Cerkiew św. Eliasza
Idź do strony : 1, 2, 3  Next
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pią 03 Lut 2017, 17:28
Cerkiew św. Eliasza

Niegdyś cerkiew św. Eliasza była nie tyle najładniejszym, co centralnym punktem na mapie tej dzielnicy – dziś została w nieprzemyślany sposób otoczona szarymi blokowiskami, co znacząco umniejszyło jej wadze. Zbudowano ją w połowie XIX wieku na maksymalnie uproszczonym planie, nakryto czterospadowym dachem i zwieńczono pięcioma kopułami na wysokich, bogato dekorowanych bębnach. Ściany świątyni z kolei barwnie ozdobiono klasycznymi freskami, gdy wnętrze obiektu sakralnego pozbawiono większych dekoracji. Mogłoby się wydawać, że to tylko kolejna cerkiew, jakich przecież wiele w Petersburgu, jednak dziesięć lat temu niespodziewanie została zdesakralizowana i nie pełni już swoich funkcji liturgicznych. Nieoficjalnie stała się więc miejscem idealnym dla nielegalnych utargów, choć wciąż wielu mieszkańców nie wie o tym, co dzieje się w samym środku świątyni.

Viara Loseva
Viara Loseva
Cerkiew św. Eliasza Tumblr_inline_o4d1viWJEi1s1fojl_500
Petersburg, Rosja
24 lata
czysta
neutralny
stażystka w szpitalu Hotynka
https://petersburg.forum.st/t568-viara-losevahttps://petersburg.forum.st/t581-zapiski-tesknicy#985https://petersburg.forum.st/t583-viara-loseva#987https://petersburg.forum.st/t656-chernyy#1224

Nie 26 Mar 2017, 20:42

17.04.1999

Viara dostała od swojej koordynatorki zadanie, które zapewne na wiele osób zareagowałby szczęściem na jej miejscu. No ale jak tu się nie cieszyć, gdy ktoś powierza Ci ważne zadanie i pokłada zaufanie w Twojej osobie? Dziewczyna nie była jednak w stanie czuć czegokolwiek pozytywnego związanego z tym, co przyjdzie jej robić, pomimo szczerych chęci. Och, owszem, brała to na poważnie i to nie tak, że była niezadowolona z tego i się nie chciało tego robić, bo było wręcz odwrotnie, no ale natury nie była w stanie oszukać. I genów przekazanych przez matkę. Ech.
Jak codziennie czuła przytłaczającą ją smutek i pustkę. Tęskno spoglądała przez okno, popijając gorącą herbatę i patrząc, jak słońce wyłania się za horyzontu. Zawsze stawała wcześnie rano, nie zależnie od tego czy musiała iść do pracy, czy też nie. Sen, w jej przypadku, zwykle był związany z dręczącymi ją koszmarami. Do herbaty zjadła kanapki na pieczywie własnego wyrobu z szynką i bezsmakowym pomidorem, którego ratowała tylko i wyłącznie sól oraz pieprz. Skromnie, bo skromnie, no ale pożywnie. Podobno.
Nim wyruszyła na misję,  posprzątała w swojej chatce, ogarnęła niewielki ogródek, trzeba było przekopać ziemię i przyszykować ją do siewu. Z pobliskiego strumienia nabrała wody, by mieć w czym się wykąpać, jak wróci do domu po wykonaniu zadania… Miejmy nadzieję, że obędzie się bez większych problemów. W skrócie: zwykłe, prozaiczne obowiązki, które wykonywała każdego dnia.
Ubrana była w skromną, białą sukienkę bawełnianą z czerwonym haftem przy dekolcie i na dole sukni, a na to miała zarzucony ciepły, wełniany płaszcz, a na nóżkach kozaczki, takie w sam raz na wiosnę i psotną naturę kwietnia. Nie ma w nich gorąco, ale nie przypominają gnojownika, gdy spadnie deszcz. Włosy miała spięte w warkocz – może nieco niedbały ze względu na to, że sama sobie go plotła, ale jakoś specjalnie się tym nie przejmowała. Szła przecież na misję, a nie na wybieg, prawda? Choć podobno naturalne panie były teraz „w modzie”. Nie zapomnijmy oczywiście o płóciennej torbie, w której miała spakowane najpotrzebniejsze rzeczy.  
Na miejscu stawiła się nieco wcześniej, jednak to nic. Zawsze lepiej poczekać, niż być spóźnioną, prawda? Rozglądała się jednocześnie za funkcjonariuszką, której miała towarzyszyć.
Gość

Pon 27 Mar 2017, 23:29
Lisy wprawił Lilję w pogodny nastrój. Miło było wiedzieć, że wykonuje się misję istotną dla samej góry, a nie tylko rutynową sprawę związaną z drobnym przemytem, albo coś w tym stylu. Dlatego od razu zasiadła do książek, by uzupełnić wiedzę o stworzeniach, które mogą się na nią czaić. Miło było znów poczytać książkę. Miała na to niewiele czasu. Zazwyczaj była skazana na masę papierkowej roboty, która i tak męczyła jej oczy. Wolała nie sprawiać się książkami. Tym razem jednak sytuacja była inna. Woluminy wciągnęłyją tak mocno, że zapomniała o upływie czasu...
Spóźniona trzy minuty, zmaterializowała się przed budynkiem cerkwii. Nie zwlekając dłużej pchnęła wrota, które otworzyły się z głośnym skrzypnięciem.
I wtedy poczuła, że coś jest nie tak. Jej pogodny nastrój nagle zamienił się w melancholię, jak za dotknięciem różdżki. Jasne oczy rozejrzały się po sali trafiły na rudowłosą sylwetkę w pobliżu. Wnioski były jasne. Tęsknica. Innego wyjaśnienia Lilja nie znalazła.
Pani detektyw podeszła do dziewczyny, siląc się na uśmiech. Musiała przezwyciężyć nastrój, ale wyszło w miarę przyzwoicie.
- Dobry wieczór, jestem detektyw Verinen. Dla ciebie, po prostu Lilja. - Przedstawiła się możliwie jak najmilszym głosem. Zdawała sobie sprawę, że życie tej dziewczyny musi być piekłem. Pewnie unikano jej jak ognia, a ona mogła nosić w sobie jedynie smutek. Z drugiej strony, Rosa czuła do jej rasy lekką niechęć. W końcu to przez jedną z nich zginął jej ojciec. Nikt nie wybiera jednak, kim się rodzi.
Viara Loseva
Viara Loseva
Cerkiew św. Eliasza Tumblr_inline_o4d1viWJEi1s1fojl_500
Petersburg, Rosja
24 lata
czysta
neutralny
stażystka w szpitalu Hotynka
https://petersburg.forum.st/t568-viara-losevahttps://petersburg.forum.st/t581-zapiski-tesknicy#985https://petersburg.forum.st/t583-viara-loseva#987https://petersburg.forum.st/t656-chernyy#1224

Wto 28 Mar 2017, 23:12
Viara ze spokojem czekała na panią detektyw, z którą się miała tutaj spotkać, jednocześnie rozglądając się uważnie po otoczeniu. Nie znała szczegółów misji, ale skoro funkcjonariuszka Białej Gwardii potrzebowała wsparcia medyka, to musiało być poważne, dlatego wolała być czujna. Jak to mówiło stare, dobre przysłowie – przezorny zawsze ubezpieczony, tak więc i Viara zamierzała się pilnować.
Nie było dnia, w którym nie czułaby smutku i melancholii, do których w teorii powinna się była przyzwyczaić, a w praktyce wyglądało to tak, że nie potrafiła. Każda, nawet najmniejsza rzecz, wydawała się być poza jej zasięgiem. Wstanie z łóżka traktowała jako wielki wyczyn. Każdy dzień spędzony w szpitalu i robienie tego, co potrafiła najlepiej – pomagać. Kierowała się zapewne pewnego rodzaju misją… Jeżeli być szczerą, to leczenie innych było jedyną rzeczą, która wciąż trzymała Viarę na tym świecie. Tylko na jak długo? Prędzej czy później i tak podzieli los swojej matki. Tęsknice żyją i umierają samotnie – ona nie była tutaj żadnym wyjątkiem.
W końcu pojawiła się ona. Viara domyśliła się, że to musiała być kobieta z Białej Gwardii. Jak tylko się zbliżyła, musiała poczuć przytłaczający ją smutek, ale to nie było nic w porównaniu do tego, co czuła w środku na co dzień Loseva. Jak tylko ta się przedstawiała, zaświeciła się jej czerwona lampka. Te nazwisko. Te samo, które wspomniała w pożegnalnym liście matka. Dziewczyna jednak pozostała niewzruszona i jedynie przytaknęła głową.
Viara, stażystka w szpitalu Hotynka – przedstawiła się. Nie zwykła podawać od razu swojego nazwiska. Tak jakoś. W tym wypadku to nawet i lepiej. – Moja przełożona powiedziała mi, że na miejscu dostanę bardziej szczegółowe informacje na temat misji. – I byłoby naprawdę super, jakby Lilja by jej takowe zdradziła. Wiele by to jej ułatwiło.
Gość

Pią 31 Mar 2017, 20:58
Gdyby tylko Lilka użyła leglimencji, wiedziałaby jak różni się od Viary. Pani detektyw uwielbiała swoją pracę, chodzenie do niej było dla niej ogromną przyjemnością. Podstawowe czynności wykonywała praktycznie bez myślenia o tym. Po prostu, wykonywała. Gdyby myślała o wiele więcej o swoim życiu, pewnie byłoby jej ciężej. Teraz odsuwała się od swojej przeszłości. Póki to robiła, było dobrze. Póki to robiła...
Tęsknica mogła myśleć, że ukryła wszystkie myśli, ale Lilja miała praktykę. Widziała jej zaskoczenie. I... w sumie niewiele z tym zrobiła. Wielu Rosjan było zaskoczonych jej nazwiskiem, o obcym brzmieniu. Niektórzy po prostu nie lubili Finów z zasady. A ona pracowała na to, by swój wizerunek poprawić.
- Bardzo miło mi ciebie poznać, Viaro. - Uśmiech i lekki dygniecie wyszły jej praktycznie automatycznie. Więcej informacji? Nie miała ich zbyt wiele. Ostatecznie jednak teraz to Viara była partnerką, więc należało podzielić się z nią tym co miała.
- W tej okolicy pałętają się ostatnimi czasy upiory. Naszym zadaniem jest wybadanie źródła problemu. Ponoć ma się tu stawić diakon, ale niestety nikogo nie widzę. - Rosa rozejrzała się błękitnymi oczyma po okolicy. Krwawa chciałaby wiedzieć więcej, ale nie było jej to dane.
Weles
Weles

Nie 02 Kwi 2017, 22:40
- Nie upiory, a strzygi! – uściśla momentalnie diakon, który niespodziewanie pojawia się w środku cerkwi. Nieco zdyszany i zmoknięty – jak na złość, zaczął padać deszcz. Gdy tylko udało mu się nieco uspokoić, przywitał się należycie z kobietami, uważnie rozglądając się po całej świątyni. – Ach, nie przedstawiłem się. Jestem diakonem. Makariy Dolohov. Detektyw Verinen, jak mniemam? – Kto by pomyślał, że ktoś pochodzący z dynastii magicznej może zostać diakonem. Ale to było jedno z marzeń Dolohova, które udało mu się spełnić, mimo że nie wszyscy z najbliższej rodziny byli z tego faktu szczególnie zadowoleni. Chciał nie tylko pomagać ludziom, ale przede wszystkim nieść dobre słowo i wiernie służyć Bogu. Wiara w ostatnich latach była zagrożona, zwłaszcza w świecie magicznym, dlatego tak ważne było krzewienie prawosławia i pokazywania go z właściwej strony. Cerkiew św. Eliasza stała się jednak jedną z tych świątyń, które zostały niedawno zdesakralizowane przez władze z bliżej nieznanych powodów, co w świetle ostatnich wydarzeń mogłoby się wydawać bardzo dziwne i podejrzane.
- Rozumiem, że przysłała was Biała Gwardia – zaczyna powoli, właściwie zwracając uwagę tylko na detektyw Verinen. Być może dlatego, że nie wiedział o drugiej osoby, a przecież Makariy Dolohov prosił o dyskrecję, gdyż nie chciał, by po całym mieście rozeszły się wieści o niebezpiecznych strzygach, które nocami próbowały się wydostać z pobliskich kanałów, częściowo mieszczących się właśnie pod cerkwią. Musiał się więc dokładnie upewnić, czy na pewno ma do czynienia z właściwymi ludźmi. Nie chciał w końcu, by informacje trafiły do niepożądanych osób. – Kim jest ta młoda dama? – zadaje ostatecznie pytanie poważnym głosem, zanim przejdzie do szczegółów. Wtem rozległ się nieprzyjemny hałas.
Co to?
Viara Loseva
Viara Loseva
Cerkiew św. Eliasza Tumblr_inline_o4d1viWJEi1s1fojl_500
Petersburg, Rosja
24 lata
czysta
neutralny
stażystka w szpitalu Hotynka
https://petersburg.forum.st/t568-viara-losevahttps://petersburg.forum.st/t581-zapiski-tesknicy#985https://petersburg.forum.st/t583-viara-loseva#987https://petersburg.forum.st/t656-chernyy#1224

Sro 05 Kwi 2017, 21:54
Viara uważnie wysłuchała tego, co pani detektyw miała do powiedzenia. Przytaknęła głową na znak, że rozumiała to, co ta miała jej do powiedzenia. Tak naprawdę to jedyne, co im pozostało, to czekać na przybycie tego diakona. Nim to się jednak stało, Loseva zastanawiała się, czy Lilja była w jakikolwiek sposób powiązana z jej ojcem, czy to tylko niefortunna zbieżność nazwisk – bo mogło przecież zdarzyć się i tak. Nie miała jednak odwagi zapytać wprost. A nawet jeżeli na takową by się zebrała, to na pewno nie teraz, bo miały ważniejsze sprawy na głowie niż wyjaśnianie prywatywnych spraw. Takie rzeczy to po pracy.
Wtem pojawił się diakon, który wyskoczył niczym Filip z konopi, no ale nieważne. Trzeba wspomnieć, że młoda magomedyczka wciąż emanowała raczej średnio przyjemną aurą, wręcz przygnębiającą, no ale taki jej „urok”. Również wysłuchała tego, co duchowny miał do powiedzenia i zaczęła wszystko sobie układać w głowie… choć w sumie po co? Ona nie była detektywem, miała robić za wsparcie medyczne, nie znała się na rozwiązywaniu zagadek. Jak mężczyzna zapytał, kim jest, uniosła wzrok, by spojrzeć prosto na niego.
Viara Loseva, stażystka ze szpitalu Hotynka. Jestem tu, by wspierać panią detektyw w jej misji – wyjaśniła, przedstawiając się już swoim pełnym imieniem i nazwiskiem. Tak jakoś, po prostu.
Gość

Sro 05 Kwi 2017, 22:39
Najwyraźniej nie tylko Lilja była spóźnialska. Nazwisko diakona nie stanowiło dla niej niczego szczególnego. Różne postacie wybierały drogę kapłańską i nikt nie powiedział, że osoba z wielkiego rodu nie może poczuć powołania, choć trzeba to przyznać, że nie był to częsty wybór wśród takich czarodziejów. Rosa i tak nie wyznawała prawosławia. Nie wierzyła też w wierzenia Słowian. Była rodzimowierczynią i wierzyła głównie w to, co wyznawali jej fińscy przodkowie. Dlatego zwykle rzadko pojawiała się na obchodach różnych świąt, ciesząc się brakiem pracy tam, gdzie powinni Finowie, na łonie przyrody.
- Tak, Lilja Verinen. Miło poznać, bracie. - Już chciała przedstawiać też swoją towarzyszkę, lecz ta ją uprzedziła i zrobiła to sama. A jej imię zostało zapamiętane. Ledwo szybko spojrzała w jej stronę. To nazwisko, to przekleństwo. Wszystko łączyło się w spójną całość. Rozważania musiały zostać jednak przerwane.
Dłoń popłynęła w wyćwiczonym ruchem w kierunku różdżki. Kiedy drewno osiadało w dłoni, błękit oczu taksował kierunek, z którego nadbiegł dziwny, lekko niepokojący dźwięk. Była gotowa. Czujna, choć rozluźniona. Czekała. Przecież nie mogła dać się
Weles
Weles

Nie 09 Kwi 2017, 20:54
Diakon z uwagą zaczyna przyglądać się detektyw Verinen, raz po raz kątem oka zerkając w stronę stojącej nieco z boku Viary. Niczym dziwnym nie jest, że obie kobiety nieoczekiwanie zastygły, gdy w świątyni rozległ się niecodzienny hałas, jednak przedłużające się oczekiwanie i niepodjęcie przez którąkolwiek z nich dalszych kroków mających na celu sprawdzenie, co też mogło się stać, zaskoczyły i zniecierpliwiły go. Czy Biała Gwardia na pewno wiedziała, co robi, przysyłając je tutaj? Prędko skarcił się za tę myśl – nie jemu wszak oceniać pracę innych ludzi, każdy bowiem inaczej podchodzi do wykonywanego przez siebie zadania. Przecież sam diakon niejednokrotnie był oceniany przez swoją rodzinę.
- Khym. – Odkaszlnięcie przerywa ciszę, która między nimi zapadła, a na twarz Makariya wkrada się nerwowy uśmiech. Dłonie pospiesznie wyciera w szatę, niepewnie zmierzając w stronę, z której dobiegł do nich dźwięk. Klapa prowadząca do kanałów ukryta była między rzędami ławek i dopiero po wnikliwym rozejrzeniu się po cerkwi można było ją dostrzec. Diakonowi nie sprawiało większego problemu odnalezienie drogi do niej – w świątyni nie było obecnie żadnego miejsca ani przedmiotu, którego nie potrafiłby odnaleźć choćby z zamkniętymi oczami. – To się powtarza. Coraz częściej. Proszę za mną, proszę na to spojrzeć. – Przecisnąwszy się przez wąskie przejście między ławkami, stanął przed wejściem prowadzącym do miejskich kanałów. Gestem ręki poprosił kobiety, by podeszły bliżej. Teoretycznie nic nie powinno się stać: strzygi nigdy nie korzystały z tego wyjścia w przeciwieństwie do kilku typów, których Makariy widział tu jakiś czas temu. – To skąd dobiegają te hałasy, tędy dostać można się do ich lęgowiska czy cokolwiek tam się znajduje – wyjaśnia pokrótce, jednak nie da rady oprzeć się wrażeniu, że jest poddenerwowany bardziej niż powinien. Jakby nie mówił wszystkiego, co wie.


Ostatnio zmieniony przez Weles dnia Czw 20 Kwi 2017, 01:53, w całości zmieniany 1 raz
Viara Loseva
Viara Loseva
Cerkiew św. Eliasza Tumblr_inline_o4d1viWJEi1s1fojl_500
Petersburg, Rosja
24 lata
czysta
neutralny
stażystka w szpitalu Hotynka
https://petersburg.forum.st/t568-viara-losevahttps://petersburg.forum.st/t581-zapiski-tesknicy#985https://petersburg.forum.st/t583-viara-loseva#987https://petersburg.forum.st/t656-chernyy#1224

Nie 09 Kwi 2017, 21:59
Diakon nie miał możliwości odczytać tego, co obydwie kobiety miały w głowie… W tej chwili Viara poczuła się nieco zdekoncentrowana i zbita z pantałyku, gdy usłyszała nazwisko swojej towarzyszki. Odepchnęła jednak to gdzieś na drugi plan, bo nie miało to teraz sensu. Musiały skupić się na misji, która w tej chwili powinna być dla nich najważniejsza. Jeżeli chciały wyjść z tego cało. Z drugiej strony, śmierć to też jakieś wyjście z sytuacji, prawda? Viara od początku swojego istnienia była wychowywana, że umrze samotnie, na dodatek będąc pogrążoną w rozpaczy. To ostatnie się zgadzało, pierwsze połowicznie, bo jeszcze jako – tako była żywa, ale samotna to już i owszem. Co prawda na własne życzenie, ale jednak. Nie chciała się przywiązywać do ludzi, raz już przeżyła stratę bliskiej osoby. Drugiego razu nie zamierzała.
Loseva podążyła za diakonem, uważnie obserwując całą cerkwię. Może uda się jej dostrzec jakieś ślady wcześniej wspomnianych strzyg, a może jeszcze czegoś innego? Nigdy nic nie wiadomo, trzeba było być gotowym na wszystko. Jednocześnie wsłuchiwała się w to, co duchowny miał do powiedzenia. Przymrużyła nieco oczy, zastanawiając się nad tym dziwnym spięciem mężczyzny. Podeszła bliżej wejścia, by zerknąć przez nie, jednocześnie jednak trzymając już różdżkę w dłoni, tak na wszelki wypadek.
Jest pan zdenerwowany, coś nie tak? – zapytała. Zapewne większość ludzi na jej miejscu chociaż wysiliłoby się na odrobinę zmartwiony ton głosu, jednak w przypadku Viary było słychać po prostu pustkę i obojętność. Miała grobowy wyraz twarzy, jeszcze bardziej grobowa atmosfera była przez nią „rozsiewana”. Ha, może te strzygi, jak zobaczą Viarę, to będzie i tak smutno, że same się postanowią zabić?
Albo ją, żeby już się tak na tym świecie nie męczyła.
Gość

Sro 12 Kwi 2017, 22:56
Oczekiwanie mogło wydawać się dziwne, ale miało swój cel. Jeżeli to co wydało dźwięk znajdowało się w sali, detektyw Verinen wolała poczekać na pierwszy krok tego stworzenia. Ostatecznie, bez pomocy diakona i tak nie znalazłaby klapy, a więc i jedynej szansy na dowiedzenie się, co tu właściwie się wyczynia i czemu zaczęło wyczyniać się akurat teraz.
Biała Gwardia raczej wiedziała co należy robić, przysłali bowiem cierpliwą wojowniczkę, panią detektyw która była w stanie odsunąć wewnętrzne niepokoje na bok, by skupić się na doprowadzeniu misji do końca, co było teraz sprawą kluczową. Strzygi mogły nie być jeszcze zbyt groźne, ale z czasem mogą zacząć stawać się zagrożeniem dla ludności cywilnej. Tego należało uniknąć, rozprawiając się z problemem w zarodku. Niestety, z problemem nazwiska tęsknicy w zarodku rozprawić się nie mogła. Nie chodziło tu o to, że dziewczyna była problemem, lecz o to, kim był jej ojciec. I czy przypadkiem nie jest ona wynikiem jego zguby.
Lilja skierowała się we wskazanym przez kapłana kierunku, stawiając kroki ostrożnie, by wywoływać jak najmniej hałasu. Dłoń wciąż oplatała różdżkę, szukając w niej wsparcia i poczucia siły. Ile razy to dzięki tym uczuciom udawało jej się pójść o krok dalej? Ile to razy świadomość że może czarować dawała jej motywację, by walczyć dalej? Nie była w stanie tego policzyć, ale wiedziała już, że trzymanie dłoni na symbolu magii jej pomaga.
Kiedy Rosa zaczęła podchodzić do klapy, by sprawdzić to co znajduje się pod nią, wyczuła ton mężczyzny. Rude włosy zatrzymały się, jak opadłe jesienią liście, a dwoje srebrnych oczu zmierzyło diakona. Zadałaby pytanie, ale zostało ono zadane. Lilja wyraźnie oczekiwała odpowiedzi i wolałaby ją usłyszeć. Od niej w końcu zależało bezpieczeństwo miasta.
Weles
Weles

Czw 20 Kwi 2017, 01:49
Makariy Dolohov nigdy nie należał do ludzi lękliwych – wiara pokładana w Bogu dodaje mu wszelkiego rodzaju siły, dzięki której choćby po dziś dzień jako diakon sprawuje pieczę nad zdesakralizowaną już cerkwią, starając się, by pogłoski o rzekomym ubijaniu na terenie świątyni nielegalnych interesów pozostawały jedynie pogłosami, nie zaś wyjątkowo odrażającym faktem. Nie zmienia to faktu, że wciąż nie powiedział kobietom o tym, co ostatnio tutaj się stało. Zdaje sobie sprawę z tego, iż nie powinien tego dłużej ukrywać, dlatego też ostatecznie decyduje się im powiedzieć prawdę. Spogląda z niepokojem na wejście, które prowadzi do kanałów znajdujących się pod cerkwią, po czym ostrożnie rusza, gestem wskazując, by za nim poszły. Makariy dobrze wie, że schody są niezwykle kręte i strome, dlatego stara się iść bardzo wolno, żeby się przez przypadek nie potknąć i nie spaść z impetem. W międzyczasie wyciąga jeszcze różdżkę z szaty i wypowiada krótkie zaklęcie, które zapala wszystkie pochodnie.
- Aż tak to widać? – pyta Makariy, zerkając w kierunku Viery, po czym wzdycha ciężko pod nosem. Wie, że już dłużej nie może czekać; musi przejść do sedna sprawy, skoro kobiety zdążyły się zorientować, że coś jest nie tak. – Podczas mojej ostatniej wizyty w cerkwi, zupełnie przez przypadek, natknąłem się tutaj na kilku czarodziejów. Nie wyglądało to za dobrze, odprawiali jakieś dziwne rytuały wokół starego ołtarza, który znajduje się na końcu tego korytarza. Podejrzewam, że może mieć coś wspólnego z tym, co się tutaj dzieje – wyznaje diakon po krótkim namyśle, czując wyraźną ulgę w sercu. Makariy Dolohov zatrzymuje się na chwilę przy rozwidleniu dróg, aż znów rozległ się przeraźliwy hałas podobny do tego, co słyszeli go na górze. – To chyba stamtąd…? – Mężczyzna wyraźnie pokazuje ręką w przeciwnym kierunku niż początkowo mieli iść. Liljo, może pójdziesz sprawdzić, co tam się dzieje?


Ostatnio zmieniony przez Weles dnia Czw 17 Sie 2017, 10:33, w całości zmieniany 1 raz
Viara Loseva
Viara Loseva
Cerkiew św. Eliasza Tumblr_inline_o4d1viWJEi1s1fojl_500
Petersburg, Rosja
24 lata
czysta
neutralny
stażystka w szpitalu Hotynka
https://petersburg.forum.st/t568-viara-losevahttps://petersburg.forum.st/t581-zapiski-tesknicy#985https://petersburg.forum.st/t583-viara-loseva#987https://petersburg.forum.st/t656-chernyy#1224

Sob 06 Maj 2017, 17:03
Viara rzadko kiedy czuła jakiekolwiek inne emocje niż wszechogarniającą ją beznadzieję i smutek, którą epatowała na każdym kroku i to, chcąc nie chcąc, było od kobiety niezależne, przez co psuła ludziom w swoi otoczeniu humor. Strach był Losevie niemal tak samo obcy jak szczęście, które w jej życiu wydawało się tylko trwającą zaledwie kilka chwil ułudą. Będąc czarodziejem musimy pogodzić się z faktem, że na naszej ścieżce wiele razy przyjdzie nam się spotkać z miejscami obskurnymi, powszechnie uważanymi za straszne czy nawet obleśne – taka dola. A na nią nic nie było się w stanie zrobić. Ewentualnie siedzieć w domu i nie wytykać nosa z niego z obawą, że natkniemy się na jakieś paskudztwo… Ale co to za życie, mogłoby się zapytać? No cóż, dla Viary tak samo beznadziejne jak te, które aktualnie prowadziła. Co by nie zrobiła i tak będzie, mówiąc kolokwialnie, chuj, dupa i kamieni kupa.
Loseva podążyła za diakonem, uważnie stawiając każdy krok, żeby przypadkiem nie wyrżną orła, bo w tej chwili to była ostatnia rzecz, jakiej by chciała. Wyciągnęła różdżkę zza pazuchy, w każdej chwili gotowa jej użyć – teraz nie było co czekać na odpowiednią porę. Znając „szczęście” Viary, to zapewne zaraz im coś wyskoczy przed twarzą i tyle z tego będzie!
Na pytanie diakona jedynie skinęła głową, jednakże nie odpowiadając, bo i niby co miałaby powiedzieć? Zamiast tego wsłuchała się w słowa duchownego o tym, czego świadkiem był ostatnio. A to nie wyglądało ani nie brzmiało najlepiej.
Myśli pan, że to może być jakaś sekta? Czy zauważył pan jakieś szczegóły związane z rytuałem, jak Ci ludzie byli ubrani? – Każda, nawet najmniejsza informacja mogła być znacząca w tej sprawie, dlatego Loseva zamierzała dopytać duchownego o szczegóły…
Wtem do ich uszu znów dotarł ten sam dźwięk. Viara pewniej chwyciła różdżkę w ręce i spojrzała na swoją towarzyszkę.
Będę panią osłaniała – poinformowała Verinen, dając jej w ten sposób znać, że zamierzała ją wspierać.
Weles
Weles

Czw 17 Sie 2017, 23:20
- Nie można tego wykluczyć – przytakuje mężczyzna, niewiele namyślając się nad odpowiedzią. – Obecnie coraz więcej osób szuka ucieczki i szansy na wybawienie w podejrzanych grupach, a ich przywódcy korzystają z okazji, by wciągnąć w swoje szeregi jak najwięcej członków. Tylko że tamci… Nie było nic szczególnego w ich ubiorze, mieli na sobie klasyczne czarodziejskie szaty – wyjaśnia jak najdokładniej, podążając za kierującą się w stronę hałasu panią detektyw. – A może tylko chciałem widzieć w tym coś więcej niż było to w rzeczywistości. Może to jedynie grupa studentów, którzy w ustronnym miejscu chcieli przeprowadzić zlecone im ćwiczenia? I co tam jest? Coś się stało? – dopytuje się, kiedy Lilja niespodziewanie do nich wraca.
Wyglądało na to, że los postanowił wystawić ich wszystkich na próbę. Jak tłumaczy detektyw Verinen, otrzymała nagłe wezwanie do Kwatery Białej Gwardii, dlatego zmuszona jest przerwać i zakończyć na dziś penetrowanie podziemi cerkwi w poszukiwaniu strzyg. Całą trójką, w asyście cyklicznie powtarzających się dziwnych hałasów, wracają na górę, starając się nie patrzeć po sobie wzajemnie. Diakon za wszelką cenę stara się ukryć rozczarowanie – bardzo liczył, że to właśnie dzisiaj uda się na dobre rozstrzygnąć sprawę upiorów nękających okolicę – nie naciska jednak, by Viara sama rozprawiła się z demonicznymi istotami. To byłoby nierozważne i bardzo egoistyczne z jego strony, dlatego zgadza się, aby poszukiwania przełożyć na inny dzień. Co się odwlecze, to nie uciecze. Taką przynajmniej próbuje żywić nadzieję i z ta myślą odprowadza wzrokiem oddalające się od cerkwi kobiety.

Viara i Lilja z tematu

Misja nieukończona przez uczestników, ZAKOŃCZONA NIEPOWODZENIEM.
Lilja Rosa Verinen i Viara Loseva nie otrzymują żadnego wynagrodzenia.
Dunja Yaneva
Dunja Yaneva
Cerkiew św. Eliasza Tumblr_inline_odt8ogzB3P1rifr4k_500
Belgrad, Federalna Republika Jugosławii
47 lat
czysta
za Starszyzną
zastępczyni komendanta Białej Gwardii
https://petersburg.forum.st/t667-dunja-yanevahttps://petersburg.forum.st/t681-dunja-yaneva#1360https://petersburg.forum.st/t683-pani-kosto-tfu-yanevahttps://petersburg.forum.st/t682-rokita

Nie 03 Cze 2018, 15:32
10.06.1999

Dunja nigdy wcześniej nie zbliżała się nawet do okolicy tej starej cerkwi, a przynajmniej nie świadomie - przez wszystkie lata jej służby jako szeregowy gwardzista nie wydarzyło się w niej nic wartego uwagi, a kiedy awansowała to i tak przez długi czas nie miała dostępu do danych o niej. Przed samym wyjściem z siedziby wiedziała jednak, że jej okolica, mimo dzielnicy, należała do tych raczej spokojnych. No, wiadomo, nielegalny handel momentami w środku wręcz tkwił, ale nie znaleziono jeszcze doskonałej taktyki umniejszającej przestępczość na Mahali.
Nie weszła do środka. Postanowiła poczekać na Elenę Tyanikovą i jej brata na zewnątrz, aby nie musieli za nią za długo się rozglądać wewnątrz. Yaneva nie była wyznania prawosławnego, takie świątynie były raczej dla niej "nowością" i zapewne w środku cały czas kręciłaby się po wnętrzu oglądając witraże i nasłuchując, czy przypadkiem jacyś przedstawiciele marginesu społecznego nie próbują handlować nielegalnymi przedmiotami chociażby za ołtarzem.
Miała nadzieję, że dzisiaj wreszcie uda jej się zakończyć tę sprawę. Wiadomo, nie była ona może priorytetowa od kiedy doszło do sławetnego już zamachu w Muzeum Sztuki Magicznej, ale dla kobiety liczyło się w tej pracy przede wszystkim dbanie o bezpieczeństwo miasta. A że teraz niektóre miejsca na mapie Petersburga należały do stref ryzyka...
Cóż, zawsze chciała, aby po tak pięknym mieście można było chodzić bez strachu o własne zdrowie i życie. Szczególnie życie.
Ubrana w stare ubrania ze swojej szafy (w końcu źródło problemów znajdowało się w kanałach, a nie chciała pobrudzić munduru) rozejrzała się po okolicy.
Jak tu było brzydko!


Ostatnio zmieniony przez Dunja Yaneva dnia Pią 13 Lip 2018, 17:26, w całości zmieniany 1 raz
Elena Tyanikova
Elena Tyanikova
Cerkiew św. Eliasza R6lLiY1
Astrachań, Rosja
23 lata
czysta
neutralny
klątwołamacz do wynajęcia, kolekcjonerka artefaktów
https://petersburg.forum.st/t1636-elena-tyanikova-sie-buduje#8025https://petersburg.forum.st/t1645-elena-tyanikova#8106https://petersburg.forum.st/t1646-elena-tyanikova#8107https://petersburg.forum.st/t1647-mayavi#8108

Sro 06 Cze 2018, 19:50
Nie pamiętała, kiedy ostatnio była w jakiejkolwiek cerkwi. Nie uważała się za agnostyczkę - bo i jakie miała do tego prawo? Nie miała dowodów na nieistnienie boga - bogów jakichkolwiek - tak samo jak nie posiadała tych mających istnienie poprzeć. Mimo tego nie była też wierzącą. Przynajmniej nie tak wierzącą, żeby odwiedzać cerkiew. Kościół. W zasadzie jakąkolwiek świątynię. To, w co wierzyła - bliżej nieokreślone coś, nie mające własnego imienia, jakaś prosta, wyższa siła mająca moc sprawczą - nie wymagało celebrowania w jakichkolwiek wzniesionych przez ludzi przybytkach. To coś po prostu istniało, zawsze było obok, niezależnie od tego, czy zwracało się na nie uwagę czy nie.
Takie podejście do tematu sprawiało jednak, że teraz czuła się dziwnie obco. Oczywiście, w kontekście zawodowym odwiedzała już świątynie, ba! zwiedzała je często intensywniej niż najbardziej ambitny turysta. Zaglądała do podziemi, spacerowała ścieżkami pobliskich cmentarzy, wspinała się na dzwonnice i ścierała palcem kurz z najbardziej zapomnianych kątów. Pojawiała się też - jeszcze częściej niż w tych cywilizowanych - w świątyniach, które mało kto za świątynie faktycznie uważał. I w tych, które o taką rolę podejrzewano, ale wciąż nie wiedziano - przynajmniej nie była to wiedza powszechna - czy rzeczywiście nimi były. Wszelkie kamienne kręgi, zapomniane ruiny kapliczek czy jeziora, w których miały żyć dobre bądź złe duchy - tych miejsc zjeździła z Arkadiuszem multum, próbując na własnej skórze sprawdzić niektóre teorie dotyczące kultury celtyckiej.
A jednak czuła się obco. Zawsze, za każdym razem. Bo wchodząc do świątyni wchodziła na teren, który - czuła to podskórnie - jej się nie należał. Na którym nie powinna być, na którym zwyczajnie nie jest mile widziana.
- Mam nadzieję, że masz przygotowane te swoje sztuczki na odstraszanie wkurzonych bogów - mruknęła cicho do Aleksandra nim zbliżyli się do cerkwi i czekającej przy niej Dunji. Nie, żeby faktycznie uważała brata za religijnego specjalistę, ale czuła się pewniej, gdy miała na podorędziu jakikolwiek prześmiewczy komentarz, nawet nie najwyższych lotów.
Zbliżywszy się do Yanevej przywitała się grzecznie, jak przystało na dobrze wychowaną Rosjankę, przedstawiła też Aleksa, by dopełnić formalności i wstępnych rytuałów. W kolejnej chwili przeniosła spojrzenie na cerkiew, zadzierając głowę i obejmując cały budynek wzrokiem. Wprawdzie z rozmowy wynikało, że mieli raczej zejść pod ziemię, ale jeśli przedtem miałby strzelić ją święty grom zbawienia czy karania grzeszników, to raczej nadejdzie z nieba, nie?
Aleksander Tyanikov
Aleksander Tyanikov
Cerkiew św. Eliasza Tumblr_mk0nvt7EMt1qlch55o1_500
Astrachań, Rosja
27 lat
czysta
neutralny
klątwołamacz, tłumacz-amator starożytnych tekstów
https://petersburg.forum.st/t1644-aleksander-tyanikovhttps://petersburg.forum.st/t1653-aleksander-tyanikov#8126https://petersburg.forum.st/t1652-sasza#8125https://petersburg.forum.st/t1651-moira#8124

Nie 08 Lip 2018, 21:02
To, że pewnego pięknego, czerwcowego dnia Elena powiedziała mu, że ma zlecenie dla nich obojga absolutnie Aleksandra nie zaskoczyło. Dopiero wspomnienie zleceniodawcy wywołało reakcję: odłożenie księgi, którą właśnie z zainteresowaniem studiował i spojrzenie na siostrę, jakby właśnie ostatecznie potwierdziła, że pogubiła absolutnie wszystkie klepki i potrzebowała pożyczyć którąś od niego. Bo musiała, prawda? Jakim cudem człowiek tak inteligentny jak jego własna, osobista siostra mógł zgodzić się najpierw na konsultację, a potem na wykonanie bliżej niedoprecyzowanego (bo tak to właśnie w oczach Saszy wyglądało po streszczeniu sytuacji, jak jeden wielki znak zapytania, pod którym mógł się kryć śmierdzący zonk) zadania zleconego przez Białą Gwardię? Jakby nie patrzeć, strażników prawa, co do których absolutnie nic nie miał, ale Elena... Elena. Kochana Elena stawająca prawu ością w gardle, kiedy przychodziło do zdobywania kolejnych elementów bezcennej kolekcji. Na przestrzeni lat był świadkiem wielu jej głupich wyskoków, nieprzemyślanych decyzji oraz eksperymentów kończących się z wielorakim skutkiem, ale tym wyskokiem sięgała szczytów. Sama z siebie, bez żadnego szantażu ani wizji oczekującej na nią wybitnej nagrody, weszła do jaskini lwa, zakręciła mu się przed samym pyskiem, być może zajrzała nawet do ciemnego wnętrza paszczy...
W pierwszej chwili Sasza chciał ją roznieść na kawałki. Chciał potrząsnąć drobnymi ramionami, wydrzeć się, że postradała rozum, a następnie zamknąć siostrę w piwnicy, dopóki ta cała Dunja nie zapomni o jej istnieniu. Podnosząc się z krzesła musiał mieć na twarzy grymas godny Belzebuba, bo kochana młodsza siostrzyczka pospiesznie zaczęła się tłumaczyć, że to nie tak, że miała krótkie spięcie na linii mózg-rozum-język, a krył się za tym konkretny plan zakładający zyskanie sobie przysługi u pracownika Białej Gwardii, na którą mogłaby się powołać, gdyby kolekcjonerskie zapędy postawiły ją kiedyś w parszywej sytuacji.
No dobrze, choć serce się buntowało i wrzeszczało, żeby tak czy inaczej sprać gówniarze tyłek, chłodny rozum pochylił się nad jej sprytem i docenił pomysł, mimo potencjalnych niebezpieczeństw, które za sobą ciągnął.
- Myjesz dzisiaj gary za próby przedwczesnego wysłania mnie do grobu.
A teraz byli tutaj, oboje w ciemnych strojach „roboczych”, które możnaby wyrzucić bez większego wzdychania i wysokich butach o grubej podeszwie, zdolnych przetrwać wszystko. Pierś Aleksandra przecinał szeroki pas torby z przydatnymi szpargałami.
- Nie martw się, jestem mistrzem celowania buciorem w świecące, boskie zadki. Łatwo je wypatrzeć w ciemności – odparł ze zwyczajnym sobie, niekoniecznie wyrafinowanym humorem, kiedy Elena zaczepiła go tuż zanim, znaleźli się w zasięgu uszu pani Yanevy. Z szerokim, niewymuszonym uśmiechem przywitał się z kobietą uściśnięciem dłoni, nie przyglądając się ogólnej architekturze budowli, a raczej zerkając kontrolnie w miejsca, w których ktoś mógłby się ukryć. Okolica cerkwi nie miała najlepszej sławy.
Weles
Weles

Pon 16 Lip 2018, 08:48
Sprawa dotycząca niecodziennego zachowania strzyg i wodników trwa już przeszło miesiąc, w ciągu którego niewiele udało się poczynić postępów, by ich straszenie i napastowanie bogom ducha winnych mieszkańców Petersburga jakkolwiek ograniczyć, nie wspominając o całkowitym zaniechaniu przez stworzenia tak dziwnych dla nich praktyk. W dodatku Dunja Yaneva, która postanowiła przejąć dowodzenie nad tym śledztwem, dopiero miesiąc po swojej pierwszej wizycie w kanałach pod miastem zdecydowała się wreszcie na podjęcie drugiej próby rozprawienia się z demonicznymi istotami lub tym, co sprawia, że wodniki i strzygi wpadają w amok. Może jednak tym razem, z profesjonalistami u boku, uda się raz na dobre zamknąć ten niepochlebny rozdział w jej karierze i życiu Petersburżan.
Drzwi cerkwi św. Eliasza uchyliły się lekko i ze środka wyszedł Makariy Dolohov. Nie wyglądał dobrze, poszarzały na twarzy i bez entuzjazmu, jaki zazwyczaj mu towarzyszył, nawet w najgorszych okresach dla niego i budynku sakralnego, jakim przyszło mu się opiekować. Nie sądził, że cokolwiek da mu się bardziej we znaki niż wyjęci spod prawa handlarze.
- Kim jesteście i czego szukacie w Domu Bożym? – zapytał podejrzliwie, uważnym spojrzeniem mierząc całą trójkę. Nie wyglądali jak przedstawiciele prawa, ale też nie przypominali nikogo, komu można byłoby zarzucić bycie z prawem na bakier.
Dunja chyba jednak źle zrobiła, że postanowiła zrezygnować z przywdziania munduru. Nawet jeśli jej twarz mogła wydawać się znajoma, po wczorajszych wydarzeniach z Arkaim nikt nie mógł być pewny, z kim ma do czynienia. A jednak o mundur Białej Gwardii nie było tak łatwo. Na pewno z mniejszą trudnością, za sprawą kilku prostych czarów, przyszłoby usunąć z odzienia wszelkie ślady przemieszczania się po podziemiach miasta.
Natomiast Aleksander nie powinien z takim lekceważeniem podchodzić do zleconego jemu i siostrze zadania. To wszak nie w bogów, a w magiczne stworzenia powinien celować. Te natomiast wcale nie były tak łatwe do wypatrzenia w ciemnościach.
Dunja Yaneva
Dunja Yaneva
Cerkiew św. Eliasza Tumblr_inline_odt8ogzB3P1rifr4k_500
Belgrad, Federalna Republika Jugosławii
47 lat
czysta
za Starszyzną
zastępczyni komendanta Białej Gwardii
https://petersburg.forum.st/t667-dunja-yanevahttps://petersburg.forum.st/t681-dunja-yaneva#1360https://petersburg.forum.st/t683-pani-kosto-tfu-yanevahttps://petersburg.forum.st/t682-rokita

Wto 17 Lip 2018, 11:10
Miesiąc. Minął już cały pieprzony miesiąc, kiedy nie mogła się zająć tą sprawą. Starała się ze wszystkich sił ogarnąć wszystko w Białej Gwardii, ale im więcej roku mijało tym bardziej ten cel się od niej oddalał.
Nawet nie chciała myśleć co czeka ją w grudniu. Pewnie nie zrobi sobie tego prezentu na katolicką gwiazdkę i nie ogarnie większości misji, a zamiast tego zacznie się zastanawiać po co w ogóle ta instytucja, w której pracuje istnieje, skoro nie może ogarnąć własnych spraw.
Co dopiero mieszkańców i turystów...
I jeszcze ta cholerna sprawa z zamachem, spotkaniem dwóch stronnictw, wzrostem przestępczości na stadionach... Miała nadzieję, że Białobóg ma ją w opiece i ten cały zapieprz niedługo się skończy.
Dunja przedstawiła się bratu Eleny podając swoje imię, nazwisko oraz miejsce w hierarchii gwardzistów. Zawsze musiała (a przynajmniej powinna) to robić, aby w razie jej nieodpowiedniego zachowania ktoś mógł zgłosić ją lub jej podwładnych, którzy zresztą również mieli obowiązek się przedstawiać.
- Gotowi na to, co na nas czeka pod ziemią? - spytała nim z wnętrza cerkwi wychylił się mężczyzna.
Widać było, że sytuacja dała mu się we znaki. Yaneva miała nadzieję, że to już długo nie potrwa (maksymalnie kilka godzin) i ten człowiek znowu będzie mógł spać spokojnie.
- Jestem Dunja Yaneva, wicekomendant Białej Gwardii. A to moi współpracownicy, Elena i Aleksander Tyanikovie - przedstawiła wszystkich pokazując przy okazji Dolohovowi swoją odznakę. - Przyszliśmy, aby rozwiązać dręczący tę okolicę problem ze strzygami. Możemy wejść? - spytała uprzejmie. Miała nadzieję, że nie będzie musiała się wracać po nakaz i że mężczyzna został poinformowany o jej przybyciu...
Chciała wreszcie zakończyć chociaż tę sprawę.
Elena Tyanikova
Elena Tyanikova
Cerkiew św. Eliasza R6lLiY1
Astrachań, Rosja
23 lata
czysta
neutralny
klątwołamacz do wynajęcia, kolekcjonerka artefaktów
https://petersburg.forum.st/t1636-elena-tyanikova-sie-buduje#8025https://petersburg.forum.st/t1645-elena-tyanikova#8106https://petersburg.forum.st/t1646-elena-tyanikova#8107https://petersburg.forum.st/t1647-mayavi#8108

Wto 24 Lip 2018, 13:27
- Chciałbyś.
Elena nie zawierała takich umów, nie brała pod uwagę żadnych deali, że niby coś za coś, że jakaś przysługa za przysługę, że wynagrodzenie za straty moralne - nie zawierała ich, jeśli to ona miała być tą stroną wynagradzającą. Nawet, jeśli rzeczywiście była winna (a zazwyczaj była), jeśli faktycznie dało się logicznie uzasadnić i znaleźć podstawy, dla których coś powinna zrobić, dla których istotnie mogłaby pójść na jakieś ustępstwo, umyć te nieszczęsne gary czy zrobić pranie (a zazwyczaj logicznie uzasadnić się dało), panna Tyanikova do perfekcji tkwiła w upartej odmowie, posiłkując się przy tym szalenie dojrzałymi zwrotami w brzmieniu chyba ty czy choćby tego użytego w tej chwili.
Chociaż, wiecie, trzeba oddać jej sprawiedliwość - w tej jednej chwili, na widok miny Aleksandra, trochę się zawahała. Troszeczkę, tyci-tyci, na tyle jednak, by cofnąć się o te pół kroku i w swym chciałbyś zabrzmieć znacznie mniej przekonująco, niż by sobie życzyła. Bo to było tak, że gdzieś w duchu musiała przyznać, że to mogło być głupie, to jej postępowanie. Co więcej, uwzględniała tę myśl jeszcze wcześniej, idąc korytarzami Kwatery Białej Gwardii, dopiero zmierzając na spotkanie z Dunją. Tak, istotnie, mogła trochę... Wiecie, przesadzić. Przecenić siebie, przecenić nadarzającą się okazję, nie oszacować dobrze ryzyka. Mogła. To jej się zdarzało.
W żaden sposób nie zmieniało to jednak fatku, że tu byli. Czy się pomyliła, czy nie, czy była już bliska spadnięcia z tej rozpiętej liny, przekroczenia tej cienkiej granicy, za którą czekałoby ją pokutowanie za wszystkie popełnione grzeszki, czy też było jej jeszcze do tego daleko - byli tu, pod cerkwią, a po przywitaniu się z Yanevą i dopełnieniu formalności w postaci przedstawienia Aleksandra nie bardzo mogli się już wycofać. Jeśli więc popełniali głupotę, to trudno. Przynajmniej popełnią ją razem, nie?
- Pewnie więcej ziemi - mruknęła tylko półgłosem na pytanie Dunji, gdyż w tym momencie z budynku wyszedł Dolohov. - Więcej ziemi, więcej wilgoci i, bardzo prawdopodobne, że więcej frustracji.
Tak, nadal była sfrustrowana i poirytowana faktem, że badany kielich okazał się być... Cóż, w zasadzie niczym. Niczym specjalnym.
Rozmowę pozostawiła Yanevej bo, jakby nie patrzył, oni - Elena i Aleksander - nie byli tu dowodzącymi, a (ku raczej nieszczególnej radości Eleny) podległymi. Takimi trochę dziećmi na posyłki. Dziećmi od brudnej roboty - jeśli tu w ogóle byłoby co robić. Ostatecznie więc blondyneczka z umiarkowanym tyko zainteresowaniem przyjrzała się stojącemu na progu mężczyźnie, potem znów prześlizgując się spojrzeniem na cerkiew.
Weles
Weles

Wto 07 Sie 2018, 22:58
- Ach! – Oblicze diakona nieco się rozjaśniło, gdy dowiedział się z kim ma do czynienia. Otworzył drzwi cerkwi odrobinę szerzej, by przybyła trójka mogła swobodnie wejść do środka, po czym szybko ponownie je zamknął, darując sobie zasuwanie zasuwy – na wszelki wypadek, gdyby cokolwiek potoczyło się nie po myśli Dunji Yanevy i jej towarzyszy i musieli niezwłocznie opuścić budynek. – Proszę wybaczyć to nieuprzejme powitanie, ale nikt nie poinformował mnie o tym, że zamierzacie państwo dziś przybyć. Sami rozumiecie, jak fatalnie na obecną chwilę wygląda sytuacja, stąd te środki ostrożności – wyjaśnił na wstępie swoje wcześniejsze zachowanie, raz po raz zerkając przez ramię na przybyszy, gdy prowadził ich w miejsce, w którym powinni zacząć swoją pracę. – Makariy Dolohov, jestem diakonem – dodał jeszcze, jak zwykle zapominając przedstawić się na samym początku rozmowy. Był jednak przekonany, że zastępca komendanta doskonale wiedziała, z kim przyszło jej rozmawiać, nie wierzył bowiem, że nie zapoznałaby się z raportem detektyw Verinen, którą ostatnim razem Makariy miał możliwość zapoznać z problemem strzyg i wodników. – Rozumiem, że nie muszę wyjaśniać okoliczności, jakie państwa tu przywiodły? Tutaj znajduje się zejście do kanałów miejskich. Idąc w prawą stronę można dotrzeć do starego ołtarza. Na początku wydawało mi się, że on jest kluczowym miejscem, ale minęły już dwa miesiące i… To dużo czasu i lęgowisko na pewno się rozrosło. – Głos mu się załamał, dlatego spuścił głowę, by otworzyć przed Dunją, Eleną i Aleksandrem właz i nie musieć patrzeć im w oczy.
Zdawał sobie sprawę z tego, że zapewne nie mieli żadnego wpływu na to, jak śledztwo przebiega, mimo to wyraźnie dawało mu o sobie znać uczucie zawodu – musiało upłynąć tyle czasu, tylu ludzi musiało zostać poszkodowanych, by gwardia ponownie wróciła w okolice cerkwi, kontynuując dochodzenie. Makariy całym sercem prosił Boga, by ten dzień był ostatnim dniem tego nieustannie trwającego koszmaru.
- Powodzenia – dodał, kiedy trójka czarodziejów znalazła się już wewnątrz kanałów.
Dunja Yaneva
Dunja Yaneva
Cerkiew św. Eliasza Tumblr_inline_odt8ogzB3P1rifr4k_500
Belgrad, Federalna Republika Jugosławii
47 lat
czysta
za Starszyzną
zastępczyni komendanta Białej Gwardii
https://petersburg.forum.st/t667-dunja-yanevahttps://petersburg.forum.st/t681-dunja-yaneva#1360https://petersburg.forum.st/t683-pani-kosto-tfu-yanevahttps://petersburg.forum.st/t682-rokita

Sro 08 Sie 2018, 17:54
Elena (bo jej brata wcześniej nie spotkała) wydawała jej się mniej zaangażowana niż ostatnio. Czyżby wpływ Aleksandra albo gorszy dzień? Nie mogła też wykluczyć jakiegoś innego czynnika. W końcu tę dziewczynę widziała dopiero drugi raz w życiu, a to nie jest nie wiadomo co.
Diakon na szczęście nie robił problemów z ich przyjścia. Nawet się ucieszył na ich widok po czym ich wpuścić nie zasuwając zasuw jakby wiedział, że ta misja może się skończyć porażką. Yaneva chciała wierzyć, że tym razem wszystko zostanie doprowadzone do końca, a ona akta tej nieznośnej sprawy będzie mogła odesłać do archiwum.
Jakie to smutne, że w tak dużej instytucji jak Biała Gwardia ona w dalszym ciągu musiała na taką skalę działać w terenie.
- Rozumiem - przyznała zastanawiając się czemu nikt do jasnej cholery nie wysłał listu. Wierząc jeszcze w kompetencję swoich podwładnych stwierdziła - Ostatnio mierzymy się z gangiem dzieciaków strzelających w orły zaklęciami i kamieniami. Nie zdziwiłabym się, gdyby trafili i w naszego... - przyznała. Wbrew pozorom dzieciaki nie były aż takim problemem, zajmowali się ich sprawą najniżsi rangą, ale nie chciała siać paniki, że ktoś z premedytacją wyłapuje sowy i czyta cudzą korespondencję...
Dunja by się poczuła wręcz brudna, gdyby wiedziała, że ktoś zabiera siłą listy "podniebnym listonoszom", które napisała i wysłała do kogoś. Żywiła jednak nadzieję, że również to wkrótce się skończy.
- Miło nam - powiedziała na jego przedstawienie się. Oczywiście raport detektyw Verinen czytała już dawno, już wtedy jak szła w głąb kanałowych tunelów wraz ze stażystką z Hotynki, tą tęsknicą.
Widząc załamanie starszego już człowieka położyła mu uspokajająco rękę na ramieniu i powiedziała:
- Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, diakonie.
Nie wiedziała, czy nie wolałaby po prostu takiego legowiska. Od kiedy wpadła na ślady sekty miała wrażenie, że te stwory nie pojawiły się same z siebie.
- Niech się diakon pomodli za nasz dzisiejszy sukces - zachęciła go licząc, że się czymś zajmie, zamiast zamartwiać.
Potem zwróciła się do swoich towarzyszy.
- Trzymajcie się blisko mnie. Pójdę pierwsza, jakby przed nami było coś niepokojącego - po tych słowach zeszła w dół, poczekała na Elenę i Aleksandra po czym korzystając z breloczka z macką świetla ruszyła naprzód. Chciała się jak najszybciej upewnić, że nic nie czyha tuż pod samym włazem.
Aleksander Tyanikov
Aleksander Tyanikov
Cerkiew św. Eliasza Tumblr_mk0nvt7EMt1qlch55o1_500
Astrachań, Rosja
27 lat
czysta
neutralny
klątwołamacz, tłumacz-amator starożytnych tekstów
https://petersburg.forum.st/t1644-aleksander-tyanikovhttps://petersburg.forum.st/t1653-aleksander-tyanikov#8126https://petersburg.forum.st/t1652-sasza#8125https://petersburg.forum.st/t1651-moira#8124

Wto 21 Sie 2018, 19:23
Stwierdzić, że wraz z rozwojem wydarzeń rzuciła się w oczy niekompetencja osób, które zorganizowały to zadanie, w opinii Saszy stanowiłoby niedopowiedzenie. Po pierwsze – brak poinformowania o ich przybyciu człowieka, który poniekąd opiekował się tym miejscem czy upewnienia się, że o tym wiedział. Po drugie – jeśli wspomniane gniazdo faktycznie się rozrosło, to czy nie powinno ich być więcej niż trójka? I po trzecie – byli z Eleną łamaczami klątw, tymi którzy rozwiązywali zagadki, a nie zespołem eksterminatorów. Aleksander uważał się jednak za dobrze wychowanego młodego mężczyznę i nie wtrącał uwag, pozwalając by to pani Yaneva w dużej mierze prowadziła wymianę zdań z diakonem Dolohovem. Raz czy dwa przytaknął ruchem głowy, nie przestając się lekko uśmiechać, gdy ich wzrok kierował się w jego stronę, w pewnym momencie jednak przekrzywił lekko głowę, wbijając w siostrę karcące spojrzenie. Trwało to zaledwie ułamek chwili, ale był przekonany, że Elena pojęła niewerbalny przekaz – w towarzystwie często komunikowali się w ten sposób, wymownymi spojrzeniami czy gestami, które dla postronnego obserwatora nic nie znaczyły.
- Będę pilnował tyłów – rzucił odruchowo, w zupełnie naturalny sposób ustawiając Lenę na pozycji, która teoretycznie miała być najbezpieczniejsza. Tuż po zejściu do kanału nie było jeszcze czego pilnować za ich plecami, ale wystarczyło, że miną pierwsze rozgałęzienie, a coś mogło wypełznąć, wyciągnąć mackę i pochwycić jedno z nich kończąc jego błyskotliwą karierę na tym padole łez.
- Ale z mszą za nasze dusze lepiej się wstrzymać – zwrócił się cicho do diakona, gdy Dunja pierwsza schodziła w dół przez otwór, a zaraz za nią Elena. Zamykający pochód Sasza skinął głową mężczyźnie, dla wszelkiej pewności wyciągnął zawczasu różdżkę i dopiero wtedy względnie zgrabnie kucnął przy krawędzi otworu, zeskakując w dół, gdy ocenił, że do dna nie było daleko.
Brr, ciemno, wilgotno i śmierdziało rozkładem. Prawie jak w grobie.
W słabej poświacie dochodzącej przez otwór, Aleksander dojrzał w dłoni Dunji specyficzny brelok, którego właściwości zapewne miały nie zdradzić przedwcześnie ich obecności, jeśli mieliby natrafić na coś, co trzeba by w jakiś sposób ujarzmić. Problem był tylko taki, że gadżet ten oświetlał drogę jedynie pani Yanevie.
- Złap koniec jej płaszcza, zaraz przestaniemy widzieć, a wolałbym się tu nie zgubić – wymamrotał przy uchu Eleny, samemu kładąc dłoń na jej ramieniu.
Szli rządkiem jak kaczuszki za mamą kwoką.
Elena Tyanikova
Elena Tyanikova
Cerkiew św. Eliasza R6lLiY1
Astrachań, Rosja
23 lata
czysta
neutralny
klątwołamacz do wynajęcia, kolekcjonerka artefaktów
https://petersburg.forum.st/t1636-elena-tyanikova-sie-buduje#8025https://petersburg.forum.st/t1645-elena-tyanikova#8106https://petersburg.forum.st/t1646-elena-tyanikova#8107https://petersburg.forum.st/t1647-mayavi#8108

Wto 21 Sie 2018, 20:49
Niemal czuła wylewający się z Aleksandra rozsądek i napędzaną przezeń przemowę, którą jej brat mógłby teraz wygłosić, gdyby tylko nie był zbyt dobrze wychowany, by się wtrącać. Elena, stojąc jak na siebie szalenie potulnie i dziwnie łatwo oddając całą inicjatywę Yanevej - hej, Dunja była teraz ich szefową, nie? - w głowie tworzyła sobie monolog Saszy, bez którego ta scena byłaby niepełna. Co za niekompetencja, mówiła więc w myślach tonem oburzonego Aleksandra, Gwardia chyba naprawdę zapomniała, czym jest profesjonalizm. Nie uprzedzili opiekuna cerkwi? Serio? Zerkając kątem oka na brata, wyobrażała sobie, jak ten marszczy brwi w tym typowym dla siebie wyrazie krytyki. I gdzie jest jakiś oddział?, kontynuowała w wyobraźni, Że niby my mamy nim być? Wolne żarty. Jesteśmy konsultantami. Klątwołamaczami, na bogów, nie gwardzistami.
Przez cały ten czas rozmowa prowadzona przez Dunję przepływała jej gdzieś koło ucha, a jeśli już do niego wpadła, to zaraz wypadała drugim, nie pozostając w głowie Tyanikovej zbyt długo.
Elena ożywiła się dopiero, gdy mogli ruszyć w drogę. Z gardła wyrwało jej się westchnięcie, gdy Aleksander od razu wyrwał się z takim a nie innym ustawieniem. No pewnie, jakżeby inaczej. Skoro już westchnięcie aż nadto wyraziło jej niechęć, pozwoliła sobie potwierdzić ją teatralnym przewróceniem oczami w kierunku brata. Jak długo jeszcze będziesz tą troskliwą kwoką?
Chociaż, wiecie, tak naprawdę to jej schlebiało. Nigdy w życiu by się nie przyznała, ale też dzięki postawie brata czuła się bezpiecznie. Pewnie. Znacznie lepiej i spokojniej niż mogłaby, gdyby był inna. Na zewnątrz mogła narzekać na nadmierną troskliwość Saszy i okazywać TAK BARDZO WIELKIE niezadowolenie z tego, jak się nad nią trząsł, ale w głębi, w serduszku, było jej z tym dobrze. Najlepiej.
Tak czy inaczej, fuknęła jeszcze dla przypieczętowania swej manifestacji rozwydrzonej nastolatki, a potem ruszyła za Dunją. Na sugestię Aleksandra, by w jakikolwiek sposób schwycić się Yanevej, już nie protestowała - to rzeczywiście należało zrobić, jeśli nie mieli tu pobłądzić. W prawą dłoń dla pewności chwytając różdżkę, lewą zacisnęła więc lekko na płaszczu gwardzistki, w ten sposób zapewniając im przewodnictwo przez ciemność korytarzy. Ciemność, którą w teorii mogliby bardziej rozproszyć - ale w praktyce robić tego nie powinni. Ograniczenie światła do minimum było strategią mogącą dać im efekt zaskoczenia w razie spotkania z wrogiem, a to... Cóż, przyjaciele raczej w kanałach nie mieszkali. Elena wprawdzie mogłaby z pewną dozą nieśmiałości wskazać paluszkiem kilku swoich znajomych, którzy mogliby się kwalifikować jako lokatorzy podobnie mało przyjemnych dziur, tym niemniej generalnie na sympatię w kanałach nie było co liczyć. Jedyne, co mogli tu spotkać, to zło - w takiej czy innej postaci.
Tyanikova uzmysłowiła sobie zagrożenie znacznie lepiej, niż można by się po niej spodziewać, o czym najlepiej świadczyło milczenie dziewczyny. Teraz, gdy ruszyli do pracy - jeszcze nie do końca jasnej, ale jednak pracy - była skupiona, skoncentrowana na tym, by wszystko robić jak najlepiej. Mogła być gadułą i niereformowalnym szczeniakiem, ale obok tego była też, niespodzianka, profesjonalistką.
Tylko dzięki temu dożyła dwudziestych trzecich urodzin i miała szansę dożyć kolejnych.
Weles
Weles

Sro 22 Sie 2018, 15:28
Bez wątpienia cała trójka – z Dunją Yanevą na czele – była świadoma tego, jak bardzo Biała Gwardia zawaliła sprawę strzyg i wodników nękających mieszkańców Petersburga. Nie był to jednak najlepszy czas na roztrząsanie zawodowych porażek, ponieważ wszyscy musieli wyjątkowo skupić się na tym, by dzisiejsze zadanie, jakie mieli do wykonania, zakończyło się sukcesem. Którym, dla zachowania twarzy, nie należało się później wcale chwalić. Nie powinno stanowić to żadnego problemu, szczególnie, że gwardzistom nic nie wychodziło lepiej od zamiatania wszelkich spraw pod dywan.
W zaledwie kilka chwil i po pokonaniu równie niedużej ilości kroków, Yanevę i Tyanikovów pogrążyły ciemności. Przesadą było jednak uważanie, że otaczający trójkę czarodziejów mrok był na tyle intensywny, że nie dostrzegliby się wzajemnie. W całkiem niedługim czasie wzrok każdego zdążył przyzwyczaić się do nowego natężenia światła i wyłapywał coraz wyraźniejsze kształty – zarysy ceglanych murów tworzących tunel, którym się przemieszczali, krawędzie rowu, w którym znajdowała się znikoma ilość wody (lub czegoś, co powinno nią być), w większości puste mocowania na pochodnie przytwierdzone do ścian, a nawet pozostałości po jakichś stworzeniach, które zapewne stanowiły niedawny posiłek zamieszkujących te kanały istot. Jeśli Dunja, Elena albo Aleksander zdecydował się sprawdzić stan truchła, wniosek po oględzinach nasuwał się jeden: posiłek został przerwany całkiem niedawno, a sama ofiara wyzionęła ducha nie więcej niż dwie godziny temu. A to znaczyło, że wypadało się pospieszyć, chociaż do takiej samej konkluzji spokojnie można było dojść bez zatrzymywania się.
Dotarcie do ołtarza, o którym mówił diakon, nie zajęło więcej niż dziesięć minut, a Dunja dość szybko zauważyć mogła, że zdecydowanie jest to to samo miejsce, w którym była podczas misji z Viarą. Nie zmieniło się prawie wcale z tą różnicą, że nie można było już dostrzec jakiegokolwiek śladu ludzkiej ingerencji. Zapewne zostało dokładnie wysprzątane przez przedstawicieli Białej Gwardii. Wszystko wskazywało więc, że znaleźli się w martwym punkcie z czającymi się w pobliżu, żądnymi krwi stworzeniami.

Rzucacie kością 2k6:
nieparzyste – Nie ma co zwlekać i należy ruszać dalej. Po pobieżnym rozejrzeniu się po pomieszczeniu, nie dostrzegasz niczego dziwnego, czemu należałoby się bliżej przyjrzeć i marnować czas w miejscu, z którego nie udałoby się tak łatwo uciec, gdyby wpadły do środka strzygi.
parzyste – Intuicja kazała ci tak szybko nie opuszczać tego pomieszczenia. Coś wyraźnie tu nie grało, dlatego postanawiasz zbadać ołtarz, bo wszystko wskazuje na to, że to on stanowi przynajmniej część zagadki w tej sprawie. I to całkiem dobry trop, bo znajdujesz ukryte wgłębienie w tylnej płycie. Teraz tylko wypadałoby bezpiecznie sprawdzić, czy coś znajduje się w środku.


Jeśli komuś uda się wyrzucić parzystą ilość oczek, pozostałe osoby nie muszą już rzucać.
Sponsored content


Skocz do: