz zrobić. Dom Egipski. Dom Egipski, Dom Egipski, Dom Egipski.
Iść, nie iść? Vanya by się chyba wściekł. A może nie. Nie znam go.
Składam ponownie kartkę i wsuwam do kieszeni.
Dziękuję, na Peruna, dziękuję, wspaniały jesteś!
Ernö Onegin
Ernö Onegin
Moskwa, Rosja
27 lat
błękitna
neutralny
emerytowany hokeista, celebryta
https://petersburg.forum.st/t604-ernest-oneginhttps://petersburg.forum.st/t704-onegin-ernest#1460https://petersburg.forum.st/t605-mordyhttps://petersburg.forum.st/t680-cep

Nie 05 Lis 2017, 15:48
Poznałem tą aktorkę, która grała Sofiyę. Pamiętam, jak zdziwiony byłem jej znajomością rosyjskiego, bo usłyszawszy, że jedną z głównych ról ma grać Margaret Form od razu pomyślałem o Amerykance czy Brytyjce, chuj, nie ważne skąd, ważne, że nie stąd. Ale się okazało, że dziewczę tylko taki pseudonim przyjęło, żeby brzmieć bardziej światowo. I naturalnie jest brunetką, nawet by mi w oko wpadła, bo nie przepadam za blondynkami, ale okazało się, że straszna z niej emocjonalna klapa. Wszystko ją wzruszało, wszystko. Raz jak siedzieliśmy na imprezie, ktoś ułożył z kapsli po piwie taką wieżę wysoką a Margaret jeb, już w płacz i mówi o tym, jaka jest wzruszona, jaki ktoś ma talent. No nie da się wysiedzieć. Nie dziwię się, że ją wywalili z serialu, jeśli przez nią produkcja musiała stać, żeby dziewczynie oczy osuszyć.
Siadam i zajmuję się kolejnym ciastkiem, kiedy Katia gapi się w kartkę i czekam cierpliwie. I chyba zbyt spokojnie, bo nagle dostaję w twarz komplementem, a na te nie wiem nigdy ja reagować. Więc pozwalam sobie przeżuć ciastko do końca, połykam z trudem, bo jednak suche i kiwam głową.
- Przestań, to drobiazg. – Wcale nie. Ale nie zacznę jej przecież opowiadać o tym do ilu ludzi musiałem dotrzeć, żeby ten adres znaleźć. Poza tym to nie jest istotne. Przynajmniej miałem coś do roboty.
Gdybym wiedział, że rozważasz mnie w kategorii ładny chłopak to bym się chyba tym ciastkiem zakrztusił i tyle by było. Z drugiej strony szkoda, że jednak się tym nie chwalisz, bo miałbym punkt zaczepienia, a tak, to nie wiem co zrobić. Z rękami i gdzie się wzrokiem podziać. Bo wiesz, jak kompletnie nie wiem jak się podrywa kobiety i nigdy nie wiedziałem. Wszystko po prostu się… działo. A jeśli już coś sam inicjowałem to na pewno nie na trzeźwo.
Dlatego wychylam czym prędzej swój kieliszek, uprzednio stuknąwszy się z Katią za spotkanie. Odkładam go, wcale nie z hukiem, na blat stołu i cofam ręce. Idąc schematem powinienem chyba powiedzieć teraz coś zabawnego, błysnąć anegdotką, żeby wprawić nas w radosny nastrój, ale milknę, swoim starym zwyczajem, bo ostatnio nie mogę sobie na to pozwolić.
Mija więc chwila, nie długa, ale do najkrótszych też się nie zalicza, w trakcie której siedzę po prostu cichu przyglądając się Katii. Sposobie, w jaki jej włosy ułożyły się po prawej stronie. Gdyby wiedziała na pewno by poprawiła, chociaż większość ludzi nie zwróciłoby uwagi, że parę kosmyków trochę wymknęło się spod kontroli.
Poruszyła prawym barkiem, być może bezwiednie, ale przenoszę na niego wzrok, docierając do dłoni.
- Może powinienem cię teraz przeprosić za milczenie, ale jestem mrukiem z natury i cisza nigdy nie była dla mnie niezręczna. Poza tym... – Sięgam po butelkę i nalewam nam po kolejnym kieliszku.
-… ostatnio każdy oczekuje ode mnie wyczerpujących wyjaśnień. A ja jestem zmęczony. – Wszystkim. Nie tylko rozmowami na nużące tematy. Podsuwam Katii kieliszek i spoglądam na nią zanim wypiję zawartość swojej literatki. Wszystko byłoby łatwiejsze, gdybym mógł przekazywać bez zbędnych słów i owijania w bawełnę to, o co mi chodzi.
Na przykład spojrzeć na Katię z jasną prośbą w oczach chodź tu do mnie wiedząc, że zrozumie.
Gość

Nie 10 Gru 2017, 15:53
Nie zawsze potrzeba wielkich słów. Nie zawsze potrzebne są słowa w ogóle, chociaż ja – w przeciwieństwie do Erniego – gadatliwa jestem z natury. Pod wpływem emocji język mi się rozsupłuje i zalewam towarzysza falą słów nieistotnych: płyną przez powietrze brzydko zaokrąglone, pokaleczone bułgarskim akcentem, głupiutkie, pobrzmiewają moim śmiechem.
Ale milczeć również potrafię. Cisza nie wymaga zakłopotania i nerwowego chichotu. Cisza – czasami – nie wymaga ofiar.  
Uśmiecham się spokojnie na jego słowa, prześlizgując spojrzeniem po ciastkach i flaszce. Onegin nalewa nam kolejnego kieliszka. Nie jestem Rosjanką, nie mam twardej głowy, trochę się boję, że szybko się upiję, ale wtedy może łatwiej nam będzie czytać sobie z oczu, po alkoholu wszystko nagle robi się łatwiejsze. Jak myślisz, Ernest?
Przydałaby mi się taka umiejętność: wyrażanie pragnień bez kłębów i supłów słów, którymi nie umiem dobrze gospodarować, których nie umiem przekazać jasno, tak, żeby każdy wiedział, czego nie powiedziałam (a co chciałam powiedzieć). Przydałoby mi się: słyszenie niemych próśb.
Twoich próśb.
Wypijam swój kieliszek. Kilka kosmyków znowu wymyka mi się zza ucha, uparcie nie chcą się słuchać, ale to łaskotanie na policzku siedzi gdzieś na samych peryferiach mojej świadomości. Może dlatego nie odzywa się we mnie odruch, by poprawić fryzurę.
Opieram łokieć o blat, a podbródek o dłoń i nachylam się trochę w jego stronę, szukając jego wzroku. Oczy w oczy, w tym świetle nie mogę rozpoznać, jaki kolor mają te Ernesta. Zielony? Niebieski?
Nie szkodzi. — Prawda.
Z tej odległości czuję, że całkiem ładnie pachnie. Już nieco tą śliwkową wódką. I wieczornym wiatrem.
Możemy pomilczeć.
Czy dzisiaj słowa jeszcze będą nam potrzebne?
Ernö Onegin
Ernö Onegin
Moskwa, Rosja
27 lat
błękitna
neutralny
emerytowany hokeista, celebryta
https://petersburg.forum.st/t604-ernest-oneginhttps://petersburg.forum.st/t704-onegin-ernest#1460https://petersburg.forum.st/t605-mordyhttps://petersburg.forum.st/t680-cep

Nie 24 Gru 2017, 00:07
Miła jest ta Katia. Miła jest w obyciu i dla oka też i jak się tak jej przyglądam, to wiem przecież, że mógłbym przy niej milczeć i że nie przeszkadza jej to w ogóle, a to dlatego właśnie, że jest miła. I to mnie tak uderza, podnoszę dłoń do twarzy, kciukiem przecieram dolną wargę, jak zwykle, gdy się zastanawiam i bilans wychodzi na minus. A ja jestem takim minusem, człowiekiem poniżej zera, więc powinienem wyjść.
Bo słodka jest jak te wypieki i dlatego właśnie chyba nie mogę pozwolić, żeby tym alkoholem napęczniała, bo znowu robię gówniane rzeczy i wciągam w to innych. A ona nie zasłużyła zdecydowanie.  I bardzo bym chciał swobodnie wślizgnąć się w ten stan, kiedy wcale nie musimy rozmawiać, ale sumienie mnie rusza i ja naprawdę nie chcę jej przywiać kaca.
A problem jest taki, że owszem, po alkoholu wszystko robi się łatwiejsze, więc może już. Przestańmy.
Nachyla się do mnie, a ja zupełnie nie wiem co robić, bo jest w te sprawy antytalentem i gdyby mnie zapytała o kolor oczu to nie mógłbym odpowiedzieć, dla mnie są nijakie.
Jestem beznadziejny, kurwa.
- Przepraszam cię. Lepiej jak się zbiorę. – Bo jestem chujowy w romantyczne relacje i z miłego milczenia tylko by się niezręcznie zrobiło w końcu. Albo tylko bełkot, gdybym się jednak zdecydował wypić z nią tą flaszkę do końca.
Stukam jeszcze palcami o blat, ot, sekundę po wypowiedzeniu tych słów zwlekając, ale w końcu wstaję no i co. No i teraz chyba już jest nieswojo.
- Dziękuję za ciastka. – Milknę na chwilę, bo to mi w życiu wychodzi najlepiej, chociaż ja na tym wychodzę najgorzej, jak widać na załączonym obrazku.
- Śpij dobrze. – Na pewno będzie, bez takiego zjeba w pobliżu.

Ernest i Katia z tematu
Sponsored content


Skocz do: