Mistrz Gry
Mistrz Gry

Wto 30 Sty 2018, 13:36
Sypialnia Aleksandra

Sypialnia, w której zadomowił się Aleksander, nosi wszelkie znamiona jego charakteru – jest jasna, pełna ciepłych kolorów i została poobstawiana masą mniej lub bardziej potrzebnych rzeczy, stwarzających nieco chaotyczne wrażenie. Chaos ten jest jednak pozorny, ponieważ Sasza doskonale wie, gdzie co jest. Wie na przykład, że parę nadających się do założenia skarpetek i inne części garderoby znajdzie na kremowym fotelu dumnie rozpartym pod ścianą, aktualnie czytaną książkę na niskiej szafce nocnej, a jeśli na łóżku brakuje koca, to znaczy, że kocica Kleo wciągnęła go pod nie. Duże okno, znajdujące się na ścianie naprzeciw łóżka zasłania tylko wtedy, gdy nie musi rano wstać – światło słoneczne to najlepszy budzik. Nad wezgłowiem samodzielnie umieścił kilka oheblowanych desek, do których od pierwszego roku studiów przyczepia coraz to nowe fotografie, nieważne czy przedstawiają ludzi czy miejsca, ważne jest to, że przywołują dobre wspomnienia. Zdobiona, porządnie wykonana szafa stoi w kącie, a oszklona gablota pełna najróżniejszych tomów dumnie wypina pierś, gdy ktokolwiek zaszczyci ją spojrzeniem.

Elena Tyanikova
Elena Tyanikova
Sypialnia Aleksandra R6lLiY1
Astrachań, Rosja
23 lata
czysta
neutralny
klątwołamacz do wynajęcia, kolekcjonerka artefaktów
https://petersburg.forum.st/t1636-elena-tyanikova-sie-buduje#8025https://petersburg.forum.st/t1645-elena-tyanikova#8106https://petersburg.forum.st/t1646-elena-tyanikova#8107https://petersburg.forum.st/t1647-mayavi#8108

Wto 30 Sty 2018, 20:34

28.05.1999



Świętowanie tego, że jest się rok starszym, atrakcją mogło być co najwyżej w dzieciństwie. Wtedy, mając lat kilka lub kilkanaście, mało kto porywa się na filozoficzne rozważania prowadzące do stwierdzenia, że tak naprawdę urodziny to zawsze taka mała stypa - kolejny krok bliżej grobu... No co? Tak przecież to wygląda, nie? Urodziny to nic innego, jak odhaczanie zbyt szybko upływającego czasu w kalendarzu. Zestaw kilkudziesięciu - no, w porywach do setki - punktów i z człowieka pozostaje nic poza wspomnieniami, w których zdążył zagościć.
Są też jednak tacy, którzy - choć mają lat kilkadziesiąt - nadal cieszą się z urodzin jak dzieci. I tu już nawet nie chodzi o prezenty (choć te, jak wiadomo, tylko głupiego by smuciły). Tutaj w grę wchodzi całokształt i, być może, możliwość poczucia się ważnym. Ważniejszym niż na co dzień. Moment na postawienie się na piedestale i odbieranie wyrazów uwielbienia.
Elena do tej drugiej grupy zaliczała się jednak z jeszcze innego powodu. Dla niej urodziny były po prostu świętem, a święto doskonałą okazją do chwilowego przymknięcia oka na szarą rzeczywistość, tymczasowego zapomnienia o zobowiązaniach, przypomnienia sobie za to - jak to było kiedyś. Wtedy, kiedy mało czym się człowiek martwił. Kiedy największe problemy sprowadzały się do ubrań brudnych po szalonych zabawach w błocie i kolan zdartych przy udowadnianiu, że jest się lepszym, szybszym, silniejszym niż rówieśnicy.
- A wiesz, jaki jest dzisiaj dzień?!
Wparowała do pokoju Aleksa nie tylko bez zaproszenia, ale też bez uprzedzania, że zamierza to zrobić. Z impetem otwierając drzwi do sypialni na oścież, tylko przez chwilę stała na progu, przyglądając się rozespanemu, zakopanemu po czubek nosa pod kołdrą bratu. No tak, było wcześnie. Bardzo wcześnie. Tak wcześnie, że sama Elena też nie była gotowa do większego życia, o czym świadczyła sięgająca przed kolana koszula nocna i niedbale tylko narzucony, cienki szlafrok. Nie, Tyanikova zdecydowanie nie zamierzała rozpoczynać jeszcze dnia - jeśli pod rozpoczęciem go miało się na myśli pełne oporządzenie się, zjedzenie zdrowego śniadania i wyjście do pracy.
Bo pod innym względem - tak, zaczynała go. Budziła wczesny poranek z przytupem i niewielkim, za to obrzydliwie wręcz słodkim tortem w dłoniach.
- Rusz dupę. - Nie bawiąc się w subtelniejsze pobudki, doskoczyła do materaca, na którym niemal całkiem rozlewał się Aleks i przez chwilę wierciła się tyłkiem, przesuwając brata na tyle, by zrobić sobie miejsce na skrzyżowanie nóg po turecku. Dopiero umościwszy się wygodnie i trochę ciaśniej owinąwszy szlafrokiem, przeszła do czynu zasadniczego.
- Wszystkiego najlepszego, braciszku. - Wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu, radośnie wyciągając ku mężczyźnie porcję porannych, urodzinowych słodyczy.
Aleksander Tyanikov
Aleksander Tyanikov
Sypialnia Aleksandra Tumblr_mk0nvt7EMt1qlch55o1_500
Astrachań, Rosja
27 lat
czysta
neutralny
klątwołamacz, tłumacz-amator starożytnych tekstów
https://petersburg.forum.st/t1644-aleksander-tyanikovhttps://petersburg.forum.st/t1653-aleksander-tyanikov#8126https://petersburg.forum.st/t1652-sasza#8125https://petersburg.forum.st/t1651-moira#8124

Wto 30 Sty 2018, 21:09
Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego huragany nazywane są żeńskimi imionami? Czemu nie nadaje się im samczych przydomków, skoro to właśnie mężczyźni są szerzej uznawani za tych gwałtowniejszych?
Gdyby ktoś zadał mu to pytanie w trakcie filozoficznych rozważań nad wódką, Sasza w pierwszym odruchu zapewne zmarszczyłby czoło, a następnie z westchnieniem wskazałby rozmówcy własną siostrę. Elena idealnie oddawała wszystkie cechy naturalnej katastrofy – była prędka, nieprzewidywalna i jeśli wystarczająco się na coś uparła, również absolutnie niepowstrzymana. Zresztą, czy nie każda kobieta poddana odpowiedniej presji zdolna była rozedrzeć świat na strzępy z większym uporem i zajadłością niż niejeden samozwańczy samiec alfa?
A teraz jeden z tych huraganów, jego osobista trąba powietrzna, tsunami oraz plaga szarańczy wpadła z hukiem do sypialni, wyrywając Aleksandra ze snu. Słodkiego, głębokiego snu, który mu się zdecydowanie należał po nocnej posiadówce nad aktualnie tłumaczonym zwojem. Ile to mogło być godzin? Trzy, cztery? Pytanie młodszej Tyanikovej zaszczycił jedynie niezadowolonym pomrukiem wydobywającym się spod kołdry, niespecjalnie zainteresowany tym, co właśnie chciała mu przekazać – mogła poczekać, świat jej się na głowę nie walił, skoro miała czas radośnie doskoczyć do jego legowiska. JEGO legowiska. I jeszcze zaczęła sobie na nim mościć miejsce, przesuwając ułożone najwygodniej na świecie kończyny, poruszając słodko rozlane mięśnie oraz całą tą zaspaną masę, jaką prezentował sobą rozczochrany i niekontaktujący ze światem zewnętrznym Aleks. No i po co? Czemu Lena robiła mu taką krzywdę? Jej Huraganowej Mości udało się ściągnąć mu z głowy kołdrę oraz poruszyć usadowioną na parapecie Kleo, która zgodnie ze swoim kocim zwyczajem z gracją zeskoczyła na łóżko, lądując z pomrukiem na saszkowej poduszce. Tuż obok wspomnianej, rozczochranej saszkowej głowy. I to by było tyle ze snu.
Wciąż niekoniecznie skoordynowany, młody Tyanikov podniósł rękę, by przetrzeć twarz, co poskutkowało w tym stanie ni mniej ni więcej, a niezbyt eleganckim pacnięciem gdzieś w okolicach czoła a oka. Oka, które otworzył dopiero po chwili, napotykając na jakże uroczy obrazek własnej siostry swej rodzonej w okolicznościach nie do końca ubranych, ale też nie rozebranych, dzierżącą w dłoniach nieduży, bardzo różowy torcik.
Trybiki poruszyły się pod jasną czupryną z komiczną wręcz prędkością, łącząc ciąg skojarzeń – Elena, tort, maj. Maj. Jaki mieli dzień?
- To już? – wymamrotał w sposób niekoniecznie pozwalający dosłyszeć słowa, z pomrukiem podnosząc się do pozycji bliższej siedzeniu. Wsparty ręką o ścianę zamrugał kilkakrotnie, próbując skupić wzrok to na twarzy siostry, to na torcie, to znów na Elenie. Jedno było pewne, zdecydowanie nie miał w sobie tylko porannej energii co ona.
Żyj, Tyanikov!
- Dzięki – udało mu się w końcu wyartykułować i zmusić mięśnie twarzy do ułożenia się w łatwy uśmiech. - Ale musiałaś wybierać róż? Czemu nie czarny jak twoja dusza?
Elena Tyanikova
Elena Tyanikova
Sypialnia Aleksandra R6lLiY1
Astrachań, Rosja
23 lata
czysta
neutralny
klątwołamacz do wynajęcia, kolekcjonerka artefaktów
https://petersburg.forum.st/t1636-elena-tyanikova-sie-buduje#8025https://petersburg.forum.st/t1645-elena-tyanikova#8106https://petersburg.forum.st/t1646-elena-tyanikova#8107https://petersburg.forum.st/t1647-mayavi#8108

Wto 30 Sty 2018, 21:43
Czekała. Czekała cierpliwie, niewzruszenie wabiąc tortem. Słodkim, ociekającym wodospadami lukru tortem, którego sama nawet nie zamierzała próbować - lubiła słodkie, ale ten poziom sięgał już obrzydliwości, której nie była w stanie przyswoić - który natomiast miał uradować jej najkochańszego, ulubionego braciszka. Albo i nie. Bo w sumie Aleks nie musiał się nawet jakoś szczególnie cieszyć (a przynajmniej nie musiał tego pokazywać, bo Elena była święcie przekonana, że tak czy inaczej w swym serduszku pieje z zachwytu, PIEJE). Najważniejsze było to, że cieszyła się ona sama.
Urodziny Aleksandra szalenie ją radowały. Poważnie, z ręką na sercu.
Czekała więc cierpliwie, zupełnie niezrażona nieogarnięciem brata, miłosiernie dając mu czas na jako takie oprzytomnienie. Takie, żeby był w stanie zauważyć tort i uzmysłowić sobie, że ucieleśnia on całą, absolutnie całą słodycz, jaką Elena trzyma dlań we własnym serduszku.
- Bo nie jest dla mnie. Jakby był dla mnie, to byłby czarny - odpowiedziała z przekonaniem, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Bo przecież była. Przecież to zupełnie jasne i zrozumiałe, że robiąc prezent sobie, to wiadomo - dobrałaby pod siebie. Wybierając natomiast coś Aleksandrowi musiała dopasować upominek pod niego, to natomiast prowadziło do spostrzeżenia, że...
- Ty jesteś puchaty i słodki, nie mogłeś dostać innego.
Uśmiechając się od ucha do ucha, Tyanikova prezentowała pełnię swej niewinności, zapobiegawczo gotowa jednak do strategicznych uników, gdyby Sasza miał w tej materii inne zdanie i postanowił podjąć polemikę.
- No, ale już, nie musisz tak skakać z radości - rzuciła lekko, unosząc lekko jedną z brwi. Naprawdę, obraz nędzy i rozpaczy. Patrząc teraz na Aleksa jeszcze ktoś by pomyślał, że chłopaczyna pracował ciężko, po nocy nie spał, i że to ona jest tą złą, bo go budzi. A przecież wcale tak nie było. Absolutnie.
- Ej. - Odstawiając w końcu tort względnie bezpiecznie na w miarę stabilną powierzchnię materaca pomiędzy samą sobą a zbierającym się do kupy Aleksem, Elena bez wahania dźgnęła palcem koci bok. Dźgnęła raz, drugi, prowokując niezadowolone syki - i odpowiadając na nie dokładnie tym samym, teatralnie podkreślonym. - Spierniczaj. No już. - Dźg, dźg, dźg. Dźgała nienachalnie, ale tak długo, by wysiedlić Kleo z poduszki. Kocica po prostu jej zawadzała. Ulokowana w strategicznym miejscu, nie pozwalała usadzić się tak, jak Elena lubiła - z plecami opartymi o wezgłowie łóżka, w pozycji półleżącej rozciągniętą wzdłuż materaca. A skoro kot zawadzał, to trzeba go było przesiedlić.
Bo dlaczego niby miała zasługiwać na specjalne traktowanie? Aleksander z pewnością miał specjalne prelekcje mające to wyjaśnić - ba, niektóre z nich już wygłaszał, prowokując tym samym potok mniej lub bardziej rozbawionych prychnięć - ale Elena nie zamierzała słuchać. Kot nie miał priorytetu - nawet, jeśli kotem tym była Kleo.
Ostatecznie więc Tyanikova zajęła przynależne jej - jej własnym, najważniejszym zdaniem - miejsce, rozciągając się tuż obok Aleksandra. Spoglądając z góry na dobudzającego się, pacnęła go jak gdyby nigdy nic w sam środek rozczochranej czupryny, przyklepując część kosmyków do męskiego czoła.
- To jakie wspaniałe plany masz na dzisiejszy dzień? - zapytała radośnie, w pewnej chwili z nieco większą premedytacją oddając się przyklejaniu włosów Rosjanina do jego zaróżowionej jeszcze po nocy twarzy.
Aleksander Tyanikov
Aleksander Tyanikov
Sypialnia Aleksandra Tumblr_mk0nvt7EMt1qlch55o1_500
Astrachań, Rosja
27 lat
czysta
neutralny
klątwołamacz, tłumacz-amator starożytnych tekstów
https://petersburg.forum.st/t1644-aleksander-tyanikovhttps://petersburg.forum.st/t1653-aleksander-tyanikov#8126https://petersburg.forum.st/t1652-sasza#8125https://petersburg.forum.st/t1651-moira#8124

Nie 04 Lut 2018, 13:59
Niektóre chwile istnieją tylko po to, by móc je przez chwilę kontemplować, cieszyć się ich prostotą, przypomnieć sobie dobitnie o tym, że się najzwyczajniej w świecie istnieje. Bez rozważań na temat gwałtownych i nieprzyjemnych aktualności z dziennika, bez dramatów czy wielkich uniesień. Czasem wystarczy po prostu być.
Tak jak tego ranka, z głową nie do końca łączącą fakty, a sprawiającą wrażenie nieco pijanej, choć poprzedniego wieczora nie miało się na języku ani kropli alkoholu.
Skoro już został obudzony, Aleksander starał się więc być i nie odpłynąć z powrotem w senne marzenia (choć Elena z pewnością by na to nie pozwoliła, nie leżało to w jej naturze), utrzymując swą imponującą, męską sylwetkę w jak najbardziej pionowym z pionów.
- Puchate i słodkie są małe kotki – mruknął, niekoniecznie świadomie marszcząc brwi, bo jak własna siostra śmiała go oskarżać o coś tak bardzo niepasującego do jego charakteru oraz aparycji? - Ja jestem duży i straszny. I gryzę – dodał, grożąc młodszej Tyanikovej palcem, nie mając za wiele siły, by udowadniać jej to bardziej dobitnie. Zresztą, tego typu uszczypliwości pochodzące od Eleny nie miały już tak wielkiej mocy jak kiedyś – przyzwyczaił się do nich, zdążył też zrozumieć i zaakceptować, że w ten sposób siostra okazywała uczucia. Oczywiście, jeśli faktycznie się było dla niej kimś bliskim, a nie przypadkowym Borisem czy innym Dmitrem, który nie rozumiał znaczenia słowa „nie”. Przemieszczenie dziewczyny na łóżku nie należało do najprzyjemniejszych, czego Aleksander nie omieszkał zaznaczyć serią niezadowolonych pomruków, zaakcentowanych dodatkowo wyciągniętą na oślep ręką, mającą plasnąć Leną w czoło, kiedy zaczęła dobierać się do jego kotki. Kot był święty, wara od kota, czego tu się nie dało zrozumieć, jeśli powtarzał to już tysiąc razy? Ktoś tu twierdził, że miał bardzo jasną, otwartą na nowości główkę, a nie potrafił przyjąć jednej z prostszych zasad życia z nim na jednej przestrzeni. Ten sam ktoś uznał również przyklepywanie saszkowych włosów do czoła za najlepszą poranną rozrywkę, za co został już stanowczo aczkolwiek niegroźnie trzepnięty po niegrzecznej dłoni.
Odruchowo przeczesując palcami nieskoordynowane ptasia gniazdo, które aktualnie miał na głowie, Aleks najpierw kontrolnie rozejrzał się po pokoju, rejestrując, czy inwazja Eleny nie wprowadziła w nim jakichś nieprzyjemnych zmian, a następnie namierzył talerzyk z różowym tortem, który siostra umieściła na pościeli, strategicznie między ich nogami. Z głębszym westchnieniem sięgnął nad siostrą do nocnego stolika i kubka po wczorajszej herbacie, w którym wciąż tkwiła łyżeczka, przyciągnął bliżej urodzinowe słodkości i najzwyczajniej wbił się w nie owym nie do końca czystym utensyliem. Warstwy lukru, migdałowego kremu i biszkopta nie należały do tego, co można by nazwać zdrowym, zbilansowanym śniadaniem, ale Sasza jakoś się tym nie przejmował – został przedwcześnie obudzony, w ramach rekompensaty mógł się od rana zasłodzić.
- Nie mam żadnych specjalnych planów- odpowiedział wreszcie na pytanie Leny między jednym zamyślonym kęsem a drugim, pieczałowicie nabierając kolejny na łyżeczkę - Dimki i Katii nie ma w mieście, do ciebie dobijała się Irina, a ja mam robotę – dodał tonem, którego nijak nie dałoby się opisać jako zmartwiony. Sasza po prostu się nie przejmował faktem, że miałby spędzić urodziny mniej więcej jak każdy inny dzień. Zanim jednak Elenie dane było w jakikolwiek sposób odpowiedzieć, przysunął jej kęs tortu do ust, oczekując, że go zje. Oczekując i wymagając, co podkreślił przyglądając się siostrze z większą uwagą.
Elena Tyanikova
Elena Tyanikova
Sypialnia Aleksandra R6lLiY1
Astrachań, Rosja
23 lata
czysta
neutralny
klątwołamacz do wynajęcia, kolekcjonerka artefaktów
https://petersburg.forum.st/t1636-elena-tyanikova-sie-buduje#8025https://petersburg.forum.st/t1645-elena-tyanikova#8106https://petersburg.forum.st/t1646-elena-tyanikova#8107https://petersburg.forum.st/t1647-mayavi#8108

Sro 14 Lut 2018, 13:46
Tak naprawdę mogłaby pozwolić mu usnąć. Naprawdę, gdyby rzeczywiście tego chciał najbardziej, po upewnieniu się, że zjadł odpowiednią ilość tortu - mogłaby po prostu Saszę zostawić, by odpoczywał dalej, albo, co bardziej prawdopodobne, pozwolić mu spać podczas gdy sama przytuliłaby się do jego pleców. Mogłaby. Ostatecznie to były jego urodziny, a Elenie zależało tylko na tym, by spędził je... Dobrze? Najlepiej? Cokolwiek miałoby to oznaczać. Nie sądziła jednak, by Aleks rzeczywiście zamierzał odpłynąć po raz wtóry. Mógłby, ale znając go, potraktował pobudkę jako ostateczną - bo skoro już go ze snu wyrwała, to mógłby zacząć dzień. I ruszyć do pracy. Albo robić inne rzeczy, których akurat w tym dniu absolutnie nie powinien.
- Mhm, gryziesz - parsknęła cicho, jednocześnie układając w głowie plan. Nie wielki, konkretny, rozbudowany plan na cały dzień, ale taki, który po prostu wyperswaduje Aleksandrowi tak bardzo dorosłe, odpowiedzialne aktywności, jakie mógł mieć na dziś przewidziane. Jasne, urodziny to teoretycznie dzień jak każdy inny, spędzać je jednak w pracy - czy to z nosem w tekstach do tłumaczenia, czy czymkolwiek innym - byłoby czymś złym. Marnotrawstwem. Ostatnią oznaką zgorzknienia. A Sasza nie był jeszcze aż tak stary, nie? - Ciekawe kiedy. Kogo. I gdzie.
Fukając cicho, gdy Rosjanin postanowił się jednak bronić i potraktował jej dłoń w absolutnie niedelikatny i niepożądany sposób, mimo wszystko zaprzestała jednak rozpłaszczania kosmyków na czole brata i założyła ręce na piersi. Uważnie obserwując poczynania mężczyzny z tortem, z westchnięciem dała wmusić kęs także sobie. Nie lubiła aż takich cukrów, ale czasem można się było poświęcić.
- Nie masz roboty - stwierdziła w międzyczasie jak gdyby nigdy nic, wydając dyspozycję, a nie pytając o zdanie. Poważnie, mogła pozwolić mu spać, mogła dopuścić każdą inną aktywność, ale gdyby choćby na próbę wyciągnął rękę po papiery, nad którymi ostatnio ślęczał, odgryzłaby mu ją. Tę rękę. I drugą też, żeby nie przyszło mu do głowy próbować ponownie. Urodziny. Data w kalendarzu jak ta dzień przed i ta dzień po. Mimo wszystko można było spędzić dzień lepiej. Niekoniecznie jakoś szczególnie i w asyście fajerwerków, ale lepiej. Mniej nużąco, mniej męcząco, bardziej przyjemnie niż każdy inny. Miało się do tego pełne prawo i Elena nie zamierzała pozwolić, by w swej oszalałej dorosłości, w swych ambicjach i cholera wie czym jeszcze Aleksander ze swojego prawa nie skorzystał.
- Możemy zostać w domu, ale nie będziesz ślęczał w papierach - stwierdziła, naturalnie sięgając po formę my. Gdyby kategorycznie tego zażądał, prawdopodobnie mogłaby zabrać swoje urocze towarzystwo i zostawić brata samego, tym niemniej mężczyzna jeszcze tego nie zrobił, a Elena chciała, naprawdę bardzo chciała być obok. Może w mniej irytujący sposób. Może. W każdym razie chciała być. - Moglibyśmy też na przykład... Vero, przestań się gapić. - Przerwa w rodzącym się monologu była nagła, ale w gruncie rzeczy spodziewana. Przywieziony z Tybetu mastiff, tylko barwą sierści przypominający teraz tę malutką, puchatą, upchniętą do torby kulkę, którą był przed dwoma laty, miał tendencję siadania na progu Aleksowego pokoju i spoglądania tam, gdzie nie mógł wejść. Sasza generalnie nie życzył sobie towarzystwa olbrzyma we własnym królestwie i Elena zadbała o to, by jej czworonóg to rozumiał, nie była jednak w stanie wybić mu z łba zwyczaju pozostawania w ostatnim miejscu, do którego mógł jeszcze dotrzeć. W efekcie, nie zamykając za sobą drzwi do sypialni Tyanikovego, poniekąd sprowokowała dodatkowe towarzystwo. Vero siedział cicho, dumnie, z linii progu wpatrując się uważnie i ufnie w zalegające na łóżku rodzeństwo, czasem tylko oblizując się, gdy spojrzenie spełzło mu na tort.
Elena westchnęła cicho.
- Moglibyśmy też na przykład skoczyć za miasto - dokończyła, z rezygnacją dając spokój upominaniu psa. To i tak nie miało przynieść żadnego efektu - nie, dopóki któreś z nich, ona albo Aleks, a najlepiej również tort, nie znajdą się w zasięgu czworonoga.
Sponsored content


Skocz do: