Mistrz Gry
Mistrz Gry

Sro 27 Gru 2017, 23:38
Kuchnia

Małe pomieszczenie, niestety pozbawione drzwi, składające się z kuchenki, lodówki, dwóch blatów z kilkoma szufladami i wiszących nad nimi szafkami. Przy oknie stoją dwa taborety, a na parapecie słoik, do połowy zapełniony petami, który pełni rolę popielniczki. Pomieszczenie z reguły jest dość zadymione, do tego okno się nie domyka, dlatego panuje w nim zawsze niewielki przeciąg.

Karlo Mrkšić
Karlo Mrkšić
Kuchnia Tumblr_oajf5qD5Ja1vaqoiqo1_400
Split, Chorwacja
20 lat
nieznana
za Raskolnikami
złodziej
https://petersburg.forum.st/t805-karlo-mrksic#2150https://petersburg.forum.st/t807-karlo-mrksic#2175https://petersburg.forum.st/t808-ten-drugi-mrksic#2176https://petersburg.forum.st/t809-szwendak#2197

Sro 27 Gru 2017, 23:44
11.05.1999

Co jak co, ale chyba nigdy nie spotkał go taki fart jak tamtego dnia. Kto by pomyślał, że pieniądze same przyjdą do złodzieja? Bo na pewno nie Karlo Mrkšić.
Akurat tego dnia miał iść na rozmowę kwalifikacyjną o nową pracę w pewnym podrzędnym sklepie na Mahali jako magazynier czy sprzątacz… A może sprzedawca? W sumie wszystko jedno, bo widząc podejrzanie czysty woreczek na brudnej jak zawsze ulicy Petersburga zaciekawiony stanął i się nim zainteresował. To było przyczyną jego klęski jako człowieka-który-miał-spróbować-być-uczciwy-poprzez-znalezienie-pracy (znowu, jak to miał w zwyczaju średnio dwa razy w miesiącu) a zarazem jego sukcesem poprzez stanie się nad wyraz bogatym jak na jego możliwości.
Aczkolwiek od dawna marzył mu się napad na bank. Przy bogactwach, które skryte są przed wszystkimi dzięki tajemniczym zabezpieczeniom wartość woreczka z zawartością okazała by się niemal na pewno nikła, jednakże Chorwat żyjący w sumie w permanentnej biedzie ucieszyłby się na widok nawet połowy tej sumy. W tak podartych ciuchach jakie miał na sobie (chyba znowu musi poprosić brata o załatanie dziur!) nie miał za bardzo możliwości zbliżyć się do bogatych osób, by skraść drogocenny pierścionek czy portfel. Co najwyżej do przeciętnie bogatej matki z małym dzieckiem, które odwróciłoby uwagę kobieciny.
Karlo ostrożnie podniósł czyjąś zgubę (a obecnie jego własność), upewnił się, że nikt nie patrzy po czym pewnym krokiem przeciętnego mieszkańca miasta wszedł w boczną, pustą uliczkę. Dopiero tam zajrzał do zdobyczy i zaskoczony widząc pieniądze od razu zaszedł szybkim krokiem do swojego mieszkanka. Wolał nie liczyć mamony na ulicy, jeszcze ktoś by go zaczepił, a przecież do najsilniejszych w czarach czy mięśniach nie należał.
Dopiero w łazience (tam nie było okien, przez które można zajrzeć) przeliczył wszystkie monety. I jeszcze raz. I jeszcze. Gdy za trzecim razem znowu naliczył osiem tysięcy rubli był w stanie uwierzyć, że to jego dzień, a los się wreszcie uśmiechnął. I chyba nie tylko do niego…
Po szybkim przebraniu się zgarnął niepozorne znalezisko i w krótkim czasie znalazł  w kuchni ukochanego Bruna, siedząc na taborecie w kuchni, paląc przy parapecie ze słoikiem na pety i opowiadając co to go sprowadziło. Z jednej strony starał się być spokojny i konkretny, aby brat mógł zrozumieć w pełni co właściwie się stało i że nikogo nie okradł, a z drugiej jednak ciężko było mu powstrzymać entuzjazm na myśl, jak ten chwilowy napływ gotówki może im ułatwić życie.
- No i teraz nie mam pomysłu na co to wydać – powiedział z rozbrajającą szczerością. W końcu był złodziejem, głupio było mu oddać znalezisko. Tym bardziej, że znalezione, nie kradzione, a Chorwatom się w końcu nie przelewało.
Bruno Mrkšić
Bruno Mrkšić
Kuchnia 2u94rad
Split, Chorwacja
20 lat
charłak
nieznana
neutralny
krawiec
https://petersburg.forum.st/t623-bruno-mrksichttps://petersburg.forum.st/t632-bruno-mrksichttps://petersburg.forum.st/t630-brunohttps://petersburg.forum.st/t631-franka#1122

Sro 27 Gru 2017, 23:45
Szczęście nigdy nie lubiło towarzyszyć im w wojażach przez życie. Zjechali jakimś cudem we dwóch prawie pół świata i zamiast szczęścia i pieniędzy mieli tylko swoje wzajemne towarzystwo i czasem flaszkę na wieczór. I nie było źle. Ale że Mrkšiće to stworzenia z natury zachłanne i apetyt zawsze rósł im w miarę picia, po flaszce pojawiały im się podobnie szalone pomysły, choć pozornie trudno je ze sobą porównywać: wspaniała kariera, światowa sława, niezmierzone bogactwa… podobnie jak wygląd, śmiałe marzenia łączyły braci w tych chwilach. Tym, co ich dzieliło był zasięg śmiałych planów, bo – jak wiadomo – są ambicje duże i ogromne. Bruno nigdy nie porwałby się na napad na bank wietrząc zbyt duże ryzyko, a Karlo nie poświęciłby się pracy na tyle, by pracą dorobić się fortuny. Bruno chciał dosięgać kolejnych poziomów swojego życia ze spokojem, w miarę możliwości na przemian z dużą dozą dobrej zabawy graniczącej z nieodpowiedzialnością, a Karlo wydawał się spokojem… dusić. Wciąż szukając pracy, znajdował kłopoty, nierzadko wciągał w nie także brata. I dobrze. Mimo marzeń o diametralnie różnym losie w przyszłości, właśnie takie życie przede wszystkim znali. Nie mogli pozwolić sobie na zmienianie skóry jak węże co sezon. Wszystkie działania, a niektórzy powiedzieliby nawet że same ich narodziny niosły ze sobą dalekosiężne konsekwencje i choćby wystroili się w pięknie skrojone garnitury, ścięli włosy w modne fryzury i zaczęli prawidłowo wymawiać wszystkie „ą” i „ę” w trzysylabowych słowach, pozostaną dorobkiewiczami, wyrzutkami w środowisku bogaczy, jeśli w ogóle kiedyś się w nim znajdą. Ale czy byli ofiarami predestynacji? Nic podobnego. Gdyby spojrzeć na nich przy małym obdrapanym stoliku, pochylonych nad słoikiem z zatopionymi petami nie pozostaje cień wątpliwości, że są raczej jej królami.
Bruno słuchał opowieści brata o znalezionych przypadkiem pieniądzach i przez cały czas zaciskał między zębami ledwie dymiący się już niedopałek tylko po to, by szczęka nie opadła mu na przybrudzony blat. Nie chciało mu się wierzyć w podobny uśmiech losu, zwłaszcza, że doskonale wiedział, skąd zwykle biorą się większe wpływy gotówki w kieszeni Karlo. Na temat uczciwości i honoru nigdy jednak z bratem nie rozmawiał. Zamiast dylematów moralnych wolał zająć się mniej abstrakcyjnymi pojęciami wypełniającymi jego leniwie życie proletariusza. A więc pieniądze nie były potencjalnym problemem ani ciężarem na sumieniu. Nie były też nową parą otwartych przed nimi drzwi – woreczek na stole był pełen zwyczajnie pieniędzy. Kilka godzin, kilka butelek, jakieś drobiazgi – i tyle. Jeden tysiąc czy osiem tysięcy: potrafili we dwójkę już przehulać większe sumy. Bruno jednak stopniowo wchodził w rolę tego „rozsądnego” brata, żyjącego według schematów, wciskającego się w szereg. Pewnie powinien sugerować Karlo, by ten przemyślał, na co przyda mu się taka kwota. Zamiast zapytać, co pierwsze przyszło bratu do głowy, odchrząknął, wrzucił niedopałek do słoika i odchylił się w krześle, by przyjrzeć się Karlo. Nie wyglądał na kogoś potrzebującego czegoś innego niż zwykle, czyli kilku drinków i dużego ciepłego obiadu.
- Twoja kasa. – Wzruszył ramionami. Bruno kupiłby sobie nową maszynę do szycia, taką, która nie zacinałaby się co trzy sekundy. Kilka metrów dobrych, miękkich materiałów. Wytrawne wino, żeby udawać burżuja. – Może na bilet gdzieś daleko. Zniknij na kilka dni, gdyby ktoś szukał tych pieniędzy. Odpocznij sobie od bezrobocia.
Odpoczynek nigdy nie szkodzi. A kluczem do szczęścia było uparte przekonywanie samego siebie, że niczego ci w życiu nie brakuje.
Karlo Mrkšić
Karlo Mrkšić
Kuchnia Tumblr_oajf5qD5Ja1vaqoiqo1_400
Split, Chorwacja
20 lat
nieznana
za Raskolnikami
złodziej
https://petersburg.forum.st/t805-karlo-mrksic#2150https://petersburg.forum.st/t807-karlo-mrksic#2175https://petersburg.forum.st/t808-ten-drugi-mrksic#2176https://petersburg.forum.st/t809-szwendak#2197

Sro 27 Gru 2017, 23:46
Faktem było, że Karlo to niespokojny duch - nie umiał ustać w jednym miejscu, wiecznie wpadał w kłopoty, zakochiwał się w nie tych dziewczynach co trzeba... Kto wie czy nie miał tego po ojcu? W końcu zawsze wyobrażali go sobie jako dzielnego rycerza, ujeżdżacza smoków, nieustraszonego podróżnika. W takim wypadku Bruno miałby charakter po matce, a więc też praktyczniejsze cechy. W końcu w porównaniu do brata umiał ogarnąć swoje życie, zadbać o siebie (w tym o wygląd, którego znaczenie drugi Mrkšić tak często ignorował), znał się też na szyciu. Fakt, nie nadawał się do żadnych niebezpiecznych akcji, miał jednak wszelkie predyspozycje do zostania porządnym mieszkańcem Petersburga.
Chorwat był pewien, że Bruno właśnie pragnął nim zostać, dlatego po ukończeniu szkoły postanowił nie wracać do Chorwacji, aby nie zostawić brata samego. Jak często by go nie wpędzał we własne kłopoty sam Bruno nie wydawał się być zły, a i Karlo w wielu przypadkach był w stanie go wspomóc - jak na przykład dzisiaj, gdy postanowił przyjść z nieprawdopodobnie wielką jak na ich kieszenie ilością rubli. On sam wydałby je na kilka dni hulaszczego życia, jednakże zawsze, gdy miał przy sobie więcej gotówki chciał się odwdzięczyć bratu za troski i go wspomóc. W końcu dużo mu zawdzięczał.
Nie wyglądało jednak na to, żeby krawiec chciał tych pieniędzy. Ani żeby wierzył w jego opowieść. Nie zdziwiło go to, w końcu najbliższy mu człowiek zwyczajnie musiał znać jego skłonności do przywłaszczania sobie cudzych rzeczy. Od dawna mu tego nie wypominał (jeśli w ogóle), jednak czasem w jego wzroku kryła się pewna nieufność - nawet, gdy patrzył na zdobyte przez niego uczciwie pieniądze. W końcu nawet jemu zdarzało się uczciwie pracować.
- Przecież wiesz jak je wydam - nawet nie musiał mówić szczegółów, to było oczywiste. - Zastanawiam się czy nie dałoby się ich jakoś namnożyć nim się zapomnę i pozbędę na rzecz głupot. Albo czy czegoś nie potrzebujesz - spojrzał na niego jakby licząc, że domyśli się czego potrzeba jego bliźniakowi. On rzadko przychodził do niego z problemami. - Jak coś wal śmiało, dziś jestem bogaczem.
Miał pewność, że Brunowi przydałoby się coś związanego z krawiectwem. W końcu lubił to i dużo spędzał czasu na szyciu ubrań. Może jakieś materiały? Albo guziki? Albo po prostu chwila zapomnienia wraz z bratem gdzieś na mieście?
Bruno Mrkšić
Bruno Mrkšić
Kuchnia 2u94rad
Split, Chorwacja
20 lat
charłak
nieznana
neutralny
krawiec
https://petersburg.forum.st/t623-bruno-mrksichttps://petersburg.forum.st/t632-bruno-mrksichttps://petersburg.forum.st/t630-brunohttps://petersburg.forum.st/t631-franka#1122

Sro 27 Gru 2017, 23:47
Nie wyjedzie. Pewnie że nie. W końcu prawie rok już siedzą obaj w Petersburgu, a to nie ze względu na entuzjastyczne przejawy miłości dla miasta ze strony krawca, gdyż takich nie sposób było uświadczyć niemal nigdy, a na trzeźwo to już z całą pewnością nie. Owszem, Bruno znalazł pracę, i to bardzo dobrą, takiej pracy nie porzuca się bez namysłu, by wyjechać na dwa miesiące. Znalazł mieszkanie, odbudował relację z kilkoma znajomymi ze szkoły. Szwendał się nawet po ulicach Niedźwiedziego Ryku i Mahala w niemrawych próbach zadomowienia się w mieście zbyt zimnym i szarym jak na jego gust. Siedział cicho i nie narzekał nie z rosnącego sentymentu, a potrzeby spokoju i samodzielności. Czasu, by wymyślić, co takiego w sobie ma, kiedy trybu życia i poglądów nie narzuca mu już żadna instytucja. W końcu, co wyszło na jaw jako jedna z pierwszych rzeczy, zrobił się z niego esteta, który mógłby – w sprzyjających warunkach i z pomocą regularnych zastrzyków gotówki – krótkoterminowo zbzikować i przeistoczyć się w wakacyjnego dandysa. Może to więc i dobrze, że siedzi w Petersburgu, szału nie ma, ale przynajmniej trzyma wciąż głowę na karku. Nie sili się na wymuskany wygląd i słodkie mądre słówka, ale w porównaniu z bratem i tak czasem zdarzy mu się wyglądać… ciotowato.
- A jaki masz pomysł na to – jak to ująłeś – pomnożenie? – zapytał, nie kryjąc sceptycyzmu. W końcu to on znał brata najlepiej, nie miało nawet znaczenia to, że od kilku miesięcy mieszkali osobno. W wyniku przedziwnej, a przy tym niewiarygodnie silnej bliźniaczej więzi, którą jeszcze scementowało niełatwe dzieciństwo spotykali się i tak częściej niż robili na to plany i nadal rozumieli się bez słów. Dlatego też Bruno bezbłędnie, jak się wydawało, zwietrzył kłopoty w pomyśle brata. Nie zdziwiłby się, gdyby nieprzepita część pieniędzy poszła na wytrychy, ładunki wybuchowe albo nie do końca legalne substancje. Nie żeby miał zamiar odgrywać sumienie Karla i odmówił skorzystania z nich w odpowiednich warunkach, ale dla świętego spokoju niekoniecznie podobała mu się ta perspektywa.
- Nie powiem, że przeszkodziłaby mi w życiu nowa maszyna – powiedział powoli, odpalając drugiego papierosa. Po chwili wstał i, nie przerywając wypowiedzi, nastawił wodę na kawę. Po mugolsku. Czajnik na gaz, pod czajnikiem płomyk od zapałki. Przed bratem nigdy nie wstydził się braku umiejętności magicznych, trzeba by nawet powiedzieć, że nie wstydził się dzięki niemu. – Na jednym straganie Mahala widziałem ostatnio niezłą. Można by też przejść się do „Rubla”.
Karlo Mrkšić
Karlo Mrkšić
Kuchnia Tumblr_oajf5qD5Ja1vaqoiqo1_400
Split, Chorwacja
20 lat
nieznana
za Raskolnikami
złodziej
https://petersburg.forum.st/t805-karlo-mrksic#2150https://petersburg.forum.st/t807-karlo-mrksic#2175https://petersburg.forum.st/t808-ten-drugi-mrksic#2176https://petersburg.forum.st/t809-szwendak#2197

Sro 27 Gru 2017, 23:48
Karlo też koniec końców jako tako zaaklimatyzował się w Petersburgu - nie miał problemów z językiem, akcent miał taki, jakby go na ten świat wydała Rosjanka, nauczył się w jakich porach dnia, nocy czy roku najlepiej okrada się ludzi na ulicach czy też które sklepy nie pytają głupio o pochodzenie przedmiotu, a jedynie o konkrety, na przykład o cenę. Koniec końców i tak dochodziło do targowania, w końcu to normalna rzecz, że sprzedawca chce zarobić, a kupujący zaoszczędzić.
Jednakże to miasto miało też swoje złe strony - zrobiło z niego złodzieja, dno społeczne i Raskolnika, z tym że jak o tych dwóch pierwszych rzeczach jego brat wiedział, tak jego dołączenia do grupy pragnącej rewolucji mógł się tylko domyślać. W końcu jeden Mrkšić nigdy nie chciał martwić drugiego, ani tym bardziej na siłę wciągać w niebezpieczne sytuacje. Karla czasami łapały wątpliwości czy dobrze zrobił dołączając do tego ugrupowania, jednakże przecież dobrze przemyślał sobie tę decyzję. On nic lepszego niż pomoc w rewolucji, która ma szansę polepszyć życie jego i Bruna nie może uczynić.
- A, w podziemiu jest parę opcji. Wiesz, nielegalne walki, zakłady, myślałem nad czymś takim - powiedział beztrosko choć przeczuwał, że jego ukochany brat nie będzie zadowolony z tego pomysłu. Tego typu rzeczy zawsze oznaczały ryzyko, jednakże Chorwat na tyle wierzył w swoje szczęście, wiedzę, kontakty i umiejętności, że niemal czuł zapach mamony, którą mógł zarobić z pomocą hazardu.
- W sumie mogłem się spodziewać - powiedział zaczepnie kończąc papierosa i wrzucając niedopałek. Młody złodziejaszek w żadnym stopniu nie znał się na maszynach do szycia, jednakże zdawał sobie sprawę, jak w chwili obecnej może się ona przydać charłakowi. W końcu jego kariera nabierała tempa, został zatrudniony w jakimś eleganckim domu mody, a rubli starczy na o wiele więcej niż tylko taką maszynkę, więc Karlo naprawdę nie wahał się, by kupić ją bratu.
- No to chodźmy. Szkoda czasu, jeszcze ci ją ktoś sprzątnie sprzed nosa - rzekł uśmiechając się. - A na "Rubla" jestem trochę zły, Alfred ostatnio trochę mnie oszwabił z zysku - przypomniał sobie ten obraz, który mógł sprzedać za sto rubli drożej. No cóż, najwyżej poczeka na zewnątrz, gdy jego brat będzie dokonywał zakupów.
Bruno Mrkšić
Bruno Mrkšić
Kuchnia 2u94rad
Split, Chorwacja
20 lat
charłak
nieznana
neutralny
krawiec
https://petersburg.forum.st/t623-bruno-mrksichttps://petersburg.forum.st/t632-bruno-mrksichttps://petersburg.forum.st/t630-brunohttps://petersburg.forum.st/t631-franka#1122

Sro 27 Gru 2017, 23:49
Postawił przed bratem parujący kubek z kawą i jeszcze jeden na drugim końcu stołu. Była mocna, na powierzchni unosiła się warstewka nie opadłego jeszcze na dno proszku. Kawę pili niedobrą, ale tanią i jakoś nigdy się nie kończyła, nawet kiedy studencik mieszkający z Bruno przesiadywał do rana nad książkami. I tak wypiją zimną. Przedtem będzie trzeba znowu zrobić kilka kroczków w kierunku zdobycia świata.
To nie miasto zrobiło z niego złodzieja. A przynajmniej: nie tylko miasto. To ciągłe rozczarowania i bieda, na którą – słusznie zresztą – nie godził się. Jego postępowanie, choć dla Bruno nie byłoby oczywistym wyborem przez wzgląd na niechęć do ryzyka, było zrozumiałe. Gdyby natomiast nasz krawczyk dowiedział się, o tym, jak to drugi Mrkšić został bojownikiem o równość i wolność – mógłby się nie na żarty zdziwić. To takie… dalekosiężne. Bezinteresowne. Do tej pory gdy robili coś dla drugiej osoby bez pytania i proszenia o zapłatę potem, tą drugą osobą zawsze był brat bliźniak. Dlatego też Bruno nie wahał się poprosić Karla o nową maszynę. Zresztą nie była to prośba. Nigdy się o nic nie prosili, ani na dobrą sprawę, nie dziękowali. Samo przez się wiedziało, że kiedy do jednego szczęście choćby krzywo, tak be zębów, się uśmiechnie – trzeba się z drugim podzielić.
- Sam nie wiem, na co innego mógłbym chcieć. – Miał jedzenie, papierosy, co na siebie włożyć. Kiedy przychodziło co do czego, zachłanni królowie ulicy nie umieli mieć wymyślnych zachcianek. Na „wszystko” było za mało, a na „nic”… na „nic” pieniądze same szły, nie trzeba było pilnować. Bruno postanowił więc między tymi dwoma ekstremami znaleźć chociaż jeden konkret. Tę niepozorną, nudną rzecz, która w nudny i niepozorny sposób jednak jakoś go definiowała. Odróżniała.
Spojrzał na twarz brata. Pod okiem miał jeszcze pozostałość żółciejącego siniaka (nielegalne walki?), minę – zatwardziałą. Jak zawsze kiedy opowiadał o „interesach”. Takie miny prowadziły do rękoczynów i rychłych zmian partnerów biznesowych.
- Najwyżej poczekasz gdzieś. – Podniósł się z krzesła, wziął pierwszego (i ostatniego) łyka kawy. – Idziemy?
Wcisnął na głowę kraciasty kaszkiet, między zęby wsunął papierosa i wyszedł z Karlo na ulice Petersburga.

Bruno i Karlo z tematu
Sponsored content


Skocz do: