Czarna Nora
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Sro 14 Lut 2018, 20:11
Czarna Nora

Niewiele jest w mieście lokali, do których nikt o zdrowych zmysłach nie chciałby trafić przypadkiem. Tutaj jest zawsze tłoczno, awantury to niemal codzienność, a właściwie trudno jest ich uniknąć, gdyż każdy zabójca i zakazany pysk Moskwy czają się właśnie tam i tam dobijają swoje brudne interesy. Tu nawet alkohol chce spuścić klientom łomot, gdyż – niezwykle znany ze swoich czarnomagicznych zamiłowań stary gorzelmistrz Borisov – podkręca zaklęciami pędzone przez siebie trunki, które kopią jak koń i pozostawiają po sobie okropnego kaca. Nic tak jednak nie działa na chęć zapomnienia o troskach dnia codziennego jak upić się w sztok i ryzykować życiem wdając się w awantury z przypadkowymi ludźmi. Wystrój jest surowy, drewniane stoliki, metalowe krzesełka (trudniej je połamać), kilka religijnych obrazków na ścianach i duży plakat z gwiazdami rosyjskimi za barem.

Weles
Weles

Pią 13 Kwi 2018, 06:46
Czarna Nora miała to do siebie, że przyciągała ludzi. Nieistotne, jak wiele niepochlebnych opinii krążyło po mieście na temat tego lokalu, właściciel nigdy nie narzekał na brak klienteli – tej stałej dorobił się już wieki temu, serwując jedyne w swoim rodzaju trunki, których nie sposób było spotkać nigdzie indziej; nowa ciągnęła do baru jak sępy czujące padlinę, najwyraźniej nie mogąc oprzeć się pokusie, by na własnej skórze sprawdzić, co takiego dzieje się w tych wyjętych spod prawa czterech ścianach, że niektóre mrożące krew w żyłach historie z Czarnej Nory zdołały już dorobić się miana miejskich legend. Niemożliwe w końcu, by jakiś uzdrowiciel – nawet jeśli miał być szamanem z Vaankevów – zdołał interweniować w trakcie jednego wieczora niemal setkę razy. Niepojęte, by w publicznym miejscu, niemal pod nosem gwardzistów, dochodziło do organizowania największych, dzikich, nielegalnych pojedynków magicznych. Nierealnym wydawało się wypuszczenie w lokalu bazyliszka bez jakiegokolwiek zabezpieczenia jego czy obecnych wówczas gości pubu, nie wspominając już o tym, że sama możliwość przyprowadzenia takiego stworzenia do ludzi było oznaką skrajnej głupoty i nieodpowiedzialności.
Wielu próbowało więc dementować te opowieści, nie sądząc że mogą stać się ich częścią. Szczególnie tyczyło się to tych śmiałków, którzy dzisiejszego wieczora zdecydowali się odwiedzić to miejsce. Chociaż wewnątrz panował nienaturalny dla baru spokój – ponad stolikami unosiło się jedynie szemranie rozmów, któremu akompaniowały typowe dla tego typu przybytków odgłosy szurania krzeseł i odstawiania na wysłużone blaty kufli – było w nim coś nerwowego, niby rój szerszeni szykujący się do ataku. Każdy zdawał się być skupiony na sobie i swoich towarzyszach, jakby podniesienie głowy i rozglądnięcie się wokoło mogło zniszczyć ten złowieszczy czar albo sprawić, że nieuniknione nadejdzie szybciej niż kliencie by tego chcieli. Tym sposobem niewielu zarejestrowało, że jeden z gości podniósł się ze swojego miejsca – zwalniają chociaż jeden stolik – i swobodnie zaczął przemieszczać się po lokalu, uważnie obserwując każdego, jakby chciał wyszukać wśród tłumu znajomą twarz.
Josif Aristov
Josif Aristov
Petersburg, Rosja
64 lata
wieszczy
błękitna
za Raskolnikami
różdżkarz
https://petersburg.forum.st/t1820-josif-lipkin-aristovhttps://petersburg.forum.st/t1824-josif-iwanowicz-aristov#8484https://petersburg.forum.st/t1822-jozek-i-spolkahttps://petersburg.forum.st/t1823-jasmin#8483

Sob 14 Kwi 2018, 02:34
Józek nie był stałym bywalcem. Przychodził ani za często, ani za rzadko - bardzo mocno się starał o znalezienie złotego środka, coby móc zawsze z kimś pogadać, ale też żeby od razu różdżkarza nie kojarzono z najgorszą mordownią. Lecz choć starał się szczerze, dzisiaj był już po dwóch kolejeczkach wódeczki i zdecydowanie zapowiadało się na więcej. Takie kuszenie losu najpewniej poskutkuje poranną wiązanką przekleństw pod adresem Borisova, czyli Szarej Eminencji tego potwornego lokalu, tfu!
Błękitne oczka Josifa krążyły po twarzach obecnych. One zdążyły już, na skutek alkoholu, przybrać już tą rybią, martwą manierę, która świetnie kamuflowała ciekawość Lipkina. A przecież to Lipkina tutaj ktoś szukał, prawda? Lipkin jest tutaj! Tutaj! Cip cip cip...
Oparł się o kawałek ściany z odpadającym tynkiem, bezceremonialnie wyciągając peta z wewnętrznej kieszeni. Odpali sobie tego smoczka od różdżki, ponownie krążąc oczyma po całym lokalu. Stąd poniekąd widział wszystko, ale z uwagi na własne bezpieczeństwo nigdy nie próbował badać wszystkich tajemnic tego lokalu. Nie zdziwiłby się, gdyby się właśnie opierał o bardzo tajemne przejście, za którym mógłby się kryć loszek z osiwiałym panem Romanovem wykonującym ostatnie, przedśmiertne wpisy do swojego dziennika, wytwarzając gorzałę marki Borisov. Tak, to bardzo prawdopodobne.
Liczył tylko, że nie przesadził z ubiorem: znakował go czerwony krawat w pomarańczowe prążki, szaro-biała koszula, kamizelka ze skóry smoka (była na przecenie!) oraz wygnieciony brązowawy garniak. Z powyżej wymienionych to krawat najlepiej się trzymał, rzecz jasna. A dlaczego się ubrał jak dziwak? Bo na dziwaka nikt tu nie zwróci uwagi, na pewno nie przy takiej atmosferze. Przecie tu się gotuje na większe dziwy, cnie?
Vera Drăculescu
Vera Drăculescu
Czarna Nora 9c5c225e6a854aa9fb8594fe45db8ca961a97f45
Bukareszt, Rumunia
31 lat
błękitna
neutralny
nauczycielka
https://petersburg.forum.st/t842-vera-draculescu#2344https://petersburg.forum.st/t846-vera-draculescu#2362https://petersburg.forum.st/t844-dragon-lady#2358https://petersburg.forum.st/t847-aithusa#2363

Nie 15 Kwi 2018, 20:34
Ciągle nie była pewna, czy to był na pewno dobry pomysł. Była zafascynowana możliwością posiadania własnego smoka, jednak wiązało się to z wieloma niebezpieczeństwami. Na początku niewielkimi... tak samo jak niewielki będzie smoczek. Im większy tym większego rabanu potrafi narobić, niestety. Wyprawa do Moskwy brzmiała ciekawie, szczerze mówiąc nie miała nigdy okazji odwiedzić stolicy, no ale nie była tu w celach wycieczkowych. Ciekawe co by na to powiedziała narzeczona Cecila, gdyby się dowiedziała, że łazi z jakąś wywłoką po najpaskudniejszych pubach w stolicy. No ciekawe. Chociaż znając Jadwigę, to najpierw by się przyczepiła tego, jak Cecil wygląda a dopiero później tego, że jest z kimś innym. W sumie... to Jadwiga by tu pewnie nie postawiła swojego idealnie czystego pantofelka. Vera widziała już i bywała w znacznie gorszych miejscach.
Smocza pani starała się absolutnie nie wyróżniać swoim strojem, była ubrana na czarno (co nie było żadną nowością, bo jej ubrania dzieliły się głównie na czarne i te, które zakłada odświętnie i skromnie. Żadnych ozdób, żadnych udziwnień. Chociaż może prostota sama w sobie mogła rzucać się w oczy? Rozpuściła też swoje włosy, które zlewały się z ciemnym ubraniem, ale przy okazji zasłaniały trochę jej bladej twarzy, która zawsze mocno kontrastowała z resztą. Spojrzała na anglika z wyrazem twarzy, który w sumie nie wyrażał nic konkretnego, jedynie na drobną chwilę pojawił się na jej ustach cień uśmieszku. Weszła do środka jako pierwsza, rozglądając się przelotnie dookoła, nie ona tu miała znać kupca, czy coś takiego, więc nawet nikogo nie szukała takiego wzrokiem, ot tak patrzyła jak to miejsce wygląda. Speluna jak speluna. Podobno mają tu niesamowite alkohole, z tego co Verze obiło się o uszy, jednak nie była tutaj dla przyjemności.
Weles
Weles

Czw 19 Kwi 2018, 21:08
Wejście do baru Very Drăculescu wywołało wśród kilku klientów niemałe poruszenie – rzadko kiedy goszczono tu tak piękne kobiety, a chociaż po kilku głębszych każdemu ze stałych bywalców jakakolwiek dama w tym miejscu wydawała się niemal córą rusałki, to również każdy z nich był gotów przy niej i otaczającej ją aurze natychmiast wytrzeźwieć, by zapewnić, że kogoś o tak oszałamiającej urodzie na oczy nie widzieli. Vera natomiast musiała zdawać sobie sprawę, że nawet w towarzystwie Cecila Yaxleya nie była do końca bezpieczna. Nie w Czarnej Norze. Już w kilka chwil po tym, jak oboje zaczęli przepychać się między gośćmi, przypałętało się do nich trzech wątpliwej klasy dżentelmenów.
- Pani tu pierwszy raz? – zapytał jeden z nich, owiewając smoczą damę kwaśnym oddechem, kiedy nachylił się ku niej zbyt gwałtownie – bardziej pod wpływem zachwianego poczucia równowagi niż próby flirtu.
- Prosimy z nami, szanowna. Przy nas nikt nie będzie pani niepokoił, zapewnimy przednią rozrywkę i najlepsze trunki od szefa – zapewnił drugi, wpychając się między Verę a Cecila. Już a pierwszy rzut oka można było dostrzec, że w jego żyłach przynajmniej częściowo płynie krew mamun. Mężczyzna nawet niespecjalnie starał się ukryć świńskie kły, które były charakterystyczne dla tych istot.
Nim jednak Yaxleyowi czy Drăculescu udało się w jakikolwiek sposób zareagować, coś tuż przy nich huknęło, a pierwszy z mężczyzn, który ich zaczepił, runął na podłogę przed arystokratami jak długi, wywracając stolik, przy którym usiłowała rozmawiać grupa młodzików – takich, jakich spotkać można podczas nocnych powrotów przez chruszczowki i których drugie imię to Problem.
To chyba najwyższy czas, żeby czym prędzej przenieść się dalej, w tę część lokalu, gdzie klientela była mniej skora do bitek. A może w Cecilu znów odezwie się chęć do powojowania różdżką? Ostatnio przecież niewiele miał sposobności do uprzykrzania życia mugolakom i mętom. A może ten zastój wynikał ze zmian, jakie w mężczyźnie na przestrzeni tego czasu zaszły?
To drobne zamieszanie przy wejściu mogło wzbudzić zdziwienie w Josifie, wszak kilka chwil wcześniej przemknęło mu przez myśl, że dużo ciekawsze rzeczy będą się jeszcze dziać w tym miejscu niż jego cyrkowy ubiór. Nie wszyscy jednak skupili uwagę na incydencie z udziałem dwójki nowych gości – Makadam Donauri z zainteresowaniem przyglądał się jego krawatowi. Wpatrywał się weń jak sroka w gnat, jakby był to najcenniejszy przedmiot w Czarnej Norze. Kto wiem, może tak właśnie było? Mężczyzna miał unikalny dar do ubijania interesów życia na z pozoru nic niewartych rzeczach.
- Lubi pan podejmować ryzyko? – Stanął przy Josifie jakby nigdy nic; jakby od zawsze wpisany miał być w ten konkretny fragment lokalu. – Ja bardzo – przyznał bez ogródek, uśmiechając się mefistofelicznie, a uśmiech ten sięgnął nawet oczu. – Dlatego chciałbym odkupić od pana pański krawat. Zna pan grę w trzy kubki?
Cecil Yaxley
Cecil Yaxley
Czarna Nora Tumblr_mflnakJD3D1rffxo0o5_500
Londyn, Anglia
32 lata
błękitna
neutralny
właściciel hotelu / biznesmen
https://petersburg.forum.st/t746-cecil-yaxley#1694https://petersburg.forum.st/t756-cecil-yaxley#1769https://petersburg.forum.st/t757-pan-smierciozerca#1772https://petersburg.forum.st/t758-tamiza#1774

Nie 22 Kwi 2018, 17:05
Cecil też nie był pewny tego pomysłu. Skoro jednak Vera nie zaczynała tematu "Słuchaj, to chyba nie najlepszy pomysł..." głupio mu było się teraz wycofać. Słowo się rzekło i zostało iść w nieznane licząc, że cokolwiek z tej podróży wyjdzie.
Najgorsze, że nie mógł nikogo wysłać zastępczo. I tak wystarczyło, że ich dwójka będzie wiedzieć o wszystkim. A nie dajcie słowiańscy bogowie czy jacykolwiek inni, że ktoś ich rozpozna...
Dobrze, że dla odmiany założył prawdziwy, rosyjski garnitur. A swoje czarne, farbowane włosy przykrył kapturem, wcześniej przygładzając żelem. Pewnie wyglądał jak debil, ale liczył, że nikt nie zwróci teraz na nie go większej uwagi. W końcu cechą charakterystyczną Yaxleya było noszenie zagranicznych ubrań.
Przepuścił Verę w drzwiach i rozejrzał po pomieszczeniu szukając tego cholernego kupca. Nie było to łatwe, bo w sumie mieli się znaleźć...
Fuck! - pomyślał w duchu Anglik, ale nie dał po sobie poznać, że nie pamiętał, po czym ma rozpoznać kupca. Pewnie mu się przypomni, gdy już zobaczy to co miał. Teraz jednak zaczął się większy problem.
Zaczepiły ich jakieś męty. Holy shit! Wiedział, że musieli jak najszybciej przejść do tej mniej tłocznej części lokalu, aby jakoś przetrwać, jednakże kiedy mamuni syn wepchnął się między nich Cecil był bliski wyciągnięcia różdżki. Już miał zareagować odpychając go i łapiąc rękę Drăculescu, aby więcej nikt ich "nie rozdzielił", kiedy typ się wywrócił najwyraźniej irytując całą grupę szlam. Jak normalnie Yaxley chętnie się by nimi zajął tak nie miał czasu ani możliwości walczyć naraz z całym lokalem, toteż złapał Verę za rękę i jak najszybciej ruszył w głąb pomieszczenia. Jeśli już mają wpaść w kłopoty to wolałby w nie wpaść z okazji kupna smoczego jaja, kiedy będzie się dało użyć czegoś takiego jak łapówka.
Vera Drăculescu
Vera Drăculescu
Czarna Nora 9c5c225e6a854aa9fb8594fe45db8ca961a97f45
Bukareszt, Rumunia
31 lat
błękitna
neutralny
nauczycielka
https://petersburg.forum.st/t842-vera-draculescu#2344https://petersburg.forum.st/t846-vera-draculescu#2362https://petersburg.forum.st/t844-dragon-lady#2358https://petersburg.forum.st/t847-aithusa#2363

Pią 04 Maj 2018, 19:24
No tak, mogła się spodziewać, że ktoś się do niej przyklei. Mogła wypić jakiś eliksir by mieć pryszczatą mordę, czy coś. Tu nie miała swojej pięknej renomy pieprzniętej smoczej damy, od której się lepiej trzymać z daleka, tak więc no. Była dla nich czarnowłosą pięknością, czy coś w tym stylu. Ugh. Byle by czegoś od nich nie złapała, bo skończy u Kostka na kozetce i będzie się musiała tłumaczyć, jakim cudem złapała takiego parcha. Nie odzywała się, kiedy ją zaczepił i zaczął do niej coś gadać. Głównie z tego, że została zaskoczona, off-guard i w ogóle. Była bliska temu, by samej wyciągnąć różdżkę i pozabijać wszystkich dookoła, na szczęście ten idiota się przewrócił i upadł na świński ryj. Wtedy poczuła jak znowu jakaś ręka ją gdzieś ciągnie, chwyciła za różdżkę, jednak jej nie wyciągnęła, orientując się że to Cecil.
- Masz szczęście, niewiele brakowało i bym ci przyłożyła różdżkę do gardła. - mruknęła wyrywając swoją rękę z jego uścisku. Nie lubiła kiedy ktoś ją trzymał, a teraz do tego była jeszcze zirytowana przez poprzedni incydent. Niedługo powinna zacząć ziać ogniem i strzelać błyskawicami z oczu ze złości. Łatwo było ją niestety wyprowadzić z równowagi. Zobaczenie tego smoczego jaja mogło zadziałać kojąco na jej smoczy temperament. A podpucha sprawi, że wpadnie jakiś dziwny szał zabijania, wszystko mogło się wydarzyć!
- Gdzie jest ten kupiec? - spytała, przemieszczając się wraz z Cecilem w głąb pomieszczenia, gdzie mogło być trochę mniej tłoczno. Miała nadzieje, że Yaxley znajdzie go szybko, bo im dłużej tu przebywało tym bardziej prawdopodobne było, że puści to miejsce z dymem wraz z całą klientelą. Cóż, trudno było okiełznać smoka, prawda? Yaxley jako przyszły współwłaściciel tego stworzenia powinien o tym wiedzieć.
Weles
Weles

Wto 17 Lip 2018, 15:55
Względnie dobrą decyzją okazało się przemieszczenie się Cecila i Very w głąb baru, ponieważ uniknęli tym samym wciągnięcia w bójkę, która rozpętała się poniekąd za ich sprawą, chociaż ostatecznie nimi akurat nikt się później nie zainteresował. A może to po prostu jakaś wewnętrzna tradycja głosząca, że bić należy tylko swoich? Cokolwiek to nie było, uchroniło dwójkę arystokratów przed solidnym mordobiciem. Gorzej, że w ogóle Yaxley i Drăculescu postanowili w Czarnej Norze zostać po takim powitaniu. W tym momencie mieli odciętą drogę ucieczki, ponieważ kocioł, jaki powstał przed drzwiami, udaremniał przedarcie się do wyjścia niezauważonymi, a teleportacja w takim harmidrze, gdzie wciąż ktoś bok nich się przepychał i ich poszturchiwał, nie była wskazana. Pozostawało więc jedynie dotrzeć do końca lokalu, by tam poszukać tajemniczego kupca. Tego jednak nigdzie nie było widać – zajęty teraz rozmową z Josifem, przygarbiony nad stolikiem z rozłożonymi na nim trzema kubkami, niemal zlewał się z otoczeniem, będąc dla Cecila niewidocznym.
Jak się okazało, nie był to koniec przygód, jakie Czarna Nora przyszykowała dla swoich nowych gości. Dla starych zresztą też. Nie był to w ogóle dobry wieczór dla lokalu, który akurat dzisiaj postanowił odwiedzić niewielki oddział gwardzistów, by jak najbardziej utrudnić rozpowszechnianie się nielegalnego handlu po mieście. Moskiewski komendant Białej Gwardii za punkt honoru wziął sobie rozprawić się z wszelką magiczną przestępczością, by nieco utrzeć nosa swojemu petersburskiemu koledze i – na nieszczęście – głównemu przełożonemu. W końcu jeśli to on będzie odnosił lepsze wyniki w rozwiązywaniu spraw, to jemu przydzielą dowództwo w Kwaterze Głównej Białej Gwardii.
Nim więc Cecil z Verą przebyli w choćby kilka kroków znacznie oddzielających ich od głównego zamieszania, drzwi baru ponownie się otworzyły i do środka wpadła grupa pięciu potężnie zbudowanych mężczyzn w mundurach gwardii. Niemal natychmiast zaczęli każdego oprycha i moczymordę rozstawiać po kątach, używając do tego więcej siły, niż wypadało. W niedługim czasie dotarli również do szlachciców. Na szczęście Cecila, ten, który miał się nimi zająć, zaledwie tydzień wcześniej stołował się w restauracji w Europie, podczas mało znaczącej konferencji o bezpieczeństwie w Federacji Rosyjskiej, na której na chwilę pojawił się sam Yaxley, by przywitać swoich hotelowych gości. Trudno zapomnieć twarzy tak szanowanego, zagranicznego biznesmena, więc gwardzista prędko powstrzymał się od zastosowania na Angliku i jego towarzyszce bezwzględnych metod zaprowadzania porządku.
- Dobry wieczór, panie Yaxley – przywitał się, mierząc go jednak uważnym wzrokiem. – Wygląda na to, że trafili państwo pod zły adres. Dwie przecznice stąd znajduje się Czarna Moskwa, do której zapewne zamierzali się państwo udać. Zapraszam więc na zewnątrz, tu jedynie znajdują się kłopoty, jak sami państwo widzą – dodał i sugestywnie skinął głową w stronę stojących pod ścianą mężczyzn, w których mogli rozpoznać dwójkę, jaka wcześniej im się narzucała.
W asyście gwardzisty Cecil z Verą zostali wyprowadzeni z pubu, z którego w trakcie zamieszania zniknął też Josif. Cóż, to nie był dobry dzień na ubijanie czarnomagicznych interesów.

Cecil, Josif i Vera z tematu

MISJA ZAKOŃCZONA NIEPOWODZENIEM

Cecil, Josif i Vera nie otrzymują żadnego wynagrodzenia.
Sponsored content


Skocz do: