Zakharenko, Prasonisi - sierpień 1988
Sava Zakharenko
Sava Zakharenko
Zakharenko, Prasonisi - sierpień 1988  LrN4VRB
Odessa, Ukraina
31 lat
cień
błękitna
neutralny
zdrajca renegat
https://petersburg.forum.st/t1009-savvas-zkharenko#3365https://petersburg.forum.st/t1011-savvas-zkharenkohttps://petersburg.forum.st/t1012-sava-the-savage#3416https://petersburg.forum.st/t1010-ryszard

Czw 22 Lis 2018, 01:37
Lato w pełni na Prasonisi, słońce wisiało wysoko, niczym złota brosza na kurtynie nieskazitelnego nieba. Doskonały dzień, który Savvas zaplanował sobie już dawno, tkając wydarzenia z wprawą pajęczycy, upodabniając się w tym tak do Kosmasa jak i Hekate. To był ten właśnie dzień i ta właśnie chwila, kiedy wszystko składało się w całość, a on, zadowolony z siebie niczym gruby kocur na zapiecku, usatysfakcjonowany tempem toczących się sprawunków obserwował kolej rzeczy. Krążąc leniwie po przestronnej kuchni, tak bardzo różnej od tej w odeskim zamku obracał w dłoniach jeden z glinianych, lakierowanych kubków - pamiętał dzień, w którym kupili cały komplet na straganie, tylko dlatego, że Agathe nie mogła przestać zachwycać się ich kolorem. Głęboki turkus. Na co dzień jadali z porcelany, złotymi sztućcami, wycierając usta haftowanymi serwetkami z herbem ich rodu. Kuchnia w zamku sprawiała wrażenie wyrwanej z przeszłości wizji szlacheckiego dobrostanu, tu jednak od progu czuć było atmosferę greckich wakacji. Hekate sama dopilnowała, jak zwykle zresztą, doskonałości wystroju i choć nie każdy mógłby się tego po niej spodziewać, do z uwagą dobierała mosiężne klamki w drewnianych, malowanych białą emalią szafkach, kolor błękitu na pojedynczych kafelkach okalających palenisko żeliwnego pieca, nawet lniane zasłony, powiewające w oknach, których nikt nigdy nie zamykał.
Oparłszy się o jeden z niskich blatów napił rozwodnionego wina, utrzymując śmieszny stan relaksu między upojeniem a zupełną trzeźwością i choć matka nie spoglądała na to przychylnie, miał wakacje. I mimo, że znajomi z wydziału od pół roku planowali wypad na narty, Savvas zawsze wracał na wakacje do domu. Do swojej rodziny, ojca, matki, młodszych sióstr i brata, któremu chciał opowiedzieć wszystko, co działo się w ostatnich miesiącach. Przez otwarte okna z plaży słyszał krzyki dokazujących sobie sióstr, ganiających po prywatnym terenie za jednym z psów sąsiadów, który bez przerwy podkopywał się do ich ogrodu. Raz zapytał ojca, czy ma się go pozbyć, gotów był przecież usunąć z ogrodu każdego szkodnika, kalającego ich drobną oazę spokoju. Mimo to dziewczyny zaprzyjaźniły się z chartem, sąsiad, mimo początkowej niechęci, w końcu zaprzyjaźnił się z nimi, co zaowocował ogromną dziewcząt fascynacją wyścigami psów.
Stół na tarasie zastawiony był półmiskami wypełnionymi owocami i oliwkami, na drewnianej desce lśniły w słońcu sery, a gąsiorek z winem chłodził się w cieniu drzewa. Sielski klimat podkreślał ciepły nadmorski wiatr, który niósł ze sobą zapach plaży i słonej wody opłukującej wielkie wapienne kamienie grzejące się na słońcu. Zostawiwszy klapki u progu wyszedł na bosaka na taras, śledząc wzrokiem falujący biały obrus tchnięty do życia letnią bryzą.
- Mamo? - Rozejrzał się za Hekate, przebiegłszy wzrokiem alejkę z białych, płaskich kamieni ukrytych w soczyście zielonej trawie, wiodącą z pagórka na którym stał dom w dół, w stronę drewnianego płotku odgradzającego granicę ogrodu i plaży. Nie było jej na drewnianych ławach pod rozłożystym figowcem, nie było jej też przy wejściu na drugi taras, pomiędzy lawendą i wrzosem. - Mamo? - Savvas obejrzał się za siebie, dostrzegając jej odzianą w lekką letnią suknię figurę ukrytą w cieniu kapelusza. Czy drzemała? Czy zasłuchała się w spokój własnych myśli?
Nalał do kubka przyjemnie chłodnej sangrii i przyłączył się, przysiadając koło niej w jednym z wiklinowych koszy. W oddali ojciec wspinał się z plaży w stronę domu, skórę ramion i pleców miał już w kolorze karmelu, miło było widzieć ich równie zrelaksowanych jak i sam się czuł.
- Chcę wam dziś coś powiedzieć - przyznał, podając jej naczynie z napojem. Na ustach błąkał się mu lekki uśmiech, zdradzający jedynie odrobinę jakiego rodzaju są to wieści. Sava nigdy nie był tym typem dziecka, które przybiegało powiedzieć rodzicom o swojej nowej dziewczynie czy wynikach meczów szkolnych rozgrywek. Wiedzieli przecież, że na pewno jego wyniki plasowały się w czołówce, a dziewczyna, która w tym sezonie zdobi jego ramię jest dystyngowaną damą, nie ladacznicą z ulicy. Co takiego więc planował, co chciał im wyznać, czym się jeszcze mógł chcieć pochwalić tak bardzo, że czekał z tym do wakacji?
- Gdzie poszedł Deimos? - zapytał ojca, kiedy ten przyłączył się do rodzinnej fiesty i nie dostrzegł swojego brata idącego za nim. Machnął jednak na to dłonią i zgarnął z twarzy rozwiane jasne włosy, które w wakacyjnym słońcu płowiały niemal do koloru platyny. - Nieważne. Chcę wam coś powiedzieć. - Uśmiechnął się, wstając z ławki i oddając ojcu wino, żeby sobie usiadł, bo takiego newsa miał, że być może warto by oboje siedzieli.
Hekate Zakharenko
Hekate Zakharenko
Zakharenko, Prasonisi - sierpień 1988  3105df034706c1864a0d70bd222ed170
Ufa, Rosja
51 lat
błękitna
za Starszyzną
redaktor naczelna „Tylko Prawdy”
https://petersburg.forum.st/t1131-hekate-zakharenko#4249https://petersburg.forum.st/t1174-wygladaj-jako-kwiat-niewinny#4587https://petersburg.forum.st/t1175-wiedzma

Pon 03 Gru 2018, 21:13
Miała niewiele ponad dwadzieścia lat, kiedy Kosmas po raz pierwszy zabrał ją do Grecji. Słońce ją oślepiło, tak wszechwładne wśród bielonych domów, jakby wypełzła z ciemnej nory, w której kryła się przez całe życie. Tutaj był nowy świat, w chwilach absolutnego oczarowania tą wysepką, na której Kosmas wzniósł dla nich azyl myślała nawet, że to najprawdziwszy raj. Rodziny się dogadały, ubiły interes, maszyneria układów działała jak zawsze, a jednak im się udało. Zakochali się na przekór przesądom, może tylko dlatego, że oboje mieli w sobie dość uporu, by obrócić zwyczajną kolejność zdarzeń. Byli młodzi, beztroscy lekkością, której obiecywała sobie nigdy nie zapomnieć. Łatwo było uwierzyć, że nie tylko ten maleńki cichy, skąpany w słońcu jego kawałek, ale cały świat jest w ich posiadaniu. Od tamtej pory lato było święte. Miesiąc, dwa wyrwane z kieratu planów i awansów. Obowiązki nie mogły ich tu dosięgnąć, cofały się jak cienie rozproszone obecnym tu nieustannie światłem. Nawet noce były rozświetlone jakimś ciepłem, spokojem – odbijało się od tarczy księżyca, nieodgadnionej powierzchni wody. Szum morza usypiał myśli, które w domu, w Odessie, nie mogły jej opuścić.
Porządek dnia był zachwycająco prosty, przelewał się przez palce zostawiając im wolność, którą wciąż chcieli się zachłysnąć. Byli tu już przez jakiś czas – w domu nie było zegarów ani kalendarzy, upływ dni rozpoznawali tylko dzięki zmianie koloru skóry wystawianej na słońce. Nie straszyli już bladością, która przystoi petersburskim salonom, pozwalając sobie na rozleniwienie w letnim gorącu. Złota opalenizna była słabością i najwyższym celem Kosmasa, co Hekate uznawała za urocze dziwactwo męża, niekoniecznie je podzielając. Zostawiła go więc na plaży z Deimosem, spragniona chwili odpoczynku w cieniu, gdzie wygodniej było ułożyć się z książką. Nie zdążyła jednak nawet otworzyć „Nieznajomej” nim ogarnęło ją to samo rozleniwienie. Dopiero tutaj nauczyła się doceniać przyjemność, jaką dawało obserwowanie, jak cienie padają na jej twarz i ciało. Hekate Zakharenko, którą zostawiła w Rosji nie zechciałaby nawet poświęcić tak maleńkiemu fragmentowi otaczającego ją świata choćby odrobiny swej cennej uwagi.
Wołanie Savvasa dobiegło ją z oddali. W pierwszej chwili pomyślała, że to sen, że w rzeczywistości jej kochany syn zdecydował się tego roku wyjechać gdzie indziej, a ona nadal musi za nim tęsknić. Lato na Prasonisi było jednak dla niej łaskawe, wciąż dawało jej wszystko, o czym mogła marzyć. Savvas przyjechał i był tu z nimi, nic się nie zmieniło, a jeśli tak – to na lepsze. Żadne niepokoje i zakłócenia nie miały tu wstępu, wylęknione, że bezwstydnie szczęśliwa na swoich wakacjach rodzina zwyczajnie je wyśmieje.
- Synku. – w cieniu jego włosy wyglądały na jeszcze jaśniejsze, jakby miały jakiś własny blask, podobnie jak bystre oczy, które tylko się śmiały. Kiedy nie zmuszał ich do poważnych spojrzeń, pozbawiając wyrazu, by nikt nie mógł rozwikłać jego zagadek, stawał się z powrotem chłopcem, którego uczyła tutaj wiązać buty, który pomagał jej zbierać winogrona, kiedy przychodziła jesień. Nie miał tu gromady nianiek, guwernerów, instruktorów szermierki i konnej jazdy – spędzał czas tylko z nimi, rodzicami wreszcie mającymi na tyle swobody (i poczucia winy?), by pozwolić mu na zabawę, szczątki zwykłego dzieciństwa, których nawet oni nie mieli serca mu odmówić.
Przyjęła drinka, którego Sava jej przyniósł, przemilczając z zaskakującą łatwością wszystkie znamiona wstawienia, których nie lubiła u niego obserwować. Hekate, która przyjeżdżała do Grecji byłaby zdolna przymknąć oko na wszystko, roześmiać się szczerze, wieczorami przy kolacji opowiadać nadęte historie z Petersburga, z innego życia i traktować je jak żarty.
Kiedy dołączył do nich Kosmas, na krótki, doskonały moment przypomniała sobie tamto szczęście dwudziestoletniej dziewczyny, zobaczyła na własne oczy, że wcale nie zginęło, lecz czeka tu na nią co roku, na nią i jej rodzinę. Minęło kolejne dwadzieścia lat, uwierzenie we własną wszechmoc i nietykalność było już znacznie trudniejsze, ale przecież wciąż miała to wszystko, ich wszystkich.
- Mów. – zachęciła Savvasa, chwytając swojego męża za rękę, gotowa by za chwilę, kiedy tylko Sava podzieli się z nimi swoimi wieściami, stać się błyszczącym ucieleśnieniem matczynej dumy.
Kosmas Zakharenko
Kosmas Zakharenko
Zakharenko, Prasonisi - sierpień 1988  6EawO4E
Odessa, Ukraina
52 lata
błękitna
za Starszyzną
Nestor Zakharenko / komendant Białej Gwardii
https://petersburg.forum.st/t1105-kosmas-zakharenko#4122https://petersburg.forum.st/t1106-kosmas-zakharenko#4152https://petersburg.forum.st/t1108-kosmas-zakharenko#4155https://petersburg.forum.st/t1107-zeus#9577

Wto 08 Sty 2019, 21:07
Po raz pierwszy tutaj zabrał go ojciec ponad trzydzieści lata temu. Wtedy jeszcze nic tutaj nie było. Dopiero kilka lat temu zaczęło się wszystko zmieniać. Z czasem przestali wraz z Eliadesem i resztą rodziny tutaj przyjeżdżać, aż w końcu Kosmas powrócił tutaj po wielu latach, gdy założył już własną rodzinę – a raczej od razu po poznaniu Hekate – przypominając sobie tym samym o wyjątkowości tego miejsca. W rzeczy samej, Prasonisi było cudowne o każdej porze roku. Sezon trwał tutaj niemal od początku kwietnia aż do końca października – nie brakowało więc tu słońca, w przeciwieństwie do chłodnej Rosji, w której aktualnie mieszkali, czy Odessy, gdzie Zakharenko spędził większość swojego dzieciństwa. Na Wschodzie lata nigdy nie należały do najcieplejszych ani najpiękniejszych, choć Syberia w tym okresie potrafiła być urokliwa (Kosmas coś o tym wiedział, spędzając tam niegdyś długie miesiąca na szkoleniach i misjach), dlatego z całą swoją rodziną od zawsze z wielką chęcią jeździli do Grecji na wakacje. Chociaż zwiedzili wiele mniejszych i większych wysp, to właśnie Prasonisi było ich ulubionym miejscem. To właśnie tutaj za odłożone pieniądze Kosmas kupił niewielki domek tuż u stóp plaży, nieopodal wioski Kattavia, w której mieszkało nawet kilku czarodziejów. Sam półwysep nie był zbytnio obleganym miejscem przez turystów, stąd też mogli cieszyć się nie tyle co własnym towarzystwem, ale i upragnionym spokojem, którego w Petersburgu zdecydowanie mu brakowało. Niemal cały dzień spędził dzisiaj w samotności, potrzebował do tego jedynie dobrej książki, greckiego ouzo i czarnych oliwek w miseczce, by móc wylegiwać się na leżaku. Nie wiedział, co działo się z jego dziećmi – mógł być jednak o to dzisiaj spokojny i przestać zachowywać się jak gwardzista. Dzień mijał mu błogo i leniwie, tego w końcu było mu potrzeba, zwłaszcza że dawno nie brał żadnego urlopu. Wreszcie, po niemal całym popołudniu spędzonym pod parasolem, przyszedł na taras, gdzie usadowił się na swoim ulubionym miejscu w towarzystwie Savy i Hekate.
- Deimos? – Ledwie się usadowił, a już podniósł się wygodnie z siedziska, by zaraz spojrzeć z zaciekawieniem na Savvasa spod okularów słonecznych. – Chyba coś mówił, że idzie się przejść i później do nas dołączy. – Zakharenko nie wnikał dokładnie w słowa swojego drugiego syna, chcąc dać tym samym swoim dzieciom odrobinę wolności. Poza tym, Prasonisi to był jedno z najbezpieczniejszych miejsc, jakie kiedykolwiek udało mu się w życiu poznać. Zainteresowany szczerze słowami Savvasa, spojrzał tylko na Hekate z szerokim uśmiechem na ustach, zastanawiając się tym samym, co takiego ma im do powiedzenia. Czyżby było to coś ważnego? Czy coś mogło ujść ich uwadze? Cierpliwie tylko czekał na jego wypowiedź, powoli sącząc czerwone wino, które przed chwilą podał mu Sava. Należał mu się bez wątpienia odpoczynek od bycia gwardzistą. – Tak? No to powiedz nam, młody. Jesteśmy ciekawi. – Nie lubił nie być na bieżąco ze sprawami swoich ukochanych dzieci, jednak ostatnimi czasy Zakharenko wyjątkowo rzadko miał czas dla rodziny. Co prawda jego pociechy były już wystarczająco duże, by to zrozumieć, ale samemu Kosmasowi ciężko było się pogodzić z upływającym czasem. Cieszył się jednak, iż są zgraną rodziną – tylko tego pragnął, biorąc pod uwagę osobiste doświadczenia z własnym ojcem czy starszym bratem. Nie mógł sobie wymarzyć cudowniejszej żony i dzieci. – Nie trzymaj nas już w dłużej w niepewności. Nie widzisz, jak mamie błyszczą się oczy? – Kiedy Hekate chwyciła go za rękę, Kosmas ją tylko ścisnął nieco mocniej, przybliżając się do niej i składając na jej policzku delikatny pocałunek. Westchnął cicho pod nosem, rozkoszując się przyjemnym, greckim powietrzem. W końcu nie należało do tajemnic, że to właśnie Grecja była ulubionym krajem Kosmasa, z którego – według rodowych legend – wywodził się jego ród, dlatego starał się też robić wszystko, aby jego dzieci były dobrze zaznajomione z grecką kulturą.
Sponsored content


Skocz do: