Przeciera skronie, zalewane potem, zostawiając nań smugę z krwi, którymi naznaczone były dłonie. Prosi, krzyczy o kolejny wywar leczniczy nim pacjent bez nogi wyzionie ducha. Materiał mocno zaciska się na tym, co zostało z kończyny, by tylko ze wszystkich sił powstrzymać krwawienie. Mężczyzna patrzy na kobietę prosząc o wybaczenie, a jego usta poruszają się bezdźwięcznie w cichej modlitwie. Mała Katyusha patrzy w ciemne oczy w których gasną ogniki życia. Powoli, powoli ginie w nim człowieczeństwo, zostaje tylko pusta, chłodniejąca skorupa. Kobiece dłonie drżą w bezsilności, gdy zatrzymuje się modlitwa, a kolejna osoba odchodzi zabrana przez głupotę i nieostrożność. Wezwani zostali do awarii nielegalnego świstoklika, który rozszczepił każdego, kto próbował użyć go przez ostatnią godzinę. Trzy osoby straciły życie, nie zdążyli ich poskładać.
Różne drogi nas prowadzą, lecz ta która w przepaść rwie
jeszcze nie, długo nie
Od najmłodszych lat podróżowała. Zwiedziła każdy zakątek Europy, pływała statkiem, nawodnym i podwodnym, wszystko nie wychodząc z własnego ciepłego pokoju - na kartach książek. Przeżywała przygody, miłostki i powstania, marząc cicho o przygodzie równie zajmującej, równie słodkiej, równie pochłaniającej. By kiedyś przybył książę na białym koniu.
Kto by się spodziewał, że tym pierwszym, który złamie jej serce będzie najdroższy Vanya, jej brat. Ona była tą, która czekała najdłużej. Nie wyruszała z Luciją na poszukiwania, nie uderzała w ściany jak Krastyo, a siadała na zimnym krawężniku popalając pierwsze papierosy i wyczekiwała ponownego spotkania. Bo przecież
on wróci. Vanya by jej nie opuścił.
Któregoś dnia musiała jednak powstać i wydmuchując z płuc ciężki, szary dym pogodzić się z tym, że gdy on wróci, nie będzie jej tutaj. Nazwiesz ją naiwną, głupią dziewczyną, ale
wiara jest jedynym pewnym, co miała. Właśnie ona pchnęła ją w stronę dzisiejszego dnia.
Popełniła milion błędów. Wyrastała ze słodkiego aniołka, który zapisywał w swoim małym notatniku niewielkie wiersze i teksty piosenek, śpiewał piosenki w duecie z siostrą i w wolnym czasie grał na pianinie, na kobietę, która uwielbiała chrapliwie wypowiadane przekleństwa, pali fajki nad świeżymi zwłokami i nie zawaha się przyłożyć ci, jeśli będzie taka potrzeba. Katyushka kładła się każdego dnia wieczorem w wannie pełnej ciepłej wody i ukochanym fiołkowym olejkiem, patrzyła w sufit i zastanawiała się jak wiele zepsuła i jak wiele złego dzisiaj zrobiła. Oraz jak bardzo tego nie żałowała.
Tylko nie ulegajmy przedwczesnym niepokojom
Bądźmy jak stare wróble, które stracha się nie boją
Po szkole poszła na kurs uzdrowicielski, pchana melancholią i sentymentem. Nie czuła się uzdolnioną czarownicą, ale magia lecznicza szła jej dobrze. Gdy matka i ojciec spłonęli w jej ukochanym domu, tuż obok krawężnika, nie umiała powstrzymać łez. Miliony razy widziała ich twarze w snach, w najgłębiej skrywanych w sercu koszmarach. O rodzicach przypominały jej dźwięki fortepianu, brzmienie własnego głosu, nawet spojrzenie w lustro.
Jestem zbyt emocjonalna - powtarzała sobie. Musiała być silniejsza.
Uczyła się, leczyła i kładła spać. Złamała kilka serc, sama miała złamane nieraz. Przez krótką chwilę zagrzała łóżko mężczyzny, który miał żonę. Powtarzała sobie jak bardzo jest zła, jak bardzo powinna się za to kajać, jednak nie potrafiła. Pragnęła żyć, krzyczeć głośniej, śpiewać tak, by każdy ją usłyszał i ratować życia ludzi, by nigdy nie musieli zostawiać swoich rodzin. Nauczyła się nienawiści do niesprawiedliwości i nie potrafiła ustać w miejscu. Po studiach zaczęła wspierać Raskolników mimo ogromnego sprzeciwu Lucji. Nie mogła patrzeć na panoszenie się kolejnych łowców czarodziejów, niosących za sobą śmierć i chaos. Katyushka tonie w wiecznej
wierze o lepsze jutro i wkłada w to ogrom serca, nie wahając się stanąć w służbie ochrony życia czarodziejów. Wybrała drogę równości, wierząc, że najpierw należy zaprowadzić chaos, by utworzyć nowy, lepszy porządek.
Jeszcze zimowe śmiecie na ogniskach wiosny spłoną