Pokój Wiktoriański
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pon 03 Lip 2017, 10:50
Pokój Wiktoriański

Jeden z kilkunastu pokoi nawiązujących do czasów królowej Wiktorii i epoki wiktoriańskiej. Choć znacznie mniejszy niż apartamenty na pierwszym piętrze, dalej robi wrażenie świetnie urządzonym wystrojem, wśród których znajduje się nawet kilka antyków. Prócz holu i sypialni składa się także z salonu, łazienki, toalety i balkonu wychodzącego na jedną z ładniejszych uliczek Niedźwiedziego Ryku. W przedpokoju znajduje się również złoty dzwonek, za pomocą którego można wezwać hotelową służbę. Ze względu na położenie na trzecim piętrze, jego cena jest trochę niższa niż innych pokoi.

Janko Bregović
Janko Bregović
Pokój Wiktoriański BS7DsWA
Belgrad, Federalna Republika Jugosławii
22 lata
błękitna
neutralny
hultaj
https://petersburg.forum.st/t1908-janko-bregovic#9584https://petersburg.forum.st/t1909-janko-bregovic#9586https://petersburg.forum.st/t1911-janko-bregovic#9588https://petersburg.forum.st/t1910-tluczek#9587

Sro 15 Sie 2018, 22:28

19.06.1999

Wiecie co, ja prywatnie bardzo lubię chodzić na wesela, tylko sam nie wyobrażam sobie, bym kiedykolwiek zdecydował się na to, by stanąć na ślubnym kobiercu w przyciasnym garniaku i przylizanych włosach. A potem męcz się przez całe życie u boku jednej osoby. Ale jest za to morze alkoholu, muzyka gra do białego rana, a mnie w takim przypadku niewiele brakuje, by dobrze się bawić. Dodać do tego jeszcze towarzystwo w postaci Zory i mamy nieskomplikowany przepis na wieczór idealny. Problem jednak w tym, że nie znoszę początków – ani nie wzrusza mnie sakramentalne „tak”, ani pierwszy pocałunek, nie wspominając już choćby o romantycznym tańcu młodej pary na parkiecie. Yaneva z trudem, choć wytrwale powstrzymywała mnie od notorycznego ziewania, podczas gdy ja odliczałem tylko minuty na moim nowym zegarku, który ostatnio sobie kupiłem za wygrany mecz, żeby otworzyć butelkę wódki. Aż w końcu sam bez zastanowienia postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce – nie dość, że porwałem Zorę, to jeszcze zwinąłem ukradkiem alkohol, który to schowałem pod marynarką. Wcześnie jednak rozejrzałem się uważnie, czy przypadkiem nie ma nigdzie Pani Szeryf, choć niby dobrze wiedziałem, że jej wyjątkowo dzisiaj nie będzie, ale z przyzwyczajenia wolałem się jeszcze raz upewnić – inaczej nie mógłbym sobie na to pozwolić. Droga wolna, myślę sobie z ulgą w głowie, wymykając się wraz z Zorą z restauracji. Nie miałem zbytnio pomysłu, gdzie teraz pójdziemy, choć w ogóle nie dałem po sobie nic poznać, ale wystarczyło tylko otworzyć zaklęciem jedne z przypadkowych drzwi na korytarzu i wejść do środka. Pusto.
- Zobacz, co nam wynająłem! – ogłaszam z niebywałą dumą w głosie, ręką zapraszając moją towarzyszkę do Pokoju Wiktoriańskiego niczym prawdziwy dżentelmen. Pewnie już wie, że tak naprawdę wcale tego nie zrobiłem i pewnie nigdy wcześniej nawet tu nie byłem, ale to nie jest teraz szczególnie ważne. – Wiesz co, Zorka, ten Yaxley to ma rozmach – oznajmiam po szybkim rozpoznaniu terenu, czym prędzej zamykając za Zorą masywne drzwi i niemal od razu rzucając się na kanapę w salonie. Prawie zapomniałem, że pod marynarką dalej trzymam butelkę wódki! Dla bezpieczeństwa odkładam ją na szklany stolik, odruchowo zdejmuję te niewygodne buty i z wytchnieniem rozwiązuję niewygodną muszkę, która uwierała moją szyję już od dobrych kilku godzin, po czym z zadowoleniem wybieram się w poszukiwaniu dwóch szklanek po kilkusekundowym odpoczynku. – Już nie mogłem wytrzymać. Pewnie Ściba jeszcze nie skończyła paplaniny. Ciekawe, czy na każdym weselu Wrońskich mówi zawsze to samo – narzekam na cały głos, otwierając każdą z szufladek po kolei, aż w końcu znalazłem je na stoliku w kącie pokoju. – Pewnie ma jakąś utartą formułkę, której nauczyła się setki lat temu i od tej pory wygłasza ją za każdym razem. – Mógłbym się przecież założyć o flaszkę, że tak właśnie było. I tak prawie nigdy nikt tego nie słucha.
Zora Yaneva
Zora Yaneva
Pokój Wiktoriański W7AevR8
Petersburg
21 lat
czysta
za Starszyzną
studentka kursu klątwołamaczy
https://petersburg.forum.st/t1368-zora-yaneva#6251https://petersburg.forum.st/t1380-zora-yanevahttps://petersburg.forum.st/t1382-zorza#6388https://petersburg.forum.st/t1381-orzel#6386

Pią 17 Sie 2018, 16:11
Niepisany sojusz między rodzeństwem Yanevów nakazywał, by każde z nich zgodnie nie tolerowało w swoich słownikach kilku kluczowych słów, jak małżeństwo, ślub czy wesele. Kwestia dotycząca testamentu ich matki oraz zawartych przez nią warunków stała się w rodzinie tematem tabu, a sabotowanie starań Dunji w rychłym wyswataniu swoich pociech, kluczowym elementem przeżycia w spokoju kolejnych miesięcy Gavriila, Goranki, Sofiji i Zory. Całą czwórką nie zgadzają się jedynie w tym, jak do tak niewdzięcznej sprawy podchodzić, w trzech czwartych przypadków niemal alergicznie reagując na jakiekolwiek próby rozpoczęcia rozmowy na temat postępów w poszukiwaniu swojej drugiej połówki i tylko w jednej czwartej uznając je za doskonałą rozrywkę.
W przeciwieństwie do Janko, Zora z rosnącym rozczarowaniem rozgląda się po zgromadzonych gościach, nie mogąc wśród nich dostrzec znajomej, tak charakterystycznie ognistej czerwieni włosów matki upiętych w ciasny kok. Nie powinna być tym zdziwiona. Jeszcze przed śniadaniem Dunja pofatygowała się, by obudzić najmłodszą córkę i przypomnieć, na którą musi stawić się w kościele, by nie zapomniała zabrać prezentu oraz godnie reprezentowała rodzinę, bo ona – bogini-matka – ma zobowiązania wobec społeczeństwa i Białej Gwardii, a wujek Olaf nie był w stanie wrócić z podróży służbowej na czas. Jednak Zorze trudno uwierzyć, że jej matce tak łatwo przyszło odpuścić tak niezwykłe wydarzenie; że sama nie zaoferowała się, by przypilnować rozbawionych gości przed czyhającymi na nich nieszczęściami. Tych wszak nie może nie brakować, zważywszy na fakt, jak ogromnym zainteresowaniem cieszy się wśród rosyjskiego społeczeństwa osoba Cecila Yaxleya, który zdołał usidlić jedną z najpiękniejszych kobiet Słowiańszczyzny.
- Czy to…?Goranka.
Janko nie daje jej dokończyć pytania, nie daje również możliwości, by choć na chwilę się zatrzymała, by zawróciła, by sprawdziła, czy mijana chwilę wcześniej w hotelowym korytarzu kelnerka jedynie do złudzenia przypomina Zorze siostrę, już bowiem pędzą dalej, dopóki nie zatrzymują się kilka pięter wyżej przed jednym z pokoi. Przekroczywszy jego próg, Zora szybko zapomina o tym, co zaprzątało jej myśli. Przechodząc przez obszerny przedpokój, okręca się wokół własnej osi, głowę zadzierając wysoko, by uważnie przyjrzeć się wykonanemu z niebywałym kunsztem kryształowemu żyrandolowi, jednak to wystrój salonu, do którego wchodzi chwilę później zapiera jej dech w piersi na dłużej.
- Nie większy niż ty – mówi ni to żartem, ni poważnie, przenosząc wreszcie spojrzenie na kręcącego się już po apartamencie Bregovicia. Jeśli Janko wcześniej nie postawił nogi w tym pokoju, nie dawał tego po sobie wcale poznać, zachowując się tak swobodnie, jak zawsze. A może każdy pokój hotelowy – czy to utrzymany w stylu wiktoriańskim, czy będący klitką przeznaczoną bardziej na przechowanie bagażu niż odpoczynek – prezentuje się wszędzie tak samo, porządek newralgicznych stref i pomieszczeń musi zostać zachowany, by rzucany z miejsca na miejsce podróżny nie poczuł się zdezorientowany; by robiąc kolejny przystanek, mógł pomyśleć: jestem w domu. – Założę się, że jest dokładnie tak jak mówisz. Gdybyś sam miał tyle wnucząt i prawnucząt, na pewno też nie bawiłbyś się w wymyślanie indywidualnych przemówień na śluby każdego z nich. – Zorze nawet nie w głowie ganienie go za narzekanie, jedynie bezczelnie prowokuje do kontynuowania tej tyrady, wygodnie układając się na szezlongu. – Myślisz, że robi to specjalnie? By przestano ją zapraszać? – pyta nieoczekiwanie, podnoszą się lekko, by przyjąć od Janko szklankę z trunkiem i skinieniem głowy dziękując mu.
Janko Bregović
Janko Bregović
Pokój Wiktoriański BS7DsWA
Belgrad, Federalna Republika Jugosławii
22 lata
błękitna
neutralny
hultaj
https://petersburg.forum.st/t1908-janko-bregovic#9584https://petersburg.forum.st/t1909-janko-bregovic#9586https://petersburg.forum.st/t1911-janko-bregovic#9588https://petersburg.forum.st/t1910-tluczek#9587

Sro 22 Sie 2018, 22:16
- No przecież wiem! – odpowiadam automatycznie na słowa Zory, mrugając jej z rozbawieniem okiem. Mnie tam nie trzeba mówić komplementów, ale jak już ktoś postanawia skierować je pod moim adresem, to z godnością przyjmuję to na klatę. Lepsze to niż udawanie kogoś skromnego, choć w rzeczywistości nawet się takim nie jest. A obłuda to akurat jedna z tych rzeczy, która potrafi mnie wprowadzić w trybie natychmiastowym w stan zdenerwowania typowego dla Bregoviciów. – Jak przecież uderzę w tłuczek, to z takim rozmachem, że…! – O sporcie mógłbym gadać dużo i bez przerwy, ale w towarzystwie Zory muszę być ostrożny; nie mogę w końcu zapominać o tym, że jej siostra gra w przeciwnej drużynie. Mimo że jeszcze nigdy mnie nie zawiodła, bo przecież wielokrotnie zdarzyło mi się po pijaku wypaplać całą strategię na najbliższy mecz, to jednak w tej kwestii akurat muszę trzymać język za zębami, by nie powiedzieć przypadkiem czegoś obraźliwego na temat gry Sofiji. – Ej, Zora, ale ty się tak nie rozkładaj. Lepiej uważaj z tą sukienką, bo zaraz ją wygnieciesz. Ciesz się, że nie ma tu Pani Szeryf. – Żarty z mamy Zory to bez wątpienia moje ulubione, choć jednocześnie wolę nie mówić ich zbyt głośno, bo przecież kto wie, czy przypadkiem zaraz znienacka nie pojawi się za moimi plecami. W końcu wiele razy było takich okazji, bym wpadł jak śliwka w kompot. Słuchając z zainteresowaniem słów Yanevy, sprawnie otwieram butelkę wódki i zastanawiam się intensywnie nad odpowiedzią na jej pytania, co wcale nie było już takie łatwe i oczywiste.

- Wydaje mi się, że przestaną ją zapraszać, jak zacznie wąchać kwiatki, choć kto wie, może powróci w postaci ducha, by spełniać się w roli weselnego wodzireja. Wiesz, mogliby nakręcić taki film o niej. Nawet jakiś tytuł mi chodzi po głowie! O, może „Powrót z zaświatów Królowej Zmarszczek”? Co o tym myślisz? – O samej Ściborze Wrońskiej na rosyjskich salonach krążyły niezliczone legendy, gdyż nikt tak naprawdę nie wiedział, ile może mieć już lat, toteż niejednokrotnie była obiektem wielu nieoficjalnych zakładów odnośnie jej wieku. Niemniej jednak nie chciała dać za wygraną – wciąż była obecna wszędzie i celowo przynudzała przy każdej możliwej okazji, dlatego nie ma co się dziwić, że postanowiłem uchronić nas od Ścibory. Domyślam się, że nie jesteśmy pierwszymi zbiegłymi z oficjalnej części, co dało się zauważyć choćby po ludziach na korytarzu, których mijaliśmy w drodze do Pokoju Wiktoriańskiego. – Zaraz ci tu lód wyczaruję, jeśli chcesz. – Nie czekając nawet na aporabatę ze strony Zory, bez zastanowienia wyciągam różdżkę, rzucam krótkie zaklęcie i zaraz w szklankach pojawia się kilka kostek lodu. Teraz można nalewać wódki! Zaraz po tym, jak rozlałem po równo alkohol niczym prawdziwy i doświadczony barman, podaję jej naczynie, dumnie ogłaszając: – Voilà. – I to by było w rzeczywistości na tyle z mojej znajomości francuskiego, nie licząc jeszcze paru niecenzuralnych słów, którymi chwalić się teraz nie będę. – To co, za co wznosimy toast? – To przecież bardzo ważna część. Jesteśmy w końcu Serbami.
Zora Yaneva
Zora Yaneva
Pokój Wiktoriański W7AevR8
Petersburg
21 lat
czysta
za Starszyzną
studentka kursu klątwołamaczy
https://petersburg.forum.st/t1368-zora-yaneva#6251https://petersburg.forum.st/t1380-zora-yanevahttps://petersburg.forum.st/t1382-zorza#6388https://petersburg.forum.st/t1381-orzel#6386

Czw 23 Sie 2018, 14:32
Najprzyjemniejsze w przebywaniu w towarzystwie Janko Bregovicia jest to, że nie trzeba się wysilać – żeby być zabawnym, żeby rozmawiać, żeby pamiętać, kim się jest, a nawet, choć wcale nie brzmi to tak dobrze, jak powinno, żeby znosić jego obecność – ponieważ posiada ten specyficzny rodzaj uroku, który magnetyzuje. Który wyzwala i sprawia, że każda myśl, każda emocja, każde słowo przepływa przez ciało z osobliwą, niemal zawstydzającą swobodą. Dla Zory pierwsze spotkanie z nim miało intensywność zimnego prysznica – odniosła wówczas wrażenie, jakby chluśnięto jej w twarz wiadrem lodowatej wody, odchorowanie tego było jednak dużo bardziej rzeczywiste. Przy kolejnym efekt się rozmył, nie było już elementu zaskoczenia, nie było nieprzyjemnie potrzebnych konsekwencji. Obecnie Zora nie potrafi stwierdzić, czy jej ich brakuje; czy tęskni za ciężarem powinności wobec rodziny osiadającym w żołądku, za potrzebą zdzierania gardła pośrodku petersburskich lasów ze złości na samą siebie, za chwilami gwałtownie wkradającej się paniki – paraliżującej ciało i myśli. Obecnie coraz mniejszą wagę przykłada do tego, odgrywanie jakiej roli przypadło jej w udziale. Obecnie chciałaby poleżeć jedynie chwilę dłużej, nie przejmując się zagnieceniami materiału sukienki ani czasem ich nieobecności w sali restauracyjnej czy na parkiecie. Uwagę Janko podsumowuje bardzo krótko i bez werbalnego sprzeciwu – wyciąga w jego stronę lewą dłoń z wysuniętym środkowym palcem.
- Janko, mówiąc, że wynająłeś ten pokój dla nas, miałeś na myśli siebie i swoje ego? – Mimo pozornie nieprzyjemnego wydźwięku, w pytaniu brak było złośliwości i wyrzutów. To w następnych słowach Zory dało się wyczuć jakąś gorycz maskowaną żartami. – Ale świnia jesteś, że straszysz mnie moją matką. Pewnie, jeśli jeszcze dwa razy powiesz „Pani Szeryf”, zaraz wyskoczy z którejś szafy – podpuszcza go z błyskiem w oku, zerkając w kierunku mebli, których jeszcze nie zdążył otworzyć w poszukiwaniu szklanek.
Zora przyznaje jednak sama przed sobą, że mimo podskórnego rozczarowania nieobecnością Dunji Yanevy na weselu, czuje ulgę, że wreszcie nie jest kontrolowana; że nie musi przejmować się tym, co robi, ponieważ nikt nie patrzy jej z przenikliwą uwagą na ręce. Posunięcie się do tak drobnego oszustwa to niewielka cena za upragnioną swobodę, o którą uparcie walczyła wiecznym powstrzymywaniem się od głośnych protestów na wydumane pomysły matki. Dziwnie czuje się jeszcze tylko ze swobodą, jaka towarzyszy parsknięciu śmiechem na propozycję Bregovicia. Jeszcze kilka miesięcy temu takie zachowanie starałaby się uznać za niedopuszczalne.
- Bardzo chwytliwy, ale niektórzy uznaliby go za zbyt długi. Podążanie za zachodnimi trendami sprawia, że wszystko jest coraz bardziej skracane – tłumaczy, jednocześnie podciągając w górę uda materiał chabrowej sukienki. – Musisz iść z duchem czasu, Janko, jeśli zamierzasz zbić fortunę na Ściborze Wrońskiej. Tak, poproszę – przytakuje na jego sugestię (w tym samym czasie, kiedy on już spełnia swoją propozycję), szybkim gestem przywracając sukienkę do porządku. – Dziwi mnie, że Wrońscy nie szukają w niej świeżej alternatywy na swój drewniany biznes. Powinniśmy więc wypić za cudze błędy. By było ich jak najwięcej i byśmy sami mogli ich unikać. – Zorze nie potrzeba dużo czasu na wzniesienie toastu, nasłuchała się ich zbyt wielu, by w takich sytuacjach mieć jakikolwiek problem ze znalezieniem właściwych słów. Kolejna nieoceniona zasługa bogini-matki – ciąganie swoich dzieci na każde możliwe przyjęcie.
Janko Bregović
Janko Bregović
Pokój Wiktoriański BS7DsWA
Belgrad, Federalna Republika Jugosławii
22 lata
błękitna
neutralny
hultaj
https://petersburg.forum.st/t1908-janko-bregovic#9584https://petersburg.forum.st/t1909-janko-bregovic#9586https://petersburg.forum.st/t1911-janko-bregovic#9588https://petersburg.forum.st/t1910-tluczek#9587

Pon 03 Wrz 2018, 17:20
- Słuchaj, kochana – robię wstęp, by zaraz rozpocząć mój wywód: – Dla każdego z nas starczy miejsca. Tobie wystarczy ten szezlong, ja biorę całą resztę. Tylko nie rozpychaj się za bardzo, bo będę zły. Bardzo zły. – Puszczam jej zawadiacko oczko, w ogóle nie obrażając się z powodu komentarza Yanevy. Całkowicie zdaję sobie sprawę z tego, że czasem moje ego bywa po prostu… nieznośnie, co chyba jest w tym przypadku bardzo delikatnym określeniem, dlatego wtedy najlepiej jest bez słowa wylać na mnie kubeł lodowatej wody, bym się doprowadził wreszcie do porządku i zszedł na ziemię. Działa. Zazwyczaj. Nie zamierzam też udawać kogoś, kim w rzeczywistości nie jestem, bo prawdziwość to coś, co cenię sobie najbardziej. Nie ma we mnie za grosz fałszywej skromności, dobrze znam swoje wady i zalety i mam ten niebywały komfort, że nie muszę zakładać masek, by zyskać czyjąś sympatię. Nie interesuje mnie aktorstwo, choć naturszczyk byłby ze mnie klawy i szybko zapewne zyskałbym międzynarodową sławę dzięki swojej naturalnej charyzmie czy łobuzerskiemu uśmiechowi. Ale to zdecydowanie nie dla mnie, wolę przecież z Krastyo bić tłuczkami moich przeciwników, za co jeszcze nam dobrze płacą. – Wcale nie jestem świnia. Nie mów na mnie tak brzydko – oburzam się mimowolnie, przewracając automatycznie oczami z niezadowoleniem. Mogłaby się bardziej postarać. – Jest tyle fajnych zwierząt na świecie, a ty do mnie tak… No i jeszcze niemagiczne! – Wiesz co, Zora, ale ty sobie ostatnio grabisz. Jak na złość powinna zaraz z szafy wyskoczyć tu Pani Szeryf. Żarty żartami, tylko to akurat było całkiem możliwe. – Dobra, dobra. Już nic o niej nie mówię. Boję się, że nie przeżyłbym teraz tego starcia – odpowiadam zgodnie z prawdą, wzruszając ramionami. Mnie nie trzeba podpuszczać, bo łykam wszystko jak młody pelikan. Czasem celowo.
- Pewnie masz rację – zawieszam się na moment, próbując znaleźć alternatywę dla tytułu filmu ze Ściborą Wrońską. Nic sensownego nie przychodzi mi do głowy, ale to pewnie dlatego, że już chcę wypić ten alkohol, który trzymam w dłoni. – Dobra, zaraz o tym pomyślę, tylko najpierw wypijmy za te cudze błędy, bo mam sucho w gardle. – Tak jak powiedziałem, tak zrobiłem, zaraz po tym prezentując Zorze lekko wykrzywiony uśmiech. Kolejny będzie za serbską krew. Postanowione, choć Yaneva jeszcze o tym nic nie wie. Zastanawiając się intensywnie nad jej poprzednimi słowami, patrzę na nią zaraz porozumiewawczo, licząc na to, że może ona w międzyczasie wpadła na jakiś genialny pomysł. – Tak w ogóle to wiesz, Zorka, mi osobiście nie podoba się ta tendencja do skracania każdej możliwej rzeczy. Ja nie wiem, dlaczego ciągle musimy się porównywać do Zachodu i czerpać od nich wszystko, co tylko się da. Zastanawiam się, czy to może jakiś kompleks, czy faktycznie próba pójścia z duchem czasu… Przecież ten tytuł byłby świetny. Idealnie oddawałby klimat filmu. Już mam przed oczami całą fabułę! – Wyobraźnia ponosi mnie na zawołanie, kreatywności nie można mi odmówić, dlatego jestem wręcz przekonany, że spełniłbym się jako przyszły reżyser. Od biedy mógłbym zostać scenarzystą. Może powinienem więc pomyśleć nad kupnem magicznej kamery? Nie będę przecież wiecznie sportowcem, więc wypadałoby mieć w głowie jakiś plan B.
Zora Yaneva
Zora Yaneva
Pokój Wiktoriański W7AevR8
Petersburg
21 lat
czysta
za Starszyzną
studentka kursu klątwołamaczy
https://petersburg.forum.st/t1368-zora-yaneva#6251https://petersburg.forum.st/t1380-zora-yanevahttps://petersburg.forum.st/t1382-zorza#6388https://petersburg.forum.st/t1381-orzel#6386

Wto 04 Wrz 2018, 20:27
Niekiedy trudno nadziwić się Zorze jankowej zachłanności, tego zawłaszczania dla siebie wszystkiego, co tylko znajdzie się w zasięgu wzroku; niemniej czasem prowokuje w niej pragnienia, których powinna wstydzić się ze zwykłej przyzwoitości i ze względu na rodzinę. Nie tak przecież została wychowana, nikt nie mówił jej, że ma prawo do posiadania czegokolwiek, kazano jej pragnąć jedynie dobrego zamążpójścia, nic innego nie powinno pojawiać się w sferze jej marzeń. Ale z jedną, tak mało rozwijającą, żądzą w sercu nie zaszłaby daleko. Tkwiłaby w miejscu, czekając, aż ktoś zechce zwrócić uwagę na tę piękną powłokę, w którą na siłę wcisnęła ją matka; tkwiłaby w miejscu, rozkwitając na zewnątrz i będąc trawioną zepsuciem od środka. Nikt nie wyszedłby na tym na dobre. Szczególnie Zora, której od zawsze marzą się cele nieosiągalne; rzeczy piękne, wielkie i zaspokajające pragnienia, zapobiegawczo trzymane na łańcuchach, by nie zerwały się w najmniej oczekiwanym momencie. Prawdą bowiem jest, że Zora zwyczajnie nie potrafi odmówić sobie przyjemności – po części dlatego, że, wbrew dręczącym ją obawom, rzadko kiedy słyszy brak zgody na spełnienie własnych fanaberii, po części, ponieważ nie ma ochoty się ograniczać.
Cały jankowy wywód podsumowuje jedynie lekkim wzruszeniem ramion i szelmowskim uśmiechem. Lubi kiedy jest taki… Na granicy podirytowania; gdy niewiele potrzeba, by wyprowadzić go z równowagi i kiedy należy wyczuć moment, by zaprzestać choćby żartobliwych docinek. Gorąca, serbska krew stygnie szybko, jednak jeszcze mniej czasu zajmuje, by doprowadzić ją do wrzenia. Zorze nie widzi się, by psuć sobie tak miły dzień. Nie wtedy, kiedy alkohol dopiero zaczął płynąć.
- Oczywiście, że mam – przyznaje mu rację, po czym kiwnięciem głowy przystaje na propozycję i również wychyla zawartość swojej szklanki. Nie tak zachłannie, jak Janko. Zora nie jest zwolenniczką picia wódki, częściej sięgając po przystępniejsze wino. – Na uczelni pełno jest obecnie wybitnych znawców mody, którzy pod wpływem zagranicznych studentów próbują przeforsowywać swoje pomysły i koncepcje garściami czerpiące z zachodniej kultury – kontynuuje przerwaną myśl, jednocześnie starając się znaleźć wytłumaczenie na zarysowaną przez Janko sytuację. Trudno jej nie zgodzić się z jego zarzutami, wszak gdzie teraz by nie spojrzeć, tam zewsząd wschodnią tradycję przytłaczają zwyczaje Zachodu. By daleko nie szukać, wystarczy Zorze rozejrzeć się po apartamencie Wiktoriańskim, przesiąkniętym do cna angielską historią. – Może chodzi więc o zwykłe lizusostwo i jakiś rodzaj nudy naszą kulturą? A może jej niedocenieniem? Sam doskonale wiesz, że wszystkiemu przydaje się modernizacja. Na przykład miotłom. Wyobrażasz sobie latanie na tych modelach, które mieliśmy w Akademii? – ryzykuje dość dobitnym porównaniem, pewna, że w ten sposób najprędzej wytłumaczy Bregoviciowi, z czym mogą mieć problem. – A tytuł przede wszystkim oddawałby udrękę czarodziejów związaną z rozciągniętymi w czasie rządami kniahini Ścibory. Na tym miałaby skupiać się fabuła?
Janko Bregović
Janko Bregović
Pokój Wiktoriański BS7DsWA
Belgrad, Federalna Republika Jugosławii
22 lata
błękitna
neutralny
hultaj
https://petersburg.forum.st/t1908-janko-bregovic#9584https://petersburg.forum.st/t1909-janko-bregovic#9586https://petersburg.forum.st/t1911-janko-bregovic#9588https://petersburg.forum.st/t1910-tluczek#9587

Nie 09 Wrz 2018, 14:36
To prawda. Czasem mówią, że jestem zbyt zachłanny, ale kiedy masz na nazwisko Bregović – nie przejmujesz się tym, co mają do powiedzenia inni. To jedna z naszych najważniejszych zasad rodowych, której nauczył mnie mój ojciec. Gdybym miał brać pod uwagę wszystkie ich słowa, za każdym razem słuchać tego, jaka jest moja rodzina, nie wiedząc tak naprawdę jak to w rzeczywistości wygląda, to już pewnie dawno bym musiał zmienić nazwisko i zacząć życie na nowo z dala od nich. Akceptuję jednak to, że mamy zszarganą w oczach społeczeństwa magicznego reputację; nie bez powodu znajdujemy się na marginesie Starszyzny, choć gdy przychodzi co do czego, jeśli mają w tym jakiś szczególny interes, to wtedy nagle potrzebują naszej pomocy. Może i nie ma we mnie też przyzwoitości, którą Zora wyniosła z domu, ale nasze rody – mimo że łączy nas serbska krew – różnią się znacząco od siebie. Podczas gdy jej matka stoi na straży prawa, my jesteśmy z nim wyraźnie na bakier. Każdy z nas ma coś za uszami, choć może mnie jeszcze nie udało się zajść za skórę gwardzistom na tyle, by wylądować na dywaniku w Kwaterze Białej Gwardii. A tam z kolei jest Dragan, który jest dla mnie miękką bułką. Moim zdaniem w ogóle nie powinien należeć do naszej rodziny (bo jak to, masz na nazwisko Bregović i dobrowolnie idziesz być służalczym pieskiem?), ale przynajmniej mamy jakieś wtyki, jeśli mam już patrzeć na to pod kątem zalet. Może kiedyś przyjdzie jeszcze okazja, że się na niego powołam. Albo na Panią Szeryf, skoro tak brniemy z Zorą w to narzeczeństwo. Co się jednak stanie, jak odkryje, że to wszystko to jeden wielki żart? Wrzuci mnie do Chatangi?
- Tacy są wybitni, że nikt nigdy o nich nie słyszał. – Wzruszam bezradnie ramionami, wydając przy tym z siebie ciche westchnięcie. Te uczelniane chłystki niczym innym do tej pory nie zasłynęły, jak wiernym kopiowaniem wzorców z Zachodu, nie starając się przy tym nawet zinterpretować je na swój sposób. Mnie coś takiego szczerze nie pasowało, jestem dość krytycznie do tego nastawiony, zwłaszcza że równie wiele inspiracji można było znaleźć choćby w Rosji. – Nie wiem, Zorka, nie wiem. Nie siedzę w ich głowach – mówię bez wahania, nalewając po raz kolejny alkoholu do kieliszków i zastanawiając się intensywnie nad dalszą częścią odpowiedzi. – Ale pewnie masz rację, że to tak właśnie działa. Chociaż to przykre, że zamiast postarać się chociaż wykazać się jakąś innowacyjnością, to są tylko marnymi naśladowcami, na których wszyscy potem patrzą dość… pogardliwie. A przynajmniej ja. – Temat najnowszych mioteł to coś, co niemal od razu mnie poruszyło i chwyciło za serce, bo przecież bezpośrednio wiąże się z moją największa pasją, jaką jest sport, dlatego ekspresowo zapomniałem o mojej przyszłej karierze reżysera i filmie o Ściborze Wrońskiej. – Słuchaj, Zorka, a wiesz jaką Krastyo ostatnio dostał czaderską miotłę? Nie wiem, czy widziałaś ostatnio w „Sportovce”, ale już od razu go okrzyknęli Tańczący z Płomieniami. – Trochę to pedalskie, jeśli mam być szczery, ale taką miotłą bym nigdy nie pogardził. Nagle jednak, kiedy mam podawać Zorze alkohol do ręki, zza drzwi dochodzą do nas wrzaski. Zrywam się jak oparzony, nie wiedząc co się stało, po czym patrzę pytająco to na Zorę, to w kierunku wyjście. – Co jest…?
Zora Yaneva
Zora Yaneva
Pokój Wiktoriański W7AevR8
Petersburg
21 lat
czysta
za Starszyzną
studentka kursu klątwołamaczy
https://petersburg.forum.st/t1368-zora-yaneva#6251https://petersburg.forum.st/t1380-zora-yanevahttps://petersburg.forum.st/t1382-zorza#6388https://petersburg.forum.st/t1381-orzel#6386

Nie 09 Wrz 2018, 22:14
Czasem przychodzi moment zmęczenia; znużenia wszystkim tym, co słyszy się na temat swojej rodziny i na temat siebie samego. Wtedy niepotrzebne są żadne zasady, nie trzeba wytycznych, by mieć świadomość, że jedyną rozsądną drogą, aby przetrwać ten chaos i pełną uprzedzeń nagonkę, jest wyłączenie się na cudze opinie, które w większości przypadków niewiele mają wspólnego z prawdą; które potrafią jedynie wyolbrzymiać problemy i tworzyć nowe. Zorze nie raz i nie dwa obiło się wszak o uszy, jak ogromną desperatką jest jej matka; jak chętnie wielu paniczyków ukróciłoby jej katusze w poszukiwaniu dla swoich córek dobrych partii, gdyby tylko mogli ugrać na takim interesie więcej, niż było to możliwe. Słyszała, jak ochoczo młodzieńcy zakładali się, który pierwszy ulegnie tym beznadziejnym próbom swatów, byleby wreszcie nacieszyć się chwilą wytchnienia i odroczyć nieuchronny moment spotkania z Dunją Yanevą, kiedy to nimi zacznie interesować się zastępczyni komendanta Białej Gwardii. Dlatego szybko nauczyła się puszczać mimo uszu większość zasłyszanych informacji – wierzy jedynie sobie i przez siebie zweryfikowanym wiadomościom, rzadko kiedy za pewnik biorąc cudze potwierdzenia. Nie wierzy więc i w to, co mówią o Bregoviciach, na pewno nie we wszystko, ma przecież tak często pod ręką jednego z nich i tylko jego słowom ufa. Wie, kiedy koloryzuje niektóre fakty i kiedy stara się niektóre z nich przemilczeć. To wystarcza do niewprawnego czytania między wierszami i wyłuskiwania najbardziej prawdopodobnego obrazu jednego ze starszyźnianych rodów.
- W rzeczy samej, to przykre, bo marnują nie tylko swój potencjał, lecz również całej naszej kultury, ale… – Nie kończy zdania. Nie tylko dlatego, że Janko bezceremonialnie już wchodzi Zorze w słowo i kontynuuje swoje złorzeczenie na współczesnych kreatorów mody jako takiej. Przede wszystkim uwagę Zory absorbują najpierw delikatne, później nasilające się drgania magiwykrywacza. Busola ukryta w kieszenie sukienki miała być jedynie rozpraszaczem; czymś, na czym mogłaby się skupić, kiedy ceremonia ślubna, a następnie samo wesele nie obfitowałoby w momenty godne zapamiętania. Miała być również przypomnieniem fatalnych wydarzeń z balu maskowego. Miała być ostoją, a sprawia jedynie, że z każdym okręceniem się igły serce Zory kurczy się bardziej i bardziej, aż wreszcie dziewczyna ma wrażenie, że jest wielkości ziarna grochu. – Janko. Janko, posłuchaj. Janko, coś jest nie tak. Janko! – Nie słucha jego pochwalnej pieśni na cześć miotły kolegi z drużyny, usilnie starając się przerwać mu ten pełen zaangażowania i pasji monolog. Nie zamierza popełnić tego samego błędu, który niespełna cztery dni temu przypłaciła niemal życiem. Nie ignoruje tak nieoczekiwanego sygnału, jakie dociera do niej od magiwykrywacza, dlatego palce już kurczowo zaciska na różdżce, ostrożnie podnosząc się z szezlonga. – Cicho – poleca mu, kiedy wreszcie dociera do niego, że rzeczywiście, coś jest nie w porządku. I chyba jedynie zaskoczenie sprawia, że zaklęcia nie opuszcza zorowych warg, gdy drzwi do apartamentu otwierają się z impetem.
Weles
Weles

Pon 10 Wrz 2018, 20:16
Na początku żadne hałasy nie dochodziły do was z korytarza, jednakże – wraz z opowieścią Janka na temat miotły kolegi z drużyny – szybkie odgłosy kroków były coraz lepiej i lepiej słyszalne i zanim ty, Zoro, spróbowałeś ostrzec swojego niby ukochanego, mogliście zacząć czuć niepokój. Taki słyszalny stukot buciorów, jakby nasłano na was stróżów prawa, nie był normą w żadnym kraju należącym do Unii Słowiańskiej. Twój magiwykrywacz drżał wyjątkowo mocno, a przed samym otworzeniem drzwi czułaś je już tak wyraźnie, że nawet nie musiałaś trzymać przy nim ręki, by wiedzieć, w jakie prawdopodobnie bagno trafiliście. Trochę taka ironia, patrząc na fakt, że w sali tanecznej już coś podobnego powstało. Kiedy skończyłaś ostrzegać zaaferowanego opowieścią Janka, drzwi do Pokoju Wiktoriańskiego otworzyły się z wielkim hukiem, a zza nich niespodziewanie wynurzyła się grupa gwardzistów.
- Co wy tu robicie? Trwa ewakuacja, ruchy! – krzyknął jeden z nich, wyganiając was z pokoju i nie dając szans na wzięcie ze sobą w sumie dopiero napoczętej butelki alkoholu. Sprawa była chyba poważna, skoro musieliście wręcz truchtać i nie pozwolono wam nawet skorzystać z windy. Na samym dole od tłumu ludzi dowiedzieliście się, że trochę was ominęło – od wybicia wszystkich szyb w restauracji do wpadnięcia jarchuków i zagryzienia przez nich paru gości, w tym świadkowej. Na szczęście ważniejsze osoby dla funkcjonowania czarodziejskiego świata przeżyły i co najwyżej trafiły do Hotynki. Was również tam od razu wysłano, jednak kiedy stażyści przekonali się, że nic wam nie jest, dość szybko mogliście wrócić do domu albo pójść i zabawić się gdzieś indziej. To akurat jest wasz wybór.
W końcu raczej oczekiwaliście całonocnej balangi, a nie stypy zaraz po ślubie.

Janko i Zora z tematu
Sponsored content


Skocz do: