Z celebrytą przez świat (Elena Tyanikova, Krastyo Gorchevski | 16 VI 1999, noc po balu)
Elena Tyanikova
Elena Tyanikova
Z celebrytą przez świat (Elena Tyanikova, Krastyo Gorchevski | 16 VI 1999, noc po balu) R6lLiY1
Astrachań, Rosja
23 lata
czysta
neutralny
klątwołamacz do wynajęcia, kolekcjonerka artefaktów
https://petersburg.forum.st/t1636-elena-tyanikova-sie-buduje#8025https://petersburg.forum.st/t1645-elena-tyanikova#8106https://petersburg.forum.st/t1646-elena-tyanikova#8107https://petersburg.forum.st/t1647-mayavi#8108

Czw 18 Paź 2018, 21:05
16 VI 1999, noc po balu
miejsce: Magiczny Kreml, Petersburg

Nie raczyła mu odpisać. Nie raczyła wyjaśnić najpierw, o co jej konkretnie chodzi, ani też nawet wprost potwierdzić, że owszem, zdąży. Może nie w dziesięć minut, a w dwadzieścia, ale że będzie, że pojawi się pod Kremlem, że nie będzie widziała niczego złego w tym, że Gorchevski wprowadzi ją do jakiegoś towarzystwa, którego prawdopodobnie nie zna. Nie raczyła też napisać, że tak naprawdę to wcale nie uśmiechała jej się kolejna impreza, ponowne wciskanie się w kieckę, spędzanie kolejnych godzin w tłumie. Nie wyjaśniła, że chciała tylko krótko pogadać, możliwe szybko załatwić sprawę i paść do łóżka, bo zwyczajnie leciała już z nóg.
Nie, niczego takiego nie napisała, po prostu pojawiając się pod wskazanym lokalem dokładnie szesnaście minut i trzydzieści dwie sekundy od otrzymania odpowiedzi Krastyo.
Po deportowaniu się z gabinetu Dashkova - zaciskając przy tym zęby, bo przecież miała oszczędzać jarchukowi magii, miała o niego zadbać, do cholery - i aportowaniu się w mieszkaniu, pozostawiła psa w pokoju. Nie swym magicznym gabinecie, skoro wiedziała już, że to nijak psu nie posłuży, tylko we własnej sypialni, pod kluczem. Czy bała się, co zastanie po powrocie? Oczywiście. Oczywiście, że tak. W tej chwili jednak nieszczególnie miała inne wyjście, jak liczyć na to, że oszołomiony wydarzeniami oraz solidną dawką środków znieczulających jarchuk nie będzie szalał. Że zalegnie do spania, jak grzeczne zwierzę i będzie odpoczywał, jak przystało rannemu. Że nie zrobi jej z sypialni burdelu. Że będzie miała gdzie wrócić i gdzie położyć się do spania.
Nie zastanawiała się nad tym jednak zbyt długo. Nie miała w końcu czasu, nie? Piętnaście minut to mało, biorąc pod uwagę, że musiała ponownie wcisnąć się w sukienkę - tę samą, co na balu, krótką, czarną, przewiązaną złotym paskiem, podkreślającą wszystko co powinna podkreślać dobrze dobrana kiecka - znów odnaleźć równowagę na niebotycznie wysokich obcasach i jeszcze raz poprawić makijaż. Że nie musiała tego wszystkiego robić? Och, nie. Musiała. Jak najbardziej musiała. Miała wyjść do ludzi, miała wyjść do ludzi do najbardziej ekskluzywnej i odpowiednio najdroższej restauracji w granicach Mateczki Rosji. Oczywiście, że musiała zrobić ze sobą absolutnie wszystko, by wyglądać dobrze.
Zrobiła. I pojawiła się pod Magicznym Kremlem, wiedząc, że jej brak listownej odpowiedzi i tak będzie już dla Gorchevskiego odpowiedzią. Bo, poważnie, czyż Krastyo jej nie znał? Czyż nie wiedział, że Elena będzie, że chcąc coś załatwić - odebrać dług - Elena z pewnością się pojawi? Czy wątpił, że Tyanikova pojawi się przy tym z przytupem, w miarę możliwości zwracając na siebie odpowiednio dużo uwagi - tej niegroźnej, nieciągnącej za sobą ryzyka sytuacji nieprzyjemnych, tej, która każe tylko niektórym obejrzeć się za nieco zbyt dobrze przylegającym materiałem i nieco zbyt długimi, smukłymi nogami?
Nie powinien. Nie powinien wątpić. Niejedno już razem przeżyli i naprawdę - nie powinien.
Krastyo Gorchevski
Krastyo Gorchevski
Z celebrytą przez świat (Elena Tyanikova, Krastyo Gorchevski | 16 VI 1999, noc po balu) 4HsN99n
Sofia, Bułgaria
23 lata
czysta
neutralny
pałkarz w Wodnikach z Newy
https://petersburg.forum.st/t1975-krastyo-gorchevskihttps://petersburg.forum.st/t2020-krastyo-gorchevskihttps://petersburg.forum.st/t2021-dostaniesz-w-morde#10994https://petersburg.forum.st/t2022-chandra

Pon 19 Lis 2018, 22:03
Nie jestem zdziwiony. No raczej, że nie. Jedynie podkurwiony. Już po pięciu minutach od jej spóźnienia zaczyna mnie nosić. Palce wystukują na ramionach nerwowy rytm, a nogi same z siebie rozpoczynają krążenie przed wejściem do restauracji, jakby dzięki tak jawnym oznakom zniecierpliwienia pojawienie się Eleny miało nastąpić szybciej. Ale żaden ze mnie, kurwa, przywoływacz dusz. Nawet kiedy zaklinam, że jeśli nie przybędzie w ciągu pół minuty to do końca życia żałować będzie, że w ogóle zdecydowała się wysłać pierwszą wiadomość, nie raczy się pośpieszyć. A ja nie zamierzam na nią dłużej czekać, na powrót znikając we wnętrzu lokalu – jednak na tak samo krótką chwilę, jaką spędziłem na zewnątrz. Sprawdzam, czy różdżka jest na swoim miejscu, a nie zostawiłem jej przy stoliku, zgarniam z lady jeden z kilku rodzajów przyszykowanych dla Wodników drinków, a spod ściany zabieram kij, który – ups – znów przypadkiem wyniosłem po meczu, zapominając zostawić go z resztą sprzętu w składziku za szatniami. I wychodzę na zewnątrz. Od razu, jak poprzednio, uderza we mnie fala rześkiego, wieczornego powietrza, tak odmienna od dusznej, ociekającej zepsuciem atmosfery panującej w lokalu.
Ciemnoniebieskie, niemal granatowe kotary zaciągnięte w wielkich, wystawowych oknach Kremla dawały złudne wrażenie prywatności: z powodzeniem kryły wnętrze restauracji i to, co dzieje się w środku, przed ciekawskimi spojrzeniami przechodniów wabionych dźwiękami, jakie już bez trudu przedostawały się na ulicę. Wystarczyło mieć jednak sprawnie działającą wyobraźnię i rozwiniętą umiejętność szybkiego łączenia faktów, których na temat Wodników z Newy nie szczędziły gazety plotkarskie, by domyślić się, co działo się tuż za cienkimi szybami.
- Nie pogrywaj ze mną w ten sposób, Eleno – mówię ostrzegawczym tonem, nonszalancko zataczając trzymaną w prawej dłoni pałką koła i przestając dopiero, kiedy zatrzymuję się pół metra przed dziewczyną, koniec kija umieszczając pod jej brodą, dzięki czemu mogę unieść jej podbródek. – Mieliśmy umowę. Nie spóźniasz się i nie zostawiasz mnie bez odpowiedzi. Wiesz przecież, że jedynie tych dwóch rzeczy nie potrafię spokojnie znieść. Widzisz? – Pokazuję jej dłoń, w której trzymam szklankę z drinkiem, którą następnie opróżniam jednym haustem. To wcale nie poprawia mojego stanu, bo zostaję z teraz już pustym naczyniem, więc bezpardonowo posyłam je za siebie, gdzie roztrzaskuje się o ziemię. Nawet nie odwracam się, by sprawdzić, w jakim miejscu dokładnie znalazła się szklanka i czy nie trafiła w kogoś lub coś, za rozbicie czego musiałbym zapłacić bajońskie sumy. Skoro nikt nie zaczął lamentować, znaczy że nic takiego się nie stało. Prawda? Nie spuszczając wzroku z Eleny, przechylam głowę w wyrazie, który powinien wskazywać na zainteresowanie. – Czego potrzebujesz?
Elena Tyanikova
Elena Tyanikova
Z celebrytą przez świat (Elena Tyanikova, Krastyo Gorchevski | 16 VI 1999, noc po balu) R6lLiY1
Astrachań, Rosja
23 lata
czysta
neutralny
klątwołamacz do wynajęcia, kolekcjonerka artefaktów
https://petersburg.forum.st/t1636-elena-tyanikova-sie-buduje#8025https://petersburg.forum.st/t1645-elena-tyanikova#8106https://petersburg.forum.st/t1646-elena-tyanikova#8107https://petersburg.forum.st/t1647-mayavi#8108

Pią 23 Lis 2018, 22:13
Gdy po aportacji zachwiała się na przywdzianych obcasach, była już absolutnie pewna, że tylko kwestią czasu jest, kiedy po prostu padnie na twarz. To był długi dzień. Długi i znacznie bardziej stresujący, niż Tyanikova przed kimkolwiek by przyznała - nawet przed samą sobą.
To naprawdę graniczyło z cudem, że wciąż trzymała fason. Bo trzymała - poza tym chwilowym potknięciem, tym krótkim zaburzeniem równowagi nic, żadna skaza nie psuła obrazka młodej damy (no, względnie damy) gotowej do kontynuowania nocnych wojaży. Elena wiedziała, jak udawać, a wciąż trzymający się jej twarzyczki makijaż doskonale maskował to, jak naprawdę się czuła. A czuła się zmęczona. Bardzo. Z każdą chwilą coraz bardziej. Nie mogła się jednak na tym skupiać, skoro miała jeszcze coś do załatwienia. Nie mogła, bo gdyby choć na chwilę pozwoliła sobie na analizę własnego stanu, na zastanowienie się, ile ma jeszcze sił, mogłoby się okazać, że w ogóle.
- Nie histeryzuj - rzuciła więc z typową dla siebie nonszalancją, spoglądając teraz na Gorchevskiego zupełnie niewzruszona jego uwagami. - Ja rozumiem, że to może zbyt wiele nieszczęść na jednego człowieka, ale jak ostatnio sprawdzałam - miałeś jaja, więc nie jęcz teraz jak delikatna księżniczka. - Przez chwilę nie protestowała jakoś mocno na tę podpórkę w postaci kija, jaką zafundował jej Krastyo, teraz jednak odepchnęła w końcu pałkę ręką i zmarszczyła lekko brwi. - Czas jest pojęciem względnym. Punktualność też. A ja, jak widzisz - teatralnym gestem pokazała po sobie - musiałam się przygotować, skoro mamy iść na salony.
Znacząco uniosła brwi, a zbliżając się w dwóch krokach do chłopaka zupełnie nie ukrywała, co myśli o dyskutowaniu na zewnątrz. To nieeleganckie i nieprzystające młodym, dobrze wychowanym ludziom, prawda?
- Jak ci napisałam, potrzebuję twoich pieniędzy - rzuciła skrajnie bezpośrednio, nie bawiąc się w jakieś szczególne podchody. Raz, że nie miała na nie siły, a dwa, że ubieranie w jakieś wysublimowane pojęcia tak prostej sprawy byłoby, jej zdaniem, zwyczajnie głupie. - A o pieniądzach nie rozmawia się w biegu. I nie o suchym pysku. - Uniosła znacząco brwi. - Zaproś mnie do środka, Gorchevski, bądź dżentelmenem.
Naprawdę nie wierzyła, że to robi. Naprawdę nie wierzyła, że tak po prostu wprasza się na kolejną imprezę teraz, kiedy zwyczajnie nie miała siły. Serio, była tak zmęczona, że nie robiła na niej wrażenia nawet perspektywa picia przy jednym stole z gwiazdami - lub gwiazdkami - sportu, choć w innych okolicznościach niewątpliwie by to doceniła, doceniła znacznie bardziej. Teraz jednak jakoś to do niej nie docierało, to, że za chwilę może być w jednej przestrzeni z chłopcami, do których niejedna już wzdychała, wzdycha lub wzdychać będzie. Teraz miała jedno, proste marzenie. Łóżko. Najlepiej własne.
Ale wpraszała się na zamkniętą popijawę, bo dokładnie to zrobiłaby zawsze, to było w jej stylu. Musiała powiedzieć to wszystko co powiedziała, musiała zachowywać się tak, jak zachowywała się normalnie, bo, wiecie, każde odstępstwo od normy mogłoby zasugerować jakąś słabość, zrodzić podejrzenia, że coś jest nie tak. A Tyanikova przecież nie pozwalała sobie na takie odkrywanie się, nie pozwalała, by ktokolwiek widział ją naprawdę. Ktokolwiek, kto nie był jej bratem i ewentualnie jakąś jednostką szczególną, przy której Elena czuła się wystarczająco bezpiecznie.
Krastyo niby lubiła i niby nie widziała w nim zagrożenia, ale, umówmy się, on nie był od tego, by widzieć ją całą, by czytać w niej jak w otwartej księdze. Mogła dać sobie z nim po mordzie - jak równy z równym, bo to, że nie mieli między nogami tego samego nie było dla niej żadnym argumentem, żadnym powodem do ulgowego traktowania - mogła przetarzać się po błocie wyjaśniając mniej lub bardziej poważne konflikty, mogła też zawierać głupie zakłady i wspólnie zwiedzać miejsca, których zwiedzać nie powinni, ale to tyle. To nie równało się jakiemuś... Wiecie, wyższemu poziomowi relacji. Czemuś więcej. Gorchevski był spoko, po prostu - tylko tyle i aż tyle.
Krastyo Gorchevski
Krastyo Gorchevski
Z celebrytą przez świat (Elena Tyanikova, Krastyo Gorchevski | 16 VI 1999, noc po balu) 4HsN99n
Sofia, Bułgaria
23 lata
czysta
neutralny
pałkarz w Wodnikach z Newy
https://petersburg.forum.st/t1975-krastyo-gorchevskihttps://petersburg.forum.st/t2020-krastyo-gorchevskihttps://petersburg.forum.st/t2021-dostaniesz-w-morde#10994https://petersburg.forum.st/t2022-chandra

Nie 25 Lis 2018, 17:30
Elena jest zabawna. W pewien sposób rozczulająca, jak te wszystkie upośledzone zwierzątka, nad którymi roztkliwiają się rozpuszczone arystokratki, bo kiedyś powiedziano im, że to będzie dobrze wyglądać, jeśli będą miały słabość do czegoś, co samo sobie w życiu nie poradzi. No i ja chyba mam taką słabość do niej – kategorycznie z nią kontaktu zerwać nie chcę, bo boję się, że nikt mi nie przyniesie tak samo wiele rozrywki, jak ona i jej niepojęta oraz niepohamowana chęć dominacji w każdej sytuacji, ale jednocześnie krew mnie zalewa na samą myśl o tym, że miałbym w jej towarzystwie spędzić więcej czasu niż wypada. Zwłaszcza, jeśli w planach mam dużo ciekawsze rzeczy do zrobienia. Uśmiech, jakim kwituję całą wypowiedź Eleny nie pozostawia złudzeń co do tego, co myślę na temat snutych przez nią koncepcji dotyczących dzisiejszego wieczoru.
- Och, ty nigdzie nie idziesz – rzucam niemal radośnie, gdyby nie to, że po uśmiechu, jaki przed chwilą widniał na mojej twarzy, nie ma już ani śladu, a kij na powrót ląduje pod brodą dziewczyny – tym razem jednak nie silę się na delikatność i dźwięk zgrzytających o siebie zębów przerywa krótką chwilę ciszy jaka poprzedza jej wyjaśnienia.
Wyjaśnienia, które może sobie w dupę łaskawie wsadzić, bo ani niczego nie wyjaśniają (poza tym, czego zdążyłem się dowiedzieć), ani nie zachęcają, bym poświęcał Elenie choćby minutę więcej na tę durną audiencję sprowadzającą się wyłącznie do jej nieskonkretyzowanych żądań. Mocniejszym pchnięciem w górę zamykam jej jadaczkę, chwilę obrzucając całą osobę Tyanikovej pozbawionym wyrazu spojrzeniem.
- Jeśli spotkasz kiedyś jakiegoś Gorchevskiego-dżentelmena, koniecznie daj mi znać. Będę musiał z nim pogadać i nawrócić na właściwą ścieżkę – wyjaśniam, postępując kilka kroków do przodu i tym samym nonszalancko przechodząc za dziewczynę, kij zarzucając sobie za głowę i oplatając go ramionami. – Nie będziemy o moich pieniądzach rozmawiać ani tutaj, ani w środku – oświadczam, subtelnie zaznaczając, że rozchodzi się o moją forsę, a co za tym idzie to ja wyznaczam warunki tego spotkania i wszystkiego, co się z nim wiąże.
Prawda jest taka, że nie lubię nie mieć czegokolwiek pod kontrolą. Pod tym względem jesteśmy do siebie bardzo podobni i może dlatego nieraz tak trudno nam się wzajemnie dogadać. Problem w tym, że ja nie uznaję kompromisów – nigdy. Za wszystko, czego ode mnie się żąda muszę otrzymać coś w zamian; coś, co nie sprawi, że stracę zainteresowanie całą sytuacją i zwyczajnie dam sobie z nią spokój, by zająć się czymś dużo ciekawszym. Nie odwracam się więc za siebie, kiedy kieruję się w stronę przeciwną do wejścia do Kremla, nie bezpodstawnie zakładając, że Elena podąży za mną. Skoro już tu się pofatygowała i zdążyła mnie wkurwić, wątpię by była na tyle głupia, żeby jeszcze bardziej się narażać.
- Tylko tu – dokończam wreszcie jakiś czas temu zaczętą wypowiedź, teatralnym gestem wskazując wąskie, drewniane drzwi fantazyjnie obite żelaznymi okuciami. Z równie wąskich okien, w których tkwiły szyby z przydymionego, ciemnego szkła, ledwie sączyło się światło, a po wejściu do środka wcale nie było z nim lepiej. Lewitujące pod sufitem ogryzki świec zdawały się być elementem maskowania obskurnego wystroju lokalu – ni to baru, ni sklepu z antykami. Skinieniem głowy pozdrowiłem stojącego za kontuarem mężczyznę, pewnym krokiem kierując się w głąb pomieszczenia i do znajdującej się na jego końcu loży. W trakcie tej krótkiej trasy naliczyłem zaledwie pięć osób, co odrobinę poprawiło mi nastrój. Dopóki znów nie spojrzałem na Elenę.
- Siadaj i zastanów się, jak mi to wszystko wyjaśnisz. Zaraz wrócę – komenderuję, po czym odchodzę w stronę baru.
Elena Tyanikova
Elena Tyanikova
Z celebrytą przez świat (Elena Tyanikova, Krastyo Gorchevski | 16 VI 1999, noc po balu) R6lLiY1
Astrachań, Rosja
23 lata
czysta
neutralny
klątwołamacz do wynajęcia, kolekcjonerka artefaktów
https://petersburg.forum.st/t1636-elena-tyanikova-sie-buduje#8025https://petersburg.forum.st/t1645-elena-tyanikova#8106https://petersburg.forum.st/t1646-elena-tyanikova#8107https://petersburg.forum.st/t1647-mayavi#8108

Nie 02 Gru 2018, 12:39
Ojeju, ojeju, dlaczego to musiało tak wyglądać?
Relacja Eleny z Krastyo miała potencjał. Naprawdę miała! W jakimś innym świecie, w bardziej sprzyjających okolicznościach, gdyby gwiazdy i planety ułożyły się korzystniej - naprawdę mieli potencjał świetnie się dogadać, zakumplować, stworzyć relację oklejoną metką bro, której można by im pozazdrościć. Coś gdzieś jednak nie pykło, coś gdzieś się nie ułożyło i w efekcie dogadywali się... Cóż, inaczej. Nie źle. Nie tragicznie. Po prostu inaczej, w sposób, który pozostawiał trochę do życzenia, jednocześnie jednak gwarantując pewną niezawodność ich więzi. Nie spijali sobie z dzióbków, nie było w tym za grosz miłości wzajemnej, ale w zaskakujący sposób - działało. Jakoś. Z pewnością lepiej, niż ktokolwiek mógłby zakładać.
- Jaki ty jesteś beznadziejny, Krastyo, naprawdę - westchnęła teraz Tyanikova z rezygnacją, fukając potem na Gorchevskiego jak rasowa kotka, gdy nie zrozumiał wcześniejszego subtelnego przekazu, że kij ma trzymać z daleka.
Miało być miło. Miało być przyjemnie. Wyszło jak zwykle.
Poszła za nim. Poszła za nim, bo co innego miała zrobić? Było jej trochę żal, że w stronę zupełnie przeciwną od zakładanej - hej, mogła nie mieć sił i marzyć już tylko o wyspaniu się, ale na Kreml w towarzystwie frywolnych sportowców wykrzesałaby jeszcze entuzjazm i ochotę - ale tylko trochę. Bo tak naprawdę, w szerszej perspektywie, było jej chyba jednak wszystko jedno, gdzie rozbawiają. Liczył się deal - gdzie go dobiją to już mniej istotne.
Chociaż, gdyby wiedziała wcześniej, gdzie Krastyo zamierza ją zabrać, mogłaby sobie przynajmniej darować tę kieckę i obcasy. Przyszłaby w dresie i też byłoby dobrze, a przynajmniej czułaby się lepiej. Bliżej łóżka. I w ogóle.
Tak czy inaczej, gdy Gorchevski oddalił się, wcale się nie zastanawiała. Miała nad czym, oczywiście, że miała - ale ochoty już nie miała. Siły. W ogóle niczego. Tym bardziej, że sprawa była względnie prosta, nie? Jasne, o jarchuku może nie wypadało wspominać - ale to tak jak o większości rzeczy, które zwykle wiązały się z biznesami załatwianymi z Krastyo. Umówmy się, kiedy najbardziej potrzebne są znajomości? Wtedy, kiedy chce się zrobić coś nie do końca pochwalanego przez tych bardziej praworządnych.
No właśnie.
- Potrzebuję mieszkania - rzuciła więc po prostu gdy Gorchevski wrócił do stolika. Nie zamierzała bawić się w jakieś podchody, jakieś bardziej kwieciste przedstawianie sprawy, jakieś poetyckie metafory. Chciała spać, wcześniej może zajadając stres (do którego w życiu by się nie przyznała) jakimś solidnym kawałem mięsa. To naprawdę tak wiele?
- Mieszkania - powtórzyła od razu, bo przejście do sedna od pierwszej chwili, kiedy mogła, było jej zdaniem jedynym słusznym rozwiązaniem na ten moment. - Takiego, rozumiesz, na uboczu. Bez wścibskiej pani Jadzi w mieszkaniu obok, bez przychodzącego listonosza i kontroli kuchenek gazowych co pół roku. - Wsparła się przedramionami o blat stolika. - Właściwie to nie musi być mieszkanie. Może być też sala. Jakiś stary magazyn. - Wzruszyła lekko ramionami. Tak naprawdę mogło to być cokolwiek. Jakakolwiek przestrzeń spełniająca kryteria prywatności.
Krastyo Gorchevski
Krastyo Gorchevski
Z celebrytą przez świat (Elena Tyanikova, Krastyo Gorchevski | 16 VI 1999, noc po balu) 4HsN99n
Sofia, Bułgaria
23 lata
czysta
neutralny
pałkarz w Wodnikach z Newy
https://petersburg.forum.st/t1975-krastyo-gorchevskihttps://petersburg.forum.st/t2020-krastyo-gorchevskihttps://petersburg.forum.st/t2021-dostaniesz-w-morde#10994https://petersburg.forum.st/t2022-chandra

Sob 05 Sty 2019, 21:34
Nie słucham jej. Ani jej jęczenia, ani – tym bardziej – uwłaczania mojej osobie, bo rzuca słowa bez pokrycia. Gdybym był tak bardzo beznadziejny, nie zwracałaby się do mnie o pomoc tak często, jak to robi. Gdybym był beznadziejny, gdybym nie był jej po cokolwiek potrzebny, nie trudziłaby się, aby przywlec się tu odstawiona jak biedronka na święto lasu. Gdybym był beznadziejny, nie strzępiłaby sobie języka – mam wrażenie, że głównie po to, by zwrócić na siebie moją uwagę. Problem w tym, że po alkoholu, bez srebrianki, robię się jeszcze bardziej nerwowy i tego typu zachowanie działa na mnie jak płachta na byka. Palce świerzbią mnie cały czas i nie próbuję rozorać sobie paznokciami ich opuszków wyłącznie dlatego, że zaciskam je na kiju. Gówno zaczyna się dopiero wtedy, kiedy decyduję się zostawić go przy stoliku, Elenie nie daję jednak możliwości, by cokolwiek dostrzegła, oddalając się szybko na drugi koniec lokalu. Z dłońmi wciśniętymi pod pachy, czekam nieludzko długo aż Artyem przygotuje zamówienie, ze znudzeniem wodząc wzrokiem po nielicznych zajętych stolikach. Zastygając w nienaturalnym bezruchu do momentu, kiedy barman przesuwa w moja stronę tacę z drinkami, zamiast od razu skierować się w stronę Tyanikovy, przystaję przy jednym ze stolików, by szybkim ruchem zgarnąć z niego miseczkę z mlecznymi pistacjami.
- Tydzień temu jeszcze jakieś miałaś – zauważam bezdusznie po powrocie, przesuwając w jej stronę wysoką szklankę z obłędnie fioletowym drinkiem. W świetle panującym w lokalu wygląda tak, jakby wydzielał własną poświatę i może faktycznie tak jest. Nigdy nie trudziłem się, by zapytać, czego do nich dodają, że zawsze smakują i zawsze prezentują się tak, że trochę szkoda je pić.
Większą uwagę, zamiast Elenie, poświęcam orzeszkom, skrupulatnie zaczynając je łuskać. Wciąż jednak słucham, szczególnie kiedy postnawia sprostować swoją wcześniejszą wypowiedź, krystalizując żądanie.
- Spójrz na mnie – proszę ją beznamiętnym głosem, nie fatygując się nawet, by samemu podnieść na nią wzrok. – Przypatrz się uważnie mojej twarzy, Eleno, i powiedz mi, czy wyglądam ci na jebanego agenta nieruchomości? Nie przeceniaj moich możliwości. Jestem tylko graczem w quidditcha, a nie przedstawicielem handlowym. – Łupki po pistacjach wrzucam do swojego, niezaczętego nawet drinka, i wreszcie spoglądam na dziewczynę. Bezbrzeżnej desperacji w jej spojrzeniu nie można byłoby pomylić z niczym innym, ale choćby ciskałaby we mnie gromami rozczarowania niewiele by mnie to obeszło. Możemy być czarodziejami, jednak nawet ona (a tym bardziej ja) nie wszystko da radę wyczarować. W pewnym stopniu bawi mnie jedynie jej przekonanie o tym, że do niektórych ludzi może uderzyć w ciemno, licząc na natychmiastowe otrzymanie pomocy z ich strony. To rodzi pytanie: czy Elena jest tak głupia, czy tak naiwna? Postanawiam to sprawdzić. – Na kiedy go potrzebujesz?
Bo to nie tak, że nie potrafiłbym załatwić dla niej mieszkania. Jakiegokolwiek. Mógłbym oddać jej własne. Nie spełniałoby niemal żadnego postawionego przez nią kryterium poza brakiem wścibskich sąsiadów.
Elena Tyanikova
Elena Tyanikova
Z celebrytą przez świat (Elena Tyanikova, Krastyo Gorchevski | 16 VI 1999, noc po balu) R6lLiY1
Astrachań, Rosja
23 lata
czysta
neutralny
klątwołamacz do wynajęcia, kolekcjonerka artefaktów
https://petersburg.forum.st/t1636-elena-tyanikova-sie-buduje#8025https://petersburg.forum.st/t1645-elena-tyanikova#8106https://petersburg.forum.st/t1646-elena-tyanikova#8107https://petersburg.forum.st/t1647-mayavi#8108

Nie 06 Sty 2019, 20:06
Puk, puk, puk. W którymś momencie zaczęła wystukiwać na blacie bliżej nieokreślony rytm, który urwał się dopiero po powrocie Krastyo do stolika. Bez słowa sięgnęła po przyniesionego przez chłopaka drinka... Tak, tak, znała na pamięć te wszystkie ostrzeżenia o nieprzyjmowaniu alkoholu (czy napojów w ogóle) od nieznajomych, Varya nie byłaby jej matką gdyby nie powtórzyła tego przynajmniej milion razy. Nie ulegało wątpliwości, że właśnie teraz wyżej wymieniona Varya pobladłaby ze zgrozy.
Ale, serio, w życiu Eleny było znacznie więcej rzeczy, które musiałby wywołać podobną bladość. Przyjęcie drinka od Gorchevskiego było w zasadzie najmniej istotną z nich. Bo wiecie, Krastyo nie był obcy. Nie był tak obcy.
- Ty mi po prostu wyglądasz na jebanego - stwierdziła tymczasem beztrosko, niewzruszona postawą chłopaka. Czasem mogła mieć przebłysk, jakieś nagłe spostrzeżenie, ze to może jednak podjudzanie zwierza. Takie, wiecie, tańczenie na cienkiej linii, testowanie wytrzymałości i cierpliwości kogoś, kogo być może nie należało testować. Może rzeczywiście coś podobnego jej się w głowie pojawiało. Elena miała jednak przeogromny talent w ignorowaniu podobnych podszeptów intuicji. Że to głupie? Pewnie. Nierozsądne i niebezpieczne? Jak cholera. Tylko, że jak dotąd nie stało się nic, co kazałoby się jej zachowywać inaczej - przynajmniej w stosunku Krastyo.
Ot, parę razy dali sobie po mordzie, jak równy z równym, bo Gorchevski nie dawał jej taryfy ulgowej. Dali sobie po mordzie. Wielkie rzeczy. Nikt dotąd od tego nie umarł, nie?
- Wyglądasz na jebanego, tylko jeszcze nie wiem, przez kogo - dokończyła więc myśl bezceremonialnie, kołysząc przy tym leniwie szklanką z drinkiem.
- Chuj z tym, Gorchevski, w tej chwili to naprawdę mało istotne, kim jesteś, wiesz? Naprawdę mało istotne. Bo wiesz, co jest ważne? - Uniosła lekko brwi. - Że masz pieniądze i masz znajomości. To, w jaki sposób je zdobywasz, nie ma żadnego znaczenia. Możesz latać na miotle a możesz też dawać sobie wpychać tę miotłę w dupę, nie robi mi to różnicy. Żadne pieniądze nie śmierdzą, a żadna praca nie hańbi, nie? - Uśmiechnęła się promiennie, potem jednak poważniejąc. Bo tak naprawdę to ona cały czas była poważna, a przede wszystkim - poważnie zmęczona.
- Na już - odpowiedziała krótko, gdy Krastyo zadał w końcu to pytanie, które miało trochę więcej sensu. Po chwili skrzywiła się lekko i prychnęła cicho. - Bądźmy poważni, Gorchevski, co to jest za pytanie? Na jutro, na pojutrze, ale równie dobrze za tydzień czy miesiąc. Po prostu potrzebuję, w takim czasie, w jakim rynek pozwoli je zdobyć.
Rynek to było w tym momencie bardzo szerokie pojęcie, być może w połowie tylko związane z działalnością w pełni akceptowalną społecznie.
Krastyo Gorchevski
Krastyo Gorchevski
Z celebrytą przez świat (Elena Tyanikova, Krastyo Gorchevski | 16 VI 1999, noc po balu) 4HsN99n
Sofia, Bułgaria
23 lata
czysta
neutralny
pałkarz w Wodnikach z Newy
https://petersburg.forum.st/t1975-krastyo-gorchevskihttps://petersburg.forum.st/t2020-krastyo-gorchevskihttps://petersburg.forum.st/t2021-dostaniesz-w-morde#10994https://petersburg.forum.st/t2022-chandra

Wto 08 Sty 2019, 23:33
Łupki zaczynają chrupać mi między palcami intensywniej i czuję, jak w którymś momencie ich ostre krawędzie nareszcie kaleczą opuszki. W którymś momencie. Chyba gdzieś pomiędzy mało istotnym, a naprawdę mało istotnym. Nie jestem pewien i… Cóż, to rzeczywiście mało istotne, bo w tym momencie naprawdę przestaję jej słuchać. Kątem oka dostrzegam, jak poruszają się jej wargi, jak jedną dłonią wciąż wystukuje na blacie stolika jakiś rytm, drugą czule obejmując szklankę, ile złości wkłada w mruganie. Ale nie docierają do mnie jej słowa. Nie słyszę nic poza szumem krwi w uszach i palcach. Pojedyncze wyrazy jestem w stanie odczytać z ruchu jej ust, ale absolutnie wcale nie interesuje mnie na jaką całość się składają. W ogóle przestaje interesować mnie, czego jeszcze Elena chce, i przestaje interesować mnie Elena sama w sobie. Z tym swoim niewyparzonym językiem i byciem wulgarną, kiedy od razu nie dostaje tego, po co przyszła.
Zamykam oczy, głębiej zanurzając się w obitym brokatem fotelu. Pod dłonią, w której nie trzymam łupinek orzeszków, czuję tandetne wzory materiału, przypominające te, które znajdowały się w salonie u dziadków i u Katiuszy na strychu. Czuję jak powoli, leniwie tętno zaczyna mi się uspokajać i dopiero wtedy orientuję się, że Tyanikova wreszcie umilkła. Dla pewności, że już nic więcej nie ma do dodania, czekam, odliczając w myślach do dwudziestu.
- Zmarnowałaś mój czas. Możesz uznać to za odebranie swojej przysługi – oznajmiam tonem suchym i nieprzyjemnym jak papier ścierny. Nawet nie chce mi się na nią patrzeć. Nie otwierając jeszcze oczu, odchylam się lekko, by wrzucić pozostałości po pistacjach do szklanki i prawie udaje mi się wycelować bezbłędnie, słyszę jednak, jak kilka z nich spada na blat. – A teraz spierdalaj. – Nachylam się nad blatem jeszcze bardziej, wreszcie spoglądając jej w twarz. – Skoro jesteś taką desperatką, dzięki własnym znajomościom sama znajdziesz sobie tę dziurę i może w końcu nauczysz się, że kiedy o coś prosisz, nie powinnaś szczekać tak, żeby ślina ci z pyska leciała. Ostrzegałem, żebyś ze mną nie pogrywała – przypominam na koniec z uśmiechem nieprzystającym do tonu, jakim wypowiadam każde słowo, dwornym gestem wskazując jej wyjście z knajpy.
I czekam. Znów swobodnie opadam na fotel, z czujnym, niebezpiecznym zadowoleniem ślizgając się spojrzeniem po sylwetce dziewczyny, chłonąc każdą zmianę w jej mimice i napięciu mięśni. Czekam, aż usłyszę znajomy trzask towarzyszący teleportacji. Czekam, aż poderwie się gwałtownie, by dać mi w ryj. Czekam, aż rzuci we mnie swoim drinkiem. Czekam, nie licząc na jakikolwiek przejaw skruchy z jej strony. Ludzie tacy jak my nie potrafią się cofać, prąc naprzód bez względu na konsekwencje.
Elena Tyanikova
Elena Tyanikova
Z celebrytą przez świat (Elena Tyanikova, Krastyo Gorchevski | 16 VI 1999, noc po balu) R6lLiY1
Astrachań, Rosja
23 lata
czysta
neutralny
klątwołamacz do wynajęcia, kolekcjonerka artefaktów
https://petersburg.forum.st/t1636-elena-tyanikova-sie-buduje#8025https://petersburg.forum.st/t1645-elena-tyanikova#8106https://petersburg.forum.st/t1646-elena-tyanikova#8107https://petersburg.forum.st/t1647-mayavi#8108

Sob 26 Sty 2019, 15:51
Trudno się rozmawiało z Krastyo. Trudno się rozmawiało z Eleną. To, że w ogóle siedzieli jeszcze w jednym miejscu, przy jednym stole, że w ogóle szukali ze sobą kontaktu - raz z inicjatywy Tyanikovej, raz Gorchevskiego - ocierało się o cud. Gdyby wierzyła w bogów, jakieś specjalnie nazwane, personifikowane wyższe siły, Elena musiałaby teraz uznać, że muszą one mieć jakieś szalenie zabawne poczucie humoru, skoro nie tylko splątali jej ścieżkę ze ścieżką Krastyo, ale jeszcze w jakiś sposób ich ku sobie popychały. Skoro jednak nie wierzyła, trudno było jej dojść do tak optymistycznych wniosków.
Nie, ona po prostu się wkurwiła. Bardziej wkurwiona mogłaby być tylko, gdyby była trochę mniej śpiąca.
- Ja pierdolę - rzuciła wymownie, w ten sposób podsumowując absolutnie cały monolog Gorchevskiego. Przez dłuższą chwilę pocierała twarz dłońmi, czując, jak coraz bardziej spinają jej się wszystkie, nawet najdrobniejsze mięśnie.
Była przyzwyczajona dostawać to, co chce. Była przyzwyczajona wyrywać to co chce choćby zębami. Nie była przyzwyczajona do porażki w żadnym tego słowa rozumieniu.
- Ja pierdolę, Krastyo - powtórzyła parę chwil później, zaciskając jednocześnie dłoń na szklance, zaciskając mocniej i mocniej. Wbrew oczekiwaniom, nie poderwała się z miejsca - w tej chwili zwyczajnie nie miała na to siły. To był naprawdę cholernie długi dzień, a ona miała - niestety - swój limit sił. Nie drinkiem - nie lubiła marnować alkoholu, szczególnie tego, który jej smakował.
Nie okazała też jednak skruchy. To po prostu nie leżało w jej naturze.
- Nie wiem, skąd wzięła ci się myśl, że ja cię o coś proszę - rzuciła powoli, cedząc słowa przez zaciśnięte zęby. W którymś momencie jej głos zaczął nieco bardziej przypominać zwierzęcy warkot, a nieco mniej - faktycznie ludzki głos. Nie panowała nad tym. Od czasu Tybetu, od późniejszych nauk pobieranych od Iriny - zawsze miała z tym problem. - Ja nie proszę, Krastyo. To nigdy nie była prośba.
Uniosła wzrok znad szklanki po to, by wreszcie na chłopaka spojrzeć. Spojrzenie miała zmęczone. W jakimś stopniu wyczerpane. Ale też głodne.
Gdy jej ręka wystrzeliła w pewnej chwili, by zacisnąć się na klapie marynarki Gorchevskiego i przyciągnąć go nieco nad stołem, z siłą większą niż można by się spodziewać po filigranowej posturze Eleny, nie było to do końca świadome. Tyanikova o tym nie zadecydowała. Nie zdecydowała się świadomie, żeby to zrobić. To po prostu się stało.
- Ja po prostu zamierzam odebrać jebany dług, który u mnie masz - warknęła. - Nie jestem instytucją charytatywną, a Vasilij to nie jest mój przyjaciel.
Rzucone niby z przypadku imię nie było tak naprawdę przypadkowe. Krastyo dobrze wiedział, kim jest Vasilij Orenkov, wiedział nie gorzej od Eleny. Kiedyś, jakiś czas temu, Tyanikova zrobiła za pośrednika. Znała się na tym, czarny rynek był jej światem. Gdy Krastyo czegoś z czarnego rynku potrzebował - trochę egzotyki i ekstrawagancji, niekoniecznie pochwalanej przez praworządnych tego świata - Elena nie widziała powodu, dla którego nie miała potraktować go jak normalnego klienta. Załatwiła transakcję, włożyła w ręce Gorchevskiego dokładnie to, czego potrzebował. Jej nazwisko i nazwisko Orenkova, od którego pochodził mały skarb, były gwarancją jakości. Pozostawał tylko jeden mały, maluteńki problem.
Rachunek wciąż nie został zapłacony i choć Elena zobowiązała się uregulować tę kwestię za Krastyo w zamian za późniejszą przysługę, teraz nie widziała powodu, dla którego nie miałaby jednak po prostu wskazać Vasilijowi, gdzie znajdzie pożądane przez niego pieniądze - lub cokolwiek innego, w czym chciałby się rozliczyć.
Bo przecież Vasilij wcale nie wiedział o ustaleniach Eleny z Krastyo, zresztą - wcale go one nie interesowały. Vasilij po prostu oczekiwał swojej należności, która należała mu się od Gorchevskiego.
Krastyo Gorchevski
Krastyo Gorchevski
Z celebrytą przez świat (Elena Tyanikova, Krastyo Gorchevski | 16 VI 1999, noc po balu) 4HsN99n
Sofia, Bułgaria
23 lata
czysta
neutralny
pałkarz w Wodnikach z Newy
https://petersburg.forum.st/t1975-krastyo-gorchevskihttps://petersburg.forum.st/t2020-krastyo-gorchevskihttps://petersburg.forum.st/t2021-dostaniesz-w-morde#10994https://petersburg.forum.st/t2022-chandra

Sob 09 Mar 2019, 22:22
Ten sam, bezwolny impuls, który nakazał Elenie wyciągnąć po mnie ręce, w chwili kontaktu jej dłoni z materiałem mojej koszuli gwałtownie wita się ze światem w moich trzewiach. Dziewczęce palce zaciskające się pewnie na bawełnianej tkaninie bieleją w mgnieniu oka, kiedy w żelaznym ucisku chwytam Elenę za przedramiona. Nie muszę długo czekać, aż jej chwyt osłabnie, to jednak nie przeszkadza mi nie mieć jakichkolwiek wyrzutów sumienia, gdybym przypadkiem połamał jej ręce.
W chwilach takich jak ta gniew z zadziwiającą precyzją profesjonalnego asasyna prześlizguje się między włóknami mięśni, poddając je wyłącznie swojej boskiej woli. W chwilach takich jak ta, tracę panowanie nad własnym ciałem, z chłodną obojętnością obserwując ciąg zdarzeń jak przeskakujące z oszałamiającą prędkością klatki filmu – w pewnym momencie obrazy zaczynają nakładać się na siebie niemal czule, tworząc doskonałą, pozbawioną konkretnej formy jedność.
A potem następuje zerwanie taśmy i chwilowa ciemność. I cisza dudniąca w uszach tak niepokojąco, że jedynym sposobem, by jej się pozbyć, byłoby roztrzaskanie sobie głowy.
- Jeśli chcesz pierdolić, to dwie ulice dalej jest burdel – cedzę przez zęby dziwnie opanowanym głosem, tęczówki jednak po brzegi wypełnione mam szalejącymi niczym pożoga kurwikami. – Może tam nauczysz się przy okazji, jak we właściwy sposób formułować żądania, skoro ten jazgot, który wydobywa się z twoich ust to jednak nie prośba. Tak czy inaczej, powinnaś popracować nad kontaktami z ludźmi, bo wychodzą ci chujowo – sugeruję dobrodusznie. Całkowicie za darmo. Wciąż w stalowych kajdanach chwytu więżąc jej ręce – mógłbym zakleszczać je coraz mocniej, coraz ciaśniej, aż do ostatniej kapki życia wyślizgującej się wysuszonym kanalikiem poza śmiertelny krąg, gdyby nie bezdźwięk wokół naszego stolika zasnuwający nas oparem czujnych, ciekawskich spojrzeń. Teatralnym gestem rozprostowuję palce, zaraz szukając dla nich oparcia na chropowatej powierzchni blatu. – Przy odrobinie szczęścia dowiesz się, jak nie marnować czasu interesantów i zawrzesz kilka znajomości, które tym razem przerodziłyby się w serdeczną przyjaźń, skoro Vasiliy nie okazał się godny dostąpienia takiego zaszczytu.
Jeśli Elena miała nadzieję, że na wspomnienie Orenkova zacznę srać pod siebie, srogo się przeliczyła. Koleś obchodził mnie tyle, co zeszłoroczny śnieg – czaszka buchorożca już od kilku miesięcy zdobiła ścianę w wyprutym z oznak życia lofcie na obrzeżach centrum i od kilku miesięcy spałem snem sprawiedliwego, uznając za oczywiste, że należna się Orenkovowi kwota została mu przez Elenę przekazana. Do tej pory nie dała mi podstaw, by w umyśle pojawiło się na tyle miejsca, by mogła tam zakiełkować myśl, że Tyanikova mogłaby mnie wychujać. Swój dług wobec niej miałem spłacić w odpowiednim czasie. O którym, jak miałem nadzieję i jak wypadałoby w cywilizowanym świecie, powinna poinformować mnie już na początku rozmowy.Nieistotne niuanse decydujące o wszystkim.
Odsuwam gwałtownie krzesło, ostatecznie samemu decydując się na ukrócenie łba trwającej farsie. Swoimi fanaberiami wystarczająco napsuła mi krwi i wieczoru, bym miał ochotę spędzić w jej towarzystwie choć pół minuty dłużej.
- Czekaj na wiadomość.I nigdy więcej nie próbuj się ze mną kontaktować, niewypowiedziane ostrzeżenie wybrzmiewa w nutach gniewu wciąż czających się zdradliwie w tembrze mojego głosu.
Trasa do wyjścia tym razem wydaje się o wiele dłuższa niż kiedykolwiek wcześniej.

koniec?
Sponsored content


Skocz do: