Łukasz Odrowąż
Łukasz Odrowąż
Łukasz Odrowąż
Łukasz Odrowąż Tumblr_inline_p9yn1jqXtF1rxlhrp_250
Kraków, Polska
23 lata
czysta
neutralny
student medycyny, asystent, stażysta
https://petersburg.forum.st/t1475-lukasz-odrowaz#7375https://petersburg.forum.st/t1489-lukasz-odrowaz#7579https://petersburg.forum.st/t1490-a-dajcie-mi-wszyscy-swiety-spokoj#7581https://petersburg.forum.st/t1488-odrzel#7577

Nie 07 Sty 2018, 12:55
Меня зовут
ŁUKASZ ODROWĄŻ



DATA URODZENIA: 15.08.1976 / NAZWISKO MATKI: Wrońska / WIEK: jeszcze 22 lata
MIEJSCE ZAMIESZKANIA: Gdzieś w Petersburgu / STATUS KRWI: Czysta
STAN MAJĄTKOWY: Przeciętny / ZAWÓD: Stażysta w Hotynce/Asystent / KORGORUSZ: Bocian


ALCHEMIA: 21 / FAUNA I FLORA: 13 / LECZNICTWO: 22 / MAGIA KREATYWNA: 5
MAGIA ZAKAZANA: 9 / OKULTYZM: 5 / SIŁA: 7 / TRANSFIGURACJA: 5
WIEDZA MAGICZNA: 7 / ZAKLĘCIA I UROKI: 14 / SZCZĘŚCIE: 3 / TALENT: 6


“Wszyscy mamy źle w głowach, że żyjemy”, jak to twierdziła pewna polska piosenka, bodajże z ’93. Patrząc na ten absurd życia, jakże się zgadzał z tym stwierdzeniem! Ale mało kto o tym wiedział. W końcu nie tyle nie afiszował się ze swoimi poglądami, co zwyczajnie mało mówił. Bo i po co? I tak wszyscy go zakrzyczą.
Od kiedy pamiętał, w jego domu było zwyczajnie głośno. Może było to spowodowane ilością rodzeństwa, z których większość nie dość, że przyszła na świat szybciej to jeszcze upodobała sobie nie słuchanie argumentacji innych. W końcu „moja racja jest najmojsza” i tym podobne. Łukasz początkowo miał podobnie – krzyczał swoje zdanie ile miał sił w płucach. Ciężko jednak przekrzyczeć osoby, które mają miejsce na większą ilość powietrza. Nie miał z nimi szans, więc zamilkł. Zamiast tego zaczął psioczyć na rodzinę i świat we własnej głowie. W niej nikt go nie przekrzyczy.
Skończyło się na tym, że spora część ludzi zaczęła na niego patrzeć, jak na mrukliwego gbura. I dobrze, przynajmniej miał spokój.

W szkole nie za dużo się zmieniło. Inne dzieci były równie krzykliwe, jak jego własne rodzeństwo, a jedenastoletni Łukasz nie chciał się użerać dodatkowo z rówieśnikami – zamiast tego wolał korzystać ze spokoju, który miał z dala od swojego własnego, głośnego domu. Nikt na niego nie krzyczał, kiedy własnoręcznie sprawdzał, czy z pomocą kawałka szkła można spalić mrówkę. Nikt się go nie czepiał, kiedy nie domyślił się, o co może chodzić bratu czy matce. Nikt nie robił mu wyrzutów, kiedy po sobie nie zmył. Zamiast tego starał się skupić na swoich pierwszych, dziecięcych eksperymentach. W końcu może teoria i jest ważna, ale chyba łatwiej ją sobie przyswoić w praktyce, prawda?

Kiedy miał trzynaście lat oczywistym było, że wykazuje solidny talent w alchemii i lecznictwie. Pechem było, że skupiał się na tych dziedzinach tak bardzo, że momentami ledwo zdawał inne przedmioty. Jednak samo rzucanie czarów zdecydowanie go nudziło – gdzie tu miejsce na badania, sprawdzanie teorii, poszukiwanie prawdy?
Wiedział, że wiele osób w jego wieku jeszcze nie wie, co chce robić i skupia się na wszystkim. Tymczasem już wtedy on miał jasny cel – iść na medycynę lub alchemię. Nie umiał jeszcze jednak określić co woli – wiedział za to, że lubi na własne oczy widzieć, do czego jego działania doprowadziły.

Dwa lata później spotkał Ją – ciemnowłosą ślicznotkę trzymającą z towarzystwem zupełnie do niej niepasującym, nie bojącą się eksperymentów i nie mającą problemu z tym, że dzieliły ich aż dwa lata. A może tylko dwa?
Tego lata uciekła na krótką chwilę do niego, a przynajmniej on tak to odczuwał. Jak zawsze miała ze sobą narkotyki, których on nie chciał wziąć.
- Weź je przy mnie jeśli chcesz. W razie czego cię uratuję – powiedział z przekonaniem. – Mi to nie przeszkadza, Goranko.
I wzięła. A on się czuł jak prawdziwy badacz, obserwator, naukowiec. Patrzył na reakcje, zapisywał wnioski, uczył się.
Wolał to niż patrzenie jak oburzona jego tchórzostwem wraca tam, skąd przyszła. Bał się przyznać, że się o nią boi.
Jeszcze by wyszło, że mu zależy.

Jako siedemnastolatek nie czuł się gotowy na bycie wujkiem. A jednak nim został. Przebrzydły, najstarszy brat nie bacząc na jego szczęście, zrobił sobie z żoną bachora. Ta kobieta bez ambicji kompletnie mu się nie podobała, nieszczęściem więc było dla jego brata, że to właśnie ona ma z nim dziecko.
- Wszystkiego najlepszego, w tym szybkiego rozwodu – powiedział przy kielichu, kiedy pił z Błażejem. Ten nie zrozumiał, że to wszystko z troski, że Łukasz się naprawdę o niego martwi, i kazał się mu odczepić od żony.
Kolejny raz młody samozwańczy naukowiec dostał nauczkę, że nie należy okazywać, że się o kogoś martwisz. W końcu taki człowiek cię zjedzie od stóp od głów, no bo jak śmiesz gówniarzu?!

Kończył szkołę wiedząc, że musi, po prostu musi dostać się na medycynę. Choć lubił się babrać w tych wszystkich składnikach i tworzyć mikstury, to jednak zdecydowanie lepiej mu szło uczenie się o reakcjach ludzkiego (i nie tylko) ciała. Nic dziwnego, że w ostatnich latach tak się starał, by podwyższyć swoje oceny – w końcu selekcja na wydział uzdrowicielski jest tak ostra, że można by nią kroić skostniałe masło.
No i mu się kurwa udało, brawo on.
Teraz musiał tylko kuć, jak nigdy przedtem, choć akurat w tej dziedzinie nauki nie stanowiło to dla niego problemu. I tak planował osiągnąć sukces jako magomedyk – marzyły mu się odkrycia, nagrody, opłacane w całości przez sponsorów badania… Czymże przy tym jest kilka lat zapierdzielu na studiach, stażu i dodatkowych projektach?
Męką, kiedy mieszka się w domu rodzinnym. Nic dziwnego, że wyprowadził się do Ireny. I choć Irka nie należała do zbyt głośnych osób, to po kilku troskliwych tekstach w stylu:
- Ty lepiej się zastanów nad swoją przyszłością, bo prowadząc jakąś spelunę do niczego nie dojdziesz – atmosfera między rodzeństwem się zepsuła i Łukaszowi nie zostało nic innego, jak zrezygnować z niektórych planów, zacząć zarabiać i się wyprowadzić. Trudno. Nie ona jedna nie rozumiała jego zmartwienia, że ze wszystkich Odrowążów tylko on coś osiągnie. Najwyraźniej musiał im to pokazać w praktyce, a wtedy będzie już za późno na ich rozwój.
Niby mógł jeszcze Elżbiety spytać, czy by go chwilę nie przechowała, ale stwierdził, że taka pijacka morda, jak ona jeszcze mu strzeli w pysk za troskę.

Jakoś to szło. Kiedy w Hotynce za nieobowiązkowy staż dla studentów wreszcie zaczęli mu płacić pozwolił sobie na rzucenie dotychczasowej pracy (żegnaj fartuchu kelnera!) i trochę odsapnął. Uznał jednak, że skoro koniec jego studiów się zbliża, będzie musiał wybrać specjalizację, a że pewna doktor Godunova szuka asystenta to czemu nie spróbować? Fakt, będzie musiał jakoś połączyć najcięższą sesję w życiu z podejrzanymi praktykami, ale przecież tak po prawdzie do tego dążył całe życie.
Chociaż nie – on dążył do prawdziwych eksperymentów, a nie jakichś podejrzanych badań. Ale w końcu sam kochał badać, więc na początek dobre i to. No i miał szansę dowiedzieć się od bardziej doświadczonej „koleżanki po fachu” co i jak, żeby dać sobie radę w tym zawodzie.
Nie zawahał się więc wysłać orła kobiecie z prośbą o uwzględnienie jego kandydatury. Czemu go jednak przyjęła? Nie miał bladego pojęcia.

Czasem jeszcze odwiedzał swoją rodzinę, która chyba go nienawidziła. Z wzajemnością zresztą. Patrzył na swoją ledwie dwa lata starszą siostrę, która chyba sobie zrobiła bękarta z – podobno – podejrzanym typem i mimo, że obiecał sobie więcej troską się nie kierować, spytał ją z litości:
- Ej, siostra, a eliksiru poronnego to ty nie chcesz?
Nigdy nie widział jej tak oburzonej i tak mocno trzaskającej drzwiami jak wtedy.
Siostrzyczka, która jako jedyna urodziła się po nim za to obraziła się na pytanie, czemu wybrała tak kiepski kierunek studiów. Nie mówiąc już o bracie, który zarabiał na życie jako niespełniony artysta. Bogowie! I on się dziwił, jak skomentował jego zarobki! Przecież to oczywiste, że na sztuce nowoczesnej nikt nie zarobi!
Ale kto by się przejmował jego gadaniem? Nie przejmowali się wtedy, nie przejmują się teraz i będzie dobrze, jak się przejmą, kiedy wreszcie osiągnie sukces. A wtedy będzie mógł się im śmiać w twarz, że go nie posłuchali.
A wtedy może wreszcie go posłuchają.
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Nie 07 Sty 2018, 14:39
Здравствуйте!

To musi być okropnie frustrujące, kiedy nikt nie chce słuchać Twoich dobrych rad, mimo że jako jedyny dostrzegasz problemy, z jakimi w przyszłości będą się zmagać Twoi najbliżsi i zawczasu chcesz pomóc im uniknąć fatalnych konsekwencji ich głupich decyzji. Ale wiesz, mój drogi, czasem trzeba po prostu dać za wygraną, bo wszystkich nie uda Ci się uratować – obecnie najważniejsze jest, by dbać o własny tyłek, bo dzięki temu reszta najszybciej przejrzy na oczy. I wreszcie Cię posłucha.

Bonusy za kartę postaci

+5
Alchemia
+3
Talent
+2
Magia zakazana

W prezencie otrzymujesz ode mnie broszkę z chalcedonu błękitnego w kształcie węża, którego główka i ogon wysadzane są drobnymi diamencikami. To stosunkowo droga ozdoba, z którą nie powinieneś się afiszować, jest jednak bardzo pomocna w momencie, kiedy osoba, z którą rozmawiasz ma problem z przyswojeniem i zaakceptowaniem Twoich racji i poleceń. Wystarczy bowiem, byś trzy razy pogłaskał węża po grzbiecie, by ten ożył – diamenciki na głowie i ogonie zaczną wówczas pulsacyjnie migotać, a sam gad delikatnie poruszać się, na kwadrans wprawiając Twego rozmówcę w stan hipnozy.

Na zakończenie

Stworzona przez Ciebie karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz na start 800 punktów fabularnych do wykorzystania w punkcie Mistrza Gry. Możesz już bez przeszkód zacząć rozgrywkę na forum, lecz przed rozpoczęciem fabularnych przygód Twojej postaci prosimy o skrupulatne uzupełnienie pól w profilu. Warto również wnikliwie zapoznać się z tematami zamieszczonymi w dziale fabularnym. W razie jakichkolwiek wątpliwości, problemów lub sugestii odnośnie rozwoju naszej magicznej społeczności, zachęcamy do kontaktowania się z administracją forum. Życzymy wielu ciekawych rozgrywek w grze i przyjemnego spędzania z nami czasu!

Skocz do: