Podziemia miasta, Belgrad
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pią 08 Lut 2019, 20:23
Podziemia miasta, Belgrad

Magiczna Jugosławia słynie przede wszystkim z podziemnego świata i czarnorynkowego biznesu dynastii Bregoviciów. Ich słynna arena walk znajduje się w piwnicach karczmy „Mala Slavija”, która jest jednocześnie granicą pomiędzy światem mugoli a czarodziejami. Samo miejsce w rzeczywistości nie wyróżnia się niczym szczególnym; wygląda tak samo jak cała masa innych, podobnych mu przybytków. Jednak jeśli ktoś chce się dostać do podziemnej areny walk, musi przy barze zapytać o niejakiego Gorana. To właśnie on decyduje, czy dana osoba uzyska wstęp do nielegalnego świata; jaką kwotę należy zapłacić, aby wejść do środka. Stawki są różne, a szczerbaty Goran – nieprzewidywalny, jak przystało na przedstawiciela Bregoviciów. Bo tam wszystko jest możliwe. W podziemiach Belgradu nie obowiązują żadne zasady. Oprócz jednej – jesteś zdany sam na siebie.

Weles
Weles

Pią 03 Maj 2019, 18:33
Irka Odrowąż: początek.


Belgrad jest zdominowany przez czarodziejów lubiących żyć na krawędzi. Szukający przygód i intensywnych wrażeń mogą liczyć na te okolice, a już zakamarki będące pod niepisanym władaniem Bregowicióv mamią barwnymi kolorami i pachną tysiącami zaklęć.
Sezon turystyczny nie trwa tu nigdy, bądź trwa cały rok, podziemia miasta zdają się żyć własnym życiem, jakby losy świata toczyły się gdzieś obok, jakby był to teren na którym wszystkie dobre i złe siły łączą się wymieniając swoimi argumentami w najgorsze z możliwych sposobów. To tu są sprzedawane sekrety starszyzny, to tu szpiedzy żyjący w szeregach Raskolników szepczą swoim przełożonym o planach i posunięciach, to tu zapija smutki stary Jurij który Czarnemu Słońcu sprzedał pierwsze jarchuki będące obecnie plagą magicznego świata. Pięść i różdżka, niewybredne klątwy i handel żywym towarem. Czy to rzeczywiście dobre miejsce na wczasy?
Od Gucy do Belgradu jest kawałek, podziemia miejskiego teatru w którym odbywa się inauguracja festiwalu to jeden wielki portal, przenoszący wszystkich chętnych właśnie tu, do magicznie nieskończonych podziemi Belgradu.
Przed sobą widzisz kręte długie uliczki, sklepienie podziemi jest magicznie zaczarowane tak, by przypominało niebo. Po nim snują się chmury z nieznanymi Ci symbolami, które jednak dla lokalsów podpowiadają niczym ogromny fałszoskop o niebezpieczeństwach czyhających zarówno na powierzchni jak i pomiędzy kamienicami. Nie ma tu żadnych zasad, wiele drogowskazów jest zwyczajną pułapką, na szczytach dachów siedzą brzydkie gargulce przyglądające się przechodniom jak sępy, wydaje Ci się, że czyhają jedynie na chwilę Twojej słabości.
Po prawej jest karczma z której właśnie wyszłaś, speluna jak speluna, pachnie alkoholem i wciąż ktoś się tam z kimś bije - tradycyjnie, na pięści. Możesz tam wrócić i pytać o drogę, ale nie możesz mieć pewności czy w ogóle ktoś będzie chciał rozmawiać z młodą kobietą podróżującą samotnie.
Po lewej zaczyna się ciąg kramików wypełnionych po brzegi książkami, bibelotami, pergaminami, bele materiałów i kosze pełne ziółm zachęcają by się im przyjrzeć, wiesz jednak by zachować ostrożność. W miejscach takich jak te kieszonkowcy kradną nie tylko pieniądze z Twojej sakiewki, ludzie tracą tu też organy, wspomnienia a nawet rozum.
Na odwrocie listu w Twojej kieszeni jest ledwie widoczny symbol, migoczący nieco pod blaskiem chmur sunących po suficie podziemnego miasta. Znasz ten symbol dobrze, od dawna przecież interesujesz się alchemią jak i Twardowskimi samymi w sobie. Skrzydlaty wąż na tle litery T.

Rzuć kością:

1,2,4,5 - Spokojnie możesz ruszyć dalej, jaki jest plan? Dokąd zmierzasz? Kogo pytać o drogę?
3 - Nim się zdążyłaś namyśleć, żeby ruszyć z progu wpadł na Ciebie jakiś gówniarz. Przeprosił uprzejmie i pobiegł dalej, ale masz złe przeczucie. Tutaj przecież ludzie nie wpadają na siebie bez powodu.
6 - Wychodząc na ulice zakrywasz lekko oczy przed intensywnymi rozbłyskami niewiadomego pochodzenia słoików na straganie po drugiej stronie ulicy. Na ten gest w oddali ktoś do Ciebie macha.
Irka Odrowąż
Irka Odrowąż
Podziemia miasta, Belgrad Ytc0My2
Kraków, Polska
27 lat
czysta
za Raskolnikami
współwłaścicielka Piwnicy Bazyliszka
https://petersburg.forum.st/t878-irena-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t963-irena-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t879-podobne-wzywa-podobnehttps://petersburg.forum.st/t948-bazylia

Pią 03 Maj 2019, 18:41
Zawsze – jak każdy pewnie – chciałam wierzyć, że świat nie chowa przede mną żadnych tajemnic; że udało mi się obłaskawić wszechmocne siły, dzięki czemu przez kosmiczną dziurkę od klucza jestem w stanie podglądać to, co umyka niewtajemniczonym, zapoznawać się z sekretami, jakie na światło dzienne wyjść miały dopiero później, w odpowiedniejszym czasie. Zawsze chciałam wierzyć, że to, co do tej pory widziałam sprawi, że nic więcej nie będzie w stanie mnie zaskoczyć. A jednak teraz jestem tu – w magicznej Jugosławii, duchem wciąż jeszcze w Guczy wśród przenikających parne powietrze dźwięków trąbek, ciałem w nieokreślonym miejscu, w miejskich podziemiach nie pasujących do tych, które poznałam chwilę wcześniej w ukrytym przed ciekawskimi spojrzeniami teatrze zakotwiczonym ledwo pod skorupą ziemi.
Uliczka ciągnie się przede mną złudnie szeroką wstęgą. Z progu karczmy potrafię dostrzec, jak wiele mogłoby być na niej miejsca, gdyby tylko pozbyć się mnogości barwnych straganów przyległych do niej jak egzotyczne narośle; gdybym jednak zdecydowała się postąpić krok w przód, dać się zatopić w nurcie ludzkich dusz przepływających tą rwącą nitką, szybko zorientowałabym się, jak niewiele miejsca zostało z szerokiego, wybrukowanego pasa. Dlatego waham się, dlatego wciąż jeszcze uparcie stoję w tym samym punkcie, spojrzeniem pochłaniając każdy fragment otoczenia – jak dziecko ciesząc wzrok wielością elementów i jak dziecko odwracając spłoszone spojrzenie od pełnych niepokojów kamiennych strażników.
Nie wiem, co podkusiło mnie, by zaufać jego słowom – to, że w ogóle odpisał, czy to, że kilkanaście tygodni wcześniej Elżbieta postanowiła dać mu szansę, dzięki czemu najwyraźniej wreszcie znalazła swoje miejsce we wszechświecie – ale teraz, z dłonią sunącą po znajomo-nieznajomej fakturze pergaminu kryjącego niejasne wskazówki odnalezienia namiastki rozwiązania problemów czarodziejów, nie jestem pewna, czy podjęłam właściwą decyzję. Serbia jest mi obca w ten sam sposób, jak obce były mi mury Chatangi w pierwszych tygodniach prześlizgiwania się cieniem po naznaczonych nieludzkim cierpieniem korytarzach.
- Hej! Uważaj! – Krok w przód – zderzenie z nową, obcą rzeczywistością. Smagła, chuderlawa sylwetka miga mi jeszcze krótko między ludźmi, nim rozmywa się wśród tłumu. Dłonie mimowolnie zaczynają obmacywać kieszenie, jednak na pierwszy dotyk wszystko wydaje się być w porządku. Tak bardzo w porządku, że decyduję się podążyć za dzieciakiem. Ostatecznie to lepsze od niedorzecznego tkwienia w miejscu.


Ostatnio zmieniony przez Irka Odrowąż dnia Sob 04 Maj 2019, 11:20, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pią 03 Maj 2019, 18:41
The member 'Irka Odrowąż' has done the following action : Kostki


'k6' : 3
Weles
Weles

Sob 04 Maj 2019, 16:31
Chłopiec przemyka sprawnie jak lis między przechodniami, których okazuje się być więcej niż Ci się pierwotnie wydawało. Przedziwna mieszanka kultur i ludzi, widzisz obcokrajowców z dalekich stron, bladych jak papier Skandynawów oglądających szlachetne kamienie, ciemnoskórych ambasadorów afrykańskich plemion dyskutujących ponad stołem z jakimiś nieznanymi Ci przedmiotami wyglądającymi na instrumenty. Skupiasz się jednak na chłopcu, a ten umyka, choć wcale nie za szybko, jakby rzeczywiście chciał żebyś biegła za nim.
W pewnym momencie znika, a Ty nie jesteś w stanie przypomnieć sobie którędy do tej karczmy z której kilka minut temu wyszłaś. Trudno powiedzieć, że wcześniej czułaś się zorientowana w terenie, ale teraz to się autentycznie zgubiłaś.
Chyba trzeba zacząć zadawać pytania.

Rzuć kością:

1, 6 - Kawałek dalej widzisz... wielbłąda? To najprawdziwszy dromader, stoi jak gdyby nigdy nic pomiędzy kamienicami i stęka koło koca, na którym siedzi nikt inny tylko chłopiec który na Ciebie wpadł. Nie wygląda na zziajanego tą przebieżką po ulicach, ma za to na kocu rozłożone różne skarbeńki i pudełeczka. Im bliżej podchodzisz tym bardziej to nie ma sensu, bo to jedynie kilka agrafek, jakiś metalowy wgnieciony kubek, dwie książki z pożółkłymi stronami zalane jakiś eliksirem tak, że nie da się nic przeczytać, puste pudełko w malowane kwiatki i parę różnych kształtów kamieni. Chłopiec jednak siedzi dumnie pomiędzy kocem a wielbłądem i patrzy na Ciebie z niemal wyzywającą miną.
- Zapraszam, zapraszam, cuda z całego świata tylko u mnie! - zawołał tonem klasycznej przekupy-cyganki, które miałaś okazje widzieć na ryneczkach i przy-cyrkowych festynach w Polsce.

2, 5 - Twój wzrok przyciąga jeden z lokali po drugiej stronie ulicy. Wygląda znajomo, jakbyś kiedyś już tu była. Skromne drzwi choć widać, że wiekowe, są bardzo eleganckie a ciemna farba błyszczy równą warstwą, w odróżnieniu od odpadających płatów na framugach innych lokali. Nad drzwiami widzisz napis "Antyki i bibeloty" i choć wcale nie znasz serbsko-chorwcakiego to jesteś w stanie przeczytać ten napis, musi to być jakaś magiczna cecha tego miejsca.
Przez szybę w drzwiach widzisz parę dżentelmenów w podeszłym wieku stojących przy stoliku ze szkatułką na środku, jeden z nich ćmi fajkę, obaj są bardzo zafrasowani tym co oglądają, a to przecież jedynie szkatułka, prawda? Miejsce dobre jak każde inne, żeby zapytać o drogę.

3, 4 - Stragany z ziołami i dziwnymi cudeńkami zaczęły przechodzić płynnie w uliczkę ze smakołykami. Im dalej patrzysz, tym więcej stoisk i wózków z jedzeniem, oferujących przeróżne smakołyki. Kiedy będziesz miała okazję znów popróbować tak wielu różnych wspaniałości z całego świata? Oczywiście, jesteś tu z zadaniem, które jednak sama sobie dałaś - może przy okazji warto się rozejrzeć, skorzystać, pocieszyć się tak jak Twardowski Ci sugerował i choć odrobinę poczuć się jak na wczasach. Jedno jest pewne, jeśli szukasz materiałów pochodzenia zwierzęcego, których nie planujesz konsumować to raczej nie w tym kierunku. Tu jedynie szaszłyki, kotlety, cukierki i wiele różnych dziwnych kociołków pełnych pachnących przyprawami specjałów.
Irka Odrowąż
Irka Odrowąż
Podziemia miasta, Belgrad Ytc0My2
Kraków, Polska
27 lat
czysta
za Raskolnikami
współwłaścicielka Piwnicy Bazyliszka
https://petersburg.forum.st/t878-irena-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t963-irena-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t879-podobne-wzywa-podobnehttps://petersburg.forum.st/t948-bazylia

Sob 04 Maj 2019, 18:15
Każdy krok w głąb tłumów, w głąb otaczającej mnie ludzkiej masy sprawia, że czuję się nieswojo. Jak paproch pośród sakralnej pustki muzealnych przestrzeni – kuriozalne wrażenie, zważywszy, że miejsce to dalekie jest od noszenia śladów uświęconych obszarów i sterylnej ciszy przybytków kultury; tym dziwniejsze, że nigdy nie stronię od obecności – dla niektórych może nawet zbyt przytłaczającej – istot żywych (i martwych), rzadko kiedy potrzebuję chwil sam na sam z samą sobą, przyzwyczajona do nieustannego towarzystwa: rodziny, znajomych, klientów. Coś w tym miejscu – w belgradzkich podziemiach, jak udaje mi się dowiedzieć w biegu, w pogoni za ulotnym cieniem odpowiedzi ubraną w formę chłopca – sprawia, że mam ochotę zawrócić z powrotem do karczmy, z której wyszłam na to królestwo oszustów, kiedy tylko z oczu na dobre tracę sylwetkę dziecka.
Tyle że powrót okazuje się niemożliwy – nie wiem, gdzie jestem. Nie potrafię przypomnieć sobie nazwy lokalu, od którego rozpoczęłam podróż; nie pamiętam, czy wyróżniał się na tle dziesiątek podobnych mu miejsc. Nie wiem, jak długo szłam za dzieciakiem. Rezygnacja w takim momencie nie wchodzi w ogóle w drogę. Nie mogę zapominać, po co się tu zjawiłam: że to nie chłopiec stanowił centrum mojego zadania. Jest jedynie przypadkiem, którego chwyciłam się jak tonący brzytwy – zbyt ostrej, by móc się utrzymać na tak niespokojnym morzu.
I kiedy ostatecznie daję za wygraną, kiedy wreszcie zaczynam rozglądać się za czymkolwiek – kimkolwiek – co naprowadzi mnie na ślad handlarzy nielegalnymi składnikami (bo racjonalnie, naiwnie wychodzę z założenia, że nie znajdę ich na pierwszym lepszym straganie, że nie będą okupować byle którego sklepu, do którego wejdę), Dola nie przestaje mnie zaskakiwać. Wielbłąd (chyba najprawdziwszy, na pewno wygląda na bardzo żywego) przykuwa mój wzrok, a kiedy już udaje mi się nacieszyć spojrzenie jego widokiem, obok dostrzegam wreszcie tego samego chłopca, przez którego zgubiłam się w tym przedziwnym miejscu.
- Cuda? Z całego świata? Czyli jakie? Czyli skąd? – pytam, z powątpiewaniem zerkając na prezentowane przez niego przedmioty. Jedynie dwa, może trzy wyglądają na moje oko nieobeznanego w tym interesie znawcy na warte uwagi, reszta sprawia, że wewnętrzny alarm krzyczy we mnie przeraźliwie, ostrzegając przed oszustwem. – Znajomy zapewnił mnie, że znajdę gdzieś tu specjalne składniki do eliksirów, ale może ty będziesz miał to, co chcę stworzyć.
A może powinnam zapytać, gdzie znajduje się właściciel prezentowanego przez niego dobra?


Ostatnio zmieniony przez Irka Odrowąż dnia Sob 18 Maj 2019, 21:07, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Sob 04 Maj 2019, 18:15
The member 'Irka Odrowąż' has done the following action : Kostki


'k6' : 1
Weles
Weles

Pią 31 Maj 2019, 20:22
Szczerzy się do Ciebie ten sprzedawca nagle takim uśmiechem szerokim, że możesz zobaczyć że mu brakuje czwórki u góry i dwójki lewej u dołu. Kiwa głową dłonią wskazując z namysłem swoje wielkie skarby, nikt inny poza Tobą nie ma żadnego zamiaru zatrzymać się przy tym kocu, ale to i lepiej, chłopiec wie, że to lepiej. On ni lubi tłumów, wiesz, on biznesy to robi indywidualnie.
- Cuda! - zapewnia ochoczo kiwając głową- Zewsząd, z całego świata! Belgia, Francja, Hawaje, najdroższe skarby najcenniejsze esencje. - mówi nieco donośniej, jakby chciał jeszcze kogoś skusić, ale to tylko taka gra. Wiadomo, że całą uwagę Tobie poświęca. Ma dziecięcy głos i jest na pewno dzieckiem, umiesz to poznać, nie pierwszy to smark przed Twoim nosem, młodych Odrowążów tyle już w waszej rodzinie, że trudno nadążyć.- Zjeździłem świat z Falką, wzdłuż i wszerz, by je uzbierać! - zapewnia z przekonaniem, klepiąc wielbłąda po dwu palczastej stopie wskazując, że to rzeczona Falka. Wielbłąd stęknął jedynie i przestąpił z nogi na nogę wyraźnie obojętny tej pieszczocie- Nikt nie ma takich skarbów jak ja! Nikt! Wszystko, czego dusza zapragnie! - kontynuuje zachwalanie, ale widzi Twój wzrok powątpiewający i skoro już tu stoisz chwilę z uwagą przyglądając się agrafkom podrywa się w końcu na chude nogi w luźnych spodenkach w wypranym kolorze malin- Coś się Pani w kieszeni pali, wiem to na pewno, mam do tego nosa. Czego Pani szuka, ja to mam, Felek i Falka to jedyni prawdziwi handlarze na tym rynku zdzierców i oszustów! - i znów suszy zęby przyglądając Ci się. Pilnuj swoich rubli, o ile jeszcze masz je w kieszeni, bo przecież raz już ten smark wpadł na Ciebie, a teraz w rękach trzyma Twój od Twardowskiego list. Przygląda się wężowemu symbolowi na odwrocie- Dobra klientka zawsze w cenie! - mówi zadowolony- Z pewnością coś Pani u mnie znajdzie! Wszystko, czego Pani szuka. Wystarczy to nazwać i już! Będzie to Pani mieć! - powtarza z coraz większym ukontentowaniem.
Irka Odrowąż
Irka Odrowąż
Podziemia miasta, Belgrad Ytc0My2
Kraków, Polska
27 lat
czysta
za Raskolnikami
współwłaścicielka Piwnicy Bazyliszka
https://petersburg.forum.st/t878-irena-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t963-irena-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t879-podobne-wzywa-podobnehttps://petersburg.forum.st/t948-bazylia

Nie 09 Cze 2019, 17:10
Zaciskam wargi mocniej i mocniej. Po części dlatego, by nie wybuchnąć śmiechem, bo jest coś zabawnego w tym dzieciaku, w pewności, z jaką przekonuje mnie do siebie, do swoich towarów, po części, by nie zacząć krzyczeć ze złości i bezradności – że nie powinien, ten gówniak, ten śmieszek, traktować mnie w taki sposób; że nie zdaje sobie sprawy z tego, że nie mam ani czasu, ani ochoty na kupieckie gierki. Nie rozumiem ich sensu, nie pojmuję potrzeby drażnienia się z klientem – arkana sztuki manipulacji zawsze znajdowały się poza moim zasięgiem – nie umiem ich przyswoić, nie umiem się im poddać. Odbijają się ode mnie, pozostawiając niewzruszoną na wyszukane metody matactw. Tych, których jestem świadoma.
- Co? Skąd…? – Czuję, jak szkarłat hojnie zdobi mi policzki. Krew jednak uderza mi nie tylko do głowy – wstydem zaczynają płonąć mi koniuszki palców; każdy nerw na ciele. Lecz to nie sprawia, że trzymana przez chłopca koperta z listem znika z jego rąk. Wciąż tam tkwi, szyderczo rozchylając papierowe wargi, jakby chcąc uświadomić mnie, że od zawsze była z nim w zmowie, że na długo przed tym, nim postanowiłam się tu pojawić, zawarli między sobą niepisany sojusz, w którym stanowiłam wyłącznie bezmyślny przedmiot transakcji. Absurdalne poczucie zagrożenia, niesprawiedliwego osaczenia nakazuje mi sprawdzić, czy wszystko jest na swoim miejscu, czy wszystko jest w porządku. Jednocześnie to samo wrażenie upomina, bym nie postępowała nieracjonalnie; bym nie zdradzała się z tym, gdzie cokolwiek jeszcze mam schowane. – Słuchaj, Felek, prawdziwy handlarz nie grzebie klientom po kieszeniach, jeśli chce, by wciąż byli jego klientami. Może więc mógłbyś…? – Unoszę pytająco brew, zerkając jednoznacznie na list od Twardowskiego i wyciągając po niego rękę. – I skoro już przy prośbach jesteśmy, powiesz mi, masz może łzy feniksa? Albo coś, co należy do jego kuzyna? Interesują mnie ogniste ptaki. – Może jednak. Może jednak daję się podejść, nie wiem, ale decyduję się zagrać w niemal otwarte karty. Kucam przed młodzikiem, oplatając ramionami kolana, barykadując się na ile się da przed jego kolejnymi sztuczkami. Ostatecznie magia przecież sięga głębiej.
Weles
Weles

Nie 09 Cze 2019, 21:15
Felek patrzy się na Ciebie z jakimś zdziwionym zaskoczeniem, widząc Twoje rumieniące się policzki uśmiecha się znów i jakby jeszcze dla tortury macha liścikiem w głupim geście, jakby chciał zaanonsować "A tak! Mam Twój liścik!".
- A co Ty wiesz o prawdziwych handlarzach? - pyta podpierając się pod boki z komizną wyzywającą miną i zadartym nosem - Widać, że nic! To najniebezpieczniejsze miejsce w Jugosławii a ja Ty jesteś totalnie nieostrożna. - wzruszył ramionami. Miał więcej niż połowę lat mniej niż Ty, ale chyba po tych ciemnych zaułkach się kręcił od urodzenia. Jak szczury mieszkające w kanałach, którym już nic nie jest straszne, które uczą się zaadaptować i przezwyciężyć trudności losu. Widząc jak pospiesznie sprawdzasz, czy nic więcej nie opuściło Twoich kieszeni prycha jakby autentycznie urażony- Felek nie jest złodziejem. - szturchnął się kciukiem w pieś- Jestem bizmesmemem. - i znów ten szczerbaty uśmiech rozpromienia mu twarz- Na pewno bym nie ukradł Twoich pieniędzy. Ale jesteś tak nieostrożna, że może ukradł je już ktoś inny? - wyciągnął list Twardowskiego i ułożył schludnie na wyciągniętej w swoim kierunku dłoni.
W końcu przechodzisz do sedna, bardzo dobrze, Felek lubi konkretnych klientów, marudom zazwyczaj sprzedaje książki albo pudełeczka. Marudy nie wiedzą czego chcą więc dostają to czego nie chcą. Wygląda, jakby się chwilę zastanawiał, bardzo jest przy tym plastyczny i teatralny, nawet palcem się w brodę puka i kiedy trwa to już prawie nieznośnie długo kiwa wreszcie głową.
- Mam coś lepszego! - to wykrzyknąwszy odwraca się do wielbłąda i po dłuższej chwili gmerania w jednym z worków wiszących przy ozdobnym siodle w orientalne wzorki wyciąga niewielkie szmaciane zawiniątko- Mam kamień.
O cie chuj, no naprawdę unikat.
Ale oczy to mu się tak świecą, że prawie jesteś w stanie uwierzyć, że to jakiś niesamowity kamień filozoficzny. Prawie.
- Sprzedam Ci go zaa... piosenkę. - kiwnął głową- Tak, za piosenkę. Musisz tylko tu podpisać. - wskazuje podbródkiem pergamin leżący na kocu pomiędzy nimi. Widnieje tam kilka nazwisk nakreślonych różnymi charakterami pisma, niektóre bardziej egzotyczne inne mniej. Jest ich jednak raczej niewiele.
Możesz śpiewać i podpisywać, ale czy bardzo chcesz ten kamień?
Sponsored content


Skocz do: