Latarnia obserwacyjna
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Sob 04 Lut 2017, 14:43
Latarnia obserwacyjna

Latarnia obserwacyjna mieści się na brzegu wyspy Kronsztadt. Została wybudowana już za czasów Piotra I i to właśnie ona jako pierwsza zapalała światło w celach nawigacyjnych w czasie zawijania statków do pobliskiego portu. Dziś czasy świetności ma za sobą, dlatego też popadła w ruinę i zapomnienie. Prowadzą do niej niezwykle kręte schody, które zdają się nie mieć końca, jednak tę wyczerpująco długą wędrówkę wynagradza malowniczy widok z okien na niemal całą Zatokę Fińską. W środku stoją dwie kamienne ławeczki, a na nich kilka podniszczonych, nieco wysiedzianych poduszek zalegających tutaj już od dobrych paru lat. W kącie za to umieszczone są cztery skrzynie o dużych rozmiarach, których najprawdopodobniej nie idzie otworzyć, gdyż rzucono na nie potężne zaklęcia.

Lew Wroński
Lew Wroński
Latarnia obserwacyjna Tumblr_pib7wuJOgS1wcpipoo5_250
piekło (i nie jest to żart ani metafora)
27 lat
błękitna
neutralny
czarnoksiężnik, snycerz, artysta, ex-celebryta
https://petersburg.forum.st/t1039-lew-wronskihttps://petersburg.forum.st/t1139-dziennik-lwahttps://petersburg.forum.st/t1138-relacje-lwahttps://petersburg.forum.st/t1142-ptaszek#4318

Wto 17 Paź 2017, 14:33
Załatwiający swoje interesy na wyspie Kronsztadt Lew od dłuższego czasu wypatrywał rysującej się gdzieś na horyzoncie latarni. Nigdy nie lubił podróży statkiem, a portowe miasteczka i forty nie wzbudzały w nim większych emocji, ale uważał, że było coś magicznego w plażach i te łączyły się w jego głowie z widokiem takiej wyrastającej z ziemi wieży. Zbliżając się do niej powolnym krokiem doszedł do wniosku, że wcześniej wspomniana magia wynikała z bajkowości. Latarnia kojarzyła mu się z bajkami z dzieciństwa. Zarówno tymi o marynarzach wracających z morza i tej płonącej wewnątrz iskry nadziei prowadzącej ich do lądu, jak i, zważywszy na dość charakterystyczny kształt, tymi o księżniczkach zamkniętych gdzieś wysoko i nie mogących się wydostać. Powoli już zmierzchało, a niebo zdążyły przykryć ciemne chmury zwiastujące nadejście deszczu. Nim Wroński znalazł się przed drzwiami, musiał ściągnąć skórzaną kurtkę aby użyć jej niczym parasola i schronić twarz przed pierwszymi kroplami, powoli przeradzającymi się w wiosenną ulewę. Wspinając się po krętych schodach w górę słyszał już szum i coś w nim uśmiechnęło się, że dzięki dachowi nad głową miał szansę pozostać suchym... przynajmniej na jakiś czas. Postanowił spróbować niekorzystną pogodę w środku przeczekać, bo nie bał się szczególnie wracania po ciemku - nic gorszego od niego samego nie mogło go tej nocy na drodze spotkać.
Zrzucił na ziemię poduszkę z jednej z ławek i usiadł na niej, a właściwie rozsiadł się w wygodnym rozkroku, kładąc ręce na kamiennych oparciach. Wzrok wlepił przed siebie, na widok rozciągający się z tak wielkiej wysokości. Dość szybko oddychał, bo przy jego stanie zdrowia tak wysoka wspinaczka nie była czymś lekkim. Schody tu prowadzące końca nie miały, a choroba nie sprzyjała głębszym wdechom i wysiłkowi fizycznemu.
Na ten moment Lew znajdował się tutaj sam.
Katja Aristova
Katja Aristova
Latarnia obserwacyjna Lk97v5E
Petersburg, Rosja
20 lat
błękitna
neutralny
wróżka
https://petersburg.forum.st/t1047-katja-aristova#3783https://petersburg.forum.st/t1141-katja-aristovahttps://petersburg.forum.st/t1122-zabierz-mnie-dalekohttps://petersburg.forum.st/t1140-sierioza

Wto 17 Paź 2017, 15:17
Gdy spoglądała tęsknym wzrokiem w kierunku fal rozbijających się o brzeg, ożywała w niej cała nieskażona czystość dziewczęcego wieku. Wychowanej pośród wielkomiejskiego huku, migotliwego kurzu wzbijanego w przestrzeń, pozłacanych pantofelków uderzających rytmicznie o parkiet w rytm muzyki płynącej z orkiestry wybijającej pory roku, między zapachem róż, niczym jedna z książkowych zakładek, będąc jedną spośród wielu używalnych, skojarzenia związane z morzem rysowały się w kategorii bezkresnej wolności. Odkąd pełnią płuc mogła zaczerpnąć powietrza pokalanego dłonią dorosłości, względnej niezależności, stała się tym wrażliwsza na wszelkie odczucia związane z tą materią. Nie były jej bliskie oliwkowe aleksandryty, czerwieniejące w świetle lamp tudzież chryzoberyle o cienkich jak niteczki srebrnych żyłkach — majątek wraz z upływem popielejącego czasu stawał się coraz dalszy jej ckliwemu sercu.
Jej wargi opuściło westchnięcie, zamierając w bezimiennej przestrzeni, gdy pierwsze krople deszczu opadły wdzięcznie na jej policzki, dogorywając swego ulotnego żywota. Zderzywszy się z jej licem, spłynęły leniwie po jego powierzchni — jakby w geście niezdecydowania. Otarła wierzchem dłoni miejsca, w których krople pozostawiły po sobie szkliste, mokre ślady, aby po chwili przyspieszyć i znaleźć schronienie w latarni. Tchnięta duchem własnej ignorancji tudzież eufemistycznego braku rozwagi, nie ofiarowała nawet jednej, samotnej myśli na kwestię samodzielnego powrotu o zmroku, a słońce już wyraźnie chowało się za horyzontem, malując wcześniejszy błękit nieba ognistymi barwami pomarańczu. Ułożyła dłoń na nadgryzionej zębem czasu poręczy, rozpoczynając wędrówkę po krętych schodach, wsłuchując się w eufonię kropel uderzających o oblicze ziemi w melodii tak charakterystycznej dla późnowiosennych dni.
Z odrobinę przyspieszonym oddechem dotarła na sam szczyt, aby ze zdziwieniem odmalowanym na obliczu powitać będącego już tam mężczyznę. Krople deszczu posklejały jej włosy w niesforne kosmyki, a na policzkach odmalował się rumieniec świadczący o subtelności wysiłku fizycznego — uchyliła płatki warg, zupełnie jakby chciała coś powiedzieć, jednak po chwili zacisnęła je w wąską linię, nie mogąc znaleźć odpowiedniego dictum wobec zaistniałej sytuacji.
Często tu bywasz? — wydukała po chwili tonem, który był zbyt wątły, aby mógł aspirować na ironiczny, jednak w zamiarze niewątpliwie takową formę chciał przyjmować.
Lew Wroński
Lew Wroński
Latarnia obserwacyjna Tumblr_pib7wuJOgS1wcpipoo5_250
piekło (i nie jest to żart ani metafora)
27 lat
błękitna
neutralny
czarnoksiężnik, snycerz, artysta, ex-celebryta
https://petersburg.forum.st/t1039-lew-wronskihttps://petersburg.forum.st/t1139-dziennik-lwahttps://petersburg.forum.st/t1138-relacje-lwahttps://petersburg.forum.st/t1142-ptaszek#4318

Wto 17 Paź 2017, 18:55
Wroński zatonął w myślach jak okręt gdzieś tam w oddali, istniejący jedynie w jego burzliwej wyobraźni, karmionej przy okazji olbrzymimi pokładami najzwyklejszej w świecie nudy. Bo siedział tu przecież już chwilę, całkowicie samotny, bez jakoś szczególnie istotnych spraw do przemyślenia, bez czegokolwiek do zajęcia się, bez cienia szans na polepszenie się sytuacji przez długi okres czasu. Chyba, że zachce mu się wracać w deszczu, ale w obliczu takich wyborów Lew odkrywał w sobie lenistwo. Coś, czego nie czuł w poprzednim ciele, coś... co pojawiło się wraz z faktem, iż życie jako Lew Wroński było o wiele, wiele łatwiejsze. Nawet mimo rzeczy tak absurdalnej jak kurze płucko.
Głowa mimowolnie przekręciła się w stronę schodów dopiero wtedy, kiedy słyszalnymi stały się kroki wchodzącej w górę osoby. Jeszcze bezpłciowej, choć mając na uwadze tempo kroków i to jak delikatne były, Lew podejrzewał, że była to postać drobna, a to samo nasuwało mózgowi obraz delikatnej kobiety. Taka też się po chwili Wrońskiemu ukazała, zadając niezbyt sensowne w jego odczuciu pytanie, które odebrał jako zwyczajny żart.
Wyglądał w tej swojej pozycji na ławeczce trochę jak władca na tronie. Zajmował swoimi szanownymi czterema literami możliwie jak największą powierzchnię siedziska, siedział dumne, z głową zadartą do góry. Zupełnie jakby myślał, że jest kimś ważnym, ale przecież gdzieś tam w górze, za szarymi chmurami, wysoko i jeszcze wyżej migotały gwiazdy, jakby cała ta sytuacja zmusiła je do ataku chichotu. Bo znowu jakiś mały człowiek, tam w dole, miał się za jakkolwiek istotnego... nawet mimo całego wielkiego wszechświata, przy którym wydawał się być zaledwie okruchem chleba na kartach historii.
Co się w takich chwilach odpowiadało?
- Dla ciebie mogę częściej - powiedział z kamienną miną, nie wyrażającą zbyt wiele. Wycisnął jednak z lewej, górnej kieszeni kurtki paczkę papierosów. Wpierw wsadził sobie jednego z nich do ust, ale wtedy przypomniał sobie, że już nie jest tu sam. Wycisnął ją więc na wyprostowanej ręce w stronę Katji.
Katja Aristova
Katja Aristova
Latarnia obserwacyjna Lk97v5E
Petersburg, Rosja
20 lat
błękitna
neutralny
wróżka
https://petersburg.forum.st/t1047-katja-aristova#3783https://petersburg.forum.st/t1141-katja-aristovahttps://petersburg.forum.st/t1122-zabierz-mnie-dalekohttps://petersburg.forum.st/t1140-sierioza

Wto 17 Paź 2017, 20:52
Zmarszczyła subtelnie krucze brwi, powodując, iż na czole pojawiła się wątła bruzda świadcząca o lichym zamyśleniu targającym umysłem. Skrzyżowała ramiona na piersi, niby dodając sobie animuszu, jednak w istocie, u meritum, przybierając tym samym postawę na wskroś zrezygnowaną i przejętą zaistniałymi okolicznościami. Napadło ją — łagodnie, acz z zaskoczenia — uczucie tożsame z tym, które targało złotymi wstęgami jej myśli, gdy była przedstawiana jako kandydatka na godną żonę przyszłym głowom rodów istotnych na arenie politycznej. A jej własny umysł przyjmował formę lotnego ptaka, nijak nietrzymającego się ciężkiej skorupy ziemskiej, umykającego w przestworza z gracją nici babiego lata targanych przez wiatr. I tym razem poczuła u cna niewiadomą lekkość, pragnienie sięgnięcia dłonią samych migotliwych gwiazd, jednocześnie dokonując zakazanego. Bo w istocie rzeczy nie pragnęła niczego z taką mocą, jak owocu, który był jej wzbroniony — miała być przysłowiową Ewą? Proszę bardzo, niech nią będzie!; Uniosła odrobinę za długi rękaw swetra, odsłaniając szczupły, niemalże kredowobiały nadgarstek, aby spojrzeć na spękaną, mikrą tarczę zegarka, po czym ponownie uchyliła wargi, chwilami skalanymi zastanowieniem ważąc słowa.
Może ja już pój... — zaczęła, jednak momentalnie przerwały jej słowa, które uleciały z jego ust, wypełniając do tej pory milczącą przestrzeń. — ...och — wydusiła z siebie tylko, zamierając w bezruchu, czekając na coś, na wszystko, które było dziełem imaginacji. Jeszcze tylko jedna, dłużąca się chwila w ów czyśćcu życia, jeden ulotny moment, w którym miało wszystko się zrodzić, dokonać i przeminąć, a zarazem nic nie zmienić. Dwa kroki w tył, zejście krętymi schodami do samego Hadesu i poczucie się nareszcie jak w domu. W mokrym, zroszonym gęstą rosą spadającą z nieba domu. Cała rzeczywistość zatraciła swoje wyraźne kontury, a mężczyzna siedzący przed nią stał się raptownie bezimienną teksturą o niezbadanym kształcie. — W takim razie mnie także wypada się tu pojawiać. Możemy to uznać za nasze tajne miejsce schadzek? — spytała, gorzko przełknąwszy ślinę, a potok słów popłynął z jej ust mimowolnie, brzmiąc niczym sam przejrzały, bardzo słodki owoc.
A wtedy wyciągnęła dłoń w kierunku samej bestii, sięgając po papierosa. Wcześniejsze plany niechybnej ucieczki momentalnie rozmyły się w eterze, gdy odpalała go od jego zapalniczki, pozwalając końcowi zająć się czerwienią, zamienić w dogorywającą gwiazdę śmierci, dla której pojęcie obcości zatraca swoje pierwotne znaczenie, która wita wschody słońca feerią barw. Jej wargi zadrgały jakby nieprzejednane, lecz kąciki oczu już nieśmiało skłaniały się ku uśmiechowi. Uniosła papierosa ku wargom, pozwalając, aby słodycz trucizny wypełniła jej płuca, obserwując po chwili, jak dym wypełnia ich przestrzeń dzieloną na dwa.
Chyba powinnam przeprosić za tak natychmiastowe przejście na "ty" — zaczęła po wątłej chwili namysłu, spoglądając na niego z niejaką obawą rysującą się za akordeonem kruczych rzęs.
Lew Wroński
Lew Wroński
Latarnia obserwacyjna Tumblr_pib7wuJOgS1wcpipoo5_250
piekło (i nie jest to żart ani metafora)
27 lat
błękitna
neutralny
czarnoksiężnik, snycerz, artysta, ex-celebryta
https://petersburg.forum.st/t1039-lew-wronskihttps://petersburg.forum.st/t1139-dziennik-lwahttps://petersburg.forum.st/t1138-relacje-lwahttps://petersburg.forum.st/t1142-ptaszek#4318

Sro 18 Paź 2017, 01:36
Nie idź. Czy to chciałeś powiedzieć? Nie. Nie musiałeś tego mówić.
Trafiła biedna Katja w swojej wędrówce na człowieka, dla którego poczęstowanie kogoś papierosem było już samym w sobie nakazem zatrzymania się w miejscu. Tak, było to na swój sposób beznadziejnie irracjonalne, ale cóż miał Lew na to poradzić?
Nic. Schował więc papierośnicę, a następnie odpalił fajkę trzymaną w ustach. Robił właśnie coś niewyobrażalnie głupiego - nie wyzbywał się nałogu, chociaż ten dosłownie go zabijał. W przyspieszonym tempie. Fakt nie bycia w pełni zdrowym wisiał nad nim jak widmo. Nie mógł przestać o tym myśleć, nie potrafił funkcjonować bez wiecznego zadawania sobie pytań. Lubił więc wmawiać innym, że jest o wiele silniejszy niż powinien, a to zamykało już wiele ścieżek. Było ich jednak tak wiele, że przestał się tym przejmować. Miał nadzieję, że i te myśli wkrótce zniknął. Trzeba było dać czasowi czas.
Tak cudownie było być Lwem Wrońskim.
To rekompensowało wszystko.
- Trochę tu za wysoko, żeby chciało mi się wchodzić na sam szczyt za każdym razem - westchnął, nie ruszając się z miejsca. Nie chciał jej obok siebie, więc nie będzie jej miał obok siebie. Ruch mógł wskazać na coś zupełnie innego, a Lew kalkulował. - Jeżeli mam wybór, to wolałbym na miejsce spotkań wyznaczyć moje łóżko.
- Lew Wroński - przedstawił się, chociaż oczy wpatrzyły się nie w Katję, a linię horyzontu, już prawie niedostrzegalną. Deszcz coraz mocniej dudnił w dach, a czarnoksiężnik podziękował gwiazdom za podarek w postaci schronienia. Ah! Czuł się trochę jak kot, a gdyby ktokolwiek kto go znał był w stanie to stwierdzenie przeczytać, to uznałby je za wysoce ironiczne. Odczekał chwilę, dając jej czas na przedstawienie się. Jeżeli to zrobiła, rzekł:  - Już jesteśmy na ty. Jeżeli nie - milczał, pozornie tym nie wzruszony, ale lepiej go było nie denerwować. Nawet jeżeli miała posłużyć się danymi fikcyjnymi.
Znów zaciągnął się dymem, tym razem wieńcząc to mocniejszym odkaszlnięciem. Mimo to palił dalej. Nie spojrzał na nią nawet, chcąc uniknąć rozczarowania płynącego z ewentualnej zmiany jej mimiki. Nazywając się jak on, wyglądając jak on, trzeba było liczyć się z tym, że sława cię wyprzedzała. Upadek. Też mi bzdura! Nie postrzegał tego w ten sposób, ale nie mógł przecież wymazać się z pamięci tysięcy osób czytających brukowce.
Był za to w stanie pokazać światu jak bardzo się wobec niego mylił.
Katja Aristova
Katja Aristova
Latarnia obserwacyjna Lk97v5E
Petersburg, Rosja
20 lat
błękitna
neutralny
wróżka
https://petersburg.forum.st/t1047-katja-aristova#3783https://petersburg.forum.st/t1141-katja-aristovahttps://petersburg.forum.st/t1122-zabierz-mnie-dalekohttps://petersburg.forum.st/t1140-sierioza

Sro 18 Paź 2017, 13:06
Uciekaj, Katjo, biegnij ile sił masz w nogach i tchu w płucach, nim bestia sprowadzi cię do swojej osobistej otchłani — przekrzyczała skołtunione, lotne wstęgi myśli, których wartki strumień drażnił każdy pojedynczy neuron mózgu, skłaniając ku niememu namysłowi nad kolejnym posunięciem. Jeden oddech, drugi — oba wydzierające się ze ściśniętych niczym pąki kwiatowe płuc, uczyniły niewiadomą boleść w klatce piersiowej, zupełnie jakby ta była spętana samym cierniem zrodzonym z piękna metafor gładkich i połyskliwych niczym sam blichtr codzienności. Zamrugała kilkukrotnie, odzyskując właściwość percepcji, wbijając sobie paznokcie w dłoń, czyniąc na skórze bladoróżowe, wgłębione półksiężyce. Cierpki posmak, który rozlewał się w ustach nie ustępował tronu słodyczy przyjętych norm — w towarzystwie ów mężczyzny poczuła raptowną niepewność, zupełnie jakby jego aura miała niebagatelnie negatywny wpływ na otoczenie, którego jedną milionową niewątpliwie była Aristova. Trzeci oddech niósł na swoich ramionach ukojenie, czynił piękno kwitnących kwiatów rozrastających się gęsto w płucach i choć te były niewątpliwie urokliwe, pozbawiały ją tchu; Jeszcze jeden moment, który ją zatrzymywał w miejscu niby skutą lodem statuę pozbawioną wyrazu — istotnie jej mimika, choć nie tak kamiennie niewzruszona jak Lwa, nie sugerowała jakichkolwiek drgań duszy, a ta u meritum tańczyła swojego walca wieczności, pragnęła uciekać i stać niewzruszona, a nade wszystko — umknąć w bezimienną przestrzeń ku samym gwiazdom.
A jednak nie rzuciła się w pogoń ku odmętom Hadesu, w dół krętymi schodami, jedynie przestąpiła z nogi na nogę, studiując uważnie bezimienność, kompletny brak wzruszenia odmalowany w mimice mężczyzny. Twarz jego nie jaśniała świeżością przymrozku jesiennego, zgubiła już znakomitą część przymiotów młodości, jednak dla Katji wciąż dostrzegalne były pewne wiosenne smaki jego tenoru, które zważyła z typową sobie samej dokładnością; Szyta grubymi nićmi niepewności, oblała się łagodną czerwienią rumieńca na słowa, które wartko opuściły jego usta, aby po chwili mocniej wbić paznokcie w dłoń, pozwolić półksiężycom nabiec subtelnie szkarłatem. Widząc, iż ten nie ma zamiaru zwolnić jej części ławki, wsłuchując się w melodię graną na obliczu ziemskim przez sam deszcz, usiadła na ziemi w odległości, która nie byłaby poufała, acz na wyciągnięcie ręki Lwa.
Jeżeli mam wybór, to wolałabym... — podjęła dopiero po surowej chwili namysłu, wpatrując się bacznie w jego nieruchome oblicze, objawiające brak podrygów serca, do których Aristova tak skłonna była. — Czy ja w ogóle mam wybór? — spytała wątle, pozwalając słowom rozmyć się w przestrzeni, jednak wyraźnie dobiec do uszu rozmówcy. Niepewność zionąca z pytania sprawiła, że cała przestrzeń wokół nich zamieniła się w raptem martwą malignę czasu. Przekrzywiła lekko głowę, pozwalając czerni włosów położyć się na jej policzku pociągnięciem pędzla, oddychając oniryczną rzeczywistością wybijaną przez rytm narzucany odgórnie kroplami deszczu ściąganymi ku ziemi. Uniosła ponownie papierosa ku pełni warg, aby te miękko otuliły jego filtr, a przestrzeń między nimi po chwili ubarwiła się obłokami dymu.
Wiedziałam, że skądś kojarzę twoją twarz — zapewne z jednego z brukowców, czyż nie? — zabrzmiała czystością retoryki, ponownie wsuwając papierosa między wargi. — Katja — odparła po chwili, pomijając noszone na barkach nazwisko.
Lew Wroński
Lew Wroński
Latarnia obserwacyjna Tumblr_pib7wuJOgS1wcpipoo5_250
piekło (i nie jest to żart ani metafora)
27 lat
błękitna
neutralny
czarnoksiężnik, snycerz, artysta, ex-celebryta
https://petersburg.forum.st/t1039-lew-wronskihttps://petersburg.forum.st/t1139-dziennik-lwahttps://petersburg.forum.st/t1138-relacje-lwahttps://petersburg.forum.st/t1142-ptaszek#4318

Sro 18 Paź 2017, 15:18
Wciąż nie uraczył dziewczyny choćby drgnięciem. Trwał ze wzrokiem zawieszonym gdzieś w oddali, ale nie w sposób mówiący, że boi się na nią patrzeć. Była w jego zachowaniu pewna degradująca obojętność, jakby faktycznie zależało mu na udowodnieniu jej, że znajdował się gdzieś ponad. I znów jak kot, tak znienawidzone przez niego zwierzę, poczuł satysfakcję ze znalezienia się ponad kimś. To było po prostu odpowiednie. O wiele bardziej od sytuacji, w której kobieta była na tyle odważna, by przy nim stać.
Tak bardzo się puszył! Lew było imieniem, które do niego pasowało.
Za to Katja... Wypatrując tego nieokreślonego czegoś, uwięzionego gdzieś za ścianą deszczu, obracał to imię w głowie kilka razy. Trochę, jakby próbował obejrzeć je z każdej strony, wyciągnąć z wnętrza, czy powinien je pamiętać lub z czymś kojarzyć. Ale nie spotkał nigdy Katji przez ostatni rok. Mógł spotkać ją wcześniej, tylko... czy to było w jakikolwiek sposób istotne dla tej rozmowy? Czy cokolwiek było tutaj istotne. Rozmyślania przerwał mu jej głos. Cmoknął ustami. Przed odpowiedzią zaciągnął się jeszcze raz.
- Z mojej wypowiedzi wynika, że wybór należy do ciebie. To rzadko się zdarza - mówił spokojnie, stukając palcami o kamienne oparcie w spokojnym, zdecydowanym rytmie - ale jeszcze rzadziej zdarza się, by ktoś tego od razu nie wykorzystał. I owszem, powiedziano już o mnie już chyba wszystko co można było wszędzie gdzie się dało. Zastanawia mnie jednak co jest gorsze - fakt, iż gazety tego typu o tobie piszą, czy fakt ich czytania.
Kojarzyło mu się to z ludźmi znudzonymi, nie posiadającymi własnego życia i zainteresowań. Ale to przecież nie wina szarej masy, że nią była... To system, to wiele dziwnych czynników, które sprawiały, że czuł się po prostu lepszy.
Katja Aristova
Katja Aristova
Latarnia obserwacyjna Lk97v5E
Petersburg, Rosja
20 lat
błękitna
neutralny
wróżka
https://petersburg.forum.st/t1047-katja-aristova#3783https://petersburg.forum.st/t1141-katja-aristovahttps://petersburg.forum.st/t1122-zabierz-mnie-dalekohttps://petersburg.forum.st/t1140-sierioza

Pią 20 Paź 2017, 14:45
I spojrzała w pustą przestrzeń, w bezkres, w nieokreśloną otchłań zmysłów rozmywającą się barwami mroku spowijającymi niebo. Wodnista toń błękitu, tętniący głębią odmętu fiolet, kwiecistość róży umykały pospiesznie, ustępując tronu zamaszystości, z którą płaszcz nocy zaczynał okrywać ziemię, świecąc milionem migotliwych gwiazd. Jej wzrok, tak umartwiony w jednym punkcie, tak odległy od tej jednej milionowej galaktyki, w której się znajdowali, szukał nieokreślonego, tego atrybutu wyjątkowości pośród niezamieszkanej przestrzeni codzienności. A umykające wstęgi czasu? One zaś były niczym, obracane w sypki proch przemijalności rozmywały się w powietrzu, nie zaskarbiając ani jednej samotnej wstęgi myśli Katji. I może było coś w tej bezimienności, bezkresności przestrzeni przejmująco tanatycznego, rozkazującego niemalże bezwzględność posłuszeństwa, hipnotyzującego całym swoim imieniem wiekuistości, potencjałem wielkości miliona galaktyk, że nie była w stanie oderwać momentalnie wzroku od samych bram niebios; Popiół zaś opadał z wolna z cygaretki na brudną, solidnie nadgryzioną zębem czasu ziemię, uwydatniając czerwonawe, skrzące się oczko na jej końcu przy każdorazowym zaciągnięciu się trucicielską słodyczą, przy każdorazowym napełnieniu się płuc kłębami dymu i uleceniu w ociężałą przestrzeń.
A on wciąż nie uraczył jej skromnością nawet jednego, najlichszego spojrzenia, jednego muśnięcia kotary milczenia. Jej policzki czerwieniały z każdym nowym arsenałem emocji rozgrywających się na proscenium myśli, gdy walczyła z przemożną chęcią powzięcia ucieczki jak najdalej od ów niezbadanego człowieka o nieokreślonej aurze, budzącej u niej podwaliny pierwotnego lęku. Spomiędzy różanych płatków jej warg uleciało ciche westchnienie, zatrzymując się na migotliwej warstwie ciszy, która zalegała między słowami niczym samo najgorsze przekleństwo. Poczuła gdzieś u dna żołądka przemożne pragnienie wybuchnięcia nagłym, histerycznym paroksyzmem śmiechu, dokładnie takim, jakim gawiedź raczyła samo wspomnienie jej osoby na salonach — jej wargi zadrżały niepewnie, zupełnie jakby skłaniały się ku uśmiechowi, jednak ten nie umilił surowości jej strwożonego wyrazu. Dopiero po surowej chwili wewnętrznej walki na miecze ujęła go owym urągliwym uśmiechem, za którym poszło zupełnie nieeleganckie parsknięcie nerwowym śmiechem.
Proponujesz mi wejście do łóżka samej bestii, oczekując czego? Przystania na tę propozycję? Bez urazy, ale masz aurę człowieka, który chce mi przy najbliższej możliwej okazji zamieszać szpadą narządy — rzekła tonem dziecięcym, w znakomitej mierze płaczliwym, zupełnie jakby żaliła się mamie z jednego z niepowodzeń w szkole tudzież z kłótni z koleżanką. — Niemniej, odbieram to jako wyzwanie, a chyba jeszcze nie było w moim życiu takiego, którego bym się nie podjęła, więc w porządku. Niech miejscem spotkań będzie twoje łóżko — dodała już pewniej, skubiąc paznokciem filtr papierosa.
O, oczywiście, że fakt ich czytania jest gorszy! — stwierdziła rozemocjonowana, a jej policzki prędko zajęły się szkarłatem. — Brukowce ogłupiają, niezależnie od tężyzny umysłu. Zresztą, czyż nie są one przeznaczone dla ludzi pozbawionych jakichkolwiek pasji? Nie mówię, że jestem człowiekiem o mnogości zainteresowań, tym z gatunku nieustannie zajętych, a i mi zdarzyło się niejednokrotnie sięgnąć po źródło wątpliwej informacji tego sortu, jednak uważam to za hańbiące. Dlaczego, powiedz mi, społeczeństwo musi być na skraju upadku? To boli moje serce!
Lew Wroński
Lew Wroński
Latarnia obserwacyjna Tumblr_pib7wuJOgS1wcpipoo5_250
piekło (i nie jest to żart ani metafora)
27 lat
błękitna
neutralny
czarnoksiężnik, snycerz, artysta, ex-celebryta
https://petersburg.forum.st/t1039-lew-wronskihttps://petersburg.forum.st/t1139-dziennik-lwahttps://petersburg.forum.st/t1138-relacje-lwahttps://petersburg.forum.st/t1142-ptaszek#4318

Sob 21 Paź 2017, 01:07
Pan królewicz ponownie zastukał palcami o oparcie i w kolejnej chmurze dymu słuchał tego, co panna Aristova miała do powiedzenia. Czuł się nieco oziębły przez jej zdenerwowany ton głosu. Przypominała mu rochę tę wodę, którą obserwował z wygodnej pozycji - wzburzoną jak morskie fale podczas sztormu. Lew niestety, nawet gdyby chciał, to po prostu nie potrafił zaprezentować innym niczego bardziej wyszukanego od gniewu i drwiny. Nie przeczył temu, że mógłby się tego gdzieś w nieokreślonej przyszłości nauczyć, ale życie dało mu w kość już tyle razy, że na ten moment po prostu nie potrzebował odnalezienia w swoim wnętrzu chęci. Zwłaszcza, że towarzystwo niektórych osób budziło w nim niesmak po dziś dzień.
Stuk, stuk.
- Gdybym miał cię zamordować, Katjo - zaczął spokojnym tonem, w leniwy sposób przenosząc na nią to upragnione spojrzenie - nie zrobiłbym tego w swoim łóżku. Szczegolnie w tak mało wyszukany sposób, bo krew, jeżeli nie wiesz, bardzo ciężko się spiera. Szkoda by było zniszczyć pościel.
Oczy czarnoksiężnika atakowały błękitem tak intensywnym, że sprawiał wrażenie wręcz nienaturalnego. Była w jego wzroku jakaś nuta obcości. Dla jednych upiornym, dla innych (być może) pięknym. Sam ich właściciel nie lubił się jednak na ich temat szczególnie rozwodzić. Poetyckie bzdury jakoby miały być zwierciadłem duszy traktował jako jedną z informacji godnych nastoletnich dziewczynek, nie mającej jakiegokolwiek pokrycia w szarej rzeczywistości.
- Zaryzykowałbym stwierdzenie, że moje łóżko można uznać za bezpieczniejsze niż ta wieża, bo tutaj wszystko mi obce, a tam każdy przedmiot jest moją własnością - jest więc czego pilnować.
Czy zasugerował tym samym, że i ją uznałby za swoją własność? W pewnym sensie tak, ale nie było to prawdą do końca. Bo Lew po prostu się nad tym nie zastanowił - wrzucił ją do worka wraz ze swoim dobytkiem, uprzedmiotowił, zrównał z meblem kompletnie nieświadomie. Gdyby się w tym zagmatwaniu połapał, to pewnie na twarz wylałby się jakiś perfidny uśmieszek. Nie był to jednak na to czas. Teraz był czas na westchnienie.
- Jeżeli chcesz zmienić coś w tym jak funkcjonuje świat, to zacznij od siebie - skwitował jej dramatyczną wypowiedź o brukowcach. Wroński nie czytał zbyt wielu gazet, bo wolał dowiadywać się niektórych rzeczy bezpośrednio od ludzi. Był w stanie wyczytać wiele z tego jak gestykulował rozmówca, a w przypadku pisma... Po omacku musiał doszukiwać się która informacja jest faktem, a która kolejną bzdurą wyssaną z palca.
Katja Aristova
Katja Aristova
Latarnia obserwacyjna Lk97v5E
Petersburg, Rosja
20 lat
błękitna
neutralny
wróżka
https://petersburg.forum.st/t1047-katja-aristova#3783https://petersburg.forum.st/t1141-katja-aristovahttps://petersburg.forum.st/t1122-zabierz-mnie-dalekohttps://petersburg.forum.st/t1140-sierioza

Nie 22 Paź 2017, 16:50
W istocie przypominała same wzburzone, rozbijające się o skarpy morze, spienione fale obmywające gładko piaszczyste brzegi, grzywy toni morskiej atakujące kamieniste wybrzeża. Było w niej coś nieodgadnionego, pewien pierwiastek wszechświata, który nakazywał bezwzględne uleganie słodyczy jej uśmiechu. A nie uśmiechała się często, jej twarz, ogólnością skuta w maskę stalowej powagi tudzież tknięta subtelnością dotyku uniesienia skłaniała się ku uśmiechom wyjątkowo rzadko — a te, gdy już nań gościły, przemykały niemalże niezauważalnie, niczym sam wschód księżyca; Leniwość zaś, z którą on skierował na nią wzrok zabrzmiała dla niej melodią czystej, niepokalanej, hipnotyzującej poezji, z którą gotowa była tańczyć grobowego walca. Skrzyżowała wzrok z błękitem zionącym z odmętów jego tęczówek, tak bezkresnym, tak tchniętym duchem chłodu, że nieomal zgubiłaby skupienie, które winna była poświęcać na słowa wartkim potokiem opuszczające jego usta. Szył ją nićmi intensywności, pod naporem ów specyficznego spojrzenia gotowa była rozpaść się na miliony migotliwych części, w miałki pył niesiony przez czas.
W zimnej wodzie spiera się szybciej niż w gorącej, bo nie ścina się białko, dzięki czemu nie zostają po niej blade duchy plam. Z tą wiedzą już możesz mi śmiało czynić Szanghaj z wnętrzności w twoim łożu, nie krępuj się, o ile nie uznajesz tego za nieeleganckie. Ktoś w końcu musi być władcą śmierci, a ktoś poddanym — odparła, aby po chwili ponownie pozwolić skrzącemu oczku papierosa zająć się czerwonością. Zatrzymała wzrok, ów z gatunku nieobecnych, sięgających dłońmi gdzieś w niebyt w rozmywające się kłęby dymu ulatujące spomiędzy jej warg, niby w geście ważenia słów, które dopiero co opuściły jej pełne wewnętrznej zgryzoty usta. Zmarszczyła brwi, zupełnie jakby samej siebie w zarodku pytała, cóż ją skłoniło do niedbałego rzucenia w eter słów tak buńczucznych, urągliwych, w swej śmiercionośnej słodyczy mogących stanowić owoc letalny, jednak w barwności nieodgadnionych odmętów własnych myśli na próżno szukała odpowiedzi na pytanie, które wszak nie powinno być jej obce. — Czy właśnie cię sprowokowałam? — rzuciła z udawaną nonszalancją wchodzącą w spór z prędko galopującym sercem. — Mam nadzieję, że nie, to by było zbyt banalne. — A jednak poczuła, jak po jej plecach, począwszy od lędźwi pnie się ku górze chłód obcego dotychczasowo dreszczu, zupełnie jakby tanatyczna myśl owiała jej kark goryczą swojego oddechu.
Czyli będąc w twoim pokoju byłabym twoją własnością? — skwitowała pytająco, utykając wzrokiem gdzieś w obcej przestrzeni, przyjmując wyraz istoty ujętej na wskroś wewnętrzną obojętnością, uśpioną w ramionach samego Morfeusza, którą jedynie zadarty ku górze podbródek utrzymywał w objęciach bieżącej rzeczywistości. Policzki jej, niczym same pąki kwiatowe, zajęły się subtelnym dotykiem barwy różanej, gdy pośród plejady myśli o tron walczyły te najdobitniej wyrażające jej zlęknioną postawę wobec owianej aurą tajemnicy osoby Lwa. — No ale skoro zapewniasz mnie o moim bezpieczeństwie w twoim miejscu, to chyba nie wypada mi odmówić, nawet jeśli przeklinam tym samym swój zdrowy rozsądek. Powiedz, Wroński, często w ten sposób ściągasz dziewczęta do swojej nory?
Mnie zmian chyba w ostatnim czasie wystarczy — odparła po wątłej chwili namysłu, po raz ostatni kierując filtr papierosa ku pełni warg, aby po chwili zmiażdżyć dogorywającą gwiazdę śmierci o pokryte kurzem dekad podłoże.
Lew Wroński
Lew Wroński
Latarnia obserwacyjna Tumblr_pib7wuJOgS1wcpipoo5_250
piekło (i nie jest to żart ani metafora)
27 lat
błękitna
neutralny
czarnoksiężnik, snycerz, artysta, ex-celebryta
https://petersburg.forum.st/t1039-lew-wronskihttps://petersburg.forum.st/t1139-dziennik-lwahttps://petersburg.forum.st/t1138-relacje-lwahttps://petersburg.forum.st/t1142-ptaszek#4318

Nie 22 Paź 2017, 18:34
Wroński odniósł wrażenie, że Katja pozwoliła sobie na zbyt wiele swobody, bo poczuł niesamowicie silną irytację związaną z próbą pouczenia go. Mało kto raczył przez ostatni rok śmieć tłumaczyć coś oczywistego jak dziecku, co zasygnalizował uciszeniem jej ręką. Tak po prostu, nie pozwalając dokończyć monologu o krwi, bo nie lubił kiedy ktoś mu coś udowadniał, pomiajajc to co w jego wypowiedzi było istotne - degradacja. Ułożenie człowieka w hierarchii wartości gdzieś pod pościelą, a przecież takich kołder mógł kupować sobie setki przy tak dobrze prosperującym warsztacie.
Lew jednak nie szanował innych na tyle, aby zachowywać się odpowiednio w sytuacjach, kiedy nie wisiało nad nim niebezpieczeństwo zostania ocenionym przez osoby będące mu w jakiś sposób potrzebne. Katja była w tych ukochanych przez kobiety oczach absolutnym zerem. Być może jej rysy przypominały mu kogoś z przeszłości, ale cóż z tego? Nikt drugą Ophelią Lestrange w jego życiu nie będzie, a więc po cóż miał się przejmować podobieństwem rys czy tonu głosu?
Drugie życie musiało być inne.
- Określenie mojego mieszkania mianem nory to jakiś przejaw masochizmu z twojej strony? Uważaj na słowa, nigdy nie wiadomo ile brzuchów twój rozmówca rozciął nożem nawet bez wyraźnego powodu. Dawanie mu jakiegoś może okazać się ostatnim błędem w twoim marnym życiu.
Wroński uważał odwrotnie. Potrzebował jakiejś zmiany, przełomu. Słowo innowacja go przerażało, ale balansowanie w rzeczach nowo-znanych nie wykraczało poza okrojoną strefę komfortu. Wszystko co teraz miał zostało zdobyte przez ostrzelanie kurzu z egzystencji poprzedniego właściciela. Teraz chciał tworzyć własną ścieżkę, ale tym razem nie musiał robić jej po trupach. Okazało się bowiem, iż urodzenie się w odpowiedniej rodzinie załatwiało większość spraw męczących duszę - kiedyś był biegającą z ostrzem wariatką, zatopioną w szaleństwie bo nikt nie brał gróźb szlamy na poważnie. Dziś...
Dziś był po prostu kimś. I dobrze zdawał sobie z tego sprawę.
Katja Aristova
Katja Aristova
Latarnia obserwacyjna Lk97v5E
Petersburg, Rosja
20 lat
błękitna
neutralny
wróżka
https://petersburg.forum.st/t1047-katja-aristova#3783https://petersburg.forum.st/t1141-katja-aristovahttps://petersburg.forum.st/t1122-zabierz-mnie-dalekohttps://petersburg.forum.st/t1140-sierioza

Nie 22 Paź 2017, 19:58
Jej policzki płonęły krwistą barwą róż, oznajmiając wszem i wobec rozmaitość emocji różnego kalibru, które targały w ów momencie jej wątłym, tak kruchym u podwalin, jeszcze niemalże dziecięcym umysłem. Była na etapie w swoim życiu, w którym młodość wycina pas startowy usprawiedliwiający wszelkie błędy buńczuczności przypisując je temu błogostanowi, który stanowi gładką przesiekę. Jeszcze nie godziła się z faktem, iż przetrwanie jej młodości jest równie prawdopodobne, co przetrwanie późnoletnich motyli — jeszcze nie, jeszcze nie był na to moment. Obecna chwila nakazywała sycić się sokiem ów mistycznej młodości niczym samym przejrzałym, słodkim owocem, który lepko rozlewał się po gardle z każdym łykiem. Umknęła za to — może niezamierzenie? — wszystkim przymiotom życia salonowego, które bolesnym, acz rozkosznym piętnem odciskały się niejednokrotnie na obliczach gawiedzi samej kurtuazji, czyniąc ich obiektami markowymi, lecz pozbawionymi u cna samej duszy, która mogłaby stanowić ich nieodzowną wartość. Ach! W końcu kimże stawał się człowiek bez duszy? Raptem marną wydmuszką, w którą życie było tchnięte tylko na znak prostego bytowania, lecz nie egzystencji w pełnym tego słowa znaczeniu, wraz z jej wszystkimi smakami oraz goryczami.
W Katji urosła do rangi obsesji pogarda wobec bezsensowności ludzkiej krzątaniny i choć była niezwykle kochliwa wobec jednostek ludzkich, jej serce nie znało umiaru w porywach miłosnych, coraz częściej przekładała ponad ludzi sympatię wobec zachodów słońca tudzież prozaiki innych zjawisk, które w równej mierze urzekały jej duszę. Już brała oddech, aby kontynuować powziętą wypowiedź, już westchnięcie ulatywało spomiędzy jej rozwartych warg, już na języku tańczyła treść przyszłości... A jednak zamilkła, gdy tylko dostrzegła uniesioną dłoń, gestem uciszającą ją. Pewien niebywały pierwiastek istoty dzielącej z nią latarniane pomieszczenie na dwoje rozkazywał jej bezwzględność w posłuszeństwie, nakazywał uległość, której nie mogła się nijak sprzeciwić. Wypuściła powoli powietrze, drżąc na całym ciele, aby po chwili skrzyżować ręce na piersi, zgarniając ku sobie subtelne nuty ulatującego z ciała ciepła.
Może. Chyba. Czy ja wiem? Możesz odnaleźć we mnie więcej przejawów masochizmu, jeśli tylko chcesz — odparła półgłosem, zupełnie jakby nagle targnął nią wstyd związany z treścią opuszczającą jej usta. Potarła dłońmi policzki, niby chcąc zmyć dotyk różu, którymi się zabarwiły, a które płomieniem odczuwała podskórnie. Utknęła ponownie w błękicie jego tęczówek, tym razem niezlękniona intensywnością, z którą ją dotykał spojrzeniem, aby po chwili unieść subtelnie kąciki ust. — Mam nadzieję, że w ten sposób nie dam ci powodu do rozcięcia mi brzucha. Na ogół jestem grzeczna.
Lew Wroński
Lew Wroński
Latarnia obserwacyjna Tumblr_pib7wuJOgS1wcpipoo5_250
piekło (i nie jest to żart ani metafora)
27 lat
błękitna
neutralny
czarnoksiężnik, snycerz, artysta, ex-celebryta
https://petersburg.forum.st/t1039-lew-wronskihttps://petersburg.forum.st/t1139-dziennik-lwahttps://petersburg.forum.st/t1138-relacje-lwahttps://petersburg.forum.st/t1142-ptaszek#4318

Nie 22 Paź 2017, 23:05
Masochizm kojarzył się Lwowi głównie z książką, z której nazwa tego terminu została zaczerpnięta. Wenus w Futrze. Lata temu uznał ją za żart. Stawianie siebie na samym dnie łańcucha pokarmowego i to z własnej woli wydawało się Wrońskiemu szczytem abstrakcji, ale to on przecież znajdował się dokładnie po drugiej stronie barykady. I dlatego potraktował to jako wyzwanie.
Najpierw mu pyskowała, a później prowokowała go słowami, jakoby chciała być przez niego poniżona? Więcej! Zachęcała do sprawdzenia jej granic, z miną jakby zdradzała swój największy sekret. Swoje pożądanie.
Nie rozumiał, a mimo tego nie potrafił tego zignorować, tak jak wielu innych rzeczy... ale próbował wytłumaczyć to sobie brakiem wiary w jej słowa. Bo w oczach Lwa wszyscy ludzie proszący się o bęcki powinni być albo leczeni, albo po prostu kłamali, nie rozróżniając żywszego zbliżenia od publicznej chłosty.
Przywołał więc Katję gwizdnięciem, jak psa i wskazał jej miejsce obok siebie, by w trakcie kiedy się podnosiła złapać ją za włosy i pociągnąć w dół mocnym szarpnięciem. Zaciskając paznokcie w jej czarnych kudłach wstał i to twarz Aristovej, a nie swoje szanowne cztery litery wgniótł w kamienną ławkę.
- Mam rozumieć, że ci się to podoba? Nigdy, ale to absolutnie nigdy przy mnie z takich rzeczy nie żartuj - powiedział i pierwszy raz dzisiaj się uśmiechnął, chociaż Katja nie mogła tego zobaczyć. Zamiast tego poczuła ciepłe ciało Wrońskiego na swoim, kiedy pochylił się nad nią przyciskając do siedziska, by przyłożyć do szyi wieszczki zimne ostrze noża.
Jeden ruch ręką, jedno cięcie. Jej krzyku nikt by nie usłyszał.
- Poproś ładnie żebym cię puścił.
Dopiero teraz zabrzmiał groźnie. Teraz, kiedy krew w jego żyłach zawrzała. Wroński potrafił być dowcipny i miły, potrafił się bawić, czuć, być może nawet kochać. Ale wciąż coś złego, coś przerażającego w nim siedziało. Po tylu okropieństwach jakich się dopuścił nie mógł być normalnym człowiekiem. Nikt kto go znał nie powinien na to liczyć.
Katja Aristova
Katja Aristova
Latarnia obserwacyjna Lk97v5E
Petersburg, Rosja
20 lat
błękitna
neutralny
wróżka
https://petersburg.forum.st/t1047-katja-aristova#3783https://petersburg.forum.st/t1141-katja-aristovahttps://petersburg.forum.st/t1122-zabierz-mnie-dalekohttps://petersburg.forum.st/t1140-sierioza

Pon 23 Paź 2017, 21:37
Niepokalana czystość dziewczęcego, jeszcze niemalże dziecięcego wieku — wszak ileż wiosen stąpała po padole ziemskim istota tak lotna, tak umykająca w podniebne błękity, zdająca się być niemalże pozacielesną duszą jak sama Katja? — nie lokowała należytego namysłu w słowach, które wartko opuszczały jej usta. Słodycz pieszcząca małżowinę uszną stanowiła treść nieważką, spychaną niemalże na barki nieistotności, ulatującą w zajmującą się gwieździstym płaszczem przestrzeń. Nawet ona sama, choć uważająca się za istotę niezwykle poważną i niedocenianą na arenie międzyludzkiej, nie sklejała miękkiej treści aby ta miała zaciążyć na milkliwej przestrzeni dzielonej na ich oboje. Przymknęła oczy, nabierając w nozdrza głęboki haust powietrza, ukazując sieci żyłek znaczące pergamin powiek. Gdy te ponownie się rozwarły, ukazując oliwkowe aleksandryty duszy, spoglądała na mężczyznę już bez subtelności urągliwego uśmiechu błądzącego w kącikach ust, lecz z majestatem, który wypracowała w niej sama krew Aristovów płynąca wartko w żyłach.
A jednak usiłowała podnieść się na jego gwizdnięcie, puentując je wyrywającym się z klatki piersiowej, pełnym przepełnionym do cna ironią westchnięciem — nabierając niewątpliwie śmiałości w gestach, na które by się nie zdobyła minuty temu, o posklejanych, zroszonych deszczem włosach. Poczuła jednak na kruczej fali mocne szarpnięcie, które zaowocowało prędko rozchodzącym się po ciele tchnięciem milionem igieł bólu. Syknęła surowo, aby machinalnie zacisnąć dłoń na nadgarstku mężczyzny i wbić weń paznokcie, znacząc go bladoróżowymi półksiężycami, śladami swojej niechybnej obecności; Już po chwili zaczerwieniony policzek Katji mógł się zetknąć z kamiennym obliczem ławy, a jej oczy machinalnie się zaszklić, choć złotoskrzydły ptak walczący o wolność u dna jej duszy momentalnie opadł z sił, ulegając tej jednej milionowej wszechświata, w której zamknął ją Wroński. Jej duszą — tak tkliwą — targała rozmaitość sprzecznych emocji, których nie była gotowa poddać jednoznacznej klasyfikacji, desperacko zapragnęła rzewnie załkać, jednak z jej skutej lodem klatki piersiowej nie ulatniało się żadne tchnienie.
Nie — odparła surowo, nie rozpoznając brzmienia własnego tonu pośród latarnianej pustki. Spodziewała się, iż zadrży w głoskach, podłamie się u końca opuszczającego wargi słowa, jednak to pozostało nietypowo stalowe, o bezkresnej obcości zawartej w zabarwieniu. — Ale nie wykluczam, że mogłoby się spodobać — wydusiła z siebie, czując jak w piersi serce przyspiesza tempa do raptownego galopu.
Jednak jej oczy rozwarły się szerzej, gdy na ciepłocie skóry szyi poczuła chłód ostrza noża. Przymknęła powieki, słysząc w uszach buzującą prędko krew, czując rozrywający niemalże klatkę piersiową ból, widząc pod pergaminem skóry wszystkie przemykające nieprzespane noce spędzone w blasku łaskawości samych gwiazd. Och, ileż spraw pozostawi na ziemi niezakończonych, ileż słów zachowa niewypowiedzianych, ileż wspomnień zgaśnie bezpowrotnie niczym same ulotne płomienie świec! Przełknęła gorzko ślinę, czując, jakoby zbliżała się do kwiecistego zwieńczenia swego żywota — rdzawych róż, mających znaczyć zakurzone podłoże u szczytu niegasnącej latarni.
Proszę. To nie musi tak się skończyć — wyszeptała tonem podszytym błagalnymi nutami.
Lew Wroński
Lew Wroński
Latarnia obserwacyjna Tumblr_pib7wuJOgS1wcpipoo5_250
piekło (i nie jest to żart ani metafora)
27 lat
błękitna
neutralny
czarnoksiężnik, snycerz, artysta, ex-celebryta
https://petersburg.forum.st/t1039-lew-wronskihttps://petersburg.forum.st/t1139-dziennik-lwahttps://petersburg.forum.st/t1138-relacje-lwahttps://petersburg.forum.st/t1142-ptaszek#4318

Pon 23 Paź 2017, 21:53
Paniczna prośba Aristovej nie osiągnęła jeszcze tego magicznego poziomu, w którym Wroński mógł poczuć się usatysfakcjonowany zmieszaniem jej z błotem. To było jakieś za proste. Jakieś trybiki się kręciły, ale jeden niebezpiecznie ocierał się o inne w sposób, który męczył jego biedną głowę dzikim chrzęstem, doprowadzając tym samym do szewskiej pasji. To miało tak być, ale jednocześnie nie miało. Potrzebował czegoś więcej!
Nie żartował - tyle można było powiedzieć po lekko czerwonym śladzie, jaki pozostał na jej szyi po przyciśnięciu do niej mocno zaostrzonego noża. Ale Wroński nie pchnął go głębiej, nie dał jej zakrztusić się swoją krwią. Chwycił go mocniej w rękę i odsunął, dając jej przez krótki moment poczucie bezpieczeństwa. Coś, co tak mocno zapragnął jej odebrać już po ułamkach sekund, tak nieznośnie przypominających mu, że przestała się go bać. Nie była na równi z nim i nigdy nie będzie. Pchnął ją na podłogę latarni i nogą odwrócił tak, żeby leżała na plecach, mogąc spojrzeć w jego stronę. Kucnął i pochylił się nad spoczywającym tuż obok ciałem i stwierdził bez cienia wzruszenia:
- Nie, to nie musi się tak skończyć - bo było to prawdą, ale posiadał w tym darze resztek przyzwoitości pewien warunek. - Wyliż mi buty.
Jak daleko była w stanie się posunąć, aby szalonego czarnoksiężnika zadowolić? Powinien być ostrożniejszy, kiedy tak wesoło dręczył ją przy użyciu tej twarzy, ale nie mógł, po prostu nie mógł się powstrzymać przed tym, aby nie doprowadzić do ujrzenia na jej twarzy łez.
Żeby zrozumiała, że jego nie nie wystarczy. Jedno nie było kroplą w morzu jego potrzeb i fantazji, a każda z nich zwieńczona była widokiem jego w złotej koronie, z głową zadartą w akcie dominacji nad każdym i wszystkim. Lew był królem, ale królem, który zbłądził i myślał jedynie o sobie. Przy tyranach mądry udawali głupich i to chyba była tutaj najsłuszniejsza droga.
Katja Aristova
Katja Aristova
Latarnia obserwacyjna Lk97v5E
Petersburg, Rosja
20 lat
błękitna
neutralny
wróżka
https://petersburg.forum.st/t1047-katja-aristova#3783https://petersburg.forum.st/t1141-katja-aristovahttps://petersburg.forum.st/t1122-zabierz-mnie-dalekohttps://petersburg.forum.st/t1140-sierioza

Pon 23 Paź 2017, 22:41
Treści zapomnianych, zatopionych w morzu pamięci ballad przemykały niezauważane na palcach przez odmęty umysłu, dając o sobie znać jedynie najwrażliwszym z neuronów. Prędki galop serca zlewał się rytmem z melodią, którą wygrywała dusza u swego zenitu, garnąc się ku bezkresnej przestrzeni, ku której miała ulecieć już zaraz. Jeszcze tylko jedno dociśnięcie chłodu ostrza noża do ciepłej szyi, krótkie cięcie, a posoka spłynie po bieli pergaminowej, jakże delikatnej skóry, rozbryźnie się krwawymi różami na podłożu, na którym legnie ciało, ach...! Nie było jej jednak dane wyścielić swym marnym truchłem latarnianego pomieszczenia. Któż by się nią przejął? Czy Goria i jego senne życie zatęskniłoby za jej siostrzanym dotykiem, za momentem, w którym przeczesywała jego włosy? Będąc wyklętą mogła obdarzać troską jedynie żałość, jaka spotka jej ciało po uleceniu duszy ku niebiosom, nie owiewać ciepłym oddechem sentymentu losów bliskich po jej niechybnym zgonie. Jej głowa tak pełna wewnętrznej bolączki, tak skłóconych ze sobą, burzliwych emocji nie była zdolna do chłodnej kalkulacji, ulegała z typową sobie samej rzutkością uniesieniom wszelkiego rodzaju, godząc się z pocałunkiem śmierci subtelnie składanym na jej wargach.
Tym bardziej szokujące dlań było odsunięcie ostrza noża od tętnicy, na podłożu zaś poległa z gracją samego upadającego anioła, przyglądając się mężczyźnie wzrokiem zamglonym, nieobecnym, zupełnie jakby bała się chociażby drgnąć pod obciążającą siłą jego spojrzenia. Hebanowa barwa włosów utworzyła wokół jej twarzy aureolę, gdy unosiła dłoń ku szyi, aby docisnąć palce do wcześniejszego miejsca przylegania ostrza. Potarła szyję, aby po chwili bacznie przyjrzeć się palcom — niby upewniając się, że na pewno nie znajdują się nań ślady karmazynu. Powzięła głęboki oddech, wsłuchując się w melodię płynącą z jego słów, aby zmarszczywszy brwi unieść dumnie podbródek. Tętniąca w żyłach krew Aristovów przypominała o lunecie wyniosłości, przez którą spoglądała raźnie na świat, a która nawet w obliczu niechybnej śmierci nie ustąpiła tronu siejącemu szarżę lękowi.
Nie — odparła krótko, zupełnie jakby objawiała mu najbardziej oczywistą prawdę wszechrzeczy. Jej ton, tak niepodobny do wcześniejszego, tchniętego duchem lękliwości, załzawionego w swoim odwiecznym brzmieniu, rozlewał się słodyczą w eterze, mówiąc najdobitniej rozmówcy z kim ma do czynienia. Wzięła wdech, chcąc kontynuować, jednak już po chwili zmarszczyła brwi jakby ktoś obudził ją z popołudniowej drzemki. Jej wyraz — wciąż miałki, niemalże rozczulający — kontrastował z dziarsko uniesionym podbródkiem, gdy unosiła się łagodnie na łokciach, aby po chwili zacząć się rozbierać. Całokształt stanowił subtelnością niemalże rytuał — pozbyła się materiału swetra, ukazując nagość ramion, obojczyków i piersi, aby zważywszy z typową samej sobie dokładnością słowa, ubarwić nimi przestrzeń. — Będzie romantyczniej, jeśli wbijesz mi nóż prosto w serce.
Lew Wroński
Lew Wroński
Latarnia obserwacyjna Tumblr_pib7wuJOgS1wcpipoo5_250
piekło (i nie jest to żart ani metafora)
27 lat
błękitna
neutralny
czarnoksiężnik, snycerz, artysta, ex-celebryta
https://petersburg.forum.st/t1039-lew-wronskihttps://petersburg.forum.st/t1139-dziennik-lwahttps://petersburg.forum.st/t1138-relacje-lwahttps://petersburg.forum.st/t1142-ptaszek#4318

Pon 23 Paź 2017, 23:33
I wtedy Wroński postanowił się kosztem szalonej wieszczki zabawić. Wyszczerzył swoją twarz w uśmiechu niesamowicie przerażającym i przejeżdżając nożem od ucha w dół pozwolił swojemu ciału zbliżyć się do jej. Jego ciepły oddech grzejący szyję Katji dłuższy moment kontrastował z zimnem metalu po drugiej stronie i sprawca tego dobrze zdawał sobie sprawę ze wszystkiego co robił.
Był nawet (a niech mnie!) na tyle śmiały w swoim działaniu, że pozwolił sobie na więcej. Pchnął ją przy tym na to zimne podłoże z łatwością, wszak różniła ich wysokość głowy i odwrócił znów na brzuch, aby nie mogła widzieć jego poczynań.
- Leż spokojnie, dobrze ci radzę.
Mogła poczuć zimno (warto było ściągać ten sweter?), mogła patrzeć na tą siną dal, wyobrażać sobie płynące w oddali okręty, kiedy gorąca dłoń Lwa ścisnęła jej bok. Przesunęła się na lędźwie, po którym przejechała palcem.
I znów nóż, który rysował linię wzdłuż karku.
- Mógłbym, w czystej teorii, spełnić te twoje marzenia o wyuzdanym seksie na kamiennej ławie. Nie znam nikogo, kogo by taka wizja nie ucieszyła. Moglibyśmy się zalać w trupa alkoholem. Może nawet sprawiłoby mi to jakąś przyjemność. Ale gdzie jest jakiś polot, gdzie jest w tym coś ciekawego, jakiś ukryty żarcik.
Powoli zarysował głębszą linię na środku jej pleców.
- Za każdym razem kiedy odwiedzają mnie dziwki i myślą, że uderz mnie tatusiu jest w stanie kogokolwiek podniecić sprawia, że mam ochotę wyrzucić je przez okno z drugiego piętra.
Przeciął ją drugą.
- Dam ci krótką lekcję życia, Katja. Nie używaj słowa masochistka, bo jeżeli znajdzie cię jakiś prawdziwy sadysta, a nie lekko wstawiony dowcipniś, to zaszlachtuje cię w takim opuszczonym budynku jak psa.
Dorysował cztery mniejsze.
Na plecach Katji Aristovej pojawiła się wielka swastyka.
Wroński podniósł się na równe nogi, oglądając swoje dzieło z oddali, niczym prawdziwy artysta.
- A teraz wypierdalaj. Chyba, że masz coś jeszcze do powiedzenia. Zadzwoń kiedy faktycznie zacznie ci się robić mokro od podwieszania na hakach, a nie klapsów w pupę od bogatego sponsora.


Ostatnio zmieniony przez Lew Wroński dnia Wto 24 Paź 2017, 13:26, w całości zmieniany 1 raz
Katja Aristova
Katja Aristova
Latarnia obserwacyjna Lk97v5E
Petersburg, Rosja
20 lat
błękitna
neutralny
wróżka
https://petersburg.forum.st/t1047-katja-aristova#3783https://petersburg.forum.st/t1141-katja-aristovahttps://petersburg.forum.st/t1122-zabierz-mnie-dalekohttps://petersburg.forum.st/t1140-sierioza

Wto 24 Paź 2017, 00:46
Stała się w jego dłoniach bezwładną lalką, tą o niepokalanej niewinności, porcelanowym obliczu, kruchości ciała, którą raptem podmuch był w stanie zburzyć. Obrócona na brzuch nawet nie zaoponowała, chociaż uśmiech tnący jego oblicze nie był pozytywną gwiazdą zwiastunową — jedyne, co pozostawało w niej niezachwiane, to dziarsko uniesiony podbródek, zupełnie jakby chciała okazać ogromowi wszechświata, że jest gotowa na cokolwiek, co z jego rąk otrzyma, na każde piętno, na jakie migotliwy pył się zdobędzie; Gorąc oddechu Lwa na karku sprawił, że od lędźwi ku górze przebiegł po niej na palcach chłód subtelnego dreszczu, uświadamiając ją dobitnie o nadchodzącym, którego wszak nie mogła się spodziewać w pełnym wymiarze sensowności, a które wisiało nad nią gęstą marą, która przysłaniała trzeźwość myślenia. Wciąż była tą ledwie przebudzoną ze snu księżniczką, raptem okruchem rzeczywistości, dzieckiem błądzącym po omacku we wszechrzeczy. Jej powieki zaczęły leniwie opadać, chylić się ku zamknięciu zmożonych snem ocząt; Gdy tylko nóż począł znaczyć wrażliwą na dotyk skórę szramą, westchnęła jedynie, oddając tchnienie zamierające na ramionach wiekuistości.
Wyuzdany... co? — westchnęła dziecięcym półgłosem, rozedrgana emocjonalnie, balansując pomiędzy dumą Aristovów, dziecięcą naturą młodości a buńczucznym sprzeciwem wobec wszelkiego stworzenia. — Mhm, tak, masz rację — wyszeptała po chwili — nie ma w tym żadnego polotu, żadnego smaku, żadnej euforii, żadnej goryczy, żadnej... Ach, ty mnie nie zabijasz... I ja potem będę musiała żyć z tym piętnem? Bez ciebie? — wyszeptała płaczliwie, drżąc pod ostrzem noża, jednak nie uchylając się od jego cięcia. Kolejna linia wydusiła z jej płuc drugie już westchnięcie, martwo wędrujące pośród wcześniej wypowiedzianych słów, zabłąkane w ogromie swojej niewinności. — Lekcję życia? Ach, tak. Lekcje należy utrwalać, prawda? Skoro mnie już nie zabijasz, to będziesz mi je utrwalał w pamięci? Pro... — urwała sennie, aby po chwili bezdechu, zakrztuszenia się bólem płynącym z dzieła, którym stały się jej dotychczasowo nieskalane plecy — ...szę.
Każdy, nawet najlichszy ruch powodował u niej ogrom bólu, który promieniował swoim spektrum na całość zmarnowanego, niegdyś pięknego ciała. Powstała — najpierw na klęczki, później ku pozycji wyprostowanej — upadła królowa o rozwichrzonych, kruczych włosach, szmaragdach ocząt, szczupłym korpusie znaczonym ranami. W jej wzroku było coś stalowego, coś nieodgadnionego, jednak podbródek drżał na dziecięcy wzór, ukazując nieodwracalność szram dokonanych na niebagatelnie wrażliwej duszy. Stała jeszcze przez sekundy urastające do rangi chwil naprzeciw niego, niczym jego najdoskonalsze dzieło, wpatrując się martwo w niebyt, aby przełknąwszy gorzko ślinę, skrzyżować z nim spojrzenia.
Zadbam o to, by dotarł do ciebie list. Prosto z mojego serca, które wciąż bije. — Zmrużyła nieznacznie oczy. — Nie wierzę, że muszę ci to powtarzać drugi raz, ale ty naprawdę nigdy nie uwierzysz w przeznaczenie, niezależnie od tego, ile martwych łasic będziesz miała na sumieniu. — To rzuciwszy i wziąwszy materiał swetra, skierowała się schodami w dół, wsłuchując się w dźwięki nieustannie wybijane przez krople deszczu.

[z/t]
Lew Wroński
Lew Wroński
Latarnia obserwacyjna Tumblr_pib7wuJOgS1wcpipoo5_250
piekło (i nie jest to żart ani metafora)
27 lat
błękitna
neutralny
czarnoksiężnik, snycerz, artysta, ex-celebryta
https://petersburg.forum.st/t1039-lew-wronskihttps://petersburg.forum.st/t1139-dziennik-lwahttps://petersburg.forum.st/t1138-relacje-lwahttps://petersburg.forum.st/t1142-ptaszek#4318

Sro 25 Paź 2017, 15:05
Bezczelność. Tylko tak Wroński był w stanie skwitować fakt, iż dziewczyna w ogóle śmiała się odezwać. Bezmózg. Niech więc cieszy się z okazanej litości i nie liczy na więcej łask, bo nie miał w zwyczaju popełniać dwa razy tego samego błędu. Kim była? Za kogo się niby uważała? I dlaczego sądziła, że w ogóle jej słuchał, że brał sobie cokolwiek co opuszczało jej usta do serca?
Jak grochem o ścianę! Tym można było określić wszystko to, co Katja próbowała mu przekazać. Wszystko było po prostu obojętne.
- Wyjdź zanim zmienię zdanie - nacisnął na nią, nie dając nawet dokończyć wypowiedzi. Lew znał jej koniec, ale to nie miało żadnego znaczenia.
Bo czego się niego teraz oczekiwało? Ataku nostalgii lub podejrzeń? Czy powinien w ogóle myśleć o świecie poprzez pryzmat takich rzeczy? Gdyby tak było, Wroński już dawno popadłby w uzasadnioną paranoję.
Wrócił do siedzenia na kamiennej ławie, nóż wycierając w chusteczkę. Spoglądał jeszcze w wodę dłuższy czas, przeczekując lejący się z nieba deszcz i myśląc. Głowy czarnoksiężnika nie opuszczała myśl, że wiele się zmieniło na świecie od czasów jego poprzedniego życia. Nie wszystko mu się podobało, ale nie miał przecież zbyt wielu powodów do narzekania... nie licząc, rzecz jasna, musu nadrobienia pędzącego do przodu świata i tego co go w nim czekało. Nie był człowiekiem w normalnym tego słowa ujęciu. Był opętańcem, jakimś bytem niezrozumiałym, kłamstwem w żywe oczy. Sama świadomość jego prawdziwej natury mogła już komuś zmrozić krew w żyłach, co więc on sam mógł powiedzieć o własnej egzystencji? Pewnych aspektów swojego funkcjonowania nie próbował rozumieć.
Kiedy przestało padać również on kryjówkę opuścił.

// Koniec psot.
Sponsored content


Skocz do: