Ziemię twardą ci przemienię w mleczów miękkich płynny lot.
Co tu robisz, Zakharenko? Cygaretkę palisz, waniliową, jak ciotunia jakaś. Palcem w oku dłubiesz, masz zielony kubraczek i wyglądasz na przyjezdnego głupka, który zaszył się w spelunce przy drodze, szukając szczęścia. Patrzysz jak grają w kości, barman nawet śmieje się pod nosem ubliżając ci: „Czy on w ogóle rozumie grę w kości?”
Praca jak praca, czasem trzeba udawać durnia w kolorze khaki, czasem Dziadka Mroza. Udawanie nie jest trudne, ale to jak łatwo ludzi oszukać jest żenujące. Z zawodu jest detektywem, ze względu na swoje zdolności i pozytywną opinię przełożonych najczęściej pracuje pod przykrywką. Jak znaleźli truciciela z Irkucka? Lubił stare filmy i nigdy nie zwracał uwagi na biletera w magicznego kinie - nikt nigdy nie zwraca uwagi na bileterów. Dlaczego twój diler jest nieosiągalny? Ten śmierdzący bezdomny w zaułku, w którym ostatnio kupowałeś Wieszcze Sny - Zakharenko.
Jest utalentowany i pozbawiony skrupułów, wychowany w szacunku do ojca i matki zrobi wiele, by ich usatysfakcjonować. Aplikacja na stanowisko w Białej Gwardii była dopiero początkiem, a wprawnie sterowany przez Kosmasa przymierza się do wielkich czynów.
Wszystko jednak zaczęło się dawno temu.
Miał z pięć lat, kiedy skichał się tak strasznie, że mu prawie oczy z głowy wypadły. Byli z ojcem w muzeum i nie wiedzieć czemu ten jął ciągnąć go brutalnie w stronę łazienki, by w kabinie przyglądać mu się ze zmarszczonymi brwiami. Nie lubił ojca z grymasem na twarzy, to nie znaczyło nic dobrego! Kątem oka w lustrze dostrzegł, że jego śliczne pukle w kolorze złota, które mama czesała wieczorami śpiewając mu kołysanki miały kolor smoły. Czarne jak krucze pióra.
Wrzasnął z przerażenia i krzyczał, krzyczał, aż rozbolały go płuca - a może to ojciec uciszył go zaklęciem? To bardzo stare, zamazane wspomnienie.
Cień nie jest kimś, kim w towarzystwie wypada się chwalić. O jego
przypadłości wie praktycznie tylko ojciec. Przyznał się matce w osiemnaste urodziny, ale wyśmiała go i chyba wyparła tę wiadomość z pamięci. Tylko Kosmas, od wczesnych lat, pomagał, tłumaczył i uczył jak utrzymać sekret w tajemnicy i tajemnicę w sekrecie. Gdyby nie ojciec, nie byłby dziś sobą.
Jest kurtuazyjny, przyzwoity, jak na szlachcica przystało parlamentarny, wykształcony, zainteresowany gospodarką i polityką, całuje damy w koniuszki palców, z dżentelmenami popija koniak. Lubi polowania, aktywnie bierze udział w turniejach dynastii, pianista, literat, dusza towarzystwa. Przykładny element społeczeństwa - przynajmniej w granicach, w jakich zazwyczaj pozwala się poznać.
Lubi intensywne życie, kontrastujące kolory i głośny śmiech. Nie stroni od ludzi, ale i prawdziwych przyjaźni ma jedynie drobną garstkę. Pod równo skrojonym garniturem eleganta nosi szarą skórę gada, zachłannego oportunisty nieznającego granic. Trudno określić co wytycza szlaki jego życia, ale z raz obranego celu nie rezygnuje nigdy, choćby trup miał się słać niczym śnieg zimą w głębokim sybirze.
Brudne sekrety i tajemnice rodu Zakharenko, rodziny Kosmasa i Penelopy, twoje i twojego rodzeństwa, ślicznych złotych nitek życia, które splatają się w całkiem szpetny gobelin. Misteria szeptane za zamkniętymi drzwiami pozostają ukryte głęboko za cienką błoną upstrzonych sinymi żyłkami powiek - lubisz przymykać oko na to, co sam wyczyniasz. Dobrze wiesz, co wyczyniasz, kompas moralny działa całkowicie prawidłowo - ty całkiem świadomie podejmujesz decyzje.
Lubisz to, suko.
Wyprowadzę w rzeczy cienie,
które prężą się jak kot
Ciemna strona księżyca, wieczory o smaku gorzkich, czarnych lukrecji, wzrok wbity bezcelowo w nawijane na palce pukle jasnych włosów, plątanina nóg, ramion, krótkie, rzadkie momenty, kiedy wykorzystuje
cień w sobie, żeby zapomnieć o spodniach w kant, wyprasowanych kołnierzykach koszul i uprzejmych „ho-ho, miło pana widzieć” poklepywaniach po plecach. Kłamczuch, kłamczuch, za dnia pięknością w nocy zaś poczwarą. Wojownik moralności, cnotliwy gwardzista, anioł stróż bezpieki zdejmuje z pleców wymęczone skrzydła i przywdziewa obce twarze, by zaszyć się w najbrudniejszych miejscach Petersburga. Ileż razy już zapoznawał się z tą chudą kelnerką z Aromatycznego Miru, za każdym razem obrzydzony łatwością, z jaką szła za nim na zaplecze.
A jednak lubił te jej łopatki sterczące jak noże. Ile razy przywdziewał cudze oczy i uśmiechy, by na chwilę nie być Zakharenko dobrym i sprawiedliwym, robić głupie rzeczy i wstydzić się za nie po cichu, następnego dnia, wkładając mundur. Tak dobrze wygląda w mundurze. Jakby się w nim urodził. Ilu kompanów wspólnych biesiad, grzesznych wieczorów i bezwstydnych zabaw wydał gwardzistom w swoich porannych raportach.
Po czyjej ty jesteś stronie, Zakharenko. Swojej własnej? Przecież ty nawet krew swoją zdradzisz, jeśli rodzinie będzie na rękę. Pamiętasz wujaszka Artemiusa? Co w ciupie kiśnie za darmo? Nie krzyw się jak w lustro spoglądasz tylko swój szczurzy pysk przebiegły podziwiaj i pęczniej z dumy. Tak jak wtedy, kiedy z zadowolonym ojcem paliliście cygara, czytając najnowsze gazety.
Ojciec z Artemiusem nigdy się nie dogadywali. Ten spoglądał krytycznie na plany jakie Kosmas snuł na przyszłość. Wcale mu się nie podobało to, w którym kierunku ród Zakharenko zmierza. I choć odkuli się z większości długów i nabierali na powrót znaczenia w świecie dynastii, intencje brata i jego upór przy powrocie do zamierzchłych wartości (całkiem słusznie) napawały go niepokojem. Nie po o jednak Kosmas miał syna cienia, by się z takimi problemami borykać.
Wystarczyło kilka dni, by zaplanować przewrót. Kilka godzin szalonych i bezmyślnych posunięć w skórze własnego wuja, by zmarnować jego życie. Odizolowany od społeczeństwa, faszerowany psychotropami przez skorumpowanych uzdrowicieli szczerzących się na widok ciężkiej sakiewki jak hieny, Artemius skończył na Oddziale Zamkniętym, a Savie i Kosmasowi nikt już nie stoi na drodze do zwycięstwa.
Choćby trupy słać się miały gęsto niczym śnieg najgłębszą zimą. Jeno wyjmij mi z tych oczu
szkło bolesne - obraz dni,
które czaszki białe toczy
przez płonące łąki krwi.