Mistrz Gry
Mistrz Gry

Nie 05 Sie 2018, 20:47
Salon

Pierwsza komnata, do której wchodzi się z holu. Czuć tu mocno syberyjskiego ducha, choć okiełznanego nieco i wpasowanego w eleganckie gusta pani domu. Chłodna podłoga z białego marmuru wyłożona jest dywanem z dzika. Solidne fotele i miękkie kanapy obito jasną skórą, a na surowych ścianach zawieszono specjalnie sprowadzone z Italii cenne dzieła sztuki, oprawione w pozłacane, rzeźbione ramy. Pozwolono jednak na kilka trofeów łowieckich nad szerokim, ciemnym kominkiem, na którego gzymsie stoją magiczne zdjęcia rodziny Sorokinów z polowań i spędów. Na żadnym z nich nie ma pani Sorokiny. W bawialni stoi parę antycznych rzeźb, między innymi szczegółowa, choć z oczywistych względów pomniejszona, replika Wenus z Milo.
Tylko z salonu można wejść do małego pomieszczenia, zbudowanego dopiero po śmierci pana domu, co było jedyną wprowadzoną od tego czasu zmianą w dworku – do lararium. Znajduje się tam ołtarz poświęcony bóstwom domowym: penatom i larom. Tam pani modli się i składa ofiary. Pokój zabezpieczony jest zaklęciami, które nie pozwalają służbie wejść do środka.
Hercules Caravaggio
Hercules Caravaggio
Salon Tumblr_olxmoxYP6m1rhwfb2o1_500
Syrakuzy, Włochy
33 lata
wieszczy
błękitna
neutralny
jubiler
https://petersburg.forum.st/t1921-hercules-caravaggio#9898https://petersburg.forum.st/t1924-hercules-caravaggiohttps://petersburg.forum.st/t1925-herculeshttps://petersburg.forum.st/t1926-sliski

Sro 27 Lut 2019, 19:49

05.08.1999

Równo rok temu Daniela pochyliła się nad jego skuloną przy stole sylwetką i pocałowała go w policzek, szepcząc mu do ucha "Wszystkiego najlepszego, Hercules". Czytał właśnie gazetę, zupełnie nieważny teraz artykuł, którego treści nie pamiętał, ale to odciągnęło go od żony i sprawiło, że jedynie odwrócił się do niej na sekundę i uśmiechnął się ciepło. Gdyby wiedział, że to były ich ostatnie wspólne urodziny, pewnie... Pewnie, cóż, zrobiłby to samo. To było wszystko, co był w stanie oddać Danieli, jedynie czuły uśmiech, podziękowanie za tort, który postawiła chwilę później przed nim na stole.
Sam nie wiedział, co sobie wtedy myślał. W te urodziny i w ogóle, przywiązując się tak do żony. I co myślał sobie teraz, skoro wciąż wspominał ją z żalem. A może nie? Może to nie był żal, może wymuszał to w sobie, bo tak przecież powinien się czuć? Mimo to na wspomnienie tych delikatnych, kruchych palców (które pół roku później zaciskały się na jego dłoni kurczowo, tak przeraźliwe, śmiertelnie zimne) na materiale jego koszuli, które chyba nawet nieco go zirytowały tamtego dnia, coś ściskało go w gardle. Dlaczego to musiało być takie trudne? Dlaczego wszyscy ludzie, z którymi spędzał swoje urodziny, teraz stanowili jedynie pełne bólu wspomnienie?
Gdyby się zastanowił, mógłby chyba przywołać trzy różne rodzaje celebrowania tego wątpliwego święta. Dawno, dawno temu Constanza zabierała go do ogrodu, gdzie służący przynosili im tort - nigdy standardowy, zawsze wymyślny i wyszukany, ale oparty na tym, co Hercules lubił. Właściwie... Było to chyba największe, najpiękniejsze, co kiedykolwiek robiła dla niego matka; służące szeptały mu bowiem, że ona sama podawała, jaki smak i jaką dekorację należy przygotować w tym roku. Gdy pochłaniał kolejne kawałki, ona jedynie patrzyła na niego pełnym dezaprobaty wzrokiem, jakby chciała powiedzieć mu - dziesięciolatkowi! - że musi dbać o linię. Wciąż uśmiechał się, gdy to sobie wyobrażał. Ona oczywiście nigdy nie próbowała nawet tortu. Potem udało mu się wybłagać ją o to, żeby mógł wybrać się na jakąś urodzinową wycieczkę razem z Tiziano. Nadal jadł oczywiście ciasto z matką, potem jednak ściskał ją mocno, zabierał walizkę i myślał o tym, że świat stoi przed nimi otworem - nigdy wystarczająco dlugo, bo mogli być poza domem przez maksymalnie dwa dni, ale Nowy Rzym albo sycylisjkie miasta i tak szybko ich nudziły. Najwspanialsze w tych wypadach było to, ze czuli się wolni jak nigdy wcześniej. Wtedy też chyba jedyny raz w historii Hercules nie mógł się doczekać, aż zobaczy resztę świata. Gdy Tiziano zginął, wszystko straciło smak. Nie świętował więc swoich urodzin w ogóle, aż zapytała go o to Daniela. Był zaskoczony - nie wiedział, właściwie dlaczego przestał, ale nie chciał wracać do tej tradycji. Czuł, że ją też mu wydarto. Jego żona pozostała więc subtelna - zwykły pocałunek w policzek, ciche wszystkiego najlepszego, czasem ciasto, ale bez żadnego głupiego STO LAT HERCULES wypisanego głupim czekoladowym pisakiem.
Żałował, że nie pamiętał, jak wyglądały ich urodziny, gdy Hersilia była jeszcze w domu. Raz nawet próbował wysłać jej kartkę z życzeniami - Constanza wzięła ją od niego, ale nigdy nie powiedziała, czy wiadomość została przekazana. Potem... Potem chyba nawet Hercules zrozumiał, że nie rozumie, jak to powinno wyglądać, milczał więc. Milczał długo i zawzięcie, aż... Aż do teraz. Teraz był przede wszystkim ciekaw, jak ona spędziła wszystkie pozostałe trzydzieści dwa przyjęcia urodzinowe, gdy go nie było obok.
Z pewną ulgą przekroczył drzwi rezydencji i głową dał znak służącemu, którego zabrał ze sobą, żeby ten razem z nim zostawił niesione dwa pudełka w salonie. Nie chodziło wcale o to, że czuł się zagrożony na ulicach Petersburga, ale... No dobrze, trochę jednak był niepewny, głównie dlatego, że czuł się wiecznie obserwowany. Coś było zdecydowanie nie tak, a zmysł kogoś, kto mógł zajrzeć do własnej przyszłości (i był pesymistą) podpowiadał mu kłopoty. Na początku wprawdzie Hercules chciał sobie wmówić, że jego sława (pokazał to wydanie Hersilii z prawdziwą dumą, informując ją, że jest już bardziej sławny od niej i właściwie powinna uważać, żeby go nie urazić) po tym, jak napisano o nim jakieś głupoty w Avosce okazała się tak wielka, że teraz podąża za nim tabun zakochanych młodych panien, ale był zbyt zestresowany, żeby kupić ten żart i zbyć to wszystko. Bardzo szybko doszedł też do wniosku, że nie przejmował się za bardzo swoim bezpieczeństwem, ale... Chyba trochę martwił się o Hersilię. Właściwie, martwił się o nią dość mocno.
Dlatego zamierzał dzisiaj zatrzymać ją w domu, chociaż to on częściej wychodził. I zamierzał zrobić coś, co było przecież wbrew jemu samemu. Nadszedł najwyraźniej czas na ustalenie nowych tradycji.
Wspiął się po schodach, uważając, by zamówiony specjalnie w Cukierni Baby Jagi tort nie ześlizgnął się z tacy. Wciąż było jeszcze bardzo wcześnie - był pewien, że zastanie siostrę w jej sypialni, ale miał nadzieję, że już nie spała, bo obudzenie jej mogłoby skończyć się wepchnięciem Herculesowi tej tacy w twarz.
Znalazłszy się przed drzwiami jej sypialni, przez chwilę próbował zapukać do drzwi, ale obie ręce miał zajęte, kilka razy kopnął więc w ich powierzchnię, co zabrzmiało trochę, jakby się na nie przewrócił. To musiało ją obudzić.
- Hersilia! - zawołał jeszcze, ale nie otrzymawszy odpowiedzi, zdecydował się na drastyczne środki. - Uwaga, wchodzę!
Był w naprawdę wyśmienitym humorze - tak dobrym, że powinno go to zmartwić. Ale miał przecież dzisiaj urodziny, mógł być szczęśliwy, prawda? Zwłaszcza że osoba, z którą zamierzał je spędzić, doskonale rozumiała, jak bolesne było świętowanie z ludźmi, których już nie ma.
Niezgrabnie nacisnął klamkę łokciem i znalazł się w ciemnym pomieszczeniu, szybko więc otworzył usta, żeby uprzedzić reakcję siostry; miał wrażenie, że sam prosił się o śmierć.
- Nie krzycz, proszę cię. Nie masz pojęcia, jak długo stałem, chyba kilka godzin, próbując nacisnąć tę klamkę stopą, bo ty nie chciałaś mi otworzyć, a ręce mam zajęte. To bardzo nieuprzejmie, biorąc pod uwagę to, że przyniosłem ci tort urodzinowy. Nie wiedziałem, jaki smak lubisz, więc na dole są jeszcze dwa inne. Ale ten jest wyjątkowy - oznajmił spokojnie, patrząc na "Hercules i Hersilia, 33 lata!" wykaligrafowane starannie głupim czekoladowym pisakiem. Uśmiechnął się do niej szeroko. - Wszystkiego najlepszego, siostro
Hersilia Sorokina
Hersilia Sorokina
Salon B1527d10f7f13bcd52335c45a2ed39a5
Syrakuzy, Włochy
33 lata
błękitna
neutralny
czytam wasz los z gwiazd, kart i dłoni, odprawiam rytuały, widzę duchy, jestem pewnie najlepiej znaną ci wdową w Rosji
https://petersburg.forum.st/t914-hersilia-lavinia-sorokina-zd-caravaggio#2831https://petersburg.forum.st/t918-hersilia-l-sorokina-caravaggio#2892https://petersburg.forum.st/t919-wdowa-po-tym-sorokinie#2893https://petersburg.forum.st/t920-caesar-golab-i#2894

Czw 28 Lut 2019, 17:42
Dnia, który był równo rok temu, nie pamiętam. Byliśmy chyba wtedy w Belek na wakacjach – Tommaso niespodziewanie zakończył wcześniej zdjęcia do „Pocałunku tęsknicy” i ukrywał to przed Sorokinami, bo nie chciał spędzać lata na Syberii. Wybrał luksusowy, mugolski (żeby nie męczyli go fani i paparazzi), bardzo nowoczesny kurort w Turcji, ale w tym kurorcie rzadko bywał. Wiedziałam, gdzie spędza dni i noce. Znałam go: myślał, że jest taki dyskretny, ale przecież nie da się ukryć przed żoną faktu zakupu ogromnej, dobrze zabezpieczonej willi z dostępem do morza na Tureckiej Riwierze dla puszczalskiej wiolonczelistki i jej córki. Jego córki.
Ostatnie lato w swoim życiu spędził z osobami, które kochał. Teraz nie mogę mu mieć tego za złe.
Prawdopodobnie piątego sierpnia leżałam na leżaku i przeglądałam czasopismo, czasami zerkając na bawiące się przy basenie dzieci, zastanawiając się, czy nasze małżeństwo wyglądałoby inaczej, gdybym urodziła mu jego upragnionego dziedzica i jego upragnioną królewnę. Nazwalibyśmy ich Lev, po dziadku Tommaso, i Minerva, żeby zachować rzymską tradycję, która tak fascynowała kiedyś Sorokina.
Może. Ale nie urodziłam. I nie urodzę już nikomu innemu.
Prawdopodobnie piąty sierpnia dziewięćdziesiątego ósmego, dziewięćdziesiątego siódmego i każdego innego roku wyglądał zupełnie zwyczajnie. W świątyni nie obchodziłam urodzin. Westalki nie miały prawa być dziećmi. Radość czerpać miałyśmy z wypełniania posługi, nie z płytkich, świeckich świąt, które odciągały nasze myśli od naszych zadań. Z kim, zresztą, bym miała?
Potem jakoś nie umiałam zacząć zamawiać tortu. Nie wydawało mi się to ważne.
Pamiętałam za to doskonale szóste urodziny: ostatnie, jakie obchodziłam, ostatnie w Syrakuzach, ostatnie z Herculesem. Dostaliśmy cały stos prezentów, jedliśmy śmietankowe ciasto w ogrodzie i piliśmy lemoniadę. Jedną szklankę mój brat na siebie wylał i służąca musiała go przebierać w połowie przyjęcia. Była piękna pogoda.
Nie wiem jeszcze, jaka jest dzisiaj. Budzi mnie głośne łupanie w drzwi – dość niepokojące, ale zaraz podejrzenie zagrożenia oddala głos mojego brata. Zdążam tylko podźwignąć się do siadu, nim on wdziera się do mojej sypialni i od razu zalewa mnie potokiem słów. Nie jestem pewna, czy zaspana dobrze rozumiem ich znaczenie. Informacja, że dzisiaj mam (mamy) urodziny jest dla mnie szokująca: po raz pierwszy od dawna dociera do mnie, że rzeczywiście, piąty sierpnia czymkolwiek różni się od innych dni. A przynajmniej w teorii.
Patrzę ze zmarszczonymi brwiami na uśmiechniętego Herculesa i milczę, próbując zrozumieć, co się dzieje. Mija chwila, nim całkowicie dociera do mnie: i „wszystkiego najlepszego, siostro”, i tort, i historia z otwarciem drzwi.
O — wyrywa mi się — mamy urodziny.
Byłabym zła, że mnie obudził, ale nie umiem się gniewać, gdy on patrzy na mnie jak szczeniaczek, taki dumny ze swojego żartu. Chcę utrzymać neutralny wyraz twarzy, ale lekko się uśmiecham.
Mamy urodziny. Co za dziwne stwierdzenie. W moich ustach brzmi obco.
Wszystkiego najlepszego, bracie — powtarzam po nim, uznając, że tak powinnam to zrobić – ale nie wiem, jak się zachować. Urodziny. Urodziny.
Patrzę niepewnie na niego, tak niepasującego ze swoją radością do wnętrza mojej willi, i próbuję zakamuflować swoje zagubienie uszczypliwością:
Próbowałeś łokciem?
Wygrzebuję się z pościeli i sięgam pośpiesznie po szlafrok. Potem odsłaniam zasłony, a pokój, jeszcze przed chwilą ciemny, tonie w złocie słońca. Mrużę oczy i ponownie odwracam się do Herculesa.  
Zjemy wszystkie — zarządzam spokojnie — choć powinieneś się trochę pilnować. „Avoska” napisze o twoim drugim podbródku.
Patrzę na „Hercules i Hersilia, 33 lata!” zapisane elegancko po włosku, alfabetem łacińskim.
Właściwie to ja jestem starsza. O cztery minuty. Moje imię powinno być pierwsze.
Hercules i Hersilia, trzydzieści trzy lata.
Jest piąty sierpnia i jest piękna pogoda.
Hercules Caravaggio
Hercules Caravaggio
Salon Tumblr_olxmoxYP6m1rhwfb2o1_500
Syrakuzy, Włochy
33 lata
wieszczy
błękitna
neutralny
jubiler
https://petersburg.forum.st/t1921-hercules-caravaggio#9898https://petersburg.forum.st/t1924-hercules-caravaggiohttps://petersburg.forum.st/t1925-herculeshttps://petersburg.forum.st/t1926-sliski

Nie 03 Mar 2019, 18:41
O ile prościej by było, gdyby wiedział, czego tak właściwie może jej życzyć. Czego może życzyć im obojgu. Gdyby naprawdę był człowiekiem, który nic nie rozumie i nic nie widzi, ale jest w tym tak przyjazny i uroczy, że można mu to wybaczyć. Może wtedy nie bałby się tego, na jaki grunt wkracza - bo wkraczał na grząski grunt, zdecydowanie. Wkraczał, zostawiając przestrzeń za "najlepszego" pustą, co uświadomił sobie natychmiast, gdy usłyszał jej odpowiedź.
Przywiązał się do siostry. Martwił się o nią. Być może z tej egoistycznej potrzeby, żeby w końcu być zrozumianym, ale teraz, w tej sekundzie, nagle zaczęło go też przerażać to, jak wiele chciałby jej powiedzieć, a jak wiele powiedzieć nie mógł. Bo czego należało życzyć ludziom takim jak oni? Miłości? Już próbowali i widocznie się nie udało. Życzliwości? Z nią nic nie da się zrobić, gdy nie można odpowiedzieć szczerze. A może szczęścia? Byłby kłamcą, gdyby uśmiechnął się i z nadzieją w głosie wyrecytował taką formułkę.
Dlatego mógł już tylko modlić się o to, żeby Hersilia zrozumiała. Nieważne co, po prostu zrozumiała. Przecież... Przecież po to do niej przyjechał, czy tak? Musiało wystarczyć jej to przedstawienie z ciastami, ten radosny ton, to zgrywanie idioty. Może to będzie wystarczające, by ten dzień był wyjątkowy? Może to, że ten dzień miał być trochę inny, okaże się wszystkim, czego trzeba, by byli w końcu chociaż odrobinę szczęśliwi?
Wszystkiego najlepszego, Hersilia. Cieszę się, że jeszcze się czasami uśmiechasz.
On też się więc uśmiechnął. Wyprostował i powstrzymał westchnięcie, obserwując ją spokojnie, bez nacisku, gdy wygrzebywała się z pościeli. Nie umiał tego przed sobą przyznać, ale łagodność, z jaką zareagowała na jego wtargnięcie, chyba nieco go przygniotła. Gdyby się wściekła, gdyby go wyrzuciła, mógłby udawać, że nie jest mile widziany, że jest tutaj intruzem i biczować się tym stwierdzeniem, a potem nie żałować, gdy wszystko znowu runie. A teraz? A teraz powoli rodziła się w nim niezdrowa nadzieja, rodziła się w nim chora wręcz chęć, żeby stwierdzić, że tym razem będzie inaczej i twardo się tego trzymać. Żeby powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Sam przecież uznał, że to ich pierwsze wspólne urodziny i mogą zbudować sobie tradycję. Ale czy to naprawdę miało szansę przetrwać? Czy to miało sens?
Spojrzał jeszcze raz na ciasto, pomyślał o tym, jak cieszył się, że będzie mógł zrobić jej niespodziankę, a potem do jego uszu dotarło uszczypliwe pytanie i cała twarz drgnęła mu w skurczu, który szybko przerodził się w szeroki uśmiech.
- Łokciem? Tak robią tylko barbarzyńcy. Łokcie są od tego, żeby ładnie wyglądać, a nie być używane - odpowiedział spokojnie, z bezgraniczną pewnością siebie, chociaż miał ochotę się roześmiać, tak głupio brzmiało to wszystko nawet w jego głowie. Uniósł wzrok, czekając na jakieś zażenowane, karcące spojrzenie Hersilii, która w takim wydaniu bardzo przypominała mu Constanzę. I wtedy do Herculesa dotarły następne słowa siostry, a on wiedział już, że nie ma nawet czasu na strach. Zaśmiał się głośno, patrząc na rozświetlony przez poranne światło pokój, przyjmując z coraz większą ulgą jej spokój. Przed chwilą jeszcze myślał, że to będzie zbyt wiele, żeby mógł to znieść, a teraz stał tam i uśmiechał się do niej szczerze, jakby byli przyjaciółmi już od dawna. Może tak powinien o tym myśleć. Może nie powinien wymagać od razu wybuchów i gwiazd, ale po prostu jej łagodnego uśmiechu. Może jeśli zjedzą razem te ciasta, pożartują i podroczą się ze sobą, to będzie wystarczające, by ten dzień był wyjątkowy. - Jesteśmy bliźniakami, Hersilio. Twój ból to mój ból. Mój drugi podbródek to twój drugi podbródek. Będziesz najgrubszą najpopularniejszą wdową w Rosji. - Wyciągnął w jej stronę dłonie z tacą, gdy zbliżyła się, by obejrzeć jego podarunek. Wtedy pomyślał, że chyba wie już, czego mógłby jej życzyć. Zaśmiał się więc raz jeszcze na jej słowa i odparł z dumą. - Może jesteś starsza, ale ja jestem tym ładniejszym bliźniakiem, więc to moje imię będzie pierwsze.
Czekając na jej reakcję, sformułował w końcu treść życzeń, których nie odważyłby się wypowiedzieć.
Wesołych trzydziestych trzecich urodzin, siostro. Niech to będzie najpiękniejszy dzień twojego życia. Albo chociaż jedyny dzień z setek innych, kiedy nie będziesz tak jak ja obsesyjnie myślała o tym, że zaraz wszystko się zepsuje.
Hersilia Sorokina
Hersilia Sorokina
Salon B1527d10f7f13bcd52335c45a2ed39a5
Syrakuzy, Włochy
33 lata
błękitna
neutralny
czytam wasz los z gwiazd, kart i dłoni, odprawiam rytuały, widzę duchy, jestem pewnie najlepiej znaną ci wdową w Rosji
https://petersburg.forum.st/t914-hersilia-lavinia-sorokina-zd-caravaggio#2831https://petersburg.forum.st/t918-hersilia-l-sorokina-caravaggio#2892https://petersburg.forum.st/t919-wdowa-po-tym-sorokinie#2893https://petersburg.forum.st/t920-caesar-golab-i#2894

Sob 15 Cze 2019, 10:17
Wzdycham, choć nawet nie chce mi się reagować na żenujące poczucie humoru mojego brata. Patrzę na niego z zawodem, którego nie umiem ukryć. Łokcie.
Kreatywność, z jaką potrafi wymyślać głupoty, bywa wręcz fascynująca. I jego wydaje się ona bawić niezmiernie. Zastanawiam się, czy gdybym spędziła z nim całe życie, ja też byłabym taka – a może on byłby taki jak ja? Rozdzieleni, siłą rzeczy musieliśmy wychowywać się w diametralnie innych warunkach, które stworzyły innych ludzi.
Nie umiem czasem nie myśleć, że on wychował się w tych, które mnie się należały. To oczywisty wniosek.
Gdy byłam młodsza, myślałam o Herculesie z gorzką nienawiścią. Pamięć o nim przemieniła się ze słodkiego wspomnienia w wypaczony jego cień – i tak łatwo było go obwiniać o to, że wszystko mi odebrał. Choć nie miał nic wspólnego z moją posługą, on żył w Syrakuzach, z rodziną, kąpał się, śmiał, spędzał urodziny, a ja nie. Urodziliśmy się tego samego dnia – dlaczego to j e m u dano szansę, by żyć? Czemu to on mógł wrócić do Włoch, a wydawało mu się na tym nie zależeć, podczas gdy ja oddałabym wszystko, żeby móc żyć na Sycylii, a nie mogę?
Czemu nigdy nie przyjechał? Czemu musiałam być sama? Ja nie wybrałam samotności. Ja chciałam mieć brata. To on nigdy się nie pojawił – aż do teraz, gdy znowu zostałam zupełnie sama.
Ale przecież nigdy go o to nie zapytam. Na pewno nie dzisiaj. Dzisiaj są nasze siódme wspólne urodziny. Nie zepsuję tego.
Nie wiem, czy teraz te wszystkie pytania są w ogóle ważne. Bo co byś miał odpowiedzieć, kochany? W tym wszystkim tylko za swoją nieustającą nieobecność jesteś odpowiedzialny. Reszta to okrutna igraszka bogów, wyroki ślepej Fortuny, która palcem wskazała jedno z rodzeństwa Caravaggio.
Jesteśmy bliźniętami, ale nie tą samą osobą — zauważam.
Czy na tym polega bycie siostrą? Na irytacji? Na nienawiści? Na zazdrości?
Wydawało mi się, że Endar nienawidził Tomasa. Więc może tak.
Choć nie chcę się zaśmiać, wyrywa mi się prychnięcie. Patrzę na niego z trochę większą czułością niż przed chwilą.
Z głupim nie ma sensu się kłócić — stwierdzam. — Chodź. Zjemy je w ogrodzie.
Biorę różdżkę z szafki nocnej i wsadzam ją w kieszeń szlafroka, zanim ruszam przed siebie. Na schodach oglądam się na Herculesa.
Pamiętasz nasze szóste urodziny? Też były w ogrodzie.
Sponsored content


Skocz do: