Kwiaciarnia „Przytulia”
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pią 03 Lut 2017, 15:57
Kwiaciarnia „Przytulia”

Idąc wzdłuż alei Eufrozyny Wielkiej nie sposób nie zauważyć kwiaciarni o nazwie „Przytulia”, gdyż zdecydowanie wyróżnia się na tle innych zabytkowych budynków – nie należy co prawda do największych, lecz odróżnia ją to, że w całości została oszklona w myśl nowoczesnej architektury. Od progu czuć przyjemny i słodki zapach niespotykanych roślin, a wysoki i niezwykle przystojny pan o nieco marzycielskim wyrazie twarzy potrafi uczynić z najprzeciętniejszych kwiatów piękny bukiet będący arcydziełem. Wszystko to za odpowiednią kwotę, usługi kwiaciarni nie są najtańsze.



Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Pon 24 Cze 2019, 22:12, w całości zmieniany 1 raz
Hercules Caravaggio
Hercules Caravaggio
Kwiaciarnia „Przytulia” Tumblr_olxmoxYP6m1rhwfb2o1_500
Syrakuzy, Włochy
33 lata
wieszczy
błękitna
neutralny
jubiler
https://petersburg.forum.st/t1921-hercules-caravaggio#9898https://petersburg.forum.st/t1924-hercules-caravaggiohttps://petersburg.forum.st/t1925-herculeshttps://petersburg.forum.st/t1926-sliski

Wto 06 Lis 2018, 22:34

05.07.1999

Hercules powoli przyzwyczajał się do przygaszonych barw Petersburga.
To znaczyło, że spędził w tym mieście zdecydowanie więcej czasu, niż mógłby w ogóle założyć. Co miał o tym myśleć? To wydawało się naprawdę dziwne. Dziwne, tak, po prostu dziwne. Wcześniej sądził, że nawet jeśli postanowi zostać, szybko odkryje, jak potoczą się ich losy. Tymczasem mijało coraz więcej czasu, on wypił ostatnią fiolkę Wieszczych Snów, która nie przyniosła mu żadnych efektów, jedynie wizję wypełnioną porażającym, okropnym chłodem. To prawdopodobnie nie wróżyło mu nic dobrego, ale nie otrzymał żadnych wskazówek co do swoich losów. Dlatego czekał. Sam nie wiedział na co, po prostu przedłużał chwilę, gdy będzie musiał w końcu podjąć jakąś decyzję, mówiąc sobie, że to jeszcze nie czas - może wizja jeszcze nadejdzie, może ten wątły sojusz z Hersilią, który udało mu się osiągnąć, upadnie i wszystko znowu rozsypie się w proch, może w końcu on sam spowoduje tragedię, która sprawi, że nie będzie mógł spojrzeć tym ludziom w oczy.
Chłód z wizji był obecny w jego życiu, mężczyzna od czasu do czasu odczuwał to przejmujące zimno i był wtedy pewien, że powinien zawrócić. Ale wiedział, tym razem doskonale zdawał sobie sprawę, że po prostu oszukuje samego siebie - jego wizje zawsze były oczywiste. Jeśli przyjazd do Rosji miał okazać się porażką, zobaczyłby to bardzo szybko i bardzo wyraźnie. Westchnął, stawiając leniwe kroki wzdłuż Eufrozyny Wielkiej. Nawet teraz poranek wydawał mu się zimniejszy, chociaż słońce łagodnym ciepłem otulało jego twarz i dłonie.
To wszystko sprawiało, że był jeszcze bardziej zagubiony.  Narzekał na swoje umiejętności już wiele razy, ale bez nich był jak dziecko - bez nich utknąłby w tym momencie, gdy jako chłopiec pierwszy raz musiał zmierzyć się z wizją. Od tamtej pory wszystko w nim dostosowywało się do faktu, że nie musi się zastanawiać, nie musi rozważać swojego losu. Hercules wiedział, co czekało za rogiem i było to niemal ironiczne, skoro prześladująca go klątwa i tak dawno temu przygotowała dla niego ścieżkę. Oczywiście, wiele już razy był w sytuacji, gdy unikał przepowiadania sobie przyszłych dni, ale w tym momencie było to niemal kluczowe. Od tego miał zacząć - od sprawdzenia, czy w ogóle powinien próbować, więc dlaczego zaczynał przywiązywać się do tego wszystkiego? Dlaczego zaczął akceptować odmienność Rosji od jego rodzinnych terenów, chociaż to czyniło Petersburg w jakimś stopniu jego? Czasami, w takich chwilach jak teraz, gdy świat był spokojny, słońce łagodne, a on nic nie rozumiał, był niemal w stanie przyznać, że wśród jasnych, krzykliwych barw swojego domu, czując na języku kwaśny sok cytrusów, w parnym powietrzu, które rozgrzewało mu krew... Że tam się dusił. I chociaż wiedział to wszystko już wcześniej i już wcześniej dochodził do takich wniosków, to teraz przerażało go to, że te wnioski wynikały z porównania Syrakuz do Petersburga. Jakby było inne miejsce, z którym mógł się emocjonalnie związać.
Hercules nie wiedział już, w co ma wierzyć. Bał się zostawać dłużej w Petersburgu, a jednak Rosja fascynowała go. Ci ludzie, ich świat, ich architektura, ich historia - wszystko to było ciekawe. Nawet z Hersilią nie szło aż tak źle, jak sądził, więc... Był rozdarty; bardzo, bardzo rozdarty i zagubiony - nadeszło bowiem pytanie, które pojawiało się często, ale rzadko miało podstawy. Może tym razem będzie inaczej? Wahał się, zastanawiał, czy pozwolić sobie na takie myśli. Znał przecież swój własny los i dlaczego był ciągle tak samo naiwny? Jak dziecko, jak ćma wciąż rozbudzał w sobie nadzieję. Nie było nadziei. Nie dla kogoś takiego jak on. O to przecież chodziło, musiał najpierw mieć co stracić, żeby móc cierpieć, a w ten sposób zyskiwał wiele takich rzeczy. Zawsze kończyło się w ten sam sposób, a jednak... Przyjechał tutaj, żeby coś zmienić, prawda? Nie chciał dłużej tak żyć. I lubił to miasto. Cholera, lubił je, mimo że pewnie będzie tego żałował.
Wziął głęboki wdech, wciągając do płuc orzeźwiające powietrze poranka. Był głupcem. Czuł, jak nadzieja i zmęczenie ścierały się w nim co chwila, niszczyły go, zgniatały od środka. Był takim głupcem. Czy nie tak samo było z Danielą? Powtarzał te same błędy...
Uniósł wzrok, czując nikłą, przyjemną woń. Z zaskoczeniem zarejestrował oszklony budynek i rzędy kwiatów w środku. Ciemnowłosa, szczupła kobieta - albo dziewczyna, nie był w stanie zobaczyć jej twarzy, była bowiem odwrócona - układała kwiaty w ozdobnych bukietach przed wejściem i Hercules zatrzymał się na chwilę, bo coś w tym widoku go uspokoiło. Kwiaty były bezdyskusyjnie przepiękne, bogactwem barw przyciągając jego wzrok. Pomyślał przez chwilę, że mógłby zobaczyć coś takiego w Syrakuzach i mimo że wcześniej narzekał na rodzinne strony, to porównanie przyniosło mu na myśl jedynie dobre emocje. Być może chodziło o to, że promienie słońca zdawały się spływać na wejście, a może o coś w dłoniach i ruchach nieznajomej, ale poczuł się odrobinę spokojniejszy.
Zbliżył się, nie myśląc zbyt wiele o tym, co właściwie robił. Stanął obok kobiety, uśmiechając się ciepło do kwiatów i do niej. Gdy zwróciła na niego wzrok, odkrył ostre rysy młodej twarzy, która natychmiast go zafascynowała.
- Są przepiękne - odezwał się uprzejmie, odnajdując w głowie właściwie słowa w obcym języku, wciąż spoglądając na kobietę.
Lajla Veličković
Lajla Veličković
Kwiaciarnia „Przytulia” 5Hzzkjs
Sarajewo, Bośnia i Hercegowina
26 lat
rusałka
nieznana
neutralny
zaklinaczka kwiatów
https://petersburg.forum.st/t1419-lajla-velickovic#6946https://petersburg.forum.st/t1427-lajla-velickovic#7026https://petersburg.forum.st/t1434-lajla-velickovic#7054https://petersburg.forum.st/t1433-azra#7052

Czw 22 Lis 2018, 22:48
Dziwnie było patrzeć mi na ten przygaszony z rana Petersburg. To nie było miasto, w którym się zakochałam. Ostatnimi czasy ludzie świadomie dali się wciągnąć w ten niepokojący chaos – tylko nieliczni próbowali zacisnąć zęby i nie dać się ponieść emocjom. Ja niewątpliwie byłam jedną z tych osób. Udało mi się przeżyć o wiele gorsze rzeczy – tak jak chociażby krwawa wojna w Sarajewie. Mimo że czasy wciąż nie należały do najlepszych ze względu na tragiczne wydarzenia, to jednak dalej nie odczuwałam tego na własnej skórze. Brzmi paradoksalnie – ile w końcu co średnio kilka dni czyta się o grasujących jarchukach po najważniejszych ulicach miasta czy niespodziewanych atakach Czarnego Słońca, ale jednocześnie czułam, jakby to było w dalszym ciągu poza moim zasięgiem – oprócz tego, że coraz częściej odnosiłam wrażenie, że ktoś mnie śledzi. Nie miałam jednak najmniejszego pojęcia, kto by to mógł być. Wpadałam więc od czasu do czasu w paranoję – próbując natrętnie przypomnieć sobie, czy kiedykolwiek komuś wyrządziłam jakąś poważną krzywdę. Czy to miało coś wspólnego z Sarajewem? Nawet dzisiaj, gdy spokojnym, zupełnie nieśpiesznym krokiem szłam z mojego mieszkania na Mahala do ścisłego centrum, wydawało mi się, że ktoś za mną ciągle podąża. Czułam ten obcy wzrok na swoich plecach. Za każdym razem, gdy tylko chciałam się nieoczekiwanie odwrócić, było nikogo. Powtarzałam sobie jednak, że to tylko moja wybujała wyobraźnia. Kto mógłby chcieć zrobić mi krzywdę? A może przez przypadek ktoś pisnął, że zaklinam kwiaty? Nie… Więc kto by to mógł być…? Czyżby Anvari? Tak, zapewne próbuje sobie ze mnie zadrwić.
Wyrwana z intensywnych zamyśleń z samego rana, w końcu po dwudziestu minutach dotarłam pod drzwi kwiaciarni przy Eufrozyny Wielkiej. Westchnęłam tylko ze zmęczenia pod nosem, otwierając kluczem drzwi i witając się w międzyczasie ze sąsiadem, który właśnie wychodził z kamienicy obok do pracy. „Magnolia” była jeszcze zamknięta; Grety, mojej właścicielki, najwyraźniej nie było, więc w spokoju mogłam wypić kawę, by dopiero później zacząć wykładać kwiaty na zewnątrz. Dzień bez wątpienia miał być wyjątkowo pracowity. Nie dość, że popołudniu miała być dostawa, to jeszcze musiałam zająć się układaniem bukietów na zamówienie jednej z naszych najważniejszych klientek, która była szczególnie wybredna. Choć poranek był nieco chłodnawy, to jednak wolałam zająć się najpierw stoiskiem przed kwiaciarnią, wiedząc że na pewno ktoś się zatrzyma. Byłam w końcu świadoma tego, że jako rusałka przyciągałam klientelę do „Magnolii” jak magnes – w przeciągu ostatnich kilku lat staliśmy się bez wątpienia jedną z najsłynniejszych kwiacarni w całym mieście. Gdyby tylko jeszcze przekładało się to na zarobki, które w dalszym ciągu były niezadowalające… Cieszyłam się jednak, że mogę robić to, co sprawia mi przyjemność. Nie znałam się w końcu na zbyt wielu rzeczach.
- Och! – wyrywa mi się z ust, po czym odwracam się automatycznie do postaci, która przed chwilą się do mnie odezwała. – To prawda – potwierdzam z nieschodzącym uśmiechem na twarzy, pozwalając mu przyjrzeć się z bliska bukietowi, który właśnie udało mi się skończyć. – Mamy wiele pięknych kwiatów. Ze swojej strony mogę zapewnić, że są naprawdę wyjątkowe. Wszystko tylko zależy od tego, czego pan konkretnie potrzebuje. Z wielką chęcią doradzę. – Chodź do mnie, chodź, drogi nieznajomy, nie oprzesz się chyba rusałczemu urokowi, prawda? Takich jak ty bardzo łatwo jest zwabić. Przyglądam się jego twarzy jeszcze dokładniej, jakbym skądś ją znała. Czy przypadkiem nie pojawił się ostatnio w „Avosce”? Nie zdarzało mi się zbyt często śledzić ploteczek, choć i ja miałam chwilę słabości. Jego akcent brzmiał jeszcze bardziej obco niż mój, dalej nie wyzbyłam się bośniackich naleciałości, lecz nie mogłam zidentyfikować, skąd może pochodzić. – Pan nietutejszy? – pozwalam sobie zagadać ze śmiałością, odkładając bukiet kwiatów na bok i szukając gladioli.
Hercules Caravaggio
Hercules Caravaggio
Kwiaciarnia „Przytulia” Tumblr_olxmoxYP6m1rhwfb2o1_500
Syrakuzy, Włochy
33 lata
wieszczy
błękitna
neutralny
jubiler
https://petersburg.forum.st/t1921-hercules-caravaggio#9898https://petersburg.forum.st/t1924-hercules-caravaggiohttps://petersburg.forum.st/t1925-herculeshttps://petersburg.forum.st/t1926-sliski

Pon 10 Gru 2018, 22:09
Był pewien, że jeszcze sekundę wcześniej wcale nie chciał kupować kwiatów. Właściwie, to wydawało mu się oczywiste, ale teraz… sam już nie wiedział. Kwiaty były piękne, a Hercules przede wszystkim strapiony i nagle wydało mu się, że tutaj kryje się jakieś ukojenie. Bo rzeczywiście, przez sekundę, gdy spojrzał na nieznajomą, potem na kwiaty, a potem znowu na kobietę, poczuł się… Lekki. Spokojny. Trudno mu było to wyjaśnić samemu sobie w tamtej chwili, wiedział tylko, że nieznajoma miała całkowitą rację, proponując mu kwiaty, a było w niej coś… Jakaś niezwykła, niepojęta energia, która przynosiła mu spokój. A może chodziło po prostu o to, że nie był pewien, czy kiedykolwiek widział kogoś tak… zachwycającego? Nieznajoma była jak te kwiaty, ale nie wydawała się taka ckliwa i pusta, Herculesowi jawiła się bardziej jakimś uosobieniem siły, którą kryła w sobie przyroda.
Uśmiechnął się szeroko, słysząc jej pytanie. Ludzie rzadko mówili do niego tak bezpośrednio, co wcale mu nie przeszkadzało. Właściwie, miał wrażenie, że znosił milczenie tak długo, że chociaż teraz chciał rozmawiać, w całkiem obcym mieście, w obcym języku, z ludźmi, których powinien znać, ale nie znał wcale, więc oni również byli obcy. Nieważne o czym. O kwiatach w chłodny poranek z kobietą, która wydawała się niezwykle intrygująca.
W dodatku te kwiaty wydawały się naprawdę atrakcyjne. Pomyślał, że mógłby kupić bukiet i poprosić służbę Hersilii o postawienie go w widocznym miejscu. Nie wiedział oczywiście, czy jego siostrze by się to spodobało, poza tym czuł się dziwnie, wnosząc do jej domu coś swojego, ale może przynajmniej trochę by się na niego zirytowała. Miał wrażenie, że ludzi, których od dziecka uczono o dobrych manierach, można było poznać tylko wtedy, jeśli widywało się ich złość, dlatego nie uważał tego wcale za zły plan.
Kwiaty przypominały mu barwą o biżuterii, a to skierowało go dalej do myśli, że nieznajoma musiałaby wyglądać niesamowicie w jednym z tych surowych, gustownych naszyjników w intensywnej barwie, które zdarzało mu się wykonywać. To sprawiło, że nie mógłby się wycofać z tej konwersacji, choćby chciał.
- Nietutejszy, to prawda – powtórzył ze śmiechem, zauważając, że ona również miała akcent, który nie brzmiał tak samo, jak to, co słyszał do tej pory. – Jestem tylko na chwilę… Przyleciałem z Włoch. Właściwie, byłbym bardzo zadowolony, gdybym… mógł znaleźć jakiś skromny bukiet w… słonecznym kolorze – wytłumaczył uprzejmie, tracąc trochę czasu na odnalezienie właściwych słów, nie spuszczając wzroku z rozmówczyni, żeby może trochę zamaskować swoje niezbyt imponujące umiejętności. Nie miał pojęcia, czy żółte kwiaty spodobają się Hersilii, ale mu kojarzyły się przede wszystkim z pomarańczami, a skoro i ona całą tę posiadłość uczyniła tak podobną do tego, co znał z rodzinnych stron, to taki bukiet wydawał mu się najlepszym rozwiązaniem. – Będę bardzo wdzięczny za pomoc – dodał jeszcze, zastanawiając się, gdzie w tym wszystkim powinien się przedstawić i czy w ogóle powinien odbierać tej rozmowie jakąś delikatność, lekkość wynikającą z braku ciężkich tytułów. W końcu jednak wygrało w nim coś, co Constanza od lat nazywała dumą, on jednak wolał określić to pragmatyzmem albo uczciwością. – Nazywam się Hercules Caravaggio i bardzo się cieszę, że na pannę wpadłem, panno…? – zakończył, wyraźnie dając jej do zrozumienia, że chciałby poznać jej imię.
Lajla Veličković
Lajla Veličković
Kwiaciarnia „Przytulia” 5Hzzkjs
Sarajewo, Bośnia i Hercegowina
26 lat
rusałka
nieznana
neutralny
zaklinaczka kwiatów
https://petersburg.forum.st/t1419-lajla-velickovic#6946https://petersburg.forum.st/t1427-lajla-velickovic#7026https://petersburg.forum.st/t1434-lajla-velickovic#7054https://petersburg.forum.st/t1433-azra#7052

Pon 24 Gru 2018, 16:14
Czasem tak jest, że bardzo szybko zmieniamy zdanie, nawet nie zauważając, w którym momencie to się stało. Przyczyny mogą być różne; zdarza się jednak tak, że nie zależy to całkowicie od nas. Ze swojego rusałczego uroku korzystałam już od najmłodszych lat, z łatwością wabiąc wokół siebie przypadkowych przychodniów i zarabiając na ich naiwności, mimo że na początku o tym nie wiedziałam, a co więcej – nawet nie widziałam w tym nic szczególnie złego. Byłam przecież łatwowiernym dzieckiem, a potem tylko zagubioną nastolatką, która tak naprawdę nigdy nie miała żadnej rodziny. Dopiero później stało się to dla mnie bardziej świadome – że jestem rusałką. Podniosłam bez wątpienia zyski „Magnolii”; mogłam się pochwalić tym, że to właśnie ja pomogłam rozkwitnąć temu biznesowi, co wcale nie było takie trudne przy odrobinie niezbędnego wysiłku. Mężczyznom łatwo jest stracić głowę dla pięknych kobiet, nie mówią już o tym, że wówczas namówienie ich do kupna kwiatów za kilkanaście rubli to żadna sztuka. Czy to według ciebie oszustwo, Herculesie, że nagle zapragnąłeś tutaj przystanąć na moment? Osobiście nie uważałam tego za wykorzystywanie innych, a raczej za korzystanie z darów, którymi zostałam obdarzona przez naturę.? Niestety, tak naprawdę nigdy nie dowiedziałam się tego, skąd pochodzę, nie miałam szansy poznać swoich biologicznych rodziców. Byłam jednak pewna, że moja matka, podobnie jak ja, była rusałką. Niekiedy zastanawiałam się, czy wykorzystywała swoją nadzwyczajną urodę w codziennych sytuacjach, czy może traktowała ją jako przekleństwo? Ja sama już nie wiem, jaki powinnam mieć do tego stosunek.
- Z Włoch – powtarzam pod nosem, zastanawiając się dokładnie, gdzie leżą na mapie Europy. Daleko od Rosji. Ciekawiło mnie więc, co taki mężczyzna jak Hercules porabia w tych stronach, zwłaszcza że potrafił dobrze mówić po rosyjsku, pomimo akcentu, który niemal od razu zdradził jego obcość. Sama zwykle brzmiałam nietypowo, źle rozkładałam akcent i w dalszym ciągu zaciągałam bośniackim – zdarzało mi się nawet mylić słowa, ale były to kwestie do wyłapania tylko dla tych, których rosyjski był pierwszym językiem. – Słyszałam, że to piękny kraj, zwłaszcza Rzym. Na pewno jest zachwycający. Jest pan z Rzymu może? – zagaduję śmiało, uśmiechając się do niego bez przerwy, po czym zabieram się za poszukiwanie odpowiednich kwiatów do jego bukietu. – Zaraz coś wykombinujemy. Tylko proszę mi odpowiedzieć na jedno pytanie: dla kogo to? Dla żony? Dla kogoś z rodziny? A może przyjaciółki? – To przecież bardzo ważne, aby dopasować je do stosownej okazji. – Mam na imię Lajla. – przedstawiam się po chwili, zapraszając go do środka kwiaciarni. – Bardzo miło mi poznać, panie Caravaggio. Proszę tędy. Tu mamy większy wybór.– Nazwisko akurat w moim przypadku nic więcej ci nie powie, drogi Herculesie. Nie pochodzę ze żadnego ze znamienitych rodów Słowiańszczyzny, inaczej na pewno nie znalazłbyś mnie w tym miejscu. Twoje za to bez wątpienia świadczy o tym, że najpewniej musisz być kimś majętnym. Jakby gdzieś obiło mi się to nazwisko o uszy, choć nie mam pojęcia, dlaczego aż tak znajomo brzmi. A może tylko mi się wydaje? Jest w końcu jeszcze wcześnie i dopiero co  przyszłam do pracy; nie zdążyłam się porządnie rozbudzić.
Hercules Caravaggio
Hercules Caravaggio
Kwiaciarnia „Przytulia” Tumblr_olxmoxYP6m1rhwfb2o1_500
Syrakuzy, Włochy
33 lata
wieszczy
błękitna
neutralny
jubiler
https://petersburg.forum.st/t1921-hercules-caravaggio#9898https://petersburg.forum.st/t1924-hercules-caravaggiohttps://petersburg.forum.st/t1925-herculeshttps://petersburg.forum.st/t1926-sliski

Pią 04 Sty 2019, 23:20
Gdyby chciał doszukiwać się w tym wszystkim czegoś poza naturalnym urokiem i jego chęcią, żeby odpocząć od samego siebie; gdyby odkrył, że jego zainteresowanie kwiatami nie było jego własną inicjatywą, ale wynikiem wpływu nieznajomej, wtedy… Cóż, sam nie wiedział. Hercules nie był dobry w ocenianiu ludzi – może powinien patrzeć na nich bacznie i doszukiwać się znaków, które powiedziałyby mu, kim byli i jak to wykorzystać przeciwko nim, ale nie czuł takiej potrzeby. W pewnym sensie i on przecież oszukiwał, a przynajmniej mógł. Umiejętności wieszczego dawały mu przewagę nad innymi ludźmi, pozwalały przewidywać ścieżki, które powinien obrać, zanim oni w ogóle usłyszeli, że zbliża się rozwidlenie dróg. Mógłby stać się człowiekiem wszechwiedzącym, otoczyć samego siebie tak silną dyscypliną, żeby być w stanie kierować tą umiejętnością, a nie pozwalać, by to ona ujawniała się w chwilach, w których najbardziej jej nie potrzebował. Hercules wierzył, że… A może po prostu chciał wierzyć, że to byłoby możliwe. W ostatnim zrywie dziecinnej buty układał takie myśli w swojej głowie jak puchary, kazał im milczeć gdzieś za toną innych, zupełnie cięższych przemyśleń, ale wiedział, że gdzieś tam były, chociaż gdyby to była prawda, wszystko wyglądałoby inaczej. Hercules był niewolnikiem tej magii, która płynęła mu we krwi. Być może mógłby nią kierować i podpatrywać drogi, ale teraz czyniła go jeszcze bardziej zagubionym.
Jedyne, co mu umożliwiała, to przygotowanie się na najgorsze. Pogodzenie się ze smutną przyszłością, zanim ta nadeszła. To też był pewien rodzaj przewagi, prawda? Niewątpliwie miał dostęp do wiedzy zakazanej, skrywanej przed innymi. Nie potrafił tego wykorzystać, bo był słaby i ciążyła nad nim klątwa, ale gdyby mógł, pewnie nie pozwoliłby, żeby ta potęga się zmarnowała. Dlatego nie umiał oceniać innych takich ludzi, tylko ze względu na tę świadomość. A to, że działał wbrew swojej woli? Że ktoś odbierał mu prawo decydowania za siebie? To były tylko kwiaty. Tylko kwiaty, które być może i tak by kupił, żeby zająć czymś myśli i zdenerwować Hersilię. Całkowicie świadomie podejmował już w życiu decyzje, które przyniosły tragiczne konsekwencje; nie mówiąc już o tym, że wybór, jaki mu pozostał, to ten, który przedmiot wybrać, z jaką piękną kobietą porozmawiać. Wszystko inne, wszystko, w co bardziej się zaangażował, prędzej czy później i tak kończyło się okropnie. Teraz prawdopodobnie też tak będzie, prawda? Dlatego nie wnikał i nie wypatrywał podstępu wokół siebie. Niech inni się martwią i skupiają na tym, jak go oszukać. On będzie cierpiał prędzej czy później, więc ich trud był daremny i coś w tej świadomości wydawało mu się niezwykle zabawne w sposób zupełnie pozbawiony goryczy.
- Nie jestem z Rzymu, ale często tam bywam – odparł pogodnie. W tak prostej, zwyczajnej rozmowie opowiadanie o jego kraju wydawało się proste. W końcu to wszystko, co Herculesa zaczynało dusić, stanowiło zalety, o których mógł opowiedzieć. – To prawda, jest tam pięknie. Zawsze mnóstwo ludzi i… sole – dokończył w swoim języku, zorientowawszy się, że nadał własnym słowom zbyt szybkie tempo, żeby się zatrzymać. Zaraz uśmiechnął się ciepło i poprawił. – To jest… słońca. I jeszcze więcej pięknych miejsc, które dobrze zobaczyć – urwał, uznawszy, że gdyby mówił dalej, to mogłoby zabrzmieć bardzo angażująco. Nie chciał tutaj ciężaru obietnic. – Kwiaty chciałbym… podarować mojej siostrze – kontynuował, szukając słów w głowie, a potem ruszył za nieznajomą. Uśmiechnął się, słysząc, że nie podała swojego nazwiska. Przez sekundę był gotów żałować, że on to zrobił, ale szybko zaakceptował ten układ. Był okropny w byciu arystokratą, skoro rozważał coś takiego, ale ta myśl jedynie go rozbawiła. Następna – wizja niepocieszonej, skrzywionej brzydko matki – również jedynie zabrała trochę zmartwień z jego barków. To przypomniało mu w jakiś sposób o czasach, gdy wszystko było prostsze, więc podążył za Lajlą w lepszym humorze, znowu skupiając się na kwiatach, Hersilii i słonecznych kolorach.
Lajla Veličković
Lajla Veličković
Kwiaciarnia „Przytulia” 5Hzzkjs
Sarajewo, Bośnia i Hercegowina
26 lat
rusałka
nieznana
neutralny
zaklinaczka kwiatów
https://petersburg.forum.st/t1419-lajla-velickovic#6946https://petersburg.forum.st/t1427-lajla-velickovic#7026https://petersburg.forum.st/t1434-lajla-velickovic#7054https://petersburg.forum.st/t1433-azra#7052

Wto 29 Sty 2019, 19:31
Chciałam zawsze stać z boku, ale nie mogłam. Ze względu na swoją urodę, która nieustannie przyciągała mężczyzn, zawsze byłam w centrum uwagi. Już od najmłodszych lat ludzie zachwycali się nade mną, zaczepiali mnie na ulicy i rozczulali się nad tym, jaką piękną byłam dziewczynką. A ja to nieświadomie wykorzystywałam, byłam narzędziem w niewłaściwych rękach, które na ulicy ukradało naiwnych mugoli. Minęły w końcu długie lata nim wreszcie zrozumiałam, co w tym było złego; nie wiedziałam przecież, że można inaczej. Wychowałam się wśród złych ludzi, którzy nie widzieli we mnie człowieka, lecz maszynę do zarabiania pieniędzy. Dalej coś w tym przecież było. Wcale od tego nie uciekłam. Nie zostawiłam wszystkiego w Sarajewie, jak mylnie na początku mi się wydawało. Gdyby nie to, że jestem rusałką – tu doskonale wiedzieli, kim jestem – i wpasowuje się w idylliczny obrazek „Magnolii”, to nie wiem, czy w normalnym przypadku zatrudniliby mnie w tym miejscu. Sama też poniekąd byłam sobie winna, nie potrafiłam w końcu ograniczać swojego rusałczego uroku – wykorzystywałam go, jeśli tylko nadarzyła się jakąś okazja, która w jakiś sposób miałaby choćby trochę ułatwić moją rzeczywistość. Czasem robiłam to dla własnego kaprysu, innym razem tylko po to, aby wyrobić normę w pracy. W kwestii Herculesa nie wystarczyło zbyt wiele, aby przyciągnąć jego uwagę. Zrobiłam to zupełnie bezcelowo, choć po dłuższym zastanowieniu w jego twarzy było coś dziwnie interesującego – pomijając już fakt, że był niezwykle przystojnym mężczyzną. Przyglądałam mu się kątem oka dyskretnie, aby nie wyjść na kogoś, kto jest przypadkiem zbyt namolny. Z lekkim uśmiechem na karminowych ustach, w końcu zaprosiłam go do środka kwiaciarni. Powinnam myśleć teraz o odpowiednich kwiatach, a rozmarzyłam się o Rzymie. Gdybym mogła tylko pewnego dnia tam pojechać…
- Ach, i tak mogę tylko pozazdrościć. Jak widać, słońce w Rosji jest bardzo oszczędne – odpowiadam mu, starając się wrócić do rzeczywistości i znaleźć coś dla jego siostry. To w końcu bardzo ważna informacja. – Jakaś specjalna okazja? Urodziny? Niezapowiedziana wizyta? Czy może coś zupełnie innego? Łatwiej będzie mi dopasować. – Niektórzy mogliby uznać, że jestem zbyt wścibska; że chcę wiedzieć zbyt wiele, ale jedyne co, to staram się dobrze wykonywać swoją pracę, a takie wskazówki są w tym przypadku niezbędne, jeśli kwiaty mają być stosownie dobrane. Niektórym się wydaje, że to takie łatwe, wystarczy wybrać i już, ale dla mnie to było coś więcej. – Zaraz znajdziemy coś, co na pewno spodoba się pana siostrze. Czy są jakieś kwiaty, za którymi nie przepada? – Ważne jest przy okazji też, aby znać czyjeś preferencje; wówczas są niemal stuprocentowe szanse pozwalające na uniknięcie gafy. Po raz kolejny uśmiechnęłam się tylko do Herculesa, widząc jego lekkie zakłopotanie i – całkiem udane, swoją drogą – próby posługiwania się językiem rosyjskim. Gdybym tylko mogła, z chęcią porozmawiałabym z nim po włosku, ale nie znałam żadnego z innych języków obcych – oprócz ojczystego bośniackiego i wyuczonego rosyjskiego. Z okazjonalnych pobytów na salonach w roli ozdoby nauczyłam się kilku zwrotów po francusku, ale to wciąż za mało, aby mieć się czym pochwalić. Nie byłam przecież prawdziwą damą, potrafiłam pięknie wyglądać i zachowywać się co najmniej poprawnie, ale dalej było mi daleko do tych wszystkich szlachcianek z krwi i kości. – Może… – Może coś słonecznego? Choć czy to przypadkiem nie było zbyt banalne? Z tego całego zamyślenia przez przypadek potknęłam się i wpadłam na Herculesa, za co go od razu przeprosiłam. Lajla, obudź się, najwyższa pora, aby zacząć już funkcjonować na pełnych obrotach.
Hercules Caravaggio
Hercules Caravaggio
Kwiaciarnia „Przytulia” Tumblr_olxmoxYP6m1rhwfb2o1_500
Syrakuzy, Włochy
33 lata
wieszczy
błękitna
neutralny
jubiler
https://petersburg.forum.st/t1921-hercules-caravaggio#9898https://petersburg.forum.st/t1924-hercules-caravaggiohttps://petersburg.forum.st/t1925-herculeshttps://petersburg.forum.st/t1926-sliski

Pią 08 Lut 2019, 22:19
Więc oboje płacili cenę za umiejętności, które przecież powinny być ich bogactwem. Gdy się nad tym zastanowił, to było naprawdę ironiczne. Rodzili się ludźmi bardziej uprzywilejowanymi i być może naprawdę byli nimi przez chwilę, tę chwilę, gdy to inni zajmowali się ich umiejętnościami i oni sami jeszcze nie wiedzieli, jak okropne to było. Hercules pamiętał krótki moment euforii, który teraz wydawał mu się tak śmiesznie nie na miejscu, biorąc pod uwagę to, jak straszne rzeczy malowała przed nim wizja. Constanza jednak się cieszyła - więc i on się cieszył. Gdy ochłonął już z szoku, wydawało mu się nawet, że to może być ciekawe. To może uczynić go kimś, kto będzie się liczył, dać mu coś, czego nie miał nikt inny. Ludzie do niego lgnęli, a on im na to pozwalał. I nie było to doświadczenie, w którym był wykorzystywany, ale za tę przyjemną chwilę zapłacił tym, co miał w sobie teraz - całkowitym brakiem ciekawości i ekscytacji. Decyzje nie miały dla niego wartości, strach i niepewność właściwa ludziom, którzy często myślą o przyszłości, dla niego brzmiały jedynie jak śmieszne opowiastki dzieci. Wiedział. Zawsze wiedział.
Od tego nie można było uciec. Czasem marzył, że mógłby się z tym pogodzić, ale nie, to nie było możliwe. Być może zbyt długo myślał o sobie jak o człowieku, który przegrał przez tę klątwę i ten dar, by móc zmienić podejście. Dlatego teraz był tutaj i nieustannie pogrążał się w myślach, wracał do tych ran, rozdrapywał je. Nie potrafił przestać myśleć o tym, kim był przez ścigające go fatum (chociaż może to on ścigał je, skoro zawsze, gdy nadchodziła wizja, on widział swoje nieszczęście już na miejscu, czekające na niego cierpliwie), bo to było jedyne, co miał w sobie.
Czasami wydawało mu się, że nawet dla Hersilii nie było już miejsca. Nie wiedział o niej nic, ledwo mieścił jej obecność w sobie, a jednak trzymał się jej kurczowo. Uświadomił to sobie wyraźnie, słysząc pytanie o gusta jego siostry.
- Tak, zdążyłem już zauważyć - przyznał z łagodnym uśmiechem. Nie przeszkadzało mu to, wręcz przeciwnie, ale z jakiegoś powodu nie umiał ująć tego w słowa, więc dał sobie spokój. Zaraz jednak westchnął, gdy przyszło mu wyjaśnić, co tu robił. - Można powiedzieć, że... przyjechałem bez zaproszenia. I nie do końca jej się to spodobało - wyjaśnił ostrożnie. Nie chodziło o to, że nie chciał zdradzić, jaki stosunek łączył go z Hersilią. Po prostu nie potrafił. Wszystko, co budowali, było tak kruche, że nie śmiał mówić o tym na głos, żeby nie powalić tego samym oddechem. - To mogą być kwiaty... przeprosinowe. Ale jeśli się zdenerwuje - dorzucił jeszcze, czując się trochę swobodniej - nie będę narzekał. Śmiesznie się denerwuje. - Zatrzymał się na chwilę, wziął głęboki wdech. - Nie mam pojęcia, czy czegoś nie lubi. Ale może nie będzie... wybrzydzać - zaśmiał się.
Wiedział, że nie ułatwiał zadania, więc uśmiechnął się krzywo, żeby dać jej do zrozumienia, że nie czuł się z tym dobrze. Ale nie znał Hersilii - nie wiedział nawet, jaki był jej ulubiony kolor, ulubiona potrawa, ulubiona pora dnia. Była dla niego tajemnicą i cóż, może chociaż tak zdoła ją poznać nieco lepiej.
Zachwiał się nieco, gdy poczuł uderzenie, kiedy Lajla na niego wpadła. Złapał ją za ramiona, żeby pomóc jej utrzymać równowagę i uśmiechnął się szeroko, dając znać, że nic się nie stało. Cóż, on nie znał wcale własnej siostry, a planował kupić jej kwiaty. To chyba było większą wpadką.
Lajla Veličković
Lajla Veličković
Kwiaciarnia „Przytulia” 5Hzzkjs
Sarajewo, Bośnia i Hercegowina
26 lat
rusałka
nieznana
neutralny
zaklinaczka kwiatów
https://petersburg.forum.st/t1419-lajla-velickovic#6946https://petersburg.forum.st/t1427-lajla-velickovic#7026https://petersburg.forum.st/t1434-lajla-velickovic#7054https://petersburg.forum.st/t1433-azra#7052

Czw 21 Lut 2019, 17:12
To było niesprawiedliwe, że człowiek musi płacić za coś, za co nawet nie odpowiada. To nie była przecież moja wina, że urodziłam się rusałką. Nie zamierzałam też nikogo obwiniać, bo nie miałam nawet na to wpływu, tak samo jak inni – jak ci, którzy urodzili się z niezwykłymi umiejętnościami. Wierzyłam jednak, że kiedyś nadejdzie taki czas, w którym nie będzie miało najmniejszego znaczenia to, czy jesteś wieszczym, cieniem czy może tęsknicą. Jesteśmy przede wszystkim ludźmi i to nasze czyny powinny nas określać i definiować, a nie to, z czym się urodziliśmy, zwłaszcza że nie mieliśmy żadnego prawa wyboru. Magia od zawsze przecież przybierała wiele form i najwyższa pora to sobie uświadomić, choć niektóre rzeczy były ciężkie lub wręcz niezrozumiałe dla ludzkiego umysłu. Nie oznaczało to jednak, że należało się ich całkowicie bać, pomimo tego iż wiem, jak to jest czuć strach przed czymś obcym – przerażało mnie to, o czym nie miałam pojęcia. Minęło tyle czasu, nim dowiedziałam się tak naprawdę, kim jestem… Może byłoby inaczej, gdyby ktoś mi o tym powiedział; gdybym nie żyła przez lata w kłamstwie z ludźmi, którzy wykorzystywali moje umiejętności do nieuczciwych celów. Później w końcu sama miałam wielki problem, aby komuś zaufać, nieustannie bojąc się w kontaktach z drugim człowiekiem, że będzie chciał mnie z czasem skrzywdzić. Ale dziś już jestem całkowicie świadoma tego, że są na świecie tęż dobrzy ludzi, dla których istotne jest wyłącznie to, co masz w sercu, a nie tylko twój nieprzeciętny wygląd. Nigdy nie byłam, nie jestem i nie będę idealna, ale wreszcie zaakceptowałam siebie taką, jaką jestem od zawsze. Moje rusałcze geny to część mnie.
- O to nietrudno – odpowiadam krótko, zalotnie puszczając mężczyźnie oczko. Wsłuchując się uważnie w jego słowa, wreszcie udało mi się wpaść na pomysł, który mógłby mu się spodobać. – Zaraz sobie jakoś z tym problemem poradzimy. Niestety, ale my, kobiety, bardzo często nie jesteśmy łatwe w obyciu, ale jeśli nie ma pan żadnych konkretnych preferencji, to zaraz wszystkim się zajmę. Może to jednak moment zająć, dlatego… – Wskazałam mu niewielki biały stolik w kącie kwiaciarni, aby usiadł sobie na jednym z krzeseł, po czym zaproponowałam kawy, którą po kilku minutach przyniosła mu zaraz moja wiecznie spóźniona do pracy koleżanka. Ja w międzyczasie zajęłam się stworzeniem bukietu dla jego siostry. Kwiaty musiały być stosowne do okazji, tym bardziej, że relacja między panem Caravaggio a siostrą najwidoczniej nie należała do najłatwiejszych – przynajmniej z tego, co zdążyłam z tych kilku zdawkowych zdań wywnioskować. Nie potrafiłam postawić się w jego sytuacji, gdyż nigdy nie miałam żadnego rodzeństwa, ale wydawało mi się to co najmniej dziwne, że zezłościła się na niego z powodu niezapowiedzianej wizyty. Nie mnie jednak wnikać w rodzinne sprawy, pomimo tego, że podczas układania żółtych frezji niemal cały czas o tym myślałam. – Jeszcze momencik i niedługo bukiet dla siostry będzie gotowy. Mam tylko nadzieję, że się panu spodoba – odpowiadam na wszelki wypadek z nieschodzącym uśmiechem z twarzy, gdyby mój klient zaczął się niecierpliwić. Z nimi w końcu różnie bywało, w swojej pracy zdążyłam się już wiele razy natknąć na nieprzyjemnych ludzi, którzy nierzadko mieli wygórowane wymagania.
Hercules Caravaggio
Hercules Caravaggio
Kwiaciarnia „Przytulia” Tumblr_olxmoxYP6m1rhwfb2o1_500
Syrakuzy, Włochy
33 lata
wieszczy
błękitna
neutralny
jubiler
https://petersburg.forum.st/t1921-hercules-caravaggio#9898https://petersburg.forum.st/t1924-hercules-caravaggiohttps://petersburg.forum.st/t1925-herculeshttps://petersburg.forum.st/t1926-sliski

Czw 28 Lut 2019, 23:05
Hercules nigdy nawet nie próbował ująć tego w ten sposób. Miał wrażenie, że jego tragedia była z nim tak silnie związana, że nie pomyślałby nawet, że powinien traktować się jak... jak człowieka. Rzadko w ogóle myślał o czymś innym, fatum zajmowało większość jego myśli, powracając i przypominając, że nie na wszystko może sobie pozwolić. Gdy nie rozdrapywał akurat tego, wspominał ludzi, których już utracił, którzy odeszli albo których odrzucił. Hercules bez wątpienia nigdy nie myślał o sobie jak o prawidzwym człowieku; osobie, której przecież można było przypisać kilka cech.
Najwyraźniej nie miał w sobie wystarczająco siły, by tak bezpośrednio i twardo stanąć przed prawdą, zaakceptować ją lub pewnym ruchem odrzucić. Wiedział za to doskonale, że nie mógl jeszcze spisywać samego na straty. I nie zamierzał, czasem z większą pewnością, czasem z mniejszą, ale nie zamierzał. Nigdy tak naprawdę nie uważał samego siebie za przypadek beznadziejny - w końcu w każdym nowym miejscu wywoływał wizje, żeby dowiedzieć się, czy może tym razem nie poszczęściło mu się bardziej. I mimo że one nigdy nie przynosiły dobrych wieści, Hercules ani razu nie doszedł do wniosku, że to jest bez sensu. Czasem tylko czuł się bezsilny i niecierpliwy, ale i tak zawsze szukał czegoś innego, co mogłoby dać mu pozytywne rezultaty. Nie mógł być przecież tak zupełnie, bezsprzecznie, całkowicie spisany na straty, prawda?
Klątwa w nim była obca i zimna, nie znał jej, mimo że budowała go w większości. Ale to uświadamiało mu, że nosił w sobie potężną magię. A skoro coś uczyniła magia, dlaczego ona nie miałaby tego odczynić? Ten dziwny, inny Hercules, którego można było odkryć, jeśli zadało się te pytania, czasem zaskakiwał nawet samego Herculesa. Skąd w nim tyle nadziei? Skąd w nim tyle pewności, że będzie lepiej? Czasem nawet myślał, że nie był tak tragicznym bohaterem, za jakiego się uważał. Sam nie wiedział, jak powinien do tego podchodzić.
Cóż, Hersilia, te spacery po Petersburgu, to wszystko musiało się jakoś przyczynić do tego, że wzmacniał w sobie wrażenie, jakby teraz sprawy miały pójść lepiej. Dlatego może chciał też kupic te kwiaty. Może naprawdę chciał jej podziękiwać.
Uśmiechnął się szeroko do swojej nowej towarzyszki, potem odwrócił i posłusznie zajął miejsce, które mu wskazała.
- Jakie to cudowne, gdy ktoś jest bardziej kompetentny ode mnie - zażartował w odpowiedzi, wcześniej starannie układając sobie słowa w głowie.
Przyglądał się z uwagą, jak Lajla komponowała bukiet. Nie próbował już więcej się odzywać, po prostu patrzył i cieszył się, nagle bowiem znowu doświadczył tego spokoju, który sprawił, że w ogóle zatrzymał się przy kwiaciarni. Jakby coś przynosiło mu zdecydowaną ulgę, gdy przyglądał się, jak inni pracowali. Podobnie, chociaż trochę mniej... dziwnie, czuł się, gdy sam zajmował się biżuterią, mogło więc chodzić o to. Albo o to, że nowo poznana kobieta była przepiękna, dzień był przepiękny, kwiaty były przepiękne. Dlaczego miałby się denerwować?
Szerokim uśmiechem podziękował za kawę, którą przyjął bardzo chętnie. Od tej chwili nie potrzebował już nic, mógłby czekać nawet w nieskończoność, sącząc powoli gorzki napój. Dlatego jedynie pokręcił głową, słysząc głos Lajli.
- Mam mnóstwo czasu - odparł cierpliwie. Cholera, był naprawdę okropny w tym całym byciu arystokratą. Jego matka pewnie w takiej sytuacji kazałaby mu karpysić albo chociaż okazać się "godnym", ale on niezbyt lubił rady Constanzy. - Im później wrócę... Tym większe... wrażenie zrobię. Poza tym nie jestem zbyt wybredny, więc spokojnie.
Lajla Veličković
Lajla Veličković
Kwiaciarnia „Przytulia” 5Hzzkjs
Sarajewo, Bośnia i Hercegowina
26 lat
rusałka
nieznana
neutralny
zaklinaczka kwiatów
https://petersburg.forum.st/t1419-lajla-velickovic#6946https://petersburg.forum.st/t1427-lajla-velickovic#7026https://petersburg.forum.st/t1434-lajla-velickovic#7054https://petersburg.forum.st/t1433-azra#7052

Wto 12 Mar 2019, 00:24
Czasem ciężko oderwać się nam od ponurej rzeczywistości i spojrzeć na nią pod zupełnie innym kątem. Każdy z nas nosi w końcu w sobie jakąś małą, osobistą tragedię, którą niekiedy ciężko było przezwyciężyć i odłożyć chociażby na moment na bok. Sama starałam się nie przekreślać swojego życia – ja już je w jakiś sposób wygrałam po tym, jak udało mi się uciec z kraju ogarniętego wojną. Może dla niektórych dalej byłam dziwaczką, bo przecież miałam w sobie rusałcze geny i nie byłam zwyczajną czarownicą, a co więcej – cudzoziemką z Bośni, ale czułam się tutaj zaskakująco dobrze, zaczęłam traktować Rosję jak swój drugi dom, dlatego nie podobała mi się ta cała sytuacja, w której właśnie się znalazła. Czy to miało oznaczać, że wkrótce znowu będę musiała uciekać? Tak naprawdę nie wiem, czy po raz drugi bym się na to zdecydowała. Z jednej strony za dużo już przeszłam, za bardzo wsiąkłam w tę rzeczywistość, by wymieniać ją na inną, ale z drugiej – wydawało mi się, że gdyby historia zatoczyła koło, byłabym w stanie po raz drugi to zrobić. Spróbowałabym odnaleźć w sobie tę siłę, która drzemie w każdym z nas, aby zawalczyć o swoje życie. Dziś już o wiele więcej wiem o magii, o samej sobie, czego nie mogłabym powiedzieć chociażby kilka lat temu. Wtedy byłam tylko przestraszoną dziewczyną, która nie miała pojęcia, co się dzieje, gdy bomby niszczyły moje miasto. Byłam bezsilna, podobnie jak i teraz, ale przynajmniej wiedziałam, jak się zachowywać. Starałam się żyć dalej, choć ciężko ze świadomością, że po ulicach szerzy się zaraza. Jedynie kwiaty mnie uspokajały – tylko ich przyjemny, kojący zapach trzymał jeszcze moje nerwy na wodzy. Na jak długo?
- Już bez takich. – Powinnam podziękować za komplement, a jedynie oblałam się rumieńcem. Nie wiem, czy byłam kompetentna, ale zawsze starałam się wykonywać swoją pracę wzorowo – przynajmniej na tyle, na ile potrafiłam. Wykonywałam w końcu to, co zawsze tak naprawdę chciałam robić. Marzyłam jednak o swoich czterech kątach, małej kwiaciarni, dlatego odkładałam wszelkie oszczędności na to, by za jakiś czas móc otworzyć własne miejsce. Chociaż byłam przyzwyczajona do pracy w „Magnolii”, to czułam gdzieś w środku, że najwyższa pora, aby mieć coś, co należy tylko dla mnie. Na wszystko jednak musiałam zapracować sama. Nikt mi w niczym nie pomagał. – Piękny dziś dzień, więc nie widzę powodu, aby miał go pan spędzać wyłącznie w kwiaciarni. – Śmieję się pod nosem, po czym kończę już powoli układać bukiet. Miałam nadzieję, że przypadnie mu do gustu. W końcu wybrałam kwiaty, które były stosowne do okazji. Minęło jeszcze kilka minut, zanim ułożyłam to, co chciałam, aż w końcu podeszłam do Herculesa, aby pokazać mu to, co udało mi się wymyślić. – I co pan o tym myśli? Podoba się? Czy może coś poprawić? – Uśmiecham się jak najpiękniej tylko potrafię, jakby było w tym coś z rusałczego uroku, by przypadkiem nie usłyszeć żadnej odmowy z jego ust. Za bardzo się przy tym bukiecie napracowałam, aby był z niego niezadowolony. – Osobiście uważam, że siostra powinna się ucieszyć – dodaję po chwili, spoglądając mężczyźnie w oczy.
Hercules Caravaggio
Hercules Caravaggio
Kwiaciarnia „Przytulia” Tumblr_olxmoxYP6m1rhwfb2o1_500
Syrakuzy, Włochy
33 lata
wieszczy
błękitna
neutralny
jubiler
https://petersburg.forum.st/t1921-hercules-caravaggio#9898https://petersburg.forum.st/t1924-hercules-caravaggiohttps://petersburg.forum.st/t1925-herculeshttps://petersburg.forum.st/t1926-sliski

Czw 21 Mar 2019, 18:40
Może to po prostu było tak, że świat nieustannie pogrążał się w chaosie. Może ludzie po prostu nie potrafili radzić sobie bez tego, co znali, rozsypującego się w proch następnego dnia po tym, jak to otrzymali. Gdziekolwiek by się nie udał, natrafiał na setki małych tragedii, które nie dotyczyły go, ale szybko stawały się kolejnym zmartwieniem. Dlatego czasem wydawało mu się, że ludzie po prostu nie potrafili żyć w spokoju, że nieustannie szukali więcej i więcej, sięgali całymi garściami albo przysięgali, że za nic nie wyciągną dłoni. A może to jedynie Hercules nie pamiętał czasów spokoju, czasów ciszy i ulgi, chociaż wszyscy wokół również zdawali się utrudniać sobie życie tymi niepotrzebnymi sporami, walkami o puste ideały, nienawiścią i uprzedzeniami.
Ale w obliczu takich myśli jedno stawało się wręcz do bólu pewne - nie pamiętał czasów ulgi i spokoju, ale za to doskonale pamiętał takie chwile, może nawet bardziej właśnie dzięki temu, że nigdy nie trwały wiecznie. Było ich mnóstwo z czasów, gdy był dzieckiem. Wszystkie te spotkania z matką w ogrodzie, głupie przepychanki z Tiziano, ich pierwsze wspólne podróże, chwile, gdy pokładali się ze śmiechu niemal bez powodu. I też pierwsza podróż do Hersilii, gdy była już u westalek - wtedy czuł ulgę, chociaż sam nie wiedział dlaczego. Jakby jej wyjazd przestał wydawać mu się wtedy czymś, co miało ich na zawsze rozdzielić i chociaż potem rzeczywiście to się stało, w tej jednej chwili nie czuł ciężaru przyszłych wydarzeń. Co najbardziej zaskakujące jednak, niemal mnóstwo takich chwil znajdował już po tym momencie, gdy się złamał. Czasami, jakby na przekór temu, że sam siebie nieustannie pogrążał w smutku i próbował zmiażdżyć własną nadzieję, zdarzało mu się nagle... poczuć się dobrze. Czerpać z chwili, którą otrzymał, pełnymi garściami, karmić się ulgą, którą czuł. Teraz było to bardziej gorączkowe i desperackie, wręcz śmiesznie dziecinne i ckliwe, ale walczył o te momenty z samym sobą.
Dlatego mógłby spędzić w tej kwiaciarni cały dzień naprawdę; to był właśnie jeden z takich momentów. Popijając kawę i przyglądając się pracującej kobiecie odnosił wrażenie, że świat nie był tak zimny i straszny, jak sam usiłował sobie wmówić.
Uśmiechnął się, słysząc jej zaprzeczenie, w pełni przekonany, że jego słowa były prawdziwe. Odnosił wrażenie, że Lajla poświęcała się swojej pracy i przykładała mnóstwo uwagi do tego, co robiła, odkrywał więc w sobie mnóstwo sympatii do niej. Uwielbiał spotykać ludzi, którzy starali się robić dobrze to, do czego się zobowiązali, ponieważ przynosiło im to satysfakcję. Jako klient nie mógł chyba trafić lepiej.
- Rzeczywiście piękny - zaśmiał się, słysząc jej słowa. Nie mógł zaprzeczyć, chociaż wątpił, że wykorzysta piękno tego dnia w pełni. Nie odezwał się już więcej, przyglądając się, jak kończyła bukiet.
Tak jak się spodziewał - kwiaty były przepiękne. Jeśli zamienione w lód serce Hersilii miało w sobie jeszcze chociaż odrobinę ciepła, nie mogłyby jej się nie spodobać. Jego uśmiech powiększył się jeszcze, bo zorientował się, jak bardzo oburzona byłaby, gdyby dowiedziała się, że nazywa jej serce zamienionym w lód. Ale tak - bukiet był piękny i nagle zapragnął, żeby spodobał jej się jej jego prezent.
- Jest idealny - stwierdził z wdzięcznością. - Jestem pewien, że siostra będzie zachwycona. Bardzo dziękuję. Proszę mi tylko powiedzieć, ile płacę.
Lajla Veličković
Lajla Veličković
Kwiaciarnia „Przytulia” 5Hzzkjs
Sarajewo, Bośnia i Hercegowina
26 lat
rusałka
nieznana
neutralny
zaklinaczka kwiatów
https://petersburg.forum.st/t1419-lajla-velickovic#6946https://petersburg.forum.st/t1427-lajla-velickovic#7026https://petersburg.forum.st/t1434-lajla-velickovic#7054https://petersburg.forum.st/t1433-azra#7052

Nie 07 Kwi 2019, 14:20
Może tak już właśnie musi być. Pokój na świecie może być tylko krótkotrwały, bo zawsze ktoś zapragnie czegoś więcej. Jak studnia bez dna. Tak też było w Rosji, widziałam to po konflikcie Raskolników i Starszyzny, którzy walczyli ze sobą od lat. Z jednej strony bliżej było mi do tych pierwszych, a z drugiej – wiedziałam, czego chciałam i zazdrościłam tym wszystkim dynastiom. Marzyłam być ich częścią, nawet jeśli wiązało się to z wieloma wyrzeczeniami i byciem na ustach innych ludzi, ale byłam świadoma też tego, że to było mało prawdopodobne. Choć nie miałam szlacheckich korzeni, to przy odrobinie kreatywności stworzyłam własną historię, by móc pokazać się na rosyjskich salonach – od czasu do czasu pojawiałam się na nich jako towarzyszka z Sarajewa bogatych czarodziejów. Dalej jednak nie byłam nikim ważnym. Potrafiłam tylko przyciągać swoją niecodzienną urodą, wzbudzać niezdrowe zainteresowanie i zazdrość obrzydliwie bogatych kobiet, bo przecież mogłabym ukraść ich mężów, ale to by było na tyle… Tak to już więc chyba jest, że każdy z nas pragnie więcej niż może mieć; że nie ma czegoś takiego, co mogłoby zaspokoić ludzką zachłanność i chciwość. Nie ma granic, których nie dałoby się przesunąć. Wystarczy przecież tylko chcieć.
- Cieszę się, że się podoba. – Nawet jeśli to nie była w tym momencie do końca prawda, bo przecież w dalszym ciągu mógł być pod moim rusałczym wpływem. Zawsze jednak miło było słyszeć komplementy na temat wykonanej pracy – w końcu starałam się, aby bukiet był wyjątkowy, piękny i stosowny do okazji. Inna już sprawa, że to ja zwiodłam Herculesa i nieświadomie namówiłam go, aby skorzystał z usług naszej kwiaciarni. W końcu czego się nie robiło, by podnieść utarg? – Pańska siostra na pewno będzie też zadowolona – dodaję zdecydowanym głosem, po czym uśmiecham się do niego i zapraszam go do lady. Spoglądam na niego raz jeszcze i coś mi podpowiada, że jednak mogę od niego wziąć trochę więcej niż zwykle, a i tak nie uszczupli to znacząco jego portfela. – To będzie tysiąc pięćset rubli. – Mężczyzna nie protestuje; być może dlatego, że nie bardzo orientuje się też w rosyjskich cenach, a we Włoszech przecież na pewno wszystko jest o wiele droższe niż w Rosji. Może i nie powinnam oszukiwać, ale nie czułam się szczególnie winna. Nic mu się nie stanie, jeśli przepłaci. W końcu pożegnałam się z nim, życząc mu na odchodne miłego dnia, po czym pozwoliłam sobie na odrobinę przerwy – kawę i plotki z koleżanką z pracy. Dopiero później zaczął się ruch.

Lajla i Hercules z tematu
Sponsored content


Skocz do: