Karczma „Aromatny Mir”
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pią 03 Lut 2017, 17:41
Karczma „Aromatny Mir”

Mimo że lokal z niewiadomych powodów nazywa się Aromatny Mir, nijak ma się to do zapachu unoszącego się we wnętrzu karczmy, gdzie woń wódki miesza się z odorem potu i obficie wylanych tanich perfum. Pomiędzy pokrytymi grubą warstwą kurzu stolikami krążą zaniedbane młódki, roznosząc poszarzałe kufle z piwem. Zwykle milczą, by nie zdradzić łamanym rosyjskim obcego pochodzenia, i rzadko kiedy podnoszą swój wzrok – nauczone, że każdy gest może doprowadzić do bójki, a te rozpętują się tutaj często. Ich ślady w postaci wybitego okna, wypalonego znaku na zawilgłej boazerii czy załamanej beli straszą nowych czarodziejów, nadając rozpadającemu się, drewnianemu budynkowi posępny charakter. Nie odstrasza to jednak handlarzy i szmuglerów, często dokonujących tutaj nielegalnych transakcji, na co właściciel karczmy zwyczajnie przymyka swoje oko. Co się dzieje w Mahala, zostaje tu, w Mahala.

Gość

Pią 28 Lip 2017, 11:19

17.04.1999

Na Mahala niejeden portfel ukradłam podczas moich (licznych zresztą) wagarów, po których odsiadywałam kary w Sali Wstydu. Dobrze znałam tę dzielnicę może pięć, sześć lat temu – jednak od tamtej pory rzadko tu bywałam, a Petersburg zmieniał się ciągle. Dziś ledwo mogłam poznać ulice, którymi niegdyś tak pewnie się przemieszczałam. Wiele budynków się zawaliło zapewne wskutek kilku pijanych opryszków z różdżkami i zdecydowanie zbytnią ilością wolnego czasu; sporo lokali zamknięto i na ich miejsce otwarto nowe lub pozwolono opuszczonym pubom niszczeć. Ja też się zmieniłam od czasów Koldovstoretz – za bardzo, aby ulica mogła rozpoznać we mnie tego cwaniaczkowatego dzieciaka z zielonymi włosami.
Ale mimo tych wszystkich przeobrażeń, jakoś na Mahala musiałam się odnaleźć. Nie zamierzałam wracać do popijaw i kradzieży dla czystej zabawy, przyszłam tu w bardzo konkretnym celu. Od dawna nie dostałam znaku życia od Vanyi. Mówił, oczywiście, że ma wiele pracy, ale dni mijały i zaczynałam wątpić. Nie byłam na tyle miłosierna, by zaufać mu całkowicie, nikt z nas nie był. Chciałam wierzyć, że teraz zechce naprawić relacje, zatrzymać się, spoważnieć na tyle, by przyjąć na siebie jakąkolwiek odpowiedzialność za swoje czyny, ale moja wiara była krucha, a tygodnie czekania na odzew nieźle nią zachwiały. Już raz zwiał. Czy nie może zwiać kolejny?
Wiedziałam, że był rzemieślnikiem pracującym we własnym warsztacie gdzieś w okolicy. Wydawało mi się to na tyle charakterystycznym zajęciem, że optymistycznie założyłam, że dam radę go znaleźć… albo nowego właściciela przybytku, który opowie mi, jak to pewnego dnia chłopak się spakował, sprzedał mu zakład za psie pieniądze i zniknął.
Druga wersja wydarzeń wydawała się trochę bardziej prawdopodobna.
Kręciłam się po dzielnicy już jakiś czas, nie mogąc się nadziwić, jak bardzo marne przedmieścia mogą się zmienić w ciągu kilku lat. Nie było tu wielkich jaśniepaństwa stawiających nowe hotele i restauracje co dwa dni, a jednak życie na Mahala toczyło się rytmem nie wolniejszym od tego na Eufrozynie. Cuchnęło szczynami i krwią chyba jeszcze bardziej niż kiedyś, a, Perun mi świadkiem, nie myślałam, że to możliwe.
Ciekawe, czy ma gdzie spać.
Rozpadająca się drewniana karczma wydawała mi się dziwnie znajoma – gdy tak patrzyłam na szyld („Aromatny Mir”, urocza nazwa jak na Mahalę), uświadomiłam sobie, że kiedyś był inny. Była tu knajpa, pamiętam, bałkańska. Razem z przyjaciółmi piłam tu rakiję i zapewniałam właściciela z opaską na prawym oku, że jesteśmy pełnoletni, a gdy rozpętywała się bójka, uciekaliśmy oknem (nie było w nim szyby odkąd pamiętam). Fajne czasy.
Naszła mnie przemożna ochota, by zajrzeć i zobaczyć, co tam teraz jest. Tylko na chwilę, przecież Vanya nie ucieknie b a r d z i e j, jeżeli wejdę na pięć minut do karczmy.
Wyciągnęłam rękę w stronę klamki, ale akurat wtedy drzwi się otworzyły. Uniosłam brwi w geście zdziwienia, widząc t ę twarz. Był taki okres, że wyskakiwała nawet z lodówki (na opakowaniu masła czy czegoś takiego, wypadło mi z głowy), ale teraz jakoś się jej nie spodziewałam.
Ernö?
Ernö Onegin
Ernö Onegin
Moskwa, Rosja
27 lat
błękitna
neutralny
emerytowany hokeista, celebryta
https://petersburg.forum.st/t604-ernest-oneginhttps://petersburg.forum.st/t704-onegin-ernest#1460https://petersburg.forum.st/t605-mordyhttps://petersburg.forum.st/t680-cep

Pon 31 Lip 2017, 21:55
Może się zdarzyć tak w życiu, że zostanie się sportowcem. Bywa, że dobrym, a co za tym idzie, można stać się też sławnym. Jeśli się gra w reprezentacji kraju na przykład, o. Czasami, jak się jest sławnym to ma się fanów. I fanki. Zdarza się też co poniektórym dostać w MagiTV własny show i wtedy ma się już głównie fanki i to takie płaczące, bo to jednak program o małżeństwie celebrytów.
Jeżeli jeszcze komuś tak się akurat potoczyła kariera, to może był w całkiem podobnej sytuacji, co ja. Bo mają to wszystko za sobą, można w barze spotkać człowieka, któremu zdarzyło się być półolbrzymem, aktualnie w separacji z jakąś aspirującą aktorką, która śledząc prasę wszelaką doczytała, że się rozwiodłem.
W takiej sytuacji można dostać srogi wpierdol za bycie po prostu mną.
Tym bardziej, że nie potrafię utrzymać nerwów na wodzy i zamiast dyplomatycznie porozmawiać i starać się zrozumieć o co właściwie chodzi od razu przeszedłem do rękoczynów i zaczęła się taka kurwa jatka, że w pewnym momencie zobaczyłem piekło.
A to był tylko mój rozwalony łuk brwiowy, który mi zalał pół mordy. A w zasadzie to krew, a nie sam łuk. I później trochę ogłuchłem, trochę zbiliśmy kufli, w tej dziurze nie była to żadna nowa sytuacja, co więcej, sprowokowała falę kolejnych bójek, standard, nic nowego i byłbym w to wszedł cały, bo co mam innego w życiu do roboty, skoro nie mam już w zasadzie nic, ale zgubiłem gdzieś mojego towarzysza awantury, a to nie jest takie proste, kiedy koleś jest półolbrzymem.
Zatem albo go ktoś kropnął kiedy nic nie widziałem i nie słyszałem, albo zwiał. Albo stały się jeszcze jakieś inne rzeczy.
W każdym razie krew mi leci chyba strumieniem, bo gorąco, z lewego ucha.
Kurwicy dostanę, zawsze coś, jakbym do cholery nie mógł na spokojnie załatwić szemranych interesów, ale to się chyba wyklucza z góry. Poza tym nawet w najsłodszej cukierni byłbym w stanie rozpętać wojnę.
Nic dziwnego, że mnie Lola nie chce. Ani Irina. Osobiście bym nie wytrzymał z żadną furiatką.
Otwieram drzwi knajpy i gapiąc się w czubki butów wychodzę pokracznie. Byłbym pewnie wpadł na dziewczątko, gdyby się w porę nie odezwała, co i tak dotarło do mnie z opóźnieniem. Podnoszę wzrok i trafiam na tą buzię słodką, no kurwa jak ten pysiak nie pasuje do Mahala.
Osobiście uważam, że takie kobiety jak panna Gorchevski nie powinny się kręcić po ciemnych zakątkach i brudnych ulicach, na pewno nie same.
Powinny być otoczone ładnymi rzeczami, miękkimi i pachnącymi. Wychodzi na to, że najlepiej świeżą pościelą.
- Niestety. – Wciąż jestem Ernestem i chyba nigdy nie przestanę być, także karuzela rozpaczy kręci się dalej. Poza tym odpowiedź adekwatna do stanu rzeczywistego, bo pewnie pół ryja mam zlanego krwią, już czuję, jak mi limo sinieje wokół oka. I ten irytujący pisk w uchu.
Mimo wszystko staram się przywołać na mordę uśmiech, bo to miłe ją zobaczyć, zwłaszcza miłe w takich usranych okolicznościach, trafiło mi się, ślepej kurze ziarno. Kiedy my się ostatni raz widzieliśmy? Cholera, dawno. Nie pamiętam nawet dokładnie.
Ciekawe co u Vani.
Może już nie żyje.
To byłoby śmieszne.
- Cześć kruszynko. Serdecznie odradzam wchodzenie teraz do Miru. – Przywitałbym się z nią milej czy coś, ale nie chciałem jednak jej ubabrać sobą.
Gość

Czw 03 Sie 2017, 15:18
Kolesi z twarzą zalaną krwią na Mahala akurat się spodziewałam. Wszyscy wiedzą, co się tutaj dzieje: co najmniej cztery razy dziennie wielkie bitki w różnych pubach, po kolei, jak leci, a weteran takich walk zwykle traci w końcu oko, nogę, godność też się zdarza zgubić. Ale szlachcic z twarzą zalaną krwią to jednak pewna osobliwość. Tacy Oneginowie siedzą w pałacach ubrani w idealnie skrojone garnitury, mieszają się do polityki Rady i stołują w Carskiej, a jeżeli doznają urazów, to tylko podczas Turnieju Dynastii czy w inny, godny sposób.
Ale chyba każda rodzina musi mieć czarną owcę, bo wcale mi się nie przewidziało, to nie był inny wytatuowany mężczyzna łudząco podobny do byłego hokeisty, tylko Ernest we własnej osobie. I chyba oberwał parę razy.
Zerknęłam do środka ponad jego ramieniem, tak z ciekawości, i zobaczyłam obraz podobny do „Guernicy” Picassa. Może nie było to wierne odwzorowanie, bo obyło się na razie bez oderwanych kończyn, ale tak samo nikt nie wiedział, co się dzieje, gdzie kto leży, kto kogo i kto na kogo. Słyszałam tylko gniewne okrzyki, przekleństwa i zbolałe jęki.
Dzięki za radę, chętnie skorzystam — mruknęłam i złapałam prędko sportowca pod ramię. — Spadajmy stąd — zaproponowałam. Skoro i tak już wychodził, to chyba nie obrazi się, jeżeli spędzi chwilę w moim towarzystwie?
Pociągnęłam go szybko brudną uliczką, byle znaleźć jakieś w miarę przyzwoite miejsce. Wypadałoby te rany jakoś doprowadzić do porządku, przynajmniej względnie, zanim (i o ile) Ernest uda się do Hotynki. I… o bogowie, czy mu leciała krew z ucha?
Całkiem nieźle sobie radziłam na lekcjach lecznictwa. Skomplikowanej operacji bym nie przeprowadziła, ale wydawało mi się, że akurat z wytarciem Oneginowi twarzy i opatrzeniem tego dam sobie radę.
No i może on wie, gdzie jest Vanya. Gdyby wiedział, to byłoby bardzo pomocne.
Znalazłam w końcu jakiś całkiem spokojny jak na petersburskie przedmieścia zaułek. Gdzieś w kącie, obok przewróconego kosza na śmieci, leżał kot; na ścianie sąsiedniego budynku ktoś napisał „Carowie”, zapewne mając na myśli drużynę Antona, Carów z Moskwy. Obyło się jednak bez trupów, rzygów i szczyn. Można powiedzieć, że to był nawet luksusowy zakątek Mahali.
Westchnęłam cicho i wyjęłam zza pazuchy różdżkę.
Mehuric — wymamrotałam, mając nadzieję, że rozbity łuk brwiowy i coś z uchem kwalifikują się pod „niegroźne uszkodzenia ciała” według magii. — Poszło o coś konkretnego czy biliście się tak sobie?
Ernö Onegin
Ernö Onegin
Moskwa, Rosja
27 lat
błękitna
neutralny
emerytowany hokeista, celebryta
https://petersburg.forum.st/t604-ernest-oneginhttps://petersburg.forum.st/t704-onegin-ernest#1460https://petersburg.forum.st/t605-mordyhttps://petersburg.forum.st/t680-cep

Czw 03 Sie 2017, 18:30
Chyba bym się zrzygał ze śmiechu, gdybym usłyszał to o salonach, mieszaniu się do polityki i ogólnemu byciu szlachcicem. Szlachcic ze mnie po chuju, trzymam się od wszystkich z daleka a i tak zaczęto zauważać jakiegoś tam młodego Ernesta Onegina, kiedy rozpoczęły się moje sukcesy w sporcie. Wtedy nagle miałem wujków i ciocie, którzy zachowywali się, jakby mnie znali od berbecia. No i ciocia-babcia taka dumna ale powściągliwa, niby usta w jedną kreskę i komentarze, że hokej to nie jest styl życia, który przystoi szlachcie (i jeszcze te tatuaże!), ale jak promieniała z dumy, kiedy tylko w rodzinie padło moje imię, jestem pewien, że srała pod siebie złotem ze szczęścia i trochę pluła w brodę, że jednak nie wiadomo, że to jej wnusiem jestem, że to z jej córuni wypełzłem, że jednak mnie te dwadzieścia lat temu potraktowała jak robaka.
W szczytowym momencie mojej kariery próbowała nawet odświeżyć kontakt ale kazałem jej spierdalać.
Hehe kurwa.
Miano czarnej owcy to mi towarzyszyło od dzieciaka i nawet przez osiągnięcia nie odebrano mi tej łaty. Nie, żebym miał z tym jakikolwiek problem, bardzo dobrze, niech się wszyscy trzymają z daleka ode mnie.
Katiuszka to chyba też nie przywiązywała do imprez sportowców wielkiej wagi, bo stamtąd z kolei zawsze wychodziłem, albo turlałem się z obitym ryjem. Albo pewnie miała lepszy rzeczy do roboty niż interesowanie się bójkami.
Skoro spadajmy, to spadajmy. Nagłe towarzystwo Katii absolutnie mi nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, przyszło tak naturalnie.
- Uznałaś, że jeszcze się do czegoś nadam i chcesz mnie sprzedać na narządy? – Na Mahala pewnie niemało takich kupców. Ale obawiam się, że niewiele by ze mnie wyciągnęła. Bardzo jestem zgnity.
Czekam cierpliwie, aż doprowadzi mnie do porządku, wodząc za nią wzrokiem jak na badaniu okulistycznym, proszę patrzeć na palec. Nawet się kulturalnie nachylę, bo jak każdy człowiek jest ode mnie sporo niższa.
- Szczerze powiedziawszy to nie jestem pewien. – Prawda. Bo wszystko potoczyło się szybko i nie wiem, czy powód, który to w zasadzie zapoczątkował był wystarczający. Czy w trakcie nie padło coś większego. I jakie to ma w zasadzie znaczenie, skoro jutrzejsze nagłówki w gazetach i tak dopiszą swoją historię.
Nie wiem dlaczego czytelnicy i czytelniczki poświęcają cenne minuty swojego życia na czytanie takich wypocin. Gdyby te wszystkie plotki i artykuły były chociaż ciekawie napisane, ale nie. Ciekawe dla mnie są tylko tezy i teorie, dlaczego w moim życiu potoczyło się coś w taki, a nie inny sposób.
- Akurat ja potrafię dostać od każdego, za cokolwiek. Co tylko sobie wymyślisz, nada się. W zasadzie działa to w dwie strony, więc zazwyczaj jestem ze światem kwita.
Gość

Pon 07 Sie 2017, 13:04
Ranka. — Dalej bawiłam się w pielęgniarkę, intuicyjnie przeczuwając, że samo „mehuric” może nie odwalić całej roboty. — Sprzedaję tylko dzieci do burdeli — zdradziłam mu konspiracyjnym szeptem i wspięłam się lekko na palce, żeby dokładniej zobaczyć jego łuk brwiowy. Ernest był wysoki, bardzo wysoki i bardzo dobrze zbudowany, co zdecydowanie przydawało się podczas meczów hokeja (i co przydawało się pałkarzom; zdecydowanie nie chciałabym, żeby ktoś taki posłał w moją stronę tłuczka), ale w tej sytuacji było li utrudnieniem. Niby nie byłam niska jak na kobietę, ale przy Oneginie równie dobrze mogłabym być jednym z tych krasnali, które pomagają nam w Babie.
Chyba się goiło.
Poklepałam się po kieszeniach, w myślach odtwarzając dzisiejszy poranek i zastanawiając się, czy wepchnęłam może gdzieś chusteczki. Raczej nie, po co zresztą byłyby mi chusteczki? Nie nosiłam ze sobą tych lnianych czy bawełnianych z wyszytą dewizą rodu, jak miały w zwyczaju dobre panienki (żeby jeszcze Gorchevscy mieli jakąś dewizę, no naprawdę).
Spróbowałam zetrzeć krew rękawem bluzy.
Przynajmniej nie narzekasz na brak rozrywki — mruknęłam. To byłoby nawet trochę zabawne, gdyby nie to, że pewnie dość utrudniało życie Ernö. Może kiedyś dostał w mordę za to, że tamto masło było niedobre (było?) albo za to, że żona jakiegoś kowala powiesiła sobie plakat z Oneginem nad łóżkiem. To były te mniej przyjemne konsekwencje sławy, z którymi trzeba było się liczyć, ale – choć słyszałam i przeżyłam wiele podobnych historii – wydawało mi się, że w tym naszym (już nie) sportowym półświatku to jednak on miał zawsze najbardziej przejebane. Mnie co najwyżej oskarżali o wlezienie Krumowi do łóżka i próbę załatwienia sobie miejsca w narodowej reprezentacji, przez co dostałam kilka pogróżek od psychofanek Viktora, a na Ernesta prasa niemal codziennie donosiła i każdy artykuł o nim stawał się coraz bardziej i bardziej absurdalny, jakby pismaki zapadały się w swoim szaleństwie i już nie mogły się z tego bagna wygrzebać.
Jak dobrze, że Lala była porządną dziennikarką. W moich oczach ratowała nadwątlony honor tego zawodu.
Twarz Ernesta może nie była idealnie czysta, ale udało mi się zetrzeć krew na tyle, żeby w miarę bez przeszkód widział (i słyszał; miałam nadzieję, że nic sobie w uchu nie uszkodził). Moja bluza może była trochę brudniejsza, ale nic nie szkodzi, jakoś się wypierze.
Coś cię jeszcze boli? W czymś mogę pomóc? — zapytałam, uważnie świdrując go wzrokiem. Jak będzie trzeba, to mogłabym go nawet do domu (albo Hotynki) eskortować, przecież nie zostawiłabym go tak na Mahali.
Właśnie. Przecież po coś tu przyszłam.
Vanya — zaczęłam powoli, ostrożnie badając reakcję Ernesta na to imię. Nie wiedziałam przecież, jak teraz sprawy stoją z przyjaźnią mojego brata i hokeisty — ma tu gdzieś warsztat. Rzemieślniczy. Słyszałeś coś o tym może?
Ernö Onegin
Ernö Onegin
Moskwa, Rosja
27 lat
błękitna
neutralny
emerytowany hokeista, celebryta
https://petersburg.forum.st/t604-ernest-oneginhttps://petersburg.forum.st/t704-onegin-ernest#1460https://petersburg.forum.st/t605-mordyhttps://petersburg.forum.st/t680-cep

Sro 09 Sie 2017, 21:32
Blizna w tą czy w tamtą. To już i tak nie ma żadnego znaczenia. Piękniejszy nie będę, brzydszy na pewno. Media już dawno okrzyknęły mnie najdziwniejszym wybrykiem wśród sportowców, ale za jakiś czas wszystko ucichnie. Pewnie następnych plotek będę mógł się spodziewać dopiero za kilka lat.
Pamiętacie petersburską gwiazdę hokeja? Tak wygląda teraz! [ZOBACZ ZDJĘCIA]
Dziennikarze go nienawidzą, znalazł jeden prosty sposób na...
Chyba, że przyjdzie mi do głowy zająć się czymś, co i tak da mi rozgłos. Na przykład trenowaniem dzieciaków, które nie trafiły do burdelu. To takie typowe. Trenowanie gnojków, oczywiście.
Ale nie wiem, czy dla mnie, wolałbym odpocząć. W końcu na poważnie, bez żadnych ślubów, lekarzy, menadżera na karku i pilnowania diety. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem ani tym bardziej nie miałem okazji zapytać Katii, jak ona sobie poradziła z tak dramatyczną zmianą ścieżki kariery. Nie, żebym sobie nie radził sam, ale jej historia na pewno jest interesująca. No i żaden racjonalny człowiek nie kręci się o tej porze po Mahala.
- Na nic nie narzekam. – Wyrywa mi się z automatu, bo to w zasadzie prawda. Życie od zawsze mnie rypało w dupę w sumie i nigdy się nie skarżyłem. Wielu się wydaje, że jak mam rozpoznawalną mordę i nazwisko to żyję jak pączek w maśle. No więc nie, jest chujowo i niestabilnie ale proponuję nie załamywać się.
Krzywię się trochę, kiedy mi wyciera twarz bluzą, ale to dlatego, że tarcie materiału od skórę jest nieprzyjemne, zwłaszcza, że ta krew zaczęła już zasychać. Trochę też parskam, bo to jednak zabawne.
- Brudny teraz masz. – Ten rękaw. Łapię ją nawet za rękę i podnoszę w górę, żeby zobaczyła, gdzie dokładnie. To w zasadzie nie wnosi niczego, ale jest chyba naturalną kontynuacją interakcji. Mogę jej to wyprać nawet. Znaczy to trochę potrwa.
Bo znowu. Znowu. Znowu zgubiłem różdżkę. Nie wiem, ile można. Kurwa dużo. A pralki nie mam na tymczasowym mieszkaniu. Ale jak tą bluzę ściągnie i po prostu rzuci na podłogę to też nie będę miał nic przeciwko.
Kręcę głową. Boli mnie ucho jeszcze w zasadzie, ale nie jest to takie napierdalanie jak przed chwilą. I tak wiele już zrobiła. Ja bym siebie nie opatrzył.
Bo nie mam czym.
A jak bym miał to i tak poszedłbym przed siebie.
Zbiła mnie z tropu tym pytaniem, patrzę na nią niepewnie i nie wiem co powiedzieć. Podnoszę wzrok przebiegając nim pobieżnie gdzieś ponad głową Katii, jakbym tam szukał odpowiedzi. Ale nawet od żadnym warsztacie w okolicy nie słyszałem.
- Znaczy. Nie mam pojęcia. Nie widziałem go od wielu lat, nawet nie przypuszczałem, że mieszka w Petersburgu. Popytam. – To w zasadzie kwestia ruszenia odpowiednich kontaktów, żeby dostać się do Vańki. Tylko trzeba tę machinę ruszyć.
Kurwa, dawno go nawet nie wspominałem. Jak się nad tym zastanowić to w przeciągu tych kilku lat częściej widywałem Katię właśnie, niż jego. Ale chyba zbyt pochłonięty byłem wszystkim, co się składało na moje przebojowe życie, aby się tym przejąć w jakiś sposób.
Gość

Czw 10 Sie 2017, 18:55
Ernö miał ciepłe ręce, solidny uścisk hokeisty. Nie wiem, dlaczego to wydawało mi się istotne, jednak odnotowałam ten drobiazg. Zadziałał na jego korzyść.
No. — Niefrasobliwie wzruszyłam ramionami. — To nic takiego, wypiorę. Różdżkę mam. I pralkę. —  Ostatnio jedną zepsułam, bo nie przetrzepałam (przetrzepywałam) zbyt dokładnie kieszeni i musiałam kupić nową. Jeszcze nie miałam okazji jej użyć, więc gdyby inaczej na to spojrzeć, to korzystnie, że się wybrudziłam. Podejmę próbę ogarnięcia tych wszystkich mugolskich guziczków (przysięgam, z każdym rokiem przybywało ich coraz więcej), może nawet się uda, w końcu miałam doświadczenie po najnowszym modelu niemagicznego piekarnika, który zamówiliśmy do „Baby” w zeszłym miesiącu.
Jeszcze dwa lata temu podbijałam niebo, a dziś ujarzmiałam kuchenki. Może nie było to wielkim awansem, ale przynajmniej nie dotykał mnie już ten cały medialny szum, nie śledzili mnie dziennikarze „Avoski”, „Sportovka” nie słała do mnie co i rusz listów. Psycholog mówiła, że to bardzo zdrowe, tak się odciąć od mediów, zająć się czymś, co nie przyniesie rozgłosu.
Zdrowe, ale takie nudne.
Zaczynałam niemal tęsknić za paparazzi, za orłami, za fanami, za czymkolwiek, co zakłóciłoby trochę moje życie, które nagle nabrało okrutnie szarych barw – a przecież lat miałam dwadzieścia cztery, wszystko przede mną, świat u moich stóp, młodość w rozkwicie. Stabilizacja przyszła do mnie za szybko. Niektórzy się o nią modlą, a ja błagałam, by coś wreszcie wciągnęło kotwicę i pozbawiło mnie bezpiecznych planów na następne jałowe czterdzieści lat.
No to dostałam. Vanyę.
Ja też nie przypuszczałam. — Roześmiałam się, jakby to wszystko mnie bawiło. — Osiem lat go nie widzieliśmy. Ja, Lala i Sreten w sensie.
Ernö Onegin
Ernö Onegin
Moskwa, Rosja
27 lat
błękitna
neutralny
emerytowany hokeista, celebryta
https://petersburg.forum.st/t604-ernest-oneginhttps://petersburg.forum.st/t704-onegin-ernest#1460https://petersburg.forum.st/t605-mordyhttps://petersburg.forum.st/t680-cep

Pon 21 Sie 2017, 20:38
Ma różdżkę i pralkę.
- Prawie wszystko, czego mi potrzeba. - Krzywię ryj. Może ciocia babcia chętnie by mi zwróciła uwagę, że nie wypada mi takich rzeczy opowiadać, bo jak to tak, zaraz się pojawią ploty, że niby taki bogaty, a biedny, że Onegin, a podstawowego wyposażenia nie ma. A jakby się jeszcze świat dowiedział, że co chwilę różdżki gubię i niszczę to w ogóle by poszła publiczna troska i szydera jednocześnie, a twórcy wysyłaliby mi rzesze listów z propozycjami, bym został twarzą ich marki i oczywiście wiele różdżek na zachętę. Tak, myślę, że do większego syfu jeszcze tego mi w życiu brakuje.
- Osiem lat. - Powtarzam i drapię się w brodę znowu wodząc wzrokiem gdzieś po dachach budynków.
- Kurwa, szmat czasu. - Bez względu na moje relacje z rodziną to jednak ciocię babcię i mamusię widuję w miarę regularnie, dwa razy w roku, czasem trzy. Cztery, skoro mi się zdarzyło w tym roku ohajtać. I już rozwieźć. Co oczywiście wszyscy przyjęli z ulgą, bo przecież ta okropna dziewucha nie była warta takiego skarbu jak Erneścik. W końcu zyskałem status skarbu, zakładam, że do końca roku się to zmieni i znowu będę najgorszym bękartem Oneginów. Karierę zmarnował, małżeństwo zmarnował, program w tv zaprzepaścił i coś tam jeszcze znajdą, bo poglądy zmieniają, jak tylko wiatr zawieje w innym kierunku.
- Jak się tylko czegoś dowiem dam ci znać. Masz tu jeszcze jakąś sprawę na Mahala? Odprowadzę cię, tu jest niebezpiecznie bez względu na porę dnia, ale po ciemku nie da się sprawdzić, kto ci nogę podkłada.
Gość

Sro 23 Sie 2017, 18:00
Nie ma różdżki i pralki. To ciekawe akurat, bo myślałam, że on to akurat ma ze trzy pralnie w swoim apartamencie, ale w sumie nigdy nie oglądałam tego jego programu w MagiTV, to nie wiem, jak to u niego wygląda. A że różdżka jeszcze mu zginęła ukośnik się połamała ukośnik zepsuła (niepotrzebne skreślić), to też się nie spodziewałam. Ale nie dopytuję głupio „jak to?”, nie drążę tematu; nie będziemy przecież teraz, w jakimś ciemnym zaułku na Mahala, mówić o wyposażeniu domu Onegina. Uśmiecham się jedynie z niewypowiedzianym zaskoczeniem.
Trochę minęło, fakt. — I trochę się pozmieniało przez te osiem lat. Trochę chłodniej się zrobiło między Gorchevskimi, trochę rozluźniły więzy, trochę podrośliśmy, trochę wyjechaliśmy z tego kraju winem płynącego, trochę nie mamy już czego szukać w Sofii. Żadne z nas.
Ale Vanya wciąż ma czego szukać tutaj, w Petersburgu. O ile nas nie przekreśli teraz, gdy już wszedł z butami w nasze życia. Nawet jeżeli teraz ucieknie, błoto z jego podeszw zostanie. I co my z tym zrobimy? Nie wiem, czy jesteśmy w stanie sobie poradzić z jego kolejną ewakuacją. Ja na pewno nie – chyba li ten wstrząs dzieli moich lekarzy od wsadzenia mnie na oddział zamknięty w Hotynce.
Gówniana sprawa.
Spoglądam w stronę nieba, już całkiem atramentowego. Nad Mahala nie widać gwiazd. Na Ryku zdarza mi się je czasem zobaczyć, ale tu – chyba nigdy. Przedmieścia wydają się być przez to jeszcze ciemniejsze.
Nie, tutaj już nie. Tylko po Vanyę przyszłam, ale chyba dziś już nic z tego nie będzie. — Wzdycham. — Mieszkam aż przy Bramie Niedźwiedzi, to nie będzie dla ciebie zbyt duży kłopot?
Ernest jest bardzo miły, ale nie chcę nadużywać jego życzliwości. Do mojego domu kawałek i pewnie mu jeszcze nie po drodze, a w razie wu chyba wiedziałabym, co zrobić. Chociaż z towarzystwem rzeczywiście byłoby bezpieczniej.
Dziękuję, Ernö — wyznaję w końcu, szczerze wdzięczna za same jego chęci pomocy niemal obcej osobie. Bo kim ja dla niego jestem? Siostrą jego przyjaciela z Koldo, daleką znajomą, żadnych bliższych kontaktów. Mógłby mnie teraz tutaj tak zostawić, rzucić mi „pozdrów brata”, pomachać na odchodne, nie obraziłabym się. A jednak zaoferował mi eskortę i informacje o Vanyi. Dobry z niego gość.

Ernö i Katia z tematu
Sponsored content


Skocz do: