Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pią 03 Lut 2017, 16:01
Rejestracja

W przeciwieństwie do frontu budynku, wnętrze hallu głównego jest przeraźliwie czyste i tak białe, że wchodzący często mrużą oczy, a nowi pracownicy recepcji noszą tygodniami przeciwsłoneczne okulary. Przez pewien czas chciano nawet przemalować ściany na jasny błękit, jednakże ordynator szpitala nie wyraził na to zgody. Biurko, przy którym zasiada dyżurny pielęgniarz stoi przy wejściu w korytarzu, otoczone egzotycznymi roślinami, jedyną plamą barw w tej przestrzeni. Za pielęgniarzem na ścianie wisi przejrzysta mapka całego szpitala i spis działających uzdrowicieli. W hallu także stoją niewielkie dozowniki z wodą i sokiem malinowym oraz akwarium niemal na całą ścianę z bajecznie kolorowymi rybkami. Długie kolejki oczekujących zwykle siadają na obitych białą skórą krzesłach i je cierpliwie podziwiają.

Yrjänä Anvari
Yrjänä Anvari
Ambrolauri, Gruzja
34 lata
półkrwi
neutralny
organizator nielegalnych pojedynków i handlarz czarnomagicznymi przedmiotami
https://petersburg.forum.st/t836-yrjana-anvarihttps://petersburg.forum.st/t838-yrjana-anvari#2319https://petersburg.forum.st/t839-violence-in-the-air#2321https://petersburg.forum.st/t840-gnoj#2322

Sob 08 Wrz 2018, 16:15
15.06.1999

Coraz bardziej zaskakujesz sam siebie. Po tym wszystkim, po każdym słowie, każdym impulsie złości, jaki przeszedł ci przez ciało w tym zapyziałym mieszkaniu, ostatnią rzeczą, na jaką miałbyś w normalnych warunkach ochotę, to słuchanie rad od wkurwiająco zawodzących cię dziewczynek. A jednak jesteś tu. W oszałamiająco białym holu, gdzie z każdej strony otaczają cię boleśnie obojętne twarze, wymęczone czekaniem, znużone powtarzaniem utartych przez lata formułek. Nie musisz się oszukiwać, Yrjänä, czujesz się tutaj jak w klatce. Wielkim, białym pudle, do którego powrzucano popsute elementy i kilka narzędzi – jakby to miało wystarczyć w naprawie. Zawsze przecież dość sceptycznie podchodziłeś do kwestii służby zdrowia. Wciąż jeszcze pamiętasz te historie podupadłych na zdrowiu szlachcianek, które, ilekroć je odwiedzałeś, zawsze były po wizycie u najznamienitszych magomedyków, jakich zrodziła gruzińska ziemia, i nigdy nie obserwowałeś poprawy ich stanu, mimo że one zapewniały rozedrganymi głosami, że czują się znów jak młode boginie. Snułeś bezwstydne spekulacje na temat, co tak zaskakująco szybko podnosiło ich morale, ale uprzejmie siedziałeś cicho, spijając z ich pomarszczonych warg każde słowo. Całkiem skutecznie udawałeś, że jesteś szalenie zainteresowany ówczesnymi metodami leczenia, mimo że było (i nadal jest) zupełnie inaczej. Matka trzymała cię z dala od konowałów, od zawsze stosując wyłącznie naturalne, domowe sposoby z taką skutecznością, że ostatecznie weszło ci to w krew i nie wyobrażasz sobie, by kiedykolwiek miało być inaczej. Wiesz jednak, w końcu, Yrjä, nie jesteś ignorantem, że jeśli faktycznie zaraziłeś się smoczą ospą, nie pomogą ci na to żadne, nawet najlepsze domowe metody. W ubiegłym miesiącu naczytałeś się wystarczająco wiele ulotek na temat epidemii i sposobów szybkiego reagowania na jakiekolwiek objawy tego dziadostwa. A że nie masz czasu, by pozwolić sobie na urlopowanie, zamierzasz dmuchać na zimne i już teraz nafaszerować się porządnymi, magicznymi medykamentami. O ile w tym pełnym oczekujących biernie duchów trafisz wreszcie na kogoś, od kogo będziesz w stanie wyciągnąć pomoc choćby siłą.
I chyba powinieneś trochę częściej stosować myślenie życzeniowe, bo kiedy tylko się obracasz, żeby sprawdzić, czy po drugiej stronie korytarza znajduje się ktoś, kto wygląda na kompetentnego, zauważasz jakiegoś szczyla przemykającego pospiesznie między drzwiami i nie czekasz, aż Dola znów postanowi się do ciebie uśmiechnąć. Poprawiając pudło, by szło ci się wygodniej, ruszasz żwawo w stronę chłopaka.
- Ej, ty. Tak, do ciebie mówię, chodź tu. Jesteś na praktykach? Stażu?
Łukasz Odrowąż
Łukasz Odrowąż
Rejestracja Tumblr_inline_p9yn1jqXtF1rxlhrp_250
Kraków, Polska
23 lata
czysta
neutralny
student medycyny, asystent, stażysta
https://petersburg.forum.st/t1475-lukasz-odrowaz#7375https://petersburg.forum.st/t1489-lukasz-odrowaz#7579https://petersburg.forum.st/t1490-a-dajcie-mi-wszyscy-swiety-spokoj#7581https://petersburg.forum.st/t1488-odrzel#7577

Sob 15 Wrz 2018, 12:24
Łukasza już od dawna białe ściany nie raziły. Owszem, gdyby mógł zarządziłby zmianę ich koloru bez wahania, bo nie przepadał za bielą - w końcu łatwo się brudziła - jednakże skoro obecnie nie mógł nic to też nie przejmował się tą drobnostką. Nie musiał nosić już od dawna przeciwsłonecznych okularów jak nowi, więc szedł raźnym krokiem między czekającymi petentami, których kolej jeszcze nie nadeszła. Miał parę rzeczy do zrobienia jeszcze przez godzinę, jak się streści to tylko pół i będzie mógł ruszać do domu, aby w ciszy i spokoju móc się pouczyć do egzaminów. Czekało go jeszcze pół miesiąca stresu (nie mówiąc o oczekiwaniu na wyniki) zanim będzie mógł pozwolić sobie na chociaż krótkie odsapnięcie. A nawet jemu już brakowało jakiejś rozrywki, przyjemności, po prostu czegoś innego niż nauka.
Cały dzisiejszy dzień robił za chłopca na posyłki i młodocianego asystenta jednocześnie. Oczywiście nikt nie pozwalał mu pomagać przy operacjach, jednakże nosił leki dla chorych, robił wstępne konsultacje, wypisywał zalecenia, ogólnie ułatwiał pracę bardziej doświadczonym "kolegom". Wiedział, że dopiero po egzaminach zacznie pomagać przy wszystkim, a szczególnie przy wybranej specjalizacji.
Odrowąż nie zgodziłby się z Yrją w żadnym wypadku. Uważał, że magomedycyna zrobiła olbrzymie postępy i sprawdzała się zdecydowanie lepiej niż kanapki z miodu, napary z czosnku czy jakieś ziółka, nawet magiczne. W końcu żyli w czasach, gdzie dla odzyskania kości, która zniknęła w wyniku działania czaru wystarczyło wypić odpowiedni eliksir, a co dopiero mówić o innych przypadkach!
Miał już trochę zepsuty humor zanim Anvari go zaczepił. Jakiś stary dziad zdążył na niego nawrzeszczeć, że żaden smarkacz nie będzie go pouczać nie zważając na to, że w kwestii leczenia to Łukasz miał zdecydowanie większą wiedzę. Wkurzył go też jeden lekarz podchodzący do niego jak do nieuka oraz fakt, że był głodny jak wilk po tylu godzinach biegania w tę i z powrotem, a wiadomo powszechnie, że jak Polak jest zły, to i głodny. Przemykał więc właśnie w stronę stołówki licząc, że w sumie zaraz po obiedzie będzie mógł wyjść, kiedy zaczepił go jakiś facet, który nawet nie umiał podejść do niego z szacunkiem.
Tego było dla niego za wiele, więc uznając inne priorytety od Gruzina powiedział:
- Tak, proszę poczekać - i pomknął coś zjeść nie dbając o to, z czym podszedł do niego nieznajomy. Żeby nie przyspieszać powrotu do obowiązków zamówił sobie porządny talerz pierogów ruskich. I kompot. Nie były za specjalne, ale wystarczająco zjadliwe, by ukoić jego głód i odłożyć na jakiś czas troski związane z pracą.
Dopiero po posiłku podszedł i dość opryskliwym tonem spytał:
- Słucham?
Nie zamierzał mu dawać do zrozumienia, że ma czas na głupoty. W końcu mu się spieszyło.
Yrjänä Anvari
Yrjänä Anvari
Ambrolauri, Gruzja
34 lata
półkrwi
neutralny
organizator nielegalnych pojedynków i handlarz czarnomagicznymi przedmiotami
https://petersburg.forum.st/t836-yrjana-anvarihttps://petersburg.forum.st/t838-yrjana-anvari#2319https://petersburg.forum.st/t839-violence-in-the-air#2321https://petersburg.forum.st/t840-gnoj#2322

Nie 16 Wrz 2018, 20:59
Tak. Kurwa, co to niby za odpowiedź. Nie zdążasz jednak rzucić kolejnego pytania, każącego gnojkowi doprecyzować odpowiedź, bo naprawdę bardzo nie lubisz domyślać się tego, co zostaje zawieszone w próżni, a czego tak często dopuszczają się ludzie, jakby miało ich to czynić chociaż trochę atrakcyjniejszymi. Gówno prawda, tajemnice w biznesie są przereklamowane i prowadzą do niepotrzebnych nieporozumień, które koniec końców urastają do rangi przestępczych porachunków, kiedy duma któregoś z palantów napęcznieje tak bardzo, by wynieść go pod nieboskłon. Nie zdążasz, bo gnojek znika ci z oczu prędzej niż się pojawił, a tobie, jaśnie książę, jeszcze przez chwilę zostały do oglądania jedynie jego plecy i przetrawienie rzuconej bardzo szybko – odnosisz nieprzyjemne wrażenie, że trochę na odczepnego – prośby, byś tu na niego poczekał. Na szczęście, Yrjä, doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, kiedy nie powinieneś wchodzić w czyjeś kompetencje. Na całkowicie nieznanych ci wodach medycyny i szpitalnych zwyczajów czujesz się jak rozbitek dryfujący przed siebie z nadzieją, że kiedyś uda ci się trafić na jakikolwiek stały ląd, na którym mógłbyś rościć sobie prawo do bycia królem. Tutaj jednak nie zamierzasz się błaźnić, więc bez próby zatrzymania młodzika naprawdę postanawiasz zaczekać. Nie masz przecież powodów, by nie wierzyć, że chłopak zjawi się ponownie. Ostatecznie, gdyby nerwy postanowiły nie wytrzymać napięcia związanego z oczekiwaniem, zawsze możesz go zgłosić. W końcu jak wielu w takim gmachu może być stażystów i praktykantów o tak charakterystycznym wyglądzie, jak ten z którym miałeś do czynienia?
Kiedy wreszcie znów pojawia ci się na horyzoncie, zastanawiasz się nawet, czy nie poinformować go, że będzie musiał odbyć rozmowę u ordynatora za niewłaściwe zajęcie się kimś, kto potrzebuje pomocy i odejście bez choćby durnego pytania: co jest? Bez zainteresowania się, co trzymasz w pudle. To byłoby do ciebie tak bardzo podobne. Ale, na litość bogów, Yrjänä, nie masz przecież na to czasu.
- Ciężki dzień? W porządku, nie zajmę wiele czasu – zapewniasz, nawet nie decydując się odłożyć na bok, na jedno z wolnych krzesełek pudełka z tajemniczo pobrzękującymi flakonikami. – Wróciłem kilka dni temu od rodziny, gdzie kuzyn zaczął chorować na smoczą ospę i zapobiegawczo wolałbym łyknąć coś, dzięki czemu sam nie dostanę tej cholery, bo nie mam tego komfortu, żeby pozwolić sobie na chorowanie. – Kłamstwo płynie ci z ust tak swobodnie, jakby w ogóle nie istniała możliwość, że rzeczywistość może prezentować zupełnie inną prawdę niż ta, którą z taką pewnością próbujesz przeforsować. Nie pytasz, czy dałoby radę załatwić dla ciebie na boku jakieś leki – tak jawne sugerowanie tego byłoby strzałem w kolano, dlatego nie mówisz nic więcej, jedynie sugestywnie poprawiając trzymany pod pachą pakunek.
Łukasz Odrowąż
Łukasz Odrowąż
Rejestracja Tumblr_inline_p9yn1jqXtF1rxlhrp_250
Kraków, Polska
23 lata
czysta
neutralny
student medycyny, asystent, stażysta
https://petersburg.forum.st/t1475-lukasz-odrowaz#7375https://petersburg.forum.st/t1489-lukasz-odrowaz#7579https://petersburg.forum.st/t1490-a-dajcie-mi-wszyscy-swiety-spokoj#7581https://petersburg.forum.st/t1488-odrzel#7577

Pon 24 Wrz 2018, 18:36
To był szpital, nie koncert życzeń albo poradnia psychologiczna, w której można się wygadać. Łukasz oszczędzał swój czas w tak dużym stopniu, jak tylko mógł. Nie zamierzał się rozgadywać, robić za miłego chłopca, którym każdy złośliwiec mógłby pomiatać, tworzyć przyjemną atmosferę, skoro i tak wszyscy uzdrowiciele mieli zapierdol i sobie na to nie pozwalali. Robił swoje, mówił oszczędnie, a w przerwach pozwalał mózgowi nabrać sił, by ten był w stanie przyjmować do siebie kolejne wiadomości, tak potrzebne mu na egzamin. Jeśli Anvari oczekiwał luksusów powinien był iść do prywatnego magomedyka.
Na całe szczęście Odrowąża i tak teraz Hotynka miała braki kadrowe - fakt, że nie zajął się od razu petentem, który powinien grzecznie czekać w kolejce na pewno by go nie dyskwalifikował w oczach ordynatora, dyrektora czy jakiegokolwiek innego ważniaka w tej placówce. Może gdyby chociaż wszystko działo się po egzaminach, gdy Polak mógłby się w stu procentach skupić na swoim stażu i pracy, po którym mógłby wrócić do domu i odsapnąć... Ale nie, teraz był czas egzaminów i Łukiego nie było stać na uprzejmości i empatię. Nad nim nikt się nie rozczulał.
Chłopak miał gdzieś co Gruzin trzyma w pudle. Póki nie trzymał go po to, aby do środka wrzucić podkradzione lekarstwa, póty miał całą sprawę gdzieś. A to wszystko z braku czasu. Gdyby jednak przypadkiem dowiedział się o narkotykach z pewnością wezwałby ochronę i poszedł dokończyć małą papierkową robotę, która mu została.
- Mam nadzieję - mruknął na jego słowa, po czym wysłuchał całej zmyślonej historyjki. Podejrzewał, że mężczyzna przed nim łgał jak z nut, bo mnóstwo razy słyszał o kuzynie, pod którym kryła się kochanka albo zabroniony przez żonę wypad na piwo, ale on nie był przecież od tego, by wyciągać prawdę.
- Proszę za mną. Jeśli musi już pan brać ze sobą te pudło proszę je podstawić przy drzwiach - powiedział, po czym ruszył do wolnej sali. Nie zamierzał ryzykować, że jakiś podejrzany typ ukradnie lekarstwa, włoży je do pudła postawionego obok nogi złodziejaszka, wyniesie, a potem wszystko będzie na niego.
A jak będzie robił problemy najwyżej zawoła ochronę i zajrzy do pudła, wtedy powinien się szybko pozbyć kłopotu.
- Proszę się rozebrać. Jakieś objawy pan zauważył? - spytał, gdy już weszli do środka. Nie chciał się nad nim rozdrabniać.
Yrjänä Anvari
Yrjänä Anvari
Ambrolauri, Gruzja
34 lata
półkrwi
neutralny
organizator nielegalnych pojedynków i handlarz czarnomagicznymi przedmiotami
https://petersburg.forum.st/t836-yrjana-anvarihttps://petersburg.forum.st/t838-yrjana-anvari#2319https://petersburg.forum.st/t839-violence-in-the-air#2321https://petersburg.forum.st/t840-gnoj#2322

Nie 30 Wrz 2018, 12:20
Brew podjeżdża ci wysoko w górę i gdybyś miał choć trochę więcej kłaków na głowie, pewnie widowiskowo schowałaby się pod ich kurtyną z zaskoczeniem i czymś, co na upartego można by nazwać wstrętem. Jesteś realistą, Yrjänä, więc podczas tego pełnego niecierpliwego napięcia czekania nawet przez myśl nie przeszło ci, że mógłbyś zostać potraktowany jak gość specjalny, bo z tych licznych opowieści szpitalnych kojarzysz, że dla lekarza każde życie jest istotne, nie ma ważnych i ważniejszych – wszyscy są sobie równi. I ty nie stanowisz w tym przypadku żadnego wyjątku. Mógłbyś być samym Dumą, zasranym, zaginionym carewiczem, albo odwrotnie: lumpem wyciągniętym z najciemniejszego zaułka Niedźwiedziego Ryku, królem podziemnych walk, ale byłbyś traktowany jak każdy z petentów, to znaczy pacjentów – po prostu, jak człowiek. Nie spodziewałeś się więc, że poczujesz się, jakby splunięto ci w twarz. Nie podoba ci się to, w jaki sposób odnosi się do ciebie ten dzieciak – coś nieprzyjemnego wybrzmiewa w tonie jego głosu, jakby był jebanym ucieleśnieniem Welesa, szalonym panem życia i śmierci, który jedynie dzięki swojemu choremu systemowi decyzyjnemu uznawał, kogo dopuścić do Wyraju, a kto zasługuje na zejście wprost na łąki Nawii. A może jesteś zwyczajnie zazdrosny, Yrjä? O to, że tutaj jednak nie masz żadnej władzy i zdawać musisz się na łaskę i niełaskę podobnych temu przed tobą jajogłowych; że nawet, gdybyś starał się do usranej śmierci, nie uda ci się zyskać takiego respektu, jakim darzeni są magomedycy i to jeszcze na praktykach.
Nie wdajesz się jednak w dyskusje, nie jesteś przecież gołosłowny i rzeczywiście nie zamierzasz nikomu zabierać cennego czasu, skoro już wielkodusznie postanowiono się zająć twoimi szanownymi czterema literami. Nie pozwalasz wymykać się z twoich rąk darowanym ci szansom, licząc że może gdybyś poczekał jeszcze chwilę, miałbyś możliwość zgarnąć bardziej zadowalające fanty. To pazerność nakazuje ci myśleć, że jeśli nie ty, zyska na tym ktoś inny, dlatego skrupulatnie bierzesz wszystko, co życie rzuci ci pod nogi, dopiero później pozwalając sobie na segregację, by oddzielić gówno od złota.
- Jedynie drobna wysypka na dłoniach – odpowiadasz gładko, szybkim ruchem ściągając kurtkę, a następnie koszulkę, kiedy pudło wylądowało na kozetce, a nie, jak zalecił młodzik, pod drzwiami. Nie zamierzasz ryzykować, że ktoś, kto przypadkiem by tu wszedł, potknąłby się o karton albo jakiś nawiedzony pacjent zajumałby ci twój towar. Uprzejmie wyciągasz dłonie przed siebie, prezentując je chłopakowi. – Teoretycznie to mogłoby być uczulenie, bo zaczęliśmy pracować nad księgami z piętnastego wieku i Weles raczy wiedzieć, co w nich siedzi, ale, jak wspominałem, wolę dmuchać na zimne. – Prawie nie mijasz się z prawdą, bo faktycznie kilka tygodni temu dostarczono ci najstarsze księgi odnalezione w Borze, ale nie dostałeś od nich żadnego uczulenia. Zdążyłeś babrać się w takich świństwach, że mało co jest w stanie poważnie ci zaszkodzić.
Łukasz Odrowąż
Łukasz Odrowąż
Rejestracja Tumblr_inline_p9yn1jqXtF1rxlhrp_250
Kraków, Polska
23 lata
czysta
neutralny
student medycyny, asystent, stażysta
https://petersburg.forum.st/t1475-lukasz-odrowaz#7375https://petersburg.forum.st/t1489-lukasz-odrowaz#7579https://petersburg.forum.st/t1490-a-dajcie-mi-wszyscy-swiety-spokoj#7581https://petersburg.forum.st/t1488-odrzel#7577

Nie 30 Wrz 2018, 23:07
To zabawne, jak bardzo ktoś, kto na co dzień jest szychą w półświatku przestępczym, postrachem Mahali w szpitalu robi się nikim. I jeszcze uważa za splunięcie w twarz normalne zachowanie Łukasza. Widać Yrja, że go za dobrze nie znasz, w końcu nie spotkało cię nic nadzwyczajnego.
Obaj zachowywaliście się jak władcy świata, a prawda jest taka, że jak wychodzicie z tych swoich "królestw" to ogólnie mało znaczycie. Niby coś, bo Odrowąż jak coś wyleczy, ty jak coś załatwisz działkę, ale jednak wasze światy miały dość ograniczone pole. Tak to już jest, ziemia musi pomieścić wszystkich ludzi.
A z tym Welesem to się za bardzo nie mylisz - własna siostra nazywa go Wybrańcem Bogów, co potem przytaczał w ich rozmowach, to pokazuje jak bardzo wybujałe ma ego, czyż nie? Ale ty też jakbyś ze swojego skoczył pewnie byś się zabił. Ale chyba niekoniecznie powinno to kogokolwiek dziwić. Uzdrowiciel musi znać swe możliwości i działać pewnie jeśli chce utrzymać się w zawodzie bez większych błędów, które mogą spowodować śmierć potencjalnego pacjenta. Wyobrażasz sobie co by było gdyby większość z magomedyków zachowywała się jak tchórze bojący się podjąć działań? No właśnie.
Młodzieniec miał nadzieję, że jak już go zaczepił ktoś w miarę młody, na oko trzydziestoletni i bez większych uszczerbków na zdrowiu typu pióra spod pach czy brak nogi to powinno pójść szybko, więc się już zlituje. Zdawał sobie sprawę ile czasem trzeba czekać w kolejce, kiedy zdarzały się epidemie. Teraz też trzeba było walczyć z nawrotem smoczej ospy, nie zamierzał więc się w tym względzie obijać. Po coś poszedł na ten kurs. Najwyżej po wyborze specjalizacji będzie się zasłaniać tekstem "to nie moja działka".
Lekko zirytowany przestawił pudełko pod ścianę słysząc charakterystyczny brzęk butelek.
- Względy bezpieczeństwa - wyjaśnił przenosząc. - Ma pan w tym eliksiry? - spytał raczej grzecznościowo. Wiedział, że będzie wreszcie musiał popracować nad kontaktem z pacjentem, aby mieć szansę zasłynąć, ale strasznie mu się nie chciało.
Potem dokładnie obejrzał skórę Anvariego, a w szczególności ręce. Pokręcił głową niezadowolony, po czym sięgnął po jedną maść.
- Proszę wziąć trochę i lekko nakremować ręce aż do łokci. I skórę za uchem... W sumie lepiej uszami. Ma pan jeszcze jakieś objawy? - spytał i nim uzyskał odpowiedź zaczął mu oglądać gardło. Planował jeszcze zobaczyć środek uszu (zapobiegawczo) oraz dać jakiś eliksir na wszelki wypadek.
- To na pewno nie od ksiąg, a pan choruje tak na oko jakiś tydzień - stwierdził sięgając po odpowiedni sprzęt do uszu. - Jeszcze chwila a czekałaby pana kwarantanna. Na pewno nie ma pan zmian koloru skóry choćby na nogach? - zapytał podejrzliwie szykując odpowiedni eliksir i wypisując receptę. - A zresztą niech pan na wypadek ściągnie spodnie. Mogło się coś pojawić nawet przed chwilą, a chyba nie muszę opowiadać o statystykach śmiertelności w razie nieodpowiednio leczonego przypadku? - postraszył czując jednak, że taki jak będzie chciał w ogóle jego starania oleje. A on przecież obiecywał, że będzie leczyć, a nie pozwalać na szerzenie śmierci.
Yrjänä Anvari
Yrjänä Anvari
Ambrolauri, Gruzja
34 lata
półkrwi
neutralny
organizator nielegalnych pojedynków i handlarz czarnomagicznymi przedmiotami
https://petersburg.forum.st/t836-yrjana-anvarihttps://petersburg.forum.st/t838-yrjana-anvari#2319https://petersburg.forum.st/t839-violence-in-the-air#2321https://petersburg.forum.st/t840-gnoj#2322

Sro 17 Paź 2018, 16:51
Nie jesteś żadną szychą. Ani w pół, ani w całym światku przestępczym. Do tego tytułu jeszcze wiele ci brakuje, mimo że na czarnomagicznym rynku grzejesz dupę już od dobrej dekady. Wciąż jednak uparcie trzymasz się bezpiecznych terenów, dość mozolnie rozwijając działalność i próbując grać na dwóch frontach, co ostatecznie przecież nie jest dla ciebie aż tak korzystne. Raczej cię spowalnia; niestrudzenie ciągnie w dół, pomalutku, kawałeczek po kawałeczku, niemal niezauważenie. Ale sam przyznaj, Yrjä, że dużo więcej jako przedsiębiorca zdziałałbyś, gdybyś nie musiał martwić się jeszcze prowadzonymi na zapleczu, w podziemiu nielegalnymi pojedynkami. Albo gdybyś skupił się jedynie na robieniu kasy na obijaniu mord przez czarodziejów potrzebujących dać upust kotłującym się w nich emocjom. Jedna konkretna dziedzina, w której naprawdę mógłbyś zacząć przodować; torować sobie drogę na sam szczyt, równie odległy, co jebany wierzchołek Mount Everestu. Tyle że jak już za coś się weźmiesz, nie potrafisz odpuszczać. Jesteś uparty bardziej niż osioł. I trochę do osła nawet podobny, zwłaszcza kiedy zbyt wojowniczo wysuniesz szczękę do przodu.
Teraz jednak nie masz o co się pienić, mimo że kurewsko nie podoba ci się, jak gnojek sięga ostentacyjnie po postawione przez ciebie pudło i stawia w miejscu, w którym chciał, by stało. Odwracasz się więc tak, by mieć swoją własność na oku, bo chyba wolałbyś od razu zejść na smoczą ospę niż stracić zawartość kartonu.
- Raczej nie. To dwunastowieczne fiolki z Celebesu. Ich zawartość dopiero będziemy badać – wyjaśniasz na tyle szczegółowo, na ile jest potrzeba. Pomijasz jedynie informację na temat materiału, z jakiego naczynia zostały wykonane. Już sama data ich powstania jest wystarczająco znacząca. Nie chciałbyś wiedzieć, co by się stało, gdybyś wspomniał, że trzymasz w tym pudle diamenty. Poprzednia osoba, z która miałeś styczność, zdecydowanie nie widziała różnicy w tworzywie, śmiesz jednak powątpiewać, że ten doktorek będzie w tym względzie równie wielkim ignorantem.
Zgodnie z poleceniem, wycisnąwszy z tubki nieco maści, dokładnie wcierasz ją w skórę od samych palców aż po łokcie, a potem bierzesz jej jeszcze troszkę, by wmasować ją w okolice za uszami. Niespecjalnie wiesz, po co tego aż tyle i czy nie bezpieczniej byłoby, gdyby zrobił to młodzik używając do tego rękawiczek, a nie ty, który nosisz już znamiona choroby. Zdajesz się jednak na fachową ocenę i postępowanie chłopaka.
- Nie, nie zauważyłem żadnych innych objawów ani zmian koloru skóry poniżej pasa – odpowiadasz dobitnie, mając nadzieję, że jednoznaczny ton, którym to mówisz, załatwi sprawę. Srodze się jednak rozczarowujesz. Posyłasz młodemu dziwne spojrzenie, najpierw zerkając na swoje dopiero co nakremowane ręce, a potem w dół, na spodnie. Wątpisz, że to cokolwiek da, bo logika najwyraźniej postanowiła zrobić sobie w tym momencie przerwę. Ostrożnie rozpinasz pasek, a następnie opuszczasz spodnie. – I jak? Już zmieniam się w smoka? – pytasz niby uszczypliwie, ale coś w tonie twojego głosu zdradza, że jesteś spięty. Jak to możliwe, że przez tydzień niczego nie zauważyłeś?
Och, wiesz przecież, Yrjä. To zmęczenie. Zmęczenie wreszcie z ciebie wychodzi.
Łukasz Odrowąż
Łukasz Odrowąż
Rejestracja Tumblr_inline_p9yn1jqXtF1rxlhrp_250
Kraków, Polska
23 lata
czysta
neutralny
student medycyny, asystent, stażysta
https://petersburg.forum.st/t1475-lukasz-odrowaz#7375https://petersburg.forum.st/t1489-lukasz-odrowaz#7579https://petersburg.forum.st/t1490-a-dajcie-mi-wszyscy-swiety-spokoj#7581https://petersburg.forum.st/t1488-odrzel#7577

Sob 20 Paź 2018, 11:42
Wychodzi, że obu wam sporo brakuje, by osiągnąć szczyt, czyż nie? Może nie będzie tak źle i za kilka lat będziecie na prostej drodze do osiągnięcia sukcesu w swoich dziedzinach. Ewentualnie obaj albo któryś z was zbyt skupi się na wszechstronności, by się w czymś wyspecjalizować. Aczkolwiek Łukasz za bardzo nie będzie miał wyboru - w końcu już w kolejnym miesiącu będzie musiał wybrać swoją specjalizację czy tego chce, czy też nie. A wybór dla niego z pewnością będzie trudny, w końcu on lubi mieć wiedzę z wielu dziedzin. Cud, że się zdecydował na konkretne studia zamiast próbować ciągnąć dwa kierunki.
To takie smutne, że życie daje człowiekowi tyle dróg rozwoju, a zarazem tak mało czasu, że większość osób nie ma szans osiągnąć mistrzostwa w żadnym temacie. Dobrze, że chociaż gry na to pozwalają, można poczuć namiastkę szczęścia z wymaksowania danej umiejki.
Jego pacjent zachowywał się, jakby pudło z jakimiś fiolkami było ważniejsze od czegokolwiek innego. Aż dziw, że w ogóle tu przyszedł zamiast warować przy nich niczym pies pasterski pilnujący owiec w Bieszczadach czy innych górach z pasterzami. Albo, że nie zostawił ich po prostu w bezpiecznym miejscu - jeśli były one takie cenne na pewno dało się je jakoś sensownie zabezpieczyć. Nawet tutaj, w Hotynce, gdzie było sporo lekarstw nie istniał ktoś taki jak ochroniarz leków. Dało się to załatwić po ludzku? Dało. Tym bardziej Odrowąż nie rozumiał czemu utrudniać sobie życie.
- Brzmi jak poważne badania - przyznał, choć "Celebes" nic mu kompletnie nie mówił. Całe życie poświęcił biologii czarodziejów, nie historii. Ale on nie był od tego, by się wypowiadać na takie tematy, a jedynie nieść pomoc i szukać rozwiązań oraz leków i eliksirów na nieznane choroby. I szczerze mówiąc nie mógł się doczekać, aż skończy staż, zostanie pełnoprawnym doktorem i będzie mógł robić coś więcej niż kierować się utartymi schematami. Są ludzie szukający sposobów na wyleczenie łamiji, on mógłby się zająć inną chorobą, choćby zołotuchą. Podobno wśród wyższych sfer to bardzo popularna przypadłość.
- Nie rozumiem, czemu w takim wypadku nie odstawił pan tych butelek wpierw w bezpieczne miejsce. Przecież to aż strach tak z nimi chodzić - przyznał się wręcz do swoich rozmyślań. Jeśli nie miał ważnego powodu to przecież Anvari zachowywał się w tym momencie jak przysłowiowy debil, który utrudnia sobie życie, jak to ludzie mają nieraz w zwyczaju. Fakt, to nie była jego sprawa, ale przecież nie był ślepy i widział jak mężczyzna spogląda cały czas w stronę nieszczęsnych wytworów szkła czy innego materiału, z którego zrobione były fiolki. A że godzina w tę czy wewte nie zrobiłaby dużej różnicy jeśli chodzi o smoczą ospę...
Nie było powodu, by to on mu nakładał maść. Tym bardziej, że Gruzin póki co grzecznie współpracował i nie robił problemów jeśli chodziło o badanie. Widać, że mu zależało na zapobiegnięciu rozwoju choroby.
- Chyba tak. Ma pan małą plamkę pod kolanem - powiedział chcąc się zaśmiać z pacjenta, ale jednak od tego się powstrzymując. To nie było na miejscu mimo, że Łukasz z reguły z savoir vivre'u nie robił sobie nic. Westchnął i oceniając, że mimo tylu objawów nie trzeba jeszcze kwarantanny wskazał gdzie jest ta plamka i zarządził nałożenie kremu także na nią.
Potem obejrzał uszy mężczyzny, nic jednak nie zauważył.
- Na szczęście wysypka jest w najlżejszym stadium. Jakby to się zmieniło proszę natychmiast wrócić do Hotynki. Może pan już się ubrać - powiedział nalewając odpowiedni eliksir do jednorazowego kubka i podając mężczyźnie do wypicia, kiedy ten już miał na sobie całe odzienie. Potem spojrzał na zegarek licząc, że całe to badanie nie trwało długo. Na wypadek jeszcze spytał:
- Jest jeszcze coś o czym powinienem wiedzieć lub zbadać?
Yrjänä Anvari
Yrjänä Anvari
Ambrolauri, Gruzja
34 lata
półkrwi
neutralny
organizator nielegalnych pojedynków i handlarz czarnomagicznymi przedmiotami
https://petersburg.forum.st/t836-yrjana-anvarihttps://petersburg.forum.st/t838-yrjana-anvari#2319https://petersburg.forum.st/t839-violence-in-the-air#2321https://petersburg.forum.st/t840-gnoj#2322

Czw 08 Lis 2018, 14:36
Wszechstronność ci nie przeszkadza. Jako szczyl, dobrze to pamiętasz, byłeś zachwycony tą niezliczoną ilością talentów, jakimi zaskakiwały cię szlachcianki i o których wspominały, gdy opowiadały o swoich wnuczętach. Snułeś dalekosiężne plany o tym, by w przyszłości samemu stać się tak różnokierunkowym. Wróżyłeś sobie karierę złotej rączki, specjalisty od wszystkiego – już wtedy nie liczyło się dla ciebie nic poza rozbudowaną siecią kontaktów, z których mógłbyś korzystać w każdej sytuacji. I, Yrjänä, musisz przyznać, że mimo przewrotności losu, mimo tego, jak wielką i fałszywa suką okazuje się życie, z niebywałym powodzeniem osiągnąłeś główny cel. Jedynie trochę zmodyfikowała się profesja, jaką wykonujesz i obszar działań, w jakim się poruszasz. Ale  teraz to przecież nie ma żadnego znaczenia. Nie ma nikogo, kto trułby ci dupę umoralniającym pierdoleniem. Nie ma nikogo, kto patrzyłby krzywo na to, co robisz, bo, to akurat całkiem wygodne, większość boi się na ciebie choćby spojrzeć.
Zdarzają się jednak jednostki, na przykład takie, jak ta stojąca przed tobą, które mają ego nadmuchane równie bardzo, co ty. Niemal jesteś w stanie wyczuć, jak atmosfera w tej małej, lekarskiej klitce robi się coraz bardziej napięta. Z ekscytacji włosy na karku stają ci dęba, gotowe oglądać spektakl. Bo, gdyby nie to, że zawzięcie trzymasz nerwy na wodzy, miałbyś tu zademonstrowaną mierną namiastkę starcia tytanów. Jakbyś, zafajdańcu, niedostatecznie wiele mordobicia się w życiu naoglądał.
- W rzeczy samej, to poważne badania. – W twoim tonie głosu wyraźnie wybrzmiewają zmienione nuty, w których prym wiedzie niezadowolenie. Możesz mieć pretensje jednak wyłącznie do samego siebie, bo jak debil dałeś się wciągnąć w pogaduszki, zupełnie tak, jakbyście oboje byli zasuszonymi staruszkami z niezaspokojoną potrzebą atencji. – I wszystko, co z nimi związane bezpieczne będzie jedynie w laboratorium albo ze mną, a że wolałem nie narażać zdrowia swoich współpracowników, stąd fiolki są, gdzie są. – Widzisz, jaki grzeczny z ciebie chłopiec, Yrjä? Wystarczy, że zaciśniesz zęby i możesz bez problemu dalej brnąć w tę farsę. Jeszcze tylko chwilę musisz tak wytrzymać, jesteś już przecież na finiszu badania. Posmarujesz tylko tę jebaną plamkę pod kolanem, której za chuja pana nie potrafisz dostrzec i dlatego maść rozsmarowujesz zapobiegawczo na większej powierzchni skóry, i już możesz podciągać spodnie, już możesz się cały ubierać. Już tylko formalności dzielą cię od zabrania stąd swoich betów i bezceremonialnego teleportowania się w cholerę do własnej nory. – Nie, nie wydaje mi się. Jak już mówiłem, przyszedłem w pierwszym możliwym terminie po powrocie, by zapobiec zachorowaniu. W razie jakichś powikłań czy innych dolegliwości, nie omieszkam skorzystać z pomocy – stwierdzasz ugodowo, mimo że wiesz już, że nieprędko wpadniesz tu ponownie. – I na pewno w mniejszym pośpiechu. – W takich przypadkach wypadałoby mrugnąć porozumiewawczo, obrócić całą sytuację w żart, ale nie masz już na to ani cierpliwości, ani sił. Posmak wypitej mikstury drażni ci podniebienie i odnosisz nieprzeparte wrażenie, jakby coś ci się do niego przykleiło, pod językiem jednak niczego nie wyczuwasz. – Powinienem przyjść na wizytę kontrolną? – pytasz jeszcze z nadzieją, że jeśli inicjatywa ta wychodzi od ciebie to z jakichkolwiek kontroli jesteś zwolniony. W międzyczasie pudło z fiolkami już na powrót bezpiecznie znajduje schronienie w twoich ramionach i jedynie odpowiedź młodzika dzieli cię od opuszczenia tego przeklętego miejsca.
Łukasz Odrowąż
Łukasz Odrowąż
Rejestracja Tumblr_inline_p9yn1jqXtF1rxlhrp_250
Kraków, Polska
23 lata
czysta
neutralny
student medycyny, asystent, stażysta
https://petersburg.forum.st/t1475-lukasz-odrowaz#7375https://petersburg.forum.st/t1489-lukasz-odrowaz#7579https://petersburg.forum.st/t1490-a-dajcie-mi-wszyscy-swiety-spokoj#7581https://petersburg.forum.st/t1488-odrzel#7577

Nie 11 Lis 2018, 15:58
Tą szlachecką wszechstronność można było o kant dupy potłuc. Łukasz coś o tym wiedział dzięki wywodzeniu się ze szlacheckiej linii Odrowążów, dodatkowo z linii spokrewnionej ze starszyźnianym, polskim rodem. Wiedział, że mimo wszystko mało kto mógł sobie pozwolić, by spędzić większość życia na rozwijaniu wielu talentów. Może i to kogoś zachwycało, gdy nie znał przedstawicieli wyższej grupy społecznej dłuższy czas, ale w praktyce różnie to wyglądało. Jego rodzeństwo na ten przykład dobrze było, jak w ogóle chciało zdobywać wiedzę zamiast bawić się w bycie przeciętnym, nudnym człowiekiem. I w sumie mało było chlubnych wyjątków.
Może i w innych, szczególnie ulicznych warunkach Odrowąż obawiałby się, a nawet lękał takiej zakazanej mordy jaką potrafił być Anvari. Ale w szpitalu był u siebie i czuł się pewnie jak dog niemiecki, któremu nic nie może się stać. Bo to on był tu gospodarzem. Bo miał wiedzę, jak pomóc chorym i rannym. I po prostu bo tak. Bo i czemuż miałby się kogokolwiek obawiać akurat w Hotynce skoro miał do czynienia na co dzień z chorobami często śmiertelnymi?
- Aha, rozumiem - powiedział, choć to była nieprawda. Rozumowanie mężczyzny zdawało mu się mocno nielogiczne. W jakim on laboratorium niby pracował, że nie mógł odstawić tak ważnych fiolek, które nie zostały nawet porządnie zabezpieczone i mogło im się coś stać? No i jakich on musiał mieć beznadziejnych współpracowników, że zostawienie czegoś takiego w miejscu pracy było zagrożeniem dla nich samych? Łukasz nie mógłby pracować w tak niezabezpieczonym miejscu z tak niekompetentnymi ludźmi. Dobrze, że zdecydował się jednak na pewny staż w Hotynce, tu przynajmniej wszystko było jasne.
- To dobrze. Powikłania po smoczej ospie mogą utrudniać życie lub być śmiertelne - powiedział nie mogąc się doczekać, aż dopełnią formalności i ten typ wreszcie będzie mógł wyjść. Odrowąż sam chciał wrócić do domu i mieć na dzisiaj święty spokój (nie licząc nauki do egzaminów). - Na wizytę kontrolną proszę przyjść w razie braku poprawy albo pogorszenia stanu zdrowia - poinformował. - Proszę dokładnie obserwować zmiany skórne, jeśli zaczną się zmniejszać i znikać to będzie dobry znak.
Po tej odpowiedzi pożegnał się z Gruzinem, po czym zaczął zbierać się do wyjścia. Niby powinien coś jeszcze zrobić, ale naprawdę nie miał już sił. Szczególnie gdy pomyślał o jednym z najtrudniejszych egzaminów, który czekał go za kilka dni.

2 x z/t
Sponsored content


Skocz do: