Kraków, Polska 27 lat czysta za Raskolnikami współwłaścicielka Piwnicy Bazyliszka |
Nie 27 Sie 2017, 22:02 | | Irena Odrowąż Ekwipunek czarodziejski, szklany dzbanek – woda jest w nim zawsze pełna i lepiej jej nie zmieniać. Dlaczego? Bo żadne kwiaty w niej nie uschną; fenek – niemal zawsze towarzyszy jej w Piwnicy Bazyliszka. Zdawać by się mogło po jego rozmiarach, że jest niegroźny – z reguły to przecież łagodne stworzenia i łatwo je uspokoić. Tymczasem to nie byle jakie zwierzę! Gdy fenek się na kogoś mocno zdenerwuje, niespodziewanie potrafi się powiększyć aż trzykrotnie. Wówczas lepiej z nim nie zadzierać, gdyż staje się bardzo agresywny i nieprzyjemny dla niemal wszystkich – oprócz sióstr Odrowąż; inkan – wykonywana indywidualnie, na zamówienie, drewniana bądź kościana pieczęć z podpisem, która sprawia, że listy może otworzyć tylko adresat. Niegdyś przedmiot należący tylko do japońskiej arystokracji, dziś z okazji kwesty charytatywnej oferowana przez dynastię Vankeevów jako dobry gest i wkład w to ważne wydarzenie; słowik z kamienia księżycowego – gratka dla każdej romantycznej duszy. Zdawać by się mogło, że to zwykła kamienna figurka, stojąc jednak w świetle księżyca śpiewa kołysanki zarówno dla dzieci, jak i na pokrzepienie samotnych serc, które powodują długotrwały sen. Ciekawostki umawia się z centaurem, nic więcej nie trzema mówić WZROST POSTACI: 170 cm / WAGA POSTACI: 66 kg GENETYKA: - / WIZERUNEK: Maja Danicic
Ostatnio zmieniony przez Irka Odrowąż dnia Wto 09 Sty 2018, 12:11, w całości zmieniany 2 razy |
|
Kraków, Polska 27 lat czysta za Raskolnikami współwłaścicielka Piwnicy Bazyliszka |
Sob 02 Gru 2017, 14:21 | | Rozgrywki fabularne Nazwa lokalu została, 27. kwietnia 1999 Ściany ozdabiały głowy bazyliszków, co wywoływało w gościach pubu nerwowe odruchy i większość wolała nie podnosić głów znad kufli i talerzy, by przypadkiem nie zerknąć w mętne ślepia tego groźnego stworzenia. z Vanyą i Vitem
W głowie mam nieporządek, 30. kwietnia 1999 Chaos utkany z myśli niemoich, tak ciężki, osiadający nieprzyjemnie, zbyt pewnie na stawach spowalniając ruch, sprawiając że płynność kroków gubi się prędko w parnym, majowym powietrzu, pośród niezliczonych kilometrów asfaltowego traktu. Nie jestem pewna, jak długo już idę, jak daleko i dokąd. z Saskią
Bywam głównie w mieście, 1. maja 1999 Prawdafałsz. Nie ukrywam, w ostatnich (tygo)dniach dużo więcej czasu spędzam zamknięta w trzewiach Petersburga. Trasę z mieszkania na Wyborgu na Dziedziniec Pasternaka mogłabym już przejść z zamkniętymi oczami, niemal na pamięć udało mi się poznać sygnalizację świetlną i każdy centymetr płyt chodnikowych. z Antonem
Nauczyłam się nie pytać, 16. maja 1999 Nauczyłam się, że pytaniami rzadko kiedy otworzyć można wrota skarbca pełnego odpowiedzi; że dużo częściej zamykają wszelkie drzwi, uniemożliwiając obranie jakiejkolwiek drogi, zuchwale zatrzymując w jednym miejscu nierzadko pozbawionym bezpiecznej strefy komfortu. z Elżbietą
Żałobna czerń, 20. maja 1999 Zbyt czarna koszula wyglądała zbyt świeżo – nawet z odległości tych kilkunastu metrów dzielących mnie od podium, z którego wygłasza przemowę, i mimo wypełniających tę przestrzeń tłumów widzę perfekcyjnie zaprasowane mankiety i ani jednego pozaplanowego zagięcia, jakby nałożył ją na siebie prosto z manekina podstawionego chwilę przed tym, zanim wyszedł rozpocząć charytatywną kwestę.
|
|