Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czw 19 Paź 2017, 21:59
Pokój

Kiedyś były to dwa pomieszczenia, ale ściana działowa została wyburzona i teraz jest to duży, jasny pokój. Po prawej stronie od wejścia ściana jest zastawiona ciężką szafą i kufrem, oba meble rzeźbione, chyba jeszcze z oryginalnego wyposażenia z przełomu wieków. Na podłodze z drewnianych desek leżą tkane dywany. Pod ścianą naprzeciw okien stoi łóżko przesłonięte ciężką tkaniną w szaro-srebrne wzory. Obok stoi niski regał wypełniony książkami. Na środku jest niski stół otoczony szezlongiem, fotelem, pufami i poduszkami do siedzenia. Wolna ściana jest przysłonięta tkaniną z niebieskim geometrycznym wzorem.

Ernö Onegin
Ernö Onegin
Moskwa, Rosja
27 lat
błękitna
neutralny
emerytowany hokeista, celebryta
https://petersburg.forum.st/t604-ernest-oneginhttps://petersburg.forum.st/t704-onegin-ernest#1460https://petersburg.forum.st/t605-mordyhttps://petersburg.forum.st/t680-cep

Nie 24 Gru 2017, 16:01

07.05.1999


-Orina. No co ty. - Pierwsze słowa, które padły z ust Ernesta, kiedy pojawił się w mieszkaniu kuzynki zabarwione były niedowierzaniem i wyrzutem jednocześnie.
A przecież napisał jej, napisał tak wyraźnie. I że zaraz będzie i że z mięsem. A ile tego dla niej zabrał! Ha, w tak krótkim czasie to przecież niezłe osiągnięcie, bo gdy tylko list otrzymał i przeczytał to wstał z kanapy, spodnie założył i poszukał różdżki. Znalazł ja w miejscu, w którym się absolutnie różdżki nie trzyma, ale w ogóle go to nie zdziwiło, najpewniej dzisiaj nad ranem wracając po prostu ją wepchnął w ziemię, w doniczkę ceramiczną, żeby rosnąca w niej cytryna prosto się trzymała. Od tego są patyczki bambusowe ale Onegin Ernest najwyraźniej uznał, że różdżka się nada no i co. Nie miał racji? Trochę miał. Naskrobał jeszcze list do pani doktur Godunovej, bo sprawa się tak miała, że miał panią Saseczke kochaną za dobrą lekarkę, to będzie jak znalazł, żeby się swoimi umiejętnościami rozszczepić na cztery istoty, to jest kuzynkę wronę, nieprzytomną gwardzistkę, bożątko oraz samego Ernesta.
No kurwa, koleś to miał same genialne pomysły, nikt nie zaprzeczy. Kolejny na podium z Dumą Narodu. Ten umysł zasługuje na medal.
Ale teraz ta łysa głowa to mu się grzała i mroziła jednocześnie, kiedy tak stanął w progu pokoju z reklamówką ciężką od surowego mięsa i spojrzał na podłogę, na Orinę, na podłogę, przelotnie na kanapę i jeszcze kątem oka na drzwi do łazienki.
W takich momentach rozumiał doskonale dlaczego na rodzinnych imprezach to się sami bawili i nikt z nimi nie chciał. Przeklęte dzieci zepchnięte na margines.
Ale za to jakie fajne zabawy mieli. Na przykład ich autorski wymysł atak bełtów na geriatrię.
Przetarł twarz dłonią i zamknął usta, bo nie wiedział kiedy to w ogóle je rozchylił i podał kuzynce reklamówkę, samemu wracając się do przedpokoju, by się upewnić, że drzwi zamknięte.
- Po lekarza posłałem. – Dobrze, bardzo dobrze Erneścik.
Orina Dolohova
Orina Dolohova
Pokój DT5daHZ
Ufa, Rosja
31 lat
błękitna
neutralny
klątwołamacz
https://petersburg.forum.st/t1034-orina-valerievna-dolohovahttps://petersburg.forum.st/t1042-orina-dolohova#3735https://petersburg.forum.st/t1043-orina-dolohova#3737https://petersburg.forum.st/t1044-frygia#3740

Pon 25 Gru 2017, 01:48
Drzwi były otwarte, zdarzały się dni, gdy nawet nie kłopotała się ich zakluczeniem, gdy kolejno wpadało jej młodsze rodzeństwo, żeby najpewniej ratować je z kolejnych problemów, jakie to sobie stwarzał błękitnokrwisty kwiat młodzieży lub pojawiały się osoby, które niekoniecznie były w stanie dotrzeć do Kardamonu.
dlaczego nie możesz nigdy no nie wiem nie wpakować się w kłopoty
Nie może.
Wielu rzeczy nie może, choć bardzo, bardzo usilnie stara się nie dać im się kontrolować. Zresztą, jakże one śmią jej narzucać, co ma robić. Szkoda tylko, że nie wiedzą, że nie powinny naginać woli Oriny. Co zrobisz, gdy coś tak prozaicznego przejmuje kontrolę.
Ruzia leży, pogrążona w głębokim śnie, kilka razy sprawdzała czy jeszcze oddycha, choć, chyba wolałaby włożyć rękę do wrzątku, niż się do niej zbliżać. A w łazience zabarykadowało się bożątko, które powinno być w domu jej siostry, ale kilka razy do roku, gdy pojawiał się kryzys, choć na Boga, jakie to stworzenie mogło mieć problemy? To w tym momencie kompulsywnie sprzątało łazienkę w jej mieszkaniu, raz, jeden raz Kostya coś przekazała bożątkiem i taki był efekt finalny.
Dolohova siedziała na progu pokoju, na kolanach na desce miała rozprutego Cepa. Każdy kolejny kęs był równie ohydny, nigdy nie przyzwyczai się do tego. Ciśnienie i obsesyjne myśli trochę, odrobinę, na ułamek opadały.
Na atak bełtów na geriatrię nie mógł tym razem liczyć, wtedy chociaż spłakali się ze śmiechu, gdy wuj czy inny szwagier niby-ojca Ernesta nogę przez gówniarzy złamał.
Obdarzyła kuzyna niechętnym, zmęczonym spojrzeniem.
Co Erneście miała zrobić? Obciąć palce wnuczce nestora rodu Bregović?
Bez słowa odebrała reklamówkę, gdy się podniosła już ze swoją ofiarą.
- Dobrze - dodała jeszcze na tego medyka, jak nic im się przyda. Wyszła do kuchni, chwilę było słychać uderzenia noża od deskę i cichy trzask otwieranej lodówki. I bardzo długo szum odkręconej wody.
Wraca z miską, chwilowo całkiem ignorując, że ją trzyma, trochę jakby nie jej własna ręka niosła naczynie. Obie dłonie ma mocno czerwone, poparzone, skóra jest pomarszczona od zbyt długiego trzymania ich w wodzie.
Jest zły, bliski wybuchu, przynajmniej kiedyś byłby, teraz wydaje jej się taki rachityczny i rozciągnięty za bardzo. Czy jest możliwe, żeby implodować do wewnątrz?
- Chujowo wyszło - to nie tylko frazes, to forma przeprosin, bo dzieci-porażki się nie przepraszały.
Orina otwiera drzwi na balkon, na zewnątrz dalej pada, burza już powoli się wycisza. Siada na progu, tutaj przynajmniej tak padliną nie śmierdzi.
Saskia Godunova
Saskia Godunova
Pokój SqlTGg5
Kazarman, Kirgistan
29 lat
czysta
neutralny
uzdrowiciel
https://petersburg.forum.st/t930-saskia-godunova#2960https://petersburg.forum.st/t949-saskia-godunova#3020https://petersburg.forum.st/t937-co-mi-panie-dasz#2984https://petersburg.forum.st/t938-talon#2986

Pon 25 Gru 2017, 14:34
Dobrze, że do tych drzwi podszedł, bo jak się upewniał, czy zamknięte, to akurat rozległo się pukanie. Doktor Godunova, jak to lekarz, stawia się na wezwanie pacjenta w trybie asapowym, szczególnie, że z Oneginem współpracowała już od jakiegoś czasu i brała pod uwagę prawdopodobieństwo, że może mu się od którejś klątwy mózg właśnie gotuje, albo usychają kończyny. Kto wie. Te klątwy były na prawdę zajadłymi przeciwnikami, a słuch o rylcu to jak nie było tak dalej nie ma więc trudno ocenić na kiedy może zaplanować próbę ratowania mu życia, to raz, ani też nie jest ocenić łatwo, czy ten rylec to pomoże rzeczywiście. Co więc mogła zrobić? Pełnić swoje lekarskie obowiązki i starać się markotnego hokeistę wesprzeć w tej smutnej przeprawie jaką było jego życie ostatnimi czasy. Oczywiście przymierając przy tym jak podduszany pisklak, bo spędzanie czasu z nim nie należało do wyzwań ani łatwych ani szybkich w skutkach, choć całkiem przyjemnych.
Z parasolem w ręku, w płaszczu i z czarną lekarską torbą z drugim ręku.
- Panie Onegin. - mówi tylko, bo układanie zdań w jego towarzystwie było trudne, więc przenosi wzrok zaraz gdzieś w głąb pomieszczenia czując w powietrzu zapach krwi i marszczy lekko brwi- Jak się Pan dziś czuje?
Odstawia torbę na stolik by powoli zdjąć rękawiczki z miękkiej skórki i rozpiąć płaszcz, po czym zdobywa się na odwagę by popatrzeć na swojego nieszczęsnego pacjenta i serce jej w piersi fikołka robi. Wyglądał na zmartwionego. Gdyby była bohaterką jednej ze swoich książeczek pewnie sięgnęłaby dłonią ku jego twarzy, zajrzała z troską w oczy "Cóż Cię trapi Ernescie?", była jednak tylko sobą więc zmierzyła go badawczym wzrokiem. Nie krwawił z oczu, ani uszu, tak jak ostatnim razem, stał o własnych siłach i nie miał na koszuli plamy po rzygach - na osiemdziesiąt procent więc to nie on był powodem jej tu obecności. Spogląda więc pani doktor w głąb mieszkania, przysłuchuje siekaniu w kuchni i gdy Orina wychodzi z miską mięsa kiwa jej zdawkowo głową bez żadnej konkretnej miny na twarzy.
- Privet.
Dodać jeden do jednego nie było bardzo trudno i o ile kobieta nie zamierzała iść nakarmić pieska, to ...na jędzowatość nie ma lekarstwa, więc i ona nie była jej dzisiejszym pacjentem. Wraca więc spojrzeniem do Onegina i unosi brwi o ułamek centymetra, w pytającym wyrazie. Lekarz na zawołanie, już przywykła nie zadawać pytań, nie przedstawiać się zbyt gorliwie, nie przyglądać ludziom i robić swoje a potem wychodzić. Za dużo pani doktor miała za uszami, żeby teraz bawić się w towarzyskie przyjemności.
Ernö Onegin
Ernö Onegin
Moskwa, Rosja
27 lat
błękitna
neutralny
emerytowany hokeista, celebryta
https://petersburg.forum.st/t604-ernest-oneginhttps://petersburg.forum.st/t704-onegin-ernest#1460https://petersburg.forum.st/t605-mordyhttps://petersburg.forum.st/t680-cep

Pon 25 Gru 2017, 21:27
Mało to razy sam tutaj bez uprzedzenia lądował, legając w progu jak długi i już wstać nie będąc w stanie? Drzwi otwarte, to jak znalazł, Orina sama sobie winna, chociaż po prawdzie to zbytnio się już raczej nie przejmowała i słusznie. Umrze to umrze, jak nie to wstanie, pójdzie dalej i znowu za jakiś czas wróci, taka to z Ernestem zabawa.
Drzwi otwiera, na powitanie głową kiwa i już do pokoju, kurwa, bo nie wytrzyma. No nie wytrzyma.
Z kieszonki koszuli, tej takiej na piersi, z klapką, papieroska bezpośrednio wyciąga, bo opakowanie to sobie takie otwarte już przygotował i do ryja wkłada, no ale co. Ognia nie ma.
- Mhm. Chujowo, karwasz twarz. – Mruczy tylko, wzrokiem z ognikami wkurwionymi odprowadzając kuzynkę do kuchni, a niech idzie. Schyla się, do tego Cepa rozprutego leżącego dalej w progu i łapie za jedno skrzydło. Podnosi w górę na poziom twarzy i patrzy, jakby chciał zobaczyć, czy może jednak, może coś z niego będzie jeszcze, w końcu taki wierny to był orzeł, ale jak widzi te wnętrzności poszarpane, to go tylko chuj jasny strzela. Wyciąga papieroska z japy.
- Miałaś, kurwa. Wyraźnie. Napisane. – Odwraca głowę stronę drzwi balkonowych i już głos podnosi, z każdym wyrazem decybele w górę idą, po każdym pauza. Oj Erneścik, ty taką krew masz gorącą, aż dziw, że ci para teraz z uszu nie bucha.
Odrzuca ptaka w kąt, a jak się zamachnął, panie boże, jak zawsze, demolka musi być, bo inaczej emocjom ujścia nie da. I dalej idzie, w głąb pokoju, kulejąc na jedną nogę jak stary dziad, jakby sztywna była, zresztą trochę jest, a z niego też już dziad się robi. Podchodzi do łóżka, gdzie Ruzia leży i pewnie by wolał, żeby jej te palce poobcinała, mała i tak jest nieprzytomna. Chociaż Ernestowi to się jawi jako mały. Schyla się, przeszukując spodnie chłopięcia i koszulę, w końcu różdżkę z rękawa wyjmując i na twarz spogląda i chwilę tak.
To chyba jednak jest dziewczynka.
Nie istotne.
Znowu tego papieroska do zakazanej mordy i odpala końcem różdżki gwardzisiątka, którą potem rzuca gdzieś o, poturlała się pod szafę rzeźbioną, z przełomu wieków. No i chuj no i cześć.
Z kieszeni jeszcze tylnej flaszkę wyciąga i stawia na środku stołu gestem konkretnym.
- Pani doktor, to tak. – Pani kochana, pani posłucha. Siada na jednej z puf, łokciami się o kolana wspiera, nachylony do przodu, ten rozkrok taki szeroki, że do szpagatu to tylko parę stopni jeszcze. Przejeżdża dłonią po głowie wcale już nie łysej, bo rosną te włosy przecież, ostatnio to je nawet podciął. W sensie wziął nożyczki i sam złapał wszystkie i tak ciach, pięć centymetrów.
Ernest Onegin, sportowiec, gwiazdor, mąż, ojciec. Stylista.
Człowiek renesansu.
- Tej coś na uspokojenie. – Rękę drugą podnosi z tym petem między palcami na balkon wskazuje. Przecież wie, że jej tej chcicy mięsnej nagle nie wyleczy, ale może kurwa jakoś zredukuje nie? No.
- Coś tam pani jej tego, się pani na tym zna. Teraz temu tam. Ja nie wiem o co chodzi, czemu w ogóle, to z pytaniami do tamtej pani proszę. A ja na końcu. – O kurwa patrzcie go jaki dżentelmen. Ale wstaje z tej pufy jeszcze i mija panią doktor, ciągnie się za nim ten dym cuchnący, bo on to wcale nie pali papierosów smakowych, tylko takie, jakie mu akurat w łapy wpadną. Już się siwo robi, a dopiero zaczął. Z szafki kieliszki wyciąga i wraca do pokoju, flaszkę odkręca i nalewa dwa, nad trzecim się zatrzymuje, na panią doktor wzrok podnosi, reflektuje czy nie, szybka decyzja.
Orina Dolohova
Orina Dolohova
Pokój DT5daHZ
Ufa, Rosja
31 lat
błękitna
neutralny
klątwołamacz
https://petersburg.forum.st/t1034-orina-valerievna-dolohovahttps://petersburg.forum.st/t1042-orina-dolohova#3735https://petersburg.forum.st/t1043-orina-dolohova#3737https://petersburg.forum.st/t1044-frygia#3740

Wto 26 Gru 2017, 01:31
Krótko spogląda na przybyłą kobietę, na pewno nie był to uzdrowiciel z rodzaju, z którym się Orina stykała w herbaciarni i każdej zapadłej dziurze, w której kryły się istoty zapędzone dyskryminującymi prawami. Ernesta na szczęście stać było i na jakość, i na dyskrecje.
- Witam - odpowiada spokojnie, dobry wieczór byłoby nieporozumieniem. Potem już wraca do niechcianego posiłku, żeby nie zwariować i mieć tę krótką chwilę spokoju w tym oku cyklonu, na moment, zanim będzie musiała przyjąć stałą swoją rolę, bo sory Ernest, ty człowieku renesansu, ale lepiej ci idzie organizacja zamętu.
Cep ma profesjonalnie kark skręcony, mięśnie wyszarpane oraz brakuje mu serca. Nawet przy tej legendarnej mocy nekromantycznej Dolohovów to ożywiony orzeł przedstawiałby opłakany obraz marności.
Ta chwila pokręconej harmonii mija jeszcze szybciej, bo jej kuzyn zaczyna podnosić głos. Prawie mu wychodzi profesjonalne crescendo, panna Donnikowa od wiolonczeli byłaby tym zachwycona. Zawsze na próbach była zadowolona z jej koncertów Dvoraka czy Szostakowicza, by się załamać na oficjalnych występach. No ale teraz nie chodzi o dwubiegunowe nastroje pani od muzyki. Teraz Onegin się gotuje, bo się stało, to co zwykle w życiu, a czego sobie nikt nie życzył. Podobnie sobie nie życzyłeś Popovej lub nieobecność Iriny.
- Nie - mówi krótko, chłodno, tonem nie przyjmującym innego zdania. I brzmi teraz, jak Valeriev i Demid. Żadnych środków uspokajających to się źle kończy, wie doskonale jaka po nich jest, a nie wolno jej się rozkojarzyć, stępić, zobojętnieć. Obraca się na progu, tak, żeby widzieć pokój.
- Przede wszystkim chodzi o Ruzię, ma jedogonję. Tętno ma stabilne, w normie, nie zwalnia. Źrenice reagują, ale piła alkohol przed tym, zanim zapadła w śpiączkę. Wydaję mi się, że temperaturę ma za niską. - Tyle pamięta ze swoich czasów studenckich, żeby udzielić istotnych informacji doktor Godunovej, bez zabarwienia subiektywnymi informacjami, które by tylko obraz zaciemniły.
- Bożątko w końcu wylezie z łazienki. Chyba.
Orina podnosi się i wychodzi znowu do kuchni, choć po drodze zabiera ciało orła. Jej nerwica nie przestanie podsuwać rozchodzącej się woni rozkłądu. Nie miała powodów, żeby patrzeć na ręce Saskii. W końcu wraca do pokoju, siada obok Ernesta.
- Palisz skończone gówno.
Odkłada pusty kieliszek na stół. Dwa lub trzy jeszcze i będzie dobrze.
Saskia Godunova
Saskia Godunova
Pokój SqlTGg5
Kazarman, Kirgistan
29 lat
czysta
neutralny
uzdrowiciel
https://petersburg.forum.st/t930-saskia-godunova#2960https://petersburg.forum.st/t949-saskia-godunova#3020https://petersburg.forum.st/t937-co-mi-panie-dasz#2984https://petersburg.forum.st/t938-talon#2986

Wto 26 Gru 2017, 18:14
Gdyby Saskia miała odrobinę więcej moralności, nie bywałaby w takich miejscach, choć tu już można poprowadzić dysputę nad tym czy to moralność, czy jej brak - w końcu miała zawód, w którym przysięgała pomagać, a gdyby nie maczała palców w rzeczach nie do końca legalnych to by jej tu nie było, żeby pomagać. Bo tak bardzo lubi pomagać, prawda? Szkoda tylko, że z powołaniem się minęła, bo bycie lekarzem to w jej życiu najgorsza była kara. Godunova z trudem znosiła porażki, a śmierć człowieka, za którego życie jest się jako lekarz odpowiedzialnym wydaje się mi, że w skali porażek jest chyba nieźle całkiem blisko szczytu.
- Proponuję się nie gorączkować, wciąż mam podstawy podejrzewać, że reakcje Pana klątw są prowokowane przez silne emocje. - dodaje na te Ernestowe wybuchy starej baby. Zdejmuje więc płaszcz i te rękawiczki chowa do kieszeni, bo aż taka gangsterka to nie, żeby ludzi w płaszczu leczyć, bierze swój neseserek i idzie do salonu. Się z chudą kobitą o jędzowatość kłócić nie będzie, nie chce uspokajacza to nie chociaż na jej oko to srebrianka mało komu szkodzi w odpowiedniej dawce. Sama praktykowała leki uspokajające na porządku dziennym. Gorzej, że na zmianę z tymi pobudzającymi i jej się kaszana w głowie od tego robiła, plus trochę tych bełtów, które projektowała do swojego eksperymentu. Pani Godunova, że też ktoś Panią jeszcze woła do pomocy to ja nie wiem.
Unosi dłoń na propozycje kielicha, jak zwykle:
- Dziękuję, nie piję. - odpowiada, choć pąsowieje nieco bo jej się zaraz przypomina jak się nabzdryngoliła na święcie esny i potem kupiwszy te wszystkie miłosne eliksiry wyobrażała sobie, jak gorąco całuje się z Ernö. Potrząsnęła lekko głową, coby ten obraz swojego upadku odgonić od siebie raz raz i skierowała kroki ku nieprzytomnej Ruzi. Onegin chyba powiedział, że to chłopiec, ale przecież miała taką piękną, dziewczęcą twarz.
- Jednogonia. - cmoka cicho, najgorzej. Gorzej to już chyba łamija, ale poza tym nie dodaje nic więcej. Wyciąga różdżkę i szepcze nad ową Ruzią "Arterialnoye" by sprawdzić jak tam ciśnienie i praca serca. Wszystko w normie. Chrząka lekko i wyciąga z neseserka jakieś fiolki, w sumie przygotowała się na to, że to jednak umierający będzie Onegin więc ma najwięcej preparatów na uspokojenie przekleństw i maści na te pierdolnięte tatuaże, ale tez jest coś na wzmocnienie i elektrolity, taki magiczny powerade tylko z czymś ekstra. Trochę cykorii, aloesu, imbir, wyciąg z szanty.
- Obmorok. - rzuca, kiedy już przygotowała wszystko co tam przygotować miała, coby dziewczęciu zapodać jak się wybudzi- Proponuję poleżeć jeszcze, aż eliksiry pomogą. - uprzejmie sugeruje, bezpłciowo, może to jakiś transgender, nie chce urazić więc zresztą po co osobników używać, jak można naturalnie sobie "niech weźmie" czy "niech poleży". Obraca się potem do Onegina i tej nieznajomej co to nad wódką dzielnie pracują. Wyglądali na zgrane towarzystwo, może to jego nowa wybranka? W sumie wyglądał na takiego, co go kręcą te upiorne, przecież nie zapięte pod szyje panie doktor, Sasa, tego to dopiero za parę dni trafisz.
Ernö Onegin
Ernö Onegin
Moskwa, Rosja
27 lat
błękitna
neutralny
emerytowany hokeista, celebryta
https://petersburg.forum.st/t604-ernest-oneginhttps://petersburg.forum.st/t704-onegin-ernest#1460https://petersburg.forum.st/t605-mordyhttps://petersburg.forum.st/t680-cep

Wto 26 Gru 2017, 22:07
Nawet nie komentuje, no bo bogowie drodzy, przecież wie, że im bardziej się wkurwi, tym szybciej mu się te mini wylewy aktywują, ale co on może, kiedy wkurwia go wszystko cały czas.
Dzięki, za propozycję, ja pierdole.
Nie chce, to nie nalewa, oczywiście jest w pracy, więc uszanowanko, za to swojego kielona szybko wychyla razem z kuzynką, dopiero po chwili dociera do Erneścika, że to jakaś Ruzia, a nie Ruzio i na chwilę to się nawet zainteresował, ale kurwa, nie jego sprawa w sumie, mało to tutaj Orina dziwaków miała, co to jej na chatę ta jej solniczka przyjaciółeczka działaczka zjebana sprowadza? Aktywistka się znalazła, kurwa jego mać. Żoneczka Arvo, ten to sobie wybrał, nic dziwnego, że go Ernest dawno nie widział w jakimś przyzwoitym stanie.
Pizda głupia nie szło się przy niej nigdy w spokoju napić bo kłapała ryjem o prawach sfinksów czy innych tam koteczków.
Palisz skończone gówno.
Następna się znalazła. Matka Tereska z Baszkirii.
Nachylony do przodu, oparty ręką o kolano odwraca się Ernest i spogląda na Orinę wzrokiem morderczym, typowego chuja, co za tobą z tramwaju wysiądzie, bo mu się nie spodobało, że masz sznurowadła czerwone i jego to obraża bo jebać komunistów. Znieruchomiały taki, znacie tą postawę. Na chwilę wzrok na drzwi przeniósł, ale jeszcze szybko na kuzynkę, ostrzegawcze. Hoho patrzcie go, patrzcie kurwa pawian się zbiera do ataku.
Odwraca od niej i znowu się petem zaciąga, tym skończonym gównem, co to go trzyma nawet elegancko między kciukiem i palcem wskazującym.
- Kurwa cie. O zdanie nie pytałem. – No. Kurwa jej. Nie pytał nie.
I nie o to chodzi przecież, że go naprawdę tym zirytowała, mało to razy sobie komentowali wszystko od stóp do głów, w zasadzie nie mając intencji, tylko się tak zdarzyło, że już się wkurwił. O tego Cepa niby, ale jak u niego pójdzie, to już lawina idzie no i masz, bez kija nie podchodź, a najlepiej w ogóle nie podchodź.
Wstaje, przechodzi ponad tymi nogami kościstymi i idzie do łazienki, lokomotywa, też bucha, też ciężki. Majstruje przy tym zamku chwile, z petem w ryju, majster jeden, w końcu te drzwi z rozmachem otwiera, bo już tego hałasu i pisków znieść nie może.
- Wypierdalaj. – Jak to było z tymi jego tytułami? Bo niezwłocznie należy dopisać skutecznego okultystę, usługa 10/10.
Popiskuje to gówno małe, oczy wielkie i już beczy, no ale kafelki to wyszorowało elegancko. Resztę niech sobie Orina bo on już tych pisków nie ujebie. A wiedział, że ona też nie za długo.
- No wypierdalaj, drogi do Kostyi zapomniało? – Jeb tymi drzwiami w końcu, równocześnie nagle coś gorąco mu i o chuj chodzi, o nie kurwa, oko mu krwawi, dziwna sprawa, no ale się leje, leje jak łzy. No i masz dziadzie stary te swoje frustracje.
Wraca do pokoju, z jedną ręką przy twarzy, przy tym oku, jeszcze nie widać, prawym kuka na panią doktor, co to się nad Ruzią pochyla, potem na Orinkę, do stoliczka, elegancko następny nalewa, podaje, chociaż by sięgnęła bez problemu, ale on przecież bardzo jest kurturarny.
Jeszcze się nachyla, trochę zwolnił, kuzynkę w czubek głowy wroniej całuje, bo on to przecież bardzo się nią przejmuje, poza tym no chuj, jak się nie uspokoi, to mu zaraz drugie oko pójdzie, a musi widzieć jak nalewać.
Siada na swoim miejscu, wypija zawartość swojego kieliszka, ale już mu spomiędzy palców się wylewa i trochę słabo, więc głowę obraca, pani sasenko kochana, bo tego.
Coś tutaj mnie oko chyba nie bardzo działa jak powinno.
Orina Dolohova
Orina Dolohova
Pokój DT5daHZ
Ufa, Rosja
31 lat
błękitna
neutralny
klątwołamacz
https://petersburg.forum.st/t1034-orina-valerievna-dolohovahttps://petersburg.forum.st/t1042-orina-dolohova#3735https://petersburg.forum.st/t1043-orina-dolohova#3737https://petersburg.forum.st/t1044-frygia#3740

Sro 27 Gru 2017, 00:30
Orina w wakacje po pierwszym rzucie jędzowatości przerabiała Srebrankę, eliksir wyciszający, kadzidła, anyż, muszkat, krwawnik, Wieszcze Sny, Charłacze, stare dobre zaprawione magią laudanum i nie wspomina tego okresu dobrze. Właściwie go nie pamięta wcale, jedynie męczące sny, wydawało jej się, że spała te kilka tygodni bez opamiętania, ale Kostya potem mówiła, że ją zbierała kilkakrotnie z lasów wokół dworu. Może Valeriev chciał zamknąć córkę w psychiatryku, Moskwa by ją przyjęła bez pytania, jeszcze ordynatorem oddziału zamkniętego był wuj Jegor. To takie wygodne posunięcie u arystokracji.
Właśnie zabrzmiał krótki i urywany sygnał ostrzegawczy po słowach pani doktor. Oczywiście alarm był mentalny i ograniczał się tylko do umysłu Dolohovej. Zna go dobrze, czasem lepiej niż on sam siebie, mimo że ciotka Matylda to mu znakomicie wymieszała we łbie. Wie, co nastąpi, tak orientacyjnie, ale już wiedziała, że chwila wypaczonego spokoju minęła. Ernest musi coś popsuć, zrobić rozpierdol, rozsypać w proch.
Nawet nie mruga, gdy kuzyn obdarza ją tym swoim spojrzeniem z serii “masz problem” i “a wpierdol chcesz”. No nie robi to na niej najmniejszego wrażenia. Wytrzymuje to spojrzenie, choć dzikie zwierzęta coś takiego prowokuje do ataku. A nawet we trzy by miały problem z pacyfikacją Onegina, musiałby czekać, aż padnie, dobrze, że nie musiałby czekać długo. O zdanie nie pytał, ale równocześnie ona się nie prosiła o wdychanie tego świństwa. Jakby nie miała dobrej melasy i opium, i niech się Ernest tym Cepem nie zasłania.
Teraz to na pewno przez miesiąc będzie musiała znosić znaczące spojrzenia Galiny Andrejewnej po tych trzaskach. Oczywiście, gdyby wdowa Osokina tylko wiedziała, że sprawcą jest jej kochany paniczyk Onegin, to chyba jeszcze gotowa byłaby zaprosić sąsiadkę na obiad. Jak się tu dwa lata temu wprowadzała, to jej tam coś brzęczała nad uchem o tym widowisku w MagiTv, całkiem nieświadoma powiązania między Oriną a gwiazdorem. Podobnie nie przypuszczałaby, że ona sama jest z głównej linii Starszyźnianego rodu.
- Mysza, potem - miękko się zwraca do bożątka, które zapłakane i zasmarkane staje w progu. Wie, że zranione jest i będzie trzeba coś z tym zrobić, ale potem, na Boga, choć raz niech się dzieje jedna rzecz na raz. - Obiecuję. - Istotka zmywa się bez słowa.
Zebrało mu się na okazywanie przywiązania, a poza tym trochę podejrzanie, że tak się uspokaja szybko. Orina rzuca spojrzenie uzdrowicielce, a potem czujnie przygląda się Ernestowi.
- Pani doktor, zmieńmy się. - Ona przejmie Ruzię, a Saskia jej kuzynka. Stażystka to raczej gotowa wrócić do letargu, zresztą niech sobie poleży, sił nabierze i zorientuje się we własnym ciele, bo w tym zamieszaniu, co ja teraz otaczało, to nie bardzo mogła.
Saskia Godunova
Saskia Godunova
Pokój SqlTGg5
Kazarman, Kirgistan
29 lat
czysta
neutralny
uzdrowiciel
https://petersburg.forum.st/t930-saskia-godunova#2960https://petersburg.forum.st/t949-saskia-godunova#3020https://petersburg.forum.st/t937-co-mi-panie-dasz#2984https://petersburg.forum.st/t938-talon#2986

Sro 27 Gru 2017, 04:24
Kiwa Saskia głową zgadzając się z czarnowłosą kobietą i zgodnie, jak jeden mąż, obie podnoszą się ze swoich miejsc i niemal dokładnie nimi zamieniają. Pani doktor zatrzymuje się jednak przez Jezusem Oneginem, płaczącym krwawymi łzami i pochyla się lekko, dobrze, że ten na pufie siedzi, bo Saskia jakimś drabem nie jest i byłoby jej ciężko mu w oko zajrzeć, gdyby ten na przykład postanowił po dżentelmeńsku stać jak kobieta stoi. No już, rękę zabierze od twarzy bo nic nie widzę, łapie go za nadgarstek i się przygląda tej gałce przekrwionej.
- Czy chce Pan stracić oko? - pyta spokojnie, podnosząc różdżkę do jego twarzy i rozwierając jego powieki by się lepiej przyjrzeć. No siura krew, naczynka popękały, czy to już płat czołowy mózgu wysiadł czy jeszcze po prostu z zatok się sączy - Nie sądzę, więc bardzo proszę spróbować się opanować albo znów będę zmuszona wprowadzić Pana w stan śpiączki farmakologicznej, a tego przecież nie lubimy. - ciągnie spokojnym tonem i sięga wolną ręką do nesesera. Ostatnim razem jak mu z otworów w głowie krew siurała to tylko śpiączka mogła uspokoić te klątwy rozsierdzone. Później jak się zbudził to by jeszcze bardziej wkurwiony, ale cóż, Sasa jako lekarz miała prosty priorytet, zrobić wszystko co się da, żeby Onegin zszedł później niż prędzej.
Powoli wyciera mu dziób z krwi i jak się tak swoją pracą zaangażuje to nawet zapomina jak jej się zazwyczaj ciepło w towarzystwie pana hokeisty robi, bo praca najważniejsza, bo życie ratować trzeba.
- Vadesta. - przykłada mu różdżkę do czoła, bo to trzeba się upewnić czy jednak nie mózg. Za każdym razem była obawa, że jednak to już koniec, że to mózg i nie ma czego ratować. Dopóki mu się kiszki wykręcały na lewą stronę czy zapadały płuca to jeszcze można było zaradzić, dwa tylko organy nie współgrały z magiczną interwencją i były to organy najważniejsze w ciele każdej istoty żywej - serce i mózg. Przygląda się sinemu promieniowi, który pod skórą Onegina wędruje od jej różdżki do brwi, oczu, po nosie, ustach i do środka znika czaszki i kiwa głową. Nie, jeszcze nie dzisiaj Panie Onegin, jeszcze pan trochę pożyjesz.
- Krvoizep. - no już to zaklęcie to rzuciła w życiu tyle razy, że powinna je sobie nadać jako drugie imię.- Tym razem to zatoki... - zaczyna ostrożnie, niemal łagodnie, tym lekarskim tonem uzdrowiciela w szpitalu, który bardzo chce Cię zapewnić, że będzie dobrze- ... ale na prawdę musi Pan bardziej uważać. Może pora się zastanowić nad jakimś farmakologicznym wspomagaczem, jeśli te nerwy są dla Pana trudne do utrzymania. - upewniwszy się, że już mu to oko nie wypłynie, chociaż czerwone i jakieś takie nabrzmiałe wciąż niebezpiecznie odwraca się do swojego neseserka, kątem oka patrząc jak tam dziewczęta mają się na kanapie. Chyba całkiem zajebiście.
Wyciąga więc z torby pomadę o kolorze bursztynu i wraca do Ernesta kiwając powoli głową.
- Wciąż udoskonalam recepturę we współpracy z zaufanym alchemikiem. Tą trzeba będzie smarować się codziennie. Da Pan radę? - krzywi się lekko, bo w sumie wyobraża sobie, że tylko daje temu tu przypadkowi maść, a on za pół godziny zapomni, że musi jej używać. Roztwiera słoiczek i nabiera trochę na palec po czym powoli mu aplikuje dookoła oka- Poszukuję tż pewnego artefaktu, który może okazać się rozwiązaniem tego problemu... - bąka przy okazji, zupełnie nieświadoma, że ta tu właśnie jędzowata ten artefakt ma w posiadaniu i fakt, że się Anvari nie odzywa to nic nadzwyczajnego bo rylec jest w rękach Gwardzistów.
Ernö Onegin
Ernö Onegin
Moskwa, Rosja
27 lat
błękitna
neutralny
emerytowany hokeista, celebryta
https://petersburg.forum.st/t604-ernest-oneginhttps://petersburg.forum.st/t704-onegin-ernest#1460https://petersburg.forum.st/t605-mordyhttps://petersburg.forum.st/t680-cep

Pon 01 Sty 2018, 18:25
Pamięta Ernest wszystkie te wronie eksperymenty i to, jak nawet nie fiaskiem się kończyły, tylko niczym konkretnym w zasadzie, może to Oriny kwestia, że taka jest odporna, a może każdej jędzy jędzowatej, że na nie nic nie zadziała nawet w najmniejszym stopniu.
Mało to razy obok spała, co jakiś czas bezwiednie kończyną nagle nerwowo ruszając, kiedy on rozwalony siedział i zerkał to na mecz w tv, to na kuzynkę, żeby się upewnić, że nie zdycha. Bo byłoby szkoda, gdyby mu się i tak już mała liczba bliskich uszczupliła o jedną osobę. Jedną z dwóch w zasadzie, w dodatku tą, co racjonalnie myśli jako jedyna w tym zestawieniu.
Szkoda, że nie wiedzieli, że ich pani doktor o romans podejrzewa, bo pewnie by się zarzygali ze śmiechu i obrzydzenia i fajnie, przynajmniej by się oboje tych toksyn pozbyli, nie ma to jak sobie porządnie rzygnąć i można żyć dalej. Ale nie, zamiast tego Oneginowi z oka leci i jak przed nim Saskia siada z tą swoją lekarską etyką kurwa jak ksiądz w konfesjonale, czy chce pan stracić oko, tak do chuja wafla, ma ochotę Ernest odpowiedzieć, że mu o to właśnie chodzi, on sobie właśnie e chce oko pani doktor sobie kurwa stracić no i chuj no i cześć.
I już mu ciśnienie skacze, zamiast opaść znowu, tego nie lubimy, ale siedzi spokojnie, daje się kobiecie nim zająć, niech robi co chce, w końcu jej za to płaci, żeby jednak te oczy mieć.
Nie patrzy jednak na nią, gdzieś w bok za kuzynką zezuje, może też tym Sasie pomaga, że on jej tak w oczy nie, żeby nie rozpraszać, chociaż pojęcia nie ma, jakie ona do niego uczucia gorące żywi, no ale nie ma co Ernestowi się dziwić, kiedy ona taka niepozorna, a on w dodatku słaby w interpretację. Najpewniej gdyby mu wprost wyznała uczucie jakieś to i tak by musiał dodać jedno do drugiego, no bo ale o co chodzi.
Przecież to medyk, nie?
Oni chyba nie mają życia poza pracą, nie?
Już, już prawie jej słucha nawet nie drgnąwszy, no ale jeb, przenosi ten wzrok zakrwawiony prosto w pani Godunovej oczy, bo kurwa, chyba mu kolejna żyłka pękła, jak ona o tych nerwach i lekach i w zasadzie to nic takiego nie powiedziała, ale z niego to taki Nerwus Jakiś, że nic na spokojnie nie przyjmie, no i masz. Tej pomady to też nie przyjął, ale już mu to oko smaruje specyfikiem, śmierdzi to jak maść kamforowa, ale to już nie ma znaczenia, bo Ernest łup nie czuje nic już, składa się jak krzesło ogrodowe, prosto na pani doktorowej garsonkę ryjem, trzeba to będzie z krwi i maści wyprać, może by mu się głupio zrobiło, że ubrudził (albo nie), ale już poleciał w ten świat przepowiedni, już nieprzytomny i z nosa mu nawet leci, więcej tej krwi, no pewnie, niech całą straci będzie po sprawie.
Orina Dolohova
Orina Dolohova
Pokój DT5daHZ
Ufa, Rosja
31 lat
błękitna
neutralny
klątwołamacz
https://petersburg.forum.st/t1034-orina-valerievna-dolohovahttps://petersburg.forum.st/t1042-orina-dolohova#3735https://petersburg.forum.st/t1043-orina-dolohova#3737https://petersburg.forum.st/t1044-frygia#3740

Sro 03 Sty 2018, 01:05
Przysiada na pufie przy łóżku, bo nie powinno się pchać na łóżko chorego, bo zwyczajnie należy mu się ta przestrzeń, możliwość do spokojnego powrotu do siebie. Co bardziej doświadczony uzdrowiciel obsztorcował każdego stażystę, co nie potrafił zachować granicę. Orina, więc przysiada, ale nie dlatego, że jest taka nerwowa, tylko, żeby szybciej zareagować. Na refleks nie ma powodów narzekać, ale sytuacja była z tych, co bardziej dynamicznych.
Obserwuje w ciszy poczynania pani doktor. Oj, gdyby wrona taka opanowana nie była, to chyba twarz ukryła w dłoniach, bardziej z ogólnego i podłego poczucia humoru, niż z innych pobudek. Chyba za czasów studenckich Saskii podstaw psychologii nie wykładał już Konvalinka albo jeszcze bardziej okroili mu godziny. Uzdrowicielka wybrała czysty paternalizm w relacji z Ernestem. Konvalinka zwykł się wypowiadać w takich sytuacjach, że model partnerski albo śmierć (z pewnością był to jeden z pierwszych powodów skarg i etykiety wykładowcy ekscentrycznego, a potem jeszcze posiłkowanie się mugolskimi żródłami i podręcznikami). Takie infantylizowanie, tego przecież nie lubimy, to nie do końca tak. A może to Oneginowi odpowiada, bo w relacji o naturze romantycznej też oddawał inicjatywę.
Orina łapie spojrzenie Ernesta, nie wie czy myślą o tym samym. Do niej wraca moment rozmowy, jeśli nie bardziej na miejscu byłoby określenie gniewnie-milczącej wymiany zdań sprzed dobrych kilku lat. Nie dał się wtedy przekonać do łamania klątw, ściągnięcia zaklęć, bo przecież pomagał Matyldzie. Nieważne, co ona zdołała wyciągnąć od bektaszytów, tych niedobitków ukrytych w świecie magicznym, co do tego zresztą doświadczyła na własnej skórze. Teraz za późno, fizycznie już go to złamało, teraz magia wyciągała łapy po dalej i głębiej.
- Artefaktu? - podłapuje to chyba najbardziej dla niej interesujące słowo w ciągu poleceń i uwag pani doktor. Technicznie rzecz biorąc nie była w posiadaniu rylca, jeszcze nie, jeśli zakłada się, że czas jest liniowy, Einstein zdanie miał odmienne w tej materii.
Orina zaraz się zrywa, gdy Ernest składa się, jak te wszystkie meble ze sklejki, które kopnięciami rozwalał. Składały się na części pierwsze. Łapie kuzyna pod pachę i żebra, żeby te dziewięćdziesiąt kilogramów bezwładności nie przygniotły Saskii. Przesuwa się do tyłu powoli, ma nadzieję, że uzdrowicielka jej pomoże w ułożeniu mężczyzny na boku, żeby przypadkiem krwią się nie zadławił. Podciąga mu ten sweter, strój w hołdzie dla Cobaina, czuje, nie musi dotykać, żeby wiedzieć, co się tak uaktywniło.
- Trzeba to zdjąć. Wykrwawi się - dodaje, gdyby jakimś cudem medyczka nie wiedziała. Magia przyciąga krew. Orina mruga, bo przez moment widzi, jak się wzór przesuwa, jakiś ogon się prostuje. Nie potrafi się zdecydować czy to widzi czy znowu daje się oszukać i wpada w pułapkę optyczną.
Saskia Godunova
Saskia Godunova
Pokój SqlTGg5
Kazarman, Kirgistan
29 lat
czysta
neutralny
uzdrowiciel
https://petersburg.forum.st/t930-saskia-godunova#2960https://petersburg.forum.st/t949-saskia-godunova#3020https://petersburg.forum.st/t937-co-mi-panie-dasz#2984https://petersburg.forum.st/t938-talon#2986

Sro 03 Sty 2018, 02:38
Ano życia poza pracą nie mają, Godunova jest tego najlepszym przykładem. Może lepiej, że o tych uczuciach gorących nie wiedział, musiałby wziąć i nowego lekarza dyżurnego szukać, a takich co się chcą w krwi i rzygach babrać na porządku dziennym już to ja nie wiem czy dużo znajdzie. Nawet za te wszystkie pieniądze i diamenty. Po prawdzie, gdyby nie to, że Sasa potrzebowała dużych nakładów na swoje prywatne badania no i wyhodowała w sercu dość intensywne przywiązanie do Erna to bardzo możliwe, że już jakiś czas temu poddałaby się, kierując go do jakiegoś innego - może bardziej odpowiedniego specjalisty.
Jeśli chodzi o paternalizm zaś, cóż, w relacji jaka już między tą dwójką istniała wcale nie trzeba matematyki Halićka by odkryć tę tajemnicę, że to już zwykła relacja lekarz-pacjent nie jest i pewne zasady, które Orinę doktor Konvalinka uczył być może się już nie trzymają. Być może, tylko być może, kiedy ratowanie życia to już taka norma, że się za to nawet nie dziękuje, kiedy Onegin ma pozwolenie, a nawet i już nakaz nachodzić kirgijkę o każdej porze dnia i nocy, co też robi zazwyczaj tryskając różnymi płynami ustrojowymi z różnych ciała otworów, no kiedy po prostu wszystko już chyba widziała i zawsze robiła co mogła - to ja nie wiem, parę nietrafionych żartów w stylu Godunovej, żeby nie zwariować, może się jej należy. Ale może nie. Może gdyby, tak jak Dolohova, była z nim jakoś spokrewniona, to by było ok? Kiedyś powinna zapytać.
- Artefaktu. - powtarza, choć ze znacznie mniejszym zainteresowaniem i gdzieś zupełnie gubiąc wątek bo jak jej ten Erni w oczy patrzy tak z dołu trochę tym swoim spojrzeniem cierpiętniczym, roniąc krwawe łzy to już kolanka miękną i pani doktor potrzebuje wszystkie swoje moce lekarskie skupić, niemal jak przy przyzywaniu kapitana planety, żeby nie zapomnieć jak się nazywa i po co w ogóle tutaj jest. Już usta otwiera, bo widzi, że nie słuchał, żeby mu powiedzieć, że smarowidło i że jak sama nazwa wskazuje należy smarować, ale... zgasł. Pozamiatane. Złożył się, pyskiem umorusanym wyrżnął w sasową garsonkę, no raczej, że mu wyśle rachunek za pralnię. Z pewnością nie odeśle, bo przecież nie ma orła już, hehe, chytra baba z Kazarmanu.
Z trudem podźwiga jego bezwładne ciało, przyjmując bez słowa pomoc czarnowłosej kobiety, miło, nie powiem, chociaż jak jej się przewraca w gabinecie to nie ma komu tej baryły na kanapę dźwigać. Czasami Łukasz przyjdzie z piwniczki jakoś przypilnować nieprzytomnego, ale to rzadko, Saskia unikała jeszcze wtajemniczania asystenta w niuanse współpracy ze wszystkimi swoimi pacjentami. Onegin to w ogóle był sekretem. Nawet dla niej samej.
Zdejmują mu więc ten sweter i dobrze, że tym razem to gdzieś na brzuchu, bo Sasa zawsze miała problem ze zdejmowaniem mu ubrań z dolnych partii ciała. Niby nic, siedział u niej nagi więcej razy niż mogłaby spamiętać, jednak no mężczyźni w stroju adamowym to zawsze już chyba będą sprawiać jej problem, szczególnie kiedy pała do nich romansem takich gabarytów jak do Erneścika.
Słysząc słowa drugiej kobiety podnosi na nią puste spojrzenie. No shit, Sherlock, chciałaby rzec, ale cicho siedzi bo w odróżnieniu od Ernesta tej tutaj to w ogóle nie zna i z reguły to z obcymi jej się nie gada za dobrze. Zresztą nie ma co się silić na złośliwości, widać, ze Dolohova zna się na rzeczy, bo to przecież nie tak, że przez ostatnie x-miesięcy Sasa nic innego w życiu nie robi tylko się zastanawia jak to z niego zdjąć. Każdą wolną chwilę siedząc w księgach i papirusach, pisząc listy do wnuków prawnuków profesorów z prośbami i pytaniami, jeśli jakakolwiek była nadzieja na uszczknięcie jakiejkolwiek informacji na temat tych klątw maminych co to je nosił chłop całe życie. Że też mu do głowy nie przyszło coby się do takiej doktor Dolohovej na leczenie zgłosić, klątwołamacz przecież mógłby zdziałać w tym wypadku znacznie więcej niż zwykły uzdrowiciel, a i najwyraźniej znała się na fachu lekarskim lepiej od Godunovej. No win-win jakby nie patrzeć. A jaka oszczędność! Rodzinie to pewnie płacić nie trzeba by tyle, a Orina taki człowiek renesansu tu wyleczy tam klątwę złamie, przy okazji miło czas spędzą w końcu taka między nimi od lat komitywa. Powinien się nad tym przynajmniej zastanowić.
- Mhm. - w końcu jakoś reaguje na te jej oświadczenie, jedną ręką już gmerając w tym swoim neseserku i wyciągając te sekretne fiolki. Swoje ulubione bo osobiste i znane na wylot. Tajemnica poliszynela, spora część z tych eliksirów, którymi się Sasie zdarzało w piwnicy niechcący naćpać, to były generalnie testowane na wypadek takich chwil. Odkręca więc korek jednej buteleczki, drugiej, zapach ziół, ciemiężyca, ryzykownie, ale co zrobisz, mięta, żywokost, jakiś rybi odorek w tym wszystkim i klęka koło nieprzytomnego tak się nad tym wiercipołkiem-tatuażem pochylając, że no już prawie nosa mu w żebra pakuje i rac, dwa, trzy kropelki eliksiru z sykiem lądują na nabiegłej krwią skórze.
- Niedobrze. - mamrocze do siebie. Ostatnio jeszcze ten eliksir trochę uspokajał rozsierdzone klątwy, teraz wypracowały odporność i na to.- Almor.- mamrocze dalej, bo tylko śpiączka może uchronić go od zapaści- Zarmutok. Krviozep. - zaklęcie za zaklęciem i przygląda się tej klątwie złośliwej co to się tym razem zechciała aktywować. Dziwnie, bo jakieś jeszcze dwie baby w pokoju i się Saskia nie czuła w pełni komfort, nie to co zazwyczaj w zaciszu własnego domu, nie mogła sobie pomarudzić i pogadać do siebie korzystając z chwili Oneginowej nieprzytomności. Gdybyż on chociaż pamiętał jakie tam wyznania nad jego na wznak leżącym ciałem padały w tym jej saloniku, panie boże kochany, nawet on by się zawstydził, obiecuję. Nawet on.
Bierze wdech. Pora przerzucić się z rosyjskiej kulturki na rodzime dziwactwa. Zakasawszy rękawy kładzie mu powoli rękę na tym rozognionym miejscu i zamyka oczy zaczynając jakiś gardłowy szczeko-warkot. Kirgijski to przecież język zwierząt, serio.
Ernö Onegin
Ernö Onegin
Moskwa, Rosja
27 lat
błękitna
neutralny
emerytowany hokeista, celebryta
https://petersburg.forum.st/t604-ernest-oneginhttps://petersburg.forum.st/t704-onegin-ernest#1460https://petersburg.forum.st/t605-mordyhttps://petersburg.forum.st/t680-cep

Sro 03 Sty 2018, 19:28
Ha, można by mieć do Oriny wąty, gdyby ręką machnęła, na te jego zdrowotne problemy, tylko, że nie. Niech sobie będzie wroną bladą, ale się nie zasłoni, że to jednak człowiek jest sentymentalny na pewnych płaszczyznach i gdyby jej na to kuzyn kochany pozwolił, to by z kuzyna kochanego próbowała te klątwy już parę lat temu zdzierać.
Ale, ale się przecież nic nie działo.
Nic nie bolało pani kochana, nic nie dręczyło, gówna tykać nie należy dopóki nie śmierdzi. A potem to już było za późno, poćwiczyć sobie na nim nie mogła, bo lecznictwo porzuciła no i masz.
A tak w ogóle to za dużo tutaj jest bab na tak małej powierzchni i to dlatego jemu się zemdlało, na pewno kurwa dlatego, bo każda zagarnia przestrzeń sobą, może nie czują, ale Ernest zanim zjechał to poczuł na pewno, no bo błagam.
Szanujmy się.
On to na punkcie kobiet wrażliwy jest bardzo, prawdaż. Prawdziwy z bajki książę.
I nawet na chwilę nie może odetchnąć od nich, bo kiedy nagle mu ciemnieć przestaje przed oczami to i tak je widzi obie, aż w pierwszej sekundzie, to w ogóle nie rejestruje, że takiego żyrandola to Orina nie ma.
No i co pani, pani doktor, te kirgijskie kołysanki. Ciche się jakieś zdają. Albo w ogóle nic już nie słychać?
Czuje za to, że w zasadzie, to go nic nie boli, a nawet szczególnego nic nie czuje i taki lekki jest, że się z wronich rąk wyplątuje i wtedy widzi, że no, u Oriny to oni nie są.
Pokój ani nie jest wybitnie znajomy, ani oryginalny, ot chyba każdy dom bogaty na jedno kopyto był urządzany w tej Rosji przebrzydłej, dywan jest, okna są wysokie, zasłony ciężkie, łóżko z baldachimem z lakierowanego drewna, a na łóżku wcale nie ma tej tamtej. Gwardzisiątki.
Za to jest przy drzwiach uchylonych, stoi i podsłuchuje.
Ernest taki na punkcie kobiet wrażliwy a nie zauważył, że ta przy drzwiach to włosy dłuższe ma i kręcone i w ogóle koszulę nocną do samej ziemi, a bosy stopy, przecież tamta bosych nie miała.
- Kurwa japierdole. – Aż się zatrzymał, no ależ mu serce zabiło, jak się dziewczątko odwróciło w stronę okna, żeby przez tę szparę w drzwiach ucho wystawić i zobaczył, że to przecież jego kuzynka maminka panna Dora lat piętnaście w ciąży już wysoko dosyć, no a to ci niespodzianka.
Jednak można coś czuć w takich warunkach, chociaż nic nie boli i lekki taki był, to czuje falę wkurwu, bo co innego, najbardziej powszechna ernestowa emocja, spogląda tylko z byka na kuzynkę, no i co, jebła wam ta klątwa w twarz.
Trzeba go było zostawić, żeby się wykrwawił, byłby spokój.
Ale tego, po coś tutaj są, więc dalej idzie, chce drzwi otworzyć z rozmachem, ale się nie da, więc przez nie jak duch przechodzi i idzie, idzie za głosem, proszę ja was eskpedycja jak się patrzy, byłby z tego film przygodowy.
Ernest, młody, przeklęty hokeista wraz z kuzynką i lekarką, próbującą wyrwać go ze szponów śmierci trafią do jednej z przepowiedni dotyczących rodzinnej tajemnicy. (16+), 20:20 Kanał 4 MagiTV
Do salonu w końcu trafiają, a tam kto. Ciocia babcia podstępna Onegina Julita i służąca, nic nie znacząca, prowadząca gościa.
- Japierdole. – O filar się opiera, bo za bardzo tą starą jędzę zna, żeby z jej twarzy nie wyczytać, że się jakieś interesy kręcą kurwą, poza tym jeszcze się nie spotkał z tym, żeby jakakolwiek Matyldy pieczęć z przebłyskiem przyszłości czy przeszłości była bezsensowna. Może i Matylda była już srogo pierdolnięta, ale informacje to w Erneście zaklęte były pierwsza klasa.
Orina Dolohova
Orina Dolohova
Pokój DT5daHZ
Ufa, Rosja
31 lat
błękitna
neutralny
klątwołamacz
https://petersburg.forum.st/t1034-orina-valerievna-dolohovahttps://petersburg.forum.st/t1042-orina-dolohova#3735https://petersburg.forum.st/t1043-orina-dolohova#3737https://petersburg.forum.st/t1044-frygia#3740

Sro 03 Sty 2018, 23:34
Ta przestrzeń, aż tak przepełniona nimi nie była, Ernest przesadzasz. Tylko, jak pomogła ułożyć tę kłodę nieprzytomną, a krwią i śluzem uprzejmie dzielącą się z otoczeniem, to się odsunęła poza zasięg rąk, zaklęć, płynów ustrojowych. Chętnie wychyliłaby kieliszek, nawet trzy pod rząd, najlepiej bez przerwy na oddech i czekać, aż znieczulenie uderzy z największą siłą. Zamiast tego, jednak daje się pociągnąć obcobrzmiącym słowom Saskii, być może to wystarczyło, aby wprowadzić się w trans, a może to dalej krew przeklęta. Przy całej woli i latach wpajania podejścia naukowego do zaklęć, sił, zwrotów, punktów przyłożenia, wyparcia, metod obejścia i wyszukiwania słabych punktów, magia była dalej mistyczna.
Dywan jakiś taki gruby, bez duszy, kolory i meble tylko przytłaczające, wypisz, wymaluj typowy dom arystokratyczny, idealny, aby dziecko wyrosło potłuczone, zanim dostanie powołanie do szkoły.
Orina odpowiada spojrzeniem co się gapisz, twoja klątwa, twój atak, no to masz. Bo wcale się o to nie prosiła, na pęczki ma swoich demonów do ogarnięcia.
Dory nie poznaje, zmieniła się do momentu, w którym mogła ją zapamiętać. Właściwie to widziała ją z kilka razy, bo w końcu, wbrew zamierzeniom, to życia sobie nie ułożyła, więc też nie było powodu, aby ją wystawiać na ostrzał rodowych ataków. Ale Julita to inna sprawa, srebrne włosy na sztywno upięte, można zakładać się ile igieł się w tym kryło, więc poznaje ją bezbłędnie. Jak i prowadzonego gościa. Te same czarne włosy, tylko bardziej kędzierzawe, jak u Demida, mimo że ułożone, nieco się wymykają, znak, że bagatelizuje to spotkanie. Podobnie ostre rysy i wysoka sylwetka. Wchodzi cały taki swobodny, prawie lekceważący, choć nie obywa się bez wymaganego zasadami powitania. Julita tak szybko, jak się służąca ulotniła, przechodzi do interesów, które wypełnia aluzjami - utrzymanie dziecka, milczenie, przyszłość Dory, potrzeby Julity, spokój Lariny, niepotrzebne zamieszanie po tragicznej śmierci Ekateriny, przysługa i uprzejme uśmiechy oraz pozory. Valeriev nawet nie negocjuje, zgadza się. Orina prawie ojca nie poznaje, choć doskonale wie, że za pańską łaskawością coś się kryje.
Zanim, jednak wstaje z ledwie uśmiechem kwituje, że Oneginowie są uroczo banalni, może skorzysta z tych usług raz jeszcze i pełne kurtuazji pożegnanie.
Nie ma żadnych efektów ani wrażenie wynurzania się z wody, ani magicznego powrotu do ciała, nic się nie dzieje. Siedzi sobie dalej odsunięta od Saskii, od Ernesta i Ružy. Ma jedynie nadzieję, że gwardzisiątko odpryskiem nie dostało, choć przy jej obciążeniu, to pewnie płonne te życzenia. Szkoda, przykro i obojętnie. Czuje się, jak w Jemenie, jak lata temu w Hotynce, wie, ale nie wierzy i już jest zmęczona. Orina oparła się o ścianę, czeka już tylko na diagnozę pani doktor.
Saskia Godunova
Saskia Godunova
Pokój SqlTGg5
Kazarman, Kirgistan
29 lat
czysta
neutralny
uzdrowiciel
https://petersburg.forum.st/t930-saskia-godunova#2960https://petersburg.forum.st/t949-saskia-godunova#3020https://petersburg.forum.st/t937-co-mi-panie-dasz#2984https://petersburg.forum.st/t938-talon#2986

Czw 04 Sty 2018, 11:31
Jakaś mięzyprzestrzeń się otwiera, z początku Godunova to nawet nie zauważa bo stara się mocno nie wypaść z roli i przypomnieć sobie te po kirgijsku rymowanki, których uczyła się no nie tak dawno temu. Jak tylko pan Onegin pojawił się ze swoją przypadłością w jej domu zaraz co cioteczek w Kazarmanie napisała, żeby jej szybko przysłały co tam za tomu mają o klątwach i przepowiedniach i malowidłach i trochę tego było, bo się wydaje Kirgistn całkiem kraj duży a jednak dzicy ludzie i w takie rzeczy wciąż się bawią. Co prawda po wnikliwej analizie i kilku próbach to się okazało, że mamine arcydzieła jakie Ernest nosił na skórze to są na kirgijskie przeciwdziałania raczej odporne i zejść nie chcą, ale przynajmniej się rozpraszały i teraz no rozproszenie klątwy mogło się przydać, chociaż to trzeba Oriny zapytać bo to ona wie wszystko, Saskia tylko kaczki wymienia.
Spojrzała najpierw na niego, bo w sumie to wiadomo, resztą się martwić można, kiedy już na pewno pacjent nie umiera, ale wstaje o własnych siłach więc chyba będzie dychał i wtedy zerka na czarnowłosą, czy też z nią wszystko dobrze, a dopiero potem na wystrój pomieszczenia. No wronia dziupla to już nie była i stanowczo nie ciągnęła martwym ptakiem.
Robi więc Godunova minę awkward seal, bo jej to nic nie mówi zupełnie, ani pomieszczenie, ani Lariny, Dory czy inne Valerievy, ani nawet temat rozmowy, czuje się troche jak nietrafiony turysta więc trzyma trochę z tyłu, nawet poświęca pół sekundy na ocenę zniszczeń jakie Ernestowe wycieki poczyniły na jej odzieniu. Może, żeby to byli jacyś ludzie z pierwszych stron gazet, to by jeszcze twarze kojarzyła, ale to chyba jakieś czasy zamierzchłe i ani on ani jego kuzynka nie wyglądają jakby chcieli doktor wtajemniczyć więc się doktor o wtajemniczanie nie będzie upraszać. Trzyma się za to blisko Ernesta, bo bycie blisko niego zawsze sprawiało jej niewypowiedzianą przyjemność - nawet kiedy tego po sobie nie okazywała, poza tym no gdzie by ich ta klątwa nie wysadziła to prostolinijny rozum uzdrowicielki, rozważywszy wszystkie swoje opcje, uznał, że chyba pilnowanie pacjenta to jedyna logiczna rzecz, jaką może teraz robić. Wygładza marynarkę, na zegarek by zerknęła, zmierzyć ile to trwa i do notatek taką informację włączyć ...i tyle.
Znów salon. Znów klęczy koło półnagiego Onegina, którego tak obłapia tymi umorusanymi rękami, jakby co najmniej z basenu pełnego piranii go wyłowiła więc zaraz cofa ręce jak oparzona i chrząka.
- Nieźle. - masz swoją diagnozę.
Zagląda mu jeszcze w oczy i kontrolnie maca ten wspaniały tatuaż, który ich na tę wycieczkę wszystkich wysłał i rzuca Obmorok
, bo zdaje się, że wszystko w normie. Jako takiej.
Chrząka zaraz podnosząc się do neseserka i grzebie, bo przecież te energetyki oneginowskie przyniosła, co to tamtej na kanapie jednego już wcisnęła, zaraz mu się przyda też, więc trzeba znaleźć zanim się obudzi.
- Jak się Pan czuje. - pyta, kiedy już się pacjent budzi i niemal słyszy w duchy jego ironiczne "Zajebiście" albo coś w tym stylu i cierpi, że nie może nigdy tak po prostu dowiedzieć się, czy coś go boli, gdzie, czy jakaś inna klątwa się nie zbliża, efekt domina jakiś. No nowość to była w porównaniu z dotychczasowymi przygodami i całe szczęście, że w temacie zawodowym to ona miała odporność skały, bo jakby tu zaczęła w panikę wpadać jak dajmy na to przy okazji randkowania to by trzeba było przemianować temat na dom wariatów.- Pij. - daje mu też butelkę pysznych ziółek. Pysznych, obiecuje.
Ernö Onegin
Ernö Onegin
Moskwa, Rosja
27 lat
błękitna
neutralny
emerytowany hokeista, celebryta
https://petersburg.forum.st/t604-ernest-oneginhttps://petersburg.forum.st/t704-onegin-ernest#1460https://petersburg.forum.st/t605-mordyhttps://petersburg.forum.st/t680-cep

Czw 11 Sty 2018, 22:33
Trochę chyba sobie z tego cały czas sprawę zdawaliście, co? Gdzieś tam od lat to w podświadomości było, w końcu Ernest w Oriny domu rodzinnym był tak częstym gościem, że nawet w jednym pokoju razem przechodzili ospę, a na uroczystych kolacjach witał z całą resztą dzieciarni uprzejmie gości kiwnięciem głowy, starając się Orinę ukradkiem w kostkę kopnąć, gdy ta akurat dygała, a żeby się przewróciła, ale byłoby śmiesznie, ha, ha, ha. Tylko się szybko nauczono, że ich przy stole razem sadzać nie wolno, ale osobno wcale nie lepiej bo i tak szukali sposobu na kontakt, a przelatujące przez całą długość pomieszczenia marchewki miniaturki nie były pożądane. Ernest to nawet w Dolohovy sposób zawsze wyjebane miał, a i bestia z niego przecież zdolna i podejrzanie wysoka, tylko krew ma zbyt gorącą, za szybko mu głowa paruje. No ale co zrobisz panie, od jabłoni jabłko pada niedaleko, to też sam Ernest już ma miano dziecioroba i też mu nie za dobrze idzie trzymanie tego w tajemnicy, chociaż Valek to się nawet nie za bardzo starał, wychodzi na to. A i tak mu jakoś wyszło, no skurwesen.
Jak wychodzi to i oni wychodzą, do siebie wracają, chociaż Ernest to nie do końca, leży i spogląda na Saskię panią Godunovą doktor co tak blisko jest. Na Orine to nawet nie, chyba nie bardzo to teraz powinni na siebie, bo nie wiadomo jaka ta reakcja być powinna, czy te nie przemilczą po prostu, czy sobie nie lepiej w sumie…
- Wódki mi nalej. – Jest wódka odpowiedzią na wszystko, aczkolwiek problemów to nie bardzo rozwiązuje, nawet, jak się siedem dni z rzędu próbuje je w ten sposób rozwikłać. Ósmego dnia należy powiedzieć sobie dosyć, ale jak na kogoś spłynie informacja takiego kalibru co teraz, to co najmniej dni czternaście pod rząd pić można jak najbardziej. Istnieje cień nadziei, że się do końca tego maratonu nie dobiegnie.
Uprzejmie wypowiedziana komenda to oczywiście do kuzynki, jezusmaria, siostrzyczki, nie do Saskii pani Godunovej doktor, ale jakby chciała to i ona może nalać.
Maca tego tatuaża, to Ernest też chce, w dół spogląda, który to chuj poruszył się i śmiał im w twarz wybuchnąć, nie taka była umowa. Te dziesięć lat temu, gdy się to wszystko zaczęło.
Podnosi się i siada po turecku, spogląda spode łba na Sasaske, no jak on się czuje.
Sam nie wie w sumie, więc zmienia twarzy wyraz na bo ja wiem, bo ja wiem, jako tako i dłoń nawet podnosi wyprostowaną i chwilę nią na boki macha.
- Comme ci, comme ca. – Kurwa, poliglota. To jest taki człowiek zdolny paniebożewszechmogący, że klękajcie narody. Poza tym, że zwrot znany bardzo, to Sasa się chyba powinna zacząć w tym języku dokształcać, prawdaż? Ernest to po francusku trochę potrafił, proszę ja was, powiedzieć, na przykład. Hm. Camembert.
Ale ziółka grzecznie wypił, skoro podała, tylko, że on bardziej coś procentowego by chciał, także gdzie ta strzała, dawaj tu Ojina jaz dwa trzy.
Orina Dolohova
Orina Dolohova
Pokój DT5daHZ
Ufa, Rosja
31 lat
błękitna
neutralny
klątwołamacz
https://petersburg.forum.st/t1034-orina-valerievna-dolohovahttps://petersburg.forum.st/t1042-orina-dolohova#3735https://petersburg.forum.st/t1043-orina-dolohova#3737https://petersburg.forum.st/t1044-frygia#3740

Pią 12 Sty 2018, 01:07
Nieźle.
Jak nieźle, to znakomicie. Mógł skończyć krwawiąc z każdego otworu ciała, ale może dość na ten wieczór atrakcji i rozrywek. Koniec tego siedzenia, jak porażony katatonią pacjent psychiatryka. Orina podniosła się, zajrzała do stażystki, ale ta spała albo wolała nie zdradzać się ze swoją przytomnością. Przynajmniej oddychała normalnie i się poruszała, więc to nie ten letarg. Potem schyla się po szczątki Cepa, których zapachu nie może już przetrzymać. Pewnie to tylko jej się ten smród padliny wyolbrzymia, chętnie by włosy wymyła i ręce wyszorowała do krwi, ubrania zmieniła znowu, ale to zostawia na czas, gdy będzie sama ze sobą.
Nakaz ignoruje, nie jest przecież tak źle, żeby czuła się w powinności spełniać jego nie tak ostatnią wolę. Poza tym rodzeństwo można zlać, od tego jest. Gdy już na spokojnie przyjrzy się tym wszystkim spotkaniom, kolejnym wakacjom, uroczystościom, to przecież takie oczywiste. Każdy tak starał się nie widzieć słonia na środku pokoju, a Valeriev bawił się tym wszystkim. Koty mają więcej litości względem swoich upolowanych ofiar.
Nie rzuca się do polewania, bo przecież na niskim stole stoi dalej jej druga pięćdziesiątka nietknięta (nie zdążyła). Poza tym musi wynieść te zwłoki orła. Normalnie wysiliłaby się na ledwie skinienie różdżką i już ten Cep leciałby przez balkon, najpewniej prosto w pelargonie sąsiada. Teraz jednak nie śmie ryzykować i dodawać tych i kolejnych zanieczyszczeń magicznych. Źle się to kończy, suchy las wokół dworu przypominał o tym przez okres jej dzieciństwa. Cały ten czas wszyscy w dworze nasiąkali tą magią - ród, służba, księgi. Ufa była zdegenerowana i tego też nikt nie starał się zauważyć.
Ernest był w dobrych, fachowych rękach, więc Orina wychodzi na balkon i w sposób manualny, analogowy ptak ląduje w kwiatkach sąsiada. Ładny pogrzeb. Nawałnica trwa dalej, już tylko jest jedna ściana deszczu. W taką pogodę nie da się latać, dywan, teraz zaledwie mały skrawek wzorzystego materiału, leży w skrzyni, za daleko, bo musiała wejść do środka. Zamiast tego dotyka palec serdeczny u lewej dłoni, czuje ślad na skórze, a chuj z tym. Wraca do pokoju. Polewa, może następną kolejkę po pani doktor, a może nie, bo nie wolno łączyć alkoholu z mieszanką ziołową. Gdyby tak chociaż Ernest i Orina się kiedykolwiek przejmowali zakazami i nakazami, mieliby o połowę mniej blizn i siniaków.
Saskia Godunova
Saskia Godunova
Pokój SqlTGg5
Kazarman, Kirgistan
29 lat
czysta
neutralny
uzdrowiciel
https://petersburg.forum.st/t930-saskia-godunova#2960https://petersburg.forum.st/t949-saskia-godunova#3020https://petersburg.forum.st/t937-co-mi-panie-dasz#2984https://petersburg.forum.st/t938-talon#2986

Pią 12 Sty 2018, 11:07
Brew jej drgnęła na tę wódkę i trudno zgadnąć, czy to na ton głosu jakim odpowiedział na jej pytanie czy na fakt walenia wódki jak się właśnie miało jakąś klątwo-zapaść, ale nic nie mówi. Nesesera za to pakuje skrupulatnie, wszystkie flakony w zapięcia i sprzączki. Może kiedyś się będzie Sasasasake we francuskim dokształcać, na tamten dzień jeszcze żadnego francuza nie znała, ale to już nieuniknione, zresztą to właśnie dziś wieczorem uwarzy ten eliksir, którym za dni kilka będzie tak naćpana, że jej nie będzie przeszkadzać, że się jej ktoś do domu włamał.
Podnosi się z klęczek, patrzy na czarnowłosą i zdawało się jej, że ona już raz tego orła się pozbyła, ale może to już jakieś zakrzywienie rzeczywistości w tym domu panuje szalone. Byłaby się tym może zmartwiła, ale i Onegin i jego koleżanka co to jej imienia wciąż nie poznała i chyba już nie pozna, wydają się być w ogóle, kompletnie niezaskoczeni całym zajściem, to czemu się ma pani doktor przejmować? Do dziś myślała, że na temat jego przekleństw to wie najwięcej, w końcu takie wypadki i przypadki już przerabiali, że no sekretarzyk z notatkami pękał w szwach, a i tak to-to dziś, teraz, jakieś przeniesienie w czasie do równoległych wymiarów delikatnie rzecz ujmując ją zaskoczyło. Czarnowłosa jednak nawet nie mrugnęła, a Onegin to jeszcze wódki na zdrowie by chciał - znaczy, wszystko w normie i to dr Gdnve ma braki w informacjach w przypadku wypadku. Będzie musiała dopytać jak się Erni stawi na kolejne badanie.
Stając na nogach wygładza garsonkę i podchodzi na chwilę do śpiącej na kanapie dziewczyny, jej też nie zna, ale już było mówione o tym, że się jej płaci za to, żeby nie zadawała za dużo niepotrzebnych pytań. Delikatnie przykłada jej dłoń do czoła, rzuca "Vysluvanye" przykładając różdżkę do jej klatki piersiowej i spogląda ponownie na swojego pacjenta numer jeden. Przypomniałaby, że to smarowidło trzeba smarować i może zostawiłaby jeszcze z flakonik czy dwa eliksiru na wzmocnienie, tyle ze pewnie o jednym i o drugim zapomni na rzecz wódki i rozrywek towarzyskich.
Mimo to obowiązek obowiązkiem jest. Ustawia słoik z maścią, dwa flakony ziółek na blacie stołu koło flaszki i prostuje się.
- Musi Pan przyjść w najbliższym dogodny czasie. - zaczyna, po czym reflektuje się, że chyba trzeba drukowanymi - To znaczy jak najszybciej, żebyśmy mogli sprawdzić skąd taka reakcja i spróbować uniknąć jej w przyszłości. Albo sprowokować ich występowanie w warunkach kontrolowanych. Wydaje mi się, że ta klątwa po wywołaniu wizji ...zgasła. - powiedział w zamyśleniu- Ale potrzebuję sprawdzić to w pracowni. Najpóźniej w środę. - celuje w niego palcem, groźna S-ka. Robi krok w stronę przedpokoju, ale zaraz zatrzymuje się i zerka na koleżankę/siostrę/dziewczynę/kuzynkę/jezuscokolwiek Ernesta, potem na niego.
- To wszystko? Czy,,, coś jeszcze? - bo jak wszystko to ona już chyba pójdzie. Ani pić wódy z nimi nie będzie ani nie powspomina przygód z dzieciństwa więc ja nie wiem, chyba, że Ernest chce, żeby go pilnowała jak się najebie - na pewno się zgodzi. Dla niego przecież wszystko - póki co.
Sponsored content


Skocz do: