Z kobietami problemów było wiele - miały chwiejne humory i dziwne, niezrozumiałe rzeczy wywoływały w nich reakcje, jakby zaraz kończył się świat. Nie lubiły też rozrzucania skarpetek w przypadkowych miejscach (Aleksander też nie lubił, ale nie było to specjalnie istotne). Marudziły, gdy się ich nie przytulało, lub przytulało za często. Obcowanie z kobietami stanowiło sztukę, wymagającą odpowiednich pokładów inteligencji, uważności oraz cierpliwości - nawet, kiedy kobietą tą była pozornie bezproblemowa Yelena.
Tak było w większości przypadków, ale nie tego wieczora, gdy jeszcze czuło się wódkę krążącą radośnie w żyłach, wspomagającą słodkie rozlanie rozgrzanych członków i zmieszany zapach ciał wypełniający powietrze. Ooo tak, Saszy było bardzo dobrze w tym pół-zakopaniu pod pościelą, z głową wciśniętą gdzieś pod zrolowaną niemal poduszkę i rękoma niedbale rozrzuconymi na boki. Jeśli pannie Vasinie przeszkadzało męskie ramię leżące jej centralnie na brzuchu, to miała mnóstwo okazji, by zaprotestować, ale jeszcze nie podniosła wrzawy, ani nie próbowała w inny sposób pokazać niezadowolenia. Aleksandrowi to pasowało, szczególnie, gdy akurat odparowywał, nie znajdując pod sklepieniem czaszki ani jednej myśli, która byłaby na tyle istotna, by natychmiast się nią zajmować i odpędzać na bok tę miękką jak wata cukrowa chmurkę. Jedna tylko rzecz mogła jeszcze poprawić sytuację, sprawić, że Saszka znalazłby się na progu niebieskich podwojów - papieros. Ściślej, odpalony papieros. Odruchowo oblizując wilgoć nad górną wargą, uniósł nieco głowę, co spowodowało leniwe zsunięcie się z niej poduszki na bok.
[b]- Fajki?[/] - rzucił nieco schrypniętym głosem, nawet nie siląc się na ułożenie pełnego pytania.