Mistrz Gry
Mistrz Gry

Nie 19 Lis 2017, 18:53
Jezioro

Małe jezioro, przygotowane i oczyszczone specjalnie na tegoroczne Rusalia. Znajduje się tu ołtarzyk, na którym można składać boginkom ofiary w postaci jedzenia. Prócz tego to właśnie tu chłopcy są zobowiązani poprzywiązywać białe skrawki materiału na drzewach. Na wszelki wypadek zawieszono też kolorowe lampiony, które mają oświetlić pobliską okolicę w nocy.

Krzesimir Wroński
Krzesimir Wroński
Jezioro WPj0H3Z
Kaliningrad, Rosja
21 lat
błękitna
za Starszyzną
kucharz
https://petersburg.forum.st/t674-krzesimir-wronski#1329https://petersburg.forum.st/t778-krzesimir-wronskihttps://petersburg.forum.st/t770-zjedz-mnie#1850https://petersburg.forum.st/t905-beszamel

Nie 19 Lis 2017, 23:10

09.05.1999

Rusalia zastały Krzesimira… cóż, na miejscu – to chyba najważniejsze, prawda? Nie przysługiwała mu swoboda gwarantowana na czas świąt studentom, choć wiekiem mógłby zaliczać się do ich grona i zwykle nie żałował podjęcia wyboru kierującego go w ognie kuchenne do fizycznej pracy miast szeregów studentów wciąż rozwijających się intelektualnie. Zwykle nie pokrywa jednak wszystkich okoliczności, a te nałożyły się na siebie w sposób okrutnie pozbawiający Krzesia czasu na przemyślenie swojego udziału w Rusalnym Tygodniu.
Pozornie nie było w tej okazji nic szczególnego wymagającego odeń refleksji – w poprzednich latach korzystał z niej idąc po prostu za przykładem znajomych, ale też w poprzednich latach zabawa nie była obstawiana przez gwardzistów, a w jego rodzinie nie odbywały się najróżniejsze matrymonialne przetasowania. Tęsknota, jaką Krzesimir żywił za domem rodzinnym okazała się krótkotrwałą, gdy chłopak zderzył się z rzeczywistością tłumu krewnych i przyjaciół rodziny oczekujących w gościnie u Wrońskich na ślub kuzyna Krzesia. Wobec tego zakończył wizytę w Kaliningradzie prędzej, niż się spodziewał, świadom, że i tak po zakończeniu Rusaliów będzie musiał wrócić i dołączyć do przedślubnego szaleństwa, a w żadnym razie nie czekała go tam sposobność do odpoczynku, który mu się marzył z dala od pogrążonego jeszcze w dziwnej atmosferze Petersburga.
Za miastem prawie nie dało się jej wyczuć, co niezmiernie ucieszyło Wrońskiego. Stara magia, dla której hołdem miały być Rusalia miała tu i teraz jakby więcej mocy, niż Krzesimir mógł odczuć w codziennym życiu. Kiedyś chyba było inne, ale przecież sam tak wybrał. Konsekwencja zaś była cechą, której oczekiwano od niego przede wszystkim; a może to raczej on bezwzględnie postanowił wymagać jej od siebie? Nie mógł, jak się zdaje, rozstrzygnąć tego sporu i zdecydować, czy zaakceptuje wszystkie wymagania, jakie stawiała przed nim część życia, którą kiedyś uparcie odrzucał.
Także i ona była tu mniej odczuwalna; nie reprezentował rodziny ani nazwiska, a jedynie siebie takiego, jakim stawał się odarty z rodowego zadęcia; doskonale świadom pewnego rozłamu między zwyczajną domową dynamiką wewnątrz rodziny Wrońskich a ich dewocyjnym wręcz przywiązaniem do często przestarzałych tradycji i nieelastycznych zasad „życia poczciwego”, jak lubiła określać to Ścibora, wyrywał się, zawsze może po ten ostatni już raz.
Od czasu incydentu z czerwoną koszulką polo, Jadwiga wydzierała ze swoich dni kolejne minuty, by wszelkie ślady tego koloru usunąć z jego garderoby, wyglądał więc – znowu, i ponownie za jej nieznającą sprzeciwu namową – jak podręcznikowy fircyk. Ubolewając nad tym faktem minimalnie nawet mimo deklarowanego wszem i wobec braku poważania dla estetyki, Krzesimir sięgał do wyżej zwieszających się gałęzi drzew rosnących nad brzegiem jeziora, by na nich zawiesić białe jedwabne chusteczki.
Iskra Karamazova
Iskra Karamazova
I znowu pod wodą ginie. I znów cisza na głębinie.
Samara, Rosja
21 lat
rusałka
błękitna
neutralny
studentka instrumentalistyki, wschodząca gwiazda na operowej scenie, kompozytorka do szuflady, córka nestora (pełen etat)
https://petersburg.forum.st/t862-iskra-karamazovahttps://petersburg.forum.st/t870-iskra-karamazova#2514https://petersburg.forum.st/t867-krolewna-snieguhttps://petersburg.forum.st/t871-dargomyzski

Czw 23 Lis 2017, 19:46
Trochę upragnionego wolnego, czas na krótki oddech między próbami a wykładami: Rusalia zastały Iskrę w odpowiednim momencie, gdy z coraz silniejszą niechęcią wybierała z dużej kolekcji płyt gramofonowych tę najbardziej wymęczoną, ze wspaniałymi utworami Bacha (bo od niego wszystko się przecież zaczęło), które – zmuszona przez profesora – mozolnie rozbierała nuta po nucie, studiowała i grała tak długo, że noc sama gdzieś jej uciekała. Z początkiem miesiąca fortepian z przyjaciela stał się wrogiem. Karamazova nie umiała zliczyć, ile to razy od ścian pokoju muzycznego odbiły się jej sfrustrowano-rozpaczliwe przekleństwa, ile to razy zbierała ciśnięte w akcie porażającej wściekłości na samą siebie nuty i ile razy zaczynała grać wszystko od początku, aż cała salka znikała i zostawał tylko znajomy ból palców, i melodia – po raz pierwszy zagrana bez fałszywego dźwięku.
Przez ten tydzień zamierzała nie dotykać klawiszy, ale wiedziała, że pewnie około trzeciego dnia przyciąganie jej ulubionego pomieszczenia w całej kamienicy (hojny prezent na dziewiętnaste urodziny) okaże się zbyt silne, a ona podda się działaniu rzęsistego światła świeczników, czerwonych kotar i miękkiej ławy.
Bo zawsze wracała.
Do opery. Do śpiewu. Do tykania metronomu. Do czerni i bieli fortepianu. Nieważne, jak bardzo by się nie poprztykała z muzyką, nieważne, jak Filipa szydziła z rzekomego braku ambicji swojej młodszej siostry (a Iskra milczała, bo wiedziała, że przy karierze naukowej Pippy jej chęć stania na scenie wypada blado, bo wiedziała, że musiałaby się przyznać, jak bardzo jej zazdrości tego, że ona jest taka mądra, przebojowa, nowoczesna i zdolna, a młodsza Karamazova zawsze grała rolę tej mniej), muzyka była światem, do którego zawsze wracała, a do którego żaden inny członek jej rodziny nie miał wstępu. I wcale nie żałowała, że to właśnie on, a nie Hotynka, jest tylko jej światem.
Ale dziś nie było obolałych palców i obolałej przepony, i nie było nawet myśli o Karamazovach, choć rodzeństwo Iskry pewnie wciąż się jeszcze gdzieś tutaj kręciło. Potem, zapewne, zechce odnaleźć Fyodora i uczepić się jego ramienia. Zapyta Aloszę o jego restaurację. Uplecie z Filipą wianki z polnych kwiatów. Później, nie teraz, zaraz.
To było trochę jej święto, więc miała prawo – wyrwać się, ogarnięta dziwną, ciężką tęsknotą (za czym?), spod brzemienia oczekiwań i swoich, i rodziny. Niech je ktoś inny poniesie, dzisiaj dość, dzisiaj wolne, ona nie może być dzisiaj panienką. Nawet włosy rozpuściła i założyła tę białą, lnianą sukienkę, żeby oszustwo stało się przez to bardziej wiarygodne. Wyglądała, co zgodnie przyznali jej bracia, jak wyrwana z minionej epoki. Może tak nikt jej nie rozpozna, gdy kręciła się pod drzewami przysypanymi bielą materiału, spacerowała brzegiem jeziora. Dzisiaj jest święto takich jak ona, dzisiaj nie może być Mefodiyevną, dzisiaj, dzisiaj, tylko dzisiaj.
Iskra zauważyła go, gdy wiązał chusteczkę na jednej z cienkich gałązek, i rozpoznała Wrońskiego bez trudu. Nie minęło przecież wiele czasu od ich spotkania, a Karamazova kojarzyła je – głównie – z palącym poczuciem wstydu, tym mocniej zatem wyryła się w jej pamięci ta rozmowa w „Złotej Podkowie”. Nie dość, że najpierw na niego wpadła, to później nie odpowiedziała na jego zaproszenie (?) do wyścigu, a następnie wykazała się fatalną znieczulicą w ich listownej korespondencji. W jej opinii – były powody do unikania stołowania w Carskiej, żeby tylko bardziej nie zbłaźnić się w oczach Krzesimira, nie wywrócić tacy, nie potknąć się. Polak może łatwo odpuścił jej te grzeszki, ale Iskra wciąż się nimi przejmowała i wciąż, mimo upływu czasu, nie umiała ich sobie wybaczyć.
Podeszła jednak za blisko, żeby teraz, nie wzbudzając podejrzeń, się ewakuować, a i wyjątkowy nastrój tego dnia, osiadający senną, antyczną magią na powiekach, obłapiający zielone tereny pod Petersburgiem, umniejszał jakoś jej winę w jej własnych oczach. Skoroż nie chciała być dzisiaj Mefodiyevną, czy te wpadki wciąż miały znaczenie? Rusałka stanęła w pewnej odległości od chłopaka i, żeby zwrócić na siebie jego uwagę, powiedziała melodyjne:
Dobry wieczór.
Krzesimir Wroński
Krzesimir Wroński
Jezioro WPj0H3Z
Kaliningrad, Rosja
21 lat
błękitna
za Starszyzną
kucharz
https://petersburg.forum.st/t674-krzesimir-wronski#1329https://petersburg.forum.st/t778-krzesimir-wronskihttps://petersburg.forum.st/t770-zjedz-mnie#1850https://petersburg.forum.st/t905-beszamel

Czw 23 Lis 2017, 21:02
Mają te święta po to, by w końcu zaprzestać, choć na chwilę, ciągłej analizy. Rozkładanie i rozmyślanie nad pojedynczymi słowami odbiera im przecież znaczenie kontekstu, każe ignorować otoczenie, gestykulację, ton głosu, jeśli wszystko można przepisać. Nie o to chodzi, a przynajmniej od tego chciał odskoczyć Krzesimir. Przypomnieć sobie, że są inne niezmienne rzeczy, wcale nie motta rodowe i emblematy na wyjściowych szatach, wobec których można weryfikować to, co w życiu się dzieje. I że dochodzi się do zupełnie innych niż zwykle wniosków, a rzeczy najważniejsze czasem okazują się wydmuszkami, jedynie z wierzchu niosącymi jakąś wartość. Kiedy ma się szczęście, czasem rzeczy najważniejsze pozostają najważniejszymi, jak choćby młodość i tożsamość ukryta pod szanowanymi od wieków nazwiskami. Można zatem umówić się, że nie ma nad jeziorem Wrońskiego i Karamazovej. Że na dwudziestolatkach nie ciążą w tej chwili pokoleniowe odpowiedzialności i jest, na miejscu dziedziców, rusałka. I rażony nią jak prądem, choć tylko stała niewzruszenie, naiwniak.
Głos miała nad wyraz przyjemny dla ucha, jej słowa brzmiały miękko i cicho, a mimo to prawie podskoczył oszołomiony faktem jej obecności. Nie podzielał jej obaw powstałych po ich przypadkowym spotkaniu w „Podkowie”, czego dowodem był uśmiech pojawiający się na krzesiowej twarzy. Ba, gdyby dowiedział się, że Iskra wciąż się nimi przejmuje, czym prędzej zbagatelizowałby je, to przecież drobnostki, ludzkie i codzienne, na dodatek o wiele bardziej przekonujące niż wieczne opanowanie.
Udało mu się zaciągnąć supełek rogami serwetki, opuścić ręce wzdłuż tułowia, nawet wygładzić odzienie w warunkowym odruchu: jesteś z kobietą – wyglądaj jak człowiek (za co dziękować mógł, oczywiście, Jadwidze). Ktoś życzliwy mógłby w tej chwili nabrać słodkiej wody z jeziora do wiadra i jego zawartość, bez wątpienia niszcząc przy tym dobrej jakości dzianinę, wylać mu na głowę. Nie poczułby nawet.
Nie była naprawdę. Nie mogła być, a jemu w niknącym świetle dnia zdało się, że może zasnął ukojony cichym szumem wody i odległych rozmów. Wokół jeziora krążyli jego rówieśnicy, nastolatki, nawet panowie pod sześćdziesiątkę, każdy spragniony odrobiny rusałczego czaru. I co zrobi Krzesimir, szczęśliwiec obdarzony nim na wyłączność jak Prometeusz płomieniem, jedyną ludzkości nadzieją?
Na początek zapomni języka w gębie.
- Dobry wieczór. – „Panienka”, która podczas spotkania na wyścigach z łatwością przechodziła mu przez gardło stała się teraz zbyt marnym słowem, by mogło objąć całą… ją. Nie potrafił określić, co było inaczej, może to wszystko przez tę śmieszną staromodną sukienkę? A może to lekkość, na którą zupełnie przypadkiem oboje dali sobie przyzwolenie i łatwowierna nadzieja Krzesia, że zawiązanie kawałka jedwabiu na gałązce przyniesie mu prędzej czy później jakąś wydębioną od losu wspaniałość.
By nie wpatrywać się w Iskrę zbyt natarczywie doprowadzając się tym samym do stanu najwyższego zażenowania, spojrzał w dół, na miętą w dłoni jedwabną serwetkę. Była pozbawiona ozdób, zaledwie obszyta po bokach, by nie spruło jej pierwsze szarpnięcie wiatru albo nieuważnej ręki, czy więc wystarczy? Cóż w ogóle zresztą rusałkom po tym drobnym geście? Zapewne nic w nim nie zostało z magicznych właściwości i tylko przyzwyczajenie pokoleń zapewniało mu miejsce wśród zwyczajów kultywowanych na Rusaliach.
- Zaoferowałbym ci ostatnią do powieszenia, ale to chyba tylko przywilej dla mężczyzn.
Skoro ani on Wroński, ani ona Karamazova, to i na „panienkę” albo „panicza” nie ma potrzeby. Lepiej nie wzburzyć powierzchni wody niepotrzebnymi słowami, nawet jeśli nie mieli okazji przedtem wypić bruderszafta. Krzesimir nie miał w ogóle okazji, by ją zobaczyć od dnia wyścigów. Dnie pochłaniał mu, razem z zapachami kuchni, okap nad palnikami w „Carskiej”, a też coraz rzadziej wychodził między stoliki, by chociaż tam zauważyć ją nabierającą zupy na łyżkę z gracją, jaka towarzyszy primabalerinom teatru Bolshoi podczas premiery „Jeziora Łabędziego”. Prawdę rzekłszy, poza nielicznymi listami, które wymienili w międzyczasie, jakby zapomniał o niej. Teraz zaś, stojąc naprzeciw Iskry, zastanawiał się z całą siłą swojego umysłu, jak niby mógłby być do tego zdolny.
Iskra Karamazova
Iskra Karamazova
I znowu pod wodą ginie. I znów cisza na głębinie.
Samara, Rosja
21 lat
rusałka
błękitna
neutralny
studentka instrumentalistyki, wschodząca gwiazda na operowej scenie, kompozytorka do szuflady, córka nestora (pełen etat)
https://petersburg.forum.st/t862-iskra-karamazovahttps://petersburg.forum.st/t870-iskra-karamazova#2514https://petersburg.forum.st/t867-krolewna-snieguhttps://petersburg.forum.st/t871-dargomyzski

Sro 06 Gru 2017, 23:04
Tak. Chyba tak — potwierdziła po chwili zastanowienia Iskra. — Nie wiem też, czy to by coś przyniosło akurat mnie.
Czy rusałki nie były tu dziś po to, by spełniać życzenia i zsyłać dobry los? Patrzeć na gałęzie białe w maju i szóstym jakimś zmysłem poznawać, kto i ile chusteczek zawiesił, i potem użyć trochę antycznej magii, żeby biedakom się w życiu zaczęło powodzić?
Dziwnie się na te Rusalia patrzyło, gdy samej, w jakiejś części, było się jedną z bogunek. Z jednej strony należało oddać swoim przodkiniom cześć, z drugiej: kto ich modlitw wysłuchuje, skoro już nie ma prawie tych pełnokrwistych demonic i zostały takie jak Iskra, Pippa czy Varieńka? Relikty w gorsetach szlacheckiej etykiety, pierwotna dzikość ładnie opakowana wstążeczką, uładzona, ugłaskana, ledwie tląca się gdzieś głęboko – czy to one miały spojrzeniami zsyłać jakąś mityczną pomyślność?
Szkoda, że jej matka nie zdążyła odpowiedzieć na te wszystkie pytania. Aleksandra pewnie by wiedziała, to i mnóstwo innych rzeczy. Sama Iskierka była ze swoim darem jak dziecko we mgle i nawet nie zdawała sobie sprawy, że może w tej chwili Krzesia mamić. Ale niech ma chłopak jej uśmiech, dzisiaj wyjątkowo niepowściągliwy, nie mdły, nie jej salonową wizytówkę perfekcyjnej córki perfekcyjnego nestora, ale całkiem szczery, będący wyrazem rozbawienia. Niech ma – bo przecież teraz wcale nie chciałaby stąd odchodzić, mimo że tchórzostwo podszeptywało jej szybkie wycofanie się, zanim palnie coś głupiego albo powie o dwa słowa za dużo.
Zostanie.
Potem najwyżej będzie unikać Wrońskiego przez pół roku, ale o to martwić się zacznie kiedy indziej. Jutro, gdy czar świąt pryśnie, a ona obudzi się znowu Karamazovą ze wszystkimi wynikającymi z tego obowiązkami.
W kilku krokach zmniejszyła ten dystans między nimi, tak pewnie i naturalnie, jakby ani trochę się nie bała zbliżyć do tego Wrońskiego z chusteczką w dłoni. Bo to spotkanie to przecież nic, kolejne przypadkowe skrzyżowanie dróg prawie nieznajomych sobie osób, a jednak Iskra nie chciałaby wypaść źle. Może stąd ten uśmiech i spojrzenie, i nieświadomie roztaczana aura, i włosy poprawione ukradkiem.
Czego byś chciał od losu? — Wpatrywała się w powiewające na wietrze skrawki materiału: śnieżnobiałe, bladobłękitne, pudrowo różowe, haftowane, proste, z jedwabiu i z kawałka starego prześcieradła, i zastanawiało ją tylko: w jakich intencjach?
Krzesimir Wroński
Krzesimir Wroński
Jezioro WPj0H3Z
Kaliningrad, Rosja
21 lat
błękitna
za Starszyzną
kucharz
https://petersburg.forum.st/t674-krzesimir-wronski#1329https://petersburg.forum.st/t778-krzesimir-wronskihttps://petersburg.forum.st/t770-zjedz-mnie#1850https://petersburg.forum.st/t905-beszamel

Pią 08 Gru 2017, 00:17
- Dlaczego akurat tobie nie? – Krzesio może i mógłby być bardziej domyślny, jeśli naprawdę chciałby zatrzymać opinię złotego chłopca Starszyzny. Było poza nim mnóstwo kandydatów do tego tytułu, a nigdy nawet nie przejmował się, czy jest na salonach lubiany – sympatia starych i nowych znajomych przychodziła jakby sama, nie musiał się niczego domyślać. Nauczył się nawet z czasem mówić ludziom to, co chcieli usłyszeć, ale chciałby też, by i jemu Iskra dla odmiany coś opowiedziała, chociażby dlatego, że wątpił w chwili, którą spędzali razem nad jeziorem, by nawet za zrobienie kroku w dowolnie wybranym kierunku los nie chciał jej nagrodzić skarbami gromadzonymi przez wieki.
Gdyby akurat dziś odnalazła gdzieś w głębi pozostałość po zdolnościach rusałek naginających sam los do kształtu ich życzeń i jemu postanowiła odrobinę dobrego losu podarować, niewiele myśląc byłby najwdzięczniejszym jej beneficjentem, choć powinien może obejrzeć się przez ramię na wszystkich, którym powodziło się gorzej w życiu. Bo czego mógłby chcieć?
Żeby Jadzia w końcu dała mu spokój. Przyspieszyć otworzenie własnego lokalu. Wyjechać z miasta, które nagle wydało mu się ciasne i niedobre. Były to jednak rzeczy, do których wystarczą pieniądze i zaledwie chwila planowania, a na to nie mógłby zmarnować tak rzadkiego daru, jakim jest rusałcze szczęście.
Wzruszył ramionami. Kiedy podeszła bliżej chęć ofiarowania jej chusteczki wydała się mu wręcz głupia, więc złożywszy ją na czworo schował do kieszeni. Nieco speszył się bezpośredniością, którą podchwyciła (a przecież stanowiła tak miłą odmianę w stosunku do ich poprzednich spotkań), odwrócił więc choć na chwilę wzrok od jej uśmiechu, by przyjrzeć się powiewającym na gałęziach skrawkom.
Nie zastanawiał się, co właściwie chce osiągnąć honorując rusalny zwyczaj. Nie wierzył, gdyby chciał być zupełnie uczciwy, by udało mu się ugrać cokolwiek, ale przecież Iskra nie o to pytała naprawdę. A życzenia, które kiedyś wysnuł sobie o życiu, które go czeka coraz trudniej było ubrać w słowa, im więcej wokół niego działo się nie tak, jak sobie wyobrażał.
- Najbardziej chyba łaskawości. – Żeby oszczędzono mu paskudnego uczucia, którego doświadcza człowiek wyrzucony na brzeg bezludnej wyspy lub stojący pośrodku ruchliwej ulicy w obcym mieście; poczucia, że jest zagubiony bezpowrotnie i nie da sobie rady.
- Nie mogę narzekać, by wiele mi w życiu brakowało, zwłaszcza w tej chwili. – Bo czy kilka lat temu mógłby oczekiwać, że taka Iskra zechce rozmawiać z nim dłużej niż wymaga powiedzenie „witam” zgodnie z dobrym obyczajem?
Ha.
Iskra Karamazova
Iskra Karamazova
I znowu pod wodą ginie. I znów cisza na głębinie.
Samara, Rosja
21 lat
rusałka
błękitna
neutralny
studentka instrumentalistyki, wschodząca gwiazda na operowej scenie, kompozytorka do szuflady, córka nestora (pełen etat)
https://petersburg.forum.st/t862-iskra-karamazovahttps://petersburg.forum.st/t870-iskra-karamazova#2514https://petersburg.forum.st/t867-krolewna-snieguhttps://petersburg.forum.st/t871-dargomyzski

Nie 10 Gru 2017, 18:41
Bo jestem jedną z n i c h — szepnęła prawie wstydliwie, jakby tego spadku po matce należało się wstydzić. A przecież każda dziewczyna marzyła, by okazać się rusałką – dołączyć do tego wyjątkowego, mitycznego niemal kręgu jasnowłosych, długonogich, eterycznych czarownic o jadowitych uśmiechach, oczach jak jadeity albo diamenty i skórze jak alabaster czy porcelana. Każda marzyła o tłumach adoratorów, każda chciała być słodką trucizną, ale Iskra bała się czasem, że pewnego dnia spojrzy w lustro i zobaczy, zamiast siebie, demona. I co wtedy zrobić? Co zrobić, jeżeli pewnego dnia geny zdominują ciebie, dziedzictwem prymitywnych instynktów przekreślając lata cywilizacji?
Romantyczne wyobrażenia o genetykach nijak miały się do rzeczywistości, nakreślonej stereotypami i dawnym strachem zwykłych ludzi przed nieznanym – w Rosji żadna umiejętność nie mogła być prawdziwym powodem do radości. Na Zachodzie mogli podziwiać cieni, wzdychać do rusałek, uczyć się animagii, ale tu, na Wschodzie, wszystko było na opak.
Bycie bogunką to nie tylko bycie piękną – to też lęk i swój, i innych. Co z tego, że oddawali im cześć na Rusaliach, skoro widziała dziewczęta przebrane za nią i straszące chłopców?
Iskra miała wrażenie, że nigdy nie mogłaby o tym zapomnieć. O ciężarze swojej krwi. O wadzie, której nie miała, a którą była, ale przecież i tak nie oddałaby swojego kuraginowego pierwiastka, bo – właśnie: on ją tworzył.
A z dziedzictwa zawsze należało być dumnym. Tak ją nauczył pełen duchów przodków zamek w Samarze, tak jej powtarzał ojciec, tak sama myślała.
Krzesimir nigdy nie musiał się starać, żeby być lubianym – o tym Iskierka nie wiedziała, ale nie zdziwiłaby się, gdyby zechciał jej to przyznać. Miał tę aurę nieczęsto spotykanego wśród arystokracji rodzaju, wynikającą nie z krwi, lecz z jakiejś wewnętrznej siły charakteru; szczerości intencji i niewymuszonej wesołości, tak rzadkiej – och, jak rzadkiej! – na salonach. Nie zdziwiłaby się, bo chyba (chociaż tego nie wyznałaby wcale albo tylko szeptem) tę krzesiową zdolność zjednywania sobie ludzi odczuła na własnej skórze. Na policzkach, rumieniejących pod wpływem spojrzenia tych radosnych oczu, spojrzenia jakiegoś takiego dziwnego, czy oczarowanego?
W żadnym wypadku, te policzki to na pewno od wiatru. Wieje od jeziora.
Kiwnęła głową ze zrozumieniem, ale nie powiedziała już nic. Przeniosła ostrożnie wzrok z chusteczek na twarz Wrońskiego, w każdej chwili gotowa odwrócić oczy i udawać, że ona nic nigdy. Nie umiała nagle znaleźć słów, których użyć mogłaby w rozmowie – wszystkie wydawały się nieprzystające, za lekkie, za ciężkie, niepasujące do sytuacji, żadne nie odpowiadało jej niespodziewanie zrodzonej potrzebie… Czego?
Spędzenia z nim tego wieczoru?
Bo przecież nie chciałaby, żeby teraz, zakłopotany ciszą, odszedł.
Oj, głupiaś, Iskierko.
Krzesimir Wroński
Krzesimir Wroński
Jezioro WPj0H3Z
Kaliningrad, Rosja
21 lat
błękitna
za Starszyzną
kucharz
https://petersburg.forum.st/t674-krzesimir-wronski#1329https://petersburg.forum.st/t778-krzesimir-wronskihttps://petersburg.forum.st/t770-zjedz-mnie#1850https://petersburg.forum.st/t905-beszamel

Pon 18 Gru 2017, 19:15
Nie tylko pełen ogólników sposób, w jaki prowadziła z nim rozmowy czynił z Iskry tajemnicę, która Krzesimira – ilekroć miał z nią styczność – fascynowała, mówiąc krótko. Nie należał do najśmielszych mężczyzn, a w myśl ich wychowania nikogo o nic nie wypadało pytać wprost, toteż na rozwikłanie zagadek dotyczących Karamazovej nadzieje miał co najwyżej nikłe. Były co prawda plotki, na które wzorem innych nadstawiał ucha, ale nauczony doświadczeniem z głupotami, które powtarzano już na temat choćby jego starszej siostry nie ufał im zbyt chętnie. I dopiero za sprawą przypadku, który postawił go naprzeciw Iskry w dniu święta rusałek miał dowiedzieć się prawdy o jej naturze.
- Niewiarygodne… – O wielu dziewczętach, które znał, mówiło się (szczególnie dobrotliwe podstarzałe kobiety i podpici wąsacze w wieku średnim to podkreślali), że mają urodę rusałki i Krzesimir na ogół zgadzał się z tym poglądem, nie myśląc, że będzie kiedykolwiek miał porównanie z jedną z przedstawicielek tego gatunku. Zdarzyło mu się nieraz czytać, jakoby Kuraginowie mieli z nimi sporo wspólnego, ale też był przekonany, że jeśli w żyłach którejś panny z Archangielska naprawdę płynie krew bogunek, nie będzie to aż tak zauważalne. Przypuszczał słusznie, zważywszy że przedtem dał się zwieść i urodę Iskry uważał jedynie za szczególnie przemawiającą do jego poczucia estetyki, nie zaś obwiniał ją o pokrewieństwo z mitycznymi stworzeniami.
Pływając z coraz większą trudnością w kałuży, jaka dla młodego pokolenia Starszyzny ostała się z oceanu możliwości kombinacji genetycznych Krzesimir miał to szczęście być zupełnie zdrów. Miał kuzynkę chorą na łamiję, a szwagier jego najlepszego przyjaciela zmarł od oddechu Chorzycy, ale najbliższa rodzina Wrońskiego była wolna od wrodzonych skaz; jeśli były na nich podpisane wyroki to tyczyły się chyba tylko ich dziwnych wyborów i zachowań, ale o to mogli obwiniać wyłącznie samych siebie, nie kaprysy losu.
Ale czy… Iskra była chora, skoro tak nieśmiało przyznała się do posiadania wśród przodków rusałki? Tak postrzegała to, co Krzesiowi wydawało się wyjątkowe i bez wątpienia mogło być uznawane za dar? Jeśli tak, nie umiał tego zrozumieć, ale należał przecież do grona pojmujących te przypadłości powierzchownie, jeśli nie z ignorancji – to z rzadkości, z którą występowały.
Wciąż, jak się zdawało, ocierał się o „zwyczajne” życie, przeżywał dni, w których był zbyt zajęty nawet, by przejrzeć się w lustrze czy otworzyć książkę na krótką chwilę przed snem. Młodość mijała mu szybko, a czasem w ogóle nie czuł jej zachęcającego dotyku popychającego wciąż do przodu, do nowych doświadczeń.
Wiało od jeziora. Krzesimir schował chusteczkę do kieszeni spodni i wyciągnąwszy nieśmiało rękę do Iskry ruszył brzegiem wody.
- Jak to jest?
Iskra Karamazova
Iskra Karamazova
I znowu pod wodą ginie. I znów cisza na głębinie.
Samara, Rosja
21 lat
rusałka
błękitna
neutralny
studentka instrumentalistyki, wschodząca gwiazda na operowej scenie, kompozytorka do szuflady, córka nestora (pełen etat)
https://petersburg.forum.st/t862-iskra-karamazovahttps://petersburg.forum.st/t870-iskra-karamazova#2514https://petersburg.forum.st/t867-krolewna-snieguhttps://petersburg.forum.st/t871-dargomyzski

Pią 29 Gru 2017, 21:03
Iskra też nie należała do najśmielszych kobiet – ale to było już winą chyba tylko zołotuchy, która niezmiennie od lat siedmiu zmuszała ją do milczenia, odpowiadania półsłówkami, wymijających odpowiedzi, niebezpiecznej czasem zabawy słowem. Łgało się przecież nie zawsze z pełną premedytacją: kłamstewka wymykać się mogły przypadkiem, z rozpędu, przy byle codziennej okazji. Karamazova nie zdawała sobie z tego sprawy, dopóki nie ujawniła się u niej ta sama choroba, która wykończyła jej matkę. Od tego jednego dnia w czwartej klasie musiała mieć stale, bez chwili rozluźnienia, na swoje słowa baczenie. Przede wszystkim jednak: nie pozwolić postawić się w krzyżowym ogniu pytań. Kto by w tym wypadku nie zaczął, nawet podświadomie, stronić od ludzi i podchodzić do nich z płochliwą ostrożnością, niech pierwszy rzuci kamieniem.
Przyszło jej dzielić geny z rodem, którego natura hojnie obdarzyła choróbskami. Aż dwie jej kuzynki nie umiały czarować – szwagierka jej mamy zmarła na łamiję – dalszy jej krewniak zmarł w tamtym roku na kurze płucko – jeden z tych bliźniaków-cherubinków, Dima chyba, z powodu nieznanego jej schorzenia życie spędził w szokująco dla niej ścisłej izolacji od świata – a do długiej listy odchyleń mogła dopisać się ona, wyjątkowy przypadek schorowanej rusałki (kolejny dar Kuraginów do kolekcji), które przecież przez wiele wieków cieszyły się wspaniałym zdrowiem. Dekady chowu wsobnego coraz częściej zbierały swoje żniwa i, obawiała się, tego karawanu już nie dało się zatrzymać. Oto była cena, którą czarodzieje musieli płacić za zachowanie błękitu krwi i ciężar ten Iskra skłonna była (wreszcie!) ponieść z godnością, bez nieustannego obwiniania Welesa o rzuconą na nią klątwę.
Przyszło jej dzielić geny z rodem, któremu początek dał jasnowłosy wybryk natury, piękny, ale i groźny – i jak to może być, Krzesimirze? Zawsze ją pytali, jak to jest, a ona przecież nie wiedziała, jak to nie jest. Oczywiście, że dostała urzekającą urodę; oczywiście, że otrzymała czarujący głos; oczywiście, że, gdyby zechciała, na skinięcie paluszka miałaby zamroczonych antyczną magią mężczyzn. Oczywiście, że to wszystko było bardzo przyjemne, rodziło poczucie bycia wyjątkową – ale wciąż zdawało obezwładniająco przerażające w swojej dzikości. Iskra lubiła mieć kontrolę, a nad tą siłą zapanować nie mogła żadnym wysiłkiem.
Nawet teraz: jaką miała pewność, że tych kilka ulotnych, sennych chwil pod płonącym niebem, z nieśmiało splecionymi dłońmi, nieśmiałymi spojrzeniami, niepewnie bijącym w jej piersi sercem – jaką miała pewność, że nie skradła Krzesimirowi kilku minut oszustwem?
Czułaby chyba zawód, gdyby jej podejrzenie się potwierdziło.
Bardzo by chciała, żeby ten ciepły dotyk nie był przekłamany.
—  Przedziwnie — wyznała prosto, kątem oka badając wyraz twarzy mężczyzny; liczyła, że może z niej wyczyta, kiedy powinna skończyć mówić. — Jakbyś miał zawsze Rusałczy Nektar na wyciągnięcie ręki, niekończące się jego zasoby, przez całe życie – ale nie umiał ich dawkować. I może nawet wcale nie chcesz tego używać, bo pragnąłbyś, tak po prostu, polegać tylko na własnych siłach, ale ten zapach już do ciebie przylgnął i boisz się, że nic nie jest twoją zasługą. Że nic nie jest prawdziwe – i kłamiesz, chociaż nie chcesz. Nie próbujesz. Ale to zawsze wymyka się spod kontroli. — Czy nie szli zbyt blisko siebie? — To twój dar, ale też twoje przekleństwo. Może nie największe, ale przekleństwo. I nikt nie potrafi zrozumieć… nawet twoja siostra, chociaż ona też… ona też jest taka jak ty.
Za dużo słów. Za chaotycznych.
Za szczerych.
Tak to jest być rusałką.
Spojrzała mu strachliwie w oczy, mocniej ściskając jego dłoń w obawie, że przytłoczy go ta wylewność i wyplącze palce z uścisku – i zastanowiła się nagle, tknięta poprzednią myślą, kto tu na kogo rzucił urok.
Krzesimir Wroński
Krzesimir Wroński
Jezioro WPj0H3Z
Kaliningrad, Rosja
21 lat
błękitna
za Starszyzną
kucharz
https://petersburg.forum.st/t674-krzesimir-wronski#1329https://petersburg.forum.st/t778-krzesimir-wronskihttps://petersburg.forum.st/t770-zjedz-mnie#1850https://petersburg.forum.st/t905-beszamel

Nie 31 Gru 2017, 00:08
- Wybacz – bąknął z cicha, gdy wyczuł w kolejnych z jej słów niechęć do dalszego opowiadania. Odkąd pamiętał stanowczo bardziej cenił towarzystwo osób, które maskują swoje uczucia nieco gorzej i łatwo można zorientować się w ich intencji i preferencjach. Chciałby dorównać w obyciu Jadwidze, sprostać oczekiwaniom wobec Złotego Chłopca, lawirować wdzięcznie między słowami oddzielając te wartościowe od pustki pochlebstw i nikłych sugestii. Był także skazany na umiłowanie prostoty, a przez nie właśnie wciąż czasem nie mógł się odnaleźć w niuansach tak zwanych zachowań taktownych. Bez problemów przyswajał wzorce zachowań, wpasowywał się w sztywne ramy etykiet bankietów, pokazów, nawet śniadań (do których gotów był przebierać się specjalnie, jeśli wymaga tego okazja), wybrnięcie z nieodpowiedniego do okoliczności i rozmówcy tematu stanowiło niestety większe wyzwanie.
- Pewnie nie chcesz teraz o tym mówić. – Choć chętnie słuchałby dalej. Jakkolwiek zachęca się ich, by ją powściągali, ciekawość wciąż domagała się więcej, nawet jeśli dłoń Iskry tak chętnie wsunięta w uścisk jego ręki wytrąciła go na moment z równowagi. Każdego młodzieńca nawiedza w końcu ambicja, by sterować pragnieniami innych, a w końcu – by skupiły się na jego własnej osobie. Krzesimir widział nektar rusałczy zaledwie kilka razy w swym dwudziestoletnim życiu, przed jego właściwościami przestrzegano go zaś znacznie częściej. Nawet jego ojciec, właściciel apteki sprowadzającej z całego świata najlepsze, najpewniejsze składniki; człowiek, który posiada przy tym wspaniałe alchemiczne zdolności nie odważył się chyba sporządzić tej mikstury na własny użytek czy czyjeś zlecenie. Ta myśl była nieco onieśmielającą, gdy wyobraził sobie, jak niekontrolowaną moc ma w niewprawnych rękach Iskra.
- Wydaje mi się jednak – odezwał się po chwili, niezdolny do powstrzymania myśli, która wykiełkowała w jego umyśle spragnionym najwyraźniej rycerskości w postępach młodego Wrońskiego – że nie ma potrzeby obawiać się o zasadność przypisywanych ci zasług. Skoro te… zdolności to integralna część ciebie, są twoją własnością, nie odwrotnie.
Oto i zresztą cały problem we Wrońskim sposobie postrzegania świata. Złożyło się, że żadne z nich nie godziło się żyć sprzeciwiając własnym priorytetom, które dyktowało zawsze tylko serce. Odgórne zasady, nawet obyczaje i kodeksy miały wobec tego drugorzędne znaczenie, toteż Krzesimir nie widział dla Karamazovej innego rozwiązania jak dojście do ładu z samą sobą i zaakceptowanie swojej natury taką, jaką była.
- Wybacz – powtórzył zakłopotany, nim zdążyła udzielić jakiejkolwiek odpowiedzi. – Nie powinienem się wymądrzać.
Po tych słowach ruszył nieco żwawszym krokiem, spuściwszy wzrok na czubki własnych butów. Zrobiło mu się niewypowiedzianie głupio i dopiero niepozorny widok płaskiego kamyka trąconego przez przypadek pomógł mu otrząsnąć się z tego uczucia. Do głowy wpadł mu pewien pomysł, pod którego wpływem zatrzymał się i, niewiele myśląc, zdjął marynarkę i rozłożył ją na ziemi, gdyby panienka zechciała przysiąść. Był to przejaw ignorancji wobec kunsztu krawieckiego Jadwigi i Krzesimir mógł tylko żywić nadzieję, że gdyby Jadwiga poznała okoliczności popełnienia tej zbrodni pobłogosławiłaby ją mimo wszystko swą utalentowaną dłonią projektantki.
Nieszczęsny kamyczek, sprawcę całego zawirowania, Krzesimir podniósł, podrzucił raz w ręce i, przykucnąwszy, wyrzucił w kierunku tafli wody szybkim, pewnym ruchem. Płaski kamień odbił się od powierzchni jeziora trzykrotnie zanim opadł na dno, co w Krzesiu wywołało przypływ radości niedaleko odbiegającej od tej głupawej właściwej dzieciom. Puszczanie kaczek nie było może zbyt szlachetną rozrywką, ale urokowi leżącemu w jej prostocie trudno było zaprzeczyć. Krzesimir podniósł swój wzrok i uśmiech na Iskrę, gotów podzielić się z nią swym uradowaniem.
- Umiesz? – Nie znał dziewczyny zbyt dobrze, do tej pory jednak zebrał już dość przesłanek sugerujących, że jednak nie umie, podjął więc ryzyko. – Chodź, pokażę ci.
Iskra Karamazova
Iskra Karamazova
I znowu pod wodą ginie. I znów cisza na głębinie.
Samara, Rosja
21 lat
rusałka
błękitna
neutralny
studentka instrumentalistyki, wschodząca gwiazda na operowej scenie, kompozytorka do szuflady, córka nestora (pełen etat)
https://petersburg.forum.st/t862-iskra-karamazovahttps://petersburg.forum.st/t870-iskra-karamazova#2514https://petersburg.forum.st/t867-krolewna-snieguhttps://petersburg.forum.st/t871-dargomyzski

Nie 14 Sty 2018, 00:15
Och, nie. Nie przepraszaj. Nie szkodzi. — Zapytał, bo był ciekaw. Nic w tym dziwnego. Zawsze będą pytać – i zaczną pytać jeszcze więcej i wszyscy, kiedy „Sputnik” obnaży ją przed całą Rosją w ohydny sposób właściwy dziennikarskim hienom. Ale to za kilkanaście dni. Dzisiaj wiedział tylko Krzesimir – został dopuszczony do niepełnej tajemnicy kuraginowej krwi pod wpływem chwili, atmosfery stworzonej przez oranżowe światło i uśmiech, któremu szczerości i beztroskości niewiele uśmiechów na świecie mogłoby dorównać.
Jutro czar może prysnąć, pozostawiając Iskrę z poczuciem wstydu za to, że tak łatwo dała się rozmiękczyć i zachęcona tylko jednym pytaniem, niedotyczącym nawet jej natury, niebezpośrednim, powiedziała coś, co – dla jej własnej wygody – powinno pozostać w ukryciu: w cieniu drzew, w wodzie, za czerwoną kurtyną Teatru Opery i Baletu, pod warstwami bogatych sukni w rodowych barwach. Co było dzisiaj w powietrzu, że zachęcało do osobistych zwierzeń Iskierkę, z natury skrytą, z konieczności milczącą? Krzesimir nie był z rodziny (a ufać, Iskro, ufać możesz t y l k o rodzinie, tylko Karamazovie nie są twoimi wrogami, sączono ci tę prawdę do poduszki zaraz przed „Strachem i krwią”), nie był też bliski w żaden inny sposób, a mimo to dawała mu się odkryć.
Są. To prawda, są — powtórzyła cicho, sama czując się głupio, że speszył się jej przemową. Wstyd narastał powoli, wślizgiwał się między myśli podstępnie, psuł atmosferę, podszeptywał jej, że nie powinna mówić tego wszystkiego. I tak chętnie wsuwać dłoń w jego dłoń. I patrzeć z takim oczarowaniem i myśleć o Krzesimirze tak miło.
Powinna tego żałować.
Ale czy będzie?
Puściła rękę Wrońskiego bez najmniejszego oporu, czując pewną ulgę, że przerwał niepozbawiony niezręczności uścisk, a przede wszystkim: skupił swoją uwagę na czymś innym.
Karamazova widziała czasem, jak chłopcy nad jeziorem niedaleko lasu puszczają kaczki. Może nawet któryś z jej kuzynów to robił, ale jej bracia? Filipa? Pan ojciec? Ten ostatni na pewno nie. Chociaż zobaczenie go rzucającego kamykiem byłoby chyba w równym stopniu zabawne, co i oczyszczające; powiedziało Iskierce, że Mefodiy nie jest tylko posągiem z marmuru i oczami z rubinów.
Czasami nie była tego pewna.
Zaciekawiła ją ta prosta, nieszlachetna rozrywka nie tyle z powodu samej jej natury, co radości, którą dostarczyła Krzesimirowi. Podeszła do niej z nieufną rezerwą, chętna jednak spróbować – ciśnięcie kawałkiem skały nie mogło być chyba takie trudne.
Ale przykucnęła; odrzuciła włosy do tyłu, by jej nie przeszkadzały; wygrzebała z wilgotnej ziemi kamyk i, położywszy go na otwartej dłoni, spojrzała niepewnie w stronę swojego towarzysza, racząc go nieśmiałym oraz lekko zakłopotanym uśmiechem arystokratki, która nigdy nie miała nic wspólnego z taką zabawą.
Jak powinnam to zrobić?
Krzesimir Wroński
Krzesimir Wroński
Jezioro WPj0H3Z
Kaliningrad, Rosja
21 lat
błękitna
za Starszyzną
kucharz
https://petersburg.forum.st/t674-krzesimir-wronski#1329https://petersburg.forum.st/t778-krzesimir-wronskihttps://petersburg.forum.st/t770-zjedz-mnie#1850https://petersburg.forum.st/t905-beszamel

Pon 22 Sty 2018, 21:56
- Nie, nie, obawiam się, że przesadziłem. Nader często zdarza się jeszcze, że brakuje mi taktu, co należy mi bezlitośnie wypominać. – Był to rzeczywiście problem Krzesimira, trudno jednak uwierzyć, by szczególnie się tym martwił, cały czas idąc u boku Iskry z uśmiechem na ustach i skrzącym się w oczach. Ona nie zechce, w swej łaskawości, przyznać mu tego, ale niezwykle prawdopodobnym było, że wieczór nad jeziorem jest rzeczywiście świętem i jego atmosfery nie da się tak łatwo odtworzyć. Trafią jutro z powrotem do świata, w którym na dawanie sobie nawzajem prawdy tak lekką ręką nie ma czasu albo precedensu. Krzesimir, czego by się nie dowiedział w najbliższej przyszłości z każdego możliwego źródła, miał przede wszystkim zapamiętać to, co Iskra sama dzisiaj mu powiedziała. Całkiem słusznie można było się obawiać, że panicz Wroński zatracił w stosunku do niej sporą część swego obiektywizmu i zostało tylko zastanawiać się, co z tego faktu wyniknie.
Krzesimir miał zupełnie innego rodzaju obawy, ze względu na które zdecydowanie wolał się nie zastanawiać, co dokładnie i czy cokolwiek w ogóle miałoby prawo z tego wyniknąć. Nie wspominając już o tym, że należałoby przedtem odpowiedzieć na kluczowe pytanie – co to właściwie jest: to.
Nie mogąc do końca uwierzyć, że oto dystyngowana, nigdy niewidziana bez rękawiczek, urodzona do powściągliwych uśmiechów panna Karamazova, córka pana zamku w Samarze, krucha dziewczyna, której przypomina się na każdym kroku o strachu i krwi (w końcu to rodowe motto, jeśli nie do niego wymagać szacunku, cóż innego jest go warte, nieprawdaż?) zamierza nauczyć się puszczać kaczki, Krzesimir uśmiechnął się.
- To wcale nie trudne. Na początek chwyć kamyk trochę inaczej. – Nie wiedząc do końca, jak dobrze to wytłumaczyć (będąc poza tym także wciąż pod niesłabnącym wpływem przedziwnego czaru, jaki nad nim roztaczała), delikatnie chwycił jej rękę i poprzekładał palce tak, by kamień trzymała pomiędzy kciukiem i wskazującym. – A teraz dosyć mocno wyrzuć go od siebie w kierunku wody. – Pod jego niewielkim kierunkiem, dziewczyna posłała pierwszą kaczkę po tafli jeziora. Kamyk odbił się od powierzchni wody dwukrotnie, nie było to osiągnięcie bliskie żadnego rekordu, ale Krzesio był gotów dać jej za tę niezwykłą wesołość i uśmiech, jaki udało się (czyżby jemu?) wywołać na jej twarzy tuzin złotych medali w każdej możliwej dyscyplinie, choćby miało wśród nich być Kucanie z Klasą na Brzegu Jeziora.
Jeszcze kilka razy oboje posłali swoje kamyki na wodę, Iskra szybko podchwyciła najbardziej odpowiednią metodę i oto miała opuścić Rusalia bogatsza o umiejętność, która zupełnie nie przystoi tak dobrze urodzonej pannie. Szybko jednak wieczór ściemnił się zupełnie, zabawa niskich lotów musiała dobiec końca, a Iskra wrócić do swojego towarzystwa. Krzesimir, uległszy czarowi miejsca, w którym się znaleźli, ośmielił się na pożegnanie pocałować Karamazovę w rękę i nim się obejrzał został na brzegu jeziora sam, zupełnie oszołomiony.

Iskra i Krzesimir z tematu
Sponsored content


Skocz do: