15.04.1999
Bogna - mimo lekkich, wewnętrznych oporów i raczej irracjonalnych obaw - zaprowadziła Lan do najważniejszego pomieszczenia, jakim w tym domu była łazienka. Na szczęście zamknięcie w jej drzwiach ciągle działało, więc w razie potrzeby (czyli włamania) mogła się tu ukryć z aparaturą - w reszcie mieszkania naprawdę nie znajdowało się nic ciekawego czy drogocennego.
Z uśmiechem popatrzyła na te wszystkie rurki, miała ochotę wręcz pogłaskać destylator (który najczęściej, tak jak teraz, znajdował się w wannie) powstrzymywała się jednak. Miała jakąś pewność, że Azjatka mimo najszczerszych chęci nie zrozumiałaby, jak często wytworzony przez tę "maszynę" alkohol uratował jej fundusze i pozwolił jeść ponad bułkę dziennie.
-
To moje "dziecko" - powiedziała z uśmiechem.
Specjalnie na tę okazję przygotowała wcześniej zacier. Nie wiedząc, że nie dla wszystkich jest oczywiste, że należy użyć składników w proporcji jednego kilograma cukru, czterech litrów wody i dziesięciu deko drożdży (łatwo było zapamiętać gdy znało się datę bitwy pod Grunwaldem) postanowiła zacząć od - jej zdaniem - najciekawszej części. No i nie chciała się skompromitować brakiem wiedzy czemu ten cały zacier musi tak śmierdzieć.
-
Cały proces wygląda tak, że widoczny tu zacier podgrzewam, w końcu alkohol paruje już w sześćdziesięciu stopniach Celsjusza, opary alkoholu z dzióbka rurką tak jakby płyną do chłodnicy, w chłodnicy opary ochładzają się i skraplają i stamtąd spływają do podstawionej szklanki - starała się wytłumaczyć jak najdokładniej. Wiedziała, że z niewiadomych powodów cały proces niezmiernie interesuje Azjatkę. Gdyby to był ktoś inny na pewno obawiałaby się, że zamierza zostać jej konkurentem, jednakże miała pewność, że Lan Mei Ling nie jest taka.
-
Zdarza się, że jakieś naczynie z powodu temperatury pęknie lub muszę kombinować z podwójnym lub potrójnym destylowaniem, jednak na całe szczęście jeszcze nie stworzyłam żadnego niebezpiecznego dla zdrowia trunku - nie potrafiła się powstrzymać, by się nie pochwalić.
Chcąc zademonstrować jak wygląda cały proces włączyła w ruch całą maszynerię. Z dość szybko podgrzewającej się brei widać było, jak parują procenty, które powoli skraplały się w chłodnicy. Nicicka z dumą przyglądała się całemu procesowi choć wiedziała, że dla wielu Rosjan ten widok nie był niczym niezwykłym.
-
Masz jakieś pytania? - spytała przyjaciółki.