Kawiarnia „Casablanca”
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Sro 14 Lut 2018, 19:24
Kawiarnia „Casablanca”

Jeszcze kilkanaście lat temu ten parterowy budynek był kompletną ruiną, omijaną szerokim łukiem w obawie przed rychłym zawaleniem się pozostałości po dawnej kwiaciarni. Późną zimą, pod koniec 1986 roku, do miasteczka przybył z Azerbejdżanu młody, ledwie dwudziestotrzyletni dziedzic majątku swoich rodziców wraz z miłością swojego życia. Podjęli się wyremontowania lokalu w Pasażu Donskoya, zmieniając go w przytulną kawiarnię, przynoszącą zadowalające dochody. Główną część lokalu zagospodarowano jako salę, gdzie mieszczą się okrągłe stoliki z drewnianymi krzesłami ze zdobionymi nogami. Ściany utrzymane w kolorze bordowym wraz z hebanowymi meblami nadają całemu pomieszczeniu niebanalny, a przy tym elegancki wygląd. Zrezygnowano z ogromnych lamp na rzecz skromnych świec, co bez wątpienia sprzyja romantycznej atmosferze.

Dezső Gárdonyi
Dezső Gárdonyi
Kawiarnia „Casablanca” Tumblr_omhh3bIEfw1qm73ogo8_250
Budapeszt, Węgry
32 lata
błękitna
neutralny
tropiciel
https://petersburg.forum.st/t1497-dezso-gardonyi#7726https://petersburg.forum.st/t1628-dezso-gardonyi#7945https://petersburg.forum.st/t1627-dezso-gardonyi#7944https://petersburg.forum.st/t1629-dezso-gardonyi#7946

Czw 07 Lut 2019, 18:06
23 sierpnia 1999


Niewielkich rozmiarów lokal usytuowany w tej bardziej milczącej części Pasażu Donskoya wydaje się przyjemną alternatywą dla zatłoczonego baru, czy eksluzywnej restauracji z drogimi przysmakami. Tutaj stoliki rozstawione są przyzwoicie daleko od siebie, a ludzie przeważnie rozmawiają szeptem. Wprawdzie ma to spory związek z tym, że większość zebranych gości stanowi świeżo tworzące się pary, tzw. „miłosne gołąbeczki”, które ćwierkają wyłącznie do siebie, jakby w obawie przed tym, że z każdym głośniejszym słowem rozwiąże się tajemnica ich serc, które nigdy później nie otworzą się na drugiego człowieka. Dla Dezso liczą się bardziej przyziemne kwestie, na przykład to, że jest cicho, kameralnie i bez przepychu. A przy tym, co ważne dla sprawy, ludzie zbyt skupieni na intymnych wyznaniach nie mają czasu ani chęci na angażowanie się w rozmowy innych osób. Brak obawy przed podsłuchiwaniem to spory atut tej miejscówki. Zasiada więc przy jednym z okrągłych, uroczych stoliczków z lekkością na sercu. Niedaleko za plecami ma ścianę, przysłoniętą bordową kotarą, a w kącie, w którym się zaszył, nie widać żywego ducha. Jak na osobę bez zegarka w interesach jest zadziwiająco punktualny.
Zerka na zegar naścienny obserwując przez moment przesuwającą się wzdłuż tarczy wskazówkę. Byłby w stanie wpaść w trans, gdyby nie obecność młodej kelnerki.
Podać coś? — pyta wyjątkowo uprzejmie, melodyjnym głosem, jakby „miłosnym” czarom tego miejsca nie było końca.
Ognistą. — Pierwszy odruch jest zawsze mylący, dopiero biegnące ze zdziwienia w górę brwi kobiece karzą mu włączyć lepszą kompatybilność z miejscem — Wodę — poprawia się bez żalu, odrywając wzrok od pracownicy. Zza jej pleców właśnie wyłania się kolejna postać, prawdopodobnie jego klientka. Umówiony z polecenia nie zna jeszcze jej tożsamości, ale wie jedno: na liście priorytetów zajmuje dziś pierwszą pozycję.
Olga...? — wyrywa mu się z ust. Być może zbyt spoufale? Bezpośrednio? Bez wyczucia?
I tak nie powiedział nic, co mogłoby zmienić jej opinię o nim.
Olga Onegina
Olga Onegina
Jekaterynburg, Rosja
26 lat
błękitna
za Starszyzną
Nadzorczyni kopalni, specjalistka ds. jakości minerałów
https://petersburg.forum.st/t2062-olga-oneginahttps://petersburg.forum.st/t2068-olga-onegina#11747https://petersburg.forum.st/t2069-olga#11749https://petersburg.forum.st/t2070-masha#11750

Czw 07 Lut 2019, 22:22
Lubiła odwiedzać takie miejsca. Czuła się wtedy trochę jak szpieg. Lub trochę jak wtedy, gdy mając jeszcze naście lat udało jej się wymsknąć spod opiekuńczych skrzydeł rodziców i poznać odrobinę życia po tej drugiej stronie. Miała wtedy przyjaźnie, o których nie mówiła i pewnie nie będzie mówić już nigdy - bo nie wypada. Wiele rzeczy wypadało i nie wypadało, ale teraz przyznać się, że kiedyś mogła traktować kogoś o mugolskiej krwi inaczej niż protekcjonalnie, z lekką nutką pobłażliwości... Źle by to wpłynęło na jej wizerunek.
Ale znów tu była. Pamiętała, jak budynek był jeszcze ruiną, jak biegali we trójkę - Olga, Nina i Andriusza. Z rękoma wyciągniętymi wysoko na tyle, ile pozwalała im fizyczność, w obawie przed runięciem deski sufitowej z drewnianego firmamentu prosto na jeszcze głupie głowy. Było w tym coś ekscytującego, a teraz mogła się przekonać, że ekscytacja była stałym punktem energii tego miejsca i mogłaby ją chłonąć całymi dniami.
Nawet, jeżeli człowiek, z którym miała się umówić nie wywoływał w niej ani krzty pozytywnych emocji.
Bo Olga zwykła nie zapominać. Potrafiła i lubiła przebaczać - najczęściej teatralnie, przy zainteresowanych, okazując tym samym sobie i całemu światu własną wielkoduszność. Przebaczenie szło ramię w ramię z widoczną skruchą, jednak tak jak nie dało się ponownie skleić rozbitej wazy, by nie było widać rys, tak samo nie dało się odbudować naruszonej dumy Oneginy. Dziś z kolei górę wzięły interesy - niecodzienne, warto dodać, bo zupełnie niezwiązane ani z kopalnią, ani z jubilerką. No dobrze, mogły być jedynie powiązane, bardzo cienkimi nićmi, podobnymi do tych, którymi kiedyś planowano powiązać pannę Oneginę i panicza Gárdonyi. Tymi, które zostały tak brutalnie zerwane przez tego ostatniego przez jedną, nieprzemyślaną wypowiedź.
Minęło już tyle lat, a ona dalej pamiętała. Wspomnienia wróciły ze zdwojoną siłą, gdy ujrzała jego twarz - dzicz, o której wspominał jej polecający go czarodziej zmieniła jego rysy twarzy, ale nie mogła ukryć nieokrzesania, które w tamtej chwili prawdopodobnie dopiero kiełkowało. Pomalowane karminową szminką usta blondynki zacisnęły się nagle, choć w ułamku sekundy jej twarz znów przybrała zupełnie spokojny wyraz. Tak, jakby sama się strofowała za ten wyraźny okaz niezadowolenia. Sprawnemu oku myśliwego pewnie nie umknął.
- Pan Gárdonyi, jak miło - może miała odrobinkę satysfakcji z tego, że tym krótkim powitaniem ponownie ustawiła ich relację. Prawdopodobnie miało to trwać jedynie chwilę, gdyż - jeżeli nic się nie zmieniło i progresja obu ich charakterów szła w przewidywanym przez nią tempie - Dezső za nic będzie miał te delikatne strofowanie i znów staną na ziemi jałowej, zupełnie pozbawionej etykiety. Teraz należało działać szybko, więc na moment skupiła swój wzrok na kelnerce. - Droga, prosiłabym o Iwan czaj - tym razem kolejny grymas, karminowe usta wygięły się w subtelnym uśmiechu. Słowo daję, że w niepewnych czasach przeszłych, kawalerowie mogliby się o ten uśmiech zabijać w przydrożnych karczmach.
A teraz jego świadkiem był ten, który sprawił jej dotychczas największą przykrość. Och Ironio, królowo dziejów!
- Spokojnie, nie zajmę waści dużo czasu. Proszę też nie przejmować się rachunkiem, jeżeli woli waść ognistą, to proszę zamówić, o ile nie nie obniży ona waści skuteczności. - proszę bardzo, Dezső. Masz oto szansę spróbować wyegzekwować przynajmniej mówienie na "ty". Wiesz, że Olga się zgodzi, tylko trzeba sposobu, jak to z urażoną przed laty kobietą.
Dezső Gárdonyi
Dezső Gárdonyi
Kawiarnia „Casablanca” Tumblr_omhh3bIEfw1qm73ogo8_250
Budapeszt, Węgry
32 lata
błękitna
neutralny
tropiciel
https://petersburg.forum.st/t1497-dezso-gardonyi#7726https://petersburg.forum.st/t1628-dezso-gardonyi#7945https://petersburg.forum.st/t1627-dezso-gardonyi#7944https://petersburg.forum.st/t1629-dezso-gardonyi#7946

Czw 07 Lut 2019, 23:42
Nie wątpi w to, że Olga pamięta. Kobiety są magicznie zaprogramowane do tego, by podobne aspekty życia wykorzystywać na swoją korzyść – maltretować i nawracać na dobrą drogę przez uporczywe upominanie za to co było, jest i co być może będzie. Szczególnie za to, co być może będzie, bo poza samym faktem utrwalania oraz podtrzymywania najgorszych wspomnień posiadały jeszcze jedną nadnaturalną zdolność – w ekspresowym tempie zarysowywały margines popełnionego przez mężczyznę błędu, z nieukrywaną satysfakcją przypominając im o jego rozległości. Nie wprost, jak każdy przeciętny samiec by zrobił, w grę wchodziły bardziej złożone kombinacje słów i działań. Drobne uszczypliwości czy niegroźne z pozoru złośliwości. Zdania i sentencje wypowiadane z taką ostrożnością/lekkością, że można było im przypisać motylą wręcz delikatność. W tym obrazie skrzydlatych słów, muskających finezyjnie uszy, brakowało jednak miejsca na dobroduszność. Intencją kobiet często bowiem było uderzenie w słaby punkt, a więc zranienie. I gdzie w tym subtelność? Czy i w tym przypadku miało chodzić o mentalne dotknięcie go?
Uczy się na błędach, drugi raz nie będzie jej oceniać. Zamiast rozważać za i przeciw teorii, jakoby słowa w jej przypadku miały zabarwienie pejoratywne, woli pchać rozmowę do przodu. W trwającym napięciu odnajduje sens. Jest nim motywacja do wiązania interesów z kimś, za kim teoretycznie raz już spaliło się most. Czasem można odbudować. Czasem znaczy dziś?
Kładzie rękę na stole. Dłoń niesie na sobie ślad ostatniej wyprawy – cztery poprzeczne blizny w jednym skupisku, które jeszcze nie zdążyły zaleczyć żadne maści, biegną od zagłębienia przy kciuku wierzchem dłoni aż za nadgarstek. Ewidentny znak rozpoznawczy drapieżnika. On jednak zdaje się tam nie patrzeć. Interesuje go przybyła kobieta. Z głową podniesioną ku jej wyprostowanej sylwetce wpatruje się w jej oczy przez moment. Robi to w zastanowieniu. Poza wcześniejszym grymasem, teraz nie widzi jednak nic, co mogłoby mu podpowiedzieć zalecany kierunek rozmowy. Czuje jedynie, że nie może tak po prostu zignorować pierwszej części dialogu. Rozmowa zaczęta z punktu A nie powinna trwać od Z.
Do tej pory myślałem, że to ja płacę za swoją część rachunku. Coś mi umknęło?
Pomimo próby zrehabilitowania się, wybiera drogę naturalności, a ta niestety biegnie przez bezpośredniość i brak taktu. Nie byłby sobą, gdyby prostych wątpliwości nie wyraził wprost.
Tymczasem kelnerka, zatrzymana przez ten nagły zwrot w wypowiedzi Olgi, zerka na Węgra pytająco. Dezso nie odpowiada. W milczeniu kręci odmownie głową na znak tego, że jednak zostaje przy wodzie. Zaraz też wraca spojrzeniem do panny Oneginy.
Żaden ze mnie waść pan, obędzie się bez tytulatury — słowa przeczą zachowaniu, bo właśnie w tym momencie wstaje, by odsunąć kobiecie krzesło. Z potrzeby stosowania etykiety, bądź przyspieszenia sprawy... to w zasadzie bez znaczenia. Skutek jest ten sam. Onegina może usiąść na miejscu przy stoliku, a gdy już to robi (dop. aut. wybacz za to chwilowe poprowadzenie postacią, pasowało mi do kontekstu i fabuły), Gardonyi wciąż z rękoma na oparciu nachyla się nad nią.
A czy to nie whisky właśnie dodaje odwagi i śmiałości? Tak słyszałem— wyraża tę myśl cicho i ciut przekornie nad jej uchem, nareszcie przechodząc do rzeczy: — To co Cię do mnie sprowadza?
Prostuje się i otacza sprawnie stół. Wraca do punktu startowego, którym było krzesło naprzeciwko.
Olga Onegina
Olga Onegina
Jekaterynburg, Rosja
26 lat
błękitna
za Starszyzną
Nadzorczyni kopalni, specjalistka ds. jakości minerałów
https://petersburg.forum.st/t2062-olga-oneginahttps://petersburg.forum.st/t2068-olga-onegina#11747https://petersburg.forum.st/t2069-olga#11749https://petersburg.forum.st/t2070-masha#11750

Sob 09 Lut 2019, 23:26
Olga doceniała starania. Jak większość kobiet zresztą, które uwielbiały przeprowadzać swoich mężczyzn przez piekło, gdy popełnili jakiś błąd z rodzaju tych kardynalnych. W relacji biednego Dezső i Olgi musiało to przejść jednak w złagodzonym trybie - w końcu żadne z nich nie było "czyjeś". A gdyby okazało się, że jej niedoszły kandydat na narzeczonego już posiadał swoją damę serca, postawiłoby to Oneginę w negatywnym świetle. Strofowanie czyjegoś narzeczonego, męża czy ojca było niewybaczalne. W takich przypadkach należało przecież oddelegować sprawę do damy, która potrafiła najlepiej trafić do serca i rozumu delikwenta - czy to przy pomocy argumentu autorytetu czy cielesności. Gama środków służących osiągnięciu celu była znacząco rozbudowana, czego większość panów była wyjątkowo nieświadoma. I dobrze.
Z tego też powodu Węgier mógł być spokojny o swoją skórę, jak i prawdopodobnie samopoczucie. Olga nie zamierzała już sprawiać mu w żaden sposób przykrości czy bólu - może za wyjątkiem tego, który sprawi mu jego ewentualna zdobycz.
Jej oczy jakby automatycznie kierowały się na dłonie innych osób. Lubiła im się przyglądać, bo w wyższych sferach bardzo często były zdobione - wiadomo też było, że na błyskotkach znała się jak nikt inny, ale obserwowała nie tylko białe dłonie wielkich dam, upstrzone tu i ówdzie błękitem, fioletem lub zielenią żył. Patrzyła też na dłonie znacznie mniej zadbane, prawie zawsze czarne, których jedyną ozdobą była właśnie sadza, ale to one miały ten najważniejszy - bo pierwotny - kontakt z naturalnym bogactwem ziemi i kryształowym dziedzictwem. Rzadko zdarzało jej się mieć okazję na zobaczenie rąk człowieka bezpośrednio walczącego z żywą naturą. Zdaje się, że jej oczy zdradzają zaciekawienie, ale znając Olgę można przypuszczać, że specjalnie się z tym nie kryje. Jest to też wyraz niemego podziwu co do umiejętności jej przyszłego zleceniobiorcy. Faktycznie - polecający Węgra miał stuprocentową rację, skoro ten był tak dobry, że ze starcia z nieznanym niebezpieczeństwem wyszedł z taką pamiątką. Wielu pewnie traciło życie.
- Jeżeli tak bardzo zależy ci na egalitaryzmie, odliczę to od zapłaty - miała na myśli oczywiście finalną płatność przy pełnej realizacji zlecenia. Ale hola, hola! Węgrowi nie mogło umknąć też to, jak szybko Onegina wróciła na mówienie mu na "ty". Za kobietami nie nadążysz. Oczywiście taka zmiana frontu nie przeszkodziła jej w skorzystaniu z asysty przy zajmowaniu miejsca. W mig wygładziła materiał swej sukni, jak to miała w zwyczaju. Dalej jej oczy wpatrywały się już jedynie w twarz swego rozmówcy.
- Twoja odwaga i śmiałość jest oczywiście wskazana, jednak nie znajdujemy się na polowaniu - jeszcze, dopowiedziała sobie w myślach, opierając nadgarstki o blat stołu i splatając razem dłonie. Następnie nachyliła się bliżej Dezső, zupełnie jak większość panien i panienek przebywających obecnie w "Casablance". Jedyne, co ją różniło od tamtych było to, że z jej gestów już na pierwszy rzut oka można było dowieść brak romantycznych intencji.
- Jesteś najlepszym specjalistą w tej dziedzinie, a ja nie lubię partaczy. Potrzebuję, byś dostarczył mi smoka - mówiła znacznie ciszej, jednak melodia głosu wcale się nie zmieniła. Nie chciała, by ktoś ich podsłuchał pomimo tego, że wcale nie robili jakichś nielegalnych interesów. - Całego. Z łuskami, zębami, krwią. Gatunek nie gra roli, jednakże liczy się dla mnie, byś dostarczył mi go jak najbardziej świeżego. Oczywiście możesz liczyć na zapłatę odpowiednią do trudu wyprawy i zapewnienie pomocy medycznej, o ile będziesz jej potrzebował. - już na końcu języka miała słowa o możliwości zapewnieniu asysty, jednak w porę zreflektowała się; Dezső nie wyglądał na takiego, który lubił działać w zespole, a zwłaszcza z kimś, kogo nie znał. Jasne spojrzenie skupiła w oczach swojego rozmówcy, jakby już przed słowami chciała wiedzieć, czy ten przystanie na jej propozycję, czy wręcz przeciwnie - odrzuci ją, nim zdążą podać jej herbatę.
Dezső Gárdonyi
Dezső Gárdonyi
Kawiarnia „Casablanca” Tumblr_omhh3bIEfw1qm73ogo8_250
Budapeszt, Węgry
32 lata
błękitna
neutralny
tropiciel
https://petersburg.forum.st/t1497-dezso-gardonyi#7726https://petersburg.forum.st/t1628-dezso-gardonyi#7945https://petersburg.forum.st/t1627-dezso-gardonyi#7944https://petersburg.forum.st/t1629-dezso-gardonyi#7946

Nie 17 Lut 2019, 18:28
Argument cielesności to jeden z tych, które lubił najbardziej. Ku jego własnej zgubie zresztą, bo pewnie nie raz dał się zwieść tym pięknym, kobiecym kształtom, kreślącym sugestie tak zalotnie i finezyjnie, że gdyby nawet chciał, nie byłby w stanie wychwycić w tym kszty podstępu. Być może tkwiła więc prawda w założeniu, iż kobiety posługiwały się różnymi środkami i to często bez świadomości mężczyzn. Choć nie zaliczał się do żeńskiej kategorii, sam też grywał tą kartą. Atrakcyjność to jedna z cech, którą można było, a wręcz należało wykorzystywać przy odpowiedniej okazji, i nie chodziło nawet o potrzebę dominacji, czy osiągnięcie jakiegoś konkretnego celu, jak to się miało w seksualnych manipulacjach pań, czasem wszystko tyczyło się zwykłej przyjemności czerpanej z życia, którą można było wydobyć na światło dzienne przez bliższą znajomość. Cholernie bliską. Wbrew mentalnemu dystanowi, będącego częścią jego prezentowanej za dnia postawy w społeczeństwie, zrzucanie barier cielesności nocą przychodziło mu wyjątkowo łatwo. Pomagał fakt, iż w zasadzie nie znał tematów tabu. Nagość, perwersja czy zwykła namiętność była dla niego domeną istnienia. Pożądanie traktował na równi z innymi potrzebami, jak jedzenie, spanie, czy towarzystwo drugiego człowieka. Chęć posmakowania kogoś nie była więc niczym uwłaczającym. Świadczyła zaledwie o umiejętności zbierania doznań świata doczesnego.
Przez wzgląd na ten pogląd Olga mogła spodziewać się, iż pewnego dnia zasięg jego potrzeb sięgnie i ku niej, co nie znaczyło wcale, że zakładał owocną współpracę na tym polu. Po prostu, uznawał ją za dostatecznie śliczną, by nie eliminować jej przy wyborze obiektu fantazji, bądź by nie pomijać jej w razie ewentualnych poszukiwań osoby do wzajemnej głębokiej integracji o namacalnym (tj. romansowym) charakterze.
Siada na krześle, rozpinając poły płaszcza. Pomieszczenie jest ciepłe, znacznie gorętsze niż to, w którym zwykle przychodzi mu mieszkać lub nocować. Z tej przyczyny ściąga wierzchnią warstwę odzienia, pozostając w czarnej, luźnej, lnianej koszuli. Wygnieciona przy kołnierzu od ucisku płaszcza, może wydać się strojem dość niechlujnym, ale zdecydowanie wygodnym. Dezső mimo tego podwija rękawy do łokcia, jakby w czymś mu przeszkadzały, po czym wychyla się do przodu, opierając się przedramionami na hebanowej powierzchni stołu.
Egalitaryźmie?
Nie kryje zdziwienia z tego wyjątkowego zestawienia słów. Dawno już nie miał do czynienia z tak wyrafinowanym mówcą, co uświadamia go w tym, że jego zasób słownictwa nie jest oraz prawdopodobnie nigdy nie będzie tak bogaty, czy wyszukany, jak jej. — Niech będzie — dodaje w rozbawieniu po kontekście rozmowy domyślając się, na co się tutaj godzi. W rodzinie Gardonyi pojęcie „zbierania długów” nie istnieje, zawsze jest na czysto lub do przodu względem ewentualnych kosztów, jakie należy ponieść, stąd też egalitaryzm wydaje mu się dostatecznie rozsądnym rozwiązaniem.
I być może tego nam teraz brakuje... — pozostawia kwestię otwartą. Nie tłumaczy, co ma na myśli.
Jaki osobnik Cię interesuje, Olgo? Młody, czy dojrzały? — dysponowanie wiedzą o cudzym imieniu wydaje mu się oczywistym powodem, dla którego byłby uprawniony do korzystania z niego, dodatkowo odnajduje w tym swoistą grę słów, bo przecież „dojrzałość” i „młodość” to przymioty, które kojarzą się częściej z ludźmi. Sporo w tym więc dwuznaczności, o czym świadczy jego enigmatyczny uśmiech i podtrzymany kontakt wzrokowy.
O nic więcej nie pyta. Liczy się obiecana zapłata, a także, co musi przyznać w myślach, satysfakcja z samego kontaktu z nią. Fakt, że jeszcze go nie zganiła za impertynencję jest dziwnie kojący, ale także budzący potrzebę dalszego sprawdzenia jej. Jak daleko leżą jej granice?
Sponsored content


Skocz do: