Idź do strony : 1, 2  Next
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Sro 01 Lis 2017, 15:18
Gabinet redaktor naczelnej

Miniaturowa twierdza na najwyższym piętrze budynku Centrum Mediów Magicznych. Duży pokój na planie koła umeblowany z umiarem i elegancją. Przy oknie wychodzącym na Park Świateł stoją dwa obite w skórę fotele, stolik kawowy i dobrze zaopatrzony barek nieodzowny przy ważnych rozmowach. Pomieszczenie jest pełne książek, jest w nim też gablota z wydaniami „Tylko Prawdy”, w których upamiętniono przełomowe wydarzenia z historii magicznej Rosji. W masywne mahoniowe biurko stojące w centrum pokoju jest wbudowany sejf, do którego kluczyk ma urzędująca obecnie redaktor, Hekate Zakharenko. Gabinet jest obwarowany różnego rodzaju zaklęciami ochronnymi, by zapewnić jej dyskrecję podczas ważniejszych spotkań.

Sava Zakharenko
Sava Zakharenko
Gabinet redaktor naczelnej LrN4VRB
Odessa, Ukraina
31 lat
cień
błękitna
neutralny
zdrajca renegat
https://petersburg.forum.st/t1009-savvas-zkharenko#3365https://petersburg.forum.st/t1011-savvas-zkharenkohttps://petersburg.forum.st/t1012-sava-the-savage#3416https://petersburg.forum.st/t1010-ryszard

Czw 02 Lis 2017, 07:23

11.05.1999

Odwiedził redakcję z uprzejmym uśmiechem, przytwierdzonym do ust niezależnie od wewnętrznego stanu ducha. Mrugnął wesoło do sekretarki na wejściu nie przedstawiając się nawet, bo choć nie bywał tu często, to i tak wiedziała kim jest. Dziś prosto z pracy, w mundurze gwardzisty tak doskonale zgrywającym się z jego urodą, krokiem całkiem zrelaksowanym, z rękoma w kieszeniach przemierzał pracownię, zaglądając nawet zaczepnie jednej z dziennikarek przez ramię i lustrując, cóż tam sobie klika za artykuł. Był tym odnoszącym sukcesy, sympatycznym synem redaktor naczelnej, który czasem odwiedzał matkę w jej gabinecie, nie szczędząc uśmiechów innym pracownikom gazety. Zawsze.
Zawędrowawszy na ostatnie piętro dotarł w końcu do celu swojej podróży, czując ciężar tego z czym i po co tu przyszedł. Jak trwoga to do boga, Savvasie, tylko w którego boga musiałbyś wierzyć, żeby twoje lęki ugłaskał?
Zazdrościł ojcu posiadania żony, kobiety będącej wsparciem jego nawet najtrudniejszych i najbardziej zdrożnych przedsięwzięć. Hekate była uosobieniem wszelkich cnót i przywar, jakie młody Zakharenko mógł nieśmiało pragnąć w swojej własnej żonie widzieć, była tego zarówno przyczyną jak i zaprzeczeniem. Z jednej strony wewnętrzna relacja rodzinna Zakharenków była zbyt skomplikowana dla postronnego czarodzieja, z drugiej - Sava nawet nie planował żony szukać, co czyniło całe źródło tej zazdrości jeszcze trudniejszym do zignorowania. Przełknął ślinę, pozwalając kącikom ust opaść ponownie, ciągniętym w dół tak grawitacją jak i markotnością wywołaną przez długo ignorowaną chorobę. Zatrzymał się przed drzwiami gabinetu podnosząc głowę i patrząc w sufit w karkołomnej próbie powstrzymania łez wywołanych najzwyklejszym już zmęczeniem życiem. Wiedział, że nie ma wyjścia, tylko radzić sobie. Nie miał w życiu miejsca na chwile słabości i choć takie dościgały go zawsze prędzej czy później - jak chociażby ten nieszczęsny, przeklęty wieczór w teatrze - musiał wziąć w karby wodze losu i zawrócić ten powóz pędzący w przepaść. Trudno jednak przysypiającemu koszmarnym snem woźnicy uratować bryczkę, jeśli wszystko to, co widzi ostatnio to tylko przepaść i przepaść. A za nią jeszcze jedna przepaść.
Wziął głęboki wdech i tkwił tak, nieruchomo wpatrzony w panele sufitu, trzymając dłonie na gałkach klamek dopóki nie był pewien, że podoła przekroczyć próg tego pomieszczenia i kontynuować swoją pracę, swoje zadanie. Wypuścił powoli powietrze z płuc i zapukał lekko, by potem uchylić drzwi i zajrzeć do środka z lekkim uśmiechem.
- Niespodzianka. - Mrugnął do matki, po czym wszedł i zamknął za sobą drzwi. Znał te pomieszczenie lepiej chyba nawet niż gabinet ojca w sercu kwatery Białej Gwardii. Budynek, w którym pracował na co dzień był tak pozbawiony charakteru, jakiegokolwiek ducha, że zaczynał się cieszyć ze spędzania w nim czasu, bo mdłość i szarość otoczenia przynosiły mu coraz więcej ukojenia w ostatnich, szalonych tygodniach życia.
- Mogę ci poprzeszkadzać chwilę? - zagaił, powoli kierując swe kroki w stronę jej biurka. Zachwiał się tylko raz, bez mrugnięcia okiem, licząc na to, że czujne matczyne oko mogło to jeszcze przeoczyć, choć marne szanse. Przysiągł sobie wczoraj jeszcze, leżąc na kanapie w salonie kawalerki wynajmowanej na fałszywe nazwisko gdzieś na obrzeżach miasta, że to już ostatni raz, ostatnia sprawa, że jak tylko rozwiąże ten bałagan z Kuraginą pójdzie prosto do lekarza. Natychmiast. Teleportuje się do Konstantego Wrońskiego i będzie prosił czołobitnie o ratunek - byle wytrwać, ostatni raz, wytrwać i modlić się, by dziwna zielono-fioletowa wysypka nie rozrastała się poza powierzchnie zakrywane ubraniami.


Ostatnio zmieniony przez Sava Zakharenko dnia Nie 03 Gru 2017, 18:27, w całości zmieniany 1 raz
Hekate Zakharenko
Hekate Zakharenko
Gabinet redaktor naczelnej 3105df034706c1864a0d70bd222ed170
Ufa, Rosja
51 lat
błękitna
za Starszyzną
redaktor naczelna „Tylko Prawdy”
https://petersburg.forum.st/t1131-hekate-zakharenko#4249https://petersburg.forum.st/t1174-wygladaj-jako-kwiat-niewinny#4587https://petersburg.forum.st/t1175-wiedzma

Czw 02 Lis 2017, 14:25
Skończyła właśnie poprawianie notki o kweście w Pałacu Sprawiedliwości i zabrała się za dyktowanie liścików z instrukcjami i zapytaniami, bez których rozwikłania nie mogła zakończyć swojego dnia w redakcji. Do korektorów, dziennikarzy, pośredników, korespondentów MagiTV. I Kosmasa, z pytaniem, czy nie chce zjeść z nią kolacji na mieście. W oczach opinii publicznej cała rodzina nadal pogrążona jest w rozpaczy, ale w niektórych środowiskach w dobrym tonie jest obnosić się ze swą żałobą. Skrawki papieru poskładały się w samolociki i przez uchylone drzwi wyfrunęły, by trafić do swoich adresatów. Zaraz potem drzwi zamknęły się, nie wpuściwszy do środka gwaru z niedalekiej pracowni i zapachu atramentu schnącego na świeżo drukowanych stronach.
Stuknęła różdżką w brzeg porcelanowej filiżanki i wyjrzała za okno, na nieoświetlony jeszcze park, czekając, aż naczynie napełni się gorącą herbatą. Biorąc kubek do ręki poczuła dobrze znane mrowienie w palcach – jedno z zaklęć strzegących gabinetu zostało naruszone, ktoś się zbliżał. Pani Zakharenko przybrała więc twarz w niewielki uśmiech zarezerwowany dla rozmów zawodowych i jęła nasłuchiwać pukania do drzwi. Gdy te jednak zostały otwarte bez większego uprzedzenia, zaledwie draśnięte knykciami jego palców, stało się jasne, kto jest jej gościem.
Nikt nie ważył się wejść bez pukania, nikt prócz nich dwóch. Najważniejsi mężczyźni w jej życiu, a odwróciwszy się zdziwiła się po raz kolejny, jak jeden stawał się wciąż coraz wierniejszą kopią drugiego.
- Sava. – profesjonalny uśmiech został w mig zastąpiony przez naiwny w swej szczerości wyraz niepohamowanej uciechy, jaką może czuć tylko stęskniona matka.
Był tak podobny do ojca, zwłaszcza w gwardyjskim mundurze. Wyrósł i wydoroślał, szybciej niż by tego chciała, by coraz bardziej przypominać Kosmasa i tylko jej własne chłodne szare oczy patrzące na nią z jego twarzy stanowiły chlubny dowód jej krwi krążącej w jego żyłach. Nieraz karciła jego szczeniackie zachowania, choć pozostawały nieszkodliwe i nauczyła się odczytywać, co pod nimi krył w przypadku dziewięćdziesięciu sześciu niefrasobliwych min na sto.
- Oczywiście, proszę, proszę, wejdź. Napijesz się herbaty? – nie czekając na odpowiedź stuknęła różdżką w drugą filiżankę; na pewno pił za mało gorących napojów, a w przejściowym okresie między porami roku, jaki fundował im chłodny początek maja, łatwo się zaziębić. Savvas wyglądał zresztą na trochę chorego, co nie umknęło jej badawczemu spojrzeniu. Nie należy się jednak temu dziwić – Hekate nie widywała ostatnio syna zbyt często i zauważyłaby choć jeden włos odstający nieporządnie na jego głowie. Wychwyciłaby każde zmartwienie czające się za lekko wypowiadanymi słowami.
Przejrzenie niektórych zasłon jego zachowania miało zająć jej jeszcze chwilę, ale nie planowała przecież pozwolić synowi wyjść tak szybko, skoro sam postanowił ją odwiedzić. Nie był to jednak dla nich czas na odwiedziny ot tak, z tęsknoty za maminym utyskiwaniem. Jeśli, tak zapracowany, ciągle w gotowości, przyszedł zobaczyć się z nią – i to w redakcji, nie w domu – coś musiało się stać.
- Powiedz, synku, co u ciebie. – za zamkniętymi drzwiami gabinetu nie musiała obawiać się podobnej tkliwości. Tygodniami przygotowywała gabinet nim objęła stanowisko redaktora naczelnego, by teraz móc czuć się w nim pewnie. Wszelkie zabezpieczenia były potrzebne, by w centrali mediów, gdzie informacje przepływają rwącym potokiem utrzymać najbardziej skandaliczny sekret dekady. Gdyby tylko chodziło o inną dynastię, a ona miała w zanadrzu taką bombę, byłaby najbardziej cenioną postacią w dziennikarskim świecie. Ale chodziło o jej własną rodzinę, więc zamiast gwiazdą wolności słowa, musiała być jej cenzorem.
Sava Zakharenko
Sava Zakharenko
Gabinet redaktor naczelnej LrN4VRB
Odessa, Ukraina
31 lat
cień
błękitna
neutralny
zdrajca renegat
https://petersburg.forum.st/t1009-savvas-zkharenko#3365https://petersburg.forum.st/t1011-savvas-zkharenkohttps://petersburg.forum.st/t1012-sava-the-savage#3416https://petersburg.forum.st/t1010-ryszard

Czw 02 Lis 2017, 17:02
Podszedł do matki miękkim krokiem zupełnie pozbawionym nonszalancji towarzyszącej mu wśród zakrętów między redakcyjnymi biurkami. Pochylił się lekko, przymykając oczy i objął ją w tak czułym, tak rzadkim mu na co dzień geście szczerego umiłowania. Zapach jej perfum, miękkość żakietu, ramiona w których budził się ukryty w nim głęboko syn, dzieciak, Savvas z zadartym, szczenięcym nosem. Sięgnął po filiżankę ciepłej herbaty i usiadł w jednym z wygodnych, eleganckich foteli będących częścią pięknego wystroju. Pociągnął łyk napawając się rozkosznym ciepłem wywaru, aromatyczna mieszanka, którą lubił najbardziej, a o której ona zawsze pamiętała niezależnie od natłoku własnych obowiązków i zadań. Dzieciaki dzieliły się na dwie drużyny, córki tatusiów i maminsynków, a Sava Zakharenko z dumą w sercu piastował bezbrzeżne umiłowanie swojej rodzicielki.
- Mamo... - zaczął tonem, który z każdą nutą tracił swobodę i rezon. Zamknął oczy ponownie, na kolejną, może zbyt długą, zbyt przeciągniętą chwilę.
Wybrał z dwojga swoich stróżów życia ją, by podzielić się swoim grzechem, wiedząc niemal w punkt co odpowiedziałby mu ojciec. Porady Kosmasa były mu tak doskonale znane, jakby jego umysł stawał się w jakimś stopniu kalką jego rozumu, decyzje Kosmasa były jego decyzjami i nie miał większych trudności, by założyć co powiedziałby mu w tej sytuacji ojciec. Hekate jednak, w całej swej wspaniałości bogini, której nosiła imię, mała umysł znacznie wnikliwszy, bardziej analityczny, nie było to dla niego żadnym zaskoczeniem, że to ona właśnie, tak na prawdę, jest prowodyrką większości podejmowanych w domu decyzji. Władza ustawodawcza, władza wykonawcza, role podzielone doskonale. Chrząknął i ponownie upił łyk herbaty.
- Przepraszam,, że nachodzę Cie tak niespodziewanie. Wiem, że przed wypuszczeniem nowego numeru masz natłok obowiązków, ale zdarzyło się coś, czego wyjaśnienie nie może cierpieć ani chwili zwłoki. - wyznał szczerze tonem niemal potulnym, uległym, z wzrokiem gubiącym się w meandrach własnych myśli. Podniósł spojrzenie na sufit, by znów zamilknąć na chwilę, szukając odpowiednich słów, bo musiał przyznać się do czegoś, co w jego własnej skali było największą potwarzą, najgorszą rzeczą, hańbą na honorze, bo splamił dobre imię rodziny.
- Popełniłem błąd. - dwa słowa ciężkie jak głazy u szyi, ciągnęły go na dno szybciej, niż alkohol, niż ignorowana choroba, niż nawet brudne lepkie noce spędzone pod maską udawanych osobowości. Nieobecny wzrok zawisł w niewiadomym punkcie w przestrzeni, kiedy znów próbując zbudować zdania mogące wyrazić jego bezbrzeżny wstyd, żal i niemoc, po prostu nie mógł wydusić z siebie słowa.
Mógł szukać wymówek, wykręcać się złym stanem zdrowia, przemęczeniem, osłabieniem fizycznym i psychicznym, nadmiarem pracy, mógł zrzucić całą winę na córkę Kuragina, którą sprawdził do ostatniej suchej nitki, by odkryć ten przerażający sekret jakim są jej rusałcze geny, mógł tysiące słów upleść w jeden sznur, pętle wisielczą, by ze spuszczoną głową próbować się ratować z tego ambarasu... miał jednak zbyt wiele honoru w sobie, głupiego uporu i rycerskości, bo wszystkie te wymówki nie były ważne, skoro krzywda już się stała. Nie istotne było dlaczego to zrobił i skąd się ta cała sytuacja wynurzyła niczym szkaradna potwora z bagna, trując mu każdy oddech wyziewami poczucia winy. Ważne było, że to się stało.
- Przyznałem się otwarcie do zabicia Eliadesa. - musiał to z siebie wydusić, choć miał wrażenie, że ten metaforyczny sznur zaciskał mu się na gardle coraz mocniej, dusząc go, odbierając jasność osądów. Chciałby wierzyć w to, że to nie jego wina, że to wszystko jej wdzięki, że fizyczna słabość, palce jednak, nieświadomie, zupełnie ignorując mętlik i burzę toczącą mu się w głowie uniosły na powrót do piersi, przyciskając mostek, próbując pozbyć się tego okropnego ukłucia w sercu. Obawiał się bowiem, że to wszystko wina miłości. Ogarniał go paniczny lęk przed prawdą zakochania, uczucia, które nie ma wytycznych, którego nie tłumaczą w żadnym z podręczników dla czarodziejów, przeciw któremu nie trenują w żadnej z bojówek Gwardzistów i to ten strach, ta miłość była w tym wszystkim najgorsza. Świadom jej fałszu, paliwa rusałczego czaru na którym gorzał jej ogień, dawał się spopielić łkając w duszy z bólu skamieniałego serca, wpędzanego w ten szaleńczy galop.
Spojrzał na twarz Hekate, a oczy miał smutne, wilgotne.
Matko. Ratuj mnie.
Hekate Zakharenko
Hekate Zakharenko
Gabinet redaktor naczelnej 3105df034706c1864a0d70bd222ed170
Ufa, Rosja
51 lat
błękitna
za Starszyzną
redaktor naczelna „Tylko Prawdy”
https://petersburg.forum.st/t1131-hekate-zakharenko#4249https://petersburg.forum.st/t1174-wygladaj-jako-kwiat-niewinny#4587https://petersburg.forum.st/t1175-wiedzma

Czw 02 Lis 2017, 21:10
Przytulanie własnych dzieci – nie ma na świecie naturalniejszego odruchu, tak jak nie ma bezpieczniejszego miejsca niż w bezpośredniej bliskości rodzica. To pozostałość z instynktu zwierząt stadnych operująca na tych samych podstawowych instrumentach organizmu co pozostałe najważniejsze uczucia popychające człowieka do przodu w życiu. A jednak wśród nich, arystokratów wyniesionych na piedestały przez bogactwa, obyczaj i tradycję, ten pierwotny instynkt uległ dziwacznemu spotwornieniu, które wprowadziło chłód i rezerwę w relacje matek z dziećmi. Ojcom zawsze należało wybaczać mniejsze zaangażowanie, mężczyźni mają na głowie poważniejsze sprawy niż własne potomstwo. Kosmas Zakharenko nie należał to tego grona ojców wyniosłych i zdystansowanych od dzieci, tak jak jego żona nigdy nie zgodziła się oddać synów i córki na wychowanie mamce, obcej kobiecie. Może i ciążyło nad nimi widmo szaleństwa, ale zwyczajnie kochali swoje dzieci i w miarę możliwości wychowywali je samodzielnie. Cała czwórka miała, jakżeby inaczej, prywatnych nauczycieli i guwernantki, opiekunki w razie potrzeby, ale Hekate wkładała własne tytaniczne wysiłki w dorastanie młodych Zakharenków tak długo, aż każdy z nich nie ukończył Koldovstoretz i mógł rozpocząć samodzielne życie. Warunki, w których sama spędziła młodość sprawiły, że była wymagająca, ale przywiązanie do dzieci, na które jej pozwolono uczyniły z nich jej największą słabość. A Savvas był jak tykająca bomba w samym środku jej spokoju i opanowania – jego nieszczęście pociągnęłoby za sobą dwie ofiary.
Hekate Zakharenko nie była dobrą matką. Dobre matki nie mają faworytów wśród własnych dzieci.
Już od lat przewyższał ją wzrostem, minął bardzo długi czas, odkąd objął ją tak bezsilnie jak przed laty, gdy musiała mu jeszcze pomagać z podjęciem najważniejszych decyzji i błahych wyborów, które nastolatki wyolbrzymiają do konfliktów tragicznych.
Obawiała się, że z czasem Kosmas zajmie jej miejsce w sercu Savvasa i będzie musiała usunąć się w cień. Byłaby gotowa to zrobić, w końcu taki był przywilej relacji ojca ze swoim pierworodnym – nie było nikogo pomiędzy nimi, nawet tak oddanej żony i zaborczej matki, jaką była Hekate.
A jednak Sava nie zapomniał.
- Wszystko, co chcesz mi powiedzieć jest ważniejsze od jutrzejszego numeru, przecież wiesz. – i byłaby to prawda nawet gdyby przeczucie ją zmyliło i Sava przyszedł zapytać ją o kolor krawata do nowego garnituru. Ale matka, szczególnie w sprawach dotyczących pierwszego syna, myli się przerażająco rzadko.
Savvas spełniał wszystkie ich rodzicielskie oczekiwania co do joty. Hekate nie zawsze wygłaszała wszystkie swoje życzenia dotyczące pierworodnego, ale kierowała nią wówczas troska rosnąca na widok rosnącej wciąż listy wymagań, jakie przed swoim następcą stawiał Kosmas. Gwardziści nie mają łatwego życia, zwłaszcza, gdy są z miejsca przygotowywani do objęcia stanowiska komendanta. Sava zaś zawsze stawał na wysokości zadania, dlatego bez cienia wątpliwości powierzyli mu ważne role do odegrania w inscenizacji, jaką Hekate napisała, by jej mąż mógł zająć zależne miejsce w hierarchii.
Wspólnie z Kosmasem rozważali najbardziej absurdalne scenariusze, przygotowali się na zarzuty napływające ze wszystkich stron, ale Hekate – zaślepionej bezgranicznym zaufaniem, na które Sava ciężko sobie zapracował – nawet przez myśl nie przeszło, że to on mógłby zawieść. Zmroziło ją na chwilę, a bezruch ciała przełożył się na szaleńczą gonitwę myśli, która ruszyła w chwili, gdy wybrzmiało wyznanie Savy.
Matka zdołała w końcu poruszyć głową, ręką, nogami. W ciszy, bardzo złowróżbnej, usiadła w fotelu naprzeciwko syna i nachyliła się do niego.
- Komu? – nie traciła czasu na łajanie Savy bez znajomości szczegółów. Oto cały plan mógł spalić na panewce, trzeba było działać. Okoliczności, w jakich doszło do wydania tej tajemnicy, mogłyby nie mieć znaczenia, jakkolwiek ciekawiły Hekate przekonaną o doskonałej władzy, jaką jej syn ma nad swoim umysłem.
Nigdy, na nieszczęście ich wszystkich, nie zastanawiała się za to, jak dobrze młody Zakharenko panuje nad swoim sercem i to niedopatrzenie mogło ich zgubić.
Musiała wszystkiego się dowiedzieć i jak najszybciej przedsięwziąć coś w kierunku powstrzymania strumienia słów, który pogrąży ją, jej męża, dzieci i pamięć po nich wszystkich. Zanim jednak zdołała zdusić ten ból, ukłuł ją jak ostrze noża widok szklących się oczu syna. Pamiętała każdy jego płacz; ostatnie łzy otarła mu zbyt dawno temu, by teraz móc je zlekceważyć. Wyciągnęła ręce, by zamknąć w nich zimne dłonie Savy.
Sava Zakharenko
Sava Zakharenko
Gabinet redaktor naczelnej LrN4VRB
Odessa, Ukraina
31 lat
cień
błękitna
neutralny
zdrajca renegat
https://petersburg.forum.st/t1009-savvas-zkharenko#3365https://petersburg.forum.st/t1011-savvas-zkharenkohttps://petersburg.forum.st/t1012-sava-the-savage#3416https://petersburg.forum.st/t1010-ryszard

Pią 03 Lis 2017, 15:49
Sava nie zapomniał i zdawało mu się całe życie, że nie zapomni o niej nigdy. Tym bardziej niewypowiedzianym żalem przepełniała go myśl, że jakaś kobieta zdołała na chwilę choć zawładnąć jego duszą na tyle, by bezmyślnie mógł zagrozić bezpieczeństwu własnej matki i mózg mu już niemal całkowicie wyjałowiał od tego ciągłej wewnętrznej chłosty.
Dziedzicowi nie zdarzało się rodzicom odmawiać. Od wczesnych lat młodzieńczych bardzo chętnie podejmował się różnych, nawet błahych polecanych mu zadań. Zawsze miał potrzebę pokazania jak wspaniale sobie ze wszystkim poradzi, chciał, żeby byli z niego dumni, żeby na nikim innym nie musieli polegać bo on wszystko sam zrobi, wszystko im da, gwiazdy im z nieba będzie zrywał, własnym ciałem przed deszczem, na rękach nosił. Cała potrzeba bycia docenionym pogłębiła się jeszcze bardziej z momentem, kiedy jego genetyczna odmienność zaczęła się ujawniać i jeszcze jako mały dzieciak czuł, że zaraz swoim dziwactwem zaprzepaści całą rodzicielską miłość, ojcowski szacunek i matczyną troskę. Bez wahania więc, prowadzony przez ojca, przekuł swoją największą skazę, swoją słabość w atut. Broń, którą mógł wykorzystać stojąc jak tarcza między całym światem, a najdroższą rodziną. Nauczył się prędko tej taktyki, odnajdywania w sobie punktów miękkich i wrażliwych oraz obracania ich w cnoty, formowania ich w walory potrzebne roli dziedzica, zalety syna ponadprzeciętnego, potomka niezrównanego. Z czasem obawa odrzucenia zbladła, jak zbladło wszystko inne co ludzkie, bo wiele cech, które Savvas uznał za ułomność, defekt i bez zastanowienia wyparł zastępując czasem absurdalnymi zamiennikami, było zwyczajnie ludzkie. Normalne.
Stał się silny, nie uginał się nigdy, nie było sytuacji w której odpowiedziałby, że coś jest niemożliwe do wykonania bądź wahałby się czegoś podjąć. Dlatego teraz, kiedy jeden wieczór w miejskim teatrze ugodził go w sam pusty rdzeń umysłu, czuł, jakby świat miał mu się rozpaść na kawałki.
Przyglądał się jej bez słowa, zresztą zauważył, że wstrzymuje oddech, nie mogąć wydusić z siebie nawet pół westchnienia dopóki ona czegoś nie zrobi, nie powie. Patrzył na jej piękną, poważną twarz zmrożoną tym zdaniem, niemal jakby obrzucił ją najgorszą obelgą. Śledził wzrokiem aż usiadła i nachyliła się i dopiero wtedy jego serce znów zaczęło normalnie bić.
- Varvara Kuragina. - mówi i ciepło rozlewa mu się po piersiach. Najbardziej na świecie nie chciałby widzieć w jej oczach zawodu. Choć miała najwspanialszą twarz pokerzystki z uprzejmym uśmiechem, której to wyrazu sam uczył się pragnąc osiągnąć perfekcję w ukrywaniu swoich odczuć, przyjął z nieopisaną ulgą niepokój. Gdyby choć nuta rozczarowania zalśniła w matczynych oczach byłby wstał w tej samej chwili i rzucił się z okna tego wspaniałego budynku, bo ani chwili dłużej nie chciałby żyć na tym samym świecie.
Mógł zaraz opowiedzieć jej czego się doszukał o Kuraginach. Mógłby w potoku słów, szalonym, panicznym, mówić o rusałczych genach, o łamiji na którą cierpi Arsene, o pomysłach na szantaż i groźbach pozbawienia życia i godności jakie przewijały mu się przez głowę całą noc, ale przecież był niemal pewien, że ona to wszystko wie. Bo Hekate wiedziała więcej, niż ktokolwiek mógł się po niej spodziewać nawet wiedząc, że jest nie lada dziennikarką. Przełknął ślinę borykając się z węzłem jaki zaciskał się na nim całym, na gardle, wnętrznościach, na łomoczącym w piersi sercu i obolałym rozumie. Strach był rzeczą, której nie mógł pozwolić sobie czuć już od dawna, a lęk który czuł wcale nie był obawą o swoje jestestwo. Dlatego też z pełną świadomością swoich słów, wcale nie z rycerskości, przemyślanie i z uporem dodał w końcu.
- Jestem gotów ponieść konsekwencje, jeśli sytuacja będzie wymagać ofiary. Nie zaakceptuję, żeby z powodu mojej winy cała nasza rodzina potoczyła się na dno. - dopił herbatę i drżącą lekko ręką odstawił filiżankę na stolik. Takie posunięcie było ostatecznością, nie widział jednak innych możliwości jeśli nie uda im się powstrzymać tej cholernej Kuraginy. Nie wspomniał nic o Kosmasie, o Matce, o siostrach, mógł śmiało wziąć na siebie odpowiedzialność za wszystkie posunięcia, za Eliadesa, za Artemiusa, a gdyby ujawniono, że był cieniem i napiętnowano go zdrajcą, być może zdołałby tym uchronić ich wszystkich przed burzą, jaka rozpętałaby się wokół tej sytuacji. Jeśli to była cena, jaką trzeba zapłacić za bezpieczeństwo Zakharenków, na wszystkich bogów, sam pójdzie i się aresztuje, a potem zamknie w najczarniejszym lochu Chatangi.
Dotyk jej dłoni daje mu światło nadziei w ogromie rozpaczy która wciąga go jak kosmiczna czarna dziura i choć łzy jak posłuszni żołnierze wciąż trwają za linią powiek już czuje się, jakby ponownie wolno mu było przeżywać słabość.
Hekate Zakharenko
Hekate Zakharenko
Gabinet redaktor naczelnej 3105df034706c1864a0d70bd222ed170
Ufa, Rosja
51 lat
błękitna
za Starszyzną
redaktor naczelna „Tylko Prawdy”
https://petersburg.forum.st/t1131-hekate-zakharenko#4249https://petersburg.forum.st/t1174-wygladaj-jako-kwiat-niewinny#4587https://petersburg.forum.st/t1175-wiedzma

Pią 03 Lis 2017, 18:31
Patrzyła na ręce Savvasa, starając się skupić na ich znajomym widoku. Wydawały się już gotowe, chętne do dźwigania ciężaru wszystkich bolączek ich rodziny i skore do pracy, byle tylko ulżyć im. A był jeszcze taki młody, ledwo przekroczył trzydziestkę. Nawet gdy będzie już pod sześćdziesiątkę, i chociaż może zabraknie jej wtedy, by mu o tym przypominać, pozostanie jej ukochanym synem. Kiedy podniosła na niego wzrok, nie zobaczył w jej oczach rozczarowania, którego tak się bał. Nie, Hekate uśmiechała się. Nie był to uśmiech, jakim synów obdarzają matki wzruszone i dumne, nie był zasłoną dla ledwie wstrzymywanych łez. Nie był też cynicznym grymasem, maską dla wrzących w środku negatywnych emocji. Hekate uśmiechała się uśmiechem niedowierzania, nieco zmęczonym, ale przede wszystkim wyrażającym szczere rozbawienie ironią losu, jaki ją spotykał. Przewidziała wszystko. Prócz tego.
Kobieta.
Przez trzydzieści jeden lat swego życia Savvas był przede wszystkim posłusznym synem. Najbardziej liczyło się dla niej, by osiągał dobre wyniki w nauce, zrobił karierę, doszedł do stabilizacji w życiu. I w ciągu tych trzydziestu jeden lat, gdy Sava dorastał na inteligentnego i samodzielnego mężczyznę, w oczach Hekate pozostawał chłopcem, którego życie kręci się wokół rodzinnego domu. Była dotkliwie świadoma, na czym polega jego praca, do jakich metod uciekał się, by rozwiązywać sprawy powierzone mu przez ojca. Sama dyktowała mu polecenia używając słów, przed którymi każda matka wolałaby uchronić dziecko. Nie mogła obronić syna przed brzydotą i chamstwem świata, skoro miał kiedyś nim zawładnąć. Trzymanie go pod kloszem byłoby niewybaczalną krzywdą i marnotrawstwem. On jeden mógł z wstydliwej aberracji genetycznej korzystać z wprawnością i elegancją, jakiej nigdy się nie spodziewała. Wierzyła w niego wiarą niezachwianą i bezwarunkową, a jednak załamała się, gdy przyznał się jej do swych umiejętności. Miał być idealnym dzieckiem, dziedzicem bez skazy, który przejmie bogactwo i sławę, jaką dla niego przygotowywała wraz z Kosmasem. A urodził się cieniem, zakałą na wyśmienitym rodowodzie. Pogodzenie się z odmiennością syna było najcięższą walką, jaką Hekate musiała kiedykolwiek stoczyć sama z sobą. Z jednej strony stało w niej wyobrażenie perfekcyjnej rodziny, ideał, który usprawiedliwiał wszystkie okropieństwa, a z drugiej przemożna miłość do syna gotowa ignorować wszystko i wszystkich, by tylko oglądać go szczęśliwym. Zmagała się przez rok ze swymi zasadami, póki nie zrozumiała wreszcie, że Sava musiał urodzić się z tą skazą, by mogła posiadać wymarzoną rodzinę. Tak wiele dobrego mieli wyłącznie dzięki niemu, a ona odpłacała się mu ciągłym obnażaniem przed nim prawdziwego życia, drobnych oszustw, na które musiał być gotowy. Skupiła się jednak na nich zanadto, by pomyśleć, że Sava prędzej czy później zechce, prócz stawiania czoła złośliwej codzienności, korzystać z jej uroków.
- Ach. – pozornie zdawkowy półsłówek niósł ze sobą o wiele więcej znaczenia. Hekate znała żonę Grigoryia Kuragina przez wiele lat: odkąd w tym samym czasie uczęszczały do Akademii, aż do jej śmierci. Nie przyjaźniły się z Kuraginą nigdy; Varvara zamiast przyjaciółek miała raczej uśmiechające się do niej sztucznie rywalki – pod pozorem uprzejmości każda panna, która musiała dzielić z nią parkiet i salony zazdrościła Kuraginie nieziemskiej urody. Pozostawało bez zwątpienia, że kobieta jest blisko spokrewniona z rusałkami. Kuraginowie od lat szczycą się zresztą faktem zamieszkiwania ich włości przez te istoty i nieraz słyszało się, że ich synowie pojmowali potomkinie rusałek za żony. Tak też zrobił Grigory Kuragin, a ostatecznym potwierdzeniem rusałczego uroku Varvary był sposób, w jaki patrzyli na nią mężczyźni – jakby była jedyną kobietą na sali.
A jej córka i imienniczka, spadkobierczyni urzędującego Dumy Starszyzny i nosicielka tych samych wyjątkowych genów, wyglądała zupełnie jak matka. Piękna, wykształcona, błyskotliwa – świecidełko wystawiane na salony, by odwracało uwagę od prawdziwej tajemnicy Kuraginów. By ją odkryć nie musiała przeszukiwać archangielskich szaf, wystarczyło połączyć fakty. Żona Grigoryia umarła na łamiję, ta wieść szybko się rozeszła. Robiąca karierę w Hotynce Varvara zaś była od kilku lat specjalistką w leczeniu właśnie tej choroby. Prawdopodobieństwo, wobec tych okoliczności, że jedyny syn Dumy odziedziczył schorzenie po matce, graniczyło z pewnością.
Nie Arsenyi jednak stanowił dla niej zmartwienie, lecz jego zjawiskowa siostra. Pogładziła wierzch prawej dłoni Savy i rozsiadła się wygodniej w fotelu; po chwili uciszyła go powściągliwym gestem.
- Zanim zacznie wymagać ofiar, należy się zastanowić, czy sytuacja nie jest jeszcze do odratowania. – sięgnęła po filiżankę z herbatą i, nie spuszczając oczu z syna, mówiła dalej. – Powiedz mi, Sava: co cię skłoniło, by powiedzieć jej o wszystkim?
Sava Zakharenko
Sava Zakharenko
Gabinet redaktor naczelnej LrN4VRB
Odessa, Ukraina
31 lat
cień
błękitna
neutralny
zdrajca renegat
https://petersburg.forum.st/t1009-savvas-zkharenko#3365https://petersburg.forum.st/t1011-savvas-zkharenkohttps://petersburg.forum.st/t1012-sava-the-savage#3416https://petersburg.forum.st/t1010-ryszard

Sob 04 Lis 2017, 03:20
Ach. Jak armatnia kula wycelowana w okruch jego serca. Nie był to dźwięk celowo złowróżebny, choć widział już z wolna wślizgujący się, na matczyną twarz, cień, mimo to ukłuło go w piersi na to westchnienie. Widział, że maszyna jej logiki ruszyła tkając niczym pajęczyca Ariadna, sieć planów, znał przecież ten wyraz twarzy od pierwszego momentu, wiele lat temu, kiedy stał się wystarczająco dorosły i spolegliwy, by móc matce i ojcu towarzyszyć w planowaniu przyszłości rodziny.
Przetarłszy dłonią twarz, jakby na wszelki wypadek, sprawdzając cz znów jakiejś obronnej maski nie wdziewa nawet z własną ukochaną matką siedząc sam na sam, zwilżył usta językiem i wziął głęboki wdech. To było bardzo istotne pytanie, które i on sam zadawał sobie przez długie, bezsenne godziny. Cóż na bogów wydarzyło się w tej przeklętej loży?
Oklumencja nie stanowiła dla niego zagadki, właściwie z lekkością pojął tę umiejętność, przyswoił względnie wcześnie od kiedy tylko wiedział, jaka jest mu pisana rola w planach na przyszłość. Co więcej - miał we własnym umyśle dziesiątki pułapek, pogmatwanych i pokręconych jak winorośl labiryntów pamięci zbudowanych z nakładających się na siebie wspomnień wszystkich tych wykreowanych osobowości, których twarze przyjmował by wykonywać swoją pracę. Oklumencja była nieodzowną częścią jego codziennego życia, tak jak dbanie o ten labirynt wspomnień kiedy wieczorami, niemal jak rytuał oczyszczenia, siadał twarzą w twarz z samym sobą przed kryształową misą myślodsiewni i mieszał każde wspomnienie, składał jak papierowe origami, by na powrót wpuścić je do swojej głowy, lecz już jako małych strażników, obrońców sekretów. Nie czuł obawy przed Kolekcjonerami szeregów Raskolniczych, gdyby przyszło mu się z takim mierzyć gotów pewnie był czuć nawet współczucie, gdyż podróż przez meandry jego głowy musiałaby dla postronnego człowieka być koszmarem jazdy przez chaos obrazów, zagadek i przypadkowych wspomnień niepowiązanych z żadną konkretną twarzą.
Zadbał o to.
Tyle, że Kuragina wcale nie próbowała włamać się do skarbca jego myśli, wcale, nic takiego. Ona jedynie okazała mu szczyptę zainteresowania i to w tym wszystkim było najokropniejszą potwarzą, jakby mu, Savvasowi Zakharenko, czegoś brakowało w życiu, a już zainteresowania kobiet w szczególności.
"Lekcja pozbawiona bólu nie ma znaczenia. Aby coś otrzymać, poświęcenie czegoś innego jest koniecznie. Jednakże właśnie przez ten ból, przez pokonywanie go, zdobywa się silne serce, które nie przegra z niczym. Serce niczym stal."
Nieznośny ucisk w klatce piersiowej wcale nie chciał zelżeć i choć dłoń paliła go, by po prostu rozłupać sobie mostek i wyrwać z piersi ten niewdzięczny, bezużyteczny narząd, który mu sprawiał tyle problemów, powstrzymał się, ograniczając jedynie do krótkiego ucisku. Mówi się, że rodzice pomogą rozwiązać każdy z Twoich problemów, zaś dobrzy rodzice pozwolą Ci rozwiązać je samemu. Sava miał najdoskonalszych wychowawców pod słońcem, którzy nie chronili go przed światem, a dawali narzędzia pracy, tłumaczyli jak ich używać, nie gładzili bezmyślnie po głowie kiedy stłukł kolano tylko ze spokojem wskazywali dlaczego jest mu potrzebny ochraniacz. Lubił swoje narzędzia, bo były niezawodne i po tylu latach samoczynnie wychodziły wprzód na spotkanie piętrzącym się problemom. Ujmij więc ten ból swój w palce i uformuj, przekształć w coś, co może stać się narzędziem.
Milczał długi czas, może niemal zbyt długi, patrząc niewidzącym wzrokiem w przestrzeń i próbując odtworzyć w pamięci zajście poprzedniego wieczora. Trudno było mu poskładać uczucia i obrazy w jedną całość, jakby ktoś mu pomieszał w zmysłach, jakby był niespełna rozumu. Chciał to ubrać w sensowne słowa, z gracją rzec "Trudno mi jednoznacznie powiedzieć" bądź w ogóle jak tchórz ostatni wyprzeć się "To nie moja wina!". Wiedział jednak, że to nie prawda, a jeśli na tym świecie była jedna osoba, której nie ważyłby się nigdy okłamać, siedział przed nią na tej koszmarnej spowiedzi.
- Byłem słaby. - powiedział w końcu, choć słowa te ledwo przecisnęły mu się przez gardło, czego nawet nie próbował ukryć. Pochylił się tym razem on w fotelu do przodu i ukrył twarz w dłoniach. Sam przed sobą nie chciał nawet przyznać, skąd ta słabość do niego przyszła, bo miłość romantyczna była dobrem na które pozwolić sobie nie zamierzał.
- Chciałbym móc wyznać Ci inny powód, ale żadnego innego nie ma. - mruknął zza kotary palców. Gdyby się jakoś przygotował, gdyby to przewidział, mógł to przecież przewidzieć, pewnie znalazłby jakieś rozwiązanie. Pewnie jakoś by się zabezpieczył. Wszystko mógł teraz w głowie zaplanować, ale było za późno na jakąkolwiek prewencję. Ratować tragedię i jak zawsze, wyciągnąć nauczkę na przyszłość. Serce niczym stal.
Odjął dłonie od twarzy z wyrazem zaciekłości budzącym się w oczach, może nawet gniewu.
- Potrzebuję Twojej rady. Jedyne rozwiązania jakie mi do głowy przychodzą są niedelikatne i nieodwracalne, ponadto obawiam się, że poczucie winy może mnie popchnąć do czynów niegodnych których na stare lata mógłbym żałować. - brwi mu drgnęły, lekko się marszcząc. Taka też była prawda, jedynymi pomysłami, które wynurzały się na powierzchnie spienionej wody napędzającej młyn myśli były te o krzywdzie i śmierci, a to z pewnością nie było zagranie politycznie odpowiednie. Potrzebował Hekate, będąc - w tej delikatnej materii jaką było snucie dalekosiężnych planów na przyszłość - bez niej równie nieporadny co jego ojciec.
Hekate Zakharenko
Hekate Zakharenko
Gabinet redaktor naczelnej 3105df034706c1864a0d70bd222ed170
Ufa, Rosja
51 lat
błękitna
za Starszyzną
redaktor naczelna „Tylko Prawdy”
https://petersburg.forum.st/t1131-hekate-zakharenko#4249https://petersburg.forum.st/t1174-wygladaj-jako-kwiat-niewinny#4587https://petersburg.forum.st/t1175-wiedzma

Nie 05 Lis 2017, 20:10
Chciała wiedzieć o nich wszystko. Śledzić każdy krok swoich dzieci, słyszeć wszystko to, co mówią, patrzeć na świat ich oczyma i kierować ich ruchami, by nie było w ich życiu żadnej minuty bez celu. Sava spełniał to pragnienie nawet bez świadomości jego istnienia, z miłości, wdzięczności lub strachu – tego nigdy się nie dowiedzą. Ich syn uczynił ze swojego umysłu niezdobytą twierdzę i gdyby nie bezgraniczne zaufanie, jakim ją darzył, nigdy nie byłaby w stanie odkryć jego myśli. Ucząc go, by zamykał przed obcymi umysł i strzegł informacji, jakie mu powierzali, okaleczali własne dziecko. Z precyzją oszalałego chirurga resekowali jego swobodę, wycinali kawałek po kawałku przywilej szczerości. Savvas był obciążony obowiązkiem ostrożnego doboru gestów i słów, co czyniło z niego wybornego gwardzistę i ujmującego salonowca, ale każda misterna mozaika, w którą składał swoje własne myśli grabiła go z autentyczności i wolności wyrażania się. Uczucia zaś, które gnieździły się w żałośnie zubożonym sercu Savvasa miały już pozostać ułomne. Nawet miłość do rodziców, którą okazywał im na każdym kroku i z każdym słowem miała w sobie coś z obsesji, komponentę w pewnym sensie służalczą, która Hekate – marzącej wciąż uparcie o szczęśliwym życiu dla swego pierworodnego – bodła w oczy świadomością, że póki żyją – będzie do nich przez swą miłość przykuty.
Posągowy bezruch i nieodgadnioną twarz uczył się zachowywać od najlepszych, jednak będąc jego nauczycielką, Hekate domyślała się, w strachu i coraz większym smutku, jak serce galopuje mu w piersi, rozprowadzając żyłami palące jak trucizna poczucie winy. Co jednemu lekarstwem, drugiemu trucizną – powtarzała to dzieciom, choć nie według tej maksymy żyją Zakharenko, ale nie spodziewała się, by uskrzydlające zwykle zauroczenie okazało się gwoździem do trumny dla Savy.
- Słaby? – powtórzyła z powątpiewaniem pomiędzy łykami herbaty. Tą drobną czynnością uspakajała ręce mogące w każdej chwili zacząć drżeć. A przyszedł do niej po pomoc. On, który nie bywał słaby. Nawet w dzieciństwie wiele trzeba było, by się rozpłakał. Teraz zaś siedział tu, dorosły, w mundurze gwardzisty, dziedzic, morderca. I był słaby.
Co mu zrobiła Kuragina? Hekate nie musiała pytać, by rozwikłać tę zagadkę. Nie musiała słuchać o pięknym wyglądzie, uśmiechach, deklaracjach podziwu; wszystko to zawierało się w znanym jej arsenale, jakim kobieta dysponowała w starciu z męską dumą. By jednak zasłużyć na szczerość – trzeba pracować długo i ciężko, nierzadko stosując mniej subtelne metody, zwykle zawarte w niewielkich fiolkach. Albo liczyć na ślepy los, który mężczyźnie każe się zakochać, zmysły pomiesza i wydusi całą prawdę z ust. Sama poznała sekrety i zamiary Kosmasa bardzo szybko, ale miała po swojej stronie Rodzanice i serce Zakharenki.
- Tak bezpośrednia szczerość wobec kobiety znamionuje zwykle poważne zamiary. Nie czujesz nic do tej dziewczyny, Sava? – Niektóre archetypiczne cechy matki uległy skrzywieniu w jej wersji macierzyństwa. Jak każda matka czeka, aż syn przyprowadzi swoją wybrankę do domu, tak ona spychała wciąż ewentualność Savvasa zakochującego się w jakiejś kobiecie coraz niżej na liście rzeczy prawdopodobnych. Do zdradzenia przypadkowej znajomej największego sekretu rodziny, której był oddany bez reszty potrzebny byłby chyba grom z jasnego nieba. A jednak stało się. A ona musiała teraz wszystko naprawić.
Zarówno powiernica tajemnicy jak i okoliczności były tragicznym wyborem losu. Wolałaby przez wzgląd na nie, nawet gdyby Sava wypaplał ich najważniejszą sprawę panience lekkich obyczajów wziętej do łóżka po jakiejś libacji – rozwiązanie takiego problemu byłoby łatwiejsze, prawdopodobnie nawet Sava przyszedłby jej o tym powiedzieć dopiero po fakcie. Z kobietą szlachetnego urodzenia, ozdobą pierwszych stron plotkarskich rubryk trzeba było jednak postąpić znacznie ostrożniej. W społeczności magicznej, zwłaszcza wśród członków Starszyzny zapanowała wzmożona czujność, niektórzy nie czuli się już bezpiecznie w miejscach, gdzie wcześniej byli samozwańczymi panami. Śmierć Nestora przypomniała innym seniorom rodów, że są śmiertelni jak wszyscy i łatwo można zaszkodzić ich starzejącym się ciałom i umysłom. Hekate nie wątpiła więc, że każdy – a zwłaszcza Duma zasiadający przez ostatni miesiąc na najważniejszym miejscu w Radzie Starszyzny – otoczy się dodatkową ochroną, będzie nieufny wobec obcych. A przychylność Kuraginów, jednej z założycielskich dynastii, była teraz potrzebna reputacji Zakharenków bardziej niż kiedykolwiek przedtem.
- Próby przekupstwa nie mają sensu – zaczęła wyliczać półgłosem. Podniosła się z fotela i zaczęła przechadzać po gabinecie. – Nic nie da też kwestionowanie poczytalności. – Z tych metod już korzystali, ale możliwości miała bardzo ograniczone. Musiała działać na terenie innego rodu, tak, by nikt się nie zorientował. A Kuragin był zmyślnym politykiem, trzeba było więc załatwić to na niższym szczeblu, pomiędzy nimi, prywatnie w miarę możliwości. O uszkodzeniu ciała Varvary, czy kolejnym zamachu nie wspomniała nawet, licząc, że jej syn i mąż nigdy nie poparli by kolejnego tak zuchwałego posunięcia zaledwie dni po wybuchu w muzeum.
- Trzeba skontaktować się z zaufanym amnezjatorem… Ojciec ci pomoże. – Pustą filiżankę odstawiła na biurko. Pochyliła się, by przekręcić kluczyk w drzwiach szuflady i przekładała coś wewnątrz przez chwilę poza zasięgiem jego wzroku.
Sava Zakharenko
Sava Zakharenko
Gabinet redaktor naczelnej LrN4VRB
Odessa, Ukraina
31 lat
cień
błękitna
neutralny
zdrajca renegat
https://petersburg.forum.st/t1009-savvas-zkharenko#3365https://petersburg.forum.st/t1011-savvas-zkharenkohttps://petersburg.forum.st/t1012-sava-the-savage#3416https://petersburg.forum.st/t1010-ryszard

Pon 06 Lis 2017, 20:30
Skupić się na detalach, żeby nie oszaleć. Delikatny zapach jej perfum, który ostał się na materiale jego munduru. Szelest fruwających notatek. Szum krwi w uszach, filiżanka stawiana na spodek, przełykanie śliny. Wziął wdech, drugi, potrzebował uspokoić własne ciało, było jego najważniejszą bronią. Jednostka samowystarczalna: żołnierz, twierdza, kochanek, taktyk, kłamca, przyjaciel, szpieg, gwardzista. Życie cienia to nie tylko umiejętność dowolnej zmiany wyglądu, nie jeśli wykorzystujesz to do takiego stopnia. Musiał pozbyć się tego fizycznego bólu.
Kiedy podniosła się z fotela, Savvas ponownie oparł się w fotelu, głowę odchylając na szczyt oparcia i zamykając oczy. Zadane przez nią pytanie wisiało w jego głowie już od wielu godzin i z oślim uporem nie zmierzał się nad nim pochylić, przyjrzeć. Jeśli jest rzecz, której od matki nigdy nie był w stanie się nauczyć, to poświęcania uwagi detalom. Znajdując plewę, wyłuskiwał ją, tak i teraz jak jad żmii, z serca wysączał, chwytając to bolesne uczucie niczym chwast, wyrywając z piersi wraz z kolejną, kaleką jego częścią. Rozmawiając z ojcem zaśmiałby się obrzydliwie, z lubieżnym uśmiechem i przybrał inny ton - Hekate jednak byłą kobietą i jak kobiety, jak matki, nie miała obaw ni problemu z rozumieniem uczuć. Westchnął.
- To nie ma znaczenia - wyrzekł szczerze. Wiedział, że jego przyszłość nie wiąże się z pełnym romantyzmu znalezieniem sobie ukochanej. Inwestycja emocjonalna w taki związek byłaby niepotrzebną krzywdą uczynioną ewentualnej wybrance, miał bowiem zobowiązania w stosunku do rodziny i wiedział, że mimo genetycznej skazy cienia, wciąż nosi w sobie gen złotej krwi. Związek z jakąkolwiek damą byłby niepotrzebną trudnością na drodze do spełnienia marzeń ojca, a on już i tak miał wystarczająco dużo na głowie, by jeszcze, do tego wszystkiego, pilnować się przy jakiejś biednej niewieścia. Był mężczyzną i jak każdym, nim również targały pasje i namiętności - od dawna jednak nie ulegał pochopnie pokusom damskich wdzięków. Dlatego, między innymi, sytuacja zaistniała między nim a Kuraginą była tak niezwykła i budząca niepokój. - Być może. Coś. Nic nad czym chciałbym zmarnować więcej czasu niż jest to konieczne. - Skrzywił się lekko. - Nie jest kobietą, której chciałbym oddać serce. - Kłamstwo ma krótkie nogi, ale zdążył się ugryźć w język. Nie jest tobą. Otworzył oczy i obracając głowę w stronę Hekate, spojrzał na jej buszujące w szufladzie dłonie.
Nawiedziła go w nocy myśl, nagoniona chaotycznymi planami ratowania sytuacji, by urobić Grigoryego Kuragina i wziąć Varvarę za żonę. Uwiązać ją do siebie i tym samym poniżyć, dawać przez wieczność odczuć, jak wielką wyrządziła mu krzywdę swoją głupią grą, nawet nie karać za wykradanie informacji w tak niski sposób, to było godne podziwu - w końcu osiągnęła swój cel. Chciał bez słów, każdego dnia, wraz z pocałunkiem na dzień dobry kąsać ją i szeptać jak bardzo go brzydzi. Ubóstwiać ją, a zarazem wdeptywać w ziemię za jej czyn. Był chory, słaby, spragniony bliskości kogoś, kto znał go jako Savę Zakharenko, inaczej niż w ramionach bezimiennych dziewcząt udając bezimiennego mężczyznę. Chciał z nią spędzić chwilę w ciszy, opowiedzieć o swoich skrzypcach ukrytych dawno temu w piwnicy dworu. Patrzył jej w oczy z nagą szczerością, którą nie obdarzał ludzi znacznie mu bliższych niż jakaś tam siostra jakiegoś tam chłopca z prikazu i dostał co, obojętność. Zraniona duma wykorzystanego mężczyzny, każdy kij ma dwa końce i ten, który zadaje ból jest po drugiej stronie od tego, który trzymasz. Nawet jeśli ktoś cię nim zdzieli, wystarczy że złapiesz, za swoją stronę.  
- Znam amnezjatorkę, której mogę zaufać, ale porozmawiam z ojcem. - Kiwnął głową w stronę matki. Pierwszą myślą, jaka zrodziła się w jego spanikowanej głowie, była rodowa anihilacja, ale nie rozpatrywał tego pomysłu ani chwili dłużej niż dla samej przyjemności wizualizowania sobie tego. Rozważał szantaż, publikację rodzinnych brudów, porwanie Arsenyiego, do którego miał aż zbyt łatwy dostęp, myślał o przekupstwie służby lub nawet manipulacji, odnalazł w zakamarkach pamięci imiona ludzi, którzy potrafią zadać bardzo, bardzo dużo bólu, nie pokazując ci się nawet na oczy. Głowa ciążyła mu setką okropnych idei, z których żadna jednak, w ostatecznym rozrachunku, nie miała szansy na powodzenie. Bycie strategiem to część dziedzictwa Kosmasa, rozważanie każdego z posunięć pięć, siedem ruchów wprzód. Obserwacja, analiza, działanie. Nic z tego, co sam umyślił nie mogło skończyć się dobrze, dlatego teraz siedział tu. Dlatego teraz patrzył na profil kobiety, która może. Dlatego nie mógłby oddać serca żadnej innej, bo żadna z nich nie była jego matką.
Hekate Zakharenko
Hekate Zakharenko
Gabinet redaktor naczelnej 3105df034706c1864a0d70bd222ed170
Ufa, Rosja
51 lat
błękitna
za Starszyzną
redaktor naczelna „Tylko Prawdy”
https://petersburg.forum.st/t1131-hekate-zakharenko#4249https://petersburg.forum.st/t1174-wygladaj-jako-kwiat-niewinny#4587https://petersburg.forum.st/t1175-wiedzma

Pon 06 Lis 2017, 23:11
To za mało. Nawet najcelniejsze expose, dźganie słabszych miejsc w zbroi opinii publicznej Kuraginów nie wystarczy, by przyćmić zbrodnię, której ujawnieniem oni mogliby się Zakharenkom odwdzięczyć. Hekate nie mogła zaś pozwolić, nawet jeśli w istocie jego poświęcenie uratowałoby życie i dobrobyt reszty rodziny, by Sava wziął winę na siebie. Winę, którą niezaprzeczalnie ponosił, ale ona nie potrafiła go ukarać. Serce matki zwyciężyło nad zimną krwią. Mogli mieć najtęższe umysły, najbardziej skorumpowane sumienia, a wszystko koniec końców sprowadzało się do drżeń nieposłusznego serca.
- Mam nadzieję, że mówisz szczerze, synu. – Nie przeszło jej przez myśl, że próbowałby ją bezczelnie okłamać. Nie ma nic, czego by mu nie wybaczyła, z miejsca nie była w stanie jakoś wytłumaczyć. Nieudolność Savvasa w wysłowieniu się wyjaśniła więc wstydem. Nigdy nie miał znaleźć się w takim położeniu i jak na przesłuchaniu mówić o tak obcych mu delikatnych sprawach. Nie powinien, będąc tak ślepo jej oddany, mieć przed nią tematów tabu, spodziewała się, że w razie potrzeby opowie jej o wszystkich obrzydliwych wynaturzeniach, które nie były mu już obce.
Z jedynym wyjątkiem wstydu. Obawy, że tą niefortunnie wydaną z serca dawką szczerości rozczaruje ją, matkę, niestrudzoną współtwórczynię maszyny, jaką się stawał.
- Jeśli jednak nie, to nie ma jednak potrzeby na tę zatwardziałość. Nie jestem zła na ciebie, Savvas. – Gdy poruszał się po nieznanym terytorium tematu, który omawiali, znacznie łatwiej dostrzegała niedopowiedzenia i wahanie wkradające się mu w usta. Palce błądzące po omacku po przedmiotach w szufladzie biurka wyłowiły wreszcie niewielką okrągłą fiolkę z ciemnego szkła.
Nie mogła pozwolić sobie na opracowanie długofalowego planu, który wystarczająco zamydliłby oczy Dumy i jego syna, wprawiającego się w politykę jak ojciec. Nie mogli zaszkodzić całej ich rodzinie, pozostawało więc skupić się na osobie panny, która podstępem wydobyła z jej syna najważniejszą informację, którą musiał skryć przed światem. Panny podstępnej i obrzydliwej, skoro zdobyła się na takie posunięcie wobec jej pierworodnego, którą należało nie tylko unieszkodliwić, ale też w miarę możliwości ukarać. Ugodzić jej własną bronią.
- Kim jest ta kobieta? – zapytała zrezygnowana, podchodząc do stolika, przy którym czekał Sava. Hekate zawsze była nieufna i surowa wobec innych przedstawicielek swej płci, a wysłuchawszy zdarzeń, w jakich Sava wziął udział, chciałaby już tylko, by już żadnej z kobiet nie ufał, nawet kobiecie sowicie opłaconej. – Nie ma to zresztą teraz znaczenia. Kuraginy trzeba pilnować tak długo, aż tamta się nią nie zajmie. Kiedy miało miejsce to całe zajście, dzisiaj, wczoraj?
Mimo że zawiódł, Hekate ufała, że później nie przychodziłby do niej. Że dostrzegł powagę sytuacji, która przysłoniła nawet jej okropny stan, w jakim Sava się znajdował. Nie była uzdrowicielką, nie umiała rozpoznać objawów choroby bardziej swoistych niż przeziębienie. Znała się za to na alchemii, bliżej było jej do trucicielki.
- Być może nikomu jeszcze nie powiedziała. – Przeczesała blond włosy palcami postawiwszy na stoliku fiolkę. – A ponieważ nie możemy ryzykować, musisz mieć na nią oko, najlepiej osobiście. – Czuła się nieco dziwnie wydając mu polecenie zwykle padające z ust Kosmasa. Nie wymagała od niego prawie nigdy, by używał swych zdolności cienia, teraz jednak sytuacja wymagała tego i znacznie więcej.
- Chyba, że zdecydujesz się na to. – Trąciła naczynko, by znalazło się bliżej Savy. Gestem zachęciła go, by powąchał jego zawartość. Nie poczuje nic niepokojącego, jedynie zapachy, które na przestrzeni życia stały się mu najmilsze. Może nawet będąc z nią w tym gabinecie nie poczuje nic poza aromatami, które już się tu unoszą. – To nie trucizna. Przynajmniej nie w zwykle rozumianym sensie. Agrafena posługiwała się tą miksturą z wielkim wyczuciem, zapewniając sobie tym samym oddanie podwładnych i ich niegasnącą przychylność. Mnie także pomógł nieraz. Skutecznie i szybko zamknie Kuraginie usta. Ale domyślasz się, jakie działanie wywiera poza tym.
Rusałczy Nektar. Hekate miała wielkie zaufanie do jego skuteczności, zwłaszcza, że ten uwarzyła sama, a w swoje umiejętności także nie miała powodu wątpić. Użycie trucizn, nawet najsubtelniej działających, pozostawi w ciele ślad wykrywalny  na pewno przez wybitnego specjalistę, na którego Grigory nie szczędziłby rubli, gdyby jego córeczka wskutek jej działań padła trupem. Sama Varvara zresztą rozpoznałaby zapach większości z nich będąc uzdrowicielką. Ale zapach nektaru nie wzbudzi podejrzeń, szczególnie dolany do herbaty wypijanej z ulgą na koniec wyczerpującego dyżuru, kiedy skupienie na sobie samej będzie już szczątkowe. Słodki smak nie różni się od dosypywanego do filiżanki cukru, a wystarczy zaledwie kilka łyków i chwila, by eliksir zaczął działać.
Jeśli tylko będzie w stanie nakłonić nieco szczęście, by pomogło Savie, wszystko mogło się jeszcze udać.
Sava Zakharenko
Sava Zakharenko
Gabinet redaktor naczelnej LrN4VRB
Odessa, Ukraina
31 lat
cień
błękitna
neutralny
zdrajca renegat
https://petersburg.forum.st/t1009-savvas-zkharenko#3365https://petersburg.forum.st/t1011-savvas-zkharenkohttps://petersburg.forum.st/t1012-sava-the-savage#3416https://petersburg.forum.st/t1010-ryszard

Wto 07 Lis 2017, 17:23
Wypowiedziane przez nią zdanie ubodło go bardziej, niż gdyby miała zdzielić go w twarz, miotnąć weń najokrutniejszą klątwą. Zamknął oczy, krzywiąc się tą iskrą bólu.
- Mamo… - westchnął. Nigdy by jej nie okłamał. Gdyby wiedział, szczerze i świadomie, czym jest miłość do drugiej osoby, inna miłość, niż ta bezdenna i bezgraniczna w stosunku do rodziny. Gdyby był w stanie ją rozpoznać, zważyć, zmierzyć, opisać i wstawić do biblioteki pamięci. Gdyby mając tę wiedzę dopasował do wzoru to, co w nim się działo na myśl o Kuraginie, Hekate byłaby pierwszą osobą, której by się z tych uczuć wyspowiadał. Wyspowiadał, bo z pewnością czułby, że są one wstydem. Na chwilę obecną jednak, będąc zupełnie nieświadom swego serca, wszystko uznał za rusałczy czar, za swoją słabość, za chorobę rzucającą mu się na mózg jak najgorszy wirus. I nawet jeśli umiał w myślach odtworzyć z najdrobniejszym drobiazgiem gesty jej białych dłoni, powagę i inteligencję czającą się w oczach, fale, jakimi opadały jej na ramiona lśniące szczerym złotem włosy - czuł się poniżony, że dał się omotać rusałce. - Co to za sztuka zauroczyć się w rusałce? - wzdrygnął się na sam dźwięk swoich słów. - Trudno mi uwierzyć, że czuję do niej coś więcej. - Mimo spazmów gorączki, osłabienia i nagminnego zmęczenia będącego jego najwierniejszym towarzyszem przez ostatnie długie dni wciąż pozostawał chłodnym analitykiem. Nie miał już czternastu lat, by każde serca drżenie uznać za płomienne uczucie, a w szczególności teraz, kiedy na te uczucia nie miał czasu, a osobą, do której serce to zadrżało, była dama obdarzona umiejętnością zjednywania sobie każdego mężczyzny.
- Jeden z moich kontaktów - zaczął, gotów zaraz całą kartotekę jej cytować, gdyby jednak nie ukróciła tematu. Savvas miał już wiele lat służby za sobą i powoli jego sieć kontaktów zaczynała nabierać konkretnego kształtu, a wraz z siecią znajomości ojca powoli tworzyli siłę, która we wprawnych dłoniach Hekate zdolna była do niemałych czynów. O czym zresztą magiczny Petersburg już zdążył się przekonać, choć sprawców nie odnaleziono.
- Tej nocy. Przyjechałbym od razu… - Ale rzygał jak kot przez pół nocy, a drugie pół spędził złamany gorączką na sklejaniu planów w gotującym się mózgu. - Ale potrzebowałem się nad tym sam zastanowić. Z rana zresztą miałem wizyty kontrolne w jednostkach podmiejskich, możliwe, że dostanę awans.
Z jednej strony perspektywa pięcia się po szczeblach kariery napawała go dumą, bo mógł wykazać się ojcu jako doskonały gwardzista, z drugiej - powoli myślał o tym, ile jeszcze lat zdoła pociągnąć to podwójne, potrójne, poczwórne życie. Kreowane przez niego osobowości powoli zaczynały być swoimi bytami, nawiązując swoje relacje, stając się kimś ważnym w życiu innych, przypadkowych osób. Zaczynał czuć ciężar nie tylko swojego życia, ale i każdego innego, pod którego maską chował się podczas swoich detektywistycznych eskapad.
Szczerze - chciałby zająć się rodzinnym domem aukcyjnym. Przebranżowić się zupełnie, zmienić środowisko i tryb życia. Nie miał jednak godności i odwagi, by takie pragnienie przedstawić bezpośrednio rodzicom, szczególnie w takich czasach jak te, kiedy jego obecność i udział w rodzinnych sprawach zaczynały być nie tylko pomocne, a czasem nieodzowne. Oblizał usta, upychając myśl o rezygnacji ze stanowiska w Białej Gwardii i na wsparcie własnych myśli strzepnął z rękawa munduru niewidoczny paproch, przyglądając się co też matka przyniosła mu za rozwiązanie.
Brwi drgnęły mu lekko, gdy ujął flakon w palce. Hekate nie posuwała się do zwyczajnych, płytkich zabaw w trucicielstwo. Jej plany były zawsze zakrojone na szeroką skalę i coś tak niskiego jak otrucie nie przyszłoby mu nawet do głowy pod znakiem jej sugestii. Odkorkował buteleczkę i powąchał zawartość przymykając oczy. Pachniała jak jej perfumy, trochę woda kolońska ojca, pachniała dogasającym polankiem w kominku i cierpkim czerwonym winem, które lubiła popijać Kallisto. Nuta terpentyny i starego drewna.
Znał ten zapach.
- Rusałczy Nektar - wypowiedział te dwa słowa powoli, ostrożnie, jakby upewniał się, czy dobrze rozumie, co matka próbuje mu podpowiedzieć jako rozwiązanie ich obecnej sytuacji.
Znał jego zapach i działanie, był to bardzo silny eliksir miłosny, będący jednym z głównej listy środków, wobec których rozpoznania i przeciwdziałania trenuje się młodych gwardzistów. Jedna z posiadanych w jego osobistej kiesie fiolek zawierała antidotum, absurdalnie trudną do uwarzenia miksturę mogącą nieco oprzytomnić myśli upojonej tym eliksirem osoby. Nie było jednak lekarstwa na Rusałczy Nektar, osoba nim potraktowana zapadała się w uwielbieniu jak w morską toń, bez szansy na ratunek. Zatkał pieczołowicie butelkę korkiem i wsunął do kieszeni na piersi kiwając jedynie lekko głową, na znak, że zrozumiał sugestię.
- Zajmę się tym. Osobiście. - Savvas przełknął ślinę i delikatnie przeczesał palcami jasne włosy. Nie śmiałby się sprzeciwić jej woli, a i tak, jak miało się okazać, oboje dochodzili do tych samych wniosków w kwestii rozwiązania tej patowej sytuacji, w którą na oślep, na główkę wskoczył w jednej z teatralnych loży.
Hekate Zakharenko
Hekate Zakharenko
Gabinet redaktor naczelnej 3105df034706c1864a0d70bd222ed170
Ufa, Rosja
51 lat
błękitna
za Starszyzną
redaktor naczelna „Tylko Prawdy”
https://petersburg.forum.st/t1131-hekate-zakharenko#4249https://petersburg.forum.st/t1174-wygladaj-jako-kwiat-niewinny#4587https://petersburg.forum.st/t1175-wiedzma

Sob 11 Lis 2017, 21:42
Mamo.
Niech sobie jest dorosły, niech awansuje w Gwardii, niech nawet zaprzepaszcza ich bezpieczeństwo dla chwilowej słabości, przyjemności otulonej dymem, który w miarę obracania lustrami wygląda wciąż inaczej, mami tajemnicą, którą nie sposób jednoznacznie rozwiązać. I tylko to bezsilne „mamo”, słowo, którego nigdy nie porzucił wzorem dorastających synów, mogło wyciągnąć go z gąszczu do miejsca, gdzie choć raz wszystko jest jasne. Chciała móc wytłumaczyć mu wszystko, ustrzec przed pomyłkami – i udało jej się. W codzienności gwardzistów, zobojętniałym świecie ważnych mężczyzn, Sava był nieomylny. Wyrósł na lepszego niż rówieśnicy, nie pozwalał, by choć na chwilę w niego zwątpić. Nie wystarczyło to jednak, by nie zwątpiła weń własna matka. Rysy twarzy, które usiłowała zamknąć w chłodnym wyrazie, minie przypominającej o powadze sytuacji, zmiękły natychmiast od tego jednego słowa.
Zdarzało się tak często, że urosło na dobrą sprawę do statusu reguły, że młodzi arystokraci nie zwracali się do matek tak, jak mieli w zwyczaju będąc dziećmi. W relację z rodzicami włamywała się maniera, nadęte słówka zapożyczone z obcych języków, wraz z dorosłością pojawiała się rezerwa wypychająca poza zakres odczuwalnych uczuć tę najufniejszą zależność od matki.
- Synku, nie chciałam. – Wcale nie miało znaczenia, czy Kuragina potrafi sobie mężczyzn owijać wokół palca, czy Sava doświadczył momentu pomieszania zmysłów z innego powodu. Istotą jej zachowania było proste przeoczenie – zapomniała, że Savvas nie jest swoim własnym ojcem i nie będzie nim w pełni choćby próbował. Odmawiała zmodyfikowania w pamięci wspomnienia sprzed lat, z wieczoru, gdy odbył się bal zwycięstwa i zdefiniowany został pogląd Hekate Zakharenko na miłość. I nawet mimo ciężkiej pracy, jakie wykonywał swoim mijaniem kolejne lata, by nauczyła się więcej o świecie i poznała różne oblicza tego mistycznego uczucia, dla siebie samej zachowywała wyłącznie tę miłość zapierającą dech, natychmiastową i nieodwołalną i tylko ona mogła dać jej szczęście. Tego samego chciała więc dla swych dzieci – by wkraczali w dorosłość i własne życie z pewnością, którą miała także ona.
Nie mogła zdawać sobie sprawy, że wychowując je inaczej, niż ją wychowana, niweluje ich szanse i skazuje, mimo wykształcenia, inteligencji, szerokich zainteresowań i ostrożności, na życie pełne błędów, wątpliwości nękających do ostatniej chwili. Nigdy nie będą siebie tak pewni, jak ich rodzice, bo właśnie oni wciąż chcieli zagarnąć dla siebie ich potulne serca. Chcieli, by stali się ich wiernymi kopiami i jakkolwiek naiwną była nadzieja, że nie wykształcą odchyleń zwanych własnym charakterem, utrzymywała się dość długo, by nawet teraz sączyć jad w niektóre ich myśli i słowa kierowane do dzieci.
Podeszła do syna, przysiadła na oparciu jego fotela i pogładziła go po głowie. Nie mogła wciąż wymagać od niego, przeciwnie, była jedyną na świecie kobietą, od której miał prawo wymagać wyrozumiałości. Przy niej mógł być sobą, zrzucić wciąż noszone maski, odetchnąć, zebrać energię do przejścia przez kolejny dzień. Nie mogła oczekiwać od niego, że zawsze uczyni każdy swój ruch przewidywalnym, a mimo to musiała wciąż być przygotowana na wyciąganie go z kłopotów. Po to w końcu była jego mamą.
- Wszystko będzie dobrze – mówiła półgłosem, nachylona nad uchem Savy. – Kuragina dostanie za swoje, potraktowała cię obrzydliwie. – Sam nie mógł jej oskarżyć, wiedziała, że nie zniży się do obwiniania kobiety o swoją słabość. Jej jednak nie ograniczała podobna godność; ugięła się pod naporem gniewu rozpalonego od matczynej troski. – Ze wszystkim sobie poradzisz. Ty jeden.
Ucałowała skroń syna. Jakże, tu i teraz, mógłby nie być szczęśliwy? Skąd mogłyby pochodzić myśli różniące się od wizji, jaką zaszczepili w umyśle Savy? Wargi Hekate oparte o rozgrzane czoło syna wygięły się w mały uśmiech. Odsunęła się, by spojrzeć na zmęczoną twarz Savy. Nie znalazła w niej oznak dumy z postępów w jego karierze, a przecież powinny tam być. Powinien cieszyć się, jeśli nie z własnych osiągnięć, to jej samolubną radością. Gdyby jednak nie wiedziała, nie czuła na każdym kroku, że ma syna lepszego od innych, nie chciałaby, by wszystkich przewyższał. Ciągłe podsycanie jego ambicji nie było więc przejawem pychy, a jedynie cierpliwym szlifowaniem brylantu.
- Idź już. – Chciała go pochwalić, przytulić, zastanowić się, czemu wygląda na tak zmęczonego. Ale musiała zduszać swoje instynkty, doceniać jego poświęcenie w milczeniu i nie odwodzić go od planu nawet kosztem wyrzutów matczynego sumienia. – Porozmawiamy w domu. Czekaj tam na mnie, gdy już załatwisz tę sprawę.
Sava Zakharenko
Sava Zakharenko
Gabinet redaktor naczelnej LrN4VRB
Odessa, Ukraina
31 lat
cień
błękitna
neutralny
zdrajca renegat
https://petersburg.forum.st/t1009-savvas-zkharenko#3365https://petersburg.forum.st/t1011-savvas-zkharenkohttps://petersburg.forum.st/t1012-sava-the-savage#3416https://petersburg.forum.st/t1010-ryszard

Nie 12 Lis 2017, 18:04
Savvas miał sen, w którym był ojcem. Fantazję tak odległą od rzeczywistych planów, że po przebudzeniu nawet rozmyślał o tym, dlaczego umysł podsunął mu taki akurat obraz na te krótkie kilka godzin snu, które rzadko zdarzały się spokojne. Zazwyczaj trawił w szalonych wizjach wydarzenia ze swojego życia, jak i tego zupełnie nieswojego, udawanego, widzianego cudzymi oczami. Miał jednak we śnie dziecko i dziwne uczucie, które jego wyobraźnia stworzyła względem tej małej istoty wciąż jak śpiąca larwa, tkwiło w jego pamięci. Czy byłby dobrym rodzicem? Czy wychowałby go tak, jak sam został wychowany? Czy matka jego dzieci będzie taką kobietą, jak ta, którą sam matką nazywa? Czy rzeczywiście będzie pielęgnował dziedzictwo pozostawione mu przez ojca? Czy złamie się i podda gdzieś u schyłku drogi? Może skończy w Chatandze, o co właśnie się ocierał przez swoją słabość. Czy jego dzieci będą silne? Czy silniejsze od niego?
Wsparł głowę o jej ramię, poddając się tej czułości matczynej. Zamknął oczy i pozwolił sobie pobyć przez chwilę w tym błogostanie, drobnym momencie na drodze życia, kiedy wyłączał rozgrzane procesory pracujące nad projektowaniem jego ścieżki życia i zanurzał się całkowicie w jej ramionach. Zaufanie do matki. Uśmiechnął się na jej słowa, rozciągając usta w szczerym grymasie radości. Dawno tak do niego nie mówiła i choć może powinien poczuć się zawstydzony obudziła się w nim zupełnie dziecinna radość z tego gestu. Nawet jeśli nie wypowiedziała ich żartem, jeśli chciała tymi słowami zmobilizować go do jeszcze cięższej pracy, zrozumiał to dokładnie tak, jak tego potrzebował, a jej ton był ciepły, jak koc, który chciał na chwilę naciągnąć na głowę, by się pod nim schować. Objął Hekate w pasie biorąc powolny wdech i tkwiąc w takim bezruchu przez chwilę, jakby spotkania z matką były momentem na podładowanie baterii.
- Dziękuję - powiedział w końcu, puszczając ją i podnosząc się z fotela. Nawet choroba mu już tak nie ciążyła, gdy ujął jej dłoń w lekkim uścisku, spoglądając jej w oczy. - Poinformuję cię o wszystkim. - Skinął głową i choć to był zwrot dość formalny, niemal niczym obietnica raportu z misji składana ojcu, gdy opuszczał jego gabinet, po ustach wciąż błąkał mu się lekki uśmiech.
Poprawił kołnierz uniformu i dotknąwszy jej ramienia w pożegnalnym geście opuścił gabinet pani redaktor.

Hekate i Sava z tematu
Hekate Zakharenko
Hekate Zakharenko
Gabinet redaktor naczelnej 3105df034706c1864a0d70bd222ed170
Ufa, Rosja
51 lat
błękitna
za Starszyzną
redaktor naczelna „Tylko Prawdy”
https://petersburg.forum.st/t1131-hekate-zakharenko#4249https://petersburg.forum.st/t1174-wygladaj-jako-kwiat-niewinny#4587https://petersburg.forum.st/t1175-wiedzma

Pią 08 Gru 2017, 00:52

20.05.1999

Każda z muszek była zamknięta w szkatułce z dębowego drewna, a szkatułki spoczywały w szufladach masywnej komody jego gabinetu w domu. Hekate z okazji każdej kolejnej rocznicy ślubu kupowała mężowi muszkę, tradycję tę zaś zapoczątkowała, gdy był jeszcze nieznaczącym drugim synem Nestora i wypadało skromniej świętować zawarcie jego małżeństwa.
Teraz, gdyby zechciała, mogłaby na prezent sprawić mu garnitur gęsto przetykany nićmi szczerego złota, które tak zaprzątało ich myśli, w końcu bowiem nie było w Rosji ważniejszego Zakharenki niż ten stojący naprzeciwko niej, dojrzały, odpowiedzialny i stojący nieruchomo zupełnie jak przed trzydziestu laty, gdy niewprawnymi jeszcze ruchami zawiązywała na jego szyi pierwszą kupioną mu muszkę zanim wyszli razem na kolację.
Nie odczuła, by minęło aż tyle lat i nawet mimo faktu, że lustro nie było już łaskawe i nie ukrywało oznak starzenia się jej ciała, wciąż cieszyła się tą samą radością, która podtrzymywała jej determinację. Była to radość tym większa, że dziś finalizował się kolejny etap jej planu. Szlachetna kwesta na rzecz poszkodowanych w eksplozji w muzeum, przedstawienie wystawione dla głodnych oczu każdego, kto zechce oglądać, którego punktem kulminacyjnym miało być ukazanie żałoby Zakharenków i ich niegasnącego żalu do sprawców zamachu, który pozbawił ich ukochanego ojca, teścia i dziadka.
Dokończyła wiązanie muszki (już trzydziestej, kupionej w salonie Anyi i Vanyi przed zaledwie kilkoma godzinami), po czym wygładziła klapy jego marynarki. Kwesta była sprawą prywatną, Kosmas nie mógł więc paradować po ogrodzie Pałacu Sprawiedliwości w mundurze Gwardii, nieważne, jak dobrze się w nim prezentował i ile odznaczeń go zdobiło. Stroje, poczęstunek, nawet zebrana kwota i tak zresztą były nieistotnymi szczegółami wobec słów jakie mogły paść z ust gości i jakie oni sami planowali wypowiedzieć do zebranych.
- Z dwojga złego lepiej, by pokazali się razem niż gdyby miała wzdychać do niego na odległość uwieszona na ramieniu brata.
Obawiała się (a po tylu latach wiedziała, że słusznie), że Kosmas jest co najmniej rozczarowany pomyłką, jaka zdarzyła się Savie. Hekate nie była w stanie wykrzesać z siebie gniewu na syna, chociaż była boleśnie świadoma, jak wiele zależało od dyskrecji. Podobnie też nie mogła sobie przypomnieć, by kiedykolwiek mieli powód obawiać się, że to właśnie Savvas zawiedzie ich nadzieje.
- To będzie dla niego tak samo trudne jak dla nas. – Widziała przecież gołym okiem, ilekroć jej pierworodny musiał znosić towarzystwo Varvary zapatrzonej w niego jak w obrazek, jak wiele opanowania wymaga od niego ta sytuacja. Dopóki jednak nie znajdą dobrego amnezjatora, ich wspólnym zadaniem było przekonać gości na kweście, że Savę z córką Ministra Magii połączyło prawdziwe uczucie, które na dodatek spotyka się z akceptacją rodziców dziedzica pałacu w Odessie.
Kosmas Zakharenko
Kosmas Zakharenko
Gabinet redaktor naczelnej 6EawO4E
Odessa, Ukraina
52 lata
błękitna
za Starszyzną
Nestor Zakharenko / komendant Białej Gwardii
https://petersburg.forum.st/t1105-kosmas-zakharenko#4122https://petersburg.forum.st/t1106-kosmas-zakharenko#4152https://petersburg.forum.st/t1108-kosmas-zakharenko#4155https://petersburg.forum.st/t1107-zeus#9577

Sob 09 Gru 2017, 17:42
Wszystko było zaplanowane od początku do końca. Plan nie przewidywał żadnych wyjątków – do momentu, w którym Savvas nieoczekiwanie nie popełnił głupstwa. Nie tego spodziewał się po swoim pierworodnym synu. To wszak z niego zawsze był nieprawdopodobnie dumny, choć starał się go nie wynosić na piedestały w stosunku do reszty dzieci, a teraz jedynym uczuciem, które przysłaniało jego miłość do najstarszego syna, było ogromne rozczarowanie. Nie potrafił go powstrzymać, mimo że przecież chciał, gdyż Savvas nie zasługiwał na tak oziębłe traktowanie, jakim raczył go Kosmas w ostatnich dniach, ale nie potrafił inaczej. Wspólnymi siłami udało się zatuszować jego poważny błąd, jednak Zakharenko doskonale wiedział, że to tylko tymczasowe i nie do końca skuteczne rozwiązanie, które w dalszym ciągu mogłoby pogorszyć ich sytuację, gdyby tylko dowiedział się o tym ktoś niepożądany. Z jednej strony Kosmas obsesyjnie obawiał się jakichkolwiek podejrzeń ze strony ludzi, którzy będą patrzeć podczas zbliżającej się kwesty na Savvasa i Varvarę jako parę, a z drugiej – w natychmiastowym tempie potrzebował się uspokoić, dlatego odwiedził z rana swoją żonę w jej gabinecie w Centrum Mediów Magicznych. Tutaj ściany nie miały uszu, mogli więc wyjątkowo sobie pozwolić na odrobinę wypoczynku, intymności i swobody, zwłaszcza że czekało ich niezwykle ciężkie i pracowite popołudnie. A nic tak kojąco na niego nie działało niż piękna Hekate. Kosmas nieznacznie oparł głowę na jej ramieniu, gdy skończyła wiązać mu muszkę na szyi, po czym westchnął cicho pod nosem.
- Chociaż ty… Chociaż ty mnie nigdy nie zawiodłaś – powiedział szeptem, głęboko patrząc w jej oczy. Bo tak było. Kosmas pamiętał przecież wszystko i nie przypominał sobie, by kiedykolwiek czuł rozczarowanie względem swojej żony. Wciąż miał przed oczyma to, jak przypadkowo poznał ją na Balu Zwycięstwa i jak nie chciał jej już tego wieczora zostawiać; jak na pierwszych wakacjach w Grecji oznajmiła mu, że jest w ciąży; jak zawsze wspierała go w każdej decyzji, choć nie zawsze były one słuszne. To dzięki niej był właśnie w tym miejscu. Nie poradziłby sobie bez Hekate u boku, a przynajmniej nie potrafiłby sobie tego wyobrazić, że mogłoby jej zabraknąć. – Masz rację, ale wiesz, kochanie, że to jest tylko chwilowe rozwiązanie. Absolutnie nie możemy teraz zadzierać z Kuraginami, skoro to oni pozwolili nam działać. – Jeszcze nie czas robić sobie nowych wrogów. Za szybko, by bawić się w przejmowanie władzy w Starszyźnie. Gdyby tylko Grigory Kuragin się o tym dowiedział, wszystko mogłoby się źle dla nich skończyć. Ostatnimi czasy ojciec Varvary był ich bliskim wspólnikiem, tym, który wyraził zgodę na to, by w końcu pozbyć się Eliadesa i kilku innych niewygodnych osób ze świata czarodziejów wówczas przebywających w Muzeum Sztuki Magicznej. Kosmas wiedział, że ich pozycja w Starszyźnie jeszcze jest zbyt słaba, by z nimi zadzierać, dlatego wciąż musieli być ostrożni. Każdy błąd działał na ich niekorzyść, nie mogli więc w dalszym ciągu bezgranicznie ufać Savvasowi. Nie po tym, co się stało. Uważał, że należało go jak najszybciej usunąć w cień.


Ostatnio zmieniony przez Kosmas Zakharenko dnia Wto 13 Mar 2018, 23:04, w całości zmieniany 1 raz
Hekate Zakharenko
Hekate Zakharenko
Gabinet redaktor naczelnej 3105df034706c1864a0d70bd222ed170
Ufa, Rosja
51 lat
błękitna
za Starszyzną
redaktor naczelna „Tylko Prawdy”
https://petersburg.forum.st/t1131-hekate-zakharenko#4249https://petersburg.forum.st/t1174-wygladaj-jako-kwiat-niewinny#4587https://petersburg.forum.st/t1175-wiedzma

Pon 11 Gru 2017, 19:55
- Nie mów tak. – Coraz trudniej było jej słuchać zarzutów pod adresem syna, choć nie mogła ich zanegować; nie próbowała nigdy też nakłonić Kosmasa, by żył w ułudzie. Ba, własnym dzieciom, choć kochała je niewyobrażalnie, nie szczędziła nigdy słów krytyki. Zdawać by się nawet mogło, że dla każdego następnego, które na świat przyszło po Savie miała ich więcej.
Owszem, to przed nim nie obawiali się stawiać najtrudniejszych zadań, ale nie tylko dlatego, że był ich pierwszym synem i szybko stało się jasne, że umysł ma podatny na kształtowanie tak, jak tego potrzebowali, by plan mógł się powieść.
- Oczywiście – przytaknęła bezzwłocznie, świadoma, jak kruche były relacje Zakharenków z najważniejszymi rodami w Starszyźnie. Stawała na głowie, by pouchylać zamknięte drzwi, za którymi każda dynastia załatwiała swoje sprawy, z dala od oczu nie tylko opinii publicznej i ludzi, którzy na niej polegali, ale także sprzymierzeńców, by nie powiedzieć, że w razie potrzeby taili prawdę przed przyjaciółmi.  – Dopóki jednak nie znajdziecie amnezjatora, który załatwi sprawę ostatecznie, Rusałczy Nektar musi nam wystarczyć.
Dopóki się za to nie weźmiecie sami, nie narzekajcie na to, co zrobiłam ja, zapragnęła powiedzieć, ale udobruchała ją bliskość męża, niemal tak bezsilna jak przed laty, gdy musiała od podstaw zbudować jego wiarę w sens ciężkiej pracy, jaką rozpoczęli bez żadnych perspektyw, wiedzeni ślepą wiarą i obsesyjnym pragnieniem władzy. Ze wzrokiem zagubionym gdzieś ponad jego ramieniem, pogładziła włosy Kosmasa. Wśród jasnopłowych pasm można było już dopatrzyć się siwizny. Nic dziwnego, skoro zajmował się tyloma sprawami, wciąż przyjmował nowe obowiązki, a w rodzinnym domu – gdzie powinien czekać na nich spokój – było coraz więcej niepewności, tym bardziej męczącej, że wciąż bezskutecznie starali się ją zwalczyć.
- Savvas potrafi jednak być bardzo przekonujący. – A jego ojciec z pewnością to wie, w innym wypadku nie pozwoliłby chyba, by wyłącznie za sprawą jego ojcowskiej protekcji Sava zaszedł tak wysoko w hierarchii Gwardii. – A Kuragin tylko czeka, aż ktoś poważny zakręci się wokół jego córki, jest więc szansa, że chętnie łyknie tę bzdurę.
Działanie na delikatnych kobiecych emocjach wymagało ogromnego wyczucia i ostrożnych kalkulacji. Cyfry znaczące kolejne dawki eliksirów spędzały już nieraz sen z ciężkich po wielogodzinnym dniu powiek Hekate, ale nie pomyliła się jeszcze. Pozostaje wciąż faktem, że jakkolwiek zaangażowany w ich intrygę został nestor Kuraginów, jego córka nie mogła mieć dostępu do tej wiedzy, co sam Grigory zastrzegł bardzo jasno. Musieli więc wiarygodnie sprzedać niesamowity zbieg okoliczności, który akurat w tych trudnych, lecz przełomowych czasach połączył ich dzieci. Każda matka, podobnie zresztą jak ojciec, a Hekate i Kosmas dzielą w tym aspekcie los wszystkich rodziców, gdy przychodzi do córek chce je tylko dobrze i możliwie szybko wydać za mąż, a jeśli przy tym zdobędzie wykształcenie i zawód – to bonus, mile widziany, ale z gruntu nieznaczący.
Choćby jednak Savvas odegrał przed Varvarą, jej ojcem i wszystkimi gośćmi na kweście rolę życia wcielając się w amanta, dopóki ona sobie tego nie zażyczy, o żadnym poważnym zaangażowaniu ani tym bardziej oficjalnych deklaracjach nie może być mowy.
Kosmas Zakharenko
Kosmas Zakharenko
Gabinet redaktor naczelnej 6EawO4E
Odessa, Ukraina
52 lata
błękitna
za Starszyzną
Nestor Zakharenko / komendant Białej Gwardii
https://petersburg.forum.st/t1105-kosmas-zakharenko#4122https://petersburg.forum.st/t1106-kosmas-zakharenko#4152https://petersburg.forum.st/t1108-kosmas-zakharenko#4155https://petersburg.forum.st/t1107-zeus#9577

Sro 13 Gru 2017, 00:52
Nie mów tak. Czy to bolało? Savvas tego nie słyszał, choć po ostatniej rozmowie wyraźnie mu uświadomił, że się na nim zawiódł. Domyślał się jednak, że te gorzkie słowa, które ze wzmożoną częstotliwością padały z jego ust, nie były łatwe dla Hekate, ale Kosmas nie powinien był robić wielu rzeczy. Nie powinien odnosić się w tak oziębły sposób do Savvasa czy knuć przeciwko swojemu starszemu bratu, który teraz gnił w osamotnieniu z dala od swojej najbliższej rodziny i od tego, co w rzeczywistości mu się należało; wysadzać Muzeum Sztuki Magicznej, by pozbyć się nieznośnego ojca, którego decyzje wywoływały w Kosmasie strach i przeczucia o upadku ich dynastii, na co nie mógł pozwolić, czy zadzierać z Kuraginami, którzy na początek mieli stać się ich nowymi sojusznikami. Nieważne jak w ostatecznym rozrachunku będzie sobie to tłumaczył, Kosmas zdecydowanie nie był człowiekiem o czystym sumieniu. Miał na rękach krew niewinnych ludzi – i nie byli oni ani pierwszymi, ani ostatnimi ofiarami. Gra dopiero się zaczynała, a by ją wygrać, należało liczyć się z naginaniem zasad. Pojęcie „fair play” było dla niego zupełnie obce, ale nie bez powodu stoi dziś właśnie w tym miejscu.
- Na razie tak – odpowiedział zgodnie, posłusznie przytakując głową. Znalezienie odpowiedniego amnezjatora, którego będzie można obdarzyć zaufaniem, to wcale nie była taka prosta sprawa, jak mogłoby się na początku wydawać. Uśmiechnął się nieznacznie do Hekate, mimo że rozmawiali o niezwykle poważnych i trudnych tematach. Cieszył się jednak, że nie był z tym wszystkim sam. – Myślałem o Godunovej… – pomyślał na głos, patrząc uważnie na swoją żonę. Szybko jednak postanowił zrezygnować z tego wyjątkowo nietrafionego pomysłu. Wiedziałaby już o wiele za dużo, uszczuplała i tak regularnie ich budżet w zamian za pomoc przy Artemiusie. Na razie bezproblemowo milczała, tylko pozostaje pytanie, czy z czasem Saskia nie chciałaby wykorzystać tej wiedzy przeciwko nim. – Nie. To złe rozwiązanie. Potrzebuję na to jeszcze kilku dni. Chyba że sytuacja jakimś cudem sama się rozwiąże. – W co osobiście Zakharenko wątpił. Nie było więc innego wyjścia, jak znaleźć kogoś innego. Będzie musiał poszukać gdzie indziej, poza Petersburgiem. Kogoś, kto nie jest tutaj znany. Nie chciał przecież, by ktoś niepożądany z rodów Starszyzny dowiedział się o tym, co się wydarzyło.
- Nie musisz mi o tym przypominać. – Kosmas wiedział o tym najlepiej, że Savvas potrafił być przekonywujący. Był cieniem, co otwierało mu wachlarz możliwości, które nie były akceptowane w społeczeństwie. Nikt jednak, oprócz nich, nie zdawał sobie sprawy z niecodziennych umiejętności Zakharenki. To mogłoby się tragicznie dla niego skończyć i naraziłoby go na ostracyzm, gdyby ktoś się o tym dowiedział. A Kosmas przecież dbał o swoje dzieci najbardziej na świecie, choć był przy tym niezwykle wymagającym ojcem. – A jeśli ich wystąpienie nie będzie zbyt wiarygodne? – Kolejna wątpliwość nieopuszczająca go ani na krok. Mężczyzna uważał, że Savvas nie był ostatnio w pełni swoich sił, o czym w końcu świadczył ten kardynalny błąd, którego się ostatnimi czasy dopuścił przy Varvarze. Nie wiedział, czy Hekate udało się odczytać jego dyskretną aluzję między słowami. Zastanawiał się, czy to odpowiedni pomysł, by i jego wyjątkowo napoić kilkoma kroplami Rusałczego Nektaru przed rozpoczęciem organizowanej przez nich kwesty. Dla większej wiarygodności i osobistej pewności. – Może… A gdyby coś na to tymczasowo zaradzić? Dobrze wiesz przecież, że ryzyko istnieje. – To teraz nieważne, co będzie potem; ważne, by wypaść dzisiaj jak najlepiej przed innymi ludźmi.
Hekate Zakharenko
Hekate Zakharenko
Gabinet redaktor naczelnej 3105df034706c1864a0d70bd222ed170
Ufa, Rosja
51 lat
błękitna
za Starszyzną
redaktor naczelna „Tylko Prawdy”
https://petersburg.forum.st/t1131-hekate-zakharenko#4249https://petersburg.forum.st/t1174-wygladaj-jako-kwiat-niewinny#4587https://petersburg.forum.st/t1175-wiedzma

Sro 13 Gru 2017, 01:29
Słowa Kosmasa zabolały, ale nie były jak siarczysty policzek. Niosły ból zmęczenia, uparty i przewlekły, który rozlewał się po całym ciele i pozbawiał nadziei. Ujęła w dłonie twarz męża, by zajrzeć mu w oczy jakby chciała odnaleźć w nich iskierkę żartu. Zawsze lśniły, gdy na nią patrzył, myślał nad czymś intensywnie, a także w tych rzadkich ostatnio chwilach, gdy cieszył się bez śladu troski gdzieś w głębi umysłu.
Jak śmiesz? To nasze dziecko. Oczywiście, nie musiała mu o tym przypominać. Dziedzictwo rodowe już spoczywające w rękach ich potomków było dla niego pierwszą, nadrzędną wartością w życiu. Niestety oznaczało to także, że przez jej pryzmat kształtowała się jego miłość dla Savvasa, Deimosa, Kallisto i Melpomene. Tylko ona miała to szczęście poznać go, gdy był jeszcze młody, niepewny i łatwiej dawał się kierować emocjom: zaskarbiła sobie jego uczucie nieskrzywione przez żaden inny priorytet. Był to wyjątkowy przywilej, dodatkowo jeszcze pozwalający jej na więcej, niż mógł mu zarzucić ktokolwiek inny, nawet ojciec, gdy jeszcze żył.
- Przyznaję, że nie stać nas już na pomyłki. – I to przyznanie kosztowało ją wiele, co od razu odmalowało się w wyrazie jej twarzy. Miała wielkie nadzieje i niezachwianą wiarę w siebie samą, męża i pierworodnego syna. – Ale pomyśl tylko: czy wyobrażasz sobie, jak nim to wstrząśnie, gdy się dowie?
Wielokrotnie krzywdzili już Savvasa, choć nigdy nie było to ich intencją. On sam wręcz zgłaszał się na ochotnika, korzystali więc z ułatwienia, jakim była jego wyjątkowa przypadłość, wcześniej zresztą przyprawiająca ją o palpitacje serca i uczucie niepomiernego zawodu. Kazali mu robić obrzydliwe rzeczy, zmieniać tożsamości jak rękawiczki narażając go przez to pośrednio na zatracenie cząstek swojej własnej osobowości. To przez nich miał krew na rękach, ale przedtem nawet to nie powstrzymało Hekate. Dopiero gdy na horyzoncie pojawiła się ewentualność nawet chwilowego pozbawienia własnego syna jego wolnej woli dla jedynie rzekomo wyższych celów, po raz pierwszy zawahała się.
- Nie wiem. Nie wiem, czy byłabym w stanie.
Oczywiście jasnym było bowiem, że gdyby ktokolwiek miał przygotować i podać Savie eliksir miłosny, mogłaby to być tylko ona. Nikomu innemu nie odważyłaby się zaufać w kolejnej z delikatnych kwestii, nie, gdy w jej własnych rękach spoczywało dość talentu, by nawet eudajmonię uwarzyć z powodzeniem. Rusałczy Nektar, czysty i silny jak się należy, nieraz wyszedł z jej kociołka i ułatwiał jej załatwienie nawet najważniejszych interesów, ale problem nie leżał w praktycznym aspekcie sugestii Kosmasa.
Hekate Zakharenko ma jedną słabość. W całym życiu tylko jedną, nie mniej i nie więcej. A tą słabością, co na pewno wie także i jej mąż, nie jest rodzina. Nawet dzieci byłoby pojęciem zbyt ogólnym, ponieważ zawsze to Savvas był bez wątpienia najważniejszy. Nie chciała nigdy myśleć o stracie dzieci, ale dopiero gdyby to najstarszemu synowi stało się coś złego postradałaby zmysły.
W końcu dopadłoby ją szaleństwo, którego cień wlecze się za Zakharenkami. Na razie jednak nie była z tym konfliktem sama i postanowiła drążyć temat z Kosmasem tak długo jak to możliwe, byle odwlec krzywdzenie syna w tak paskudny sposób.
- Nie chcę – powiedziała wyraźnie, ale głos jej drżał. – Otruć go jak najzwyklejszego oprycha na posyłki albo pionka bez imienia. Czy sądzisz, że to naprawdę konieczne? – Między słowami złożyła na ustach Kosmasa miękki pocałunek. Jej myśli biegły jak oszalałe, prześcigając jedna drugą, a na mecie czekało podjęcie decyzji. Kosmas mógł oczywiście na nią wpłynąć, naprawdę potrzebowała jego rady, ale zawczasu zaczęła próbować go udobruchać, nawet drobiazgami, i tak już przeczuwając, co na końcu tej wewnętrznej debaty podpowie jej serce.
Kosmas Zakharenko
Kosmas Zakharenko
Gabinet redaktor naczelnej 6EawO4E
Odessa, Ukraina
52 lata
błękitna
za Starszyzną
Nestor Zakharenko / komendant Białej Gwardii
https://petersburg.forum.st/t1105-kosmas-zakharenko#4122https://petersburg.forum.st/t1106-kosmas-zakharenko#4152https://petersburg.forum.st/t1108-kosmas-zakharenko#4155https://petersburg.forum.st/t1107-zeus#9577

Sro 13 Gru 2017, 02:41
Hekate nie musiała przypominać mu o dzieciach.
Kosmas Zakharenko zawsze marzył o dużej i prawdziwej rodzinie, w której każdy znajdzie wsparcie i miejsce, nie zaznając przy tym tego, czego on doświadczył w swoim życiu. Kochał Persefonę, przez moment wydawało mu się, że nawet bardziej niż powinien, nie tak jak brat w sposób normalny i akceptowalny kocha siostrę, ale ostatecznie nie była ona mu w stanie dać tego, czym później obdarowała go Hekate. Próbował też wybaczyć ojcu lata ignorancji i upokorzeń na oczach brata, lecz nieprawdopodobna chęć odegrania się zmieszana z podsycaną nienawiścią niebezpiecznie zawładnęła jego umysłem. Już za dzieciaka, choć nie był tego wówczas całkowicie świadomy, zazdrościł Artemiusowi, że to jemu poświęca najwięcej czasu. Kosmas absolutnie nie chciał popełnić tego samego błędu, dlatego zawsze, choć nie zawsze mu to wychodziło, starał się patrzeć na dzieci jednakowo. Nie tylko je nagradzał, gdy było za co, ale i karał – zawsze z odpowiednim uzasadnieniem. Nie potrafiłby wyrzec się swoich skarbów. To rodzina, którą to on zbudował od podstaw, była dla niego bezapelacyjnie najważniejsza. Hekate jednak miała okazję go poznać, gdy był zupełnie innym człowiekiem. Jeszcze nie tak zapracowanym, poważnym, pewnym siebie i owładniętym żądzą władzy jak teraz. Samemu Kosmasowi często zdarzało się wracać do początków ich znajomości i kiełkującej miłości.
- Nie stać nas na żadne pomyłki – powtórzył po jej słowach, które również dla niego były trudne do wypowiedzenia. Byli dopiero w połowie swojej drogi, by osiągnąć wymarzony szczyt. Nie chciał, aby spadli z pozycji, do której w końcu udało im się dotrzeć. Jeszcze tylko kilka drobnych, pozornie nic nieznaczących błędów i spadnie na nich lawina konsekwencji – a spod niej nie będzie tak łatwo się wydostać. Innych okazji nie będzie, o czym Kosmas doskonale wiedział. Wystarczy, że ktoś piśnie choćby słówko za dużo i cały misterny plan zostanie skazany na powodzenie. A na to było jeszcze za wcześnie. – Biję się z myślami. Pewnie masz rację, że to by nim wstrząsnęło. Nie powinienem tego proponować…  – Z pierworodnym synem łączyła go szczególna więź, która była nie do przerwania, pomimo chwilowego żalu i rozczarowania spowodowanego jego naiwnym zachowaniem względem córki Kuragina. W końcu widział go w przyszłości jako tego, który w sposób godny obejmie po nim władzę, choć niekiedy w jego głowie pojawiały się szczególnie niepokojące myśli. Nie chciałby, by Savvas uczynił z nim to samo, co on zrobił ze swoim ojcem czy ze starszym bratem. To przecież zniszczyłoby go całkowicie. Ta koszmarna wizja była jednak zbyt odległa, by w tym momencie o niej pamiętał.
- Ale chodzi ostatnio taki przemęczony. Wiem, że to głównie moja wina i Białej Gwardii. Wszyscy jesteśmy wykończeni, każdy z nas miał pewne obowiązki. – Dlatego Kosmas zaproponował mu urlop. Dlatego miał obawy, że coś mogłoby nie wyjść po jego myśli. Zdawał sobie sprawę z tego, iż towarzystwo sztucznie zakochanej Varvary nie było spełnieniem jego marzeń. I nieważne jak dobrze starałby się odgrywać swoją rolę, to zawsze było niebezpieczeństwo, że nie wypadnie wystarczająco wiarygodnie przed innymi. Gdyby tylko Grigory Kuragin zaczął coś podejrzewać… Był niezwykle przebiegłym i inteligentnym człowiekiem, który nie bez powodu trzymał w garści od lat całą Radę Czarodziejów. – Kocham Savvasa i nigdy nie przestanę. Nie muszę ci chyba o tym przypominać, prawda? – Uczyniwszy ten sam gest co żona, ujął swoimi zimnymi dłońmi jej piękną, choć pełną zrozumiałych obaw twarz, pozwalając sobie przy tym na ciche westchnięcie. Spiskowali teraz przeciwko swojemu synowi, który wspierał ich w tym od samego początku. – Po prostu mam wielkie obawy. Widzę, że nie jest w pełni sił. – Spojrzał na Hekate z kłębiącym się bólem w jego oczach. Nie było mu łatwo o tym mówić, zwłaszcza że miała rację. To mogłoby wstrząsnąć Savvasem. Ale skoro poradził sobie z tym, by wtrącić Artemiusa do psychiatryka, skoro nie miał skrupułów, by spiskować przeciwko dziadkowi…?
Hekate Zakharenko
Hekate Zakharenko
Gabinet redaktor naczelnej 3105df034706c1864a0d70bd222ed170
Ufa, Rosja
51 lat
błękitna
za Starszyzną
redaktor naczelna „Tylko Prawdy”
https://petersburg.forum.st/t1131-hekate-zakharenko#4249https://petersburg.forum.st/t1174-wygladaj-jako-kwiat-niewinny#4587https://petersburg.forum.st/t1175-wiedzma

Pon 18 Gru 2017, 18:24
- Cóż – Dłoń Hekate oparta o mężowski policzek opadła wzdłuż jej ciała, gdy kobieta odwróciła się. W chwilach, gdy musiała zmierzyć się z dylematem praktykowała zwyczaj picia herbaty w swoim gabinecie. By rozsądzić, czy warto ryzykować utratę bezgranicznego dotąd zaufania syna dla uspokojenia potencjalnych podejrzeń Dumy bez wątpienia potrzebowała chociaż filiżanki. Złocone wzory na naczyniu wiły się chaotycznie w esy i floresy, a gorąca herbata parowała.
- Chcąc zapewnić sobie powodzenie na kweście ryzykujemy jednocześnie zaprzepaszczenie kolejnych przedsięwzięć, w których Sava miałby wziąć udział, gdy nektar przestałby już działać. – Przez wszystkie spiski i intrygi był ich najpewniejszym powiernikiem i najlepszym z podwładnych Kosmasa. Nawet gdyby Hekate była skłonna na jakiś czas zignorować wciąż powtarzane przez matczyne sumienie zakazy, sam zdrowy rozsądek nakazywał powstrzymać się od traktowania Savy Rusałczym Nekatrem.
- Savvas da sobie radę – podjęła. – To nie pierwszy raz, gdy jest zmęczony, a godzina lub dwie uśmiechania się do Kuraginy z pewnością nie przewyższa jego możliwości.
Pozostawiwszy na razie kwestie sumienia poza ramami swojej wypowiedzi, Hekate nie miała wątpliwości, że trudny okres gmatwania statusu poczytalności Artemiusa Zakharenki, by nie wspomnieć już o przygotowywaniu zamachu na Eliadesa, w którym Sava odegrał jedną z głównych ról, był bardziej wymagający niż wyprostowanie kroku po cokolwiek drobnym potknięciu, które miało miejsce z Varvarą.
- Będzie chciał zrehabilitować się w naszych oczach. – Dopiero zyskawszy pewność, że Godunova podała już Varvarze pierwszą dawkę eliksiru, Hekate miała możliwość przemyślenia sytuacji, w jakiej ten błąd stawiał Savę osobiście. Było być może przejawem egoizmu myśleć, że nie da mu spokoju myśl o sprawieniu rodzicom zawodu, ale czy fakt, że właśnie ta refleksja pojawiła się w jej umyśle jako pierwsza nie świadczył właśnie, jak doskonale udowodnił im swoje oddanie? Dzieci są zawsze bezkonkurencyjnie najważniejszą częścią życia matki, ale rzadko się zdarza, by działało to i w drugą stronę. Hekate miała natomiast wielkie szczęście, by wiedzieć, jak zależy młodym Zakharenkom na jej aprobacie i przebaczeniu. – Musimy dać mu szansę i ostatecznie wybaczyć.
Jeśli chcieli zajść wysoko, trzeba było obracać się wokół najważniejszych ludzi w magicznej Rosji, nieraz otwarcie z nimi zadzierając. Kuragin był prawdopodobnie najważniejszym partnerem Kosmasa w grze, której nagrodą mogło być ustabilizowanie nadszarpniętej wcześniej mocno reputacji rodziny, ostrożność powinni istotnie zachować, ale nawet gdyby Savie nie udało się przekonać Grigoryia to sprawę uczuć Varvary można szybko zatuszować, gdy już ktoś zaufany zmodyfikuje jej pamięć. Przychylność dynastii będącej w Starszyźnie – jak sami mówią o sobie – „głosem harmonii” można było zdobyć i scementować poprzez wzmacnianie przyjaźni z rodami, które także z Kuraginami były za pan brat. Grigory i ma być może tylko jedną córkę, swoje oczko w głowie, ale gdy Zakharenko okażą się nawet mimo tej niewielkiej zniewagi (którą Hekate rozważa czysto hipotetycznie, pewna dzięki wierze w syna, że do niej nie dojdzie) najlepszymi partnerami do trudnych interesów, kiedy będzie trzeba zbudować silny zwarty front, Aristovowie zawsze będą mieli tylko pieniądze. Kosmas miał potrzebne do najważniejszych przedsięwzięć intelekt i ambicje, był sam w sobie cennym nabytkiem w gronie kibiców Kuragina ubiegającego się o reelekcję na stanowisko Dumy. Jeśli zaś dodać do tego kontrolę, jaką Hekate sprawowała de facto nad najważniejszym pismem opowiadającym się jawnie po stronie Starszyzny i peany na cześć Kuragina, jakie kazała w rozsądnych ilościach, ale bardzo dobrym stylu, publikować na łamach „Tylko Prawdy”, romanse płonące i gasnące wśród młodzieży doprawdy miały wobec tego niewielkie znaczenie.
- Jeszcze tylko dzisiaj. – Odstawiła wzorzystą filiżankę na spodek. Zerkając na wiszący nad drzwiami zegar zmarszczyła nieco brwi; czas upłynął szybciej, gdy doszło jej kolejne zmartwienie, do wyjścia mieli zaledwie chwilę. – Tylko dzisiaj, a potem odpocznie.
Zmęczenie prześladowało ich wszystkich, niezależnie od jej starań, by chociaż dzieci uchronić przed komplikacjami po zamachu. Marzenia o odpoczynku ścierały się z poczuciem powinności i ciągłym lękiem – co jeśli wszystko wyjdzie na jaw?
Kosmas Zakharenko
Kosmas Zakharenko
Gabinet redaktor naczelnej 6EawO4E
Odessa, Ukraina
52 lata
błękitna
za Starszyzną
Nestor Zakharenko / komendant Białej Gwardii
https://petersburg.forum.st/t1105-kosmas-zakharenko#4122https://petersburg.forum.st/t1106-kosmas-zakharenko#4152https://petersburg.forum.st/t1108-kosmas-zakharenko#4155https://petersburg.forum.st/t1107-zeus#9577

Pią 22 Gru 2017, 23:03
- Może i ryzykujemy jednocześnie zaprzepaszczenie kolejnych przedsięwzięć, w których Sava miałby wziąć udział, ale przecież ostatnio wrócił do nas Deimos – zaczął powoli i spokojnie, jakby zastanawiając się, jak Hekate zareaguje na imię swojego drugiego syna, wciąż jednak przy tym nie przestawał jej obserwować. Po tym, co niedawno się nieoczekiwanie wydarzyło, w jego głowie coraz częściej pojawiała się myśl, że powinni tymczasowo zrezygnować z Savvasa i odsunąć go na bok, by nie brał udziału w poczynaniach Białej Gwardii. Z rodzicielskiej troski. – Wydaje mi się, wręcz jestem tego pewien, że znamy go najmniej z naszych dzieci. Nie możemy z kolei odmówić mu odwagi i doświadczenia, jakie zdobył przez lata nieobecności w domu, co może być dla nas niezwykle przydatne i wartościowe. Swoją drogą, najwyższa pora, by wkrótce doprecyzować przyszłość naszych dzieci. – Więź z synami nie była tak równa i idealna, jak na początku wymarzył to sobie Kosmas, mimo że starał się wystrzegać podobnych błędów wielokrotnie popełnionych przez Eliadesa. Nie udało mu się to o tyle, że Deimos zdecydował się obrać zupełnie inną ścieżkę zawodową, która wiązała się z nieobecnością w Rosji i na Ukrainie – w przeciwieństwie do pracującego u boku Kosmasa Savy, który był na każde ich zawołanie i skinięcie palca. Bez względu na wszystko. Niemniej powoli zaczynał się wypalać i należało temu zapobiec. Był nie tyle co Komendantem Białej Gwardii, który wydawał mu rozkazy i zlecał konkretne zadania, ale przede wszystkim ojcem. Choć ostatnio rzadziej niż zwykle.
- Ale tak, Sava musi odpocząć. Jego umiejętności są nieocenione, tylko nie możemy go tak wykorzystywać. Na razie musimy przystopować. – A może to nie ma znaczenia? Czy ty, Kosmas, masz jeszcze jakieś skrupuły? Czy to są twoje dzieci, a może już tylko broń, którą sprawnie się posługujesz? Zakharenko absolutnie nie chciał kłócić się ze swoją żoną, nie mieli nawet w zwyczaju tego robić, gdyż najczęściej byli zgodni co do większości spraw, a umiejętność znajdowania kompromisów stała niewątpliwie za sukcesem ich wieloletniego związku. Kosmas wygiął usta w delikatnym, wręcz nikłym uśmiechu, po czym zmrużył lekko oczy i niczym kot otarł się swoim policzkiem o twarz Hekate. – Dobrze, najdroższa – zaczął z cichym westchnięciem – zrobimy tak, jak mówisz. Ostatni raz. Niech spróbuje się zrehabilitować, a potem przymusowy urlop od pracy w Białej Gwardii. – Temat został zakończony. Każdy z nich cierpiał na zmęczenie, lecz Kosmas wraz z Hekate zdążyli się do tego przyzwyczaić. W stosunku do tego, co dzięki pracy mogli osiągnąć, była to stosunkowo niewielka cena. Nie jednak dla młodego Savvasa, którego najwyraźniej ciężki bagaż doświadczeń na plecach i brak życia prywatnego zaczął przerastać. Nieraz zastanawiał się nad przyszłością swojego syna i wie, że wkrótce będzie musiał podjąć ten temat. Podobnie jak ten związany bezpośrednio z zamążpójściem córek. Ich los nie był mu przecież obojętny. Kosmas chciał dla nich najlepiej.
- Hekate… – wypowiedział jej imię, nie zamierzając już więcej poruszać tego tematu, który był dla nich wyjątkowo trudny. Z zamkniętymi oczami złożył na jej miękkich wargach ostatni pocałunek przed wyjściem. – Pięknie dziś wyglądasz. – Tak jak wtedy, kiedy poznaliśmy się po raz pierwszy, chciałby dodać. Nie musiał wypowiadać tych banalnych słów, ale pragnął, aby Hekate je usłyszała. Dla niego zawsze była najpiękniejsza i najważniejsza, pomimo że od ich przypadkowego spotkania na Balu Zwycięstwa upłynęło ponad trzydzieści lat, które w jej doborowym towarzystwie minęło mu jak na pstryknięcie palca. Choć nieustępliwy czas powoli przestawał być dla nich łaskawy, dało się zauważyć już zmarszczki na zmęczonych twarzach, a dzieci były dorosłe i samodzielne, co nieustannie przypominało im o ich własnym wieku, to jednak wciąż widział w niej niezmiennie to samo. Jego uczucia były nieskończone. – Czy to wszystko? – Kosmas pozwolił sobie odejść na moment od żony, by wyjrzeć jeszcze za okno. Czy mogą już stąd iść i rozegrać kolejne przedstawienie? Gospodarze powinni pojawić się jako pierwsi, przed czasem, by sprawdzić, czy wszystko zostało dopięte na ostatni guzik.
A może…


Ostatnio zmieniony przez Kosmas Zakharenko dnia Wto 13 Mar 2018, 23:00, w całości zmieniany 1 raz
Hekate Zakharenko
Hekate Zakharenko
Gabinet redaktor naczelnej 3105df034706c1864a0d70bd222ed170
Ufa, Rosja
51 lat
błękitna
za Starszyzną
redaktor naczelna „Tylko Prawdy”
https://petersburg.forum.st/t1131-hekate-zakharenko#4249https://petersburg.forum.st/t1174-wygladaj-jako-kwiat-niewinny#4587https://petersburg.forum.st/t1175-wiedzma

Czw 28 Gru 2017, 19:37
Troska rodzica to ekskluzywny przywilej i uciążliwe brzemię spędzające z powiek sen zarazem. Hekate pod długą nieobecność Deimosa każdego dnia drżała o niego i mimo upływu czasu obawa jej nie opuszczała. Łatwiej było skupić się na przywiązaniu do Savvasa obecnego zawsze u jej boku, spragnionego aprobaty, której miała do oddania za dwóch synów. Kiedy zaś młodszy z nich wrócił matka poczuła nie tylko napływającą do serca radość i ulgę, ale też ucisk poczucia winy. Nie zapomniała o Deimosie, przeciwnie. Przekuła tęsknotę w poczucie krzywdy, które jemu powinno być należne.
- Nie chcesz chyba tak po prostu wymienić jednego syna na drugiego? – Obu synów wychowali wspólnie dokładając starań, by wyrośli na najlepszych. jakkolwiek w tym aspekcie byli równi nie mogli zastąpić się nawzajem, w końcu wybrali zupełnie odmienne ścieżki w życiu.
- Jeśli masz rację, to wyłącznie nasza wina. – Nie można zaprzeczyć, że Hekate wymagała wiele (łatwo powiedzieć nawet, że zbyt wiele) od młodych Zakharenków jako matka, równie surowa była jednak wobec siebie samej. Nie dopuszczała się do rozluźnienia, chwil nieuwagi a w niepowodzeniach wolała dopatrywać się własnej klęski niż obwiniać za nią naturę dzieci.
- Cierpliwości, kochanie. Sava nie ma go zbyt wiele, musi ponaprawiać swoje błędy jak najszybciej, ale Deimos potrzebuje czasu, by zaaklimatyzować się w nowej sytuacji. Zostawił nas w zupełnie innym położeniu, uważam, że choć jest bardzo zdolny i gotów do poświęceń dla nas nie można wdrażać go od razu we wszystkie nasze plany.
Ominęło ją dziesięć lat z jego życia, okres najważniejszy w życiu dla kształtowania charakteru. Gdyby nie matczyny instynkt niemal nie poznałaby  powracającego Deimosa. A przedtem był do niej tak przywiązany, zaglądał jej przez ramię, gdy chyliła się nad kociołkiem, chłonął wiedzę, która w końcu skłoniła go do rozpoczęcia kariery uzdrowiciela. Powinna być mu wdzięczna za to zainteresowanie, osobiście doglądać jego rozwoju, pozwoliła tymczasem, by oddalił się od niej na tyle, by nie czuła się pewna powierzając mu odpowiedzialność za dobre imię rodziny.
- Cieszę się, że się zgadzamy. – Kosmas nierzadko miał rację i przystawała na jego propozycje, lecz nie mogła pozwolić, by przekonał ją do otrucia syna. Była gotowa prędzej przeczekać słabość Savvasa, zaakceptować ją mimo silnego pragnienia, by okazywał się wciąż i wciąż nieomylny, naginać zasady przedtem sztywno określone. Nawet gdyby miało to doprowadzić do kolejnej z nielicznych ich kłótni, drobnych drgnięć w harmonii ich małżeństwa, nie wahałaby się. Mąż był jej najpewniejszym oparciem, źródłem siły i pierwszą miłością Hekate. Uczucie jednak, jakie oboje żywili do swoich dzieci nadal mogło przewyższyć znaczenie, jakie mieli dla siebie.
- Dziękuję, mój drogi. – Wyglądając przez okno próbowała w świetle dnia wypatrzyć w szybie swoje odbicie. Zobaczyłaby mały uśmiech samozadowolenia, dyskretny makijaż podkreślający oczy i włosy ułożone w subtelne fale. Zawsze wyglądała tak, gdy zamierzała odnieść sukces; pięknie, lecz nie szokująco, by nie przyciągać zbyt wielu spojrzeń, a jedynie zadowolić te, które miały się na niej zatrzymać zgodnie z jej planem.
Czy wolałaby znów zmierzyć się z niepewnością pierwszych lat małżeństwa zamiast tej, która dręczyła ją teraz? Już wtedy było jej sporo, z każdym dniem przybywało. Hekate zamartwiała się płaczem ząbkujących dzieci, uwagą Kosmasa, która w każdej chwili mogła osłabnąć. Mogła przegrać w tym starciu z pracą, szaleństwem, inną kobietą, niezajętą wiecznie dziećmi. Teraz, gdy mogliby mieć już czas dla siebie, wciąż nadchodziły problemy.
- Wszystko. Chodźmy już, czekają na nas w Pałacu.
Przez następne kilka godzin będzie musiała uśmiechać się do ludzi, których widoku szczerze nie znosiła. Nie będzie wśród gości (przynajmniej dopóki nie zjawią się jej dzieci) nikogo, kto w którymś momencie jej życia by w nią nie wątpił. Nie będzie nawet mogła obnosić się z dumą, jaką przyniósł jej sukces, wszystko będzie trzeba okryć maską smutku i pokory przed tragedią. Czekała na kwestę z niecierpliwością, obawiając się także z każdą chwilą coraz bardziej, czy Sava da sobie radę z omamieniem wszystkich.
Wzięła męża za rękę i wyprowadziwszy go z gabinetu, zamknęła drzwi na klucz, obłożyła je zaklęciami i ruszyli razem do wyjścia, by stamtąd przenieść się do Pałacu Sprawiedliwości.

Kosmas i Hekate z tematu
Sava Zakharenko
Sava Zakharenko
Gabinet redaktor naczelnej LrN4VRB
Odessa, Ukraina
31 lat
cień
błękitna
neutralny
zdrajca renegat
https://petersburg.forum.st/t1009-savvas-zkharenko#3365https://petersburg.forum.st/t1011-savvas-zkharenkohttps://petersburg.forum.st/t1012-sava-the-savage#3416https://petersburg.forum.st/t1010-ryszard

Pią 13 Lip 2018, 22:03
Zamieszanie. Był przywykły do chaotycznej pracy, nawet codzienny gwar pracy jaki zazwyczaj go witał w centrum mediów magicznych nie był mu obcy, a jednak ostatnimi zamieszanie panujące w siedzibach szanujących się gazet stawało się na obraz dzikiego zwierzęcia nad którym nie idzie zapanować.
Tylko ona, zawsze subtelna i elegancka, swoją obecnością wymagająca rzetelności i systematyki pracy, w centrum wszystkiego jak zawsze, matka słońce będąca uwiązem i batem, nagrodą i drogą, po której bestia wiedzy i informacji tańczy na roztańczonych nogach.
Ostrożnie. Od czasu spotkania na szczycie każdy jego dzień był złożony z paranoi i rozwagi, powściągliwości i podstępu. Nie było chwili, jak kiedyś w czasach nie tak dawnych, a jednak w jego pamięci odległych o neony świetlne, kiedy mógł sobie pozwolić na bezmyślne zapomnienie.
Towarzyszył dziś dziennikarzom na konferencji, przysłuchiwał się planom związanym z wyrachowanym upublicznianiem informacji związanych z zamachami, podejrzanymi, z taktycznymi ruchami sił zbrojnych i białej gwardii. Obserwował pod cudzą twarzą, nosząc maskę asystentki jednego z redaktorów wielką machinę Tylko Prawdy, obracające się koła zębate, system, który... drżał. Zamachy do jakich doszło ostatnimi dniami i zagrożenie związane z pojawieniem się czarnego słońca były kolejną kłodą, kolejnym kamieniem w przepełnionym winą umyśle Dziedzica, choć zapewne już nigdy publicznie nie użyje tego określenia względem siebie samego. Stracił serce, stracił rozum, stracił wszystko, co byłoby najdroższe, stał się nikim i o ironio losu właśnie ten nikt był jedyną formą egzystencji dzięki której mógł przeżyć wszystko to, co się wydarzyło. Co zrobił, co powiedział, co jeszcze był zobowiązany popchnąć w ruch.
Może te wszystkie lata jarzma i tresury miały doprowadzić właśnie do tego? W chwilach największego zwątpienia umysł ludzki w zadziwiający sposób szuka wyjaśnień zasnuwającej rzeczywistość ciemności. Ingerencji siły wyższej, tego, co było pisane w gwiazdach. Siedząc w kącie sali konferencyjnej robił notatki i słuchał poleceń jak na asystentkę przystało, a jednak z trudem unikał spoglądania na wnętrze prawej dłoni, naznaczonej czarnym piętnem słońca.
Savvas Zakharenko, człowiek, który urodził się niewolnikiem. Niewolnikiem swojej rodziny, niewolnikiem miłości, niewolnikiem siebie samego, a teraz w stu procentach prawdziwym niewolnikiem despotycznej siły, która zamierzała zniszczyć świat tak umiłowany w jego sercu.
Nie powinien był za nią iść, nie powinien szukać wymówki, by spędzić chwilę w jej towarzystwie. Miał swoją pieczarę w której był chwilowo bezpieczny, w której nie pytano go o przeszłość ani przyszłość, w której parzył herbatę i zamiatał podłogi jak zwykły szary człowiek i słodycz tego przaśnego życia pasowała mu po stokroć. A jednak pchał się, na powrót w jaskinię lwa, w ramiona matki – czy mógł ją jeszcze nazywać mamą?, w pajęczą sieć do której nie miał zaufania, ani której bezpieczeństwa nie powinien już nigdy oczekiwać.
Chwilę po Redaktor Naczelnej zapukał do drzwi i swoim fałszywym, dziewczęcym głosem zapytał o pozwolenie by wejść do środka. Niósł w ramionach kilka teczek zebranych przez swojego przełożonego informacji, które należało przekazać pani Zakharenko.
Nie powinien był tego robić, nie powinien był tu przychodzić, a jednak niektóre potrzeby okazywały się silniejsze od nawet najbardziej żelaznego rozumu.
Hekate Zakharenko
Hekate Zakharenko
Gabinet redaktor naczelnej 3105df034706c1864a0d70bd222ed170
Ufa, Rosja
51 lat
błękitna
za Starszyzną
redaktor naczelna „Tylko Prawdy”
https://petersburg.forum.st/t1131-hekate-zakharenko#4249https://petersburg.forum.st/t1174-wygladaj-jako-kwiat-niewinny#4587https://petersburg.forum.st/t1175-wiedzma

Pon 16 Lip 2018, 15:24
Hekate Zakharenko była zwyciężczynią. Wygrała ciężką walkę z samą sobą i w zaledwie dzień po przełomowym występie Savvasa stawiła się w pracy. Dała sobie kilka godzin na pogrążenie się w otchłani rozpaczy, uznała każdą porażkę, jaką poniosła na przestrzeni lat i nie mogąc już żadnej naprawić, tytanicznym wysiłkiem wspięła się z powrotem na powierzchnię. Do redakcji dotarła bez najmniejszej zmiany w wyglądzie i zachowaniu. Ignorowała spojrzenia wlekące się za nią od samych drzwi – oczywiście, każdy zdążył już usłyszeć o tym, co zaszło, chociaż to ona dyktowała codzienne porcje wiadomości przeznaczone dla magicznego społeczeństwa. Przy pierwszej kawie tego dnia znalazła nawet moment na przemyślenia, co wilczy apetyt człowieka na skandal i słabość bliźniego zrobią kiedyś z instytucją prasy. Wszystko upadnie, gdy ludzie rzucą się sobie do gardeł.
Hekate czekała na to cierpliwie, przez ostatnie kilka dni funkcjonując, jakby nic się nie stało. Nie można było powiedzieć jednak, by z tym podejściem traktowała każdą nieśmiałą uwagę sugerującą jej, że podwładni inaczej odbierają ją odkąd jej własny syn przyznał się do popełnienia tak bestialskiej zbrodni. Piorunowała wzrokiem, ucinała rozmowy z pracownikami redakcji, którzy najwyraźniej poczuli się pod jej rozkazami zbyt swobodnie, odprawiła kilkoro zbyt impertynenckich dziennikarzy. I planowała kolejne czystki z każdą chwilą, o którą opóźniona została publikacja notki o tak zwanym czarnym słońcu. Była to afera nie mniejsza niż to, co wynikło z rozmów z Raskolnikami, na odległość śmierdziało na dodatek aktem terroryzmu, atmosferą kultu. Hekate była potajemnie wdzięczna kolejom losu za złożenie dwóch tak szokujących wydarzeń w bezpośrednie następstwo. Nie chciała nic prócz szansy na zapomnienie o Savie; wiedziała, że wir pracy czekał tylko, by ją w siebie wciągnąć i pochłonąć bez reszty, nie dając czasu na emocje. Tyle tylko, że Hekate zawodowo zajmowała się informacją, a Savvas był tematem idealnym i zapomnieć o nim zwyczajnie nie mogła. Korzystając z samotnej chwili w gabinecie, zaparzyła herbatę i jęła zastanawiać się, na ile może pozwolić swym najbardziej zajadłym reporterom dorysowywać do działań wysłanników czarnego słońca kontury udziału jej syna. Rozmyślania przerwało jej pukanie do drzwi, które otworzyły się, nim na to pozwoliła.
Doprawdy, coraz mniej brakowało, by przejęła metody działania od męża i wprowadziła w redakcji dyscyplinę gwardii.
- O co chodzi? – rzuciła oschle, przyglądając się dziewczynie. W każdym, kto przewijał się przez redakcję obawiała się ujrzeć zagrożenie, z każdych ust czekała oskarżeń, nic dziwnego więc, że stała się dla pomniejszego personelu jeszcze mniej przyjemna w obyciu, niż bywała zwykle. Do twarzy asystentki wślizgującej się do jej gabinetu Hekate nie zdołała dopasować żadnego z imion przerzucanych ponad szumem stłoczonych we wspólnych pomieszczeniach istnień ludzkich. Zaledwie skrawki tego rozgardiaszu dolatywały do jej twierdzy, szczędząc jej kompetencjom zmęczenia biorącego się z przebywania w pełnym napięcia hałasie. Pani redaktor uznała więc, że toto żyjątko pracuje dla „Prawdy” od niedawna i tym samym nie zasługuje na przekazywanie naprawdę istotnych informacji, a co za tym idzie – także jej uwagę. Spuściła wzrok, nie przeszkadzając sobie w porządkowaniu stosu papierów, a jej niecierpliwość rosła dając asystentce coraz mniej czasu na sformułowanie sensownej wypowiedzi.
Sponsored content


Skocz do: