Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czw 28 Gru 2017, 15:36
Kuchnia

Jest niewielka, ale jasna i pełna mugolskich sprzętów. Na większości wolnych powierzchni stół i blatów stoją kubki po herbacie i puszki po piwie (ostatnio tylko imbirowym, bez alkoholu). Jest tam stół z miejscem na dwie osoby i niewielka wysepka z kuchenką i półką na garnki, przy której można usiąść jak w barze na wysokich stołkach.

Irina Landau
Irina Landau
Kuchnia Tumblr_om2lasOrAN1w33ey9o1_500
Baku, Azerbejdżan
27 lat
czysta
neutralny
she's so lucky, she's a star
https://petersburg.forum.st/t1492-irina-landau-oneginahttps://petersburg.forum.st/t1495-irina-landau-onegin#7722https://petersburg.forum.st/t1496-now-you-see-me#7723

Sro 24 Sty 2018, 20:55
27.05.1999

Prosto z planu nagraniowego tego głupiego serialu dla nastolatków o tym jak wychować sobie smoczątko, po raz kolejny w tym miesiącu zniknęła bez słowa deportując się dwa kroki za tylnymi drzwiami wyjściowymi budynku nagraniowego. Do mieszkania Iordanou wchodzi jak do siebie, nie dlatego, że tak często tu bywała. Bardziej dlatego, że taki już miała okropnie niewychowany styl życia. W wielkim futrze z jakiegoś zagrożonego gatunku, tfu, Irina, wstydziłabyś się, emanująca czystym glamem, w jednym ręku trzymała butelkę Moët'a, a w drugim... plastikową reklamówkę. I kiedy tylko drzwi się zamknęły to jakby ktoś reflektory wyłączył, zgarbiła się, z nóg zdjęła te absurdalnie wysokie szpilki, z ramion z niemal obrzydzeniem strząsnęła futro gdzieś w kąt przedsionka.
- Olenaa! - zawołała rozpinając dwa guziki wąskich, ciasnych skórzanych spodni z wysokim stanem, które zdawały się wyciskać jej jelita do jamy brzusznej.
O ciąży Oleny dowiedziała się dwie, może trzy chwile temu. Wpierw jakoś to do niej nie dotarło, jak większość plotek przewijających się przez ich branżę rzadko kiedy zatrzymywała się przy którejś na dłużej, ale Ruslan powiedział jej, że to prawda, a ten wiedział wszystko. Zawsze. Taka byłą jego praca i życiowa pasja, bardzo niebezpieczna dla wszystkich, z nim włącznie. Co zrobiła więc Irina? Jak piorun umknęła przed kolejną sesją nagraniową, wybrała najpiękniejsze dziecięce skarpetki i kubraczek, butelkę szampana ze sklepu obok - to bardzo dobry chwyt marketingowy mieć sklep z wyposażeniem dziecięcym tuż obok planety alkoholi - i w mrugnięcie oka była na miejscu.
- Olena? - postawiła butelkę na blacie, oglądając się do salonu, czy znów zasiadła w swoim tronie? Wyłaź stamtąd, gdziekolwiek jesteś. Chyba, że... może ma nudności?
Skąd ta ekscytacja w Landau, trudno powiedzieć. Dzieci miały tą w sobie niezwykłą zależność, że bez względu na jej samopoczucie czy zmęczenie reagowała na nie bardzo pozytywnie. Zawsze. Z dziećmi wizażystek spędzała więcej czasu niż z wszystkimi fotografami i designerami na planach zdjęciowych, z wnuczką gosposi Grażyny mogłaby cały czas rozprawiać o tym co jest mocarniejsze, megalodon czy smok ziejący ogniem i dlaczego, z Leo przecież zbudowali zimą najfajniejszego bałwana w historii. Tak przynajmniej powiedział Ernest.
Irina miała słabość do dzieci, ich niewinność i szczerość były jak diamenty w świecie w którym obracała się na co dzień. Chwila w której mogła przestać myśleć, analizować, grać i wyglądać perfekcyjnie, tylko wydymać policzki do jakiegoś małego glutka i budować magiczną kolejkę byłą najcenniejszą ze wszystkich. Chciała najbardziej na świecie, najszczerzej pogratulować przyjaciółce tego stanu, tej możliwości i przyszłości jaka się przed nią z dzieciaczkiem słała, niestety, widząc minę wchodzącej do kuchni Oleny, jakby straciła rezon.
Olena Iordanou
Olena Iordanou
Kuchnia Ooa8sKr
Mariupol, Ukraina
30 lat
brudna
neutralny
w zawieszeniu
https://petersburg.forum.st/t1362-olena-iordanou#6214https://petersburg.forum.st/t1425-olena-iordanouhttps://petersburg.forum.st/t1363-w-dzisiejszym-programie#6222https://petersburg.forum.st/t1426-listy-oleny

Sro 24 Sty 2018, 21:28
Jestem przecież, czego krzyczysz. Zawsze tu jestem, przyrosłam do fotela, dosłownie tylko przed chwilą musiałam znowu się oderwać. Fizjologia, którą jeszcze niedawno ignorować było tak łatwo prowadzi ze mną teraz otwartą wojnę, a zalatujące tworzywem sztucznym uśmiechy-maski uzdrowicielki podczas ostatniej kontroli nie pozostawiały żadnej wątpliwości co do tego, że będzie tylko gorzej.
Instynkt samozachowawczy po latach wygłuszania szwankuje jak trzydziestoletnia lokówka (strach włączyć przez ten smród nadpalonych włosów, wylądowałabym jak nic z głową w muszli klozetowej po zaledwie jednym łyku powietrza zaprawionego tą paskudną wonią), ledwie słyszę przekręcający się w drzwiach klucz i skrzypienie otwieranych drzwi. Powinnam je naoliwić, ale tak rzadko otwieram je ostatnio, wychodzę właściwie tylko do pracy najwyżej trzy razy w tygodniu, wcale mi nie przeszkadza ten pisk.
- Tu jestem, już. – rzucam do ciebie, nie tak trudno namierzyć się nawzajem w tym cokolwiek małym mieszkaniu, ale zanim jeszcze spojrzę na ciebie, zaglądam w kąt zaszczycony twoim płaszczem. Piękne masz to futro, nowe? Powiedz, jak to robisz, że nawet kiedy się tak dobrze wie, że telewizyjny blichtr to blaga, tak łatwo jest ci zazdrościć? Nigdy tam nie pasowałam, im dłużej pracuję dla stacji, tym bardziej przekonuję się, że wypróbowali na mnie, czy sprawdzi się zasada kontrastu. Nawet kiedy przed nagraniem pracuje nad moim wyglądem cały sztab profesjonalistów, widać, że to przebranie, a moją prawdziwą skórą są powyciągane dresy i koszulka z przedrukowaną na białą bawełnę okładką któregoś z albumów Marillion. Ty z kolei to zupełnie co innego – jesteś w obu wydaniach bardzo wiarygodna, trzeba przyznać.
Żałowałabym każdej chwili spędzonej w pracy, gdyby nie ty. I masz teraz zadanie do wykonania w ciągu najbliższych pięciu lat naszej znajomości – wyciągnąć ze mnie to wyznanie na głos. Tam jeszcze nie wiedzą, nie wszyscy. Osoby, przy których coś mi się wymsknęło można policzyć na palcach jednej ręki, a mimo to mogę już chyba uznać, że żadne oficjalne zawiadomienie o mojej ciąży i ewentualności wzięcia urlopu w niedalekiej przyszłości nie jest konieczne – wszyscy wiedzą. Plotki to w końcu ich specjalność, ty też musiałaś jakąś posłyszeć, bo – cholera jasna, psia mać, w dupę jeża – ja przecież ci nie powiedziałam.
Stojąc bezradnie w progu kuchni wysiliłam się na uśmiech. I wzruszam ramionami, jeden, dwa kroki w twoim kierunku, dopiero teraz widzę, co wzięłaś ze sobą.
To potwornie zabawne, że istnieje między nami to dziwne zagięcie w przestrzeni i czasie, kiedy stojąc tak naprzeciwko siebie mogłybyśmy chcieć bez zastanowienia zamienić się miejscami.
- Wybacz. – kilka dni temu, najwyżej dwa, a może nawet wczoraj, nie mogłam nawet do lustra tego powiedzieć, najprostsze i pierwsze z słów, jakich się uczymy w życiu nie chciało przejść mi przez gardło. – Jakoś… nie mogłam ci jeszcze powiedzieć.
Irina Landau
Irina Landau
Kuchnia Tumblr_om2lasOrAN1w33ey9o1_500
Baku, Azerbejdżan
27 lat
czysta
neutralny
she's so lucky, she's a star
https://petersburg.forum.st/t1492-irina-landau-oneginahttps://petersburg.forum.st/t1495-irina-landau-onegin#7722https://petersburg.forum.st/t1496-now-you-see-me#7723

Sro 24 Sty 2018, 21:55
Stoi Irina, palcami w blat stuka niecierpliwie, mimo, że gospodyni weszła już do pomieszczenia to i tak brwi podnosi jeszcze wyżej, pytająco, głowę wyciągając na tej niekończącej się żyrafiej szyi w jej stronę, oczami wywracając. Wybacz. Jakoś nie mogła jej jeszcze powiedzieć. Cmoknięcie z ust Landau wyrywa się tak głośne, że z pewnością dotarło uszu sąsiadów, rozkłada już ręce bezradnie, co Ty bredzisz Olena, ma wypisane na twarzy i zaraz chwyta te wąskie ramiona Ukrainki by ją oszczędnie, ale ciepło przytulić.
- Nie wiem czy jestem bardziej obrażona, czy zachwycona. - rzuca siadając na jednym z krzeseł. W takiej małej kuchni, na bosaka, nawet mimo ekscentrycznego tapiru i makijażu full-on, bliżej jej było do gasnącej gwiazdki disco-polo z tymi rozpiętymi gaciami niż rzeczywiście postaci jej formatu, tylko ten Moet, ten nienaganny manicure (zawsze wytykała Olenie ten okropny pomarańcz), sposób w jaki robiła miny, wyuczony jak u robota, całe życie na wybiegu.
- No, to teraz mi powiedz. - mówi przywołując różdżką dwie szklanki i zabierając się za odkorkowywanie butelki- Ja nie mogę się o takich rzeczach dowiadywać od Ruslana, Lenka. - wydyma pretensjonalnie usta zrywając z szyjki etykietkę.
O wszystkim dowiadywała się od tego cholernego Azera. Wyjęta z życia, trzymana w złotej klatce, słowik, do którego nic nie dociera. Chociaż ta cholerna Iordanou mogła tę zależność złamać, szczególnie, że chodziło o tak wspaniałe nowiny!
Pokonawszy korek spojrzała na Olenę i mogłaby przysiąc, że to nie jest żadna wspaniała nowina, widziałą przecież ten koślawy, wymuszony uśmiech a aktorka z Irordanou była wcale nie taka dobra jakby mogło się zdawać. Zresztą, ludziom generalnie nie łatwo jest umiejętnie ukryć emocje, wszystko widać w oczach. Przechyliła głowę wzdychając lekko i marszcząc ponownie brwi. Tak. Ile ona by dała, by na dni kilka wejść w skórę tej tu, obrzydzonej zapachami, wojującej z własnym pęcherzem, ile ona dałaby, żeby móc mieć, albo spróbować chociaż mieć, a nawet jeśli nie mieć to żyć życiem w którym takie wypadki mogą się zdarzyć, życiem w którym można się zastanowić czy ten poronny zażyć czy nie. Landau nie dostałaby tyle przestrzeni.
- Ale kto. - zagaja w końcu, nalewając do szklanek, choć nie była pewna, czy obie były czyste. Tak tak w ciąży trzeba ograniczać alkohol ale szklanka szampana jeszcze żadnemu dziecku nie przyprawiła kurzego płucka ani jednogonii. Patrzy więc pytająco na swoją przyjaciółkę, no kto, byli chłopcy w jej towarzystwie, widziała przecież, niektórym nawet zdarzało się pojawić więcej niż raz w jej towarzystwie, jednego z nich chyba nawet pamiętała imię. Był to Peter? Może Pavel, ale chyba Peter. Ładny chłopina, blondyn, chyba obcokrajowiec, mogąc wybierać to całkiem rozsądne wybrać ładne geny - choć trochę przedmiotowe. Tylko czy w rzeczywistości Andromedy przedmiotowość stanowiła jakąś czułą strunę? Od wielu, wielu lat nie.
- Jak się czujesz? - pełne troski pytanie, które zapewne słyszała teraz na każdym kroku od każdej osoby na swojej drodze świadomej jej stanu. Jak się czujesz? Potrzeba Ci czegoś? Może usiądziesz? Jakby ciąża nagle czyniła kobietę niepełnosprawną.
Olena Iordanou
Olena Iordanou
Kuchnia Ooa8sKr
Mariupol, Ukraina
30 lat
brudna
neutralny
w zawieszeniu
https://petersburg.forum.st/t1362-olena-iordanou#6214https://petersburg.forum.st/t1425-olena-iordanouhttps://petersburg.forum.st/t1363-w-dzisiejszym-programie#6222https://petersburg.forum.st/t1426-listy-oleny

Sro 24 Sty 2018, 22:28
Będą się zastanawiać, co to było. To cmoknięcie, wiesz. Coś spadło, zaklinowało się w rurze? Zbiłam szklankę, a może zdarzyło mi się kichnąć. Sąsiedzi chcą wiedzieć bardzo dużo, jak tylko będzie widać brzuch zaraz zaczną przeskakiwać jeden przez drugiego z gratulacjami i solidną porcją ojojania, jak to dziecko nagle, skoro nie widzieli nawet, żebym chłopaka kiedyś do domu przyprowadziła.
Każdy prędzej czy później chociaż przez chwilę znajdzie się na świeczniku, różnią się one tylko rozmiarem. Zobacz tylko, dwie lśniące zwodniczym blaskiem cyrkonii gwiazdki, z ulgą wdycham zapach lakieru do włosów, twoja gwiazdorska blond szopa łaskocze mnie w nos i już po tym krótkim uścisku zaczynam patrzeć na ciebie z uśmiechem.
- Co ci będę teraz mówić, jak już wiesz, że jestem w ciąży. – no masz, padły trzy słowa z rodzaju tych, na jakie niektórzy całe życie czekają. – Trudno mi było w ogóle to zaakceptować, miejże litość. Wyobrażasz sobie: ja z dzieckiem? – załamałam ręce. Nie patrz, ten okropny pomarańcz zaczął już odłazić, poodłamywał się z końców paznokci, wygląda jeszcze gorzej. Gdybym wiedziała, że przyjdziesz, może chociaż tym bym się zajęła, skoro na te ważne rzeczy, jak na przykład porządek w domu, nie ma już nadziei.
- A Ruslana musisz lepiej pilnować. I opieprzyć, że się interesuje tym, co nie ma. – pewnie nie mam racji, twój cholerny Azer jak najbardziej powinien wiedzieć o mnie całkiem sporo, jeśli jesteśmy tak blisko, a tobie nadal tyle nie wolno.
W ceremoniał otwierania szampana wpatrywałam się jak urzeczona. Naturalnym odruchem, jak u normalnych ludzi, było pragnienie zachlania się w trupa, kiedy się dowiedziałam. Może gdybym to zrobiła nieporadne jeszcze komórki zagnieżdżone gdzieś w środku mnie przestałyby się dzielić i zamiast dziecka byłoby tylko niewielkie spóźnienie, mała plama. Ale coś, może, zapewne były to powtarzane przynajmniej trzydziestokrotnie zalecenie lekarza, by nie pić pod żadnym pozorem, mnie tknęło i odsiaduję już siódmy tydzień wyroku dziewięciu miesięcy pozbawienia alkoholu.
Wzruszam ramionami raz jeszcze, w końcu to nie byłoby nic dziwnego, nie? A przecież wiem, że to ani Peter, ani Pavel, ja zresztą w ogóle takich nie pamiętam, skąd ty ich wytrzasnęłaś, Irinko kochanie. Może dlatego nie powiedziałam tobie, bo znacznie ciężej niż się spodziewałam przyszło mi powiedzenie jemu.
- Albert. – szczęśliwie obyło się bez przedbiegów, nie musisz najpierw wysłuchiwać, że to „a, taki jeden”, albo „e, nie znasz go na pewno”, tylko też już wiesz, tak samo jak ja, nadrabiam za spóźnienie, za które wciąż możesz się jeszcze obrazić. – Może go pamiętasz, przyszedł ze mną na jedną czy dwie imprezy w marcu, na początku kwietnia? Bardzo wysoki, w okularach.
I nie wiem, jak się z tym czuję. Pojęcia nie mam, jakie geny przekazał temu dziecku, tego chyba nie da się tak od razu wiedzieć, jeśli w ogóle, a ja znam go tyle, co nic. Jak się czuję ze sobą natomiast wiem doskonale, pomstuję na to codziennie.
- Źle. – odpowiadam bez ogródek, siadając przy tobie i odsuwając od siebie szklankę z szampanem. Nie powinnam, twój głos byłby jedynym przeciw wielu, a zresztą na razie nie uważam, by było co świętować. – Jestem zmęczona, wiecznie chce mi się rzygać, z łazienki mogłabym równie dobrze nie wychodzić. Cud życia.
Irina Landau
Irina Landau
Kuchnia Tumblr_om2lasOrAN1w33ey9o1_500
Baku, Azerbejdżan
27 lat
czysta
neutralny
she's so lucky, she's a star
https://petersburg.forum.st/t1492-irina-landau-oneginahttps://petersburg.forum.st/t1495-irina-landau-onegin#7722https://petersburg.forum.st/t1496-now-you-see-me#7723

Sro 24 Sty 2018, 22:58
Teatralny klekot językiem o podniebienie Irina podsłuchała od egzotycznych drag queens w stanach szybko robiąc z tego śmieszną branżową nowinkę w słowiańskich stronach. Tyle, że akurat tutejsi sąsiedzi to chyba średnio z branżowymi nowinkami, chwała im w sumie za to.
- No super sprawa, czego chcesz. - krzywi się lekko słysząc ten niepocieszony ton. Jak można, w ogóle, odepchnąć od siebie taką możliwość, jak można nie znaleźć w tej sytuacji takiego szczęścia jakie się w Landau budziło na samą myśl. Wyciąga zaraz z reklamówki śpioszek i papcie, w gąski, ładne, seledynowo-zielone, bo przecież nie wiadomo czy to chłopczyk będzie czy dziewczynka. Gdyby można było wybierać, Irina życzyłaby jej chłopca. Patrząc z perspektywy czasu miała teorie jakoby mężczyźni mieli generalnie łatwiej w życiu.
- Weź i pilnuj go. Albo opieprz. - unosi nieznacznie brwi - Jeżeli myślisz, że jakakolwiek informacja się przed nim ukryje to jesteś niepoważna... - mówi to, ale bez przekonania. Coś jest na rzeczy, na chwile te oczy wpatrzone zazwyczaj twardo w same kropki źrenic rozmówcy umknęły gdzieś w bok, ale tylko na chwilę. Może tego nie zauważyła w ferworze całych odwiedzin.
Kiwa głową, pociągając łyk ze szklanki, nie szczędząc wymownego spojrzenia pełnego wyrzutu na tę pogardę szampanem - to pewnie dlatego, że szklanka była brudna, tak. Rozsiada się wygodniej w zamyśleniu, Albert, wysoki w okularach, marszczy brwi.
- Hmm... ale taki... na prawdę bardzo wysoki? - był taki dryblas, cichy, inny od reszty panów na tego typu imprezach. Miał jasne oczy wilka i niewiele mówił- Wydawał się całkiem ciepły. Kiedy ślub? - tradycyjne wychowanie jednak robi swoje, Irina światowy człowiek ale pewne utarte schematy zakodowane w głowie pozostają na całe życie i wypadają z ust bez większego zastanowienia. Bo jakby się zastanowić, to ślub do niczego nie jest potrzebny, a po prawdzie o ile z ciąży Oleny ucieszyła się jak głupia, to chyby się dowiedziała, że ta się za mąż wydaje, pewnie ton rozmowy byłby zupełnie inny. Landau spróbowała ślubu. Nic dobrego z tego nie wyszło.
Uśmiechnęła się ciepło na to szczere wyznanie. To takie ciekawe z pierwszej ręki zasłyszeć jak to jest i jak wygląda bycie ciężarną. Cud życia.
- To może ja też jestem w ciąży? - śmieje się pociągając ze szklanki zdrowy łyk- Zmęczona - check. Rzygać - check. Bieganie do kibla - check. - dolała sobie hojnie, wyraźnie chcąc spłukać z ust gorycz tego nieśmiesznego żartu. Z pewnością w ciąży nie była, za to powinna rozważyć ograniczenie spożycia różnych substancji i regularny tryb snu. Tylko, że nie zamierzała ich rozważać - nie miała na takie dywagacje ani czasu ani ochoty.
- Cud życia... - powiedziała ciszej, kiedy skończyła już zaśmiewać się ze swojego żenującego komentarza. Cud życia, jakie piękne połączenie słów. Echo przewlekłej depresji kładącej się cieniem na to pełne świateł blichtru i diamentów życie celebrytki powracało w takich chwilach z pytaniem, na co komu to życie. Czy warto kolejną małą, niewinną istotę wciągać na ten świat co by z tymi samymi borykała się problemami? Jaki jest procent prawdopodobieństwa, że akurat mały Olenek będzie szczęściarzem, jak pączek w maśle, skoro nim nawet stał się człowiekiem jego rodzicielka wydawała się mieć wątpliwości co do sensu jego istnienia.
- Jaki masz plan..? - zapytała dla pewności, chcąc z tym depresyjnym cieniem wygrać potyczkę, że nie, że jednak jest nadzieja, że to będzie tylko miłość i szczęście, nie poronne eliksiry i jeszcze głębsze zaburzenia wychwytu zwrotnego serotoniny.
Olena Iordanou
Olena Iordanou
Kuchnia Ooa8sKr
Mariupol, Ukraina
30 lat
brudna
neutralny
w zawieszeniu
https://petersburg.forum.st/t1362-olena-iordanou#6214https://petersburg.forum.st/t1425-olena-iordanouhttps://petersburg.forum.st/t1363-w-dzisiejszym-programie#6222https://petersburg.forum.st/t1426-listy-oleny

Sro 31 Sty 2018, 01:04
- Sugerujesz, że jestem niewdzięczna. – podsumowuję bez wyrzutu, nawet bez pewności, o co ci właściwie chodzi. Znamy się w zasadzie krótko, a ty twarzy masz na pęczki, nawet przyjaciołom zdarza się z rozpędu pokazywać nie tę, co zwykle. – Jestem, naprawdę. Są śliczne. Boję się po prostu. – obracam w dłoniach twoje ostrożne przedwczesne podarki, uśmiecham się do tych gąsek już zupełnie bez przekąsu, miękko i równie ostrożnie. Jest kilka rzeczy, do których może mogłabym się już przyznać, ale wiesz, jak to jest.
- Co, masz ostatnio coś do ukrycia i dlatego tak ci przeszkadza jego dociekliwość? – też ośmielę się coś zasugerować, wysunąć zuchwały domysł na wypadek, gdybyś chciała się wygadać. Czasami jest w świecie dość równowagi na nas obie, kiedy jedna uparcie chce milczeć, to druga akurat ma coś do powiedzenia. Dzisiaj milczę ja, więc się nie krępuj. Jestem przecież tchórzem, o wiele bardziej niż ty, a tobie na dodatek akurat przypadło w udziale oglądanie mnie, kiedy nie zgrywam chojraka, a cięty język odpoczywa i wcale mu nigdzie niespieszno. Wypatrywałam czujnie chwili, w której dasz mi pretekst do zmiany tematu i stokrotne dzięki za ten ułamek sekundy za długo zawieszania wzroku na wszystkim poza mną.
- Żadnego ślubu nie będzie. – wysoki, ciepły, niech sobie jest, jaki chce. Podejrzewam, że to zupełnie naturalne, że jestem ciekawa i że też w maleńkim stopniu chcę, żeby zupełnie po mojemu jakiś był, obmyśliłam kilka cech, które mogłyby być błogosławieństwem dla tego dziecka, gdyby dostało je od niego zamiast moich największych dziwactw. Albert jednak przede wszystkim był (jest? bywa to chyba najwłaściwsze słowo) chwilowy. To sam zastrzegł, w pierwszym zdaniu po „cześć” lojalnie ostrzegł, że nie zostanie, żadnych deklaracji nie przewiduje, ojcostwa się nie podejmie. Nie ma więc chyba o czym gadać, prawda? A jeśli jednak jeszcze jest, to chyba tylko z nim naprawdę muszę to omawiać. To smutne, fakt, o ślubie marzy każda dziewczyna, ale uznaj to może za ukłon czci w twoją stronę – nie powtórzę po prostu twojego błędu, łaskawie go nawet przedtem błędem nie nazywając.
- Plan? – powtarzam jak echo, jakbym była skałą, która bezwolnie może tylko odbijać twój głos. Czy zawsze byłam tak bierna? Wolę myślenie, że co najmniej tyle samo, ile po prostu przydarzało mi się rzeczy, robiłam sama, mój wybór, moje słowa, moje ręce i tak dalej z pozostałymi częściami jaźni i ciała. Rozglądam się po kuchni niemal panicznie, przypominam sobie, że przecież to ja wybrałam stolik, szafki i lodówkę, które tu wstawiono, jeszcze jest nadzieja. Znaczy, że kiedyś był jakiś plan, ale co teraz? – Nie mam planu poza: nie spaprać wszystkiego za szybko.
Kiedy się ma ojca lekarza, człowiek prędzej czy później dowiaduje się, że na każde zachwianie równowagi fizjologiczno-umysłowej jest jakaś nazwa, a przynajmniej mugole lubią udziwniać sobie sprawy w ten sposób. Nieliczni uzdrowiciele używali swobodnie językowych łamańców, z którymi osłuchałam się wśród niemagicznych medyków, tłumaczyli wiele spraw inaczej i nie wiadomo w końcu, kto ma rację. Nie umiałabym chyba zwątpić w wiedzę ojca, ale po samej sobie widzę, że na niektóre rzeczy nawet hybryda medycyny magiczno-mugolskiej precedensu nie zna.
Irina Landau
Irina Landau
Kuchnia Tumblr_om2lasOrAN1w33ey9o1_500
Baku, Azerbejdżan
27 lat
czysta
neutralny
she's so lucky, she's a star
https://petersburg.forum.st/t1492-irina-landau-oneginahttps://petersburg.forum.st/t1495-irina-landau-onegin#7722https://petersburg.forum.st/t1496-now-you-see-me#7723

Czw 01 Lut 2018, 20:29
Irina uśmiechnęła się dziwnie. Z wdzięcznością to było tak, że każdy miał w życiu jej swoją skalę, własny wymiernik tego co mu się należy, a co daje mu łaskawy los. Irina w łaskawy los nie wierzy, ani w to, że coś w życiu można dostać za nic, więc spektrum wdzięczności ma dość wąskie. Niejednokrotnie padało w wywiadach i rozmowach to pytanie, czy jest wdzięczna, losowi, Ruslanowi, Rosji, rodzinie, wdzięczna, wdzięczna, czy niewdzięczna. Wcale nie, wszystko trzeba w życiu sobie wyrwać, wyszarpać, z gardeł ludzie psy wszystko połkną, wszystko trzymają, każdy skrawek szczęścia i godności. Czy sugerowała, że Olena była niewdzięczna? Daleko idąca interpretacja.
- To chyba normalne. - mówi popijając szampana ze szklanki - Trochę straszne, odpowiedzialność i wszystko. Ale nie jesteś z tym sama, Lenka. - uśmiecha się zawadiacko kącikiem ust, jak to gwiazda estrady, czarująca fanów i widzów swoim luzackim stylem. Zaraz jednak wpada inna nuta do tej symfonii i ten uśmiech gdzieś blaknie na chwilę.
- Może. - wzrusza nieznacznie ramionami i poprawia usadowienie na krześle - Przecież nie przyszłam tu po to, żeby gadać o tym co ukrywam przed Ruslanem. - ucina krótko, zaraz jednak może na poczekaniu wymyślić tyle niestworzonych tajemnic godnych bycia trzymanych w ukryciu przed wszystkowiedzącym managerem.
Kiwa głową na ten ślub, z jednej strony dobrze, z drugiej trudno powiedzieć. Lubiła swojskie wesela, Iordanou na pewno miałaby jakieś bardzo przyjemne, może minimalistyczne trochę ale takie rodzinne. Może na Ukrainie? Ze wszystkich krajów słowiańskich to na Ukrainę najrzadziej się wybierała, jakby tam nic, jakby nie było tam miejsca na blichtr, gwiazdorzenie i miliony rubli. Przez myśl prześlizgnęło się jej jak gad zimne wspomnienie jej własnego ślubu, weselicha na setki osób, których nie znała ani trochę, tygrysy, lewitujący parkiet, płynne złoto zamiast szampana. Tak bardzo nie to wszystko, o czym sama marzyła dzieckiem będąc, choć marzenia od zawsze miała przecież wielkie. Dolewa szampana, który znika jej ze szklanki w niepokojącym tempie, Irina, czy to już jakiś problem z alkoholem? Może. To nie pierwszy raz. A może po prostu pić się chce a Moet jest jedyną wilgotną rzeczą do konsumpcji w zasięgu ręki poza wodą w kranie. Przygląda się przyjaciółce w milczeniu, widzi to zawieszenie, plan, czy masz plan, jaki masz plan. Łatwo o to pytać, kiedy całe życie masz ułożone od poniedziałku do niedzieli, od momentu kiedy otworzysz oczy do momentu aż je zamkniesz. Mogła podejrzewać Olenę o podobną życia rutynę i zdawała sobie sprawę, że niespodziewana ciąża raczej nie pomaga w utrzymaniu porządku życia.
- Myślę, że masz wspaniały dar czarnowidzenia, Olenka. - unosi cienkie, umalowane brwi - Wielu ludzi bardzo by się cieszyło taką sytuacją, może... - zamyśliła się wydymając lekko usta - ...może warto znaleźć w tym coś pozytywnego. Coś dobrego wyłuskać, skoro już taki cud życia, dar od losu i tak dalej.
Nie było tajemnicą, że Landau lubi dzieci, tego Olenowego bobika też lubiłaby niesamowicie mocno i szybko znalazłaby powody do zadowolenia w stanie błogosławionym. Tylko czy łatwo jest mierzyć innych swoją miarą, czy siebie miarą innych, zgadywać co ja bym zrobiła w takiej sytuacji, a czego nie.
Pochyla się lekko ku Olenie i uśmiecha.
- On... wyparł się? - ciekawska kwoka. Teraz Olena na maglu, tak zupełnie inaczej niż zazwyczaj, co.
Olena Iordanou
Olena Iordanou
Kuchnia Ooa8sKr
Mariupol, Ukraina
30 lat
brudna
neutralny
w zawieszeniu
https://petersburg.forum.st/t1362-olena-iordanou#6214https://petersburg.forum.st/t1425-olena-iordanouhttps://petersburg.forum.st/t1363-w-dzisiejszym-programie#6222https://petersburg.forum.st/t1426-listy-oleny

Sob 24 Lut 2018, 22:21
- Jak chcesz. – wymyka mi się, proszę, to w sam raz dopisać do tej niewdzięczności. Zamiast uśmiechania się i zwykłego dzięki, że przyszłaś, Irina, wszystko trzeba jak buldożer rozkopać, drążyć w ziemi nieustannie wiedziona przekonaniem, że coś się tam w głębi znajdzie, a wychodzę znowu z niczym. Więc i za co mam dziękować? Cały mizerny zapas mojej wdzięczności już się gdzieś wyczerpał, może dlatego dobrze się rozumiemy. Chociaż ja wpadam chyba z tego rozbiegu bez zatrzymania na żadnym innym etapie w nieznośne stadium kobiety pokrzywdzonej.
Nie sama jestem? A rozejrzyj się dookoła i powiedz, co widzisz. Czajnik, dwa garnki, brudny kubek i kuchenka. Moja brudna koszulka i przecież jesteś też ty, to prawda, ale butów nawet nie zdjęłaś, piękne futro porzucone w korytarzu nęci, niedługo zaprosi cię z powrotem na zewnątrz, na świeże powietrze, do świata, który musisz podbić. I pójdziesz, prawdopodobnie będę już nawet wtedy wolała, byś poszła.
Ale jesteś teraz i wybacz mi, znów jestem niewdzięczna.
- Jakoś to będzie, co? – zawsze ci to powtarzam, chociaż nic nie pomaga, nawet nie wnosi nic do rozmowy, nie można przejść dalej. Próbuję się mikro uśmiechnąć, by jakoś ci to ułatwić, ale nie dasz za wygraną, co? Skoro nie chcesz obgadać Ruslana, chyba nie ma już dla mnie nadziei. Muszę podejść do ciebie, usiąść tuż obok, wziąć łyka tego twojego Moeta, bo ile można pić kranówki, w której aż czuć kamieniem z rur, i odetchnąć. Ciężko.
- Nie można tego wykluczyć. – przytakuję, chociaż nie wiem, po co to w ogóle mówię. Mnie nie bawi, a i nie do końca uważam, że to prawda. Chcę przecież patrzeć na sprawy w jasnych barwach, próbuję ze wszystkich sił. Jest faktem, że podejmuję te próby rzadziej niż kiedyś, że teraz po prostu czekam, aż minie to, co mnie denerwuje albo w inny sposób uciska boleśnie moją egzystencję, a kiedy jest czym się cieszyć – też w końcu zaczynam czekać, aż zniknie.
- Pewnie masz rację. – wyduszam z siebie w końcu tak, jak wyduszałam myśli o macierzyństwie po pierwszej wizycie w szpitalu. Pomysły na to, jak nazwać to dziecko i wyobrażenia, jakie będzie miało oczy, a jaki nos. Hormony przecież robią swoje, jeśli nie teraz, to zaczną niedługo i zanim się obejrzysz obie będziemy w skowronkach. Decyzja o ukryciu fiolki z eliksirem poronnym głęboko w szafie i nie wypicia go już nie wzięła się przecież znikąd. Amant, z którym widziałabyś mnie na ślubnym kobiercu (oczywiście, że wesele byłoby na Ukrainie. Tradycyjne, ale z pompą, jak trzeba. Każde dziewczątko chyba ma jednak wysnuty plan na ślub idealny na tak zwaną czarną godzinę.) niby także wypowiedział się w tej sprawie, ale nie ma wątpliwości, że wybór był mój i dokonał się zanim w ogóle mu powiedziałam.
- Czy się wyparł, no. – potrząsam głową, wzruszam ramionami, zupełnie jakbym odtwarzała atak epilepsji w zwolnionym tempie. – Nie wiem, trudno powiedzieć, co zrobił. A w zasadzie nie zrobił nic, ani nie powiedział zbyt wiele.
Sponsored content


Skocz do: