Łaźnie tureckie (Z)
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pią 03 Lut 2017, 17:40
Łaźnie tureckie (Z)

Łaźnie tureckie znane są tylko nielicznym osobom. To budynek wciśnięty między stare, zapuszczone budowle, zdecydowanie niewyróżniający się swoim zewnętrznym wyglądem. Są pozostałością wpływów tureckich, które setki lat temu miały miejsce na ziemiach ruskich. W ciągu dnia komnata oświetlana jest światłem sączącym się przez wąskie, strzeliste okna, natomiast wieczorami pod sklepieniem unoszą się nieduże, wypełnione bladą poświatą kule. Najistotniejszym elementem jest sam basen w całości wykonany z czarnego marmuru. Na krótszych ścianach, ozdobionych orientalnymi wzorami, znajdują się kurki regulujące temperaturę wody, jej barwę i zapach; dłuższe pokryte są płaskorzeźbami przedstawiającymi twarze bogów. Sam basen ma długość trzydziestu metrów, szeroki jest na dwadzieścia metrów, zaś jego głębokość zmienia się w zależności od preferencji pływającej osoby. Wstęp do łaźni mają tylko czarodzieje, którzy znają hasło.

Marek Habel
Marek Habel
Praga, Czechy
29 lat
półkrwi
neutralny
łowca czarownic i magicznych stworzeń
https://petersburg.forum.st/t721-marek-habelhttps://petersburg.forum.st/t723-marek-habelhttps://petersburg.forum.st/t725-nie-ma-swietych-bez-grzesznikow#1559https://petersburg.forum.st/t724-bez#1558

Pon 18 Lut 2019, 22:26
Pierwsze tygodnie były łaskawe. Wyrzuty sumienia, uśpione adrenaliną gwałtownie szumiącą w krwiobiegu, obchodziły się z tobą w nadzwyczaj łagodny sposób, wcale nie dając znać, że towarzyszą ci jak cień, obserwując każdy twój ruch, zapamiętując każdą decyzję, każde oblicze poznaczone ulotnym śladem zaskoczenia, niezrozumienia, strachu, wściekłości – wszystkich tych emocji, które bezkształtnym, pozbawiającym przytomności zaklęciem utrwalałeś na płótnie twarzy prawie zawsze obcych ci osób. Kryzys nadszedł niespodziewanie. Był jak gwałtowne osunięcie się ziemi z brzegu urwiska, nad którym stałeś – w pierwszej chwili niczego nie poczułeś, zbyt zaskoczony zmianami otoczenia, dopiero potem z pełną świadomością uzmysławiając sobie, co się stało. Jak wiele ignorowałeś, wcale nie tak bardzo otwierając się na magiczny świat, jak myślałeś. Znajome-bezimienne twarze nie znikały systematycznie, jednak na tyle często, byś mógł dopasować to do schematu, jaki sam obierałeś.
Nie rezygnujesz z niego – nie całkiem. Jedynie częściej starasz się ignorować brak różdżek w dłoniach mijanych czarodziejów, przypisując to ich ostrożności. Częściej też myślisz o nafaszerowaniu się charłaczym zielem, którego buteleczkę coraz rzadziej zostawiasz bezpiecznie schowaną na dnie kufra, miast tego upychając ją w wewnętrznej kieszeni szaty. Zupełnie jak dzisiaj, bardzo bezsensownie, za towarzystwo dając jej starannie złożoną prośbę roszczeniowej pracownicy miejskich łaźni, byś sprowadził z powrotem do ich przybytku banniki, zanim będą zmuszeni ogłosić upadłość. Kusi cię, by im na to pozwolić, to przecież nie twoja sprawa. Nigdy nie miałeś też ochoty korzystać z publicznych basenów, zdradzając obcym ludziom każdy sekret łakomie chowany pod warstwami ubrań, czując na sobie ciekawskie, badawcze spojrzenia, których właściciele potrafiliby rozłożyć cię na atomy. Wiesz jednak, że jeśli nie ty, jeśli nie ty podejmiesz się tego zlecenia, znajdą kogoś innego, kim nie będzie targał huragan wątpliwości. Kogoś, komu bardziej niż tobie zależy na przetrwaniu magicznego świata i komu przez myśl nie przeszłoby, by likwidować nie tylko czarodziejów, ale również wszelkie czarodziejskiej istoty.
Mimochodem rzucona na ten temat sugestia, z aprobatą przyjęta przez rodzeństwo Franco, przyniosła częściową ulgę, której nie czujesz teraz, stojąc przez drzwiami do starych, tureckich łaźni, raz po raz szarpiąc za olbrzymią kołatkę. Sygnet na twoim palcu mieni się szkarłatnym blaskiem, wyraźnie dając znać, że nie pomyliłeś miejsc.
- Adkriccio! Atement! Nevidim! Nasekomoye! – Ostrożnie, raz po raz rzucane zaklęcia nie dają żadnego efektu, próbujesz jednak nieustannie, w nadziei, że wyczytane na temat łaźni informacje, mijają się z prawdą albo magia nałożona na drzwi przestała działać, uwalniając je spod przymusu chronienia wejścia hasłem. – Kurwa! – W geście ni to bezsilności, ni złości, uderzasz pięścią w drewno raz, potem drugi – bez rezultatu. Zamiast tego zaczynasz szeptać słowa poprzecinane całymi sentencjami z nadzieją, że z którymś ci się uda.
Agathe Zakharenko
Agathe Zakharenko
Czysta wódka ani honoru, ani munduru nie plami.
Odessa, Ukraina
28 lat
błękitna
za Starszyzną
łowca Batalionu Specjalnego Białej Gwardii, sierżant
https://petersburg.forum.st/t1954-echo-zakharenkohttps://petersburg.forum.st/t1956-zakharenko-ehttps://petersburg.forum.st/t1957-agathehttps://petersburg.forum.st/t1958-tsipouro

Czw 21 Lut 2019, 22:40
1, 4 - ty gnoju
2, 5 - o cos chodzi czort wie o co
3, 6 - no siemka co tam
zostawiam by wynik był jasny

Dzień tygodnia i dnia, nie do końca był jasny, ale wszystko jest do ustalenia, wszystko jest do wpojenia w późniejszych interakcjach, to proste mówienie osobom w głębokim zamyślenie, kochanie, to był wtorek i nie chcąc się zagłębiać w przeszłość wierzą ci w końcu, bo za dużo wymagałoby energii poświęcenie dojście po takim kawale czasu i zobowiązań do tego, jaki faktycznie był wtedy dzień.
Założyłam, może niesłusznie, może słusznie, że był to dzień dla Agaty wolny (tu akurat nie masz nic do dyskusji), południe, dosyć upalne (tu już możesz), w trakcie którego spacerując po uliczkach miasta i ukochanej Mahali, bo najwyraźniej nie dość jej było spędzania czasu nieopodal komisariatu, Agata kupiła sobie u okolicznej pani z budką zajebiście dużego loda waniliowego w waflu, bo był to najmniej słodki dostępny smak. Mało w niej też było dzisiaj tej Agaty Gwardzistki, bo co prawda miała na sobie żonobijkę czarną, z ukrytym pod dekoltem nieśmiertelnikiem, krótkie spodnie, spodenki w jakiś idiotyczny wzór, bo miały być z początku też dosyć military style, jednokolorowe, ale że wypiłam już półtorej butelki winka to niech będą czerwone w hm, żółte, zielone i niebieskie wieloryby, sexy as fuckkkk. Agata jak każdy szanujący się gwardzista mający kontakty w mafii i półświatku petersburskim znała oczywiście łaźnie tureckie, chociaż pewnie nigdy w nich nie była po prawdzie, skoro to lokacja zamknięta, co nie przeszkadzało jej przejść o b o k.
Akurat chwilę przed tym, nim się Marek Habel postanowił zacząć szarpać z drzwiami, uznając najwyraźniej, że skoro nie zna hasła, to spróbuje na mięśnie.
Jak już zostało ustalone dzięki kostkom, zobaczywszy Marka Agacie nie przyszło do głowy, że mógłby jej się gdzieś w głowie we wspomnieniach pojawić innych niż te łowieckie, gdzie mignęli sobie nawzajem, dzień dobry, do widzenia, nie kojarzyła póki co, bo i dlaczego miałaby, jego przechadzek z ciemnowłosą kobietą nieznajomą, chuj jej do tego, z kim się Marek na mieście prowadza.
Podeszła w końcu bliżej, dalej swojego loda konsumując, ściskając wafelka tak, że już zmiękł i trochę pewnie się reszta zaczęła topić, ale to nic. Raz tak jadłam loda na plaży w Chorwacji, ledwo mi ziom nałożył na wafla to ścierwo się już topiło, ja pierdole takie tempo lizania, że można olimpiadę wygrać.
Nie kryła się specjalnie z tym, że przyszła, ale zajęta była swoim deserem, zamiast przywitaniem, bo oparła się o mur i odezwała dopiero po parunastu sekundach, wzrok podnosząc na Marka.
- Źle to robisz. - No nie pierdol Agata.
Jednocześnie coś ją na plecach zakuło, kiedy spojrzała na niego i chociaż nie dała po sobie poznać, uderzyła w nią fala niepokoju.
Kurwa. O co chodzi?
Nieprzyjemne. Bardzo. Jak nabyty przez traumę odruch, zmrużyła w końcu brwi, na chwilę odrywając się od waniliowej, zmrożonej masy. I chciała w pierwszym odruchu zapytać. Go o coś. Ale o co? Czy się widzieli? Bez sensu.
- Źle wyglądasz Marku. Stresujesz się Salidą? - Kto się nie stresuje? Próba włamania do łaźni w celu odstresowania była dosyć logiczna, niemniej jednak, to próba włamania.
- A tak na poważnie. Znam cię i pracowaliśmy razem. Powinnam cię tu wylegitymować i spisać, a może nawet, w zależności od twojej reakcji, zaciągnąć do kwatery za próby włamania, ale powiedz mi, kamracie... - Liz liz - -... co ty tu wyrabiasz najlepszego?


Ostatnio zmieniony przez Agathe Zakharenko dnia Czw 28 Mar 2019, 01:11, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czw 21 Lut 2019, 22:40
The member 'Agathe Zakharenko' has done the following action : Kostki


'k6' : 2
Marek Habel
Marek Habel
Praga, Czechy
29 lat
półkrwi
neutralny
łowca czarownic i magicznych stworzeń
https://petersburg.forum.st/t721-marek-habelhttps://petersburg.forum.st/t723-marek-habelhttps://petersburg.forum.st/t725-nie-ma-swietych-bez-grzesznikow#1559https://petersburg.forum.st/t724-bez#1558

Czw 02 Maj 2019, 19:08
accio kostki:
parzyste - któreś słowo niezauważenie odblokowało wejście
nieparzyste - chuja tam, nie ma przejścia nadal

Goniec oddech śliwka sucha szosa drewno czaszka klejnot w koronie dzbanek stacja góra węgiel piżmo precz z kuchennym niewolnictwem paproć ruiny chrząszcz zaćmienie księżyca miętówki po drugiej stronie krem kremacja krematorium kremówka.
Słowa płyną przez ciebie, wylewają się z ciebie, topisz się w nich; w pewnym momencie zaczyna ci brakować tchu, jakbyś był w trakcie pokonywania maratońskiego dystansu. Wciąż stoisz jednak w miejscu z porozcinanymi kostkami dłoni, z gniewem powoli wypełniającym źrenice twoich oczu, wzbierającym w duszy jak fale sztormowe. Z wciąż zamkniętymi przed tobą, niewzruszonymi twoim płomiennym monologiem drzwiami. Z ogarniającym cię przekonaniem, że jeśli zaraz nie wydarzy się coś niespodziewanego, jeśli nie wejdziesz do środka albo jeśli nie zwali ci się na głowę świat, będziesz w stanie rozerwać rzeczywistość na strzępy, fragment po fragmencie, spektakl destrukcji zaczynając od siebie samego.
Ale to, co dzieje się chwilę po niemym wypowiedzeniu twojej prośby, jest ostatnim czego byś sobie życzył. Czego się spodziewasz – czego oczekujesz – co ci się należy. Krew zamiast stygnąć, rozpala korytarze krwiobiegu. Przez krótką chwilę, deliryczne mgnienie zawieszone w międzyczasie na przestrzeni przerażenia i nadziei, odnosisz wrażenie, że tu i teraz dokonuje się twoje odkupienie i zaraz spłoniesz żywcem, dokonując prześmiewczej wariacji rytualnego samospalenia.
- Pracuję – odpowiadasz lakonicznie, na chwilę znów wracając do recytowania przypadkowych słów w równie przypadkowej kolejności i odmianie. Dopiero kiedy uświadamiasz sobie, że zdawkową odpowiedzią jedynie skuteczniej przyszpiliłeś ją do miejsca na skraju pola twojego widzenia, ściągasz łopatki, odwracając się do niej przodem. Chyba liczyłeś, że jej widok bardziej tobą wstrząśnie. Że coś w tobie zmiażdży; coś ożywi. Nie dzieje się jednak nic. Co miało się stać, stało się w chwili, kiedy w twoich trzewiach zarezonował jej głos. – Na zlecenie właściciela miejskich łaźni, a więc również w porozumieniu z Ministerstwem Magii, szukam zaginionych banników, których zniknięcie pewnie ma jakiś związek z Salidą. Wedle rozpoznania powinny znajdować się w tym budynku. A jako przedstawiciel organów bezpieczeństwa, zapewne wiesz, Agathe, że to miejsce od lat wyłączone z użytku publicznego. Kurwa, to nadal znaczy, że się do niego włamuję, nie? – Zwieszasz głowę jak zbity pies, przez ramię zerkając na gmach łaźni tureckich. – Słuchaj. Rób, co musisz, nawet jeśli oznacza to przespacerowanie się do Kwatery i wyjaśnienie sprawy pod okiem detektywów. Ale jeśli macie u siebie jakiekolwiek informacje na temat tego, jak dostać się do środka… Po wszystkim, byłbym zobowiązany, gdybyś mi je udostępniła. – Masz niebywały tupet, by, mówiąc jej to wszystko, patrzeć bez zawahania w jej oczy i oczekiwać, że przystanie na twoją propozycję. Jakby powinna. Jakby była ci to winna.
Może trochę jest – wbrew pozorom też wiele straciłeś, choć w zupełnie innym kontekście. W całkiem odmiennym wymiarze.
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czw 02 Maj 2019, 19:08
The member 'Marek Habel' has done the following action : Kostki


'k6' : 4
Agathe Zakharenko
Agathe Zakharenko
Czysta wódka ani honoru, ani munduru nie plami.
Odessa, Ukraina
28 lat
błękitna
za Starszyzną
łowca Batalionu Specjalnego Białej Gwardii, sierżant
https://petersburg.forum.st/t1954-echo-zakharenkohttps://petersburg.forum.st/t1956-zakharenko-ehttps://petersburg.forum.st/t1957-agathehttps://petersburg.forum.st/t1958-tsipouro

Pią 03 Maj 2019, 17:26

Gorączkowe słów wypowiadanie, z każdą sylabą zaciśnięte mocniej:
wargi,
zęby,
powieki podczas mrugania.
W kontraście coraz szerzej rozwarte źrenice, jakby głębiej wpadał w te rytuały haseł odgadywania, w spiralę gniewu, w furię zezwierzęconą, bo obserwuje Agata te przemiany w skupieniu, jak istotę-cel na muszce podczas polowania, zapomina o tej masie waniliowej spływającej, o upale zapomina, o pytaniach zadanych tkwiących z tyłu głowy, kiedy widzi ten wachlarz emocji postępujących, które wcale się Agacie nie jawią jako zwyczajowe pracą zdenerwowanie.
Ukrywasz coś, Marku. Nieładnie, nieuprzejmie, uczciwi chłopcy tak nie robią.
Chciałbyś, wiesz, żywcem spłonąć w ramach tego odkupienia, ale to się nie stanie, nie teraz, a jeśli komuś przypadnie ten zaszczyt pomóc ci za winy pokutować, to oby trwał ten proces dłużej, niż na stosie płonięcie, oby to były miesiące, może lata, katorgi dla twojego ciała i duszy zagubionej, Marku.
Już nie jest Agacie tak beztrosko w ten jedyny w tygodniu upragniony (lub nie?) dzień wolny, już pochłania resztę topiącego się loda w paru kęsach, zezując na wrota otwierające się na jedno z haseł ostatnich, które nie sposób wyłonić po tej lawinie słów przypadkowych.
Klei jej się dłoń, gdy wyrzuca resztę i wafla w krzaki, chociaż w normalnych warunkach dojadłaby spokojnie, ale daleko jest tej sytuacji do warunków normalnych, kiedy czuje instynktownie, że gotowa winna być do ataku i reakcji w każdej sekundzie następującej od teraz.
Atakuje ją. Warczy, niepotrzebnie, niezrozumiale, to w Agaty głowie zapala lampkę ostrzegawczą, nie zachowywał się tak względem niej nigdy wcześniej, nie miał teraz ku temu powodów, bo jej pytanie o włamanie zabarwione było echem komizmu bardziej, niż pouczenia. Agata, niebezpiecznie, inicjując tę rozmowę, wychodziła z założenia, że wszystko jest w porządku. Tymczasem, wszystko było bardzo daleko od bycia w porządku.
- Nie znaczy, ale tak wygląda. - Odpowiada dwa kroki robiąc i do bramy podchodząc, którą dłonią pcha, widać kremacja zadziałała, ciekawe.
- Dostałeś fuchę, nikt nie udostępnił ci hasła. Nie muszę ci tłumaczyć jak to wygląda. - Wzruszyła ramionami, stając przed Markiem, może trochę zagradzając mu wejście do środka, chociaż samej jej się już w głowie trochę zagotowało, na myśl o tym, co może w środku zastać, tak naprawdę. Głowę przechyla nieznacznie, na to spojrzenie uporczywe odpowiadając, chociaż z jej strony zupełnie inaczej zabarwione, wcale nie butnie, wcale nie bezczelnie, rozgryźć próbuje głębię tej czerni, kryjące się gdzieś na piętrach źrenic plany mniej i bardziej niecne, ale wszyscy wiemy, że to niemożliwe. Czytanie czyste z oczu.
- O co chodzi Marku? Dlaczego się tak pieklisz? Nie mieliśmy nigdy wystarczająco zażyłej relacji, byś mógł teraz mieć do mnie o coś wyrzut. Nie przypominam sobie też, by gwardia kiedykolwiek była względem ciebie nie fair. - Dziecko drogie, gdybyś ty tylko wiedziała, że wszystko to, to, co cię spotkało po powrocie do Rosji, to przecież jego decyzje, za które chciałby pokutować, to by ci się ta dziwna troska ani chęć wyjaśnienia sprawy w głowie nie rozpalała.
- Skontaktuję się z Kwaterą pro forma, bo nie budzisz zaufania taką postawą, ale jeśli nie masz niczego na sumieniu, nie powinieneś się chyba martwić i robić swoje co? W końcu ostatecznie udało ci się otworzyć bramę. - Mogłaby na to oko przymknąć, mogłaby pójść sobie po prostu, ale to przecież on sam, on sam w niej niepokój wzbudził, więc po chwili, krótkiej chwili bardzo, milczenia i przyglądania się łowcy Agata rękę unosi, tę, która się nie klei i do nosa markowego przykłada, palce zaciska na nozdrzach, chociaż wcale mu tym krzywdy nie robi, bo wciąż do oddychania mu otwór gębowy został, ale Agata nie rozumiejąc czemu i wcale się w to nie zagłębiając, chce markową reakcję poznać, nim mu spokój da i pójdzie w swoją stronę, pozwalając mu pracować.
Marek Habel
Marek Habel
Praga, Czechy
29 lat
półkrwi
neutralny
łowca czarownic i magicznych stworzeń
https://petersburg.forum.st/t721-marek-habelhttps://petersburg.forum.st/t723-marek-habelhttps://petersburg.forum.st/t725-nie-ma-swietych-bez-grzesznikow#1559https://petersburg.forum.st/t724-bez#1558

Sob 11 Maj 2019, 06:15
Powinieneś być wdzięczny. Powinieneś później – jeśli jakiekolwiek później dla ciebie nastanie – zatrzymać się przy cerkwi, przy kościele, przy Panteonie Słowiańskim, zatapiając w sakralnej ciszy i dziękując żarliwie bogom i wszystkim siłom wyższym, że dla Agathe Zakharenko wciąż pozostajesz tabula rasa. Że nie dane jest jej przejrzeć cię na wskroś; że sekrety, w które przez tyle lat obrosły twoje kości, wciąż skrupulatnie skrywane są pod w zbyt wielu miejscach stwardniałą membraną skóry, stanowiąc ucieleśnienie metaforycznej skorupy, w którą tak gorliwie próbowała opakować cię rodzina. Ale tobie przez myśl nawet nie przemknie, że coś mogłoby być nie tak. Że do skrzętnie i hojnie upychanej ci w głowie wiedzy dostać może się byle kto; że nawet nie zorientujesz się, kiedy wszystkie sekrety przenikać będą przez ciebie jak promienie przez koronkową firankę. Nikomu nie próbowałeś choćby sugerować, że mógłbyś zachować je dla siebie, gdybyś tylko podjął odpowiedni kierunek nauki.
Nie chciałeś, by ktokolwiek wiedział, świadomie wystawiając się na pierwsze ciosy, gotowy odmówić zabawy w męczennika.
Nie ma świętych bez grzeszników.
Wzruszasz ramionami w ślad za nią, wcale nie chcąc jej małpować, wcale nie zamierzając przedrzeźniać. Nieświadomy jednak jesteś tego, że zbyt szybko wyrzucane z siebie tłumaczenia, pospieszne wyjaśnienie zastałego przez nią stanu rzeczy zadziałało na Agathe jak płachta na byka; że jak matador-amator pchasz się wprost na rogi jej niepokojów i żalu, kolejnymi bezwiednymi gestami inicjując przebudzenie wulkanu emocji, których wolał byś nie poznać.
- Może dlatego, że jak debil, jak rasowy amator wybrałem się wykonać zlecenie, licząc że na miejscu będą na mnie czekać z otwartymi ramionami i drzwiami, mimo że wiedziałem, gdzie idę? Jeśli chcesz, żebym przepraszał cię za to, że nie potrafię zachować się jak profesjonalista, kiedy Czarne Słońce wisi nad każdym z nas jak kat, a ty z jakiegoś powodu zbyt personalnie podeszłaś do mojego zjebanego nastroju, to mamy problem – wyrzucasz z siebie słowa jak pociski.
Jeśli wcześniej Agathe uznała twoje tłumaczenie za niestosowne i wzbudzające podejrzenia, teraz jedynie pogłębiłeś wykopany uprzednio grób. Zapalczywość w twoim spojrzeniu jasno wskazuje na to, że nie dasz w tym przypadku za wygraną. Nie mógłbyś: jak tchórz podkulić pod siebie ogona; kolejny raz pozwolić odpowiedzialności za popełnione czyny odwrócić od ciebie spojrzenia, gdy cię mija. Nie potrafisz nie mierzyć się z konsekwencjami własnych działań. Ale nawet to nie wychodzi ci tak, jak byś chciał.
- Ostatecznie to chyba jedyna szansa na tę chwilę, by dowiedzieć się, co się tam dzieje. – Kilka ostatnich słów wypowiadasz nie bez trudności, zwieńczając wypowiedź urwanym sapnięciem i unosząc brwi ni to w wyrazie oczekiwania, ni zirytowania.
Sponsored content


Skocz do: