Ile to niespełnionych ambicji, ile marzeń kryło się w społeczeństwie czarodziejów pod rządami Starszyzny? Ilu to Semenów Ovechkinów mieszkało w samym Petersburgu i marzyło o osiągnięciu w życiu czegoś więcej, a zmuszonych było zadowolić się jałmużną łaskawie ofiarowaną im przez władze. To ważne a zarazem niepokojące pytanie wymagało przemyśleń Rady Czarodziejów. Ambicje i marzenia, które nie znajdują swojego ujścia, zmieniają się w frustrację. Zaś frustracja prowadzi na drogę gniewu i rodzi niebezpieczne decyzje.
Jedynym wyjściem z tej sytuacji było ustępstwo? Dla własnego dobra i dobra całej Unii Starszyzna musiała zaspokoić ich ambicje. Umożliwić różnym Semenom Ovechkinom objęcie wysokiego stanowiska. Zacząć traktować jak osoby, które zasłużyły sobie czymś na znalezienie się na samym szczycie drabiny społecznej. Które miały prawo spełnić swoje ulotne jak puch marzenia.
Nie, absolutnie nie! Dzień, w którym czarodzieje z pospólstwa zaczną rządzić w Ministerstwie będzie dniem, który na dobre zniszczy Unię. Ten pomysł był niedorzeczny. Ten pomysł był absurdalny. Mefodiy nigdy się z tym nie pogodzi.
Czemu?
Bo między Mefodiym Karamazovem a każdym Semenem Ovechikinem istniała zasadnicza różnica. Polegała na tym, że Ovechkin wywodził się ze zwyczajnej rodziny, która żyła pragnieniami. Rodziny, która miała nadzieję, że jej synowie i córki bez problemu pokończą szkoły, znajdą świetnie płatna pracę i ułożą sobie życie. Może nawet zasłużą sobie na jakąś lepszą posadę. Być może. Prawdopodobnie. Jeśli. Kiedyś. Od takich słów zaczynały się plany i marzenia na przyszłość każdej rodziny Ovechkinów. W słowniku Karamazovów nie było żadnego może, prawdopodobnie, jeśli, kiedyś.
Mefodiy od najmłodszych lat wiedział kim jest i kim będzie w przyszłości. Był świadom, że po ukończeniu szkoły otrzyma ważne stanowisko, spadną na niego ważne obowiązki. Już jako dziecko był przygotowywany do tej roli. Kształcił w sobie siłę woli, zdobywał umiejętności i wiedzę potrzebną do odegrania przeznaczonej sobie roli. Krok po kroku precyzyjnie realizował życiowy plan.
Był zupełnie inny od Ovechkina, który po cichu marzył i pragnął...
Gdyby Mefodiy znał te pragnienia uprzejmie poddałby pod wątpliwość, czy Semen naprawdę sprawdziłby się na posadzie Zastępcy Dyrektora albo Dowódcy Białej Gwardii. Tak ważne społecznie i politycznie funkcje wymagały pewnego opanowania oraz wyrachowania. Dzięki tym cechom łatwiej było poruszać się po grząskim gruncie polityki i zachować zimną krew w obliczu największego kryzysu. Wnioskując z reakcji na słowa Mefodiyego, opanowanie i subtelność to coś, czego brakowało Semenowi. Zresztą i tak zaszedł bardzo wysoko jak na czarodzieja spoza kręgów Starszyzny. Szef wydziału śledczego to zaszczytne stanowisko. Niech się cieszy owocami swojej pracy, a rządzenie pozostawi tym, którzy urodzili się do rządzenia.
- Opanuj się... - skrzywił się nie mogąc wręcz patrzeć jak Semen zupełnie otwarcie i niedyplomatycznie wypytuje go o szczegóły tajnego "śledztwa". Subtelny niczym smok w różanym ogródku.
Dziękować bogom, drzwi otworzyły się i do środka zajrzał jeden z gwardzistów. Przerwał rozgrywający się między nimi teatrzyk. Mefodiy został sam. A raczej został w towarzystwie niepilnowanej dokumentacji. Hmmm.
Zerknął sobie na papiery. Nie żeby paliła go straszna ciekawość, co takiego odnotowało na jego temat samopiszące pióro, ale nic też nie stało na przeszkodzie, by przyjrzał się zapiskom.
Semen, Semen. A jednak brakuje ci wiary w starych współpracowników. Wstydź się. Nieładnie tak podejrzewać swoich znajomych. Mefodiy miał prawo pogniewać się o na Semena i może pogniewa się, gdy ten w dalszej części przesłuchania spróbuje jeszcze bardziej popsuć mu czymś humor. Pocieszeniem w tym wszystkim było to, że Semen szedł w dobrym kierunku, jeśli chodzi o sprawdzenie wiarygodności Zakharenków. Nie wczytywał się w notatki ani nie przewracał kartek, gdyż zakładał, że Ovechkin wkrótce wróci. Jego przypuszczenia były jak najbardziej słuszne.
Semen wkrótce wrócił do sali. Karamazov miał nadzieję usłyszeć, że wreszcie zjawił się Komendant, jednak ani po minie ani po zachowaniu jego znajomego nie dało się niczego takiego wywnioskować.
- Zdaje się, że coś wiesz o naszych ściśle tajnych operacjach - powiedział powoli, ważąc każde słowo
- To mnie niepokoi, Semen. Zastanawiam się od kogo się o tym dowiedziałeś. Prikaz w każdej chwili może poprosić cię o oficjalne wyjaśnienia w tej sprawie - przez moment na ustach Karamzova gościł uśmiech. Mroczny, pełen ponurej satysfakcji uśmiech. Tak mógłby uśmiechać się kot, który zapędził mysz w róg pokoju. Nie bez przyczyny znali go w Ministerstwie jako upiornego Wicedyrektora. Semen był sam sobie winien. Mefodiy nie pisnął słówkiem o tajnym śledztwie. Jedynie coś zrobił, to delikatnie podsunął mu taką sugestię. Mógł z czystym sumieniem twierdzić przed swoim szefem i resztą Ministerstwa, że nie wspomniał Ovechkinowi o śledztwie prowadzonym przez Prikaz. Niestety jego znajomy nie zachował wystarczającej ostrożności i wpadł prosto w zastawiony potrzask.
- Skoro już wiesz o naszych tajnych działaniach, chyba nie ma sensu dłużej utrzymywać przed tobą służbową tajemnicę - uśmiech zniknął, Mefodiy wrócił do swojego zwykłego, chłodnego tonu
- Nie mam zbytnio ochoty o tym mówić, ale nie dajesz mi wyboru. Tak. Tuż po zamachu Prikaz podjął pewne działania względem Starszyzny. Nie nazwałbym ich śledztwem w ścisłym tego słowa znaczeniu. Po prostu zaczął bardzo uważnie przyglądać się niektórym członkom szlacheckich rodzin. Także Rada Czarodziejów chciała upewnić się czy żaden jej przedstawiciel nie przyczynił się do kwietniowych wydarzeń. Pytasz na czyje polecenia działał Prikaz? To oczywiste. Prikaz działa na polecenie swojego Dyrektora albo samej Dumy Rosji. To Duma nalegał, by operacja została utajniona. Im mniej osób o niej wiedziało, tym mniejsze było ryzyko, że potencjalny winowajca o wszystkim się dowie i spróbuje uciec przed sprawiedliwością. Nie tylko Biała Gwardia i Batalion Specjalny zostały wykluczone z tych działań. Również ja, ze względu na swoje powiązania ze Starszyzną, nie byłem na bieżąco informowany o postępach wyznaczonej przez Prikaz grupy "śledczej". Otrzymałem pełny raport dopiero po zakończeniu jej pracy. Z raportu wynikało, że nie ma żadnych podstaw do postawienia komuś ze Starszyzny zarzutów, więc te tak zwane przez ciebie śledztwo zostało zamknięte. W przeciwnym wypadku Prikaz przekazałby podejrzanych Gwardii. Wyłącznie od Dyrektora zależałoby czy opinia publiczna dowiedziałby się o rezultatach "dochodzenia".