I'm blue da ba dee da ba daa. Mariia, Vasia

Vaska, jesteś idiotką, jeśli myślałaś, że pójdę za tobą na stadion. Nie poszłabym za tobą w ogień, co dopiero w miejsce przesiąknięte magią. Nie wiem, ile ci potrzeba jeszcze listów i wieczorów, żeby zrozumieć, że zbyt miłej mnie masz w głowie obraz, a ja nie wiem skąd wynika. I powinno mi być z tym niewygodnie, ale to nie jest nic nowego. To jesteś ty, to każdy w mojej pracy, pani w mięsnym sklepie i ta, która zawsze na przystanku czekając na 126 o 6.10 pali papierosa i nigdy się nie wyrabia.
Wyglądam, jakby była miła.
Gdybym nigdy nie wyjechała z Mozuli byłabym teraz najbardziej opryskliwą żoną w całej wsi.
Wszystko by mnie frustrowało, od spalonej cebuli, przez pijanego wiecznie męża i drące japę dzieci. Nie mam z tego nic i jestem spokojna. W przeciwieństwie do mojej matki.

Minęło pół godziny odkąd przyszłam do Vasi mieszkania i dalej nie zapaliłam światła, czekam jeszcze dziesięć minut, a później zabieram tę butelkę i sprawdzam jutrzejsze autobusy.