Idź do strony : Previous  1, 2
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pon 21 Maj 2018, 09:32
First topic message reminder :

Chiński Teatr

Chiński Teatr, znany również jako Kamienna Opera, jest spalonym po ostrzale Petersburga w 1941 roku budynkiem letniego teatru. Wnętrze, niegdyś bogato zdobione w azjatyckie motywy oraz dekorowane figurkami smoków i chińskich znaków zodiaku, dziś straszy resztkami sceny i chwastami wyrastającymi z każdego możliwego miejsca – przynajmniej tak widzą to mugole. Czarodzieje zadbali bowiem o to, by miejscu temu przywrócić dawną świetność, by móc cieszyć się wystrojem, jaki pamiętała widownia pierwszego dnia otwarcia teatru w 1779 roku.

Mefodiy Karamazov
Mefodiy Karamazov
Samara, Rosja
54 lata
błękitna
za Starszyzną
Zastępca Dyrektora Prikazu Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej, Nestor Rodu Karamazov
https://petersburg.forum.st/t1051-mefodiy-karamazovhttps://petersburg.forum.st/t1066-mefodiy-karamazovhttps://petersburg.forum.st/t1065-nieslawny-pan-karamazov#3906https://petersburg.forum.st/t1067-smialy#3909

Czw 26 Lip 2018, 11:32
Jego sąsiad wykazał się wystarczającą dozą odpowiedzialności, by posłuchać co się do niego mówi i zająć się wyprowadzaniem ludzi z teatru. Wspaniale. Przynajmniej znalazł w tłumie kogoś na kogoś mógł liczyć. Nie to co ci podpici próżniacy, którzy nieopodal wpatrywali się tempo w scenę, nie wiedząc czy uciekać czy zrobić coś tak użytecznego, jak rzucenie ochronnego zaklęcia.
Mefodiy zorientował się po chwili, że jednak nie wszyscy wpadli w panikę (za co należało dziękować bogom), co niektórzy nawet rzucali zaklęcia. Dzięki zaklęciu rzuconemu przez jedną z dam, karamazovej małżonce udało się bezpiecznie dotrzeć do wyjścia. Meofdiy przypuszczał, że winien był podziękowania owej damie za roztoczenie opieki nad jego połowicą.
Stworzona przez niego bariera ochroniła garstkę widzów, lecz spora część nadal pozostawała bezbronna wobec ataków zwierząt. Karamazov westchnął. Najprościej byłoby teleportować się stąd czym prędzej i nie zastanawiać nad dalszym ciągiem wydarzeń w teatrze. Jednakże pracownik Prikazu nie mógł, ot tak, zostawić ludzi w niebezpieczeństwie. Uciekający przed psami nestor poniekąd też był ujmą dla całego rodu. Musiał doprowadzić sytuację do porządku.
Mefodiy zbliżył się do granicy ochronnej bariery, uważając by nie wyjść poza jej zasięg.
Im dłużej przyglądał się psom, tym więcej znajomych szczegółów dostrzegał w ich wyglądzie.
- Nie może być - mruknął pod nosem. Nie był znawcą magicznych gatunków, ale wiedział o nich wystarczająco dużo, by rozpoznać w psach jarchuki. Tyle że hodowla jarchuków była surowo zakazana, więc jak ten Kesyttäji wszedł w ich posiadanie? Nielegalna hodowla? Chwycił mocniej różdżkę. Nie było czasu się dziwić. Mniejsza o to jak bardzo zawinił bądź nie zawinił tutaj Zaklinacz. Mefodiy niczego się od niego nie dowie, jeśli ten zginie rozszarpany przez psie kły.
- Spazamsa - zaklęcie było przeznaczone dla jarchuka z którym szarpał się Zaklinacz. Oby zwierzak dał się na tyle oszołomić, by dać mężczyźnie wystarczająco dużo czasu na ucieczkę. Mefodiy pomyślał również o ludziach, którzy uciekali przed czarnymi stworzeniami.
- Patok - skierował różdżkę na któregoś z bardziej rozhasanych jarchuków. Były magicznymi istotami, ale wykazywały sporo cech innych psowatych, czyż nie? Psy nie przepadały za strumieniami zimnej wody. Woda zalewała im oczy, nosy i pyski. Niech ten strumień wody nauczy odrobiny moresu i spowolni wściekłe zwierzę.


Ostatnio zmieniony przez Mefodiy Karamazov dnia Nie 29 Lip 2018, 14:52, w całości zmieniany 3 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czw 26 Lip 2018, 11:32
The member 'Mefodiy Karamazov' has done the following action : Kostki


'k6' : 3, 2
Weles
Weles

Wto 31 Lip 2018, 17:21
Twoje pierwsze zaklęcie doskonale zadziałało, Zoro. Między sceną a pierwszym rzędem wytworzyło się wielkie bagnisko, w którym większość psów ugrzęzła, a tylko jeden pozostał po waszej stronie. Problemem był jednak fakt, że parę osób również utknęło w grzęzawisku, a zaklinacz demonów pozostał po tej zdecydowanie bardziej niebezpiecznej stronie... Ale mało cię to interesuje, prawda? W końcu musisz ratować własną skórę.
Krzyczysz do jakichś podchmielonych osób, które śmieją się z całego zajścia. Nie dali ci jednak wiary - zaczęli cię przedrzeźniać, a potem skupili się na osobach, które dopadły psy. Chyba naprawdę nie docierało do nich, że to wszystko dzieje się naprawdę, a nie na pokaz. Trochę cię to nie dziwiło, wypili tyle, że ledwo chodzili.
Zamiana bukietu w świstoklik niestety ci nie wychodzi. Zamiast tego obrywasz nim w nos tak zaskakująco mocno, że dopiero po chwili orientujesz się, że został on złamany, a z jednej z dziurek cieknie ci krew dostając się aż do ust. Chyba stres ci nie służy przy rzucaniu zaklęć.
Masz rację, Mefodiyu, że tych kilka psowatych biegających luzem po Chińskim Teatrze i wprowadzających zamęt były jarchuki. Nie miałeś pojęcia jakim cudem mogły się znaleźć na terenie takiego wydarzenia jak coroczny bal maskowy, który pilnował nawet tego, żeby miejsce, w którym się odbywał nie było znane przed jego końcem. Coś tu się zdecydowanie nie zgadzało.
Zaklęcie, które rzuciłeś stronę czarnej bestii gryzącej Kesyttäjego na szczęście udało się na tyle, że mężczyzna dał radę się wyrwać, wyjąć różdżkę i próbować przeskoczyć bagnisko wytworzone przez nieznaną ci, młodą czarodziejkę. Nie miałeś jednak czasu by obserwować, jak mężczyzna sobie poradzi, bo zaraz rzuciłeś kolejny czar.
Niestety, kolejne zaklęcie za bardzo nie pomogło, a wręcz bardziej rozjuszyło zwierzę. Strumień wody był za słaby, by odgonić czy wystraszyć czarnego psa, który postanowił spróbować przekroczyć twoją barierę ochronną.
Tymczasem psy, które ugrzęzły przy scenie próbując wyjść na podłogę korzystały z okazji i gryzły każdego czarodzieja w odległości nawet pięciu metrów. Straszne zajadłe stworzenia tu trafiły.
Mefodiy Karamazov
Mefodiy Karamazov
Samara, Rosja
54 lata
błękitna
za Starszyzną
Zastępca Dyrektora Prikazu Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej, Nestor Rodu Karamazov
https://petersburg.forum.st/t1051-mefodiy-karamazovhttps://petersburg.forum.st/t1066-mefodiy-karamazovhttps://petersburg.forum.st/t1065-nieslawny-pan-karamazov#3906https://petersburg.forum.st/t1067-smialy#3909

Wto 31 Lip 2018, 23:29
Gdyby ktoś pytał Mefodiyego co woli - zwykłe psy czy jarchuki, bez wahania odpowiedziałby, że w tej sytuacji wolałby najzwyczajniejsze kundle. Nie bez powodu zakazano hodowli czarnych piekielnych psów. Zaciekłość i nieobliczalność tych stworzeń powodowała, że trudno było nad nimi zapanować. Wystarczyło wspomnieć los pierwszego "hodowcy" tej rasy, by w pełni uświadomić sobie, jakimi były bestiami. A jednak ktoś, kpiąc sobie z obowiązujących zakazów i nakazów, podjął się hodowli jarchuków. Teraz jego kochane pupilki szalały po teatrze. Zastanawiające było też to, że ten ktoś bez żadnych przeszkód przetransportował zwierzaki do Carskiego Sioła, gdzie odbywał się bal i umieścił w skrzyni. Chyba że jarchuki znalazły się w skrzyni jeszcze przed dostarczeniem jej na spektakl. To również było możliwe.
Mefodiy poprzysiągł sobie, że dowie się, kto za tym stoi i jaki ma cel w szczuciu na czarodziejów swoich "piesków". Dowie się, wyciągnie go prosto z jego nory i dopilnuje, żeby dostał taki wyrok za łamanie zakazów Ministerstwa, że na długie lata odechce się mu hodować magiczne stworzenia. Więcej! Po spotkaniu z Mefodiym i wymiarem sprawiedliwości będzie wzdragał się nawet na myśl, że w jego piwnicy mogłaby się samodzielnie rozwijać hodowla pospolitych pająków. Tak, Karamazov już mu da popalić za te hodowle.
Na razie musiał zająć się pilniejszymi sprawami. Dopilnować, aby goście w miarę bezpiecznie opuścili pomieszczenie, a następnie wysłać pilne zawiadomienie do Prikazu ds Magicznej Flory i Fauny. Wezwani na miejsce urzędnicy powinni unieszkodliwić wredne jarchuki. Ale wszystko w swoim  czasie.
Rzucone na jarchuka zaklęcie podziałało. Pozwoliło Zaklinaczowi uwolnić się od zwierzaka i zwiać ze sceny. Świetnie. Kesyttäji będzie mógł odwdzięczyć się mu za pomoc, składając ładne i szczegółowe wyjaśnienia odnośnie dzisiejszych wydarzeń.
Mefodiy spostrzegł, że któryś z widzów rzucił zaklęcie przemieniające solidny grunt w grząskie bagnisko. Jarchuki w nim utknęły, podobnie jak część uciekających gości.
- Nasekomoye - mruknął celując różdżką w taplające się w błocie jarchuki. Przy takim zaklęciu potrzebna była precyzja i pełne skupienie, ale może zdoła pozbyć się chociaż tego jednego, najbardziej zaciekłego czarnego diabła.
Jarchuk, którego próbował odstraszyć wodą, nie dał się odstraszyć. Chyba się wściekł, bo zaraz przyskoczył i zaatakował barierę. Oglądanie jego paskudnej psiej mordy, tylko zepsuło Mefodiyemu i tak już popsuty humor.
- Vorsed!
Dobry pies wiedział kiedy należy atakować, a kiedy okazywać respekt człowiekowi. Tych zwierząt nikt niczego najwyraźniej nie nauczył. Może zaklęcie krępujące wbije jarchukowi do łba trochę rozumu, choć mało prawdopodobne, by tak zaciekły zwierz czegoś się nauczył.


Ostatnio zmieniony przez Mefodiy Karamazov dnia Wto 07 Sie 2018, 00:07, w całości zmieniany 3 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Wto 31 Lip 2018, 23:29
The member 'Mefodiy Karamazov' has done the following action : Kostki


'k6' : 1, 5
Zora Yaneva
Zora Yaneva
Chiński Teatr - Page 2 W7AevR8
Petersburg
21 lat
czysta
za Starszyzną
studentka kursu klątwołamaczy
https://petersburg.forum.st/t1368-zora-yaneva#6251https://petersburg.forum.st/t1380-zora-yanevahttps://petersburg.forum.st/t1382-zorza#6388https://petersburg.forum.st/t1381-orzel#6386

Sob 11 Sie 2018, 14:00
Wyrzuty sumienia bywają zdradliwe. Przypominają o człowieczeństwie, o tej cząsteczce dobra, która śmiało żyje w każdym i domaga się nieustannej pielęgnacji. Dają o sobie znać w najmniej odpowiednich momentach, dekoncentrując, pozbawiając czasu na właściwe reakcje, upominając się o szerzenie dobra i troskę o drugiego człowieka, sprawiając że w tej jednej, krótkiej, głupiej chwili zamierza przekładać się cudze życie nad własne. Zora czuje, jak próbują zawłaszczyć sobie jej myśli, jak błyskawicznie przejrzały jej fortel, nie dając się nabrać na pospieszne upomnienie podchmielonych widzów tak jawnie wystawiających się na zagrożenie. Każą zawrócić, mimo że to nie najlepszy czas, że nieuwaga może kosztować ją więcej niż – jak okazuje się zaledwie chwilę później – jedynie złamany nos. Kolejny efekt nieudanego zaklęcia znacznie Zorę spowalnia, sprawiając że ześlizguje się z oparcia krzeseł, niezgrabnie lądując między rzędami. Zdaje sobie sprawę, że w takim stanie uciekanie się do używania następnych zaklęć będzie równie ryzykowne, co ostatnie próby czarów, dlatego chowa różdżkę do kieszeni sukienki, by nie kusić samej siebie do sięgania po nią. Tak jest bezpieczniej. Dla niej i dla osób znajdujących się w jej najbliższym otoczeniu.
Wciągając głęboko powietrze – i może to jedynie przez cieknącą z nosa krew czuje dominujący w nim metaliczny zapach – Zora powoli wystawia głowę ponad oparcia foteli, by ostatni raz ocenić sytuację. Bagno, jakie stworzyła, skutecznie powstrzymuje znaczną część stworzeń przed sianiem jeszcze większego zniszczenia, jednak ani z tej odległości, ani z takiej pozycji nie potrafi ocenić, czy skutki zaklęcia dosięgnęły też ludzi. Część osób znajdująca się nieco dalej od sceny nadal próbuje uporać się z unieruchomionymi przez błoto bestiami oraz tymi, którym udało się uniknąć podzielenia losu swoich żądnych krwi towarzyszy. Nigdzie jednak nie dostrzega śladu swojego korgorusza i nawet nawoływanie osiołka nie zdaje w tym przypadku rezultatu. Może konsekwencją jego nieoczekiwanego zniknięcia był ostatni nieudanie rzucony czar, a może – czego Zora podświadomie bardzo pragnie – udało mu się rozmyć przed rozszarpaniem przez ogromne paszcze psa. Ale to nieważne, to teraz nieistotne. Zora zaciska mocno oczy do momentu, kiedy czuje, że łzy zaczynają zbierać jej się pod powiekami. Dopiero wtedy szybkim ruchem wierzchem dłoni przeciera twarz, jedynie w niewielkiej części ścierając z niej krew, większość natomiast tylko rozmazując, po czym podnosi się i już nie odwracając, nie zwracając uwagi na dudniące pod sklepieniem krzyki przerażenia i rzucanych czarów, kieruje się na zewnątrz. Tam łatwiej będzie jej o wezwanie pomocy. Nie teleportuje się jednak ani do domu, ani do Kwatery Białej Gwardii, ale do Hotynki.

Zora z tematu
Weles
Weles

Sro 15 Sie 2018, 19:41
Tak naprawdę nie tylko zaciekłość, z jaką jarchuki walczyły, ale również tak, z jaką opierały się rzucanym zewsząd zaklęciom była godna podziwu. To głównie odporność na magię i szkody, jakie stworzenia te są w stanie wyrządzić czarodziejowi robią z nich prawdziwie groźne bestie. Powinieneś więc, Mefodiyu, dużo bardziej uważać na to, jak czarujesz w ich obecności. Nie udało ci się bowiem przemienić czarnego psa w robaki. Ktoś, chcąc wydostać się z teatru, przypadkiem lekko cię popchnął, co sprawiło, że zaklęcie nie dość, że nie zadziałało tak, jak powinno, to jeszcze nie trafiło w cel. Miejsce utknięcia jarchuka, którego chciałeś się pozbyć, zaczęło z bagna zmieniać się w kłębowisko dżdżownic, sprawiając że bestia wreszcie stanęła na gruncie, który czuła pod łapami. A to wystarczyło, by doszło do prawdziwego nieszczęścia. Potężne paszcze schwyciły nogę czarownicy, która miała nieszczęście znajdować się najbliżej stworzenia, i gwałtownie zacisnęły się na niej, chwilę później zwyczajnie ją odgryzając. Na tym jednak się nie skończyło.
Mimo że udało ci się spętać zaczarowanymi linami zwierzę, które próbowało przebić się przez słabnącą już barierę ochronną, nie byłeś na tyle zwinny, aby uchronić się przed atakiem rozjuszonego, dopiero co uwolnionego przez ciebie przypadkiem jarchuka. Nie masz nawet jak zareagować, nie wspominając o natychmiastowej ewakuacji własnej osoby, chociaż o tym wypadałoby, w twoim przypadku, pomyśleć kilka dobrych minut temu. Na obecną chwilę los twój oraz snutych przez ciebie planów zdaje się być bardzo zagrożony, głównie dlatego, że czarne bydlę z impetem uderza w rozciągniętą przed tobą barierę ochronną. Robi to dwa razy bezskutecznie, nie daje jednak za wygraną i trzecie uderzenie sprawia, że jego cielsko przenika przez tarczę i wpada na ciebie z niewyobrażalną siłą, przewracając na ziemię. Jakiś czarodziej obok ciebie dość przytomnie rzuca na zwierzę zaklęcie sprawiające, że jego czarna jak smoła sierść staje w ogniu. Nim jednak z piskiem od ciebie odskakuje, zębami boleśnie wbija ci się w ramię, wyszarpując spory kawał mięsa.
Teraz już chyba nie czas zgrywać bohatera. Szczególnie, że zaczynają dochodzić cię coraz bardziej słabnące odgłosy rzeczowo wydawanych komend, a pomieszczenie wypełnia się intensywną poświatą lawiny rzucanych czarów.
Mefodiy Karamazov
Mefodiy Karamazov
Samara, Rosja
54 lata
błękitna
za Starszyzną
Zastępca Dyrektora Prikazu Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej, Nestor Rodu Karamazov
https://petersburg.forum.st/t1051-mefodiy-karamazovhttps://petersburg.forum.st/t1066-mefodiy-karamazovhttps://petersburg.forum.st/t1065-nieslawny-pan-karamazov#3906https://petersburg.forum.st/t1067-smialy#3909

Pią 17 Sie 2018, 12:43
Cóż. Przy panującym w teatrze zamieszaniu powinien był bardziej zatroszczyć się o własną skórę. Ani myślał walczyć ze stadem jarchuków, najprościej w świecie chciał umożliwić ucieczkę większej grupie osób. Wątpliwe, żeby ktoś docenił u niego ten nagły przypływ "szlachetności", sam Mefodiy nie rozważał tego pod kątem szlachetnego bohaterstwa. Jeśli w ogóle miał czas się nad tym zastanawiać, to zastanawiałby się, jak długo jeszcze goście będą wlec się do wyjścia. Nie zamierzał w nieskończoność osłaniać ich przed jarchukami. Był tu sam, a w dodatku w teatrze panował istny chaos. Ludzie opuszczali niebezpieczne miejsce bez większego składu i ładu. To również działało mu na nerwy. Jeden ze spanikowanych widzów poruszał się tak nierozważnie, że potrącił Mefodiyego. Trudno, zdarza się. Rzecz w tym, że potrącił go akurat w chwili, gdy rzucał zaklęcie. Zmieniony kąt ustawienia różdżki spowodował, że zaklęcie nie dotarło do celu. Karamazov zaklął bardzo brzydko, bardzo wulgarnie. Przekleństwo dotyczyło zarówno  ślamazarnego uciekiniera, jak i efektu wywołanego przez zaklęcie. Źle się działo. Co prawda unieszkodliwił jednego zwierzaka, ale przypadkowo dopomógł kolejnym.
Zanim zdążył coś zrobić, czarny pies sforsował barierę i wpadł na niego z impetem. Tak, w istocie źle to wyglądało. Mogło być dużo gorzej, gdyby nie przebiegający opodal czarodziej. Dość przytomnie rzucił zaklęcie podpalające, dzięki czemu pies wreszcie się odczepił. Jednak nie omieszkał zaczepić zębami o ramię Karamazova. Nie mógł powiedzieć, że bolało jak cholera. To określenie nawet w połowie nie oddawało bólu, jaki z każdą sekundą nasilał się w poranionym ramieniu. Chyba wyłącznie buzująca w krwi adrenalina pozwoliła mu ponownie stanąć na nogi.
Był sam, a teraz był jeszcze ranny. Nie pozostało mu nic innego jak wycofać się z pola walki. Zdaje się, że większość widzów opuściła teatr. Mefodiy tym bardziej winien był zająć się sobą i swoim ramieniem. Musiał znaleźć porządnego uzdrowiciela. A zaraz potem powiadomić kogoś z Prikazu do spraw Magicznej flory i fauny. Niech zjawi się ktoś od nich i zneutralizuje te bestie. Zebrał resztki sił i teleportował się z teatru.

[skoro tak... Mefodiy z tematu]
Sponsored content


Skocz do: