Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pią 03 Lut 2017, 15:50
Stoisko bukinistów

Stoisko bukinistów to nic innego jak coraz popularniejsza forma handlu w postaci ulicznego antykwariatu, na którym można znaleźć starodruki, książki naukowe z wszystkich dziedzin, mapy, pocztówki, grafiki, stare czasopisma, plakaty i książki w obcych językach. Jednym słowem – jest tam niemal wszystko, czego dusza zapragnie, nie wspominając o schowanych przez właścicieli unikatach przeznaczonych wyłącznie dla stałych klientów. Ich największe, strategiczne skupisko znajduje się zaraz przy najsłynniejszym targu w całym Petersburgu, gdzie bez wątpienia rozkwita magiczny handel. W pobliżu bukinistów często można spotkać także ulicznych artystów, którzy niecodziennymi talentami próbują zarobić kilka rubli czy kopiejek na życie.

Yuri Aristov
Yuri Aristov
Stoisko bukinistów RYa45ov
Petersburg, Rosja
21 lat
błękitna
neutralny
student kursu bezpieczeństwa
https://petersburg.forum.st/t564-yuri-aristovhttps://petersburg.forum.st/t606-yuri-aristov#1058https://petersburg.forum.st/t614-jurekhttps://petersburg.forum.st/t607-kniaz#1059

Sro 27 Wrz 2017, 23:54

10.05.1999

Gdyby Yuri był rozkapryszonym szlachcicem skrzywiłby się i wyburczał, że nie jest chłopcem na posyłki. Widać na tytuł rozkapryszonego szlachcica widocznie musiał sobie zapracować, bo aż zbyt chętnie zgodził się zrobić to, o co go poproszono. Gwoli ścisłości, ucieszył się, że ma pretekst, by wyjść do miasta. Ten majowy dzień był naprawdę piękny i słoneczny. Zbrodnią byłoby przesiedzieć go w zamknięciu. W dodatku ta część Aristovów spokrewniona z Wrońskimi żyła ostatnimi czasy wyłącznie nadchodzącymi ślubami. O zaślubinach rozmawiano przy obiedzie, przy popołudniowej kawie, a nawet w trakcie codziennych obowiązków. Panienki z domu Aristov fascynowały się kuzynem Konstantym i prześcigały w teoriach o jego wybrance serca. Ta cała Anna nie była z urodzenia szlachcianką. Czy będzie już za kilka dni potrafiła odnaleźć się wśród błękitnokrwistych dam? Czy nie przyniesie mężowi wstydu?
Yuri westchnął z irytacją. To wina pory roku. Maj dziwnie działał na niektórych ludzi. Maj sprawiał, że niektórzy ludzie rozmawiali wyłącznie o ślubach i zaręczynach. Może w wiosennym powietrzu unosiły się jakieś substancje, które wpływały na ich umysły?
Nieważne. Yuri po prostu cieszył się, że wyrwał się z domu. Zlecono mu kilka spraw do załatwienia, ale nie sugerowano mu pośpiechu. Mógł spokojnie wędrować ulicami i cieszyć się słońcem. Najpierw odwiedził sklep zielarski, gdzie całkiem sympatyczny sprzedawca wręczył mu mieszankę ziół, którą pani Aristova zamierzała wykorzystać do przyrządzenia herbaty wzmacniającej odporność. Epidemia smoczej grypy wciąż panoszyła się wśród społeczności czarodziejów. Ziołowe herbatki nie dawały stu procentowej gwarancji na uniknięcie choroby, niemniej osobiście przyrządzane przez panią Aristovą miały znakomity aromat.
Następnym przystankiem był sklep z krawiectwem i pasmanterią, w którym czekała do odebrania ładna beżowa sukienka. Według słów właściciela sklepu, sukienka była ostatnim krzykiem mody. Zaprojektowana przez młodą, aczkolwiek obiecująca projektantkę. Nie trzeba było długo zgadywać, na jaką okazję zakupiono tę sukienkę.
Po drodze wstąpił jeszcze do jednej ze starszych kamienic, w której mieszkał współpracownik ojca. Wręczył mu staranie zamkniętą teczkę. Raczej nie znajdowały się w niej ściśle tajne dokumenty z Prikazu Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej. Nikodem Aristov nie słał ściśle tajnych dokumentów, ot tak, przez miasto. Ktoś mógł je ukraść, mogły się zgubić albo zniszczyć. A tego nikt by nie chciał, zgadza się? Yuri wręczył więc teczkę mrukliwemu starszemu czarodziejowi i pożegnawszy się grzecznie, opuścił zawalone przeróżnymi gratami mieszkanie.
Uznał, że przyda się krótka przerwa w załatwianiu sprawunków. Bez większego namysłu skręcił w boczną ulicę prowadzącą do innej ulicy. Nim jeszcze ujrzał pierwsze stragany, dotarł do niego zapach gorących wypieków, dźwięk skrzypiec oraz odgłosy toczących się rozmów. Przypuszczał, że spędzenie paru chwil na spacerze wśród stoisk z towarami może być całkiem przyjemną przerwą w obowiązkach. Słoneczna pogoda sprawiła, że przybyło zarówno stoisk, jak i ludzi zainteresowanych zakupami. Ktoś sprzedawał stare książki z pożółkłymi książkami, ktoś  handlował garnkami i patelniami, ktoś sprzedawał sadzonki kwiatów, ktoś sprzedawał własnoręcznie rzeźbione rzeźby i płaskorzeźby. Istne targowisko różności.
- Jeszcze raz dziękuję, że zgodziłaś się pójść ze mną do miasta. - Yuri łobuzersko uśmiechnął się do Galiny. Wprawdzie zdobył zgodę kuzynki, dopiero po dłuższych namowach (albo Galinę zmęczyło jego marudzenie i upór w przekonywaniu, że tak - powinna pójść z nim do miasta), ale liczył się sam osiągnięty rezultat, a nie tylko metody. Po co miała siedzieć z marudnymi krewnymi w rezydencji, kiedy mogła miło spędzić dzień na petersburskich ulicach, zwłaszcza że pogoda w Rosji była coraz cieplejsza.


Ostatnio zmieniony przez Yuri Aristov dnia Nie 14 Sty 2018, 12:07, w całości zmieniany 1 raz
Galina Aristova
Galina Aristova
Stoisko bukinistów 3vP4khR
Petersburg, Rosja
21 lat
obstaculus
błękitna
neutralny
poetka
https://petersburg.forum.st/t1028-galina-aristova#3644https://petersburg.forum.st/t1030-dziennik-galinyhttps://petersburg.forum.st/t1029-galinka#3646https://petersburg.forum.st/t1032-zimistrz#3650

Pią 29 Wrz 2017, 10:09
Głupio było Galinie powiedzieć, że od wyjścia z domu powstrzymywało ją jedynie pisanie listów do kuzynki i Brytyjczyka wyglądającego jak kosmita, więc uśmiechnęła się do chłopaka w milutki i wesoły sposób, dźgając go przy tym łokciem.
- Daj spokój, ciągle tylko siedzę, ruszenie się z miejsca dobrze mi zrobiło - powiedziała, mając niesamowitą ochotę się przeciągnąć, ale w takich sytuacjach zawsze musiały zaatakować myśli o pobieranych niegdyś lekcjach etykiety i jakoś nieprzyjemnie było wyobrażać sobie, że kogoś to faktycznie miało oburzyć. Dla Galiny niektóre zasady stosownego zachowania już dawno przekroczyły granice dobrego smaku i absurdu, więc gdyby tylko była sama - najprawdopodobniej machnęłaby na to ręką, ale towarzystwo zawsze wymuszało na niej różne mniej i bardziej oczywiste rzeczy. Szanownego kuzyna traktowała z należytą mu sympatią. Po pierwsze - był Aristovem, a każdego z nazwiskiem Aristov w dokumentach Galina traktowała, a przynajmniej chciała traktować jak rodzonego brata lub siostrę. Tak, wiedziała, że niektórzy mimo wspólnych korzeni byli jej bardziej obcy niż ludzie z którymi nie była spokrewniona, ale nikt nie mógł przecież zabronić jej bycia na swój dziwaczny sposób naiwną i roztrzepaną. Yuri nie był jednak byle jakim krewnym, Yuriego kochała jeszcze bardziej, bo łączyły ich wspólne, miłe wspomnienia, a nie byłaby przecież sobą, gdyby o istotnych rzeczach miała zapomnieć. Przy takich personach właśnie dudnił z tyłu głowy głos zrozpaczonej matki: dorośnij! Jak dobrze, że na wieczorkach artystycznych tłumił go wachlarz emocji…
Zwolniła na moment, by przyjrzeć się niebu. Tak, definitywnie była zakochana. Jak mała dziewczynka, tak niewinnie i szczerze zakochała się w porze roku, która zrzuciła z niej wszystkie negatywne emocje niczym śnieg z koron drzew w okolicznym lesie. Jak na ten moment najbardziej polubiła rosnącą stale temperaturę, pozwalającą na zrzucenie grubych futer i wystawienie swojego ciała na te przyjemne, cieplutkie promienie słońca. Nie mogła doczekać się lata. Może powinna na nie gdzieś wyjechać? Najlepiej do Włoch? Ale ojciec w życiu by się nie zgodził wiedząc jak jest beztroska… Tak jak teraz, spowalniając ruch przez zwyczajne rozmarzenie się. Przed entuzjastycznym nabraniem powietrza powstrzymało ją tylko przypomnienie sobie, że nie znajdowała się na leśnej polanie tylko w centrum miasta. I tutaj jednak potrafiła dojrzeć odrobinę zieleni.
- Jakież to piękne obrazy. Yuri! - Skinęła głową, zbliżając się do stoiska, na którym na płócienkach tak małych, że nie była pewna czy robią tak mikroskopijne pędzelki, aby wykonać szereg tak skomplikowanych detali. Zrodziło się w niej więc podejrzenie, że musiały być robione igłą. Malutkie, mieszczące się w dłoni, często z zaokrąglonymi końcami zupełnie nie kojarzyły jej się ani z ekspresyjnymi malowidłami we współczesnych muzeach, ani pełnymi przepychu, ruchomymi portretami czarodziejów. Malutki, kieszonkowy pejzaż. Coś tak głupiego, że nie potrafiła znaleźć dla tego w myślach konkretnego zastosowania, ale przecież nie było ono potrzebne. Sztuka! Dla samego podziwiania. Gdzieś w momencie, w którym dostrzegła, że jeden z nich został namalowany na wysuszonym liściu jabłoni jasnym stało się, że jeszcze przez chwilę nie ruszy się z miejsca. Żeby w ogóle móc brać to już pod uwagę, Aristova musiała wydobyć z siebie jeszcze przynajmniej trzy ochy i achy.
Yuri Aristov
Yuri Aristov
Stoisko bukinistów RYa45ov
Petersburg, Rosja
21 lat
błękitna
neutralny
student kursu bezpieczeństwa
https://petersburg.forum.st/t564-yuri-aristovhttps://petersburg.forum.st/t606-yuri-aristov#1058https://petersburg.forum.st/t614-jurekhttps://petersburg.forum.st/t607-kniaz#1059

Czw 19 Paź 2017, 22:16
Spędzić dzień w towarzystwie ulubionej osoby to więcej niż przyjemność. To wyjątkowe chwile, które pozostają w pamięci na długie lata. To sposobność do czerpania radości i siły ze wspólnej więzi. Łączyła go silna więź z kuzynką, racja? Racja.  A Galinę akurat lubił bardzo. Była jednym z tych Aristovów, do których nie sposób było nie żywić sympatii. Może dlatego, że nie urodziła się z tą rodzinną arogancją, wyróżniającej się nawet na tle całej aroganckiej magicznej elity. Utwierdzania na każdym kroku siebie i otoczenia, że było się kimś wyjątkowym. Zaś wyjątkowi ludzie żyli w poczuciu, że nie potrzebują do szczęścia szarych mas przeciętnych śmiertelników. Wystarczyło spojrzeć na jego ojca, Nikodema. Już samym spojrzeniem potrafił sprawić, że każdy, kto nie nosił nazwiska Aristovów, czuł się jak najgorszy śmieć. Wystarczyło przyjrzeć się jego starszemu bratu, Dimitriemu. Wprawdzie uprzejmie rozmawiał z towarzystwem, jednakże każdy, kto posiadał dar obserwacji, szybko dostrzegał chłodny dystans, jaki Dimitri budował między sobą, a większością ludzi. Niby bliski, w rzeczywistości bardzo od niego odległy. Jakby tego było mało, korzystał z każdej okazji, by wypomnieć Yuriemu różne braki.
Zbyt słabo. Zbyt miękko. Nie jesteś przypadkiem Aristovem, Yuri? Gdzie ci uciekła ambicja?
Mam ambicję. Dać ci w pysk! - odwarknął kiedyś Yuri. Straszy brat nic nie powiedział. Nie musiał. Sam wzrok powiedział wszystko, co chciał powiedzieć. Zawsze możesz spróbować, Yuri.
Zawsze mógł spróbować.
Znając panujące w rodzinie relacje, czy to aż takie dziwne, że wolał spędzać czas z kuzynką? A nie z Dimitrim? Przy niej nie musiał uważać na każdy krok, na każde słowo. Czuł, że na moment wyrwał się ze swojej złotej klatki. Mógł poudawać normalnego, pochodzącego z najbardziej szarych, przeciętnych mas chłopaka. Zapomnieć, że jest synem błękitnokrwistych czarodziejów, który ma obowiązki i zobowiązania wobec własnej rodziny. Udawanie kogoś zwyczajnego znacznie poprawiło mu humor. Był ładny dzień, spacerował z ulubioną kuzynką po mieście. Nawet mroczny cień zwący się Serafimą zniknął gdzieś bez śladu. Czego chcieć więcej? Uśmiechnął się do siebie. Zupełnie swobodnie. Nie pamiętał kiedy ostatnim razem robił to aż tak swobodnie. Może wtedy, kiedy nie rozmyślał o swoich problemach. Pamiętał, że wówczas uśmiechanie się przychodziło mu znacznie łatwiej.
- Obrazy? - powtórzył za Galiną. Podszedł i przyjrzał się wskazanym przez nią malowidłom. Szczerze mówiąc, nie był znawcą sztuki. Rodzice niegdyś zabierali go do muzeum i na wystawy, aby uwrażliwić go na artystyczne piękno. Owszem, czegoś nauczył się w trakcie tych wypraw. Zacząć doceniał piękno i kunszt obrazów oraz rzeźb, ale nie rozpoznawał samych technik malarskich. Mógł się tylko domyślać, jakiego pędzla czy płótna używało się do namalowania konkretnego obrazka.
- Rzeczywiście. Wyglądają bardzo ładnie - przyznał po chwili. - Podoba mi się ten drugi od lewej. Twórca musiał włożyć w niego sporo pracy. Szczegółowo odwzorował nawet korę drzewa.
Obraz o którym wspomniał przedstawiał leśny zagajnik. Młody jeleń pochylał łeb nad strumieniem. Wśród trawy i mchu wyrastały zawilce i przylaszczki. Liście na drzewach mieniły się różnymi odcieniami zieleni, zapewne z powodu słońca przebijającego się przez korony drzew. Gdzieś w tej gęstwinie przyczaił się głodny ryś, tym samym dodając dramaturgii całej scence.
- Zamierzasz któryś kupić?
Nestor prędzej spaliłby rodową siedzibę niż pozwolił, żeby na ścianie zawisło coś, co pochodziło z jarmarku. Na ścianach Aristovów miały prawo wisieć jednie drogocenne obrazy znanych malarzy. Chyba, że udałoby się im cichcem powiesić któryś z tych obrazków w mało odwiedzanym przez domowników pomieszczeniu. Na przykład sypialni dla gości. Dopiero by się szanowni goście zdumieli, gdyby zobaczyli, że w przydzielonym im pokoju wisi zagajnik z jelonkiem, a nie Monet. Yuri dałby wiele, żeby móc zobaczyć ich minę.
Otworzył papierową torebkę i wyciągnął ją w kierunku Galiny. Tuż obok stoiska z obrazami sprzedawano słodycze. Dlaczego więc dodatkowo nie uprzyjemnić sobie dnia słodkościami? Nie widział przeciwwskazań. Skorzystał więc z okazji i kupił sześć zefirów. Trzy dla niej, trzy dla siebie. Pianki były smaczne i tak słodkie, że potrafiło bardzo szybko zemdlić przy zjedzeniu większej ich ilości. Smacznego.


Ostatnio zmieniony przez Yuri Aristov dnia Czw 28 Gru 2017, 22:55, w całości zmieniany 1 raz
Galina Aristova
Galina Aristova
Stoisko bukinistów 3vP4khR
Petersburg, Rosja
21 lat
obstaculus
błękitna
neutralny
poetka
https://petersburg.forum.st/t1028-galina-aristova#3644https://petersburg.forum.st/t1030-dziennik-galinyhttps://petersburg.forum.st/t1029-galinka#3646https://petersburg.forum.st/t1032-zimistrz#3650

Pią 20 Paź 2017, 20:36
Ach, Galinka. Człowiek żyjący w wiecznym przekonaniu o swojej wyjątkowości i niepowtarzalności, który odrobinę już zagubił we wszystkim, co się stało i stać miało. Próbowała odnaleźć gdzieś w tłumie swoje miejsce, błądząc pomiędzy swoimi i cudzymi wierszami. Prawdopodobnie uśmiechnęłaby się na Yuriego myśli (gdyby dane jej było je usłyszeć), chociaż nie potrzebowała ich, aby czuć się w jego oczach kimś prawdziwie wyjątkowym. Nie potrafiła jednak przyjąć do wiadomości, że sympatia do kuzyna była efektem wyłącznie tego, jak ją traktował. Chociaż tkwiła w niej dziewczęca, nieco dziecinna potrzeba bycia czarującą i mającą swoje miejsce w życiu innych księżniczką, to w młodej duchem i sercem Aristovej budziły się powoli myśli nakazujące obserwować świat nieco uważniej, niż robiła to jako nieświadome dziecko.
Patrz i wyciągaj wnioski - dużo i mało jednocześnie. Na próżno było w jej zaplątanym umyśle doszukiwać się zaawansowanych zdolności dedukcyjnych i redukcyjnych, aforyzmów matematycznych i algorytmów postępowania, ale coś w niej ostatnio iskrzyło. Jakby wszechświat próbował wzniecić w niej choćby mały płomień świadomości. Może kiedyś zapłonie w niej pożar wiedzy na tematy, o których istnieniu na dziś dzień nie miała pojęcia? Teraz jednak oglądała świat spod pokrytych niebotycznie wielkimi warstwami makijażu rzęs i powiek… i te wnioski wyciągała w takim stopniu, na jakie pozwalały jej bariery i ograniczenia umysłu dziewczyny, która mimo wszelkich komplementów urodziła się jako arystokratka, a to już niewątpliwie rysowało jakieś limity. Nie potrafiła spostrzec rzeczy jawiących się innym jako oczywiste i całkiem możliwym było, że nie opanuje tej umiejętności nawet w połowie.
Widziała w kuzynie po prostu dobrego człowieka. Być może było to mylne - niewątpliwie nie miała jakoś szczególnie dobrze wyrobionego poglądu na rzeczywistość, ale wszystkie znaki na niebie i ziemi stawiały Yuriego jako niemal wzorcowy przykład zachowania. Galina gdzieś na rozdrożu pomiędzy zmienianiem świata na dwa sposoby (mając tu na myśli: brak martwienia się powierzchownymi wartościami skontrowane z wewnętrzną potrzebą robienia rzeczy dobrych i uprzejmości) wybierała drogę samolubną. Wydawało jej się, że kochany Yuri wybrałby drugą. Wydawało jej się było tu dobrym słowem, bo ostatecznie nigdy nie wiadomo co człowiek zrobi w niesprzyjających okolicznościach, ale liczyło się chociaż na ten krótki moment końca ich młodości, że był dla niej kimś więcej niż po prostu kimś. Jakiś obraz się tej rozbieganej głowie zapisał i sprawiał pozory sensu.
No właśnie, obraz.
Dziewczyna się najzwyczajniej w świecie zawiesiła. Błyszczące oczy utkwiły na obrazie zamkniętym w cienką, płaską ramkę i nie chciały go z pola widzenia wypuścić. Stała tak więc dłuższy moment, przysłuchując się również temu, co myślał o jej znalezisku drugi Aristov. Tylko czy na pewno potrzeba posiadania była tutaj słuszna? Nie raz już usłyszała gadaninę o rozpuszczaniu pieniędzy na nic nie warte rzeczy, ale Galina spoglądała na to inaczej: przecież dzisiejsi wielcy byli kiedyś mali lub nie byli wcale. Obrazy warte miliony, zamknięte w szczelnych sejfach gdzieś na dnie piwnic strzeżonych muzeów wystawiających w swoich galeriach jedynie wierne repliki… Kiedyś służyły jako podkładki pod kubek. W niektórych przypadkach zaklejano nimi okna. Tylko ile można się oszukiwać, że to inwestycja w twórców?
- Owszem - odpowiedziała mu, podejrzanie chętnie wyciągając wyszywany koralikami, biały portfelik. Przewieszoną przez ramię torebkę otworzyła z należytą ostrożnością. Miała już przez te wszystkie Papy przestrogi lekką fobię społeczną związaną z kradzieżami, bo brutalna rzeczywistość udowadniała jej codziennie jak bardzo bezużyteczna była jako czarodziejka. Z drugiej strony, o próbę napadnięcia na nią z pomocą magii nie musiała się martwić - złodziejaszek oberwałby rykoszetem, jeżeli cokolwiek spróbowało się z różdżki wydostać. Galina mogła mieć jedynie nadzieję, że nie będzie to żrący kwas, bo takie przeżycie z pewnością byłoby dla niej dość traumatyczne.
Po krótkiej, acz uprzejmej rozmowie ze sprzedawcą weszła w posiadanie jednego z malowideł. Niestety nie tego wybranego przez Yuriego. Najwyraźniej upatrzyła sobie coś swojego. Nie zdradziła jednak, co planuje z tym mikroskopijnym dziełem zrobić. Miała jakiś plan? Być może. Ale jeszcze nie nadeszła pora na to, aby się w tym zdradzać. Była nawet w stanie, w przypadku ewentualnego pytania, zasygnalizować to przyłożeniem palca do ust i przymilnym uśmiechem. Shhh najlepszą odpowiedzią, kiedy nie możesz wymyślić nic na poczekaniu.
- Jesteś przesłodki - stwierdziła, częstując się pralinką. - Kiedy byłam tutaj ostatnio, to ktoś rysował na uboczu bardzo ładne portrety. Niestety otaczał go wianuszek ludzi, a ja nie miałam tyle czasu, aby się swojego doczekać. Mam nadzieję, że jeszcze go kiedyś spotkam. Interesujesz się trochę sztuką, Yuri? - Drobne, kościste rączki Galiny zaczesały za lewe ucho jeden z niesfornych kosmyków, który zatańczył lekko na wietrze i wydostał się z plątaniny brązowych włosów, jaką Aristova mogła się pochwalić.
Yuri Aristov
Yuri Aristov
Stoisko bukinistów RYa45ov
Petersburg, Rosja
21 lat
błękitna
neutralny
student kursu bezpieczeństwa
https://petersburg.forum.st/t564-yuri-aristovhttps://petersburg.forum.st/t606-yuri-aristov#1058https://petersburg.forum.st/t614-jurekhttps://petersburg.forum.st/t607-kniaz#1059

Czw 28 Gru 2017, 22:54
Jako kuzyni Yuri i Galina byli ze sobą blisko związani. Znali się już szmat czasu i byli praktycznie jak rodzeństwo. Gdyby Yuri zechciał przeprowadzić jakąś gruntowną analizę łączących go z Galiną relacji, może odkryłby, że stali się dla siebie kimś więcej niż tylko przyszywanym rodzeństwem. Niezwykle serdecznymi przyjaciółmi albo… Nie, lepiej nie poruszać kwestii, która wzbudzała kontrowersje. Ważne, że naprawdę lubił Aristóvnę. Na tym się zatrzyma, dobrze?
Z kolei Galina miała o nim aż nazbyt pozytywne zdanie - tak powiedziałby Yuri, gdyby tylko usłyszał myśli swojej towarzyszki.
Bierzesz mnie za nazbyt szlachetnego. Nazbyt altruistycznego. Uważasz za zbyt miłego. Nie jestem aż tak wspaniały, jak ci się wydaje. Jestem…
Egoistą? Tchórzem?
Nie.
Draniem.
Drań to adekwatne słowo na określenie decyzji i wyborów, jakie podjął w ciągu ostatnich lat. Żalu z powodu słów, które wypowiedział oraz słów, których nie wypowiedział w odpowiednim czasie i porze. Ciążących na nim konsekwencji wynikających z czynów, jakich się do puścił. Wszystko dlatego, że nie umiał zaakceptować tego, co się kiedyś stało, pogodzić się z przeszłością. Brak zdolności do zapominania i szybkiego wybaczania były jego słabościami. I płacił za to wysoką cenę.
To nic. Poradzi sobie. Zawsze sobie radził. Przecież nadal był zdolny okazywać cieplejsze uczucia. Dbał o najbliższe osoby. Te osoby, na których szczególnie mu zależało. Jeszcze dostrzegał niedoskonałości społeczeństwa czarodziejów. Zdarzało się, że przekraczał obszary relatywizmu moralnego, jednak przeważnie trzymał się tych kilku twardych zasad, które od dawna sobie cenił. Mógł być miły dla Galiny. Prowadzić z nią inteligentne rozmowy i zabierać na spacery. Być sympatycznym, uśmiechniętym kuzynem, który stara się ukryć przed światem nawiedzający go mrok.    
Możliwe, że nie było z nim tak źle, jak zwykł podejrzewać. Albo chciał wierzyć, że nie było z nim aż tak źle. Galina jeszcze go nie odrzuciła. Jeszcze. A skoro nie potępiła go bliska osoba, to może istniała jakaś nadzieja, że naprawi błędy z przeszłości.  
Przyglądał się rozentuzjazmowanej kuzynce. Dokonywała swojego osobistego wyboru. Ten obrazek czy tamten obrazek? Bogowie wiedzieli, że stać ich było na wykupienie całego stoiska ładnych obrazków. Och, i zatrudnienie samego artysty do malowania im kolejnych uroczych obrazków. Właśnie tacy byli pełnokrwiści Aristovowie. Kiedy coś cenili, byli gotowi wydać na to sporą sumę pieniędzy. Ta cecha wzbudzała podziw, a jednocześnie zazdrość u pozostałych błękitnokrwistych.  
- Hmm - mruknął, po czym wgryzł się w słodką piankę. Zerknął przelotnie na obrazek zakupiony przez Galinę. Czy interesował się sztuką? Był Aristovem. Miał we krwi upodobanie do piękna i wzniosłości zawartych w wszelkich przejawach sztuki. - Dlaczego miałbym się nie interesować? Odkąd pamiętam żyję otoczony wartościowymi obrazami, książkami napisanymi przez wybitnych pisarzy, muzyką uzdolnionych kompozytorów. W moim przypadku zainteresowanie sztuką jest czymś naturalnym. Co prawda, nie wyrosłem na poetę tworzącego ckliwe liryki przy świetle księżyca, ale nie zmieniłem się w grubiańskiego czarodzieja nieodróżniającego impresjonizmu od ekspresjonizmu. 
Miał nadzieję, że ta szczera odpowiedź usatysfakcjonuje Galinę.
Rozmowa zahaczyła o popularnego portrecistę odwiedzającego ten zakątek Petersburga i obleganego przez przechodniów.
- Chyba kojarzę, o kogo chodzi - przyznał Yuri po chwili namysłu. - Ostatnio na Uniwersytecie zapanowała istna moda na portrety. Zakochane pary wymieniają się swoimi podobiznami na wieczną pamiątkę czy coś w tym stylu. Podobno sporo podobizn wychodzi spod ręki tego artysty.
Nic dziwnego, że portrecista był aż tak oblegany. Na Petersburskim Uniwersytecie Magicznym nie brakowało zakochanych. Musiał więc nieźle zarabiać na tym interesie, w dodatku zapewne przyjmował zamówienia  od samotnych, niezakochanych czarodziejów. Z całą pewnością też namalowałby portret Galiny.
- Chodź, pójdziemy przejść się Bulwarem Newskim - zaproponował, aby wraz z towarzyszką ruszyć dalej.

Galina i Yuri z tematu
Sponsored content


Skocz do: