Idź do strony : 1, 2  Next
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Sob 04 Lut 2017, 14:43
Kanały

Część wyspy poprzecinana jest siecią kanałów, które niegdyś stanowiły główne drogi dostarczania amunicji i broni do niezliczonej ilości arsenałów znajdujących się na terenie Kronsztadtu. Obecnie część z nich jest już mocno zapuszczona, niektóre, znajdujące się w mniej uczęszczanych częściach wyspy, całkiem wyłączone z użycia i opróżnione z wody, dzięki czemu swobodnie można dostać się do ukrytych tuneli, które prowadzą w głąb wyspy.
Weles
Weles

Nie 10 Gru 2017, 05:20

24.05.1999



Astrix – Deep junge
Na placu Pasternaka rzeczywiście były niewielkie, metalowe drzwi bez klamki. Jeśli zapomniałeś wziąć z domu pocztówki, to nie było co główkować, bez wrzucenia zaproszenia do szczeliny na listy nie można ich było sforsować żadną siłą. A za drzwiami? Za drzwiami schody, za schodami drabinka, i jakim cudem z centrum Mahala znajdziesz się ponad trzydzieści kilometrów dalej to nigdy się nie dowiesz, ale znajdziesz się.
Kanały ciągną się siecią po Kronsztadzie, drużyna Zaklinaczy przez dwa tygodnie ukrywała to miejsce przed przypadkowymi odwiedzającymi, wygłuszając, zabezpieczając, czopując wszystkie włazy i wejścia. Już z daleka słyszysz niski bas toczący się wibracją po ścianach i zanim jeszcze zajęci zabawą ludzie pojawią Ci się w zasięgu wzroku już widzisz cienie ślizgające się po zakamarkach. Dilerów ze słodkimi uśmiechami jaszczurek i świecącymi oczami, kochanków splecionych w uściskach, wspartych o wilgotną ścianę, zagubione błyski świateł, odbijające się w kałużach i zaciekach sączących się z rur pod sufitem.
Wszystko dzieje się w środku, na skrzyżowaniu wielu tuneli, przestrzeń wypełniona ludźmi. Elektryzująca muzyka, frekwencja dopisała, w głębi w ciemnościach szeroka didżejka jak najbardziej mugolska, żadnych magicznych udziwnień, muzyk za nią stojący, w masce żuka, ubrany w nierealną jakąś zbroję jak ze snu, czarną, z laserami z ramion strzelającymi i ślizgającymi się po suficie długimi odnóżami. Na przeciwległej ścianie przewijają się wizualizacje, dźwięki dochodzą zewsząd, choć trudno dostrzec głośniki. Wszystkiego dostrzec trudno, półmrok miesza się z feerią świateł błyskających w rytm muzyki, stroboskopów włączających się znienacka.
Mam nadzieję, że nie masz padaczki, bo jeśli tak, to przykro mi, możliwe, że tego wieczora nie przeżyjesz.
Mariena Liska
Mariena Liska
Kanały XqJ2Cmh
Vranov nad Topľou, Czechosłowacja
29 lat
brudna
za Raskolnikami
strażnik miejski
https://petersburg.forum.st/t1342-mariena-liska#5965https://petersburg.forum.st/t1364-marzena-lisek#6242https://petersburg.forum.st/t1366-girl-with-iron-fists#6245https://petersburg.forum.st/t1365-orzel#6244

Nie 10 Gru 2017, 11:24
Od czego zaczęłaś dzień, Marzena? Urlop w pracy to taka niestabilna rzecz, jednego dnia mówią ci, że masz grafik trzy na dwa, a potem dzwonią, że jednak musisz pięć dni pod rząd zapierdalać po ulicach i choć psioczysz pod nosem w każdym znanym Ci języku to nic nie pomoże. Zazwyczaj to była odpowiedzialną dorosłą kobietą, dopóki nie było wiadomo na pewno, że wolne, to nie planowała nic większego, ale sikret no. No sikret. Nie to, żeby wkurwiła się ostatnio jakoś bardziej czy odreagować próbowała, po prostu ten, lubiła tańczyć. Kto nie lubił. Tak jak narkotyki, te też lubiła. Kto nie lubił 2.
Mdma jest na dzień dobry, jakoś trzeba mimo parszywego nastroju z akademików wyjść i chociaż mięśnie szczęki spinają się jak pojebane, to myśl o tym, że szkoda zęby zjadać umyka gdzieś dalej, bo to takie przyjemne zżuwać je powietrzem. Będzie ostrożna, obiecuje sobie. Jasne.
Metalowe drzwi, pocztówka z Pasternakiem, śliskie schody, wąska, zdradliwa drabinka. Nie była wcześniej w kanałach, ale oni nigdy nie robili imprez dwa razy w tym samym miejscu. Taneczne wibracje rozchodziły się po ścianach, czuła je rezonujące w klatce piersiowej jeszcze zanim dotarła do centralnego punktu imprezy. Ramiona już swoim życiem, bluza z kapturem ściągnięta przez głowę i przewiązana w pasie, idzie Marzenia przywitać się z organizatorami, Masza i Pasza, pojebane rodzeństwo, którego zawsze spodziewała się spotkać w pracy. Po godzinach organizowali imprezy techno, w życiu codziennym zajmowali się sprzątaniem miejsc zbrodni. Praca niewdzięczna, ale ponoć dobre pieniądze.
Od czego zaczęłaś dzień, Marzena? Pytają się też, to się uśmiecha, bo po mdma to wszyscy Ci ludzie są jacyś tak zajebiscie wspaniali. Może pójdziemy dalej? Proponuje Masza, a Pasza śmieje się, bo Liszka przecież nigdy nie powiedziała nie.
Co to pół godziny, trzy godziny, nie wiadomo, tylko elektryzujące spięcia przeskakujące z człowieka na człowieka. Marzi nie umie w magiczne narkotyki, woli te toporne, staromodne, ecstasy od którego można trzy dni tańczyć bez muzyki, krokodil po którym ludziom gniją kończyny, kokaina, jeśli jesteś po wypłacie, kwas jak już jest za dobrze i chcesz się sam w kosmos wyjebać. Tańczy. Wilgoć zbierała się na zimnych rurach pod kanałowym sufitem i spadała zimnymi kroplami na rozgrzaną skórę z sykiem, jak kwas, z mikroeksplozją neuronów. Rytm, kolory, wizualizacje, poczochrane włosy, ale kto by się przejmował, nie jest Ci zimno? W tym podkoszulku w kanałach. Ktoś nawet dłonie gorące opiera na jej karku, ramionach, ten dotyk tak się Marzi podoba, oczy zamyka i wszyscy tu zaplątani w muzykę, jak organizm z poważnymi zaburzeniami, wijący się, podskakujący, pełni westchnięć i zmęczenia, które miało długo jeszcze nie zostać rozpoznane, zdławione końską dawką chujowych narkotyków.
Jestem dzieckiem techno myśli, rozkładając ramiona i śmiejąc się w tych migoczących ciemnościach. Dłonią we włosy jakiejś przepięknej dziewczyny trafiając by zaraz czoło o jej czoło wsparłszy integrację doznań w tych oczach obcych oglądać.
Wcale nie było dobrze, życie było chujowe, polityka cisnęła każdego, nawet tego niezainteresowanego. Szara codzienność wysysała z duszy życie, a marazm jeszcze pogłębiał kopany własnoręcznie dół pogrzebowy. Tańczmy więc, bo dziś przecież nie ma jutra.
Goranka Yaneva
Goranka Yaneva
Kanały UiRqdHI
Petersburg, Rosja
25 lat
czysta
neutralny
narkomanka na odwyku z dyplomem z alchemii
https://petersburg.forum.st/t966-goranka-yaneva#3133https://petersburg.forum.st/t997-goranka-anfimovna-yaneva#3270https://petersburg.forum.st/t994-come-as-you-are#3250https://petersburg.forum.st/t999-cornell#3273

Nie 10 Gru 2017, 19:41
Od techno wolałam brzmienia prawdziwsze, mniej elektroniczne, ciężkie, brudne, od epileptycznych pląsów w stylu Iana Curtisa taniec brutalności i zaufania, dudnienie wojskowych buciorów, neonowe sznurówki, ciemność, żółte, przygaszone światła, zapach krwi i potu, ale moje własne upodobania niewiele miały do gadania z głodem dobrej, nagrzanej zabawy o posmaku tajemnicy. Secret location, och, od zawsze honorowe miejsce na mojej liście ulubionych imprez, ten lepki sekret, atmosfera wyjątkowości, jesteśmy wybrani, jesteśmy elitą.
Nigdy nie przychodziłam tam do pracy, chociaż proszono mnie często o przyniesienie towaru. Nie, nie, dzisiaj miałam zamiar się bawić tak, jakby nie było jutra. Specjalnie podtrzymałam się cały dzień na lekkim głodzie, żeby wieczorem z pełną intensywnością poczuć kopnięcie, tak zawsze haj był lepszy. Przygrzałam tylko odrobinę przed samą imprezą, aby wprawić się w ten stan, zdystansować, przygotować na to, co się będzie działo, a przecież stać mogło się wszystko.
Tym razem w kanałach, niech będzie, chociaż pod ziemią zawsze trochę leciała mi krew z nosa. Wierzchem ręki starłam rdzawą kroplę, zupełnie nieprzejęta, już wesoła, podekscytowana. Och, tutaj zawsze jest zajebisty rynek! Bas odbijał się echem w klatce piersiowej, światła, światła, tu się świeci, tam błyska, lasery, wężowe wstęgi neonów, czułam się jak w bajce. Lekka podbiegam do organizatorów, szybki cmok-cmok, klepnęłam Paszę po tyłku i uciekłam, zanim zdążył zareagować, przecież wiedziałam, że by się nie obraził, że mnie zna, ja tak zawsze, ale już, przyciągana jakąś własną grawitacją parkietu, chciałam znaleźć się w środku tej śliskiej, spoconej masy przykrytej światłami, z daleka wydającej się być jednym organizmem. Ściągnęłam szybko wielkie, kosmiczne futro, ubrana, oczywiście, jak stara ćpuna, miałam nawet jakieś błyskotki na rękach, szyi i w uszach, od których bosko odbijało się światło, i bluzeczkę bez rękawów, a z dekoltem do pępka, która eksponowała wszystkie ślady po ukłuciach, ale tutaj nikt wszakże nie ocenia.
Napięte nerwy, tańczyć, tańczyć, muzyka, nie było świata, nie było nas dla świata. Wszystkie dźwięki wydawały mi się głośne jak małe wybuchy, bum-bum-bum, cyk-cyk-cyk, wtapiałam się w ten barwny tłum, stapiałam się, topiłam. Tu nie chodziło o muzykę, ale o flow, aż kolory wyjdą z kształtów, o ludzi, ich śmiech, westchnięcia, euforyczne krzyki.
I czyjaś ręka zagubiona wplotła się w moje włosy prawie pieszczotliwie i choć drażliwą byłam kobietą, to dzisiaj nie było co się gniewać, wszyscy na jedną noc wydawaliśmy się być narkotykowym rodzeństwem, więc obróciłam się tylko i patrzyłam w te oczy cudze, kobiece, rozkoszowałam się dotykiem jej czoła na swoim czole, a wokół nas wciąż ślizgały się kosmiczne światła, wizualizacje, rozkołysane techno. Ze śmiechem szaleńczym na ustach skradłam jej szybko pocałunek i wyplątałam się zaraz z jej objęć, dając ponieść się żyjącej bryle ludu dalej.
Noc jest za krótka, żeby się zastanawiać.
Mariena Liska
Mariena Liska
Kanały XqJ2Cmh
Vranov nad Topľou, Czechosłowacja
29 lat
brudna
za Raskolnikami
strażnik miejski
https://petersburg.forum.st/t1342-mariena-liska#5965https://petersburg.forum.st/t1364-marzena-lisek#6242https://petersburg.forum.st/t1366-girl-with-iron-fists#6245https://petersburg.forum.st/t1365-orzel#6244

Nie 10 Gru 2017, 21:13
Zniekształcony wokal nabiera drugiej melodii, wysokie dźwięki podbite zakrzywioną percepcją, znieczulone, nadczułe na fale dźwiękowe bębenki. Miałą wielkie źrenice, jak dwa stawy w które mogła wskoczyć, ręce po łokcie zanurzyć, i ten pocałunek krótki, przystrojony śmiechem szaleńczym, rozpływa się po Marzeny twarzy mackami jak ośmiornica, zamyka oczy, kurtyna powiek kończy akt pierwszy. Pchnięta przez kogoś, komuś wpada na plecy, przez chwilę tańczą niemal synchronicznie, jak jedno ciało, jedna osoba. Podnosi powoli ręce, jak skrzydła z ołowiu, niemal słyszy przecież jak stalowe lotki podzwaniają o siebie, ale kiedy oczy otwiera widzi, że to jakiś człowiek obwieszony srebrem i łańcuchami porwany w muzyczne podrygi sam staje się muzyką, lśniąc pancerzem jak techno-rycerz, bohater z kanałów. Znów się śmieje, a głos dzwoni jej w uszach głucho w chwili, kiedy muzyka na chwilę urywa się jak oddech, by zaraz wybuchnąć głębszym brzmieniem, niemal pierwotnym. Przygląda się z fascynacją jak ręce ludzi szybują w górę chaotycznym lasem, palce zaciskające się w swoich własnych wygibasach, krótkie porażenia mięśni, aż sama nie wie, że ona też z nimi tymi rękoma tańczy i skacze, aż jej masa nie wypluwa takiej zgrzanej całej, w tej żonobijce białej, ze złotym łańcuchem typowego dresiarza na szyi. Od Maszy i Paszy podbiera butelkę wody oddychając pełnią płuc jakby po raz pierwszy od dawna znów mogła normalnie powietrze wciągać i choć mięśnie karku, pleców wciąż drgają pod skórą nieskoordynowanym rytmem tików to zanurza się w półmrok, klucząc pomiędzy ludźmi, w te przepełnione muzyką i pomrukiem obecnych w nich ludzi korytarze. Światła zdawały się być rozmieszczone w jakiś wybitnie szalony sposób, albo w ogóle nie, tylko oczy jej się pojebały już i tak pije tę wodę patrząc jak ze studzienek wysoko pod sufitem spływają na ludzi kaskady białego złota. Czy to brokat czy już jej rzęsy skrzą się jak śnieg?
Vit Halíček
Vit Halíček
Kanały Tumblr_nb09k1hiV11qzbjx5o1_500
Bratysława, Czechosłowacja
28 lat
czysta
za Raskolnikami
saper / pirotechnik
https://petersburg.forum.st/t932-vit-halicek#2967https://petersburg.forum.st/t935-halicek-vithttps://petersburg.forum.st/t933-dla-mnie-bombahttps://petersburg.forum.st/t934-cypisek

Nie 10 Gru 2017, 22:39
Nie za kolorowo wam tutaj? Techno zasrane dudni w głośnikach, poziom głośności drażni Vita i wcale nie czuje tych małych wybuchów, tylko przester, który mu się w uszach echem odbija i tylko ma ochotę szczotkę najlepiej z metalowych drucików włożysz sobie do uszu i przeczyścić, niech to wypłynie, niech to gówno wypłynie. Nie tak powinno brzmieć Głośno.
Nie dotyka niczego, najlepiej, żeby też nikt jego, chociaż czuje to jakby wszyscy mieli na sobie te sztywne, srebrne gąbki do szorowania garów, chuje kurwa jego jebana mać, przecież on nie po to tutaj przyszedł, żeby się o niego ocierano. Im niżej po schodach tym wyżej na jego ciało światło żółte pada. Nie, nie żółte. Teraz fioletowe. Nie.
- Co to jest za kolor? – Łapie za materiał koszulki i spogląda na Vanię, a koszulka czarna. I do cholery, oczywiście, że mu nie o to chodzi, tylko te refleksy ulotne, które przecinają im drogę i Vici czuje, że niżej to już nie mogą zejść, bo ten fiolet nie pozwala.
- Vania, nie możemy iść dalej. Będziemy się bawić tutaj. – Zarządzone, chociaż z góry wraz ze świstkami zaproszeń napływają ludzie i pomiędzy nimi tak przechodzą, jakby byli z Gorchevskim bramą, nie, nie bramą, posągami na moście, dwie chimery, czy dwa sfinksy, dwóch chłopców, którzy dzisiaj nie dorosną i pewnie się zastanawiają jak z anwarowej łaźni im się udało w ogóle tutaj dotrzeć, skoro się tam impreza zaczęła. I Vici źle się czuje, ale on tutaj dla Marzenki przecież. Nie widzieli się od tego spotkania okropnego w dniu wybuchu muzeum i od tego czasu cisza, w końcu kazał jej wypierdalać.
- Pomiędzy kolorami prymarnymi, a ich pochodnymi jest geometryczna zależność. – Prawda, nie zmyślał. Każdy o tym wie w zasadzie, tylko nie każdy by to tak ładnie nazwał, a skąd w Vicim taki naukowiec poeta, tego nie wiadomo.
- Problem jest taki, że jak się kołem toczy, to tam jedna jest tylko wąska szparka mianowicie koloru indygo i my Vańka musimy w to trafić, inaczej nas złamie w pryzmacie. Na dwa. – Niebezpieczne. Czy wy jesteście w stanie podołać temu i znaleźć ten punkt w reflektorów się przemieszczaniu, aby zejść schodek niżej, na którym będzie już bezpiecznie?
Czego się boisz, Vici? Powiedz prawdę, bo nie o spektrum światła przecież chodzi. Coś dręczy tą twoją głowę rozczochraną okrutnie, do tego stopnia, że nawet wtopić się w techno nie potrafisz na luzaku, tylko zły trip ci w kark dyszy jak pedofil. Szkoda Vańki, żeby się tak z takim strudzonym Vicim męczył.
Chulpan Musina
Chulpan Musina
Kanały Tumblr_inline_o6zyzfcRwx1s45cj2_100
Kazań, Rosja
26 lat
czysta
neutralny
złotniczka
https://petersburg.forum.st/t1281-chulpan-musina#5237https://petersburg.forum.st/t1283-chulpan-musinahttps://petersburg.forum.st/t1284-i-wszyscy-bedziecie-plakachttps://petersburg.forum.st/t1354-turmalin#6149

Nie 10 Gru 2017, 23:51
Nocne wędrówki po dziwnych miejscach skutkowały pocztówkami. Już na placu Pasternaka nadziała się na ludzi z podrasowanymi chemicznie nastrojami. Przygarnęli ją jak zagubioną młodszą siostrę-sierotę. Przede wszystkim Ilya przygarnia, smutny dres, barman z zawodu, zawodnik quidditch, obecnie tracący czas na jakąś okręgową ligę. Z Chulpan gadał o mitologii i magicznym surrealizmie. Wódka w bramie, klisza, straszny klasyk, butelka krąży, zanim przekroczą próg. Schody, a tym bardziej drabinka jest wyzwaniem. Pierwsza fala alkoholu krąży, wszyscy tacy miękcy, elastyczni, jak się spierodolą, to nawet siniaka nie będzie. A nawet się dzieje jeden leci przez pół wysokości stopni i co? Boli go pięta, ale to zabawne. Naprawdę, odyseja się zapowiada. Muzykę już czuć, ale nagle towarzystwo się rozpierzcha pod ściany, do tych śliskich typów, mikrotransakcje z płatnościami żywymi. Chulpan stoi, chwilę, zanim się rozezna w toksycznych światłach. Idzie dalej, znajdzie innych sobie, nie znajdzie nikogo, na to samo wyjdzie. Chwilę później ktoś ją łapie za łokieć, nawet nie dotarła do głównego kłębowiska. Nachyla się nad nią Ilya, który jej tabletką wymachuje przed twarzą. Na nic to jej, cokolwiek to jest, poza tym, że ma wiśnie wybite na sobie. Jest słabo przekonująca, bo on przełamuje tabsa i wkłada jej w usta, pierwsza komunia. Potem to już Chulpan nie popisała się refleksem, Ilya ją całuje. Następny, co się dobrze bawić nie będzie. NIeważne, ona się obraca, przesuwa się i opiera o ścianę. Nie znosi, jak ciśnienie spada, wszystko się rozrzedza, że nawet zebrać myśli nie może, jakby stanęła obok siebie. Szczęście nie jest dla niej. Jeszcze syntetyczny nastrój się nie załączył.
Idzie dalej, znowu schody, jakieś filary, nie tylko dwóch typów, ludzie się muszą ścieśnić, aby przejść dalej. Miętoli w zdrętwiałych ustach przekleństwo. W końcu wychodzi na przestrzeń skrzyżowań tuneli.
Weles
Weles

Pon 11 Gru 2017, 18:22
Moonshine
Z każdym kwadransem, który mija gdzieś bokiem bo już dominująca większość obecnych nie wie jak działa czas i w którą stronę płynie. Koło muzyka o owadziej masce pojawił się drugi w pełnej zbroi samuraja, cóż to za klimat imprezy? Łączonymi siłami zaczęli grać kawałki, których rytm żadnego otępionego używkami umysłu nie mógł pozostawić bez reakcji. Żywy organizm ludzi zareagował jak ciało podczas defibrylacji, każdy dźwięk, wibracje rozchodziły się po kościach, po czaszkach, po niekończących się tunelach wypełnionych szmerem i rozprężeniem. Gdzie idziesz Mariena? Czy to dalej od serca imprezy czy na powrót bliżej? Ciemna plątanina korytarzy wygląda wszędzie tak samo, a wszechobecne echo muzyki nie pozwala sprecyzować kierunku. Czy tu gdzieś są toalety? Czy to już ten zakamarek w którym szaleńcom przyszło umierać?
Co chwila ktoś chwyta cię za łokieć Goranka. Nie przyszłaś do pracy, a jednak i tak czegoś chcą, co chwilę, z oczami świecącymi, daj coś, mam pieniądze, nie mam pieniędzy, coś doniosę, zaraz, za chwilę. Cokolwiek. Jeden z klientów jest aż nad wyraz uparty, nie chce wcale Twego łokcia puścić, brwi mu się marszczą a przez ciało przechodzą dreszcze. Nigdy nic od Ciebie nie kupował, al wiesz jak jest. Ktoś powiedział komuś, a komuś powiedział jemu, że Ty, że najlepsze eliksiry. Jak z tej sytuacji wybrnąć, kiedy w głowie już powoli widzisz inny świat.
Spektrum kolorów zdaje się nie mieć granic, rozbłyski jak rozplatająca się tęcza, paski zmieniają się w okręgi, wślizgują łapczywie na nogi i ściany. Czyhają na was, na Ciebie Vit. Nie umkniesz. Jak motyle, jak robaki, wszędobylskie, ręce kochanek, sięgają i kuszą, spragnione Twojej obecności. Słyszysz czyjś śmiech, całkiem znajomy choć nie możesz sobie teraz połączyć tego dźwięku z niczym, ale gardło z którego się wydobył jest po drugiej stronie tego migoczącego piekła. Jesteś na swojej własnej misji teraz. Gdzie Twój mundur, rycerzu?
Z bocznego korytarza wypada mężczyzna. A może chłopiec? Może dziadek? Ma włosy białe tak bardzo, że niemal lśnią neonowo w zapalającym się pod sufitem ultrafiolecie. Podchodzi znienacka do Ciebie i za nic ma Twoją chęć odosobnienia. Chulpan, popatrz tylko jakie ma źrenice wielkie, jak studnie.
- Czy nie wydaje Ci się czasem, że jesteśmy częścią historii, którą ktoś opowiada? - pyta chwytając Cię za ramiona - Tak bardzo bym chciał, by ktokolwiek to robi uczynił mnie chociaż odrobinę bardziej bogatym... - śmieje się aż głowę odchyla. Na nagi tors ma zarzuconą starą, rozpiętą, wojskową marynarkę, choć nie wygląda na żołnierza. Od białej skóry odcinają się poplamione ręce, w tym braku światła jakby pomalowane na czarno, ale trochę lepkie. Jak krew. Rzuca Ci spojrzenie przebiegłe kątem oka i rusza gdzieś w swoim kierunku, w głąb kanałów.
Luka Stransky
Luka Stransky
Kanały Ey5vSYg
Moskwa, Rosja
26 lat
brudna
za Raskolnikami
mechanik
https://petersburg.forum.st/t990-luka-stransky#3240https://petersburg.forum.st/t995-luka-stransky#3260https://petersburg.forum.st/t996-luka#3262

Pon 11 Gru 2017, 20:32
Jak dotarł do ciebie świstek z informacją o imprezie – nie masz pojęcia. Ale dotarł, a ty dotarłeś, dotarł też biały proszek do krwiobiegu. Kto ci dał, ile i za ile to na później sprawy. Na razie stoi obok ciebie jakiś typ z opuszczonymi spodniami i kurwa mocz oddaje ciepły wprost na mur. No też ma tupet. Złaź wreszcie w końcu, nie chcesz spędzić imprezy koło szczającego ćpuna.
Drzwi bez klamki pociągnąłeś z bara i już, od razu ślepy jesteś od tych świateł, a szum jest tylko tłem do łomotu zapierdalającego ci w klatce serca. Dostaniesz zawału, albo już dostałeś. Czujesz? Widzisz? Coraz bliżej do głośnika, aż ci się rzygać chce od rezonujących przez pusty żołądek uderzeń basu. Ale nie będziesz rzygał, rzygają cioty. Jakaś panna zahaczyła cię za kaptur, potem kto inny, jeszcze dwóch, kurwa, ścisk do jakiego nie przywykłeś. No nic, zdejmujesz bluzę, spisujesz na straty, pokaż trochę ciała mała, pokaż rękawy światu i przynajmniej nikt już cię nie zaczepia, a jak jednak by chciał – to twarzą w twarz.
Trochę niesie cię muzyka a trochę tłum, może jednak zawału nie będzie.
Ludzie ci śmierdzą, jak tak tkwisz między nimi. Nie poznajesz twarzy, źrenice ci się rozszerzyły, oczy bolą od światła, wszystkie kontury rozmyte. Ale zapachy zostały, potu, wódki, moczu też. Nawet benzyna jakby ci gdzieś mignęła w tym zabójczym koktajlu.
Wszystko pójdzie z dymem.
Czy nie?
Na języku czujesz rdzę. Pękła ci warga, pamiętasz? Zauważyłeś w ogóle, czy ktoś ci przyjebał czy sam sobie przygryzłeś przy tych skokach oszalałych? No nic, bawimy się dalej, zaraz będzie drop, nie spać, nie krwawić, kurwa. Życie tu jest, łap.
Tłum wyniósł cię z powrotem pod schody, może to i dobry pomysł skorzystać z okazji i wyjść na chwilę, odetchnąć od tego potu innymi smrodami, bo jesteś Luka w kanałach, różami ci nie zajedzie. Ale już stając na pierwszym tak się z kimś zderzyłeś, że aż ci zęby zadzwoniły.
- Patrz, kurwa, jak łazisz – i już nie będzie chwili relaksu, już gościa za szmaty i co teraz.
Teraz, jak w Bridget Jones, do greckiej restauracji wbiega gość w czerwonym sweterku i z radością obwieszcza, że będą się bić! No albo nie, wszystko od ciebie zależy, Luka.
Chulpan Musina
Chulpan Musina
Kanały Tumblr_inline_o6zyzfcRwx1s45cj2_100
Kazań, Rosja
26 lat
czysta
neutralny
złotniczka
https://petersburg.forum.st/t1281-chulpan-musina#5237https://petersburg.forum.st/t1283-chulpan-musinahttps://petersburg.forum.st/t1284-i-wszyscy-bedziecie-plakachttps://petersburg.forum.st/t1354-turmalin#6149

Wto 12 Gru 2017, 01:05
Zatrzymuje się na środku, jak słup, jak tamtych dwóch idiotów. Gorzej, bo na środku, nawet nie ma ściany, żeby się oprzeć. Stoi i próbuje wiedzieć, jak ma dalej iść. W błyskach, laserach przestrzeń się załamuje w niemożliwy sposób, jak ma iść. Niezdecydowanie szkodzi. I znowu, znowu ktoś ją łapie, musi im się jawić na jakąś maskotkę. A ona potrzebuje czasu, żeby oswoić się z tym, że jest na wierzchu, nic jej nie dusi, nie przygniata. I w ogóle odurzenie ją chwyta, używki czarodziejów jej słabo wchodziły, żadnej poprawy, nic, a ćpanie na smutno to dramat, dlatego chciała im to zafundować?
Rytm włazi pod skórę, obija się o kości, na pewno go czuje na żebrach. Podnosi głowę, za szybko, chyba na moment traci orientację w położeniu swojego ciała.
Czy jej się wydaje? Dużo jej się wydaje, ale co opowiada, po co, komu. Jakie to musiało być w chuj nudne. Kto w ogóle by tego słuchał. Może o trzeciej na dranie, wtedy gdy na wszystko jest za późno albo strasznie za wcześnie.
- Po co? - Więcej nie wydusza, bo ma zawrót głowy od ciśnienia, alkoholu i kłębowiska, na które zezuje.
- Sam to zrób - no już powiedz, to się spełni. Albo znajdź i obij typa, żeby to zrobił. Może już to zrobił, bo te łapy ma brudne, lepkie. Biedny albinotyczny mutant nie-żołnierz. Nie jest w stanie mu się dobrze przyjrzeć, bo rozszerzające źrenice nie ułatwiają patrzeć tak blisko.
Robi krok za nim. Na trzeźwo, nawet na półtrzeźwo pomysł jest zły, ale mózg jest zatopiony w noradrenalinie, alkoholu i nie swojej radości, to mu pomoże. Zmienić opowieść. Ogląda się jeszcze czy nikt więcej nie chce losu odmienić. Na schodach znowu zator, żadnych innych chętnych.
Karlo Mrkšić
Karlo Mrkšić
Kanały Tumblr_oajf5qD5Ja1vaqoiqo1_400
Split, Chorwacja
20 lat
nieznana
za Raskolnikami
złodziej
https://petersburg.forum.st/t805-karlo-mrksic#2150https://petersburg.forum.st/t807-karlo-mrksic#2175https://petersburg.forum.st/t808-ten-drugi-mrksic#2176https://petersburg.forum.st/t809-szwendak#2197

Wto 12 Gru 2017, 14:03
Trochę się wahał nim zdecydował się przyjść. W końcu świat oczekiwał zbawienia, rewolucji, nie chciał dawać Brunowi powodów do zmartwień, co pomyśli sobie Izolda, jutro musi iść do pracy, za wcześnie, żeby go z niej wylali...
Chuj z tym wszystkim. Raz może się zapomnieć.
Nie chciał już myśleć o tych wszystkich otaczających go problemach i sprawach nie układających się po jego myśli. Za długo się z tym bujał, nie mógł odzyskać spokoju ducha i ogólnie miał już dość w takim stopniu, że nic tylko usiąść i zapłakać. Albo naćpać się i zapomnieć o bożym świecie.
Trochę się kręcił po okolicy zanim wreszcie znalazł wejście, ale gdy wreszcie je wypatrzył i wrzucił zaproszenie (trochę szkoda, mając takie rzeczy najłatwiej było sobie przypomnieć najlepsze zdarzenia z wszelakich wydarzeń - w końcu proste skojarzenie pozwala na wygrzebanie z pamięci każdego wspomnienia, inaczej jest ciężko) poczuł, że to będzie dobra noc. Zszedł ostrożnie na dół, tak żeby się nie wywalić, bo jeszcze kostkę złamie lub skręci i będzie po zabawie. A on dziś tego całego techno zwyczajnie potrzebował, niczym nomen omen narkoman na głodzie.
Więc idzie, wita się z Pashą i Mashą, sztacha się, no bo w końcu przyszedł tu też po to, a muzyka dudni mu w uszach. Rozgląda się za znajomą twarzą, ale w tym tłumie ciężko o znaną duszyczkę. Dobrze, że dzisiaj każdy jest taką przyjazną wersją, w końcu bez tej pewności nie ma imprezy, jeszcze ktoś nada i wszystkich zaaresztują nawet na pokaz pod byle pretekstem. A on był młody, miał tyle planów, więzienie zabierze mu zbyt dużo czasu. Choć aż dziw, że przy swoim trybie życia jeszcze do niego nie trafił.
Dziwnie mu jakoś. Ma podejrzenie, że to przez to, iż dawno na takie imprezy nie chadzał, więc odzwyczaił się od tych kolorowych świateł i głośnej muzyki, więc się nie przejmuje swoim samopoczuciem. Na pewno mu się polepszy.
Na pewno.
Weles
Weles

Sro 13 Gru 2017, 06:41
Ludzi się robi więcej, a może mniej, może się ich schodzi stado, a może rozlewają się po prostu po korytarzach jak woda. Nie ma przed tym ucieczki, zdaje się, że ktoś coś tu ulatniał, nawet najtrzeźwiejszy umysł nie umknie przed gnącymi się lekko pod naciskiem palców ścianami, nie przeoczy tych fikuśnych kształtów na ziemi, węży i złotoskrzydłych żuków, za którymi już dwóch czy trzech czołga się w głąb tuneli. Może jeszcze ogarniasz na tyle, żeby zauważyć jakie to komiczne, a może już tak wpadasz w te wibracje, że i Ciebie nachodzi ochota złapać skarabeusza mknącego do szczeliny w ścianie.
Niby każdy swoją ścieżką tej nocy, a i tak ostatecznie wszyscy spotkacie się w centrum, tam gdzie serce ze splecionych ludzi bije szaleńczym rytmem.
Pomysł jest jak najbardziej zły, dobrze, że zdajesz sobie z tego sprawę Chulpan, całe szczęście, że za nim nie poszłaś.
Czekaj.
Przecież poszłaś.
- Jak ptaszki kiwi wyłazimy z gniazda zaraz po wykluciu. Obojętni rodzinie, obojętni społeczeństwu, skazani na samodzielność niezależnie od tego czy potrafimy przetrwać czy nie. - kroczy przez korytarz rozkładając ręce i ciągnie swoją tyradę- Zbieramy się w małe stada, pod ziemią, jak ślepe, pokraczne robaki. Mamy tylko siebie, mamy tylko siebie... - ciągnie go gdzieś zaraz w lewo, potem znowu w lewo. Muzyka dalej dudni po ścianach, ale czy jesteście daleko czy blisko węzła głównych arterii? Kto by liczył zakręty, kto by sprawdzał w którą stronę kroczy, skoro to wszystko nie jest na prawdę. W korytarzu ludzi jakby mniej, w zasadzie wcale poza Tobą i tym żołnierzem nie-żołnierzem, który teraz ma na głowie już czapkę rogatkę z okutym daszkiem. Odwraca się powoli, a oczy ma rude, czerwone, różowe w kolorze landrynek, zaraz niebieskie, coraz większe, patrzy na Ciebie, kącik ust się unosi. To jednak przyłączasz się do wycieczki? Jeszcze możesz uciekać, ale czy chcesz? On to ważne rzeczy przyszedł robić, jest Medyceuszem poszukującym zdradzieckich Pazzich, turbosłowianinem na Kupały szukającym złotego kwiatu paproci, dziś był hyclem na psy i Jezusem Nazarejczykiem dającym przebaczenie. I śmiał się, śmiał się głośno, aż włosy białe falowały mu po plecach jak węże.
Się tylko odwracasz Karlo, a jakaś rusałka, piękna pani o rzęsach długich i czarnych jak smoła prosto w twarz dmucha Ci jakimś pyłem migoczącym jak opiłki srebra. Chciałeś czy nie chciałeś dziś doprowadzić się do stanu upodlenia, to już sprawa drugorzędna bo choć piękna pani zaraz się ulatnia przybić piątkę z Pashą i Mashą - przynajmniej wiesz kogo jutro obwiniać za ból głowy - to pozostawia po sobie szum w uszach, takie też wrażenie, że z nosa Ci krew leci, chociaż wcale nie leci. I ciepło w czaszce, pod czołem jakby, w zatokach. Czegoż się nawdychał, powiedz. Jak się czujesz?
Goranka Yaneva
Goranka Yaneva
Kanały UiRqdHI
Petersburg, Rosja
25 lat
czysta
neutralny
narkomanka na odwyku z dyplomem z alchemii
https://petersburg.forum.st/t966-goranka-yaneva#3133https://petersburg.forum.st/t997-goranka-anfimovna-yaneva#3270https://petersburg.forum.st/t994-come-as-you-are#3250https://petersburg.forum.st/t999-cornell#3273

Sro 13 Gru 2017, 20:51
Światła ślizgały się niespokojnie po spoconych ciałach, cienie wpełzały na ściany, bit wybuchał w klatce piersiowej. Z mojego ciała przez skórę wyparowywały resztki logicznego myślenia, opatulając mnie gęstym, słodkim dymem, zalewając miłym uczuciem oderwania od rzeczywistości. O nic nie musiałam się martwić, nic się nie działo, była tylko muzyka i ten tłum jaśniejący jaskrawością, jakbym podkręciła nasycenie w telewizorze: wszystko wyglądało pięknie, mieniło się jak szkiełko, a ja nie tyle brałam w tym udział, co tym byłam, tłumem. Nogi wydawały mi się takie strasznie lekkie i czułam, że mogłabym wirować w tych barwach tysiące godzin, rozkładać ręce, żeby objąć cały pokój, ramionami wślizgnąć się do wszystkich tuneli i wypełniać je rwanym, ginącym w jasnym, zwalistym cielsku muzyki śmiechem. Dźwięki smakowały jak śnieg, który spadał z sufitu na rozgrzane ramiona i prowokacyjnie wyciągnięty język: czy to już święta?
Kiedyś ci opowiem, mamuś. O tym, jak to świetnie się bawić w brokacie, cieple i pryzmacie rozszczepiającym rzeczywistość na miliony barw, których można dotknąć, polizać i pocałować. Jeszcze zdążę.
Ale dzisiaj giętkimi ramionami ocierałam rdzę spod nosa, przymykałam oczy i dawałam się nieść. Naturalnie, miękko, przez wilgotne koszulki i diamentowe cekiny. I tylko te szarpnięcia czasem nie pasowały. Wytrącały mnie z rytmu. Chwilowe przebudzenia: Xenia, jesteś jeszcze?
Wróćcie za jutro, wczoraj, miesiąc, nic nie mam, ja tu nie na handel. Bawić się – diler chyba jeszcze może się czasem rozerwać, wolne sobie zrobić od tej roboty niewdzięcznej i szarpiącej nerwy jak struny?
Rozkleiłam powoli powieki i łypnęłam krytycznie okiem na ćpuna. Na pierwszy rzut oka widać: febra, łydki pewnie poorane do krwi, jakbym się przyjrzała żyłom, to stwierdziłabym prosto, że nie do użytku.
Przecież to znałam. Więcej empatii, Gorka.
Chuja, nie empatii.
Kurwa, mówię, że nic nie mam. — Ściągnięte brwi, powoli rosnąca agresja w głosie. Gotowało się we mnie powolutku, wrząca złość wypływała nieśpiesznie przez pęknięcia w cienkim murze sztucznej radości i zaczynała parzyć mnie w palce. — Głuchy jesteś?! Od kogoś innego sobie skombinuj, ja pierdolę…
Szarpnęłam się z determinacją godną lepszej sprawy tą ręką, co tak wydawała się rozpływać i może na powrót zrobiłoby mi się błogo, ale teraz będę potrzebowała kolejnej chwili, by wrócić do dobrego, szczęśliwego stanu. Zdenerwował mnie. Wszyscy mnie zdenerwowali.
Nie, żeby to było coś nowego.
Vanya Gorchevski
Vanya Gorchevski
Kanały BNjDT9A
Sofia, Bułgaria
27 lat
czysta
za Raskolnikami
twórca magicznych przedmiotów i kłątwołamacz
https://petersburg.forum.st/t618-vanya-gorchevski#1088https://petersburg.forum.st/t619-vanya-gorchevski#1092https://petersburg.forum.st/t622-vanya-gorchevski#1097https://petersburg.forum.st/t620-mahmud#1095

Sro 13 Gru 2017, 23:26
Co ty tutaj robisz, Vanya?
Szwendasz się po dziwnych miejscach w towarzystwie Vita, choć lepiej by było, żebyś w takim stanie został u siebie. Nie planowałeś przyjść, ale dziwnym trafem także dostałeś zaproszenie, więc – po niedługich namowach Halíčka, który brutalnie przerwał ci pracę i przyszedł do ciebie bez żadnej zapowiedzi z alkoholem w ręku – wspólnie postanowiliście tu przyjść, uprzednio się upijając w twojej łaźni. Nie masz pojęcia, gdzie dokładnie jesteś, mimo że zdawało ci się, iż okolice Dziedzińca Pasternaka znasz doskonale. Idziecie wraz z Halíčkiem przed siebie, przy czym dokładnie wsłuchujesz się w to, co do ciebie mówi i w muzykę, którą wypełnione w całości były kanały pod całym Petersburgiem. Choć absolutnie nie było to coś, co na co dzień puszczałeś sobie podczas pracy, to coraz bardziej zaczynało ci się podobać. W końcu zamierzałeś się dobrze bawić. Kiwasz automatycznie głową, słysząc jego ostateczne rozporządzenie, że zostajecie właśnie w tym miejscu, po czym ze zdziwieniem odwracasz głowę w jego stronę. W kolorze indygo? Marszczysz brwi. Nie do końca masz pojęcia, o jaki kolor mu chodzi, jakby po prostu nie mógł użyć nazwy jakieś jednej z podstawowej palety barw.
- Dobra, szefie. Na dwa – zgadzasz się bezproblemowo na wszystko, co Vit ci powiedział, z bardzo poważnym wyrazem twarzy przygotowując się do skoku na stopień niżej. Zamykasz oczy na moment, ledwo tu wszedłeś, a już cię bolą przez mnogość kolorowych świateł, które odbijają się na waszych ciałach. – Tylko weź skończ z tym Vanyą – upominasz go prędko, bo trochę ci to nie pasuje, ale przecież nie zamierzasz się złościć czy wdawać w kłótnie z tak banalnego powodu, mimo że wiele razy mu tłumaczyłeś, by zwracał się do ciebie inaczej. Na wszelki wypadek. W końcu większość osób, z którymi się zadajesz, zna cię jako Anwara. Nim jednak zdążyłeś mu cokolwiek powiedzieć, jakiś nieznajomy mężczyzna, co szybko wywnioskowałeś po dziwnie znajomym głosie, niespodziewanie złapał cię za szmaty. Co to, kurwa, miało być? Jeszcze tego ci tylko brakowało, byś wdał się w przypadkową bójkę z jakimś pijanym typkiem. – Spierdalaj – rzucasz z niezadowoleniem i złością w głosie, próbując się wyswobodzić z jego mocnego uścisku. Zaraz mu przecież przywalisz, jak cię nie puści. Szarpiesz się przez moment, a przynajmniej próbujesz, ale nic ci to nie pomaga. Ty to masz pecha.


Ostatnio zmieniony przez Vanya Gorchevski dnia Czw 14 Gru 2017, 00:44, w całości zmieniany 1 raz
Chulpan Musina
Chulpan Musina
Kanały Tumblr_inline_o6zyzfcRwx1s45cj2_100
Kazań, Rosja
26 lat
czysta
neutralny
złotniczka
https://petersburg.forum.st/t1281-chulpan-musina#5237https://petersburg.forum.st/t1283-chulpan-musinahttps://petersburg.forum.st/t1284-i-wszyscy-bedziecie-plakachttps://petersburg.forum.st/t1354-turmalin#6149

Sro 13 Gru 2017, 23:57
Nie zauważyła, kiedy poszła dalej, czas uciekł, ale tutaj już nawet skarabeuszy nie było. Zatrzymuje się, nie widząc celu tej wędrówki, chce dotknąć, oprzeć się o ścianę kanału. Ta jednak, gdy tylko Chulpan wyciąga rękę i próbuje jej dosięgnąć, kamień się zapada się, zagina, mięknie, więc szybko dłoń wycofuje, za siebie chowa.
Stara się podążać za tym, co mówi do niej, do siebie. Jakie kiwi, czemu te niewydarzone nieloty z drugiego końca świata. Dalej milczy, całkowicie nieprzekonana, że może ufać własnym ustom, chyba nie potrafi podporządkować swojej woli języka i krtani. Kręci jej się w głowie od tych zmian kolorów oczu, to nie powinno być możliwe. Jak to robi.
Podnosi rękę i próbuje dotknąć otok rogatywki. Wzrok ją myli, nie może trafić w metalową klamrę bawełnianej czy skórzanej taśmy.
- Skąd to masz? - Chyba nawet pyta się na głos. Na pewno chce się dowiedzieć, teraz, zaraz, bo to jej się takie ważne wydaje. Czeka, oczekuje, co jej powie. A on zaczyna się śmiać. Ludzie przy niej się nie śmieją, nie tak paskudnie, obrzydliwie swobodnie. Tego jest pewna, pamięta to dobrze. Nie jest człowiekiem, jest o tym święcie przekonana. Dziewczyna się cofa, nie wie, co takiego ważnego jest dla tego nie-człowieka. Ogląda się za siebie, stamtąd dudnienie słychać, wróci sobie do tych chrząszczy i węży, bez osieroconych kiwi.
- Czym ty jesteś? - Mówi już wyraźnie, na pewno, bo czuje, jak jej w gardle wibrują słowa. Stoi tak na środku przejścia, bo boi się dotknąć ścian, które tylko czekają, żeby wciągnąć jej rękę, nie robi już kolejnych kroków w tył, bo zaczyna w niej narastać znajomy gniew, który nie pozwala jej oddać pola białowłosemu dziwakowi. (Jakbyś ty była normalna.)
Weles
Weles

Czw 14 Gru 2017, 09:57
Wszystko tu pachnie jak niebiańska ambrozja, czy to rusałczy nektar czy Masha i Pasha przycisnęli jakiegoś szalonego alchemika, żeby zmiksował coś wyjątkowo kosmicznego na tę noc? Powietrze pachnie jak kolorowy obraz i nikt nie umie wytłumaczyć jakim cudem informacje odbierane przez zmysł węchu są interpretowane przez część mózgu odpowiedzialną za zmysł zupełnie inny. Pomieszanie z poplątaniem, jak to mawiała Twoja babcia, chociaż na takie imprezy jak ta to raczej nie chodziła, więc czy jej komentarze pasowały do tego wymiaru? Do tej rzeczywistości?
Oj, Goranka, chłop jest naładowany jak rewolwer, a Ty go jeszcze prowokujesz. Taka stara, a taka nierozważna. Gdzie te Twoje wszystkie instynkty przetrwania, gdzie ten rozum przebiegły. Aż tak się zaćpałaś, żeby zapomnieć jacy są klienci kiedy czegoś chcą? No tak, to nie jest Twój klient żaden stały, może on Cie nie zna i nie wie, że się z Tobą nie zadziera. A może wie, i nic sobie z tego nie robi? Na Twoje szarpnięcie chłop reaguje warknięciem, podnosi rękę i daje Ci w twarz, a lepa ma niezgorszego.
- Jesteś bezużyteczna - dorzuca na koniec, wisienka na torcie- Szmata.
Jesteś dilerką, noś swoje brzemię, oni zawsze i oni zawsze chcą, wiecznie niezadowoleni klienci z najniższej warstwy społecznej. Przyjść na takie bajlando bez towaru będąc tą najbardziej rozchwytywaną dilerką, która sama warzy eliksiry " żeby tylko było bardziej uzależniające, żeby tylko u niej można było się tak naćpać", co Ci wpadło do głowy Goranka, że Ty możesz mieć wolne?
Gdzieś dalej, albo bliżej, w którymś z kanałowych tuneli chyba bliżej powierzchni bo światło zdaje się wpadać przez studzienki w suficie, rzucając okrągłe plamy na ziemię. Tylko, że noc była ciemna jak już tu weszłaś razem z innymi, to co to za światło? Jak spojrzysz w górę to nie ma żadnych studzienek, jak spojrzysz w dół, to jednak są plamy światła. Srebrnowłosy chłopco-mężczyzno-dziadek zdejmuje z głowy czapkę i nasadza Ci na głowę, masz Chulpan, ponoś sobie, skąd to ma, no znalazł na czyjejś głowie. Kiedyś, dawno temu. Ni chuj nie da rady skupić się na jego twarzy, a in bardziej próbujesz tym szybciej zmienia się kolor jego oczu, co to za jazda?
Zza zakrętu wychodzi jakieś dziewczę, ma czarne włosy i krótką bluzkę odsłaniającą pępek, tyle tylko widzisz bo te ściany czyhają na Ciebie, trzeba być czujnym! Potyka się w pijacki sposób i wpada w ramiona Twojego towarzysza, który chwyta ją z łatwością. Srebrny błysk noża miga Ci w tych światłach znikąd, kiedy patrząc Ci prosto w oczy mówi.
- Wróżką, nie wyglądam? - i znów się śmieje. Ostrze zanurza się pod dziewczęcym obojczykiem jak w masło i sunie w dół, po czym białowłosy rozwiera dwie poły jej ciała niczym płaszcz, a z brzucha wyfruwa jej w Twoją stronę stado błękitnych motyli i słyszysz brzęk wypadających na twardą, zimną ziemię diamentów.
Gdzieś tam w centrum pomiędzy tańczącą masą rozlega się krzyk, ktoś się rozpycha, ktoś się przewraca. "Wszystko pod kontrolą!" krzyczy ktoś inny, ale lwa większość ludzi to już w ogóle w innej rzeczywistości się bawi. Czy ktoś zauważy co tam się, w samym serca sercu, jądrze ciemności dzieje?
Vit Halíček
Vit Halíček
Kanały Tumblr_nb09k1hiV11qzbjx5o1_500
Bratysława, Czechosłowacja
28 lat
czysta
za Raskolnikami
saper / pirotechnik
https://petersburg.forum.st/t932-vit-halicek#2967https://petersburg.forum.st/t935-halicek-vithttps://petersburg.forum.st/t933-dla-mnie-bombahttps://petersburg.forum.st/t934-cypisek

Sob 16 Gru 2017, 16:02
Kurwa lata tutaj tego pełno, szlag by to trafił, nie wie Vici, czy to kolory, czy inni uczestnicy, czy się już każdy ze wszystkim (i z każdym) nie zlał w jedno i Vinci teraz w tej brei ohydnej brodzi, ruszyć się nie może, gęste to i śmierdzi jak benzyna, jak guma balonowa, jak szczyny, dym i seks. Jeśli Masha i Pasha naprawdę skombinowali jakiegoś alchemicznego zjeba to wcale w odczuciu Vitusia się specjalista nie popisał. Wszystkie ich imprezy tak cuchną.
Głos Vańki wyrywa go z zamyślenia, z obserwowania tych włosów białych, które się gdzieś oddalają razem z inną niepozorną zupełnie głową, której twarzy nie widział, a szkoda, bo może by mu te chulpanowe piegi zaświtały gdzieś w czeluściach pamięci, a na pewno nogi jej, buty i dłonie, furia na twarzy pod niespokojną taflą wody. Nie, nie wody. Co to było Vici? Teraz byś nie pamiętał, teraz nie jesteś pewien ile lat już na tym schodku stoisz.
- Co? A tak, oczywiście, przepraszam cię Anwarnia. – Trochę hybryda, no ale ładnie, może być. Na pewno lepiej niż tak na prawo i lewo tym prawdziwym imieniem wymachiwać i przyjacielowi kłopotów narobić. Jeszcze byłby skłonny się obrazić i przestać ci piątki przybijać. A teraz o, ktoś inny mu przybił, ale w zasadzie wcale nie piątkę, chociaż się tak przymierza do solidnej lepy i obserwujesz to wszystko ze zmrużonymi oczami, opierając się w końcu łokciem o barierkę i wyciągając z kieszeni paczkę papierosków. Nie ma się przecież absolutnie czym przejmować, przecież widzisz, że to twoja ulubiona łysa kula do kręgli.
- Serwusik, Lusia.
Kumpla ci biją, a ty sobie fajkę ćmisz, Vinci zlituj się, przecież ten obrazek inaczej zupełnie wygląda, nie tak idyllicznie, jak w twojej głowie, gdzie kolory się zalęgły w tych lokach złotych. Popatrz jaka niesprawiedliwość, tobie to te włosy w pracy przeszkadzają, a twoja matka to się stara swoje do takiego stanu doprowadzić dzięki dużym wałkom, a to i tak nie zawsze działa.
Na sam dół schodów zszedłeś no Vinci geniuszu, jak ty to zrobiłeś w ogóle? Chyba tym okrzykiem prowadzony, wszystko w porządku no bo panie kochany, skoro tam jest wszystko w porządku, to znaczy, że trzeba tam iść. Bo tam właśnie jest w porządku.
Mariena Liska
Mariena Liska
Kanały XqJ2Cmh
Vranov nad Topľou, Czechosłowacja
29 lat
brudna
za Raskolnikami
strażnik miejski
https://petersburg.forum.st/t1342-mariena-liska#5965https://petersburg.forum.st/t1364-marzena-lisek#6242https://petersburg.forum.st/t1366-girl-with-iron-fists#6245https://petersburg.forum.st/t1365-orzel#6244

Sob 16 Gru 2017, 17:10
Przebija się więc na powrót przez ten tłum, ktoś leży, on przez kogoś przestępuje, Mojżesz pierdolony morze czerwone przekracza. Co to pierwszy raz zgasł ktoś na przyćpanej imprezie? Pod ścianę trzeba go gdzie odholować niech odsapnie, byle rychło, chłopcy, bo się kurwa potknąć można o to truchło a zębów na loterii nie rozdają. Czemu tak mu się spieszy? Abo widzi już z daleka te loki blond, jak promyk słońca, loki blond, na tej głowie co z sześć może osiem nawet metrów nad ziemią sterczy. Jego długonoga bogini, o palcach pianistki, szmata, której i tysiąc razy da się z domu wyrzucić, a i tak wróci. Lekko zgarbiony, żonobijkę poprawia na tym cycku niewielkim, aż biceps napina się, migocze w kolorowych światłach tym arcydziełem sztuki tatuażu, serce w płomieniach. Tyle lat temu tej swojej Kremóweczce taki hołd złożył, choć teraz czasem to chuj z ramieniem, chętnie by sprzedał jak mu ten blond lok ciśnienie poderwie.
Wyciąga ze spodni, dresik wygodny do hopsania, papierosy, też zapala, opierając się o ścianę nieopodal i przygląda się chciwie. Widzi przecież, panienka się bawi z kolegami, znajomi się już do gardeł sobie rzucają, a on no mógłby się przyłączyć, nigdy długo do mordobicia nie trzeba było go namawiać, ale jakieś takie iskry skaczą między nimi, że wzrok i tak mu się zatrzymuje tylko na tej rusałce z piekła rodem. Bombowa laseczka.
Palcami włosy przeczesuje z krzywym uśmiechem, cmoka choć ona pewnie nie usłyszy, taki tu łomot więc dla poprawienia efektu oczko puszcza podbródkiem zarzucając, kiedy smuga światła pada na jego twarz.
- Co taka dziewczyna jak Ty, robi w takim smutnym jak pizda miejscu. - zagaja, bajerant jeden, odrywając się od ściany i wetknąwszy papieroska w usta wsadza ręce w kieszenie przyglądając się jej uważnie od pęcin wąskich jak sarny, które niby skryte pod materiałem spodni, ale przecież i tak znał je na pamięć, każde ścięgienko, każdą kosteczkę, po te usta pełne skrzywione teraz chuj wie czemu.
Bo przecież nie na niego, na niego to się ona krzywić nigdy nie powinna, skwaszona Papryczka peklowana.
"Co taka piękna, niebieskooka dama robi tutaj sama w czasie wakacji. Chyba potrzebuje męskiego towarzystwa, czy nie mam racji?" Usta oblizuje, zabawimy się królewno Ty i ja, ale na dystans sie trzyma, jeszcze krąży jak szczur po, no właśnie, kanałach. Co on będzie tak pochopnie, widzi przecież, że ma niunia wzrok rozbiegany jakiś, z tym skwaszeniem zadowolenie przeplata się w uścisku, no tak, koledzy ciekawi, rzuca na nich okiem, jakby miał obstawiać to ten z łbem jak kolano wygląda na zwycięzcę, a w obstawianiu zakładów na podziemnych walkach stawał się powoli mistrzem. Może powinien jakieś okienko bukmacherskie..? Mógłby wtedy Mirabelce coś miłego sprawić, jakąś wiertarko-wkrętarke, przezabawne urządzenia.
Zatrzymuje ten obchód przeciągły, gdzieś ni to z boku ni za nią się zatrzymując, peta z mordy wyjmując bo już bandyckość zalatywała (i dym do oka, ała).
Chulpan Musina
Chulpan Musina
Kanały Tumblr_inline_o6zyzfcRwx1s45cj2_100
Kazań, Rosja
26 lat
czysta
neutralny
złotniczka
https://petersburg.forum.st/t1281-chulpan-musina#5237https://petersburg.forum.st/t1283-chulpan-musinahttps://petersburg.forum.st/t1284-i-wszyscy-bedziecie-plakachttps://petersburg.forum.st/t1354-turmalin#6149

Pon 18 Gru 2017, 00:16
Czy tutaj też tak nęcąco pachnie? Jest tak daleko, że nie dochodzi ten zapach do niej. Czy tyle bodźców prosi się o uwagę, że ten mózg zalany chemią profilaktycznie wszystko ustawia w długą kolejkę. A większość i tak zapali nerwy, aby polecieć w nieuwagę i włączyć się w tło. Chulpan nawet nie potrafi powiedzieć czy powietrze jest suche czy wilgotne, wreszcie w kanałach właśnie takie powinno być. Mało co jest takie, jakie ma obowiązek być. Patrzy na światło na posadzce i przestaje obserwować swojego towarzysza. Tu światło, tam ciemno, chce wiedzieć jak, bardzo chce, a po co? To normalne, tutaj jest to w porządku.
Poprawia czapkę na głowie i patrzy na dziewczynę, a skąd ona? Czy nie z drugiej strony jest impreza, a obojetnie. Nóż znikąd, z innego wymiaru albo z rękawa marynarki.
- Nie znałam żadnej. - No proste przecież, skoro nie zna to nie mogła się poznać. - Wyglądasz.
Obserwuje bez ruchu, jak białowłosy rozpłatał dziewczynę. Dziwnie łatwo mu z nią poszło, ludzi można tak łatwo uszkodzić. Chyba, że wróżek tak łatwo dał sobie radę. Skrzywiła się łoskot kamieni uderzających o ziemię. Robi nawet krok w bok tak, żeby uniknąć diamentów i również ścian, musi o nich pamiętać. Chulpan wyciąga rękę i jeden motyl przysiada na niej. Ten niebieski jest odblaskowy, światło załamuje się na krawędziach skrzydłach i rozbłyskuje się na fioletowo-różowo, jak przed chwilą oczy jej towarzysza. Potem czuje oparzenie na dłoni, więc nerwowym ruchem strzepuje motyla z siebie i obraca się bokiem, gdy wpada na nią błękitny rój. Chulpan zakrywa twarz ramionami, te motyle są z brzucha, pokryte sokiem trawiennym, są żrące. Chwilę jeszcz czuje na odsłoniętych przedramionach małe ślady po skrzydłach, które ledwie musnęły jej skórę. Sprawdza jeszcze czy jakiś motyl nie przysiadł na niej.
- Trzeba to wszystko posprzątać. - Bo zostawił ślady, ciało zostawił. Już się nie pyta czemu to zrobił, ponoć są rodziną, a w rodzinach takie rzeczy się zdarzają.
Luka Stransky
Luka Stransky
Kanały Ey5vSYg
Moskwa, Rosja
26 lat
brudna
za Raskolnikami
mechanik
https://petersburg.forum.st/t990-luka-stransky#3240https://petersburg.forum.st/t995-luka-stransky#3260https://petersburg.forum.st/t996-luka#3262

Pon 18 Gru 2017, 18:39
Słyszałeś. Spierdalaj. Polecenie proste i jasne jak żadne przed nim i nie możecie mieć pewności, że łatwo będzie po nim znaleźć równie uniwersalnego następcę. Skoro zrozumiałeś, to co, Luka, spierdalasz?
Ano nie.
- A chuj ci w dupę.
I zanim można się było zorientować, kto komu i za co, wyjebałeś z dyńki chłystkowi. Skoro już stabilnie trzymasz, samo przez się się rozumie, że właśnie tak należy sprawę załatwić, jak ci się ktoś pod nogami pałęta. Odrobinę cię zamroczyło od uderzenia, ale to tylko skutek uboczny; gdybyś dalej go jak głupi nie trzymał to by się jegomość wyłożył na glebę i pod butami gawiedzi zginął niechybnie. Poza tym, łeb masz zakuty, że się w sam raz do przemocy nadaje. Vit potwierdzi, czego ma nie potwierdzić, skoro stoi tuż obok. Ale to dopiero zauważyłeś, jak jego kolega już od ciebie w mordę na cześć dostał. Nie mów mi tylko, że razem z tymi wszystkimi pannami, co saperowi sen z powiek spędzają, tyś też zazdrosny o niego, bo nie wiem, jak sobie poradzę z taką rewelacją.
- No cześć. – Już ci jakoś lepiej patrzeć na świat, a przynajmniej Halíčka poznajesz. I tego tam, co zaliczył przez przypadek bliskie spotkanie trzeciego stopnia z twoim pancernym czołem też w sumie i strasznie cię to wszystko nagle śmieszy, ale co się będziesz. Trochę cię muzyka niesie, a trochę jeszcze raz byś jebnął. Może niepotrzebnie, ale do tej jednej rzeczy masz talent, jak się już nie da w wyżej opisanych okolicznościach popisać innymi twoimi zdolnościami.
No wszystko wszystkim, ale pijany nie jesteś. Może tylko trochę, ale tylko trochę to ty masz w ustawieniach fabrycznych i na taką masę, jaką sobą prezentujesz, nie ma to w sumie wpływu.  Z paszczy nie kopie ci gorzelnia, ani przed oczyma ci się nie mnożą jednak znajome pyski typa, który zaszedł ci drogę. Czyli wychodzi na to, że i tak chciałeś mu jebnąć, tylko ten Vit trochę sprawy komplikuje, bo jak ty, Lusia, chcesz z nim być kolega to raczej nie wypada bić bezpodstawnie jego towarzyszy nocnych rozrywek.
- Ech, kurwa. – No i co tu robić. Może jednak byś spierdalał teraz.
Goranka Yaneva
Goranka Yaneva
Kanały UiRqdHI
Petersburg, Rosja
25 lat
czysta
neutralny
narkomanka na odwyku z dyplomem z alchemii
https://petersburg.forum.st/t966-goranka-yaneva#3133https://petersburg.forum.st/t997-goranka-anfimovna-yaneva#3270https://petersburg.forum.st/t994-come-as-you-are#3250https://petersburg.forum.st/t999-cornell#3273

Wto 19 Gru 2017, 17:48
Mogłoby mnie w końcu zmęczyć użeranie się z klientami, ich przewiercające mnie spojrzenia, niecierpliwe palce, brudne, brzęczące ruble, agresywny ton, drżące wargi, szybko purpurowiejące siniaki. Mogłyby mnie w końcu zmęczyć imprezy takie jak ta, kiedy żyjemy szybko, bez zastanowienia, w wykańczającym fizycznie i psychicznie biegu po polu minowym niepewnych zachowań, absurdu, surrealistycznych, narkotycznych wizji, ogłuszających na wszystkie metaliczne kliknięcia.
Mogłyby.
Ale przecież nie umiałabym sobie wyobrazić innego życia. Bez takich gości jak ten, ze skrzywionymi wargami, pełnych zdenerwowania i zupełnie innego głodu.
Szmata. Twoja stara chyba.
Co ty mogłaś bez swoich goryli, kruszynko? Wściekać się tylko i obiecywać sobie, że kiedyś mu fiolkę na ryju rozbijesz, aż mu Smoczek wyżre gałki oczne. Żałosne, naprawdę.
W bezwarunkowym odruchu chwyciłam się za policzek, który piekł tylko przez chwilę – zaraz potem zaczął się topić, spływać jak lody w upalny dzień, ciekł słodko pomiędzy moimi palcami, rozlatującymi się niby marmolada.
Zjadłabym teraz. Taką, jak babcia Yaneva zawsze trzymała dla mnie w spiżarni, żebym miała z czym kanapki sobie zrobić. A może to w ogóle nie była babcia?
Przestrzeń rozwirowała się i rozbrzęczała krzykami, wszystko pod kontrolą. Twarze wykrzywiły się brzydko: poszatkowała je ekstaza, ledwo docierające do zakołtunionych umysłów przerażenie, tnące powietrze jak mięso światła. Miałam wrażenie, że jednym uderzeniem ćpun wbił mnie na obraz Picassa: czerwień, zieleń, niebieszcz, żółć, mordy nie w tę stronę, co trzeba, oczy wielkie jak galaktyki czernią niezmierzone, ramiona niby skrzydła silne i dziwne, wierzgające w rytm hipnotyzującego, epileptycznego szaleństwa.
Wpełzłam przeciekającymi dłońmi na niepozorną sylwetkę Karla, oplotłam ją niecierpliwie, połaskotałam urywanym oddechem płatek ucha. I spojrzałam wprost w źrenice, przeżuta, zrelaksowana, zeszmacona, roztapiająca się.
Młody, co przyćpałeś?
Vit Halíček
Vit Halíček
Kanały Tumblr_nb09k1hiV11qzbjx5o1_500
Bratysława, Czechosłowacja
28 lat
czysta
za Raskolnikami
saper / pirotechnik
https://petersburg.forum.st/t932-vit-halicek#2967https://petersburg.forum.st/t935-halicek-vithttps://petersburg.forum.st/t933-dla-mnie-bombahttps://petersburg.forum.st/t934-cypisek

Sro 20 Gru 2017, 15:16
Nie zaszedł za daleko, tyle, co te dwa schody w dół, ale przesunął się przynajmniej i teraz z Anwarnią i Lusią w trójkę taką ładną kolumnę tworzą, fajne chłopaki, duma narodu, co jeden to piękniejszy i bystrzejszy i w ogóle to, drogie panie, proszę się ustawić w kolejce. Jak się Vinci zajmie wszystkimi panienkami, to dla Vańki i Lusi nic nie zostanie, to chyba dobrze, nie? Będą się mogli nawzajem pocieszyć i wszystko gra.
I przez chwilę nawet stoi Vit i macha jak marszand w mmo, bo widzi przed sobą ten tłum ludzi, ale dlaczego oni nie w kolejce, tego nie rozumiał zupełnie. I to przez nich te kolory takie rozbiegane, wszystko tu jest chaosem, nie podoba mu się zupełnie.
I nie widzi tej jednej, do której macha. Gdzie ona. Przecież zaplanował, że tutaj będzie, to powinna być, wszystko to sobie matematycznie wyliczył, zrobił rachunek prawdopodobieństwa i wyszło, że Marzenka = Marzenka.
Już się ma obrazić i iść dalej, rękę spuszcza, kiedy mu nagle drogę zagradza i napatrzyć się nie może, taka jest parszywa z tym petem w ryju, zupełnie nie przecież jak te dziewczątka, które sobie wybierał ilekroć jej w pobliżu nie było i sam się ostatni raz zaciąga swoim papierosem, co go dopiero chwilę temu zapalił, ale to nieistotne, bo rzuca go na ziemię, to tylko fajka, co to jest w porównaniu do tego, że stoi przed nim Mirabelka.
I obejmuje ją tak nagle stęskniony, jakby się miała zaraz mu rozsypać w tych ramionach i całuje i spokoju jej nie daje, bo tyle jej nie było, a on przecież się zorientował, że mu jej brak. Ktoś mu rękę wplata we włosy ale chyba to nie ona, albo tych rąk więcej jest, może jej trzecia wyrosła, to dobrze, przyda się.
Tak drobna jest przecież chuda pod tymi ubraniami, kości odstają, od ust się jej nie odrywając nachyla się jeszcze, żeby ją złapać za pupę, za plecki, solidnie, co to by mógł swojego Falafelka podnieść. Bo chciał odpowiedzieć na to pytanie, że przecież szuka jej, ale to już jak znalazł, to na chuj drążyć temat.
Trzymaj się, Marzi, nogami rękami, językiem się trzymaj, co by cię Vivi nie upuścił przypadkiem na kogoś, na jakieś ciało na pół przeciętne, na diamenty i krwawe motyle.
- Koala jesteś. – Tyle w końcu mówi, jak się odkleja od jej twarzy, żeby przed siebie spojrzeć i faktycznie nie wpaść na nikogo.
Mariena Liska
Mariena Liska
Kanały XqJ2Cmh
Vranov nad Topľou, Czechosłowacja
29 lat
brudna
za Raskolnikami
strażnik miejski
https://petersburg.forum.st/t1342-mariena-liska#5965https://petersburg.forum.st/t1364-marzena-lisek#6242https://petersburg.forum.st/t1366-girl-with-iron-fists#6245https://petersburg.forum.st/t1365-orzel#6244

Czw 21 Gru 2017, 10:56
Geniusz. Geniusz w formie najczystszej i najbardziej dziewiczej. Nie to, żeby Marzena kiedykolwiek w bystrość jego umysłu wątpiła, choć wcale się głośno nie zamierzała swoją opinią z nikim bez wyraźnego powodu dzielić. Margaritek był w jej oczach bardzo dokładnym, bardzo przebiegłym i analitycznym chujkiem, może to przez zawód, jaki wykonywał ta bystrość umysły taka mu się zrobiła ostra jak szpila, a może miał to w genach - kto wie.
W każdym razie - mądry z niego chłop, albo po prostu miał w życiu więcej szczęścia niż ustawa przewiduje bo jakby tak spojrzeć z perspektywy na jego tryb życia, na to żonglowanie wszystkim z zamkniętymi oczami, to że mu jeszcze nic w twarz nie wybuchło, żadna bomba, żadna kobieta, żaden wypadek nie zdarzył się na linii codziennej egzystencji to ja nie wiem. Także na dwoje babka wróżyła - albo geniusz, albo farcik.
Upuszcza pecika na ziemie w jakąś kałużę, która lśni seledynowo, mimo że kolory obecnie w półmroku pojawiające się to takie raczej karmazyny i róże, po czym zerka, co tam się odpierdala między jego kolegami. Atmosfera taka gorąca, że chytra baba z Vranova myśli już może jakieś zakłady obstawiać, będzie za co motel spłacić, bo już się wypstrykała z kasy na tę cholerną sokowirówkę, co ją pewnie Halíček znajdzie w swojej kuchni jak tam zajrzy. Wczoraj wieczorem mu ją wstawiła między lodówką a tym, co powstało z telewizora (chuju…) i zostało trochę za dużo miesiąca do końca wypłaty. N oale to rozproszenie to tak tylko zgrywa się, bo wcale się nie skupia jak się chłopcy piorą, co to, piorących się chłopców nie widziała, na co dzień widzi jak ćwiczenia kadetom prowadzi chociaż tegoroczny narybek w straży miejskiej to takie pojebane skurwysyny, że się napierdalają jakby rzeczywiście walka o przetrwanie jakaś, a nie trening fizyczny. Nie skupia się, bo już ma dodać coś jeszcze mądrego, jakiegoś zaczepnie-prowokacyjnego: takimi zwrotami komunikować się jej było w sumie w życiu najłatwiej, ale ją Krakenik łapie mackami i już. Poszło. Przepadła.
Nigdy nie dziwiła się, że panny sznurem za nim, w mundurze czy bez. Taki miał w sobie magnetyzm, deklasował tym wrażeniem potrzeby miłości, na którą żadna normalna kobieta nie mogła być zdolna zareagować obojętnością. Trzeba jednak czasu i wyobraźni, żeby połączyć kropki, bo ten magnetyzm, ten wabik, to światełko żabnicy i trzeba ostrożnie, bo za nim, w ciemności czai się Liszka, a to kurwa, której nic nie powstrzyma.
I jak ta koala rzeczywiście, małpa może bardziej, siedzi mu na biodrach, a wcale nie ma jej jakoś wybitnie dużo, żeby temu drabowi to jakoś mogło specjalnie przeszkadzać. Jeszcze by chciała dodać, że przeprasza za to, że mu tak przypierdoliła, no niefart, dawno jej nie było i nie tak się witać należy, wiedziała przecież, ale trudno się wysłowić, kiedy usta zajęte były ważniejszymi sprawami. Wplata palce w te jasne włosy i chwyta je w garści jakby rzeczywiście sztorm jakiś i Vici mógł upuścić na krwawe motyle, jakie motyle? Vit-rzenka, monobrew, co bóg złączył człowiek niech nie rozdziela - bój się boga, Vinci.


Ostatnio zmieniony przez Mariena Liska dnia Sro 27 Gru 2017, 02:04, w całości zmieniany 1 raz
Weles
Weles

Pią 22 Gru 2017, 10:42
Symphonix

Tu wszystko jest w porządku, wszędzie pachnie, jednym ten zapach jest piękniejszym niż wszystko, innym wżera się w mózg niczym ulatniający z rury gaz. Białowłosy odkłada dziewczę na ziemię, ostatnie motyle podrywają się i w sumie rozpływają gdzieś w powietrzu, zanurza w niej ręce i wyciąga spomiędzy tych kokonów i diamentów wielki złoty samorodek w kształcie serca, piękny i lśniący jakby bił wewnętrznym światłem. Macha ręką na tę rozpłatane ciało, co się przejmujesz, Chulpan, kogo to obchodzi, kiedy tu takie skarby się kryją, ty przecież rzuciłaś mu w plecy, by zrobił to sam. Więc zrobił. Podchodzi bliżej i śmieje się, łapie cię za rękę i kładzie na niej tę złotą bryłę. Jest zimna i twarda jak na kawał metalu przystało, choć gdzieś jakiś cień trzeźwości mówi, że to ludzkie serce wyciągnięte z brzucha.
- Miała złote serce – powiedział po krótkiej chwili namysłu. – I smutne oczy pliszki. Zawsze chciała odlecieć do ciepłych krajów, ale przykuta do ziemi ojców zimowała całe życie ze złożonymi skrzydłami… – I ciągnie cię w stronę którąś, którą? Nie wiadomo. Znów zakręca, w lewo, w prawo, muzyka jakby głośniejsza, tylko popłoch jakiś, jakaś panika, da się to wyczuć przecież, nieważne jak człowiek byłby pijany, odbija się to od skóry jak małe elektryczne wybuchy.  A ten drab, co przed chwilą tak się z tobą awanturował, Goranka, to właśnie teraz leży tam gdzieś, na środku, widzisz pomiędzy ludźmi rozstępującymi się na boki niczym Morze Czerwone przed Mojżeszem. Wykręcony w tył jak przecinek, z białkami oczy na wierzchu, piana u pyska i żyły wywalone na szyi i czole. Ani drgnie. Wtem Pasha wylatuje z tłumu i krzyczy: „Wszystko w porządku! Nic się nie stało!”, kucając przy wykręcie, a Masha wypada z drugiego końca i biegnie teraz szukać kogoś, kto był odpowiedzialny w tej bandzie ćpunów.
- Marzena! Marzena! – Już słychać z tyłu, łapie cię za koszule i ciągnie, ale ten Vici, twój krakenik, monobrew, wcale chyba nie zauważa i puścić nie chce. – Marzena, kurwa, trup! – mówi Masha, po czym łapie za pasek dresu i ciągnie tę Marzenę bardzo gwałtownie. Kogo przecież o rozsądek najlepiej posądzać, jak nie tej mordy zakazanej z kompasem moralnym, strażniczki miejskiej, strażnika galaktyki, Liski.
Karlo Mrkšić
Karlo Mrkšić
Kanały Tumblr_oajf5qD5Ja1vaqoiqo1_400
Split, Chorwacja
20 lat
nieznana
za Raskolnikami
złodziej
https://petersburg.forum.st/t805-karlo-mrksic#2150https://petersburg.forum.st/t807-karlo-mrksic#2175https://petersburg.forum.st/t808-ten-drugi-mrksic#2176https://petersburg.forum.st/t809-szwendak#2197

Pią 22 Gru 2017, 20:05
No świetnie. Nawet się porządnie rozkręcić nie zdążył, a już mu czymś w twarz chuchają, ledwo się obejrzy za siebie, bo poczuł jak ktoś mu w ramię puka. A może nie poczuł? Może tylko mu się zdało, a może to był jakiś impuls, żeby rozejrzeć się wokół?
To w sumie stało się dla niego nieważne, kiedy spojrzał w piękne oczy rusałki.
Izolda ma piękniejsze… - zdążył pomyśleć nim kobieta sprawiła, że chcąc nie chcąc wciągnął nosem te niby opiłki żelaza. I chyba mu nieźle zaszkodziły.
O kurwa…
Patrzył lekko zamroczony za bogunką, która zaraz poleciała przybić piątki z organizatorami. On przywitanie miał już za sobą, przynajmniej tyle, może umierać w spokoju. W końcu ten szum w uszach zagłuszający muzykę, te głośne na chyba całe kanały techno zdawał się nie na miejscu. Karlo zrobił parę kroków do tyłu próbując się o coś oprzeć, choćby ścianę, ale zamiast tego powpadał na ludzi, więc wreszcie przystanął mając wrażenie, że mu słabo. Chorwat dotknął palcami swojego nosa i już nie wiedział, czy to tylko czerwone światła mu zakrywają czy też żadnej smugi na palcach seryjnie nie ma, bo dałby głowę, że czerwona ciecz mu na palcach została.
Przyłożył palce w okolicy zatok przymykając oczy i licząc, że mu to coś da. Albo coś wyczuje opuszkami, w końcu skoro zdarzały się sytuacje, że postrzelony pijany nie wiedział, że ma kulę w głowie, więc może on miał podobny problem?
Poczuł na sobie znienacka czyjeś nieprzypadkowe ręce - w końcu tu każdy ocierał się o każdego, ale nie w taki sposób niczym miś koala. Bo to one są chyba takie tulaśne? A przynajmniej na takie wyglądają.
Rozwarł powieki czując oddech na swoich uchu i już wiedział z kim miał do czynienia. Czuł, że nawet dobrze się składało. Nie czując się jakoś szczególnie nie powstrzymał się przed westchnięciem we włosy Goranki przed odpowiedzią na pytanie.
- Nie wiem. Jakaś laska chuchnęła mi opiłkami czy czymś w tym stylu... Kurwa, umrę jak nie usiądę.
Oby na tym się skończyło, że usiądzie. A potem wstanie. Gorzej, jak poczuje przymus, by się położyć, bo chyba wtedy to sczeźnie w tych kanałach. Jeszcze ten naćpany tłum go zadepcze, a Bruno go w takim miejscu raczej nie znajdzie. Jeszcze biedaczek zacznie się łudzić, że Karlo żyje, a to przecież byłaby bujda.
Sponsored content


Skocz do: