To już jest koniec | L. Gorchevski, A. Asen | Maj 1993
Lucija Gorchevski
Lucija Gorchevski
To już jest koniec | L. Gorchevski, A. Asen | Maj 1993 Tumblr_inline_oqq9bsw3jK1ukct9m_540
Sofia, Bułgaria
26 lat
czysta
za Raskolnikami
śpiewaczka, gitarzystka, wolny strzelec w Sputniku, niespełniona pisarka
https://petersburg.forum.st/t695-lucija-gorchevski#1421https://petersburg.forum.st/t1969-lucija-gorchevski#10418https://petersburg.forum.st/t1970-chlopak-z-gitara-bylby-dla-mnie-para-dziewczyna-tez#10419https://petersburg.forum.st/t717-hultaj#1526

Sob 16 Lut 2019, 12:54
Maj tego roku był bardzo ładny i aż dziw, że nauczyciele nie decydowali się częściej przeprowadzać zajęć na zewnątrz. Może i uczniom łatwiej byłoby się rozproszyć, ale okoliczności przyrody były tak piękne, że zapewne w konsekwencji każdy by na tym skorzystał. Jednakże na taki krok decydował się jedynie prowadzący zajęcia z fauny i flory, więc większość czasu musieli spędzać w zamku.
Lucija dość szybko skończyła obiad - upał doskwierał na tyle, że apetyt się zmniejszył i zapewne szkoła oszczędzała na jedzeniu - i przypomniała sobie, że miała się widzieć z Andreiem. Zaczęła więc go szukać po całej szkole, aby zdążyć przed zajęciami. Chciała w końcu mieć pewność, że się nie spóźni na lekcję do profesor, która nader chętnie karała spóźnienia zadaniami w stylu sprzątanie bez różdżki.
Asena nie znalazła ani w sali do szermierki, ani w skrzydle chłopców, czego była pewna, bo choć nie mogła wejść dała radę podpytać jego współlokatorów z pokoju o jego (nie)obecność. Zaczęła się rozglądać po całej szkole, skupiając się na jego ulubionych miejscach, jednakże nigdzie nie mogła na niego wpaść, zupełnie jakby zapadł się pod ziemię. Dopiero wtedy uznała, że może lepiej jednak poszukać go na zewnątrz. Nie musiała go szukać daleko, bo już po wyjściu rzuciła jej się w oczy jego sylwetka. Podeszła do niego raźnym krokiem i nie czując wyrzutów sumienia, że mu przerywa jakąś czynność postukała go w ramię palcem dwa razy.
- Hej, szukałam cię - zaczęła z uśmiechem kiedy na nią spojrzał. - Szukałam cię po całym zamku. Co ty takiego frapującego robisz, że nie byłeś nawet na obiedzie?


Ostatnio zmieniony przez Lucija Gorchevski dnia Sro 01 Maj 2019, 22:02, w całości zmieniany 1 raz
Andrei Asen
Andrei Asen
Wielkie Tyrnowo, Bułgaria
27 lat
¾
za Raskolnikami
człowiek renesansu, nadworny lowelas, laureat orderu męczydupy miesiąca
https://petersburg.forum.st/t1997-andrei-asen#10787https://petersburg.forum.st/t2009-andrei-asen#10805https://petersburg.forum.st/t2010-andrei#10807https://petersburg.forum.st/t2011-peso#10808

Nie 17 Lut 2019, 15:22
Zapomniał się. Tak po prostu. To mu się nie zdarzało wybitnie często - był rozsądnym młodym człowiekiem, Asenem w końcu, nie ważne, że czarną owcą - czasem jednak przychodziły takie dni, że po prostu nie mógł. No nie mógł przypilnować czasu, nie mógł pamiętać o wszystkim. Na przykład o obiedzie - nie zawsze o tym pamiętał. Lubił jeść, wiadomo, obżerał się czasem jak dziki prosiak i chrumkał entuzjastycznie też podobnie, ale czasem - czasem zapominał. Bo czasem były rzeczy fajniejsze. Wiecie, ciekawsze. Bardziej absorbujące.
Tak było teraz, gdy po ostatnich zajęciach przed obiadem, nie oglądając się na swego przyjaciela, brata niemal Igora, ani też na te młodziutkie, dorastające kobietki, które zwykle przyciągały jego uwagę, pognał jak głupi poza mury szkoły po to, żeby robić to. To, czym nie chciał się jeszcze dzielić - ani chwalić, ani pokazywać w żaden sposób - przed nikim. Nawet Igorem.
Nawet Luciją.
Drgnął, słysząc jej głos i - serio - niemal spanikował. Nie że jakoś mocno, bo bez przesady, był przyzwyczajony do bycia zaskakiwanym, wychował się w końcu ze swoją siostrą, jakże słodką Elisavetą, ale trochę. Trochę tak. Bo się zwyczajnie nikogo tu nie spodziewał, a nie spodziewał się, bo... Szybki przeskok myśli i skojarzeń sprowokował głębokie, pełne rezygnacji westchnięcie.
Cholera. Obiad. W pierwotnym założeniu miał na niego zdążyć, na jego końcówkę, ale to by mu wystarczyło. Wychodzi jednak na to, że jakby nie wyszło. Jakby nie zdążył.
- Nic - stwierdził tymczasem za szybko i zbyt stanowczo, by zabrzmiało to wiarygodnie, chowając jednocześnie za plecy ręce, a w tych rękach - szkicownik. Swój skarb. Swoją... no, może nie Biblię, ale już na pewno - przyszłość.
Tworzył tam, tworzył dużo, często odważnie i bezwstydnie, ale w tej chwili nie o to chodziło. W tej chwili zrobił po prostu coś nowego, coś, czego jeszcze nie próbował, co chciał doszlifować, zanim pokaże.
Stworzył tatuaż, który żyje, pulsuje wlaną weń energią i, jakby nałożył go na skórę, prawdopodobnie wiłby się wokół niej hipnotyzująco, czarował tym swoim życiem. Przynajmniej tak myślał Andrei, musiałby tylko sprawdzić. I dopiero jakby sprawdził - to wtedy chciałby pokazać. Wtedy, nie teraz.
- Nic - powtórzył więc z uporem, po czym dodał coś, co musiało już zupełnie podkopać jego wiarygodność. - Zamyśliłem się po prostu.
No serio? Nie był debilem, spoko. Jego intelekt nie umierał, nie wił się w agonii, jego IQ nie było na poziomie liczby jedno czy dwucyfrowej. Ale jednak Andrei rzadko kiedy się zamyślał. Trochę może i był marzycielem - musiał, był artystą - ale nie takim, co to zalegnie na trawie i pół dnia spędzi dumając nad zawiłościami świata. Nie był filozofem. Nie był idealistą - intelektualistą w zasadzie też nie.
Na miłość boską, Asen naprawdę się nie zamyślał. Nie tak.
Lucija Gorchevski
Lucija Gorchevski
To już jest koniec | L. Gorchevski, A. Asen | Maj 1993 Tumblr_inline_oqq9bsw3jK1ukct9m_540
Sofia, Bułgaria
26 lat
czysta
za Raskolnikami
śpiewaczka, gitarzystka, wolny strzelec w Sputniku, niespełniona pisarka
https://petersburg.forum.st/t695-lucija-gorchevski#1421https://petersburg.forum.st/t1969-lucija-gorchevski#10418https://petersburg.forum.st/t1970-chlopak-z-gitara-bylby-dla-mnie-para-dziewczyna-tez#10419https://petersburg.forum.st/t717-hultaj#1526

Nie 24 Lut 2019, 17:15
Gorchevski ominęło bycie czarną owcą, ten tytuł bezsprzecznie przejął Ivan. Po nim, na drugim miejscu plasował się Krastyo, który swoimi dzikimi zachowaniami wprawiał czasami Luciję w konsternację. Ale był jeszcze dzieckiem, istniała jakaś szansa, że mu minie. I choć sama nie była czarną owcą ciężko ją było uznać za idealną córkę, skoro z chęcią chłonęła komunistyczne teksty. No ale wpływ rodziny robił swoje, zapewne matka i ojciec widząc jak kształtują się jej poglądy czuli dumę z takiego dziecka.
Uniosła brew zdziwiona słysząc jego głębokie, długie westchnięcie. Zachowywał się, jakby prawie przyłapała go na czymś grzesznym i niemoralnym, a przecież daleko mu było do tego. Jedynie Lucija mogła przyklasnąć, że dzisiaj opanowała go głupota, skoro olał obiad. Będzie sporą część dnia łaził głodny. Na jego szczęście pomyślała o nim i wpakowała kilka jabłek i bananów do kieszeni, które były na deser. Czekała teraz tylko na okazję, by mu je wcisnąć.
- Nic? - powtórzyła podejrzliwie widząc kątem oka, że coś schował za sobą. Nie miała pojęcia czy podejrzewać go o niecne sprawki czy próbę zrobienia jej lub komuś niespodzianki, ale jeśli nie chciał mówić mógł po prostu powiedzieć, prawda? - Zamyśliłeś się tak, że zapomniałeś o obiedzie, tak? - usadowiła się obok niego patrząc z pozornie przyjaznym uśmieszkiem. - Andrei, nie rób ze mnie idiotki. Widziałam, że coś chowasz - powiedziała łagodnie, choć miała ochotę bardziej dla żartów spróbować mu wyrwać przedmiot z rąk. - Co ty tam masz? - czekając na jego odpowiedź wyciągnęła wszystkie owoce, które pochowała po kieszeni, po czym wskazała mu je. - Masz, to dla ciebie. Udka kurczaka nie miałam ci jak wziąć - powiedziała wesoło, po czym poczęła mu się na nowo przypatrywać ciekawa, co takiego ważnego chowa.
Sponsored content


Skocz do: