Lajla Veličković
Lajla Veličković
Lajla Veličković
Lajla Veličković  5Hzzkjs
Sarajewo, Bośnia i Hercegowina
26 lat
rusałka
nieznana
neutralny
zaklinaczka kwiatów
https://petersburg.forum.st/t1419-lajla-velickovic#6946https://petersburg.forum.st/t1427-lajla-velickovic#7026https://petersburg.forum.st/t1434-lajla-velickovic#7054https://petersburg.forum.st/t1433-azra#7052

Wto 26 Gru 2017, 00:42
Меня зовут
Lajla Veličković


 

  DATA URODZENIA: 20.08.1973 / NAZWISKO MATKI: nieznane / WIEK: 26 lat
  MIEJSCE ZAMIESZKANIA: Petersburg, Rosja / STATUS KRWI: nieznana
  STAN MAJĄTKOWY: przeciętny / ZAWÓD: zaklinaczka kwiatów i pracownica w kwiaciarni „Magnolia” / KORGORUSZ: tarantula

 

  ALCHEMIA: 10 / FAUNA I FLORA: 25 / LECZNICTWO: 10 / MAGIA KREATYWNA: 2
  MAGIA ZAKAZANA: 15 / OKULTYZM: 15 / SIŁA: 7 / TRANSFIGURACJA: 8
  WIEDZA MAGICZNA: 10 / ZAKLĘCIA I UROKI: 15 / SZCZĘŚCIE: 5 / TALENT: 8

 

Nazwano mnie Lajla, choć nie wiem, skąd wtedy wiedzieli, że będę ciemnowłosą pięknością. Mam dwadzieścia sześć lat i nie wiem, skąd jestem i czyje geny w sobie noszę. Ale pochodzenie nigdy nie było dla mnie wyjątkowo ważne. Możesz być kim zechcesz – Albańczykiem, Serbem, Chorwatem czy Bośniakiem. Nieistotne jest to, czy jesteś muzułmaninem, prawosławnym czy katolikiem. Wszyscy jesteśmy tacy sami. Każdy człowiek składa się z duszy i ciała. To taka prosta zasada, którą w ostatecznym rozrachunku nie każdy potrafi zrozumieć. Może byłoby łatwiej, gdybyśmy wszyscy mówili w tym samym języku. Nie byłoby wówczas żadnych konfliktów bałkańskich, brat nie zabijałby brata ze łzami w oczach na rozkaz wroga, a ludzie nie musieliby w popłochu uciekać z oblężonych miast, ginąc po drodze jak zwierzęta do strzału. Nie wszyscy mieli tyle szczęścia co ja, uciekając w 1992 roku z Sarajewa, w którym kwitnęło życie i pachniało wiosną. Gdy wybucha wojna w pierwszym momencie chcesz zabrać wszystko, co twoje – niezbędne pieniądze na podróż, rodzinne zdjęcia, których nikt ci nie zwróci, walizkę z najpotrzebniejszymi rzeczami czy drogocenną biżuterię. Zaraz potem uświadamiasz sobie, że nawet nie ma na to czasu. Liczy się tylko tu i teraz – musisz więc wybrać albo śmierć, albo życie. Decyzja wydaje się być prosta.
Wybrałam życie. Bo przecież tak bardzo chciałam żyć. Miałam tylko dziewiętnaście lat, kilka brzęczących dinarów w kieszeni, a w drżących dłoniach najnowsze wydanie porannego dziennika „Oslobođenje”, z którego dowiedziałam się o tym, co się właśnie wydarzyło, ale nie wyobrażałam sobie, że mogłoby być inaczej. Wiedziałam, że nie mam już czego szukać w Sarajewie, choć czekałam. Tylko na co? By zostać kolejną ofiarą Alei Snajperów? Miasto, które od zawsze było dla mnie domem, powoli zaczęło popadać w ruinę, a mieszkańcy walczący na froncie byli bezlitośnie mordowani. Całkowicie odcięto nas od świata. Nie mieliśmy szans, otoczeni dookoła górami, z których do nas strzelano pociskami i zaklęciami. A niektórzy wciąż naiwnie wierzyli, że pomoże im Allah, więc gromadzili się w Begova džamija; inni z kolei, że wyzwoli ich Jahwe, dlatego też spotykali się w Aškenaška sinagoga. Wszystkich z nich w późniejszym czasie zamordowano z zimną krwią. Mnie nie było wśród nich. Udało mi się wtedy uciec, ale tylko dzięki jego pomocy. Nie wydostałabym się poza Sarajewo sama, choć przecież znałam to miasto na wylot. Przecież jako sierota wychowywałam się na ulicach Baščaršiji i zawsze sobie radziłam, rozsiewając dookoła dziwną aurę, której nie rozumiałam, a która pomagała mi przeżyć. Wtedy jeszcze nie zadawałam pytań, mimo że byłam inna od wszystkich.
Ja nie znałam świata. Nigdy wcześniej nie opuściłam granic Bośni i Hercegowiny, mimo że kształt państwa przez wiele lat zmieniał się wielokrotnie. Najdalej udało mi się dotrzeć do wodospadów Kravica położonych wzdłuż rzeki Trebižat. To tam przyjeżdżałam wczesnym latem i czułam się najswobodniej, jakby była między mną a dziką naturą nierozerwalna więź. Potem nigdy więcej nie chciałam wracać do Sarajewa, ale i tak zawsze machinalnie to robiłam. To przecież był mój dom i ludzie, których szczerze kochałam. Dziwny dom, nie taki, jak w rzeczywistości powinien być, jednak wtedy nie zauważyłam w tym nic niewłaściwego. Pamiętam też, że przez moment marzyłam, by zamienić go na urokliwy i spokojny Mostar, który niemal zawsze odwiedzałam po drodze do Kravicy. Może skakałeś kiedyś ze Starego Mostu do Neretwy? Dziś już go nie ma, zniszczyli go Chorwaci, mimo że od wieków był symbolem pojednania zarówno Wschodu z Zachodem, jak i chrześcijaństwa z islamem. Ale to nic, w porównaniu do tego, ile ofiar pochłonęła wojna. Przez ostatnie kilka lat obserwowałam mój kraj z zupełnie innej perspektywy – czytając artykuły w gazetach i rozmawiając z innymi imigrantami, którym również udało się uciec z tego kotła bałkańskiego. Nigdy nie zdecydowałam się wrócić do Bośni i Hercegowiny. Do czego miałam wracać? Do starych ruin mojego domu?
Nie chciałam. Rosja była całkowicie inna niż jak na początku sobie to wyobrażałam, choć do pewnego wieku nawet nie potrafiłam intuicyjnie umiejscowić jej na mapie. Ale w końcu on pomógł mi się tutaj dostać, mimo że wcale nie musiał, a ja nie prosiłam ani nie pytałam o nic. Miałam jednak pewność, że mnie nie skrzywdzi, nie pozwoliłabym mu na to, chociaż był ode mnie o wiele silniejszy, a ja wciąż nie byłam świadoma tego, że umiejętność perswazji, z której od zawsze korzystałam w codziennych sytuacjach, zawdzięczam rusałczym genom. Wszystko zmieniło się dopiero w Petersburgu, w miejscu, w którym zaczęłam żyć na nowo. Stawianie jednak pierwszych kroków w obcym kraju bez podstawowej znajomości języka i wiedzy na temat kultury było dla mnie piekłem, z którego jak najszybciej chcesz się wydostać. Ale minęło wiele długich i trudnych miesięcy zanim nauczyłam się mówić, a jeszcze więcej zanim przyzwyczaiłam się do otaczającego mnie świata i zapomniałam o tym, co było w Sarajewie. Trafiłam do ludzi, którzy mi pomogli – bezinteresownie, nie oczekując niczego w zamian. To oni pomogli mi dowiedzieć się, kim jestem; spotkałam takich, jak ja i trudno było mi uwierzyć, że nie jestem sama. Tam, skąd pochodzę, nie było żadnych rusałek. A może były, tylko ukrywały się, żeby nie podzielić mojego losu naiwnej marionetki w cudzych rękach.
W Rosji zrozumiałam, że zawsze byłam sama. Nigdy przecież nie poznałam ani matki, ani ojca; nie wiem, co się tak naprawdę z nimi stało. Wiedziałam tylko, że ci, z którymi u boku spędziłam swoje dzieciństwo, nie byli tymi, za kogo w rzeczywistości się podawali. Kiedyś mi to nie przeszkadzało, bo przecież miałam przy sobie ludzi, ale teraz po raz pierwszy zapragnęłam wiedzieć, kim byli ci, których krew w sobie noszę. Ale na to jest już stanowczo za późno. Nikt mi w tym nie pomoże. Nic mi po nich nie zostało oprócz tego naszyjnika, który jest ze mną od zawsze. Gdyby tylko mógł powiedzieć mi prawdę o tym, co tak naprawdę działo się przed moimi narodzinami… Wiem jednak, że tego nie zrobi, tak jak nikt tego nie zrobił przez całe moje życie. Coś we mnie pękło, jakby serce rozpadło się na milion kawałków nie do poskładania; jakby słońce na stałe zostało przykryte przez ciemne chmury, a myśli, które do tej pory były zawsze jasne i niewinne, ogarnął dziwny mrok. Straciłam tyle lat życia u boku ludzi, którzy wykorzystywali mój urok i urodę do zarabiania pieniędzy, nie dając w zamian niczego. Nigdy przecież nie chodziłam do szkoły magicznej, nikt nie zatroszczył się o moją edukację. Potrafiłam jedynie czytać, pisać i rzucać kilka podstawowych zaklęć. A przecież byłam dorosłą czarownicą! Chciałam być kimś więcej niż tylko prostą dziewczyną, która uciekła przed wojną na Bałkanach.
Więc musiałam być tytanem pracy i zacząć nadrabiać wszystko to, czego mnie bez uprzedniego pytania pozbawiono; uczyć się, jak pięknie się wysławiać i czego należy słuchać, choć muzyka klasyczna nie zawsze należała do najprzyjemniejszych dla uszu; że Spazamsa oszałamia przeciwnika, a Abarona odbija zaklęcia; że w Rosji od zarania dziejów rządzi Starszyzna i to oni są tymi, którzy rozdają tu karty; że jeśli nie masz choćby czystej krwi, to nie masz szans, by stać się kimś więcej niż szarym obywatelem; jak korzystać z rusałczych umiejętności, których dopiero się uczyłam. Obserwowałam wnikliwie ludzi, jak należy prawidłowo trzymać sztućce; jak subtelnie się do nich uśmiechać, by zyskać ich zaufanie; jak poruszać się z gracją, by wszyscy się za tobą oglądali; jak być delikatną, ale stanowczą kobietą. Nie było łatwo, kosztowało mnie to wiele wyrzeczeń i porażek, z których ciężko było się z czasem podnieść, ale uparcie pragnęłam innego życia niż dotychczas. Czy cudzoziemka Lajla miała szansę stać się bośniacką damą, kimś, komu z powodzeniem uda się wejść na rosyjskie salony? Wierzyłam, że tak. Musiałam najpierw jeszcze stworzyć historię, by ująć ich wiarygodnością, rzewnością i osobistą tragedią mojego życia; stworzyć mit, który przekuję w rzeczywistość. Chcesz może posłuchać, jak to było? Nie myśl tylko sobie, że jestem kimś złym.
Słyszałeś kiedyś o rodzie Veličković? Na pewno słyszałeś. Byli rodziną niedużą, choć znaną na całych Bałkanach. Mieli córkę w podobnym wieku, która nazywała się tak jak ja. Pewnego razu ich pałac w nocy stanął w płomieniach, ponoć mówią, że to wybuch, z którego nikomu nie udało się wydostać. Ukradłam więc jej tożsamość, a konkretniej nazwisko – chyba nie powinna się pogniewać, skoro i tak już jej nie ma, a ja mogę kontynuować historię Lajli Veličković, zubożałej damy z pięknej Bośni i Hercegowiny. Co wydarzyło się później? Cudem udało mi się uciec, jednak nikt niepożądany nie mógł się o tym dowiedzieć, by przypadkiem i mnie nie chcieli się pozbyć. Zostałam więc sama – bez żadnych pieniędzy, drogich kosztowności i przedmiotów, które mogłabym po tej tragedii spieniężyć. Ale Petersburg okazał się być dla mnie wyjątkowo łaskawy. To tu udało mi się zaczepić po wojnie, podjąć pracę i zacząć wszystko od nowa. Bo przecież kobieta końca XX wieku nie powinna spoczywać na laurach i polegać wyłącznie na mężczyźnie. Na co dzień zajmuję się zielarstwem i układam kwiaty w fantazyjne bukiety w kwiaciarni na Eufrozynie Wielkiej. Znam się też na urokach i klątwach i wiem, do czego mogą ci się tylko przydać. Powiedz tylko słowo. Kwiaty są dobre na każdą okazję, a rusałki mają do nich najlepszy talent. Wiesz, mówią w końcu o mnie, że jestem zaklinaczką kwiatów.

Mistrz Gry
Mistrz Gry

Wto 26 Gru 2017, 20:38
Здравствуйте!

Taka z Ciebie miła dziewczyna, Lajlo, tyle dobra w Tobie drzemie, mimo tragedii, jakie przeżyłaś i jakich byłaś świadkiem. A jednak postanowiłaś zająć się tak paskudnym zagadnieniem, jakim są klątwy, jakbyś wcale na błędach się nie uczyła. I to w kwiatach! Jak Ci nie wstyd? Przyroda się na Tobie za to zemści. Liczę jednak, że nie zrobi tego prędko i uda Ci się nawrócić.

Bonusy za kartę postaci

+5
Fauna i flora (genetyka)
+2
Siła
+3
Transfiguacja
+5
Talent

To dość oczywiste, że posiadasz naszyjnik, który jest Twoją jedyną pamiątką po rodzicach. Nie bądź jednak taka pewna, że nie zdradzi Ci kiedyś sekretów dotyczących Twojej prawdziwej rodziny. Poza tym otrzymujesz ode mnie kostur wykonany z sawiny, w którego głowicy znajduje się wyrzeźbiona w szmaragdzie z niebywałą precyzją i kunsztem kępka bluszczu. Nie jest to zwyczajny kostur, nie możesz używać go zamiennie z różdżką, jednak dzięki niemu posiadasz władzę nad wszelkimi trującymi i szkodliwymi roślinami: używając kostura możesz przyspieszać lub spowalniać ich wzrost czy wzmacniać albo osłabiać trujące właściwości, jakie mają. Wystarcz jedynie, byś wydała krótkie komendy w ojczystym języku.

Na zakończenie

Stworzona przez Ciebie karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz na start 800 punktów fabularnych do wykorzystania w punkcie Mistrza Gry. Możesz już bez przeszkód zacząć rozgrywkę na forum, lecz przed rozpoczęciem fabularnych przygód Twojej postaci prosimy o skrupulatne uzupełnienie pól w profilu. Warto również wnikliwie zapoznać się z tematami zamieszczonymi w dziale fabularnym. W razie jakichkolwiek wątpliwości, problemów lub sugestii odnośnie rozwoju naszej magicznej społeczności, zachęcamy do kontaktowania się z administracją forum. Życzymy ciekawych rozgrywek w grze i przyjemnego spędzania z nami czasu!


Skocz do: