Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pią 03 Lut 2017, 17:50
Arboretum

Arboretum to jeden z ogrodów bezpośrednio przynależących do Hotynki, który służy im w głównej mierze do pozyskiwania roślin do niektórych wywarów czy medykamentów. Porośnięty jest licznymi drzewami i rozłożystymi krzewami, co sprawia, że jest przyjemnym i ustronnym miejscem do spacerowania – pacjenci i odwiedzający mogą jednak poruszać się po wytyczonych ścieżkach, wzdłuż których rosną wyjątkowo wysokie różaneczniki, a gdzieniegdzie obok nich znajdują się drewniane altanki ze stołem i dwoma ławeczkami. Na samym końcu arboretum mieści się szklarnia, do której wstęp mają wyłącznie upoważnieni pracownicy Hotynki.

Tsisia Janashvili
Tsisia Janashvili
Arboretum 9HnkR8p
Tibilisi, Gruzja
28 lat
wilkołak
błękitna
neutralny
magomedyk
https://petersburg.forum.st/t2054-tsisia-janashvili#11648https://petersburg.forum.st/t2058-tsisia-janashvili#11689https://petersburg.forum.st/t2059-tsisia#11690https://petersburg.forum.st/t2060-szalwia#11693

Nie 05 Maj 2019, 13:12

31.08.1999



Obok szklarni z dala od ścieżek, po których mogą spacerować pacjenci z rodzinami, stoi altanka. Z pewnością wiele lat temu była całkiem ładna, z kratowanymi ściankami, po których kiedyś pięły się na pewno zioła, obecnie głównie zdziczały bluszcz, a w ściankach z czasem przegniłe elementy zastąpiła deska jedna, dwie, jakoś tylko dach się utrzymał oryginalny. Również funkcja tego miejsca zmieniła się przez lata i obecnie było to coś pomiędzy otwartym składzikiem, a palarnią, gdy pogoda sprzyjała. Końcówka sierpnia na niestety była bardzo ładna i upalna całkiem - Tsisi, jak zawsze wiecznie za gorąco, ale ludziom też, to i mniej wypadków na Izbę trafiało. W związku z chwilowym zastojem i akurat tym międzyczasem, kiedy dyżury i godziny poradni oraz pomocy doraźnej się nakładały (poza tym odwołali im urlopy), to obsada była tak mocna, że można było się urwać na dymka. Siedzieli w trójkę w altance, żeby się nie wędzić w licznych pochowanych, jak jajka niespodzianki, po szpitalu palarniach, w których z kolei często ukrywali się przed pacjentami i ordynatorami. Kosta Bavić, blisko czterdziestoletni Serb i uzdrowiciel z Oddziału Pierwszej Pomocy, jak zawsze na jakiejś skrzynce siedział z wyciągniętymi przed siebie nogami, Młody Vankeev (stary Vankeev w Hotynce był tylko jeden, sam dyrektor, a każdy inny miał odmienne pseudo, poza najmłodszym, który dziedziczył młodego) w przykucu ćmił papierosa, jakby obawiał się, że zaraz ktoś go do wuja doniesie, już nie pamiętając, że sama siostra przełożona przed chwilą w trzy buchy wypaliła swojego papierosa, bo przecież miała na głowie dzisiaj jakąś świeżynkę do upilnowania. Darja zwykle miała jakąś zieleninę do przeszkolenia, bo szybko jej uciekał nowy personel na inne oddziały - spokojniejsze przede wszystkim.
- Mieliście ich więcej ostatnio? - pada pytanie od kąta Młodego.
- Nie właśnie, coraz mniej w poradni, ale na czwartym mają już pełne izolatki. Rymsza oczywiście już chce więcej ludzi do siebie przesunąć w związku z pogorszeniem po jarchukach. Nie wiem skąd - wzdycha, bo już jej skrócili czas po pełni do minimum, źle to zniosła, mimo amuletu.
Tsisia jeszcze się pochyla na tym krześle, które zwolniła przed chwilą pielęgniarka, niestety zagrzała je tak, że żałuje, że siedzi w tym fartuchu tyle co go rozpięła i głowę przechyla, żeby lekki przeciąg chłodził kark. To za mało.
- Zaraz będą w kostnicy zajmować miejsce, więc się tak nie przepracuje. Co Cyźka patrzysz, jakbym ci matkę zabił, mozolnie idzie szukanie tego leku na jarchuki - chrapliwie odpowiada Kosta.
Trudna prawa przez wieki nie przesunęli się o krok do przodu, więc trudno tego postępu oczekiwać w zaledwie dwa miesiące.
Matvey Vorobiey
Matvey Vorobiey
Arboretum C392c12a3465ca38607d6b20aa67a54f
Petersburg, Rosja
36 lat
nieznana
neutralny
ratownik.
https://petersburg.forum.st/t2252-matvey-dimitrievich-tchaikovsky#13387https://petersburg.forum.st/t2257-matvey-vorobiey#13429https://petersburg.forum.st/t2258-wrobel#13434https://petersburg.forum.st/t2256-astreb#13426

Nie 05 Maj 2019, 18:50
Rzadko kiedy wróbel zapuszczał się w mniej znane tereny. Rzadko kiedy sylwetka małego, brązowego ptaszka witała wśród pozostałych części Szpitalu Hotynka - jakby wiedział, że nie czeka tam dla niego nic znaczącego. Jakby czekały tam bardziej problemy, niżeli rzeczywista możliwość kontaktu z ludźmi. Nie bez powodu brązowe oczy uważnie obserwowały otoczenie, choć wyglądały bardziej na pogodne i przyjaźnie nastawione. Matvey żyje na uboczu - rzadko kiedy utrzymuje relacje wyższe, niż koleżeńskość i prawdziwa życzliwość wśród pozostałych. Jakby buduje wokół siebie delikatnie widoczną barierę, dzięki której po prostu czuje, iż znajduje się w bezpiecznym położeniu. Zdaje się być otwartą księgą, aczkolwiek przy bliższym zetknięciu wymaga odpowiedniego podejścia, by mógł się rzeczywiście przed kimś obnażyć bardziej, niż jest to konieczne. Nie bez powodu szanował prywatność swoją oraz innych.
   Wystarczyło spojrzeć, wystarczyło przenieść własną sylwetkę przez kolejne korytarze szpitala podczas trwającego czasu wolnego - by zetknąć się na grupę ludzi. Dym papierosowy przenikał do jego płuc, nieprzyjemnie je drażniąc. Mimo tylu możliwości zetknięcia się z tym nałogiem, nigdy nie chwycił za papierosa. Pozostawał w pewnym stopniu czystym człowiekiem, bez żadnych większych uzależnień. Nawet alkohol nie zaćmił jego dotychczasowego życia.
   — Czas jest wymogiem zaistnienia lekarstwa - żąda przede wszystkim cierpliwości. — odpowiedział, gdy wylądował wreszcie wśród pozostałych. Pogoda zdawała się wpływać na wynik całego ogółu różnorodnie. Od ścieżki wyłonił się przedstawiciel ratowniczego szczeblu, który działa zazwyczaj w terenie - mężczyzna o kręconych włosach i przyjaznym, aczkolwiek po części czujnym spojrzeniu. Mimo to złagodniało ono na widok Tsisii, którą kojarzył przede wszystkim bardziej od pozostałej reszty. — Co nie zmienia faktu, iż każda sekunda zwłoki działa na naszą niekorzyść. A Czarne Słońce wcale nie pomaga.
Tsisia Janashvili
Tsisia Janashvili
Arboretum 9HnkR8p
Tibilisi, Gruzja
28 lat
wilkołak
błękitna
neutralny
magomedyk
https://petersburg.forum.st/t2054-tsisia-janashvili#11648https://petersburg.forum.st/t2058-tsisia-janashvili#11689https://petersburg.forum.st/t2059-tsisia#11690https://petersburg.forum.st/t2060-szalwia#11693

Sob 11 Maj 2019, 20:13
Z początku Tsisia warowała na oddziale, jak pies, starając się przetrwać długie godziny dyżuru na zimnej herbacie oblepiające tłustymi plamami ścianki szklanki. Po powrocie ze stypendium już takie postępowanie nie wchodziło w grę - podstawowa zasada brzmiała przede wszystkim na oddziale nie być głodną, bo był to jeden z wyzwalaczy, jak to profesjonalnie określił angielski psychiatra. Z czasem, więc nauczyła się funkcjonować, jak koledzy starsi stażem rozpoznając sytuacje naglące od tych irytująco-powtarzalnych, do których należy spieszyć się z rozwagą. Wyszukiwanie chwil spokoju też się liczyło, takich jak ta teraz - siedzieli w oku cyklonu, zanim nie zwiozą im kolejne ofiary nieumiejętnie rzuconych zaklęć czy wadliwych magicznych przedmiotów. A papierosy były jedynym jej nałogiem, bo alkohol również należał do tematów, które musiała unikać. Zaś fajki zostały po Anglii, po czasie życia w trybie dwunastogodzinnych dyżurów, które zostawiały miejsce na sen i ponure wychylenie jednego piwa czy Ognistej w ciężkim milczeniu, bo na gadanie sił już brakowało. Spalenie papierosa stało się rytuałem dającym wrażeniem, że wcale nie brodzi w bagnie po szyję. Tak, jak teraz.
Tsisia odwzajemniła uśmiech, w takim miejscu jak to nie było miejsca na rywalizację i niechęć, za dużo tutaj zależało od współpracy i wzajemnego zaufania.
- O to, to - kiwa głową z ponurą miną Kosta. - Mamy po swojej stronie znacznie więcej pogorszeń, niż postępu.
Janashvili prostuje się, tej czynności towarzyszy trzeszczenie zdezelowanego krzesła.
- Niestety ta cała Salida lepiej jest zorganizowana u nas od służb. Znaczy nie uważam, że Gwardziści się nie starają, bo już teraz robią bokami, ale wydaje się, jakby wszystko działo się oddolnie - nie dodaje to, co pewnie każdy wie, że władza zawaliła, zostawiła ich sobie samych, Duma, Rada, Starszyzna milczeli, jak zaklęci, dlatego nie dziwiła się temu, co wydarzyło się w głębi kraju, bo wszyscy się bali.
Matvey Vorobiey
Matvey Vorobiey
Arboretum C392c12a3465ca38607d6b20aa67a54f
Petersburg, Rosja
36 lat
nieznana
neutralny
ratownik.
https://petersburg.forum.st/t2252-matvey-dimitrievich-tchaikovsky#13387https://petersburg.forum.st/t2257-matvey-vorobiey#13429https://petersburg.forum.st/t2258-wrobel#13434https://petersburg.forum.st/t2256-astreb#13426

Sob 11 Maj 2019, 21:43
Chciwość zawodowa - jakże frustrującym owocem potrafi być. W innych trudach profesji, które oparte są właśnie na ciągłej rywalizacji, jest ona podstawą do działania - a przede wszystkim do osiągnięcia czegoś więcej niż inni. W zawodzie wykonywanym przez mężczyznę, który bez problemu oddawał się obecnie krótkiej, widocznej przerwie, nikt nie mógł sobie pozwolić na coś takiego. Zbieranie orderów nie ma sensu i staje się przejawem czystej pychy, gdy w głębokim poważaniu zostaje pozostawione ludzkie życie. A wbrew pozorom trzeba mieć mimo wszystko i wbrew wszystkiemu kwalifikacje, by nie błądzić w ciemno - by móc przechadzać się jasnymi, pewnymi dla ratownika ścieżkami, zamiast stawiać błędne tezy i oddawać się w paszczę lwa. Trzepotanie skrzydłami z widoczną wiedzą jest najważniejsze - w przeciwnym przypadku prowadzi do samozniszczenia. A wtedy, gdy otchłań pochłonie resztki ciał, nie będzie już w ogóle powrotu.
Nie będzie czego odzyskać - dlatego Vorobiey poruszał się ostrożnie. Uderzał sklepieniem piór w powietrze, unosząc się nad ziemią, z należytą rozwagą - już parę razy przekonał się o tym, by nie ufać większości. Ale to nie oznacza, że ma jednocześnie odcinać się od świata zewnętrznego; udawał odrobinę otwartą księgę. Gdyby tylko zbliżyć swoją dłoń, eksplorowanie następnej zawartości stanie się całkowicie niemożliwe. Taki był właśnie w stosunku do Tsisi - oraz innych osób. Zachowywał swoją dozę prywatności, kurczowo trzymał się tej jednej rzeczy - praktycznie jednej z nielicznych, która mu pozostała.
Raczej zastojów. — oznajmił spokojnie, gdy wreszcie usadowił się na jednym z wygodniejszych miejsc przy altance. Dzień był pogodny - pogodny, by móc spędzać go na świeżym powietrzu. Prawie świeżym - nos od razu zarejestrował dym, płuca zaczęły wołać o to, by się odsunąć, ale tego nie zrobił. Nie mógł - chęć przywiązania i wstąpienia była znacznie silniejsza, niż mógłby się tego spodziewać. Jedynie wziął głębszy wdech, napełniając płuca resztkami wolnego od szkodliwych substancji powietrza, by następnie zwrócić ciepłe, brązowe oczy w stronę Kosty. — Moglibyśmy rozwinąć skrzydła, gdyby nie obecna sytuacja, która je po prostu podcina. — jego słowa emanowały przede wszystkim spokojem.
Nikt nie wiedział o tym, iż serce Matveya w środku tak naprawdę trzęsło się, nieokreślone bliżej palpacje przyprawiały o drżenie, natomiast strach przed jutrem - jeszcze bardziej przyspieszał jego rytm.
Powtarzanie tych samych czynności bez rezultatów nie przynosi żadnych korzyści. — rzucił prosto. Być może przy pomocy rekurencji udałoby im się odnaleźć rozwiązanie problemów od całości do szczegółu. W niektórych przypadkach, mimo iż ta metoda jest znacznie wolniejsza, zdaje się ona być jedynym sposobem, który pozwala znaleźć należytą odpowiedź. — Zmiany są najtrudniejsze, ale pozwalają dostrzec nowe możliwości.
Tsisia Janashvili
Tsisia Janashvili
Arboretum 9HnkR8p
Tibilisi, Gruzja
28 lat
wilkołak
błękitna
neutralny
magomedyk
https://petersburg.forum.st/t2054-tsisia-janashvili#11648https://petersburg.forum.st/t2058-tsisia-janashvili#11689https://petersburg.forum.st/t2059-tsisia#11690https://petersburg.forum.st/t2060-szalwia#11693

Pon 20 Maj 2019, 22:01
Kosta zaciągnął się głęboko papierosem, zawieszając wzrok najpierw na Młodym Vankeevie, potem Matvey’u.
- Nie, to nie obecna sytuacja, tylko całkowicie zastanie i skostniałe instytucje, które nie są gotowe na żadne zmiany. To, co się dzieje teraz, to skutek, nie przyczyna. Lata zaniedbań, stania w miejscu spowodowało, że staliśmy się podatni na destabilizacje - gorzkie, twarde słowa, na które medyk pewnie nie odważyłby się w obrębie szpitalnych murów, bo nigdy nie wiadomo czyje uszy, i komu sprzyjające, słuchały.
- To prawda, że gdyby Starszyzna nie kryła tyle, żeby utrzymać swoją przewagę nad Raskolnikami, to teraz byśmy nie szukali cito lekarstwa na ugryzienia jarchuków. Poza tym, jak do tego doszło, że gdzieś hodowano tak niebezpieczne bestie, choć mamy oficjalne zakaz? Bo wszystko wskazuje, że Salida korzysta z gotowej infrastruktury na miejscu. Bo tak pisali na początku miesiąca w Nowym Mirze, że nawiązali współpracę z europejskimi łowcami - dodała Tsisia gasząc swojego papierosa w prowizorycznej popielniczce, którą był niski słoik po korniszonach czy innych przetworach. - Może gdyby była lepsza współpraca z niemagicznymi służbami, to szybciej Gwardia poznałaby tożsamość tych ludzi i chociaż dałoby się namierzyć hodowlę. - To o tym rozmawiała w ciągu wspólnych patroli Straży Obywatelskiej i Gwardii, że w dalszym ciągu nikt nic nie wie, a jeżeli nie teleportowali się, to jakieś ślady musiały zostać.
- Mówisz o szukaniu leku? Alchemicy pracują non stop, testując różne ze sobą składniki, połączenia, ale wiecie próbują wszystkich dotychczas używanych ingrediencji, które i we wcześniejszych przypadkach na nic się nie zdały. Może kwestia podawania ich w odpowiedniej kolejności lub odpowiednio dobrany schemat - podsumowała swoje słowa wzruszeniem ramion. Jak na razie tutaj również stali w miejscu.
Dalszą dyskusję, o ile taka miała się wywiązać przerwały rozbłyski bransoletek w kształcie węża, które wskazywały na wezwanie medyków na Izbę. Po chwili teleportował się pod altankę krasnoludek z informacją, że właśnie na oddział trafiła kilka osób podtrutych nielegalnymi eliksirami ochronnym, jednak zapowiadał pracowity dyżur, mimo upału.
/zt wszyscy
Sponsored content


Skocz do: