Dionisie Caragiale
Dionisie Caragiale
Dionisie Caragiale
Dionisie Caragiale Drw8AEh
Bukareszt, Rumunia
25 lat
czysta
neutralny
dziennikarz w Novyim Mirze
https://petersburg.forum.st/t1256-dionisie-caragiale#5009https://petersburg.forum.st/t1257-dionisie-caragiale#5025https://petersburg.forum.st/t1259-dionisie-caragiale#5029https://petersburg.forum.st/t1258-mircea#5027

Czw 02 Lis 2017, 14:43
Меня зовут
Dionisie Liviu Caragiale


 

DATA URODZENIA: 31.05.1974 / NAZWISKO MATKI: Drăculescu / WIEK: 25 lat
MIEJSCE ZAMIESZKANIA: Petersburg, Rosja / STATUS KRWI: czysta
STAN MAJĄTKOWY: zamożny / Zawód: dziennikarz / KORGORUSZ: czajka

 

ALCHEMIA: 5 / FAUNA I FLORA: 10 / LECZNICTWO: 5 / MAGIA KREATYWNA: 5
MAGIA ZAKAZANA: 0 / OKULTYZM: 5 / SIŁA: 13 / TRANSFIGURACJA: 15
WIEDZA MAGICZNA: 17 / ZAKLĘCIA I UROKI: 25 / SZCZĘŚCIE: 3 / TALENT: 7
 
Wyobraź sobie Bukareszt, stolicę Rumunii. Sukcesywnie i brutalnie niszczony przez lata panowania komunistycznego dyktatora Nicolae Ceaușescu, który część historycznego centrum miasta zrównał z ziemią i zastąpił je socrealistycznymi, eklektycznymi budynkami oraz wysokimi apartamentowcami i blokami mieszkalnymi. Dla kilku osobistych zachcianek przesiedlił też ponad czterdzieści tysięcy ludzi tylko po to, by zbudować Dom Ludowy czy rumuńskie Pola Elizejskie. To już nie jest ten Paryż Wschodu z końca XIX wieku. Bukareszt już nigdy więcej nie będzie prawdziwą perłą na słynnej trasie Orient Expressu Paryż-Istambuł. Ale gdzieś przy tym wszystkim, między dzikim galimatiasem, biedotą a bogactwem, była młodość i kwitnęła miłość, która widziała na własne oczy skutki komunizmu. Tutaj żyli ludzie, choć w rzeczywistości nikogo nie obchodził ich los. Ona – zubożała dama z mołdawskiej gałęzi Drăculescu szukająca szczęścia w Bukareszcie i on – ze szlachetnymi korzeniami przodek Iona Caragialego, znanego dramaturga. Nieprzychylnie wówczas w stolicy patrzono na ludzi z Mołdawii – zdrajców, którzy zachcieli własnego państewka. Ale oni byli ponad podziałami, szczególnie tymi wytworzonymi przez społeczeństwo. Skupieni na sobie, lecz za to całkowicie obojętni na świat.
Kiedyś też przyszedł długo wyczekiwany przez nich maj – nie tylko kalendarzowy, ale i ten w sercu. Wówczas Bukareszt wygląda najpiękniej, bo niebo nie płacze już rzewnie na komunistyczne blokowiska, a słońce przygrzewa przyjemnie twarze i na ten miejski chaos, w którym nie ma absolutnie żadnej logiki, spogląda się jakoś lepiej. Wtedy pojawiam się ja, mały Dionisie. Chłopiec z okropnym, gruźliczym kaszlem, zawsze wyższy od większości rówieśników i wiecznie umazany farbami, niezdrowo zafascynowany światem i sztuką. Ojciec od zawsze dbał o moje dobre wychowanie i tradycje – bym doskonale wiedział, kim był Constantin Brâncuși czy Emil Cioran; że dziewiątego marca należy spożywać mucenici, a na niedzielny obiad zjeść ciorbę czy mamałygę. Nigdy nie było rygoru, tylko dom. Prawdziwy i ciepły dom, który był dla mnie schronieniem. Nie presja, krzyk i chore ambicje, lecz rachatłukum, pochwała i radosny uśmiech zmęczonego ojca. Bo znajdował dla mnie czas nawet po ciężkim dniu pracy. Pamiętam, że pewnego razu zabrał mnie na najwyższy szczyt w Karpatach, Moldoveanu. Miałem tylko dziewięć lat i wiatr we włosach, ale to był moment, w którym zapragnąłem czegoś więcej. Na Rumunii świat się nie kończył, a ja chciałem rozszerzyć granice swojego życia. Do maksimum.
Do szkoły poszedłem do Rosji. To był świadomy wybór mojej matki, która pochodzi z Kiszyniowa – miasta, gdzie od wieków wyraźnie widać wpływy wschodnie w ich mieszkańcach. A tam lato już nie było takie samo. Z czasem mocno zaczęło mi brakować piekielnie wysokich temperatur, pieszych wędrówek po transylwańskich szczytach czy spontanicznych podróży pociągami nad Morze Czarne, by zaszyć się w towarzystwie ojca na kilka dni w naszym niewielkim domku w Konstancy. Był za to chłód komnat zamkowych, śnieg na zawołanie, carski przepych na każdym kroku i inni ludzie – już nie tak przyjacielscy i serdeczni jak w domu. Ja, rumuński chłopiec, w bezkresnej niczym ocean Rosji. W niemal zupełnie odległym świecie – gdzie władze wciąż sprawują obrzydliwie bogaci oligarchowie; gdzie lody przede wszystkim je się zimą; gdzie obsesyjnie wielbi się jeszcze Stalina i komunistów, bo za ich czasów było przecież nieporównywalnie lepiej. Ale nie obeszło się bez nowych miłości i fascynacji: do dramatów Antona Chekhova, rosyjskiej Safony – Anny Akhmatovej, czy prekursora romantyzmu, Alexandra Pushkina. Do cerkwi o złotych, cebulastych kopułach i prawosławnych ikonostasów. Do Bajkału o zmierzchu, mrozu szczypiącego policzki i smażonych omuli z ogniska. Do świata.
Wróciłem jednak do Bukaresztu. Z rosnącej tęsknoty w sercu za domem nieopodal Lipscani i wieczornymi spacerami wzdłuż Calea Victoriei, z obowiązku wobec rodziny i niespodziewanej choroby matki. Listy ojca były pełne nieskrywanego niepokoju, a ja wiedziałem, że nie mogę tego zlekceważyć. Powrót okazał się cięższy niż myślałem – rozdarty między powinnościami a marzeniami, za namowami ojca rozpocząłem studia na Facultatea de Jurnalism și Științele Comunicării. Z miesiąca na miesiąc stan Ioany się pogarszał, aż w końcu odeszła z tego świata, popełniając samobójstwo. Z rodzinną tragedią zbiegł się sukces Costina, który w tym samym czasie zdobył za swoją powieść prestiżową w świecie czarodziejów Nagrodę Literacką Europy Środkowej. Nie był to jednak dla niego powód do szczęścia. Zamknął się w sobie, w świecie swojej twórczej agonii, bezustannie odtrącając mnie i moje próby wsparcia, jakbym to ja był odpowiedzialny za jej śmierć. Nieznośna atmosfera żalu i cierpienia sprawiła, że się od siebie oddaliliśmy. Za bardzo. Ja chciałem iść już do przodu, podczas gdy Costin mi na to nie pozwalał – wiedziałem, że wraz z końcem studiów muszę wyjechać z Rumunii. W poszukiwaniu szczęścia i z pomocą dziadków przeprowadziłem się do Rosji. By zacząć nowy rozdział w życiu.



Ostatnio zmieniony przez Dionisie Caragiale dnia Czw 12 Lip 2018, 02:02, w całości zmieniany 4 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czw 02 Lis 2017, 17:07
Здравствуйте!

Masz dwadzieścia pięć lat, ale bagażu, jaki nosisz na plecach pozazdrościłby Ci niejeden człowiek. Bo przez długi czas było brak w nim trosk i żalów, bo pełen jest szczerej, czystej miłości i wspomnień z cudownych podróży, nawet jeśli do jedynie kilku najbliżej leżących krajów w Europie. Widzę, że masz jednak żal do ojca, który niegdyś był Twoim autorytetem, a dziś trudno Wam złapać wspólny język. Ale nie możesz dać się pociągnąć na dno. Niech jak najwięcej będzie w Tobie wolności i pragnienia korzystania z niej, bo pewnego dnia ktoś zechce zamknąć Cię w klatce.

Bonusy za kartę postaci

+3
Siła
+7
Wiedza magiczna

Lubisz te swoje podróże, prawda? Pewnie każde wspomnienie chciałbyś zachować. Dlatego otrzymujesz ode mnie magiczny klaser. Możesz pomieścić w nim tyle zdjęć, pocztówek, zasuszonych roślin, czegokolwiek, ile zdołasz, miejsca zawsze będziesz miał dość. To jednak nie wszystko. Klaser posiada właściwości myślodsiewni: możesz umieszczać w nim całe wspomnienia, ale tylko te dobre. A gdybyś któregoś razu chciał znów odwiedzić dane miejsce? Tego jeszcze nie odkryłeś, wystarczy jednak, byś palcem trzykrotnie zakreślił jakąkolwiek pamiątkę z tego miejsca, a zostaniesz tam przeniesiony. Będziesz wiedział, jak wrócić? Dodatkowo ostatnio znalazłeś na ulicy buldoga francuskiego podczas Twojej przeprowadzki.

Na zakończenie

Stworzona przez Ciebie karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz na start 800 punktów fabularnych do wykorzystania w punkcie Mistrza Gry. Możesz już bez przeszkód zacząć rozgrywkę na forum, lecz przed rozpoczęciem fabularnych przygód Twojej postaci prosimy o skrupulatne uzupełnienie pól w profilu. Warto również wnikliwie zapoznać się z tematami zamieszczonymi w dziale fabularnym. W razie jakichkolwiek wątpliwości, problemów lub sugestii odnośnie rozwoju naszej magicznej społeczności, zachęcamy do kontaktowania się z administracją forum. Życzymy ciekawych rozgrywek w grze i przyjemnego spędzania z nami czasu!


Skocz do: