Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czw 26 Paź 2017, 18:14
Białe ogrody

Pomiędzy zewnętrznymi murami a głównymi wrotami do zamku znajdują się ogromne połacie ziemi, zwane przez niektórych szlachciców Białymi Ogrodami. Lasotundra o wielu kolorach cieszących oko gości zamieszkiwana jest przez bogactwo rodzimych Syberii zwierząt – zarówno małych gryzoni, jak i soboli, lisów, łosi czy jeleni. Najwięcej jednak można tu spotkać magicznych reniferów, które przez wieki były hodowane przez Sorokinów, dlatego też uwielbiają towarzystwo ludzi. To właśnie w tym miejscu co roku odbywa się rodzinny odłów zwierzyny, czemu towarzyszą zabawy i ogniska do rana.

Jasmin Vasilchenko
Jasmin Vasilchenko
Kijów, Ukraina
27 lat
błękitna
neutralny
cygan, grajek, wróżbita, czasem pan na włości
https://petersburg.forum.st/t1279-jasmin-vasilchenko#5187https://petersburg.forum.st/t1286-jasmin-vasilchenkohttps://petersburg.forum.st/t1285-bania-u-cyganahttps://petersburg.forum.st/t1287-dumka#5276

Nie 07 Sty 2018, 20:09
24 Maja 1999
Niczym książę na białym rumaku, cygan galopuje przez sorokińskie włości w stronę mrocznego zamku, w którym uwięziona i strzeżona, przez potworną poczwarę czeka nań piękna królewna, a może całkiem po dobroci przebywa, i nie córka króla, tylko ukochana kuzyneczka. Ile bajek tyle wersji. Nie zmieniało to faktu, że było to kolejne słodkie dziewczę, należące do kręgu „jeśli skrzywdzisz to nogi z dupy powyrywam, resztę spalę i posypię solą, a duszę uwiężę w pustej butelce po wódzię, byś musiał spełniać życzenia, naiwnych dzieciaków”, czyli rozlicznych sióstr, tych ciotecznych i wszystkich innych, panien z którymi łączyła go miłość platoniczno-braterska.
Pędzi więc traktem, ku pieczarze, z włosem rozwianym, a spojrzeniem ostrym. Gotowy porwać i uprowadzić swoją słodką Awendel, jeżeli tylko uzna, że dzieje się jej w tym zamku jakakolwiek krzywda, że ten drań skończony Sorokin, sprawia, że w brązowych oczach skrzą się łzy. Nie było na to miejsca pod jaśminowym okiem, nie było i nie będzie. Choćby miał rozpętać wojnę, przyjmie to, jeżeli dzięki temu, jego ptaszyna będzie bezpieczna.
Znad gieniowego włosia spogląda w stronę groteskowego zamczyska, które przeraża go z wielu powodów, malując się w błękitnych vasilchenkowych ślepiach, jako lwia paszcza, szczerząca do niego chytrze swoje ostre kły. Nie zawraca jednak, zmierza ku niej jak u swej zgubie, która go tam czeka z wielu powodów. Nie będzie tu jednak na nie czas, nie dzisiaj, dziś trzeba się radować, pierwsze od ponad roku spotkanie, jest powodem do radości, dobrym powodem by uśmiechnąć się i porozmawiać, a czymś lekkim, zapomnieć o nieszczęsnych ślubach, o całym chaosie, otaczającego świata, o grudniu dziewięćdziesiątego ósme i wydarzeniach z początku maja. Nie powinno się to dzisiaj liczyć, na troski i smutki czas przyjdzie, ale jeszcze nie dziś. Mimo odważnych słów, nie planował znowu szybko uciekać, musiał najpierw pozałatwiać swoje sprawy, a dopiero potem mógł znowu ukryć się przed złym światem.
Dojeżdża pod zamkowe wrota, a tam już na niego czeka, usta od razu wykrzywiają się Jaśkowi w uśmiech, który z łatwością powinien pozrywać wszystkie mięśnie na śniadej twarzy. Zanim koń zdąży się zatrzymać, stanąć na dobre, cygan zeskakuje z niego z trudem zachowując równowagę, szybko jednak podchodzi do drobnej postaci kuzynki, obejmuje po czym nie zwracając uwagi na możliwe słowa sprzeciwu podnosi i zaczyna z nią wirować. Po kilku obrotach zatrzymuje się niechętnie i wypuszcza dziewczę ze swych braterskich objęć.   
- Mów mi siostro, jak na spowiedzi karmią Cię dobrze? Wyglądasz jak trzy ćwierci do śmierci albo i mniej? - Pyta, badawczym wzrokiem przyglądając się kuzyneczce.
Adela Sorokina
Adela Sorokina
Białe Ogrody 57diXnC
Nowy Meksyk, USA
22 lata
błękitna
neutralny
żona
https://petersburg.forum.st/t1148-awendele-kiwidinok-sorokinahttps://petersburg.forum.st/t1188-awendela-kiwidinok-sorokina#4690https://petersburg.forum.st/t1189-caracara#4691

Pon 08 Sty 2018, 16:45
Py wypadzie na Kwestę i oficjalnym zapoznaniu się z całym ogromem przeróżnych ludzi, życie Awendel w końcu nabrało jakiegoś koloru. Z kilkoma osobami wymieniała się listami, raz czy dwa nawet sama udała się do miasta by się spotkać z którąś miłą damą na herbatę i zwiedzanie, okazało się powiem, że przyjęcie przez szlachetne towarzystwo młodej Indianki było znacznie gładsze niźli się tego żona Osipa spodziewała - być może zaważył na tym jej charakter, może jej otwartość niezwykła albo ten zaraźliwy śmiech i przewrotne poczucie humoru. Nie to jednak cieszyło ją najbardziej, że ludzie obcy okazywali jej zainteresowanie, bo nie to było przecież w życiu ważne, tylko plemię. Kobiety Białych Gór zostały wymordowane, w związku z czym jej rodzina uszczupliłą się do kilku tylko osób i choć powinno przepełniać ją to smutkiem - nie czuła żalu wcale. Mając za kuzynów ludzi takich jak Jaśmin młodej dziewczynie nie powinno nawet do głowy przyjść narzekanie. 
Od bladego świtu, taki z niej ranny ptaszek, biegała po dworze zaaferowana odwiedzinami. Nie wiedziała w zasadzie co ze sobą zrobić bo z jednej strony te absurdalne ilości godzin z zajęć etykiety niemal wymuszały na niej by dopilnowała przygotowania podwieczorku, zaaranżowała salon i wystroiła się jak pacynka - z drugiej strony jak nadpobudliwe dziecko najbardziej chciała mu pokazać jak się ma Petra, granian, którego dostała w posagu od ojca, swoją ptaszarnię i ten strumień, któr Endar jej zaklął pod zamkiem, mając zupełnie w nosie herbatki, porcelanę i piękne falbanki sukienek.
Machała do niego już z oddali, niczym księżniczka czekająca na księcia i on, niczym ten książę na białym rumaku, zeskakując z Gienia w biegu, łapiąc ją w ramiona, niemal wpisał się w ten romantyczny obrazek jak z filmu o miłości. 
- Jaśmin! - zaśmiała się głośno, kiedy poderwał ją z ziemi, przecież nie była z tych nie-dotykaj-mnie księżniczek trzymanych w szklanych pałacach. Uściskała go gorąco, całując w szorstki policzek, tak różny od policzka jej małżonka, zawsze nienagannie ogolonego i zaraz wplotła palce w jego włosy by je poczochrać zaczepnie. 
- Jak mam przytyć, jak dają mi tu kiszone ogórki. - aż się cała wzdrygnęłą na samo wspomnienie tego dania- I kiszone śledzie. Czy Rosjanie mają jakąś manię na punkcie rzeczy kiszonych? - zapytała konspiracyjnym szeptem, nachylając się lekko, po czym złapała jego dłoń i pociągnęła dalej w ogród. Koniec końców nie przygotowała salonu na wizytę gości, nie dopilnowała żadnego podwieczorku ani nie wystroiła się jak na pannę z dobrego domu przystało, tylko w tej lnianej prostej sukience, zupełnie na bosaka, ciągnęła go oprowadzić po terenach bo to przecież sto razy lepsze niż siedzieć na kanapie cały dzień. Awendele miała to szczęście, że Sorokinowie mieli na prawdę kawał pięknej ziemi wokół swojego zamku. Inaczej niechybnie by oszalała.
- Jak dobrze Cię w końcu widzieć. Czekałam na Ciebie na Kweście, ale nigdzie nie mogłam Cię znaleźć! Czy byłeś tam i się przede mną chowałeś? - zagaiła puszczając mu oko.- Widziałam palmiarnię i zoo i chiński domek i widziałam jajka faberge i malowidła... - zaczęła wyliczać luksusy Pałacu Sprawiedliwości w którym przecież nie byłą nigdy i pewnie nigdy więcej nie będzie.
Jasmin Vasilchenko
Jasmin Vasilchenko
Kijów, Ukraina
27 lat
błękitna
neutralny
cygan, grajek, wróżbita, czasem pan na włości
https://petersburg.forum.st/t1279-jasmin-vasilchenko#5187https://petersburg.forum.st/t1286-jasmin-vasilchenkohttps://petersburg.forum.st/t1285-bania-u-cyganahttps://petersburg.forum.st/t1287-dumka#5276

Pon 08 Sty 2018, 21:04
Wirują tak jakby miał się zaraz skończyć świat, a jutra miało nie być, ale czy to mogło komuś przeszkadzać, skoro w końcu byli razem, niech więc to będzie dzisiaj, wspólnie mogą go przyjąć z otwartymi ramionami, radując się, galopując przed siebie i śpiewając ile w płucach starczy tchu. Nie ma między nimi miejsca na to „co wypada, a co nie”, jest tylko radość, tak pierwotna jak żywioły. Na sekund kilka przestaje się liczyć, że nie dla każdego jest tu miłym gościem, a zastanawiając się nad tym dłużej prócz Awendel i Petera, nie potrafił znaleźć innych mieszkańców zimnego zamczyska (jak łatwo było popaść w pułapkę stereotypów), którym jego osoba byłaby miła, nie stanowi to dlań wielkiego problemu, ważne było, że Awen go tu chciała.
Śmieje się głośno, kiedy jej dłoń trafia w burzę jego ciemnych włosów, jeszcze bardziej rozrzucając je na wszystkie strony. Fizjonomia Cygana wygląda, jakby właśnie stoczył bitwę z huraganem, trudno jednak jednoznacznie ustalić, kto tę potyczkę wygrał.
- Kiszonka?! Cóż za dranie bez serca? Czy ukrywają przed tobą całe niezepsute jedzenie? Chyba musze zamienić kilka słów z tym twoim „mężem”, zanim jednak to uczynię mam coś dla ciebie.- Zatrzymuje się i rozgląda się za swoją szkapą, która zapomniana, smętnie gryzie trawę z boku, całą swoją osobą mówiąc, mnie tu wcale nie ma, zostawcie mnie w spokoju. - Gienia, chodź, że tu na chwilę. – Jedno pełne boleści spojrzenie później i z włoskim strajkiem na poczciwiej mordce, granian podchodzi do nich. Vasilchenko na chwilę puszcza dłoń kuzynki, żeby przerzucić wszystkie graty pochowane w jukach. -To nie to. A skąd się to tu wzięło? To jest już chyba zepsute. O! O już prawię to widzę, mam, sukces.- Kończy nierówną walkę z własnym chaosem wyjmując ze skurzanej sakwy dwa zawiniątka. - A o to moja droga prezenty z dalekich krain, to znaczy placek porzeczkowy od mojej mamy i tybetańska grzechotka do odpędzania złych duchów, w takim arcymaszkaronie pewnie się od nich aż roi.- Wypina dumnie pierś, że udało mu się dowieść wszystkie skarby bez większego uszczerbku na ich kształcie i jakości, co prawda, był pewien, że jak wkładał wczoraj ciasto, to kształt miało trochę bardziej okrągły, ale mogło mu się tak tylko zdawać. Szczęściem było, że zachowało oryginalne kolory, bo w jaśminowych skrytkach, nigdy nie można było mieć na to stuprocentowej pewności.
Kiedy prezenty już zostały rozdane, Jasiek pozwala wierzchowcu odpocząć w cieniu drzew, co prawda nie przelecieli całej tej drogi z Petersburga do Irkucka, użyli do tego świstoklika, nie zmieniało to faktu, że żeby dostać się w to miejsce, o którym Bóg zapomniał, musieli wstać bladym świtem by dolecieć na umówioną godzinę.
- Wybacz mi zawód jaki ci sprawiłem, ale nie pojawiłem się na kweście, nie wypadało, byłoby to w złym guście, jako, że gospodarzami byli państwo Zakhrenko, nie chciałem ich stawiać w kłopotliwej sytuacji. – Uśmiecha się do niej przepraszająco. Co prawda Nem była tylko jednym z powodów, dla których wolał nie pokazywać się rosyjskiej arystokracji. W pałacu pojawił się jednak rano by dostarczyć jednego z ofiarowanych przez rodzinę koni, ale zniknął zanim udało mu się wpaść na kogoś znajomego.
- Mówisz, to wspaniale, następnym razem, kiedy będziesz w Petersburgu daj mi znać, to zabiorę cię do Pałacu Zimowego albo gdziekolwiek zechcesz. – Obiecuje na mały palec, kiedy udaje mu się znaleźć pauzę w liście wspaniałości pałacu sprawiedliwości. - Prawie bym zapomniał Zoyka, przysyła serdeczne pozdrowienia, karze mi cię wyściska, wycałować i pobić Endara, przy czym tego ostatniego chyba miałem nie mówić, za późno już trochę, o i mówiła też coś o jakiś zakupach, nie pamiętam dokładnie co ona tam bredziła, po słowie zakupy wyłączyłem się na chwilę, ale mam wrażenie, że puentę przekazałem.
Adela Sorokina
Adela Sorokina
Białe Ogrody 57diXnC
Nowy Meksyk, USA
22 lata
błękitna
neutralny
żona
https://petersburg.forum.st/t1148-awendele-kiwidinok-sorokinahttps://petersburg.forum.st/t1188-awendela-kiwidinok-sorokina#4690https://petersburg.forum.st/t1189-caracara#4691

Wto 09 Sty 2018, 15:46
Zaśmiała się wesoło na to oburzenie teatralne swojego drogiego kuzyna i machnęła od niechcenia ręką. Był jak powiew gorącego wiatru ze stepów pomiędzy lodowymi ścianami zamku. Żarty, gniewnie zmarszczone brwi (czy w ogóle jakaś mimika), śpiewny ton głosu i gestykulacja były jak odległe wspomnienie zagubione gdzieś w odmętach pamięci. Przeczesała palcami krótkie włosy z ciekawością patrząc na ekspresyjnego rumaka, który przyszedł do Jaśmina z niemą pretensją w oczach. Awendele w swoich stronach zajmowała się zaklinaniem zwierząt, wyciągnęła do wielkiego graniana dłoń i dotknęła uszkami palców silnie umięśnionej szyi przymykając oczy i szepcząc coś w starym języku Indian. Dziękuję, że go przywiozłeś do mnie.
- Koniecznie zamień! Myślę, że się polubicie! - uśmiechnęła się do kuzyna pod siwą końską szyją zerkając na zawiniątka. Wbrew pozorom zdążyła przez ten cały czas nauczyć się za swoim małżonkiem tęsknić, nauczyła się go lubić i nie znosić, czasem nawet, mimo jego nieobecności, odbywała z nim rozmowy siedząc sama w pokoju i choć mogłoby to być objawem szaleństwa, w gorącym sercu Kiwidinok do był bardzo dobry znak. Ileż by dała, mimo, że nie miała wiele, za to, by Endar i Jaśmin przypadli sobie do gustu. Dopóki nie stała się Sorokiną nie wiedziała w ogóle o sympatiach i antypatiach rodowych w tej części świata, ani jakie to było ważne ani jakie nieważne. W zasadzie wciąż uważała to za jakąś chorą bzdurę by się całe rodziny wzajemnie nienawidziły, w związku z czym bardzo chciała, by najbliżsi jej ludzie przynajmniej się wzajemnie tolerowali.
- Placek! - sapnęła z niemal ekstatycznym zachwytem, przyjmując od niego pakunki, po czym prześlizgnęła się obok Gieni by go ponownie uściskać. Jakie to było banalnie proste, placek i grzechotka. Otrzymała od Endarowej matki perłową kolię ze szmaragdami i choć była to piękna biżuteria (pasująca do jej śniadej skóry, co żona Osipa zdążyła kilkukrotnie podkreślić) trudno było dopatrzeć się w jej podziękowaniach takiego szczęścia jak na widok porzeczkowego placka cioci Vasilchenko.- Bardzo się cieszę, dziękuję! - śmieje się szczerze i biorąc Jaśka pod rękę odwija powoli placek, by się z nim podzielić po kawałku.- Endar rozpoczął budowę mojej ptaszarni. - zaczęła i choć to nie tak, że on sam te deski i siatki, tylko zatrudnieni przez niego ludzie, to przecież i tak wielka dla niej rzecz. Co prawda nie było niczego, czego by jej odmówił, każdy kaprys jaki przychodził jej do głowy - nawet najgłupszy o przemalowywaniu łazienki na zielono czy kupowaniu lnianych poszew na poduszki - spełniał w przeciągu chwil kilku co wprawiało ją w zdumienie bo nierzadko wymyślała największe bzdury po to tylko by zobaczyć czy i to zechce spełnić. Awendele nie potrzebowała pereł, sukienek, futer, czy innych drogich prezentów, ozdobników do strojenia pokojów czy co gorsza siebie - wszystko to nic. Ptaszarnia była jej małym pragnieniem od czasów, kiedy jeszcze mieszkała z ojcem w Meksyku i uczyła się na magiozoologa. Chciała hodować ptaki, bystre, zwinne, szybsze i silniejsze od orłów, cichsze od sów, posłuszne i mądre niczym psy najwierniejsi przyjaciele człowieka. Nie mogła sobie przypomnieć, czy o tych planach zdążyła już opowiedzieć Jaśminowi, ale żując z rozkoszą ciociny placek zaraz zamierzała mu wszystko powtórzyć- Będzie miała cztery sekcje i mały pokój inkubacyjny... - mruknęła z jedzeniem w buzi, za co pewnie matka Sorokina urwałaby jej głowę. Na całe szczęście nie było jej nigdzie w pobliżu!
Jasmin Vasilchenko
Jasmin Vasilchenko
Kijów, Ukraina
27 lat
błękitna
neutralny
cygan, grajek, wróżbita, czasem pan na włości
https://petersburg.forum.st/t1279-jasmin-vasilchenko#5187https://petersburg.forum.st/t1286-jasmin-vasilchenkohttps://petersburg.forum.st/t1285-bania-u-cyganahttps://petersburg.forum.st/t1287-dumka#5276

Czw 11 Sty 2018, 21:57
- Na pewno – zapewnia, ale uśmiech, który wcześniej obejmował całą twarz Jaśmina, od niebieskich oczu w których płonęły radosne iskierki i które otoczone były siecią kurzych łapek, po usta wykrzywione w wprost nielegalny sposób, nawet włosy rozwichrzone przez wiatr, zdawały się chować pomiędzy kosmykami cichy śmiech. Kiedy jednak usta jego niechętnie otwierają się by powiedzieć te dwa słowa, na chwilę cała radość znika, usta nadal wykrzywione w wymuszonym uśmiechu, ale reszta twarzy zdaje się walczyć sama ze sobą.
Przykro mi kochana kuzynko zdają się przez chwilę mówić niezapominajkowe ślepia, ale nie będzie mi Sorokin bratem. Może to głupie, może dziecinne, ale krew nie zapomina, ona pamięta, a tomy spisanych wizji, zalegające w piwnicach rodowego dworu, tylko przypominały, że Sorokinom ufać nie można i trzeba ich trzymać zawsze w bezpiecznym zasięgu wzroku.
Przez jedną krótką chwilę, kiedy twarz kuzynki skupiona jest na rozpakowywaniu drobnych podarków, Jasmin pozwala sobie na chwilę żalu. Gdyby to od niego zależało, nigdy nie zgodziłby się na ten mariaż, nigdy. Było tylu lepszych kandydatów młody Bregović albo Vankeev. Dlaczego więc Sorokin? Wuju, czy ty Boga w sercu nie masz albo pamięć twa krótka, jak możesz tak łatwo zapomnieć?
Kiedy ich oczu znowu się spotkają, z twarzy wszystko znika, tak jakby nigdy się tam nie pojawiło, znowu Jasiek się uśmiecha i z wdzięcznością przyjmuje kawałek matczynego placka. Razem z plackiem, przyniosła mu też nienajlepsze wieści, to jednak kwestia na zupełnie inny odcinek, teraz był tu i tylko to się liczyło.
- Nie jedz tak szybko, bo się jeszcze udławisz. – Śmieje się szczęśliwy, że przynajmniej na pierwszy rzut oka, jego drobne upominki przyniosły oczekiwany skutek. Sam wgryza się w swój kawałek smakołyka. Kiedy słyszy o ptaszarni budowanej dla niej przez Endara, szybko bierze kolejny gryz, żeby zasłonić usta, które mimowolnie układają się w grymas niechęci.
- Wspaniale, wymyśliłaś już jakie ptaki będziesz hodować? W Indiach widziałem takie śmieszne kolorowe kury, które skakały jak odbijające się piłeczki kauczukowe i powtarzały ostatnie usłyszane słowo. Strasznie denerwujące, ale miały w sobie coś interesującego. – Przez chwilę robi zamyśloną minę, bo coś mu się z tą ptaszarnią kojarzyło, chyba kiedyś musiała mu o tym mówić, w którymś kościele dzwoniło, ale chwilę jeszcze zajmie ustalenie, w którym.
Śmieje się głośno, kiedy dziewczyna z pełną buzią zaczyna mu opowiadać o kolejnych planach dotyczących wymarzonego miejsca. Gdzie były takie dziewczyny w Petersburgu? Wśród arystokracji, wszystkie panie miały wciśnięty kij głęboko w pośladki, a te które uniknęły tego okrutnego losu były już albo zajęte albo na tyle zakochane w swojej wolności, że nie dawało się im nic przedstawić w logiczny sposób.
- Zaprowadzisz mnie do niej, pragnę zobaczyć co to będzie za cudo.
Adela Sorokina
Adela Sorokina
Białe Ogrody 57diXnC
Nowy Meksyk, USA
22 lata
błękitna
neutralny
żona
https://petersburg.forum.st/t1148-awendele-kiwidinok-sorokinahttps://petersburg.forum.st/t1188-awendela-kiwidinok-sorokina#4690https://petersburg.forum.st/t1189-caracara#4691

Nie 14 Sty 2018, 12:28
O słodka naiwności, jak łatwo żyć w niewiedzy, jak prosto jest spojrzeć ponad animozjami rodowymi, rodzinnymi, jak bez wysiłku przychodziło to Awendele, obcej na słowiańskiej ziemi ale i obcej w tutejszym sposobie rozumowania świata. Była bardzo przeciwna podziałom społecznym, kulturowym, osobiście uważając, że w jedności i równości zaklęte jest prawdziwe szczęście ludzkiej egzystencji. W plemionach Białych Gór ludzie dzielili się wszystkim co posiadali, od upraw po troski i miłości, dlatego pewnie nigdy nie przyjdzie jej zrozumieć zażartej niechęci między poszczególnymi rodami nawet, jeśli była ona podszyta tragicznymi historiami.
- Przepraszam. - zaśmiała się - Ciągle słaba ze mnie milady, ale pracuje nad tym. - puszcza mu oko - Umiem już tańczyć walca. - mówi takim tonem, jakby nauczyła się co najmniej robić przeszczep mózgu jedną ręką, z miną dziecka, które oznajmia, że już same wiąże trzewiki.
Przemierzając białe ogrody co chwila szturcha go by mu pokazać 'patrz, zając jeszcze w zimowej szacie' albo 'tam jest gniazdo sowy, teraz nie widać, ale jak chodziłam po drzewach to znalazłam' albo 'tu zimą przynoszą reniferom paszę' i tysiące innych niesamowicie, zdawać by się mogło po jej twarzy, istotnych szczegółów. Jaką ciekawą kalką rzeczywistości była, jak typowa gospodyni oprowadzająca gości po swoim domu, oprowadzała Jaśmina po swoich ogrodach znając ich niemal każdą tajemnicę. Na wzmiankę o kurach aż jej oczy błyszczą.
- W Indiach? Muszę się tam wybrać! - zawinęła resztę placka pieczołowicie w papier i schowała w wielką kieszeń lnianej sukienki. Chciała podzielić się z Endarem, nawet, jeśli bardzo prawdopodobnym było, że tego gestu nie doceni.
Awendele zawsze miała słabość do ptaków, mimo, że miłowała wszystkie zwierzęta to wolność duchów przestworzy była dla niej esencją sensu życia. Przez myśl jej przeszło, czy jeśli kolejnym kaprysem jaki sprzeda swojemu małżonkowi będą kauczukowe kurki z Indii to również tę zachciankę spełni i zaśmiała się lekko sama do siebie. Pewnie tak.
- Chcę stworzyć własny gatunek. - powiedziała w końcu, wskazując dłonią na drewnianą konstrukcję na wzgórzu do której spacerowym krokiem zmierzali - W Meksyku pracowałam przy hodowli magicznych wilgowronów, niezwykłe zwrotne i szybkie ptaki. Czarodzieje w tamtych stronach używali ich do przesyłania najpilniejszych informacji dosłownie w moment. - podkasała lekko sukienkę, gdy przekraczali lekko podmokłe chaszcze po drodze, bo w tym zakątku ogrodów nie było alejek i musieli się przebijać przez dziką łąkę. Całe szczęście była na bosaka- Są jednak za słabe na słowiańskie warunki pogodowe. Chciałabym je udoskonalić, może skrzyżować z rodzimym gatunkiem, dać im siłę i wytrzymałość, której meksykańskim wilgowronom niestety brakuje.
Coś było w tym symbolicznego, próbie połączenia wschodniej swinnej dzikości z syberyjską topornością, by stworzyć pisklę doskonałe.
Jasmin Vasilchenko
Jasmin Vasilchenko
Kijów, Ukraina
27 lat
błękitna
neutralny
cygan, grajek, wróżbita, czasem pan na włości
https://petersburg.forum.st/t1279-jasmin-vasilchenko#5187https://petersburg.forum.st/t1286-jasmin-vasilchenkohttps://petersburg.forum.st/t1285-bania-u-cyganahttps://petersburg.forum.st/t1287-dumka#5276

Czw 25 Sty 2018, 21:08
Świat Indian Białych Gór od zawsze jawił się w oczach jaśminowych, bajkową idyllą. Wszyscy równi, dobrzy, dzielący się ze sobą tym co mają, piękna to była wizja. Tak idealna, że powstać mogłaby jedynie w dziecięcych oczach, czy w rzeczywistości wszystko wyglądało równie kolorowo? Nie wiedział i nie chciał, przyjemnie było żyć z myślą, że takie miejsce mogło gdzieś istnieć, że na świecie było jeszcze miejsce dla raju. Trzeba było tylko znaleźć szlak, który mógłby go tam zaprowadzić.
Oni też próbowali sprowadzić idyllę swoje ziemie. Starania spełzły jednak na niczym, ich świat był niedoskonały, zły i straszny, nie było w nim miejsca dla pięknej wizji równości. Zamiast raju, powstało piekło. Czerwona krew, czerwony komunizm, czerwone czasy, straszne i nie nazbyt odległe, ciągle odbijające się w oczach czy zachowaniu, nadal śniące się po nocach. Nawet ich „lepszy” świat nie mógł się przed nimi obronić, idea „równości” rozpowszechniała się jak płomień, na wysuszonym ogniem stepie. Młodzi chłonęli ją jak gąbka, chcąc się zbuntować, pokazać swój świat, kuszeni wizją ideałów. Na szczęście to wszystko już minęło, zostały tylko gorzkie wspomnienia.
- Czy panienka zechce przyjąć me ramię? – W pas kłania się swojej damie, a kiedy ta kładzie swoją dłoń na jego, daje się jej prowadzić. Z ciekawością przygląda się otaczającemu go krajobrazowi, czuje tu spokój, który raz po raz zostaje zmącony, kiedy niebieskie oczy mimowolnie padają na przerażający twór, spoglądający na nich. Z nieopisaną wręcz radością, przyjmuje zejście z ubitego szlaku i zniknięcie między pojedynczymi świerkami, uciekając przed spojrzeniem sorokińskiego dworzyszcza, które jeszcze chwilę temu zdawało się śledzić każdy ich ruch.
- Walca powiadasz? Zaraz sprawdzę czego cię nauczyli, a niech mnie rama krzywo będzie, to już ich tam wszystkich wyświęcę. – Oczy mu się śmieją, kiedy cała twarz stara się wyglądać śmiertelnie poważnie, nie udaje mu się to jednak i już po kilku krokach walca, na zielonym mchy, echo roznosi jego głos po okolicy. Taniec leśnych elfów, nie trwa jednak długo, czasu jest mało, a jeszcze tak wiele rzeczy trzeba powiedzieć, zobaczyć. Jasmin nie chce mówić tego głośno, ale do następnego spotkania w tym miejscu szybko nie dojdzie. Nie jest tu mile widziany, a i nie ciągnie go na koniec świata, do miejsca o którym nawet bóg zapomniał.
Z ciekawością słucha o przeszłości kuzynki, o czasach kiedy jej bose stopy stąpały po tak odległym gruncie, tak odmiennym od tego, który on znał. Zawsze wydawało mu się, że zobaczył już kawał świata, poznał różne zwyczaje, ludzi, zobaczył tak wiele niesamowitych rzeczy, ale zawsze coś mu umykało, ktoś znał więcej, inni byli w miejscach, które dla niego były nieosiągalne. Wyjazd Gorii do Afryki, czy życie Awendele w Meksyku i Stanach. Tyle miejsc na tym świecie czekało jeszcze, żeby stanęła na nich jego cygańska stopa.
Spogląda na wzgórze, wyłaniające się spomiędzy drzew i na drewnianą wiatę, powstającą tam. Będzie z tego miejsca piękny widok na okolicę, kiedy wszystko pokryje biały śnieg, człowiek będzie miał wrażenie, że unosi się ponad chmurami, jakby latał.
- Wspaniałe miejsce. – Mówi, zatrzymując się na chwilę i rozglądając dookoła, przygląda się temu surowemu miejscu, a jednak tak urokliwemu, wspaniałemu w swoim niedostępnym klimacie.
- Szybkość i zwrotność, nie są na tych ziemiach aż tak wymagane, zmiany zachodzą tutaj powoli, czas wlecze się nieśpiesznie w porównaniu z betonowymi miastami. – Zadumany spogląda na horyzont. Jak na miejsce, gdzie wszystko dzieje się dużo wolniej, ostatnimi czasy życie tu gwałtownie przyspieszyło. - Próbowałaś sokoły wędrowne? – Pyta, znowu koncentrując spojrzenia na zbliżającym się budynku.

Adela Sorokina
Adela Sorokina
Białe Ogrody 57diXnC
Nowy Meksyk, USA
22 lata
błękitna
neutralny
żona
https://petersburg.forum.st/t1148-awendele-kiwidinok-sorokinahttps://petersburg.forum.st/t1188-awendela-kiwidinok-sorokina#4690https://petersburg.forum.st/t1189-caracara#4691

Czw 01 Lut 2018, 18:18
Gdyby Awendele wiedziała jakim zainteresowaniem darzył Jaśmin podróże, zaraz pewnie zasugerowałaby mu wspólną wycieczkę, choć teściowie i małżonek mogliby nie znieść takiego pomysłu. Z drugiej strony na co dzień robiła tyle rzeczy, które im się nie mieściły w głowach, że dawno przestała się przejmować ich kondycją psycho-fizyczną. Zarówno do Meksyku jak i Stanów, incognito mogliby, bo na wschodzie ameryki niestety wciąż była celem - czyż nie dlatego została wydana za księcia syberyjskiej pustki? By nikt nigdy nie mógł jej już znaleźć, by nie można było zakończyć bez litości linii rodowej Białej Wody. A i ona do Indii by bardzo chciała, teraz bardziej niż kiedykolwiek skoro tam kauczukowe kurki, a już na pewno, szczególnie z Jaśminem. Nie zdawała sobie sprawy z tego, jak prawdopodobny byłby to scenariusz, gdyby zdecydowała się mu to powiedzieć, zaproponować, gdyby go za rękę złapała "Najsłodszy kuzynie, jedźmy gdzieś, wsiadajmy na Gienę i lećmy!", że wcale by się nie zapierał, a być może wręcz przeciwnie.
Dele staje obok kuzyna, podpiera się dłońmi pod boki z uśmiechem na twarzy i kiwa z ukontentowaniem głową. Tak, wybrała to miejsce konkretnie, dla ptaków myśliwskich był to wysoki punk obserwacyjny a podmokła łąka przez którą się chwilę temu przedarli jawiła się przyszłemu hodowcy jako otwarta stołówka dla jej pupili. Póki Jaśmin podziwia okolice, dziewczyna podbiega dziarsko do żebrowania wskazującego rozkład pomieszczeń jak ir ozmiar całego budynku. Nie chciała wielkiej stodoły, tylko swoją ptaszarnię, fakt jednak faktem, że żadne z Sorokinów nie cierpiało na przesadną skromność gestów, szczególnie tych, którymi obdarowywali członków rodziny. Wszystko szło zgodnie z planem, już nawet zaczęła adresować koperty do kilku znamienitych hodowli w północnej części Azji i Europy by nawiązać stałą współpracę. Tu będą grzędy, tu gniazda, tu przestrzeń wolnych lotów a tu pokoik na papużki. Odwróciła się spojrzeć przez ramię na swojego gościa akurat w momencie w którym zdecydował się skierować w stronę budynku.
- Sokoły wędrowne? - wytarła dłonie o sukienkę, bo przecież już się umorusała wilgotnym, omszałym drewnem - Nie. Ale spróbuję. Dlaczego słowiańscy czarodzieje używają orłów, a anglosasi preferują sowy? Sowy przecież są niesamowicie głupie. - przekrzywiła głowę, jakby Jaś miał znać odpowiedź na każde pytanie.
Uśmiechnęła się szeroko, tak łatwo nawiązali kontakt już od pierwszego dnia znajomości, nawet mimo tego, że urodziła się i wychowała daleko. Rodzina Vasilchenko przywitała ją z otwartymi ramionami, była jedną z nich nawet choćby dlatego, że płynęła w jej żyłach cygańska krew. Nigdy nie dał jej odczuć, żeby była obca, nigdy nie wytykał nieumiejętności posługiwania się rosyjskim, nigdy nie spoglądał krzywo na żadne z potknięć i pomysłów - brakowało jej tego tutaj, w Irkucku.
- Jaśmin, przeprowadź się tu. - powiedziała błyskając oczami jak chochlik - Czasem... Czasem czuję się... - no dalej, Dele, wykrztuś to, nikomu się jeszcze nie zwierzałaś z tego jak się czujesz - ... samotna.
Jasmin Vasilchenko
Jasmin Vasilchenko
Kijów, Ukraina
27 lat
błękitna
neutralny
cygan, grajek, wróżbita, czasem pan na włości
https://petersburg.forum.st/t1279-jasmin-vasilchenko#5187https://petersburg.forum.st/t1286-jasmin-vasilchenkohttps://petersburg.forum.st/t1285-bania-u-cyganahttps://petersburg.forum.st/t1287-dumka#5276

Czw 15 Lut 2018, 16:18
Jedno słowo, jedna szalona myśl i już by ich tam nie było. Zimny, północny wiatr rozwiewałby im włosy, a śmiech zakłócał syberyjski spokój, kiedy skrzydła Gieni wznosiłyby ich z każdym machnięciem coraz wyżej, ku wspaniałej przygodzie, ku nieznanemu. Nikt ich jednak nie chce wypowiedzieć, giną więc w natłoku innych spraw, tego co wypada, co jest w dobrym guście. Czy byłbyś na tyle pyszny i głupi cyganie, by porwać Awendel i zabrać ją w podróż? Uciec z tego zimnego więzienia i zapuścić się w nieznane i nieprzychylne strony, narażając was na gniew całego świata? Pewnie tak, niemądre z ciebie stworzenie, za nic mające zdanie innych. Tym razem jednak się powstrzymujesz, nie proponujesz jej ucieczki, widzisz wszak jej roziskrzone z radości oczy, kiedy opowiada o swojej ptaszarni o nadziejach, które ma z nią związane. Nie wiesz tego na sto procent, ale coś ci mówi, że taka ucieczka nie odbiłaby się korzystnie na jej wspaniałym marzeniu.
Jasmin odwraca spojrzenie od wspaniałych roztaczających się przed nim przestrzeni, od majaczącego w oddali horyzontu, po czym podchodzi do kuzynki. Budynek, który się przed nim maluje zdaje się być mocno przytłaczający jak na swoje założenie. Jak wszystko co widzi od przybycia na obce sorokińskie włości, wszystko zdaje się tu być do przerysowania duże i okazałe, jakby chciało wszystkim pokazać, że potrafi. Mimowolnie na tą myśl przewraca oczami, prawdopodobnie ich wolnostojki też mają rozmiary małych pałacyków, a jak kopią dziurę w ziemi to od razu do samego jej centrum albo ameryki, bo kto Sorokinowi zabroni.
- Anglicy też, ale nie mówimy im tego za głośno, żeby nie zachwiać ich delikatnego ego. – Śmieje się Vasilchenko, a na w okolicach oczu pojawiają mu się delikatne kurze łapki. - Tak się jakoś przyjęło, orłami chcieliśmy pokazać swoją potęgę i wyższość. Słabsze ptaki po za tym jak sama zauważyłaś mają problemy by przekazywać listy przy tak ogromnych odległościach. – Rozgląda się po powstającym pomieszczeniu, a oczyma wyobraźni próbuje sobie wyimaginować opisywane przez kuzyneczkę obrazki. Z przyjemnością odwiedzi to miejsce, kiedy będzie kipieć kolorowym inwentarzem.
Kiedy ciszę miedzy nimi przerywa jej prośba o jego przeprowadzkę, przez chwilę musi zbierać swoją szczękę z podłogi. Mógł się spodziewać wielu propozycji : Jaśmin zabijmy Edara, ucieknijmy i zacznijmy tańczyć w kabarecie, przebierzmy się za foki i dołączmy do jakiegoś objazdowego cyrku, były to propozycje szalone, ale na każdą z nich jego odpowiedź po krótkim zastanowieniu albo bez niego odpowiadałaby tak. Prośba by zamieszkał tu mogła być tylko jedna.
- Przykro mi, ale nie. – A kiedy słyszy, że dziewczyna czuje się samotna wzdycha ciężko, dlaczego pozwolił ją tu zamknąć, dlaczego? Podchodzi do małej Indianki i mocno ją przytula. - Wybacz mi Słonce dni moich, ale to nie jest miejsce dla mnie. Prawdopodobnie po dwóch dniach, twoja nowa rodzina wysłałaby do Kijowa moją głowę nadzianą na pikę. Nie chce wywoływać wojny, a przynajmniej nie z tak oczywistej mojej winy. Promyczku, jeżeli jest ci źle, czujesz się samotna to wezwij mnie, a ja step przemierzę i świat podpalę byś chociaż na chwilę się uśmiechnęła. – Roztrzepuje jej krótkie włosy dłonią i jeszcze raz mocno ściska drobną kuzyneczkę. - Niedługo prawdopodobnie skończą się moje podróże i osiądę, ojciec szykuje mi kolejną żoneczkę, wtedy jednak kiedy tylko będziesz miała ochotę będziesz mogła mnie odwiedzić. Co ty na to? Sprawdzisz czy kobieta, która mi szykują jest dobra? – Wszyscy jechali na jednym wózku, chociaż mówiło się, że mężczyzna ma lepiej, może przecież po prostu zniknąć? Jednak ilość swoich ucieczek, miał chyba już wykorzystaną na resztę życia.
Sponsored content


Skocz do: